E-book
7.35
drukowana A5
25.52
Dysforyczny stan skupienia

Bezpłatny fragment - Dysforyczny stan skupienia

czyli neuronalny szlak ponury bez korekty i cenzury


5
Objętość:
94 str.
ISBN:
978-83-8369-497-9
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 25.52

Poezyjo

Ach, wzniosła Poezyjo!

Ucichłaś w mej głowie,

próżno ciebie szukać

w rymowanym słowie.


Przyjdź do mnie!

Ozłoć wyblakłe wersety.

Tchnij w moje wiersze

dziś ducha poety.


Rzecze Poezyja:

— Bujaj się, leszczu!

Szukaj natchnienia

w słońcu i w deszczu,

w uśmiechu brata,

w  kwiecistym krzewie,

w ptaszku, co przysiadł

właśnie na drzewie.

Mnie — Poezyję, zostaw

w spokoju.

Nie mam, dla takich

jak ty, nastroju.

Otwarte serce

Mam otwarte serce,

a powiadają, że trzeba

mieć otwartą głowę,

a serca połowę,

albo nawet ćwierć…

Na serce otwarte

trzeba wciąż uważać.

Z każdej świata strony

czyha na nie śmierć.

Pokraka

Patrzę na siebie i nie dowierzam,

że Bóg mógł stworzyć tę pokrakę.

W proces kreacji wkradł się błąd,

niedopatrzenie jakieś.


Neuronem myśl mi jedna płynie,

że to nie Bóg mnie stworzył,

lecz zwykli ludzie, bym wśród nich

swojego kresu dożył.


Cóż, ewolucjo, uczyniłaś,

że los nasz marny taki?

Choć mieszasz w genach

całe  wieki, wciąż rodzą się

pokraki.

Lodówka

Nigdy nie patrzysz na mnie tak czule,

jak na nią każdego ranka.

To twój azymut w codzienności,

to twoja jest wybranka.


Ma w sobie światło, bogate wnętrze,

rozbudza wielki głód

i nie przeszkadza ci ani trochę

jej obojętność i chłód.


Kiedyś nadejdzie taki dzień,

że będzie świecić pustkami.

Zostanie nam tylko kosz cebuli,

byśmy mogli upić się łzami.

Wiara

Krzyknęli wraz uczeni:

„Margaryna lepsza od masła!”,

a dnia następnego — na odwrót,

więc moja wiara przygasła.


I teraz nic, co ludzkie,

nie budzi już zachwytu,

gdyż pełne jest sprzeczności,

marketingowych chwytów.

Pieniądz w osobach wielu

jest bóstwem nad bóstwami.

Mnożą go wciąż bogacze

(i to nad podziałami).


Nikomu on nie śmierdzi:

może być z brudnych dłoni,

lecz, jak każdego boga,

czeka go smutny koniec.

Cisza

W liści trzepocie

w krokach na schodach,

w ptaków szczebiocie,

w szumiących wodach

słyszę dziś ciszę.


To chyba dobrze

że nie jest głucha,

że deszczem dudni,

i wiatrem dmucha.


Gdybym ja ciszy

słyszeć nie mogła,

to by znaczyło,

że śmierć mnie zmogła.

Dusza

Jest w tobie życie — iskierka boża,

rzekłabym nawet, że wielki pożar.

Wiem, że masz piękną, świetlistą duszę.

Kłócić się o to z nikim nie muszę.

Choć nie masz przecież ludzkiej postaci,

po drugiej stronie duszy nie stracisz.

Masz serce czystsze niż większość ludzi,

to daje pewność, że śmierć nas zbudzi

w tym samym świecie, na łąk bezczasie,

gdzie Pan swe owce zbłąkane pasie.

Malina

Malina z dziką różą

we wrzątku się zanurzą,

a ja usiądę w ciszy,

by myśli lepiej słyszeć.


Kiedy tracę nad nimi kontrolę,

nie jestem mężczyzną ani kobietą:

staję się poetą.

To naturalne

To naturalne, że płatki śniegu

nie ustawiają się w szeregu.

Każdy jest inny,

choć w gruncie rzeczy

są takie same.

Nikt nie zaprzeczy:

jesteśmy wodą, płyniemy w dni,

lecz każdy z nas ma własne sny.

Podłe chwile

Już człowieka nic nie cieszy,

kiedy nie chce mu się grzeszyć.

Nic nie sprawia mu radości,

nawet przyjazd miłych gości.


Zaszyłby się gdzieś w kąciku

i popłakał sobie cicho,

ale wciąż go ktoś nachodzi.

Drzwi zatrzasnąć się nie godzi.


Dnia pewnego nie wytrzymał,

swojej złości nie zatrzymał

i powiedział: „Spier***ajcie

i już nigdy nie wracajcie”.


Oburzenia nie ma końca,

jednak znalazł się obrońca

— wujek Franek, co ma dość,

bo mu ciotka daje w kość.


Kuzyn Grzesiek też rozumie,

lecz zbuntować się nie umie.

Jego żona ciągle zrzędzi,

więc w piwnicy bimber pędzi.


Prawie każdy ma pod górę,

więc krzyknijmy wszyscy chórem:

Podłe chwile, spier***ajcie

i już nigdy nie wracajcie!

Stany ogłupienia

Traciłam czas na szukanie drugiej połowy…

Gdybym wiedziała, że jestem całością,

miałabym z głowy:

fenyloetyloaminę,

stany ogłupienia,

oczekiwana,

tudzież złudzenia…

Po co to komu? Życia marnowanie!

Czy warto czas trwonić na zakochiwanie?

Motyle w brzuchu oszukują głód.

Gdy nagle odlecą, pozostaje chłód…

Zazdroszczę

Zazdroszczę kobietom

włosów misternie ułożonych,

w schludne warkocze starannie plecionych,

lub puszczonych wolno gęstymi lokami,

nad bujnych bioder krągłościami.


Lśniące pasma zdobią twarze z marzeń,

co wychodzą spod skalpela ostrza,

a czasem bywają też dziełem natury.

Tak zdecydowało przeznaczenie,

lub Ktoś ważny z góry…


Szkoda mi czasu na poprawianie

czegoś, co się nie udało.

Zbyt wiele poświęceń wymaga

marne, ludzkie ciało.


Zazdroszczę kobietom

pachnącym Escadą, podczas gdy nade mną

woń psich chrupek unosi się chmurą

(co dla innych ludzi jest istną torturą).


Zazdroszczę kobietom

szpilek i zwiewnych sukienek,

odkrywających zmysłowo uda.

Obcasy, sukienka i pies

ciągnący na smyczy? —

— to połączenie mi się nie uda.


Zazdroszczę kobietom…

Czekaj, co ja gadam…

Przy Psijacielu na chwilę przysiadam…

To niczyja wina, to nie świat jest chory.

Takie są moje życiowe wybory.

Starocie

Podczas gdy inne starocie

zyskują w oczach ludzi cenę,

ty z wiekiem ją tracisz.

Bez przerwy udowadniasz,

że jesteś czegoś wart.

A niech to czart!


Chciałabym być dyskryminowana

przez urodę, wdzięk, seksapil,

a nie przez fakt, że jestem

starym pudłem rezonansowym:

pomarszczonym i surowym;

czy zmechaconym, moherowym beretem,

wrzuconym do tramwaju z impetem,

lub ściśniętym w kościelnej ławce.


Gdybym była pudłem zabytkowym,

a nie rodem z PRL-u,

zachwycałabym wielu:

koneserów sztuki, wielbicieli nauki

i nie zliczę kogo jeszcze,

a tak siedzę sobie i wieszczę…

Czereśnie

Nie stać nas dziś na miłość

pachnącą czereśniami —

— pięćdziesiąt złotych za kilogram…

Tylko wielka namiętność

uwalnia od ograniczeń:

w miejsce węża w kieszeni,

pojawia się wąż kusiciel.

Kokosy

Popełniam wciąż wyborne błędy,

wychodzą mi dość dobrze włosy,

Gdy odwrócimy porządek rzeczy,

wyjdą z tej sztuki wręcz kokosy.

Pan wróbelek

Pan wróbelek miał żon wiele.

W świątek, piątek i niedzielę

zmieniał je jak rękawiczki.

Dziwił kruki, gorszył zniczki.


Dzięcioł myślał: „Ja dzięciolę!

Co on robi tam na dole?

Na gałęzi tylko siedzi,

o amorach wiecznie bredzi.


Nie ma czasu na jedzenie,

stąd jest znane powiedzenie,

że jesz tyle, co wróbelek,

gdy miłości masz zbyt wiele”.


Tak rozmyślał dzięcioł Felek

i zapragnął mieć wesele.

Zaczął nagle szukać żony.

Biegał, latał w różne strony.

Drzewa tak się wystraszyły,

że aż liście pogubiły!


Dzięcioł Felek przestał jeść.

Ciężko było ów fakt znieść,

że opuści nagle las.

To był dla drzew trudny czas.


Kornik bardzo się ucieszył:

„Oby Felek się nie śpieszył,

albo lepiej — nie powrócił,

gdyż mój spokój to zakłóci”.


Jednak stało się inaczej,

dla kornika gorzej raczej:

Felek wrócił, lecz nie sam.

Bębnął: „Żonę piękną mam

i już nigdy jej nie zmienię.

Kocham żonę swą szalenie!”.


Wróbel tego nie rozumie.

Może kochać on nie umie?

Jednak to nie moja sprawa.

Jest wesele, jest zabawa!


Biedak wróbel został w domu.

Chlipał w kącie po kryjomu:

„Jak tu lecieć na wesele,

kiedy ma się żon zbyt wiele?”.

Patriotyzm

„Bóg, Honor, Ojczyzna”,

a w sercu zgnilizna —

— nienawiść, szyderstwo.

Czy to nie bluźnierstwo?

Korektor

— Pani tekst to istna jest corrida:

byk byka bykiem pogania.

Nie ma bez byka jednego zdania!

— Drogi Panie, brak tu kilku liter,

przestankowych znaków.

Proszę na siłę nie szukać haków!

Mógłby Pan tutaj coś dobrego wnieść,

na przykład pocieszyć,

że zwierzęta (nawet byki) wzbogacają treść.

O poranku

Wróżko, mam pytanie:

Co się dzisiaj stanie?

Co tu się wydarzy?

O czym będę marzyć?


Czy myśl iskrą błyśnie

i po chwili pryśnie

jak bańka mydlana

już z samego rana?


— Nie znam odpowiedzi —

— powiedziała wróżka —

gdzieś się zapodziała

czarodziejska różdżka

oraz kula szklana,

w którą patrzę z rana.


Dziś ci nie pomogę,

ruszaj zatem w drogę

i odkrywaj światy

jak dawniej — przed laty…

Kubek

Jestem jak wyszczerbiony kubek:

idealny, żeby coś z niego przelać

do pustych naczyń

i korzystać w domowym zaciszu;

niewystarczający do wydarzeń ważkich,

gdzie na kawie zbiera się śmietanka.


Widzisz coś złego w wyszczerbionym kubku?

Lepsze to niż piękna, lecz rozbita filiżanka.

Pada deszcz

Pada deszcz, pada deszcz…

Czyści szyby z ptasich kup,

a ja siedzę przed ekranem

i jem czipsy:

chrup, chrup, chrup.


Pada deszcz, pada deszcz:

dzyń, dzyń dzyń,

chlup, chlup, chlup…

Kropla dudni w brudne szkło

i już nie ma ptasich kup.

To tylko piosenka

To tylko piosenka…

Po co ten szum?

Dziś wściekły tłum

zabiera głos:

Na stos!

Na stos!


To tylko piosenka,

a twe serce pęka.

Chciałbyś coś znaczyć,

ktoś wybrał inaczej.

Krzyczysz zatem w głos:

Na stos!

Na stos!


Po co ta udręka,

to tylko piosenka…

Pusta głowa

— Spójrz, jestem boska!

Czego szukasz w tłumie? —

— powiedziała panna

o małym rozumie. —

— Ty masz wielki skarbiec,

będę w nim klejnotem.

Zostańmy więc parą!


— I co będzie potem?


Ta ciągnęła dalej:

o swojej urodzie,

jaki kolor szminki

jest obecnie w modzie,

że zrobiła rankiem

selfie dość udane,

że zjadłaby trufle

jutro na śniadanie.


Lecz nagle z ust jego

padły takie słowa:

— Przeraża mnie, lalko,

twoja pusta głowa.

Metka

Stałeś obok dzisiaj w mięsnym:

uśmiech Brada, długie pejsy…

Wciąż zerkałeś w moją stronę.

Serce biło jak szalone.


Gdy podszedłeś do mnie nagle,

chciałam uciec, zwinąć żagle,

jednak coś mnie zatrzymało…


Pozwoliłam, by się działo:

może spacer, później kawa…

— Metka dynda ci z rękawa —

— powiedziałeś, szynkę wziąłeś

i za drzwiami gdzieś zniknąłeś.

Ambaras

Szepnąłem dziewczynie:

„Pokochaj mnie, proszę”.

Ta, w odpowiedzi, wcisnęła mi

w dłoń dwa miedziane grosze

i obróciła się na pięcie…

Rzuciłem więc na nią zaklęcie.


Miała obdarzyć mnie uczuciem,

ale inaczej się stało:

jej zaklęte serce zakochać się bało.

I tak rzuceni w objęcia samotności,

nie zaznaliśmy już smaku miłości.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 25.52