Tomik wznowiony w 2020 roku po drobnych aktualizacjach
Opowieść reinkarnacyjna
* * *
Zacznijmy od snów.
Zdaje Ci się, że Cię nie ma.
Zdaje Ci się, że Cię nie ma.
Słyszysz jak to słychać?
Słyszysz jak to słychać?
Nic, tylko śpisz i dlaczego umierasz?
Skoro śpisz?
Nie kłam.
Życie jak drożdże genami pęcznieje.
* * *
Żyła, kręgosłup, była.
Kobyła.
Ziemia. Nicość. Prześwit.
Słońce ponad górami świeci.
Życzenia urodzinowe.
Licytacja marzeń.
Za rogiem hospicjum i cmentarz.
Drzewo i przepaść.
Milczenie i plac targowy.
Góra i dolina.
Z góry i z dołu wszystko już widać.
Z dołu nic, co na górze.
Z góry nic, co na dole.
Rozumiemy się jak dwie... Inności,
pochyłe sobie.
* * *
Wrastać. W wartości. I to celowo daje się spację.
Profesor zna się na poezji jak siebie nie zna.
Wzrastać w wartościach.
Być opętanym
korzeniami rozumu,
które jak głupota
lądują w jednej piaskownicy
cmentarza.
* * *
Krajobrazy snu
nie mają nic ze śmierci,
jej pustki, a śmierć
ma być krewną snu.
Śmierć ma być krewną życia.
Śmierć to też życie.
Życie to też śmierć.
* * *
Wyginać się. Mieć ciało.
Potrafić śnić, nie mieć uszkodzonych jeszcze
płatów.
Starczy, to zakrawa na cud.
Istnienia i nie istnienia.
* * *
Roślina. Oto roślina. Oto jej cały świat, ona sama.
Komórka z komórki, zdolna do rozmnażania
sobie włókien rąk,
które pną się ku słońcu.
I powiedz, że nie jest istotą żyjącą i czującą...
Istota żyjąca i czująca.
* * *
Tkanka grochu. Naciśnij - poleje się
sok.