Czas — przestrzeń
Mai Jaszewskiej brabancka koronka o życiu
Dziewięć lodowych pierścieni Mai Jaszewskiej to wyjątkowa poezja pełna symboli, metafor, kontrastów i ważnych dla Odbiorcy emocji, które poetka zamyka w szczególnie sugestywne słowa: „napiszę do ciebie list/ między inne włożę”. Te wiersze przypominają mi listy. Podmiotki liryczne — kobiety — bohaterki wierszy ukazują niedostrzegalne dla oka, przemykają jak cień, bywają niedopowiedzeniem, bo w życiu nie ma przecież jednoznaczności. Pojawiają się na chwilę, mówią do nas znanym, swojskim językiem. Kochają, skrywają swoje marzenia, a ich domy są schronieniem dla spragnionych dusz.
W tomiku pojawiają się też wiersze metafizyczne, dowodzące nieskończoności myśli: „tylko myśl/ krąży w poprzek/ po orbicie lemniskaty”. Te wiersze skłaniają nas przede wszystkim do głębokiej refleksji nad przemijalnością, namacalnością życia, realnością dobra i zła. Tryptyk WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ to poezja kompletna, budująca podwaliny człowieczeństwa. Szczególnie ujęła mnie fraza o tytanicznej sile kromki chleba. Dzisiaj, w dobie kryzysu, to słowa, które mogłyby stać się mottem na każdy dzień.
A sam metaforyczny tytuł tomiku Dziewięć lodowych pierścieni nawiązuje do Saturna — rzymskiego boga rolnictwa — niczym swoisty hołd autorki dla potęgi mitologii, która przeniosła się z Parnasu do naszego życia codziennego. Symbol „dziewięciu pierścieni” podkreśla, jak ważną rolę w życiu pełni czas.
Polecam Wam tę poezję, jest jak dobrze skadrowana chwila zmienności, dla której zagrożeniem jest ulotność pamięci.
Delektujcie się i zatrzymujcie jej frazy.
Agnieszka Krizel, MOTYL literacki
****
rezygnując z niespodziewanego
nie czekając aż dorośnie
nieświadom własnej pełni
początek
zawrócił
do
swojego końca
***
cierpienie uszlachetnia
przemienia serce
w
czysty brylant
stopień twardości
najwyższy w przyrodzie
dziesięć
Minotaur
w ciasnym splocie prostopadłości
obolałe z bezruchu ciało
i niemoc namiętności
którym odmówiono
racji
****
za najwyższym dźwiękiem
cisza
wpadają do bezmaterii
zalążki myśli
traci tempo tarcza zegara
pozostaje
przeczucie
***
ostrze zimna
jak utkwiona w gardle
cząstka pomarańczy
odcięło od tu i teraz
wieczna zmarzlina pamięci
zatkała oddech
***
kawałek paragonu w złoto oprawiony
różowa senna przytulność
zapamiętane w zamszu
tysiąc jeden kroków
na jednym obcasie
trochę startym po lewej stronie
krótka lista potrzeb
chleb
sól
herbata
tekturki ze srebrną wypukłością
łagodzącą ból ciała i duszy
wszystko zgodnie
w ciasnych objęciach
powędrowało