Słowo wstępne
Poeci, których wiersze płyną niepohamowana liryką
biegną w stronę miłości. Tworzą obrazy miłosne,
które doświadczyli lub zaobserwowali. Każdy obraz
opisywany w wierszu zaskakuje bogatym kolorem
emocji przeżywanych. Zarazem prostotą przekazu.
Ciekawe komponowanie kolorów, kształtów, słów
układających się przepięknie. To są przymioty,
które łatwo trafiają do czytelnika, pozostawiając
trwały ślad w jego pamięci. W wierszach łatwo jest
dostrzec optymizm jak i smutek. Pejzaż wiary i
w lepsze jutro łatwo dostrzec. Wiersze mają kształty
wewnętrznego dialogu liryki i pięknej wyobraźni.
Jest w nich przeżywanie doznań, wyrażanie tęsknot
przywołują to co piękne i niepowtarzalne. Poeci
uciekają do rzeczywistości, w sposób poetycki
stwarzają klimaty dobra, które dzisiaj zeszły
na dalszy plan. Pokazują piękno flory i fauny.
Odnajdują i pokazują enklawę szczęścia i miłości
w swych wierszach. Twórczość poetów jest publikowana
w internecie na portalach poetyckich gdzie jest
odbierana pochlebnie przez czytelników, którzy
śledzą ich twórczość. Często kobieta jest ich
podmiotem lirycznym w aspekcie miłości i pożądania.
Wiersz poetów można czytać w dzień jak i do snu,
które szepcą o miłości i optymizmie jutrzejszego
dnia który się zbliża potajemnie.
Miłej lektury życzą Autorzy.
Janina Moczydłowska
Urodziła się w Wąsewie, na stałe mieszka w Warszawie.
Obecnie na emeryturze. Od dziecka lubiła czytać książki i recytować wiersze. Pisze z potrzeby serca dla dorosłych i dla dzieci. Wiersze zrodzone są z tęsknoty do rodzinnej miejscowości i do dzieci, które emigrowały za granicę. Można je przeczytać w 23 antologiach poetów współczesnych wydawnictwa Astrum, Ridero, KryWaj i Edu-Art. Jest autorką własnego tomiku pod tytułem „Mam takie miejsce…”
Swoje wiersze prezentuje również w Internecie:
na profilu, w grupach poetyckich oraz w serwisie Wiersze.kobieta.pl
W swojej twórczości stara się pokazywać piękno otaczającego nas świata i zachodzące na nim zmiany.
Często wraca wspomnieniami do lat młodości, która tak szybko przemija.
Poza poezją zajmuje się genealogią rodzinną, lubi robótki na drutach i szydełku. Uwielbia pracę na działce, z której czerpie siły, jest inspiracją do życia, również do twórczości. Od niedawna szczęśliwa babcia dwojga wspaniałych wnucząt.
Idź wprost przed siebie…
Podaj dłoń proszę…
Chcę spacerować
Jak pięknie na tej ulicy
Ten świat jak w bajce…
Chcę pokazywać
Niejedno serce zachwyci
Tak mało w ludziach…
Ciepła miłości
W całym codziennym dziś życiu
Wszystkim potrzeba…
Troski, bliskości
By mogli marzyć w ukryciu
Czas wciąż ucieka…
Jest o co walczyć
Idź wprost przed siebie nie zbaczaj
Pokochaj życie…
Przestań się boczyć
Ciesz się, żyj i nie rozpaczaj
Moi drodzy…
Wyzwanie przyjęłam
Mam napisać
Wiersz o miłości
Wyznam szczerze
Trochę trudny
To dla mnie temat
Wszak nie jestem już
Pierwszej młodości.
A ta moja miłość
Taka stateczna
Znam znaczenie
Tych ważniejszych
W życiu słów.
Dzisiaj łatwiej jest
Powiedzieć „kocham”
Ale trudniej jest
Dotrzymać tego już.
Nauczmy się aby
Siebie szanować
Bo szczęście nasze
Jest tak blisko nas.
Miłości się nigdy
Nie wybiera
Każdy przecież znajdzie
Na swą miłość czas
Bukieciarka
W mazurskim mieście sobie żył
chłopiec co milion marzeń miał
tak zakochany we mnie był
za wszelką cenę zdobyć chciał
Wiedział że słabość pewną mam
do kwiatów bo przepiękne są
bukietów miałam cały kram
co dzień cieszyły duszę mą
Lata płynęły z chłopcem mym
kwiaty leżały wciąż u stóp
a miłość tak wzmocniła się
wystarczy nam jej aż po grób
Pewnego razu stał się cud
ktoś „bukieciarką” nazwał mnie
— Mężu zaniechaj już ten trud
niech na rabatach pławią się
Bóg przecież wszystkim oczy dał
by pięknem mogły cieszyć się
ten zamysł po to przecież miał
— i bez bukietów kocham Cię
Nie szkodzi…
Jesteśmy razem dla mnie najważniejsze
Czuję nadal ciepło kochanego ciała
To co nas łączy to jest najpiękniejsze
Bicie Twego serca wciąż słyszeć bym chciała
Całuj mnie kochanie, całuj tak bez końca
Jesteś moim szczęściem ukojeniem duszy
Gdy jesteś blisko, nie potrzeba słońca
Twój tak ciepły dotyk, serce moje kruszy
My już od pół wieku, jesteśmy jednością
Kiedy mnie coś boli, cierpisz ze mną wraz
Wspieramy siebie co dzień z wzajemnością
Zbyt szybko ucieka przeznaczony czas
Przytul bardzo proszę, tak mocno do siebie
I niech wreszcie stanie, w miejscu ten nasz czas
Tak mi z Tobą dobrze, przytulnie jak w niebie
Niech nikt nas nie woła, nie znajduje nas
To że nasze ciała, nieco pomarszczone
Nie przeszkadza wcale, przemijania ślad
Tym bardziej że przecież, nam są przeznaczone
My mamy wciąż siebie, niech podziwia świat
Bądź pan macho…
Ja dziś jestem proszę pana ciut zwiana
Chyba nawet trochę w panu zakochana
Proszę, wlej mi łyk szampana
do kielicha
Pan też jakoś dziś tak dziwnie
do mnie wzdycha
Proszę pana! ja już zdjęłam
prawie wszystko
Jestem naga caluteńka…
tak jak chciałeś
Potrzebuję dziś twych pieszczot
byś był blisko
Ach! jak ty mnie dzisiaj w sobie
rozkochałeś!
Póki humor mam i jeszcze
nie trzeźwieję
Korzystaj pan bo ja chyba oszaleję
Dziś potrzeba mi mężczyzny
niesfornego
Bądź pan „macho” a nie jakimś
tam „lebiegą”!
Chcę od dzisiaj być dla pana
jak kochanka
Abyś uległ pan nareszcie
mym zachciankom
Już usypiam, czuję twoje męskie ręce
Weź mnie przytul z całych sił
nie puszczaj więcej
Czuwaj abym
chociaż w snach gdzieś nie zbłądziła
Abym rano obok ciebie się zbudziła…
Wieczór przy kominku
Wieczorne chwile teraz tak długie
Budzą w nas dawne wspomnienia
Siadamy obok bierzemy zdjęcia
Czas życie nasze wciąż zmienia
Pośród zdjęć starych w sepii się skryła
Niewinna i piękna miłość
Ta która burze, wichry przeżyła
Lecz razem bezpieczniej było
— Popatrz kochanie to nasze dzieci
A tu już nasze wnuczęta!!!
Chociaż czas szybko przed siebie leci
Dni ich narodzin pamiętam
Czas skronie nasze mocno pobielił
Wciąż wspominamy te chwile
Gdy każdy szczęściem z nami się dzielił
Radości było wciąż tyle
Dzisiaj wtuleni w siebie wzajemnie
Patrzymy w płomień kominka
Wieczór upływa całkiem przyjemnie
Przy lampce dobrego winka
Przetrwamy w domu długie wieczory
To nic że teraz samotnie
Wkrótce przeminą tęsknoty, spory
Zły czas zniknie bezpowrotnie
Sobie przeznaczeni
Z początkiem świata kobieta mężczyźnie
Mężczyzna zaś dla niej stworzony
Jestem twą Ewą, ty zaś mym Adamem
Ty jesteś mi przeznaczony
Wczoraj widziałam w twych oczach płomień
Tak pożądliwie nade mną się schylał
Pieścił mi stopy, muskał skronie, szyję
Oddechem mi skrzydła motyle rozchylał
Szybko się złączył z ogniem mej purpury
Wszak już płonęłam tysiącem iskier
Byśmy tak trwali wtuleni w siebie
Smakując grzech naszej miłości czystej
Szybko dostrzegłam miłość w twoich oczach
Do serca mego na zawsze już weszła
W dłoniach twych doznaję nadal ukojenia
Nasza miłość trwała, choć nie była pierwsza
W silnych twych ramionach ciepła oczekuję
Bezpieczeństwa żądam przecież to niewiele
Żadnej chwili w łożu z tobą nie żałuję
Różnie z nami było… wiesz o tym aniele
Uniesieni krainą naszych serc pragnienia
Wędrujemy nocą z księżycem w ciemności
Spijamy nektar z chwil pierwszych wspomnienia
Złączeni ze sobą do późnej starości
Mój ukochany
Patrzysz mi w oczy Mój Ukochany
i zastanawiasz się kim jestem
opowiem Tobie choć znasz mnie dobrze
miłość mą czujesz słowem i gestem
Jestem kobietą jakich wiele w życiu
znałeś i na pewno nie raz byłeś w trwodze
widocznie tego czegoś nie miały
co zatrzymało Cię dłużej na mej drodze
Ze mnie to taka romantyczna dusza
świat ciągle pięknem tęczy maluję
łatwo mnie los tych strapionych wzrusza
wierzę w dobro ludzi ja sercem czuję
Boisz się o mnie a ja o Ciebie
droga życia wcale nie jest taka prosta
lecz radę damy bo mamy siebie
miłość pomoże i wszystkiemu sprosta
Patrzysz na mnie i próbujesz zgadnąć
o czym ja myślę w co teraz wierzę
a ja na co dzień tylko się uśmiecham
spisuję słowa moje na papierze
Wiosna już blisko jestem w siódmym niebie
chcę zostawić po sobie taki mały ślad
jesteśmy stworzeni oboje dla siebie
to dla Ciebie tworzę taki piękny świat
Czekam
Czekam na ciebie Księżycu
Krążysz po niebie od wieków
Swym złotym blaskiem na licu
Malujesz uśmiech z promyków
Połóż się przy moim sercu
Przytul jak możesz najczulej
Będę śnić jak na kobiercu
Śpiewaj i do snu utulaj
Tak pragnę twojej bliskości
Trzymaj mnie mocno w objęciach
Niech smutek nigdy nie gości
Mam w tobie swojego Księcia.
Czuwaj nad snem mym do rana
I nie opuszczaj do chwili
Gdy w sen odpłynę kochana
Niech nocka czas nam umili.
Twardy głaz
słyszę dość często
głosy pogardy
celu wciąż nie rozumiem
do serc przemawiam
one
jak głaz twardy
bezsilna padam
dotrzeć już
nie umiem
Upływ czasu
Gdy jesteś młody
Przenosisz góry
Nie jest nic
W stanie przeszkodzić
Z upływem czasu
Siły wciąż tracisz
Ach! gdyby tak
Się odmłodzić!!!
Niezniszczalna miłość
Dawno to było legenda głosi
I o miłości wciąż gada
Prawdziwej, która o nic nie prosi
Świat jeszcze dziś opowiada
Irlandzki rycerz Tristanem zwany
Znalazł księżniczkę dla Marka
Od pierwszej chwili był zakochany
Sprawiła napoju czarka
Za swe uczucia na stos skazani
Cudem się w puszczy ukryli
Ale król Marek tam ich odnalazł
Niedługo szczęśliwi byli
Oboje w związki małżeńskie wchodzą
O sobie wciąż pamiętają
Serca ich cierpią dusze zawodzą
Sposobu spotkań szukają
Tristan raniony chce raz ostatni
Izoldę ujrzeć, przytulić
Gdy z czarną flagą płynął okręt bratni
Nie zdołał serca utulić
Z rozpaczy serce Izoldy pęka
Nie chce żyć bez Tristana
Skończyła się już kochanków męka
W grobach ich miłość schowana
Z obydwu wyrósł piękny krzak głogu
Groby połączył kłączem czułości
Na wieki złączeni teraz służą Bogu
Symbole wiecznej miłości
W cieniu alkowy…
Dopóki Ciebie nie spotkałam
Nie znałam, co to szczęścia smak
Że można kochać, to ja wiedziałam
Lecz nie wiedziałam, że można aż tak
W cieniu alkowy nikt nas nie odnajdzie
A ja dla Ciebie warkocze porozplatam
Niewinna nagość będzie mą ozdobą
Choć skryta była dla całego świata
Tylko my wiemy, jak cudne to są chwile
Nie spotykamy się przecież pierwszy raz
Każda noc inna z nami wciąż motyle
To pragnienie bliskości bardzo łączy nas
Każdy wiek swe prawa bardzo dobrze zna
Dla naszej miłości nie zmienia to nic
Bo my bardzo dbamy o intymne chwile
W alkowie niepotrzebny nam jest żaden widz
Nasza alkowa to nasza sprawa
Uniesień intymnych zdradzać nie będziemy
Najważniejsze, że nadal tęsknimy za sobą
I wzajemnej bliskości wciąż bardzo pragniemy
Kto prawdziwej miłości nie zaznał choć raz
Ten nie wie co znaczy szacunek, oddanie
Będzie w innym łożu szukał uniesienia
Nasza miłość dojrzała...to jest NASZE kochanie
Maminsynek
(Inspiracja wierszem Adama Asnyka
„Między nami nic nie było”)
Nic nie było między nami…
Na nic schadzki pod gwiazdami
To czekanie pod mym płotem
Słodkie pocałunki potem
Sam się z tą miłością pchałeś
O uczuciach zapewniałeś
Drżałeś przy tym jak osika
To odczucie wciąż nie znika
Byłam w tobie zakochana
Świat wirował mi od rana
Gdy mówiłam: weźmy ślub!!!
Zamykałeś się jak grób
Bo chcesz dalej być u mamy
Taki synuś ukochany!!!
Odejść z domu nazbyt wiele
Żyjesz nadal jak to cielę
Ty dorosnąć wreszcie musisz
Nie!!! powiedzieć swej mamusi
To co myślisz… to nie miłość
„Między nami nic nie było”!! !
Ucieknijmy stąd…
Zanim odejdę z tego świata
Zanim proch mój wiatr rozwieje
Chcę przeżyć błogo ostatnie lata
Na inne życie mieć nadzieję
— Chodź ze mną, ucieknijmy stąd!
Do świata nieznanego
Wiem… wiem ile mam lat
Lecz dość mam życia takiego
Chcę jeszcze poczuć motyle
Żeby wiatr rozwiał mi włosy
Czy to naprawdę aż tyle?
— Spójrz… każdy z nas srebrnowłosy
Biegnijmy razem pod wiatr
Poczujmy jeszcze raz naszą miłość
Tę, którą „złodziej — czas” nam skradł
Wspomnijmy to co nas łączyło!!!
Wirtualna miłość (akrostych)
W moim życiu ciemność nastała
I przestawał mnie cieszyć świat
R odzinna żałoba nawet w dzień mrok rzucała
T ylko ktoś wirtualnie radość przywrócił na tak
U śmiechnął się do mnie wieczorem z ekranu
A mor chyba w sieci mnie ugodził strzałą
L ato w sercu poczułam choć to była zima
N iebo błysło a słońce się wciąż uśmiechało
A motyle jak strumień gorący frunęły
M iłość z łącza króciutko w sercu zagościła
I nny świat w nocy na chwilę poznałam
Ł udziłam się, że rolę Kopciuszka znów gram
O budziłam się z bajki gdy sen odczytałam
Ś wiat mój jednak nabrał już innych barw
Ć ma w nocy jak motyl budzi me wspomnienia
Warto czekać…
Marynarzem mój mąż został
W świat daleki wciąż wypływał
Czasem urlop w pracy dostał
Bardzo rzadko w domu bywał
W rejs wypływał, ja rodziłam
Dwójkę dzieci wychowałam
Nigdy męża nie zdradziłam
Choć pokusę czasem miałam
Mąż być może szukał innej
Trudno przecież bez kobiety
Co do sfery tej intymnej
Mogą działać wszak podniety
Marynarze w każdym porcie
Znajdą czas na flirt zabawy
A w pokusy diablo-czorcie
Wpadnie kto nie dba o sprawy
W naszych czasach gdy wciąż chleba
Większość szuka poza krajem
Gdy wierność zachować trzeba
Ciężko kiedy pachnie majem
To wyzwanie dla wierności
By jak Penelopa, Odys
Nie utracić swej miłości
Wspólnie dni ostatnich dożyć.
Uwodziciel (Oszust matrymonialny )
On był z Tunezji może z Maroka
Ona już starsza i nie dziewica