Dzikie pędy
W mojej głowie dzikie pędy
Wiją w głowie obrazy
Te najgorsze te niemądre
Walczyć chcesz — nie możesz
Wołać chcesz — nie umiesz
Bo te pędy dzikie pędy
W głowie robią Ci zamęt
Nie rozumiesz nic wariacie
Nie pojmujesz siebie — mnie
Czas postoju zbliża się
On pomoże dziś Tobie
Oczyść tam szufladki swe
Zdobądź siłę nie daj się
Każdy pęd rozrywaj
Kawałek po kawałeczku
I nie pozwól nigdy
Rządzić dzikim pędom
Ból
Nigdy nie chciałam nikogo zranić
Nie planowałam tego wcale
Lecz moje słowa czasem bolą
Jak rzut kamieniem w nagie ciało
Lecz Ty za każdym razem
Podnosisz się i mówisz:
Pomogę Tobie zawsze
Chyba że mnie udusisz
Czasami człowiek mówi
Słowa nieprzemyślane
I rani przy tym wszystkich
Najbliższych, niepokonanych
Lecz przyjdzie taki czas
Że już mi nie wybaczą
Odejdą w siną dal
A ja zostanę sam.
Czar
Uśmiech — piękny
Wzrok — zabójczy
Usta — słodkie
Głos — przecudny
Kiedy widzę co dzień Cię
Ty uśmiechasz do mnie się
Prowokujesz, zaskakujesz
Oczko puszczasz i czarujesz
A ja znów nie wierzę, że
Że to Ty wybrałeś mnie
Dom
Miejsce bezpieczne
Miejsce stateczne
Codziennie wracasz tu
Wychodząc do pracy
Przychodząc ze szkoły
Drzwi otwarte już
Usiądź w fotelu
Otwórz piątą stronę w zeszycie i pisz
Cegiełka po cegiełce