Rozdział I „Moje dzieciństwo”
Cześć, nazywam się Łucja i opowiem wam historię swojego życia. Przez sześć lat mieszkałam w Gdyni z rodzicami i rodzeństwem, ale od siedmiu lat zajmują się nami ciocia Marcelina i wujek Jerzy. Moi kochani rodzice nie żyją, zginęli siedem lat temu w wypadku samochodowym. Mieszka też z nami matka mojej matki Jadwiga, a rodzice mojego ojca Bogusława i Kazimierz mieszkają w Gdańsku i nie codziennie ich widuję. Opowiem wpierw historię moich rodziców Joanny i Mariusza. Znali się od liceum, pobrali się w wieku osiemnastu lat. Mam bardzo liczne rodzeństwo: Marek, Sylwester, Iwona, Franciszek, Edward, Jan, Sara i ja Łucja. Gdy rodzice zginęli moja ciocia i mój wujek zostali naszą rodziną zastępczą. Mój najstarszy brat miał szesnaście lat, a ja z Sarą sześć. Teraz mój brat Marek ma 23 lata i mieszka ze swoją już żoną Sylwią i ze swoim synem Sebastianem w Gdańsku. Marek pracuje jako mechanik samochodowy w Gdańsku. Sylwia znowu spodziewa się dziecka i będzie miała córeczkę Emilię. Mój drugi brat Sylwester pracuje jako mechanik samochodowy w Gdyni i mieszka ze swoją dziewczyną Izabellą. Iwona pracuje w sklepie i studiuje, ona chce zostać nauczycielką wychowania początkowego. Franciszek w tym roku zdaje maturę, a jego brat bliźniak Edward skończył zawodówkę w zawodzie kucharz, Janek jest w pierwszym roku liceum, a ja z Sarą pierwszy rok jesteśmy w gimnazjum, tak jak nasz kuzyn Grzegorz. Tak, ciocia i wujek mają trzech synów: Grzegorza, Jerzego i Mateusza. Cała nasza rodzina, a babcia która miała dwie córki doczekała się gromadki wnuków. No tak, ale straciła jedno dziecko, nie pamiętam dokładnie pogrzebu mamy, ale wiem iż to było dla babci ciężkie doznanie, straciła swoje dziecko. Zawsze wchodzę do pokoju babci i się do niej przytulam, ale to tak jakbym tuliła się do swojej mamy. Od urodzenia mam chore serce i problem ze słuchem, w każdej chwili mogę umrzeć. Z moim rodzeństwem mam bardzo dobry kontakt, a oni mnie wspierają bym nie poszła na tamten świat. Moją najlepszą przyjaciółką była Ania, jej rodzice mieli cukiernię i byli bardzo bogaci. Ja i Sara byłyśmy bliźniaczkami, ale różniłyśmy się zupełnie, ja byłam marzycielką i pisarką, a Sara była nadpobudliwa i wszędzie było jej pełno. Gdy dwa lata temu zachorowałam na zapalenie płuc całe moje rodzeństwo nie odstępowało mnie na krok, a Sara spała przy mnie. Więź bliźniaków jest inna niż normalnego rodzeństwa, nasza więź była silniejsza niż między mną i Iwoną. Nieraz spałam z Sarą, gdy nie mogłam spać i gdy miałam koszmary. Byłyśmy dla siebie wszystkim. Babcia, ciocia i wujek pomagali nam jak mogli, powiedzieli, że pomogą nam skończyć różne szkoły, a ja nawet chciałam zostać fryzjerką, lecz ciocia powiedziała, że chce bym została lekarzem. Często się zastanawiam co by chciała mama, jaki zawód by dla mnie wybrała? Może taki jak chce ciocia, a może byłaby zawiedziona tym, że nie zostanę fryzjerką? Spytałam się raz cioci, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Zresztą każdy chciałby by ich dziecko poszło w ich ślady. Franciszek powiedział, że pójdzie na politechnikę w Gdańsku, a Edward jest kucharzem. Mój braciszek Janek chce zostać policjantem. Czy to nie urocze mieć glinę w rodzinie? Sara chciałaby zostać nauczycielką i modelką, jeszcze nie wie. Ciocia powiedziała, że chciałaby by Sara była farmaceutką, albo dentystką, Sara nie nadaje się na dentystkę więc raczej będzie farmaceutką. Ja mam zostać lekarzem, a moi kuzyni? Przecież to ich rodzice są lekarzami, a ja nie chciałabym zawieźć mojej mamy. Wiem, iż bardzo kochała swój zawód, pamiętam, iż przez cale swoje życie przesiedziała w salonie fryzjerskim, wychowując jednocześnie nas. Tak jak i ciocia i wujek zapracowani wychowują nas i swoich synów. Ciocia z wujkiem starają się nam pomóc jak tylko umieją najlepiej, starają się stłumić tęsknotę za rodzicami, która z każdym dniem stawała się coraz większa. Na dodatek tego to jeszcze moi dziadkowie, rodzice mojego ojca chcieli wziąć moich braci i moją siostrę Sarę do siebie, mnie nie chcieli. Dla nich to byłam upośledzona, lecz to moje serce było upośledzone nie głowa. Zazdrościłam czasami rodzeństwu, iż to oni byli ważni, a ja nie. Babcia i wujostwo się sprzeciwiło, powiedzieli, że moje rodzeństwo zostanie z nami, a jak tam w szkole? Miałam swoją najlepszą przyjaciółkę Annę i z nią się trzymałam, byłam też najlepsza w klasie, ale z dnia na dzień czułam się coraz gorzej, jakby moje serce stawało, jakby ono przestawało bić. Nic nie powiedziałam cioci i wujkowi, ponieważ nie chciałam ich martwić. W końcu w szkole straciłam przytomność, dostałam zawał, a moja nauczycielka języka polskiego robiła mi reanimację. Nie oddychałam przez piętnaście minut. Sara opowiadała mi, że myślała iż ja umrę.
— Nie chcę byś umarła — powiedziała Sara — Wszyscy bardzo Ciebie kochają. Ja również.
Nie wiedziałam jaki jest mój stan, aż do tej chwili, gdy omal nie umarłam. Czułam się źle, moje serce nadawało się jedynie na śmietnik. Przez miesiąc byłam podłączona do respiratora, a babcia nie odstępowała mnie na krok. Babcia opowiedziała mi historię swojego życia. Babcia mieszkała ze swoimi rodzicami i czterema braćmi w Warszawie, jej najstarszy brat Henryk zmarł na zapalenie płuc. Babcia miała osiemnaście lat, gdy poznała mojego dziadka. Był od niej starszy o dwa lata, on przeszedł przez GETTO, gdzie w trakcie II wojny światowej niemieccy żołnierze zamykali tam i oddzielali Żydów. Z początku nie mogli na siebie patrzeć, każdy zakochany był w kimś innym. Babcia kochała takiego jednego Józefa, a dziadek Krystynę, babci najlepszą przyjaciółkę. Z czasem nienawiść przerodziła się w przyjaźń, a później w miłość. Babcia miała dwadzieścia lat, gdy wyszła za dziadka. Byli jeszcze młodzi, ale miłość nie zna wieku. Na świecie pojawiły się Joanna i Marcelina. Dziadek spadł z rusztowania, gdy moja mama miała piętnaście lat. Nie pamiętam o tym, by moja matka wspominała swojego ojca, byłam za mała by pamiętać. Ciocia praktycznie przez cały czas brała dyżury, by przy mnie być. Tylko i wyłącznie przeszczep może mnie uratować. Urodziłam się 31 grudnia o 12.20 w nocy, a moja siostra 30 grudnia o 11.45. Urodziny zawsze obchodzimy w Sylwestra. Babcia mi opowiadała jak matka ucieszyła się z tego, że jesteśmy, a jednocześnie czuwała przy łóżeczku moim sprawdzając czy jeszcze oddycham. Gdy leżałam w łóżku w szpitalu czułam obecność mojej matki, ona również chciała bym żyła, bym nie stała się tak jak ona martwa.
— Jestem kochanie — mówiła babcia, gdy przyjeżdżała do szpitala — Twoja matka też tutaj jest skarbie. Ona nie zostawiła Ciebie na zawsze, ona czuwa przy Tobie tak jak i ja teraz.
Naprawdę to czułam, gdy poczułam powiew wiatru na swojej szyi, czułam jak mnie przytula. Tak, ona była przy mnie, była przy każdym swoim dziecku. Była ze mną w szpitalu, gdy leżałam chora i bez sił, a tata na pewno też był przy mnie. Oboje byli.
Gdy wróciłam do domu, babcia się mną opiekowała, nie kazała mi się forsować, a ciocia? Szukała dawcy, ale wiadomo, że ktoś musi umrzeć, bym ja mogła żyć. To mnie przerażało, jedno życie za drugie życie. Do szkoły wróciłam, ale tylko na część zajęć, ciocia albo wujek mnie odbierali samochodem, tak mieli dla siebie zrobione dyżury, że każdy z nich był w domu na wszelki wypadek. Mój stan został oceniony jako krytyczny i byłam na trzecim miejscu do przeszczepu. Pewnego razu ciocia wróciła uradowana ze szpitala.
— Łucjo — powiedziała — Jest dla Ciebie serce.
— Po kim? — chciałam wiedzieć.
— Nie wiem skarbie — powiedziała ciocia — Ale ta osoba zginęła w wypadku. Nie cieszysz się?
— Cieszę się — powiedziałam — Tylko ktoś musiał umrzeć, bym ja mogła żyć.
— No takie jest życie kochanie — powiedziała ciocia — Nie pozwolę Ci umrzeć.
Przez tyle lat była dla mnie jak matka, miała trzech synów, ale nigdy nas nie zostawiła. Młodsza siostra naszej matki Marcelina dała nam wszystko, a przede wszystkim siebie. Zastanawiam się co by było ze mną, gdyby ciocia i wujek mnie nie przygarnęli, co by było, gdyby babcia mnie odepchnęła? Trafiłabym na pewno do jakiegoś domu dziecka bez prawa na adopcję. Kto by chciał chore i niedosłyszące dziecko? Nikt. Ciocia zajęła miejsce matki, zajęła się nami, lecz tak naprawdę nikt jej mi nie zastąpi. Moi najstarsi bracia i moja siostra zajęli się już swoim życiem, lecz często nas odwiedzają, zwłaszcza Iwona. Oni również są wdzięczni cioci Marcelinie za to, iż nas wszystkich przygarnęła. Dwa tygodnie później o ósmej rano pojechałam bez jedzenia do szpitala w którym ciocia z wujkiem pracowali. Zrobili mi poszczególne badania, a około południa robili mi operację. Zmieniali serce na nowe. Obudziłam się bardzo słaba, wszystko mnie bolało. Pamiętam babcię, która trzymała mnie za rękę.
— Moje biedactwo — powiedziała — Moja kochana wnusia.
Do domu wróciłam dwa tygodnie później, gdzie Sara powiedziała, że się mną zaopiekuje. Czułam, ze jestem dla kogoś bardzo ważna, wiedziałam, że nikt mnie nie zostawi, ratowali mnie. Dali mi drugie życie. Tak bardzo brakuje mi rodziców, ale cieszę się, że żyję. Umierałam i ostałam uratowana.
Mijały miesiące od czasu mojej operacji, a ja wciąż się czułam fatalnie, nikomu nie powiedziałam o tym. Zbliżały się moje trzynaste urodziny, ciocia obiecała mi ulubioną płytę Anny Jantar, mojej ulubionej piosenkarki więc bardzo się cieszyłam i czekałam. Nastały Święta Bożego Narodzenia, dostałam dużo prezentów, zostawiłam dwa puste talerze.
— Dla kogo kochanie dwa talerze? — spytała się ciocia.
— Dla mamy i taty — powiedziałam — Nie mogą z nami być ciałem to niech będą duchem.
— Dobrze kochanie — powiedziała ciocia — Niech tak będzie.
— Oni są z Tobą — powiedziała ciocia — Zwłaszcza Twoja mama.
Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia, gdy wszyscy siedzimy przy stole całą rodziną. Moi bracia, którzy mieszkają osobno pojawili się w tym wyjątkowym dniu. Od trzech miesięcy na świecie jest też Emilia, moja mała bratanica. Babcia jak co roku była zamyślona, nieobecna, tak jak każdy myślała o moich rodzicach. Ten dzień jest szczególny, a tego dnia spadło dużo śniegu. Lubię ten czas, gdy sypie śnieg, wtedy wygląda tak magicznie. Czuję się wtedy jak w jakiejś bajce, a ciocia tylko za nami krzyczy
— Włóżcie czapkę i szalik.
Właśnie w moje urodziny 31 grudnia dowiedziałam się prawdy, dlaczego zawsze wspominana była moja matka, nigdy ojciec. Ja również częściej myślę o matce, niż o ojcu, ponieważ on bardzo dużo pił. Wymarzyłam sobie idealnego ojca, który kochał mnie nad życie, a rzeczywistość była zupełnie inna.
— Babciu opowiedz mi o rodzicach — powiedziałam babci w moje urodziny — Nic nie wiem o nich, a zwłaszcza o ojcu.
— Później kochanie — powiedziała babcia — Zaraz przyjdą goście, Twoje rodzeństwo.
Poszłam się przebrać, na regale miałam swoje zdjęcie z moją matką. Była taka piękna i wspaniała.
— Kocham Cię mamusiu — szepnęłam do zdjęcia.
Weszłam do pokoju i zajrzałam do kuchni, gdzie babcia z ciocią i wujkiem siedzieli i rozmawiali.
— Jak mam jej to powiedzieć, że jej własny ojciec zabił jej matkę i siedzi we więzieniu. Mam to powiedzieć choremu dziecku, że jej własny ojciec chciał ją zatłuc? — powiedziała babcia. Gorąco mi się zrobiło i duszno. Mój własny ojciec zabił moją matkę? To niemożliwe, czułam się jakbym oglądała jakiś horror.
— Mój tata zabił mamę?
Wszyscy się odwrócili. Nie wiem co się dalej stało, ale obudziłam się w łóżku. Cały świat mi się zawalił, czułam się strasznie i beznadziejnie. Ojciec mnie nienawidził, pewnie kochał resztę mojego rodzeństwa.
— Babciu –powiedziałam — opowiedz mi o rodzicach, o ich życiu. Powiedz prawdę.
— Twoi rodzice pobrali się w wieku osiemnastu lat, znali się ze szkoły. Poznali się w liceum i pokochali. Urodziło się im dwóch synów i Twoja matka wyglądała na bardzo szczęśliwą, tak też mi się wydawało. Nie wiedziałam, że Twój ojciec ją bije. Potem urodziła się Iwona, Twoi bracia i wy. Zaraz po Twoim urodzeniu wykryto u Ciebie wadę serca. Twoja matka przesiedziała z Tobą w szpitalu praktycznie pół roku, a my zajmowaliśmy się dzieciakami i Sarą. Twój ojciec był wściekły. Nikt mu nie ugotował i nie wyprał. Obwiniał Ciebie o to co się stało. Zawsze mówił, że dzieci zniszczyły mu życie, a Ty szczególnie. Gdy Ty miałaś dwa latka Twój ojciec tak bardzo Ciebie pobił, że w jednym uchu nie słyszysz. Twoja matka chciała odejść od Twojego ojca, ale on zagroził, że pozabija wszystkie dzieci. Pobił ją do tego stopnia, że Marek zadzwonił po pogotowie. Twoja matka leżała przez trzy dni w szpitalu.
— Jak ją zabił?
— Pobił ją do nieprzytomności, Ciebie również pobił wtedy drugi raz. Pewnie by i zabił Ciebie, ale Marek zasłonił Ciebie swoim ciałem. Twoja matka przez miesiąc była nie przytomna, aż pewnego dnia jej serce przestało bić. Ty przez cały czas wołałaś matkę, moczyłaś się w nocy, bałaś się, gdy chcieliśmy się do Ciebie zbliżyć. Uwierz skarbie nie mogliśmy Tobie powiedzieć. To by Ciebie kompletnie załamało.
— Czy Sara wie?
— Tak skarbie, wszyscy wiedzą.
Podniosłam się i wtuliłam się w babcię. Chronili mnie wszyscy.
— A co z tatą? — spytałam się babci.
— Siedzi we więzieniu — powiedziała babcia — Dosłał dożywocie.
— Czy któreś z rodzeństwa go odwiedziło?
— Nie skarbie — powiedziała babcia.
— Przez całe życie tęskniłam za rodzicami, nie wiedząc, że ojciec chciał mnie zabić — wyżaliłam się babci.
— Kochanie — powiedziałam babcia — Nigdy w życiu nie pozwoliłabym, by się Tobie coś stało, Twoja matka również nie.
— Dlaczego babcia i dziadek chcą zabrać do siebie moje rodzeństwo? — spytałam się babci.
— Nie wiem — powiedziała babcia — Chyba po to, by wychować ich w szacunku do waszego ojca, a to bydle nie zasługuje na szacunek. Odpoczywaj kochanie.
Babcia wstała i wyszła. Nie wiedziałam co czuć, tęskniłam za rodzicami, a teraz tak bardzo tęsknię za moją matką, wiem, iż zginęła przeze mnie. W nocy dostałam wysokiej gorączki. Ciocia i wujek zawieźli mnie do szpitala. Nie chciałam, ani pić i ani jeść, to ja zabiłam moją matkę. Słyszałam tylko jak babcia szeptała coś z ciocią, Sara nie odstępowała mnie ani na krok, bała się pewnie, że umrę, ale nie umarłam.