E-book
49.98
drukowana A5
55.7
drukowana A5
Kolorowa
73.88
Dziecko u dentysty

Bezpłatny fragment - Dziecko u dentysty

Aby wizyty były miłe i skuteczne


5
Objętość:
137 str.
ISBN:
978-83-8351-304-1
E-book
za 49.98
drukowana A5
za 55.7
drukowana A5
Kolorowa
za 73.88

Podziękowania

Dziękuję wszystkim dzieciom, które były moimi pacjentami w ciągu ostatnich 20 lat.

Tym grzecznym i współpracującym… bo dały mi dużo radości na co dzień.

Tym niewspółpracującym, płaczącym, krzyczącym, awanturującym się, bo dzięki nim mogłam odkryć, co działa, a co nie działa na wizytach.

Tym najbardziej zbuntowanym, bo dzięki nim miałam ciągłą motywację, by odkrywać dalej, co działa i rozwijać się każdego dnia.

Tym, co się przełamywały, w efekcie mojego podejścia i mojej pracy, bo dzięki nim czułam satysfakcję i miałam poczucie misji w życiu.

Dziękuję tym wszystkim rodzicom, którzy mieli wiele obiekcji i podejmowali liczne dyskusje, że np. nie zostawią dziecka ze mną sam na sam… dzięki nim dopracowałam i ponownie przetestowałam moje metody pracy.

Dziękuję, wszystkim moim nauczycielom zarówno z zakresu stomatologii, psychologii oraz z zakresu rozwoju duchowego. Dzięki nim jestem w tym punkcie mojego życia, w którym jestem…

Dziękuję moim rodzicom za życie, bo dzięki nim istnieję i mogę kreować.

Wstęp

Kilka słów o mnie i o tym, po co ta książka …

Ukończyłam wydział Stomatologii na Akademii Medycznej we Wrocławiu w 2003 roku. Następnie pracowałam w kilku gabinetach we Wrocławiu i w dużym centrum stomatologicznym w Bielawie. Pracę we własnej klinice rozpoczęłam w 2011 roku i wtedy zaczęłam wdrażać autorską metodę pracy z tzw. trudnymi dziećmi, czyli tymi, które nie współpracują z lekarzem.


Opierałam się na własnych doświadczeniach z poprzednich prac, ale dopiero będąc u siebie, zaczęłam analizować głębiej, co działa, a co nie działa i dlaczego.


Do tych rozważań przyczyniły się moje szkolenia z zakresu rozwoju osobistego, które zaczęłam w 2008 roku od szkolenia „Praktyk NLP „u Mateusza Grzesiaka (GRMG) -posiadam licencję Praktyka NLP wydaną przez Stowarzyszenie Neurolingwistycznego Programowania w USA.


Po tym szkoleniu było wiele innych takich jak: Technologie świadomości (GRMG), Recall Healing Uzdrawianie przez świadomość poz.1 i 2 (GRMG), Historie rodzinne (GRMG), Profesjonalna komunikacja i obsługa pacjenta w gabinecie stomatologicznym -1 i 2 stopnia (OMD Mariusz Obora), Zarządzanie emocjami (OMD Mariusz Oboda), Sposoby radzenia sobie z lękiem pacjenta (OMD Mariusz Oboda), Komunikacja wewnętrzna z elementami asertywności (FS ProKadra), Kurs Metody Silvy (Zbigniew Królicki), Zarządzanie zespołem (OMD Mariusz Oboda).

W 2009 roku regularnie uczestniczyłam w cotygodniowych spotkaniach Klubu NLP Polska we Wrocławiu (Przemysław Huminiecki) szkoląc się w zakresie komunikacji.


To są szkolenia, po których ukończeniu dostałam certyfikaty. Później mój rozwój był mniej certyfikowany, a ciągły.


Uczyłam się w Szkole Tworzenia (School of Creation Anna Brandysiewicz, USA) zarówno w zakresie biznesu, jak i tworzenia satysfakcjonującego życia osobistego.

Tu warsztaty były o charakterze medytacyjnym w małych grupach od 12 do 16 — osób, trwające średnio od 2 do 3 dni. Pamiętam, jak na jednym z warsztatów około 10 lat temu usłyszałam od Ani: chciałabym usłyszeć więcej o tej Twojej metodzie pracy z dziećmi, warto by to było opisać; -).


Nie nadawałam w tamtym czasie tej mojej metodzie takiego znaczenia.


Byłam na początku jej tworzenia, nie miałam wielu lat obserwacji, dlatego też nie nadawałam jej takiej wartości jak teraz. Poza tym byłam skupiona na rozwoju firmy, a praca z dziećmi była tylko niewielką częścią mojej pracy. Codzienne problemy, kredyty, leasingi, które trzeba było spłacać, sprawiały, że skupiałam się po prostu na pracy, a nie na opisywaniu moich doświadczeń. Wtedy też będąc w ciągłym biegu, nie czułam jak dużo radości i satysfakcji daje mi praca z dziećmi.


Poczułam to dopiero, kiedy stopniowo zaczęłam zmniejszać ilość pracy zawodowej na rzecz wolnego czasu i odpoczynku.


Wiem teraz, że aby czuć trzeba się zatrzymać i pozwolić sobie na to.

Ponadto zaczęłam zauważać, że rodzice dzieci opowiadają mi historie, o tym, że byli w 3-4-5 gabinetach, zanim trafili do mnie. Oczywiście to, co opowiadali o wizytach w innych gabinetach, od razu pokazywało, że byli u zwykłego stomatologa, który leczy dorosłych, a przy okazji dziecko. Nie twierdzę, że to źle, ale przy dzieciach bardziej wymagających to niestety nie wystarczy.


Wielokrotnie zastanawiałam się, jak działa nasz mózg, jakie komunikaty działają, a jakie wręcz przeciwnie, dają odwrotny efekt od zamierzonego.


Poza szkoleniami grupowymi, przez co najmniej ostatnich kilkanaście lat mojego życia, korzystałam z indywidualnych sesji coachingowych z zakresu biznesu, życia osobistego i zdrowia. Praca indywidualna dawała mi szybsze postępy, gdyż ta dotyczyła tylko i wyłącznie tematów, z którymi aktualnie się mierzyłam.


Ogromne znaczenie dla pracy z dziećmi miała moja własna praca z ciałem. Nauczyłam się jak rozluźniać ciało poprzez różne techniki oddechowe i medytacyjne. Uczyłam się masażu Mauri, a raczej to nie masaż, tylko Bodywork. Zobaczyłam, jak ciało potrafi uwalniać traumy głęboko w nim zamknięte, a wystarczy do tego obecność i uważność terapeuty. Oczywiście to duży skrót myślowy, ale nie chcę głębiej opisywać tej metody pracy w tym poradniku.


Obserwuję na wizytach, jak ciała dzieci uwalniają różne emocje i na to im pozwalam. Szczególną uwagę zwracam na to, by być obecną i towarzyszyć dziecku.

Nauka podstawowych technik hipnozy pokazała mi jak rozluźnić umysł i przekierować go na pozytywne obrazy. Poznałam podstawy, ale zauważyłam, że praca na obrazach np. opowiadanie bajek dzieciom na wizytach odnosi duże efekty.

Do moich metod pracy i nauki dołączę również ustawienia systemowe według Berta Helingera, w które głęboko wierzę i które niesamowicie zmieniają życie.

Od 2008 roku na swoje szkolenia zawodowe i te z zakresu psychologii wydałam 100 000 zł w ciągu 10 lat, a potem już przestałam liczyć.


Oczywiście uważam to za najlepszą inwestycję w moim życiu.


Z perspektywy czasu widzę i wiem, że uczelnia medyczna przygotowuje lekarza do pracy, do leczenia, ale aby pracować z dziećmi potrzebna jest też wiedza z zakresu psychologii. Praca z dziećmi to wyzwanie i dlatego większość lekarzy nie chce pracować z dziećmi, bo krzyczą, płaczą, kopią, wyzywają, rzucają się na ziemię, bo mówią ‘NIE’ lub nic nie mówią, zaciskając usta i zasłaniając je ręką.

Naprawdę miałam takich pacjentów; -)


Rodzice w takich sytuacjach nie wiedzą, jak się zachować, jest im wstyd lub w nerwach uznają, że to lekarz jest zły i wychodzą.

Czasem jest to już np. 4 gabinet — wtedy zaczynają szukać pomocy lub odpuszczają temat, twierdząc, że dziecko musi dorosnąć. Nic bardziej mylnego — problem sam się nie rozwiąże.


Im szybciej zadziałamy, tym mamy większe szanse na sukces. Jak ulegamy dziecku na pierwszej wizycie, to na drugiej jest już dużo trudniej, bo dziecko już wie, że rodzic ulegnie ponownie. Skoro konkretne zachowanie zadziałało już raz kiedyś, to na pewno sprawdzi, czy zadziała ponownie.

Taka jest prawda.


Do napisania tej książki skłoniło mnie to, że obserwowałam każdego dnia w mojej pracy dzieci i ich rodziców oraz te same błędy i te same zachowania. Jeżeli rodzice zmieniali zachowanie, to dziecko zaczynało współpracować. Uznałam, że chcę, aby większość rodziców miała dostęp do tej wiedzy, aby mogli korzystać z mojej metody pracy. Zależało mi, żeby dzieci przychodziły uśmiechnięte do dentysty i uśmiechnięte wychodziły.


Wielokrotnie w trakcie wizyty widzę, jak dzieje się ‘magia ‘- jak dziecko, które przed chwilą krzyczało, nagle zaczyna ze mną rozmawiać. Oczywiście potrzebne tu jest moje konkretne zachowanie, ale nadal mnie zaskakuje, jak niewiele trzeba czasem, by wizyta była skuteczna, pomimo że wszystko wskazywało, że to się nie uda.

Często widzę zrezygnowanych rodziców z nastawieniem: czy cokolwiek da się zrobić?

Mówię: tak, da się zrobić; -)


Potrzeba tylko nauczyć się zachowywać w konkretny sposób odnośnie do dziecka i odpowiednio się przygotować do wizyty. Ważne jest też, by wybrać właściwego lekarza. Taki lekarz musi lubić dzieci, pracę z nimi i mieć odpowiednie przekonania na temat pracy z dziećmi.


Osobiście wychodzę z założenia, że każde dziecko jest inne i każde czego innego mnie uczy, ale większość korzysta z 9 podstawowych „sztuczek”, jeśli się boi. Tak to nazwałam, bo słowo manipulacja kojarzy się źle, ale prawdę mówiąc, jest to wywieranie wpływu i testowanie wynikające z lęku.

Rozdział 1

Moja misja — edukowanie

Chodzi o edukowanie pod każdym względem.

Zawsze zastanawiam się, czego uczę inną osobę swoim konkretnym zachowaniem, stwierdzeniem lub brakiem reakcji.

Tak samo jest z dziećmi, każde nasze zachowanie pokazuje coś dziecku, czasem robimy coś wbrew sobie dla świętego spokoju, a to już uczy drugą osobę czegoś o nas.


Moją misją jest pokazywanie rodzicom tych zachowań, które utrudniają nam pracę z dzieckiem na wizycie. Wszelkie zachowania mają źródło w wypracowanych nawykach domowych.


Dzieci są świetnymi obserwatorami i doskonale wiedzą, co działa na rodziców i jak mają się zachować, by dostać to, co chcą lub uniknąć tego, czego nie chcą.

Dlatego też pracuję z dziećmi sam na sam, czyli bez mamy czy taty. Dziecko wtedy przestaje testować różne swoje metody wywierania wpływu.

Ta metoda pracy „sam na sam” pewnego dnia pojawiła się w mojej głowie. Od kiedy zaczęłam ją stosować bardzo wzrosła moja skuteczność.

Okazało się, że dzieci tych niewspółpracujących, tak naprawdę jest bardzo mało.

Są to przypadki, kiedy już należy udać się po pomoc do psychologa i wykonać dużo więcej zmian w domu.

Rozdział 2

Rodzic jest liderem i to on decyduje

To jest niby logiczne, ale ja na co dzień spotykam się z sytuacjami, gdy to rodzic pyta dziecko, czy ponownie przyjdą i czy dziecko chce zęba leczyć.

Ważna jest tu świadomość rodzica, że to on podejmuje decyzje. Ważne jest, by wychodząc z takiego założenia, rozmawiał on z dzieckiem.

Istotne jest ustalenie tego w domu, aby przyjście do Kliniki było tylko efektem tych domowych ustaleń.

Zachęcam wszystkich rodziców, których dzieci nie chcą współpracować na wizytach, aby poczuli, co to tak naprawdę znaczy- być liderem dla swojego dziecka.


Kto to jest lider?

Jak na co dzień mogę być liderem dla mojego dziecka?

Jak mogę prowadzić moje dziecko przez życie?


Ważne, aby iść na wizytę z nastawieniem: „idziemy wyleczyć zęba”. Jeśli z jakiegoś powodu nie uda się to, to nasza postawa jest wówczas ważna, czyli: przyjdziemy jeszcze raz.

Tym razem nie udało się wykonać tego, co zakładaliśmy, ale i tak musimy zakończyć leczenie dla dobra dziecka. Dziecko musi czuć, że rodzic jest zdecydowany i dokończy proces leczenia.


Dzieci doskonale znają swoich rodziców i ich reakcje. Wiedzą, kiedy rodzic jest zdenerwowany i wiedzą, kiedy jest duża szansa, że rodzic odpuści coś dla świętego spokoju.


Rodzicu, jeśli w domu bywasz niekonsekwentny, dziecko to wie i wie też, że jest duża szansa, że tak samo zachowasz się w gabinecie. Praktycznie każde dziecko zechce to sprawdzić, kwestia tego, w jaki sposób. Dzieci stosują to, co znają, umieją i to, co działa.

Dlatego, jeśli jest problem na wizycie, to proponuję zatrzymać się i zobaczyć, gdzie jeszcze dziecko zachowuje się dokładnie tak samo i dokładnie te zachowania w domu pozmieniać w pierwszej kolejności. W taki sposób dziecko uczy się nowego sposobu reagowania rodzica.


Jeżeli coś nie działa w domu, to nie ma sensu stosować poza domem, bo to przecież ten sam rodzic.

Rozdział 3

Atmosfera ma znaczenie — dlaczego im mniej osób na wizycie, tym lepiej

Chodzi głównie o to, by stworzyć atmosferę normalności i luzu. Zawsze powtarzam rodzicom: idźcie do dentysty jak po chleb do piekarni.

Jak idziecie po chleb, to nie idziecie tam całą rodziną i się nie stresujecie.

Oczywiście wcześniej o tym rozmawiacie, ustalacie zasady, szykujecie się w domu, jednak w dniu wizyty powinna być atmosfera normalności.


Wystarczy 1 rodzic …


Jeśli na wizytę idzie dwoje rodziców, to prawie zawsze jeden jest w lęku, dlatego bierze tego drugiego jako wsparcie.

Dzieci doskonale czują te emocje rodzica, dlatego najlepiej będzie, jeżeli przyjdzie tylko ten rodzic, który się nie stresuje lub stresuje się mniej.


Rodzice, proszę nie bierzcie na wizyty dziadków, bo oni mają inne podejście do wizyty, dużo bardziej się stresują.

Najtrudniej jest wytłumaczyć dziadkowi czy babci, że dziecko ma samo wejść do gabinetu. Dziadkowie rozczulają się nad wnuczkami, żałują ich, a to zdecydowanie utrudnia cały proces.

Zdarzyła mi się też babcia, która stanęła przy oknie na zewnątrz budynku i nadzorowała moją pracę, nasłuchując czy dziecko krzyczy, czy już nie.

Nie była to sytuacja komfortowa ani dla mnie, ani dla tej babci.


Z mojej perspektywy potrzebuję zaufania rodzica /opiekuna. Brak zaufania i kontrola mojej pracy utrudniają tylko tak delikatny proces, jak praca z dzieckiem, które krzyczy i płacze.

Tu nie ma jakichś określonych zasad, tu proces się dzieje i wymaga mojej uważności oraz skupienia na dziecku.


Potrzebuję też mieć pewność, że rodzic będzie spokojnie czekał w poczekalni, a nie wpadnie do gabinetu w obawie o to, co się u nas dzieje.


Miałam taką sytuację kilka lat temu, kiedy przyszedł tato z córką zamiast mamy, która znała zasady i była przeze mnie przygotowywana na poprzednich wizytach.

Tato wyszedł z lękiem na korytarz, a jak płacz dziecka się przedłużał, to wpadł do gabinetu z awanturą. Tu jego emocje były już na tak wysokim poziomie, że nie patrzył realnie na sytuację.

Dziecko siedziało na fotelu, płakało, ja siedziałam obok fotela na moim krześle. Nic nie robiłam poza rozmową w przerwach od płaczu.

Tato zabrał córkę, a następnego dnia zadzwoniła mama z prośbą o dalsze leczenie i dopytywała o to, co mąż zrobił.


Ta sytuacja pozwoliła mi zobaczyć, jak ważne jest, by rodzice przekazywali sobie informacje o zasadach pracy na wizycie, o ustaleniach z lekarzem.


To skłoniło mnie właśnie do tego, by te zasady opisać, bo nie zawsze mogę sama każdego przygotować i takie przygotowanie wymaga czasu.


Dużo taniej wyjdzie przygotować się w domu, czytając ten poradnik.


Reasumując: im mniej towarzyszy podczas wizyty tym lepiej, tym spokojniej i na luzie.


Im spokojniejszy rodzic, tym spokojniejsze dziecko. Jak przekonania i lęk rodzica wpływają na przebieg wizyty i zachowanie dziecka?


Ogromne znaczenie dla przebiegu wizyt mają przekonania rodziców na temat wizyt u dentysty.

Jeśli rodzic się boi, to nieświadomie przekazuje ten lęk dziecku już od najmłodszych lat poprzez sposób, w jaki mówi o wizytach u dentysty. Dziecko, które nigdy nie było u dentysty wcześniej, przyjdzie po raz pierwszy z lękiem np. że będzie boleć.


Fajnie by było, gdyby rodzice mieli tego świadomość i zwracali uwagę na to, co mówią. Jednak te procesy często są nieuświadomione.


Zalecam, aby na wizytę przyszedł ten rodzic, który ma dobre skojarzenia z dentystą, ten bardziej opanowany i stanowczy. Ten, który przeczyta ten poradnik i zastosuje się do zasad, bo to nam znacznie ułatwi pracę już od samego początku.


Wtedy już na starcie jesteśmy na wygranej pozycji.

Wiele błędów rodzice popełniają nieświadomie, ale to nie zmienia faktu, że wtedy jest nam dużo trudniej wyleczyć dziecko.

Czemu tablety i telefony podczas oczekiwania na wizytę są złe?

Usłyszałam od jednej mamy pracującej w przedszkolu Montessori: niech rodzice nie dają dzieciom tabletów i telefonów przed wizytą, bo dzieci wpadają w trans i potem jest im trudno ten telefon odebrać i przerwać oglądanie czegoś na tablecie.


Po takim przerwaniu fajnej zabawy dziecko nie będzie chciało chętnie współpracować. Muszę przyznać, że to samo potwierdzają moje obserwacje.


U grzecznych i współpracujących dzieci dużo ta zasada nie zmieni, ale u dzieci niewspółpracujących każda najmniejsza rzecz potrafi zmienić wiele.


U dzieci niewspółpracujących zwracam uwagę na każdy najmniejszy szczegół.

Metoda 3 x TAK

Jest to taka technika zwiększająca sprzedaż polegająca na zadaniu klientowi 2—3 pytań, na które jesteśmy pewni, że odpowie — tak.


Wtedy jest szansa, że na kolejne pytanie, też odpowie tak, mimo że wcześniej by się zastanawiał.


Przytaczam ten przykład dlatego, że dzieci bardzo często mnie testują i chcą odpowiedzi: tak.


O ile dziecko współpracuje, to zgadzam się na różne wyjątki od zasady.

Jeśli jednak dziecko ze mną nie współpracuje, to NIGDY nie negocjuję!

Moim zadaniem jest pokazanie dziecku granic, zasad i trzymanie się ich.


Zauważyłam, że u takiego dziecka uleganie mu i mówienie „TAK” na jakieś drobne żądania kończy się kolejnym żądaniem. Odpuszczanie zasad nigdy nie przesunęło mnie do przodu w trudnej sytuacji.

Choć oczywiście, to również testowałam wielokrotnie.

Rozdział 4

Drodzy Rodzice mówcie dziecku prawdę

Niby oczywista sprawa, a zauważyłam wiele razy, że rodzice okłamują swoje dzieci, dlatego uważam, że muszę o tym wspomnieć.


Większość rodziców robi to w dobrej wierze, chcąc, by ich dziecko wyleczyło zęby.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 49.98
drukowana A5
za 55.7
drukowana A5
Kolorowa
za 73.88