E-book
14.7
drukowana A5
29.61
Dzienniki z wiochy ponurej

Bezpłatny fragment - Dzienniki z wiochy ponurej


5
Objętość:
123 str.
ISBN:
978-83-8324-739-7
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 29.61

Dla mojej kochanej żony Karoliny, co na wieś się ze mną wyprowadziła, żeby od wszystkiego i wszystkich odpocząć. Nadajesz mojemu życiu głębszy sens. Dziękuję, że jesteś.


Dzienniki z Wiochy Ponurej

01/01/2022

Dziwne to czasy, że chociaż świadków ponad miarę nikt nie daje wiary w sprawy, które przecież dla nas, ludzi ze wsi (zdawałoby się całkiem blisko cywilizacji) są chlebem powszednim. Jak to nasz stary Szeptucha mówi: „Do miasta to to nie ciągnie, bo tam i ludzie mało widzą, a jak już widzą, to i tak nie wierzą. No i pałęta się to to u nas po wiochach, robi sobie co chce, a wierzyć nikt nie uwierzy, tylko my, co się z tym cholerstwem użerać musim.”Naprawdę lepiej nikt chyba tego nie ujmie. Zaczyna się nowy rok, a strach myśleć co będzie dalej, ludzie się boją gadać, żeby ich do „czubków” nie wysłali. Tragedia goni tragedię. Trzeba się było wyprowadzić już parę lat temu. Tylko żal był wszystko zostawiać.


12/01/2022

Stało się. Syn sąsiadów za długo się zasiedział z kolegami i nocnym autobusem wracał z miasta niedaleko. Ojciec go widział już na przystanku jak był, a w oddali gwizdy. Stary tylko zaczął szlochać, musieli go ze starszym synem i matką do domu zaciągać. Gwizdun już chłopaka zwęszył i koniec. Rano jak piłem kawę, chłopca na polu widziałem, wyje i łazi w kółko. Policja nie przyjeżdża, bo i nie ma po co, już po chłopcu. Lekarza nie ma i nie było we wsi nigdy. Zresztą i tak nic by nie pomógł. Bo wiecie co najgorsze jest? Że nawet jakby ktoś do nas zawitał z miasta, albo i telewizja by przyjechała, to nic nie zobaczą. Chore jakieś moce działają tu u nas, że tylko mieszkańcy niektóre rzeczy widzą i słyszą. Obcy tylko mówią, że „zła atmosfera jakaś u nas jest” i dalej, że „za żadne skarby by się na taką zabitą dechami wiochę nie wprowadzili”. No to teraz palę papierosa i patrzę jak chłopak łazi. Szkoda dzieciaka, 15 lat ledwie skończył. Tak już jest u nas, już nikt nie płacze i nie lamentuje. Rodzina szybko po takich sprawach dochodzi do siebie. Stary jego płakał jeszcze z rana, potem splunął tylko i powiedział, że się jeszcze kiedyś dowie jak to cholerstwo załatwić. Chłopakowi symboliczny nagrobek postawili już na cmentarzyku przy kościele. Będzie łaził jeszcze dwa, może trzy dni? Kto wie, młody był to może i więcej wytrzyma, aż padnie trupem, ciało się wtedy zakopie i sprawa skończona.


16/01/2022

Padł ten chłopak od Gwizduna. Ludzie zanieśli ciało na cmentarz. Wszyscy byliśmy bardzo smutni ale nikt nie zapłakał. Ojciec chłopaka zaciskał pięści z nieobecnym wzrokiem.


18/01/2022

Gwizduna już nie ma chyba. Całe szczęście nikt nie słyszał gwizdania i już ludzie powoli zaczynają z domów wychodzić po zmroku. Luty idzie i znowu zaczniemy się wszyscy gubić po drogach leśnych i do innych miejsc trafiać. Standardowo ludzie zaczynają szykować puste łóżka dla tych co późną nocą pod ich dom trafią. Tak się właśnie dziwnie dzieje na przełomie lutego i marca rok rocznie. Dziwne się robią znajome ścieżki, czasami ludzie potrafią wyjść z psem za dom na ścieżkę, a wracając są parę kilometrów dalej w pobliskiej wiosce. Wszyscy już do tego przywykliśmy i wcale nam to nie przeszkadza. Ot kolejna okazja, by nowych ludzi poznać i trochę wspólnie wypić. Strach tylko czasami, że gdzieś w las kogoś wyniesie daleko. Na szczęście nigdy tak jeszcze nie było. Droga zawsze kończy się przed czyimś domem. Stary Szeptucha stwierdził kiedyś, że to muszą być jakieś drogi „na skróty” dla tego całego cholerstwa co nas nęka. Cóż, póki co akurat luty i marzec zawsze był spokojny, może wtedy śpią te wszystkie istoty?


23/01/2022

Jak co roku ludzie zebrali się w kościele, żeby wylosować kto pójdzie oglądać głowy na kijach. Jest tak od dawna, najstarsi już mieszkańcy opowiadają, że z dziada pradziada musiał ktoś chodzić, żeby wszystko do normy wróciło. 25 lutego jak co roku pojawią się głowy ponabijane na kije przy stawie zaraz za lasem. Zwierzęta zaczną wyć, małe dzieci natomiast będą milczeć w kołyskach. Koty i psy znikną z ulic, a wszystkich zacznie jakoś tak dołować wszystko wokół. Wtedy właśnie jedna wybrana osoba musi iść głowy pooglądać. Jeśli zgodnie z tradycją to zrobi, wszystko przed zmierzchem wróci do normy. Nikt, odkąd tu zamieszkałem nie kwestionował naszej tradycji. Strach myśleć zresztą co by się wtedy mogło stać. Kiedyś opowiadała nam sklepowa, jak za czasów jej świętej pamięci dziadka któryś chłop zaczął bluzgać na to wszystko i stwierdził, że nie ma co tam chodzić i się gapić, że samo wszystko i tak przejdzie. Ubili go ludzie, za samo takie myślenie. Nikt nie chce ryzykować. Układ jest prosty. Trzeba pójść i na głowy popatrzeć, a potem spokojnie się ukłonić i wracać do domu, do rodziny. Nie ma w tym niczego skomplikowanego. Znaczy wiadomo, bez szwanku na psychice się nie wraca, widok jest straszny i nie ma siły, żeby się człowiek nie napił po powrocie. Kilka nocy jeszcze ponoć spać się nie da, bo te głowy się ciągle widzi. Z czasem jednak wszystko się zapomina i żyje się dalej. Ci co byli już na głowy patrzeć mówią, że usta mają zszyte, oczy wybałuszone, że wykrzywione są w agonii straszliwej. Najgorsze jest to, że kierują wzrok na ciebie, jakby ci w głąb umysłu chciały zajrzeć. W tym roku losowaliśmy przez rzut kością, najniższy wynik idzie patrzeć na głowy. Mieliśmy po jednym rzucie trzema kostkami. Pech chciał, że wyrzuciłem dwie jedynki i trójkę. Wygląda na to, że pojutrze idę nad staw za lasem. Moja kochana żona pojedzie wieczorem do sklepu po butelkę dobrej whisky, ibuprom i jakieś tabletki nasenne. Jakoś dam radę, dobrze, że wolne mam w pracy. Cholerne głowy na kijach.


25/01/2022

Pogoda była piękna, wiatr wił się między drzewami. Zwierząt nie było żadnych. Głowy widziałem już z daleka. Wlepiały ślepia prosto we mnie. Podszedłem i zgodnie ze zwyczajem usiadłem naprzeciw nich. Podążały za mną wzrokiem. Paskudne uczucie. Po kilku minutach byłem pewien, że już oszalałem. Głowy zaczynały mnie bawić, świat dookoła przestał istnieć. Doszedłem do siebie w chwili, w której mimowolnie znalazłem się bardzo blisko jednej z nich. Z bliska wyglądała prawie, jakby chciała mi coś powiedzieć. Musiałem się bardzo wysilić, żeby nie uciec w popłochu. Powoli zacząłem się cofać, skłoniłem się i nie odwracając się za siebie wróciłem do wioski. Przed domem radośnie zaszczekał mój pies, wcześniej zwinięty w kłębek, wyjący ze strachu. Wygląda na to, że dobrze zadośćuczyniłem tradycji. Przez rok mamy z głowami spokój. Zaczynam się źle czuć, kochana żona już przygotowała mi kąpiel i drinka. To będzie bardzo zła noc.


27/01/2022

Głowy nie przestają mnie nękać po nocach. Przyszedł nad ranem Janek od Kierowców, który rok wcześniej też był u głów. Mówił, że za kilka dni zapomnę jak i on zapomniał. Nie mam powodów mu nie wierzyć, wypiliśmy spokojnie dobrego bimbru, potem usnąłem.


01/02/2022

Kilkanaście kilometrów od naszej wioski ludzie widzieli Gwiznduna. Ojciec tego chłopaka, co zginął na polach, Antoni, wziął z rana samochód i zanim go ktokolwiek zdążył zatrzymać pojechał tam na miejsce. Jego żona przybiegła z płaczem do mojej. Syn chciał jechać za ojcem ale matka mu zabroniła. Przyszli ludzie z wioski i radzili co dalej. Po godzinie wrócił Antoni. Bez słowa usiadł przy stole, kiedyśmy na niego patrzyli z zapartym tchem. Jak usiadł tak już siedział. Pusta skorupa. Zabrali go do domu i położyli do łóżka. Żadnego kontaktu z człowiekiem nie ma. Przyszedł też Hazardzista, taki gnojek co tu się panoszy po wsi. Ojciec jego zmarł i mu dom zostawił w spadku. Sam mieszka ten kawał chuja, bo i jaka by chciała takiego? Hazardzista go nazywamy, bo sobie hobby znalazł takie, że jak tylko co się wydarzy złego, to zakładać się chce kto ile pociągnie jeszcze. Bydlak straszny i tyle. Jak zobaczył Antoniego to wypalił jak zwykle, że pewno ze dwa dni pożyje jeszcze i czy ktoś się chce założyć. Żona Antoniego to jest święta kobieta, że się Hazardziście nie odwinęła. Ja już znowu taki święty nie jestem i tak mu zajebałem, to dwa zęby wypluł. Wydarł się, że mnie pozwie i że będę mu wypłacał odszkodowanie. Ja się natomiast wydarłem, że jego matka się w grobie przewraca, że takiego kretyna na świat wydała. Wszyscy się rozeszliśmy. Po drodze do domu kochana żona powiedziała mi, że dobrze zrobiłem ale już z tą jego matką mogłem sobie odpuścić. W sumie ma rację, co ta biedna kobiecina mogła poradzić, że syn to taki chuj złamany jest. Bałajka, nasz sąsiad, co z Ukrainy jeszcze ze 20 lat temu przyjechał, kiedyś powiedział, że Hazardzista to jest żywy przykład na to, że złego diabli nie biorą. Co by się nie stało złego u nas, nigdy temu idiocie. Święte słowa tego Bałajki.


03/02/2022

Zaczyna być zimno, jak na złość rosną ceny w sklepach i wszędzie indziej. Dzisiaj zaczęliśmy rozmawiać pod sklepem z chłopakami i jakoś temat zszedł na bezpańskie dziecko, co to go w poprzednim roku już u nas nie było. Zazwyczaj na lato przychodzi tu taki umorusany dzieciak, co na pierwszy rzut oka litość wzbudza. Chodzi po ulicach i pyta ludzi, czy by mu coś do jedzenia nie dali i czy by ktoś mu poszedł pomóc w domu nagrzać, bo sam mieszka, bez rodziny. Wygląda całkiem normalnie ale jakąś taką złą aurę roztacza. Kilka razy już co milszy człowiek z wioski poszedł mu pomagać, to już nie wracał. Różne rzeczy ludzie mówią, co się z takim dzieje. Najlepiej nie zwracać uwagi na chłopaka, zresztą trudne to nie jest, zaraz jak zobaczy, że ktoś nie reaguje na jego prośby to do innego leci. Trochę to straszne, że nawet z chęcią pomocy trzeba być u nas ostrożnym.


07/02/2022

Pies mi dzisiaj uciekł na pola. Za jakimiś sarnami poleciał. Poszedłem go szukać, ale jak zobaczyłem czarne kwiaty po drodze, zaraz do domu wróciłem. Jeśli pobiegł za tym smrodem co z lasu się dobywa, tam gdzie Czarnokrzew rośnie, to już po psiaku. Szkoda mi strasznie, bo kochany był, nie raz mnie przed dziadostwem jakimś wyratował. Czarnokrzew śmierdzi okropnie, na szczęście tylko dwa razy w roku kwitnie, na luty i na lipiec, taka to dziwna roślina. Nie ma co psa szukać, nie on pierwszy na ten smród poleciał do lasu, nie ostatni pewnie. Kiedyś ponoć dzieciaki też ciągało do tego smrodu, bo ciekawe były co tam jest. Też już nie wracały. Jak się do krzewu podejdzie, to już się tam zostaje. Zdaje się, że jakieś opary to cholerstwo wydziela, otumania strasznie, potem już się nie da odejść. Porastają wtedy i ludzie i zwierzęta ciemną naroślą, jakby pleśnią jakąś i w glebę wsiąkają po kilku tygodniach. Psa mimo wszystko szkoda. Kochana żona mówi, że bardzo jej się płakać chce za psiną ale żebym nie łaził i nie szukał, bo za mną bardziej będzie płakać, jak na Czarnokrzew pójdę. Święta ta moja kobieta jest.


09/02/2022

Sąsiad przyszedł z rana, pytał, czy pies nam na Czarnokrzew nie uciekł. Potwierdziłem. Mówił, że z daleka widział jak pół psa z ziemi wystaje, czarne i oblepione jakimś cholerstwem. Czyli jednak Czarnokrzew znalazł sobie w tym roku ofiarę. Kurwa, zawsze coś.


15/02/2022

Żona zadzwoniła, że nie będzie jej na noc. Wracała z zakupów i wylądowała u Pani Stasi z wioski 15 kilometrów od nas. Zaczyna się coroczne mieszanie dróg, potrwa jak zawsze do marca. Mówiła, że Pani Stasia upiekła ciasto i że popijają wino. Wygląda na to, że dzisiaj sam będę oglądał filmy. Ciekawe kto jeszcze dzisiaj wpadł w zmieszane ścieżki. Może u mnie też ktoś dzisiaj wyląduje?


17/02/2022

Dzisiaj rano chłopa w polu znaleźli martwego. Przyjechała policja i bada sprawę. Podejrzenia oczywiście o morderstwo lub też śmierć z wychłodzenia, po pijackiej nocy. My swoje wiemy. Gość od roku wiedział co się święci odkąd z żoną Kostucha widzieli na spacerze. Zazwyczaj nic się wtedy nie dzieje, ale jak ci taki palcem pomacha, to jakby cię zapraszał. Pewność możesz mieć, że za rok dokładnie tego samego dnia przed północą zginiesz. Nie ma rady na to żadnej. Najlepiej z domu nie wychodzić ale jak można tak żyć? Żeby w ogóle z chałupy nie wyjść w obawie przed śmiercią, to zwariować można całkiem już od tego.


21/02/2022

Obudził się! Pan Antoni, co do Gwizduna jechał obudził się dzisiaj rano! Wszyscy z wioski się zbiegli, a i z okolic dzwonili dopytywać co i jak. Żona jego ze szczęścia przez godzinę płakała i męża swojego czule po głowie gładziła. Jak już zjadł śniadanie, kazał sobie i wszystkim obecnym polać mocnego wina, bo jak stwierdził, długa to będzie opowieść. Miał rację, jak o 8 rano zaczął tak do wieczora kończył. W skrócie: Pojechał na miejsce, gdzie Gwizduna widzieli. Łaził po polach i szukał. Jak z daleka gwizdy usłyszał, to zaraz oczy zamknął i czekał. Był tydzień wcześniej u Bajali, jedynego człowieka co się z tymi cholerstwami ustawia, a i jak trzeba mocuje. Mieszka on sam w lesie, nieopodal miejsca, gdzie Czarnokrzew kwitnie dwa razy w roku. Mówią ludzie, że już ponad 150 lat ma, że kiedyś się tak z Kostuchem ustawił. Obiecał za to zostać już zawsze w lesie i sprawy załatwiać mroczne i służyć radą. Mówią też ludzie, że oszalał całkiem, że w nim człowieka już nic nie zostało, bardziej szkarady jakiejś mrocznej. Czasami ponoć jednak ma przebłysk sumienia i wesprze jakąś radą także ludzi, w sekrecie największym i pod przysięgą przed Bogami starymi i Nowymi, że sekretu nikt nigdy nie wyjawi. No więc był Pan Antoni u Bajali i dowiedział się jak z Gwizdunem się mocować. Zgodnie z obietnicą nie wyjawił nam sposobu, jednak żywym jest przykładem, że podziałało. Mówił, że jak gwizdanie ogłuszające było, to oczy otworzył i z bliska to chore diablisko zobaczył. Prawie serce mu z przerażenia stanęło ponoć. Wykonał jednak co Bajala mu nakazał i zaraz Gwizdun zniknął. Potem mówi, że nic nie pamięta jak wracał, ani tego, że nieprzytomny jak skorupa leżał w domu. Sny ponoć miał tylko straszliwe cały czas, o chłopcu swoim i Gwizdunach. Jak skończył opowiadać, dodał tylko, że syna swego pomścił. Wybuchły owacje, niektórzy płakali. Musicie zrozumieć ten wybuch euforii. Żadko się zdarza, żeby z cholerstwami tymi wygrać, mało kto z życiem uchodzi. Bohater z tego Pana Antoniego, nie ma co. Piliśmy wszyscy do rana, coby drogi nikt nie pomieszał i żeby go w las nie wywiodło po nocy. Raz jeden wszyscy lżejsi na duchu byliśmy. Jeden dzień chociaż odpocząć można od koszmarów.


25/02/2022

Kościelny dzisiaj przyszedł rozedrgany z rana samego. Córka jego, co się w mieście wychowywała, co ją tam wysłał od maleńkości do rodziny, żeby tego zła całego nie widziała naszego, przyjechać chce do ojca w odwiedziny. Kościelny córkę kocha nad życie, dlatego wszelkie kontakty z nią pozrywał. Bał się tego, że kiedyś przyjedzie i jej nasza wieś już nie wypuści. Z racji braku księdza (co oczywiste, bo kto by u nas został, żeby się z diabłami bić po nocach i dniach) on tylko cmentarzem się zajmował, jak i podupadłym kościółkiem. Zaczęliśmy się naradzać z sąsiadami jak do tragedii nie dopuścić. Mówił Kościelny, że pod naporem płaczu i pytań ciotka jego nie wytrzymała i córce o ojcu wszystko powiedziała i ta teraz przyjechać chce jutro poznać go w końcu. Boi się on strasznie, wiem, że się cieszy, że serce mu się raduje, że córkę w końcu zobaczy ale i się boi straszliwie. Rozumiemy go wszyscy. Polecił mu syn sklepowej, żeby alkoholika i awanturnika udawał, to córka szybko wróci do miasta znowu. Z płaczem Kościelny rację mu przyznał. Straszne to będzie dla tak dobrego człowieka, żeby takiego śmiecia zagrać ale on to z miłości robi, żeby tylko córka zdrowa i z dala stąd była. Pierdolona nawiedzona wiocha!


27/02/2022

Wczoraj wieczorem córka Kościelnego wykrzykując obelgi na prawo i lewo, zalana łzami na autobus szła. Widać dobrze on swoją rolę odegrał. Zaraz poszliśmy do niego z żoną i sąsiadami, coby sam nie płakał i nie siedział. Straszyn to był widok, człowieka tak przygniecionego ciężarem miłości rodzicielskiej. Opowiedział, że rolę swoją odegrał, że cieszy się i wie, że córka już nie wróci. Żal mu tylko tego, iż nie mógł jej okazać uczuć żadnych i dobrego słowa powiedzieć. Strasznie smutny był, wiedząc jak go córka już na zawsze zapamięta, kłamliwy obraz ojca, co z miłości do dziecka potwora z siebie zrobił. W takich chwilach zawsze myślę, że jeśli niebo jest po śmierci (bo coś jest na pewno, pytanie tylko czy to dobrze?), to tacy ludzie jak on powinni mieć miejsca gwarantowane. W najwyższej klasie przygotowane. Wróciliśmy do domu wszyscy, poza Panią Basią, co to powiedziała, że zostanie z nim, coby sam w chacie, w smutku nie siedział. Dobra kobieta.


28/02/2022

W nocy dwa strzały po sobie następujące było słychać. Zaraz w męskim gronie polecieliśmy z sąsiadami zobaczyć co i jak. Powiedzieli, że to od Kościelnego strzały słychać było. Już nie biegliśmy, wszyscy wiedzieli co się stało. Nie wytrzymał trosk nasz sąsiad, sięgnął po panaceum na myślenie. Weszliśmy do środka, w fotelu leżał Kościelny z dziurą w czaszce. Obok niego na dywanie leżała Pani Basia, również z dziurą w czaszce. List też leżał. Kościelny w nim przepraszał, że nas tak po nocy strzałami obudzi. Podziękował za wsparcie i życzył pomyślności z tym nawiedzonym cholerstwem co się u nas panoszy. Pani Basia natomiast napisała niżej, że ją to wszystko już od dawna gówno obchodzi, tylko sama się zabijać nie chciała, to i czekała na towarzystwo. Ot, trafiło się. Dobrzy z nich ludzie byli. Grzeczni i zawsze dla innych pomocni. Ta pierdolona wioska wszystkich wykończy. Uciec nie ma mowy, każdy zdaje sobie sprawę z tego. Wyjeżdżać już nie jeden próbował, zawsze go licho jakieś znalazło. Szybciej odchodzili, niż tu na wiosce by odeszli. To jest więzienie, nikt nie ma co do tego wątpliwości. Jak raz tu się ugościsz, już zostaniesz.


02/03/2022

Przestały się drogi już mieszać. Szybko w tym roku. Można na spacer iść i do domu własnego wrócić spokojnie. Pogoda tylko nie sprzyja spacerom.


04/03/2022

Zebranie będzie w kościele, co radzić na ten rok, żeby się już złego więcej nie działo. Gdzie zadośćuczynić tradycji, gdzie ofiarę złożyć i kogo prosić. Ludzie dosyć już mają. Chcą żyć w spokoju. Śmierć Kościelnego pchnęła wszystkich do kroków ostatecznych. Przecież coś musi być możliwe do zrobienia. Starzy ludzie z wiosek zaczęli szukać w notesach po dziadkach i rodzicach jakichś wskazówek. Informacje zaczęli zbierać, czy kiedyś coś lepiej bywało. Może jaki rytuał odprawiano? Antoniego zwycięstwo nad Gwizdunem wlało nadzieję w serca ludzi. Sam wierzyć zaczynam, że coś zdziałamy. Głowy na kijach, Kostuch, Czarnokrzew, Wyjce i Pełzaki, nawet Czarty srające w ogrodach ludzie by znieśli. Żeby tylko to co najgorsze, co uśmierca i ludzi w otchłań szaleństwa popycha zniknęło. Wtedy by się dało żyć jakoś u nas. Dziwnie bo dziwnie ale by się dało. Będziemy radzić do rana. Wspólnie, jak rodzina. W tej nawiedzonej, zasranej wiosce każdy każdemu bratem i siostrą.


06/03/2022

Biegała dzisiaj stara Lenkowska po domach i mówiła, że dziady coś znalazły w starych podaniach. Ponoć zaradzić coś mogą na te cholerstwa wszystkie. 110 lat temu spokój nastał na kilka lat, po odwiedzinach pewnej rodziny ale więcej nic mówić nie chciała. Kazała się wszystkim zebrać po dwunastej w kościele. Uważać też kazała, bo jej ciotka z wioski parę kilometrów dalej Gwizduna widziała kolejnego. Lezie to cholerstwo do nas, coby po swoim poprzedniku miejsce zająć. Antoni już ręce zaciera, mówi, że i tego ukatrupi. Ostrożnie jednak do tego podchodzimy. Jak stary Szeptucha powiedział: „To, że raz się udało, nie znaczy wcale, że się zawsze uda. To nie głupie wcale jest cholerstwo, na błędach innych pewno się uczy. Ostrożnie ze sztuczkami naszymi musimy działać.”

Strach myśleć co by było, gdyby ta szkarada pomsty szukała po naszej wsi, za swojego towarzysza. To będzie znowu ciężki tydzień. Jedyna nadzieja, że ludzie coś wymyślą z tymi starymi podaniami. Czas pokaże.


07/03/2022

Długo żeśmy wczoraj gadali z ludźmi. Starzy znaleźli zapis od Pani Janikowej dziadka, co to jeszcze na wojnie walczył, że był spokój z tym cholerstwem na jakiś czas. Pod koniec wojny wprowadziła się ponoć jakaś dojrzała kobieta, co się znała na zielarstwie, a i czarami się parała ponoć. 13 lat mieszkała na wiosce naszej, a przez ten cały czas poza kilkoma incydentami nikt z dziwnych i strasznych przyczyn nie zmarł. Pisane było, że kobiecina dobre serce miała i od razu powiedziała na wiosce, że póki tu ostanie to nic nikomu dziać się nie będzie od nawiedzeń i strachów, że ona ponoć sposoby zna na te mendy mroczne. Jak powiedziała, tak było. Dalej jednak napisane jest, że jak tylko jej się zmarło, naraz wszystko jakby ze zdwojoną siła się dziać zaczęło. Wspomniane jest tylko jeszcze, że rodzinę miała wśród cyganów objazdowych. Na tym wszystko urwane w zapiskach. Nazwisko tylko podane było, Zagajowa. Na cmentarz się kilku z nas udało, coby zobaczyć, czy aby nie będzie gdzieś nagrobku. Skoro jej się we wsi zmarło, to i stać powinien. Ludzie u nas ciężki żywot mają, ale dbają o tradycje i zmarłych zawsze grzebią. Co prawda znikają czasem nagrobki w dziwnych okolicznościach, doły czasem rozkopane się znajduje, ale nikt już na te drobnostki nie zwraca uwagi. Gorsze się dzieją rzeczy na co dzień. Po godzinie Pan Antoni zawołał, że coś jest chyba. Podeszliśmy bliżej, rzeczywiście, nagrobek stary, widać, że wiele przeszedł, ale dało się z pomocą latarki odczytać „Kristina Zagajowa, dzięki Panu do nas sprowadzona, siłom złym opór dzielnie dała, spoczywaj w pokoju”. Wróciliśmy do kościoła, żeby ludziom przekazać wieści o znalezisku. Kacperek, syn młodszy od Rolników powiedział, że poszuka w internecie coś ze strzępków informacji. Cała nadzieja w chłopaku. Mądre dziecko, jak na czternasty rok życia, wszystko już o komputerach i internecie wie. Niejednego informatyka na pewno już prześcignął. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Ciemno było, jak wszyscy się do domów udali.


10/03/2022

Już o piątej wstał sąsiad mój z lewej strony. Słyszałem donośne „Kurwa!” i już wiedziałem, że nie tylko ja w złym nastroju dzisiaj będę. Jakoś przed czwartą mnie zbudził ni to ryk, ni to skrzek. Jako, że już wcześniej parę razy podobny dźwięk słyszałem, od razu się zorientowałem co tak ryczy. Purpurowy Kogut. Raz na jakiś czas do nas zawita i wyje z rana, a tym wyciem w jakiś mroczny sposób złość w mężczyznach wyzwala straszną. Na kobiety to nie działa, nie wiadomo czemu. Wstałem tak wkurwiony, jakby mi ktoś matkę zwyzywał, jakby mnie najlepszy przyjaciel w dupę kopnął, jakby mnie żon kochana z całą wsią zdradziła tej jednej nocy. Zaparzyłem kawę, tak gorącą, że z tego wkurwienia kubkiem w ścianę rzuciłem. Poszedłem na podwórko. Zobaczyłem, że sąsiad spuszcza szambo na pobliski nieużytek rolny. Podszedłem bliżej i powiedziałem mu w dosadnych słowach co ja o tym myślę. On natomiast odpowiedział: „Zajmij się kurwa swoimi sprawami, bo jak ci przypierdolę to Cię żonka nie pozna”. Nie pozostałem dłużny i przypieprzyłem mu w biegu w ten głupi łeb. Jako, że kawał z niego chłopa nic się nie przejął i zaczęliśmy się regularnie bić. Wyleciała skądś jego żona, moja tak samo zaraz po niej przyleciała. Za cholerę nas rozdzielić nie mogły. Tłukliśmy się jak w jakimś transie, aż nagle przejmujący gorąc poczułem, skóra parzyć mnie zaczęła na plecach. Sąsiad to samo chyba poczuł, bo zaraz jak i ja odpuścił sobie bitkę i zaczął się wić obok na ziemi. Zobaczyłem, że żona moja z czajnikiem parującym jeszcze na zimnie stoi. Kochana kobieta, żeby nas rozdzielić wrzątkiem nas polała. Żona natomiast sąsiada przybiegła z motyką i naraz zaczęła po równo i męża i mnie okładać rzeczonym przedmiotem. Jak już się upewniły, że potulniejsi jesteśmy, żona moja zapytała o co awantura cała. Zgodnie z prawdą powiedziałem, że chuj ten tu szambo spuszcza. Żona moja natomiast słusznie stwierdziła, że nie dalej jak dwa dni temu sam tu szambo spuszczałem. Wtedy to moją argumentację dalszą szlag trafił. Oprzytomniałem zaraz i zacząłem się zastanawiać gdzie się cała, chwilę jeszcze temu obecna złość podziała. Sąsiad chyba takie same przemyślenia poczynił. Żona jego wspomniała, że ryki czy też krzyki z rana słyszała z pola. W tej samej chwili obie stwierdziły: „Purpurowy Kogut…”. Wstaliśmy więc z sąsiadem poobijani, poparzeni i całkiem we wstydzie za chwilowy brak rozumu. Cóż, swój chłop z tego sąsiada. Podaliśmy sobie rękę, wspólnie stwierdzając, że gdyby nie to Purpurowe Cholerstwo, nigdy by do podobnej sytuacji nie doszło. Wieczorem wpadają z żoną na kiełbasę i wódkę. Dobrze mieć takich miłych sąsiadów, co w zimowe wieczory towarzystwa dotrzymają.


17/03/2022

Kacperek od rolników przeszukał kilka stron, przetrzepał Facebooka, podpytał na forach internetowych o okultyzmie i znalazł jakiś ślad Zagajowej, co to pół cyganką jest i dalej się przepowiedniami para, a i amulety na szczęście w internecie sprzedaje. Umówił się z nią na spotkanie. Przejazdem będzie w większym mieście niedaleko pojutrze. Wyłożył jej w czym rzecz, potwierdziła, że Kristina Zagajowa, była jej rodziną, aczkolwiek niewiele o niej pamięta. Z chęcią jednak grób obejrzy, sprawdzi co u nas się dzieje i czy jakoś zaradzić może. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że talent u nich rodzinny jest do wszelkiej walki z cholerstwem nieziemskim.


18/03/2022

W całej wsi aż huczy od gdybań co to się dziać będzie, po tym jak Bajala z lasu przyszedł do nas i pod kościołem obwieścił, że jak tacy mądrzy jesteśmy, żeby sobie na pomoc obcych sprowadzać, to on ostatecznie resztki sumienia porzuca. Powiedział, że od teraz już nic go nasze sprawy nie obchodzą (jakby kiedyś niby obchodziły), i że będzie gorzej jeno przez naszą pychę. Potem przeraźliwie się śmiać zaczął. Ludzie z domów obserwowali całe zajście. Mówili, że po tym jak skończył się śmiać w ziemię natychmiast się zapadł. Będą problemy.


19/03/2022

Kacperek wraz z ojcem z rana do miasta obok wyjechali, na umówione spotkanie z Zagajową młodą. Wrócili po dwóch godzinach w jej towarzystwie. Wszyscy wyszliśmy pod kościół, żeby wspólnie gościa przywitać. Piękna dziewczyna, długie ciemne włosy, kolczyki z szafirami mieniły się we wczesnym słońcu. Jedynie blizna krwistoczerwona, w kształcie dużej kropki szpeciła jej czoło, a może jednak nadawała osobliwego uroku? Przedstawiła się, powiedziała, że na grób chce iść ze starą Zagajową porozmawiać jak rodzina z rodziną. Nikt nawet nie zmarszczył czoła. Bo to dziwniejsze rzeczy się dzieją u nas? Powiedziała, żeby pokazać gdzie i zostawić ją w spokoju. Nikt nie chciał, mimo ogromnej ciekawości, przeszkadzać w całym procesie, to i pod sklep się przenieśliśmy, żeby trochę piwa wypić. Sto sześćdziesiąt cztery butelki sklepowy wyniósł. Na każdego mieszkańca plus jedno dla gościa.

Po godzinie młoda Zagajowa wróciła z uśmiechem na twarzy. Krótko przedstawiła sprawę.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 29.61