E-book
7.35
drukowana A5
24.24
Echo

Bezpłatny fragment - Echo


5
Objętość:
85 str.
ISBN:
978-83-8273-525-3
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 24.24

Trafił w moje ręce tomik ,,Echo’’ Agnieszki Dyszak. Tytuł ciekawy, zachęcający do zagłębienia i taki właśnie jest. Wciąga czytelnika od pierwszego wiersza w świat niełatwych emocji, miłości, gniewu, frustracji. Jest jak cykająca bomba z zapalnikiem, który trzymamy w ręku. Jest bólem rozdrapywanych ran paznokciami, aż do kości. Jest gniewem wybuchającym w środku niczym pożar, który trawi wszystko wokół. Liną asekuracyjną, którą sami chcemy odciąć żeby wreszcie spaść, nie cierpieć, a jednocześnie wciąż jest tutaj miłość, skrywana w głębi serca, która tli się nadzieją. Jest podsycana krótkotrwałą bliskością. Agnieszka wciąga w swój świat, czytając pragniesz bardziej wiedzieć co dalej, czy skończy się wreszcie miotanie między byciem razem a odrzuceniem, czy wpłynie wreszcie na bezpieczne wody, ciche i spokojne. W każdym wierszu czuć emocje, ten ból. Odnosisz wrażenie, że autorka dostaje szczęście, które jest dawkowane jak kolejna doza narkotyku, gdzie mamy chwile cudowne, następnie w momentach głodu pojawia się syndrom odstawienia, czysty nałóg, uzależnienie jak ćpanie drugiego człowieka. Niesamowite wrażenia, stajesz się częścią całej historii. Tak zupełnie na koniec, z każdym wierszem w czytelniku rośnie gniew i frustracja. Dosłownie przejmujesz emocje autorki, masz ochotę dosłownie rozwalić wszystko wokół, jak w teledysku zespołu Metallica ,,Whiskey in the Jar’’. Zniszczyć wszystko, od początku do końca, i kiedy widzisz efekt, siadasz ze szklanką whiskey z lodem, patrzysz na efekt już bez emocji, na chłodno, na spokojnie.


Marcin Lorek, poeta


***


Mógłby to ktoś śpiewać do gitary elektrycznej z brzeszczotem zamiast gryfu; najważniejsze, żeby na koniec gitara została rozbita o próg adresu, pod który śpiewano.


Konrad Góra, poeta


Po raz kolejny dane mi było dostąpić zaszczytu pójścia na spacer z piękną poezją Agnieszki Anety Dyszak. Jestem tym bardziej zachwycona, iż jest to podróż pełna wzruszeń, emocji i refleksji.

Autorka niniejszego tomiku to poetka, która zachwyca kunsztem słowa, wyszukanym stylem, dojrzałą tematyką oraz wnikliwą analizą własnych doświadczeń życiowych skłaniających do zastanowienia się nad życiem.

Zbiór wierszy, które Agnieszka zaprezentowała na łamach Echa, to niejako wędrówka przez najbardziej skrywane zakątki jej duszy. To głos wołający z głębi serca. To przemyślane alegorie, urzekające wersy, mistyczny przekaz, a nade wszystko ogromny talent poetycki.

Dla Agnieszki pisanie wierszy, to pasja łącząca słowo z melodią i metrum. To uczucia oraz emocje wplatane w wiersze uświadamiające, że wszystko jest po coś, ma sens, nawet najmniejszy przejaw życia… chociażby zwykła studnia, plaża, laleczka…

W wierszach znajdujących się w tomiku Echo zostały przemycone najważniejsze cnoty, klucz do szczęścia człowieka. Są w nim także pytania egzystencjonalne, ale bez udzielania odpowiedzi. To zadanie poetka pozostawiła Czytelnikowi.

Warto dodać, że poprzez swoją poezję, w której Agnieszka niejako przemyca przesłanie pogodzenia się z przeznaczeniem, losem jaki został nam przypisany, nie tylko porusza głębię duszy i rozumu, ale sprawia, że na twarzy Czytelnika pojawia się szczery uśmiech, a w sercu zakwita nadzieja.


Z czystym sumieniem polecam kolejny tomik poetki, który napisany jest językiem nasycony emocjami w każdej postaci i przepełniony najważniejszymi wartościami, o których zabiegany człowiek w szarości dnia codziennego zapomina, wiarą w przeznaczenie, nadzieją na lepsze życie i miłością do wszystkich i wszystkiego.


Kasia Dominik, poetka

Studnia

stara mchem porośnięta

pusta i sucha

wołanie odbija się echem głuchym


martwym jak ja


jestem jak ta studnia wyschnięta

bezużyteczna

pojemnik na śmieci

do którego czasem wpadają skrawki

czyjegoś życia

czyjeś łzy i czyjeś uśmiechy


życzenia odbijają się drwiącym echem

prześmiewczym…

nikną otulone czernią

głuchą i niemą


nie patrz nie zaglądaj

nie nachylaj się zbyt mocno

nie zagłębiaj w nicość


martwą ciszę rezygnacji


życia w niej nie znajdziesz

nadziei też nie ma


patrząc w ciemność trudno

dostrzec jasną przyszłość


odejdź zapomnij

machnij ręką na ten nieużytek


smutek bez dna…

Płyniesz

oczy szeroko otwarte

ciało napięte w półmroku schowane

za czterema ścianami

pionizuje mnie nadzieja że zadzwonisz

napiszesz…


oczy szeroko otwarte

myśli jak błyskawice pędzą

co się wydarzyło?

utraciłam miłość czy uniknęłam pocisku?

a może jedno i drugie


nie chcę żyć na próżno

pasować gdziekolwiek

wiem

wyglądam żałośnie…

to smutek po tobie

dałeś mi coś

a teraz mówisz że już nie wrócisz


zaciskam mocno powieki spod których tęsknota

wartkim nurtem płynie

łez nie ocieram

w nich pamięć o tobie

niech wsiąkają w skórę

trafią do krwiobiegu

zostaniesz w nich przy mnie

oczy szeroko otwieram

płyniesz

Burza i złość

burzy się burza złości się złość


wściekły huragan

wyszarpał dachówki

i resztki zdrowego rozsądku


niepanowanie nad sobą

wdarło się nagle niczym tornado

gwałtowną furią


gwałtem wykorzystane


ból poraził

gniew wbił się pod paznokcie

zdarł skórę


prawdę gołą pokazał

obrzydłość obnażył

podłość


burza i złość


cisza

okiem cyklonu

Miraże

jesteśmy mistrzami w łamaniu serc


ty i ja


nasze połatane mięśnie mszczą się na naiwnych

jesteśmy w tym mistrzami


o własne już nie dbamy

skamieniałe twarde od blizn

nie chcą czuć


śmiejemy się z dziecinnych marzeń i nadziei


przez chwilę daliśmy sobie szansę

karczemny błąd

porozdzieraliśmy na kawałki resztki snów

rozdrapaliśmy stare rany

nieuleczalne dawno umarłe

gangrena uczuć

zgorzel nie do wyleczenia


pozostało tylko innych uczyć że miłości

prawdziwej nie ma

tylko ułuda


miraże


taki obraliśmy zawód

profesjonalni łamacze serc

uczymy że prawdziwej miłości nie ma

to tylko sen

Podświadomość

mój stały dom


cichy kąt

pełen wspomnień

jak zakurzone meble

świadkiem rzeczy przeszłych

nieprzyjemnie złych


żyję w nim

tkwię

przykuta łańcuchem


nie chcę


cichy kąt

czasami krzyczy

opętany


niezgodna jestem z jego

porządkiem


bez szans na uwolnienie

z kajdanów przeszłości


zagnieździła się we mnie

w ukrytych myślach

osłonionych kurzem

jednak mocnych

trwałych

wrosłych korzeniami

w umysł


cichy kąt

Dość

jestem robotem

świetnie potrafię być

kim chcesz


posyłam uśmiech

gdy serce w rozpaczy drży

stoję na deskach spalonego teatru

czuję smród

ale nie ty


widzisz szczęście na mojej twarzy

nie potrafisz czytać serca

które krwawi

wystarczy tani gest

byś myślał że jest wspaniale


wstrzymuję oddech

zaciskam zęby

żeby język mnie nie zdradził

odgrywam rolę życia

bo tego pragniesz


mogę wiele znieść

ale jestem tylko człowiekiem


mam już dość

upadłam i krwawię

potykam się o złamane serce

próbujesz je skleić tak nieudolnie

nie da się


to nie nadzieja się tli

to pali się teatr


płaczę

w oczy wżera się dym

Nieprzydatna

włóż nóż w serce

zanurz do rękawa


zmieniasz się jak sezon

— powód do niczego


zrobisz co zechcesz

już nie przeszkadzam

nie potrzebuję kolejnego przedstawienia


byłam na twojej drodze przez chwilę

zwróciłeś uwagę jak na tablicę informacyjną

okazałam się nieprzydatna


więc wbij nóż

zanurz głęboko i przekręć

wyjmij serce jak korek od szampana


bez obaw

gaz już uleciał

bąbelków nie ma

Rozdroże

na rozdrożu stanęłam

jak wryta

żadnych znaków

tylko zapytania


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 24.24