Art Tra
Z żaru umysłu płynie melodia
Świat stąpa
Powoli na strunach życia
nuta samotności oblewa me ciało
Roztapiam się
Zamarzam
Czas zatrzymał muzykę radości
Lód gorący rani
Zastygam
Roztapiam się
Znikam
Namiętność
Usta maluję, dokładnie, powoli
Czerwienią miłości
Ciało zgrabne, powabne
Pieści tkanina
Atłasem opleciona idę do ciebie
Umysł szaleje
To utopia
Nie ma nic
Jestem pusta, nic nie czuje
Odchodzę naga
Samotna, trudna
Na zawsze
— widzisz kochany, myśl moja jedna
Odeszłam, zostałam
Odeszłam, wróciłam
Krwawię w smutku twojej nikczemności
Nie zaufam, nie powiem, nie zapłacze
Dotyk jest wskazany
U ciebie zakazany
Nie godzien jesteś miłości
Ja wolna od bólu, twarda jak kamień
chowam urazy
Mięknę
Wolna jestem
Odeszłam wiec milcz tęsknotą
Ona mnie wznosi ponad chmury głębokie
Niebo otwarte
Rany zabliźnione
Widzisz kochany odeszłam
W świat
Już bez ciebie kocham
Spokój
Raduję się niezmiernie
Słońce ociepla
Skóra brązowa
Pachnie skoszonym niebem
Leże, rozpływam się w spokoju ducha
Jestem wolny
Troski zamknięte szczelnie
Burzowych chmur nie ma
Raduje się niezmiernie
Odpływam
Córka
Wszystko ci oddam
Oddam
Będziesz szczęśliwa
Promienna
Niezwykła jak zapominajka
Jak konwalia świeża
Będziesz zdrowa
Uśmiechnięta
Będziesz słońcem i księżycem
Będziesz wszystkim
Sobą będziesz
Nadzieja
Smutne jest życie gdy uderza o chmury
Wiatr muska serce w niezagojone dziury
Nic nie jest warte uczucie radości
Gdy rana na duszy pełza w nicości
Cieszmy się śpiewem ptaków o poranku
Nigdy nie wiemy kiedy zawita do nas
ciemność
Księżyc i noc nie oznaczają końca
Końcem jest smutek w promieniach słońca
Cisza
Bezszelestnie stawiam każdy krok
— Cicho! Tupiesz! Skończ!
Po cichutku szeptam coś do rąk
— Nie krzycz! Chodź już stąd!
Nie wiem czy me myśli płyną kropelkami,
Czuje jak umysł nadaje morsem falami.
Czy wodospady wspomnień powinny być
ukryte w próżni?
Zamykam usta w ciemnym blasku księżyca
Może je otworze gdy odnajdzie mnie cisza
Odrodzenie
Na supeł związane są myśli
Plany nie idą jak trzeba
Ubierasz ulubione buty i ruszasz
Mimo ze mokra jest gleba
Radość widzisz na zakręcie
Wiec dalej biegniesz
Widzisz światełko w tunelu,
nie boisz się spaść z wysokości
Biegniesz do prawdy już sprintem,
Bolą cię wszystkie kości
na mecie przecież sens odnajdziesz
uśmiechniesz się szeroko i nagle
spadniesz
powstaniesz z ciemności
łzy ci popłyną
wygrałaś właśnie życie
wiec ciesz się tą chwilą
Echo
— Gdzie pędzisz mój miły
Już jestem,
Pędzę na fali rozkoszy do ciebie
Zamknięta w ciasnym umyśle myśli
Ufam ze przyjmiesz me ramie zmęczone
Gdzie pędzisz miły stój!
Czy to tylko sen żeś tak piękny