Zagłębiając się w wiersze Agnieszki Symber zaczęłam się zastanawiać, kim jest ta kobieta.
Wydaje się, że poetka w swoich wierszach dotyka własnej rzeczywistości, zdarzeń i emocji. Każdy jej wiersz jest prawdziwy, i każdy odsłaniała jej piękną osobowość. Czytając kolejny i kolejny wiersz ma się poczucie, że Autorka rozmawia z czytelnikiem. To wygląda trochę tak, jakby otwierała swój pamiętnik i zapraszała do czytania go, a tym samym do wejścia w jej prywatny świat, w jej emocje. Niejako mówi — patrz, to jestem ja, właśnie taka.
Agnieszka zdaję się chronić przed nie zawsze przyjazną rzeczywistością, uciekając do świata wyobraźni. W jednym z wierszy pisze „oczami wyobraźni podróżuję, wierszami maluję mapę marzeń”
Mówi też o swoich pragnieniach, czy tęsknotach, choćby w takich słowach „chleba kromki móc smarować miłością”
Mimo że możemy przeczytać wiersze mówiące o trudnych sprawach, doświadczeniach, to jednak szalę przeważa optymizm, pogoda ducha i otwartość na świat oraz na drugiego człowieka. Można by rzec, że Agnieszka Symber jest orędowniczką uzdrawiającej mocy miłości, stosując przy tym trafione i nieprzesadzone metafory, choćby „z parasolem nadziei przystanął przy mnie drugi człowiek, otwartym sercem pokazał mi drzwi do zaistnienia”, czy „moje życie zmieniło bieg, bo pojawiłeś się w mojej przestrzeni(…)miłość przytuliła nas swoim ramieniem”, albo „przytul moje zranione serce, miłością zapełniaj każdą z blizn”.
To już drugi tomik w dorobku poetki. Przyznam szczerze, że czytałam te wiersze z przyjemnością. Autorka pisze z dużą lekkością i swobodą. W prosty sposób przekazuje cenne życiowe prawdy.
Agnieszka Dyszak
Agnieszka Symber ur.24.01.1975r. we Wrocławiu.
Każdą myśl można ubrać w słowa, wierszem pisane. Emocje i wyobraźnia potrafią stworzyć wspaniałą przestrzeń do otworzenia się przed innymi… Poezja stała się moją formą autoterapii, odskocznią i azylem. Jestem niepoprawną romantyczką i czasami bujam w obłokach. Cieszę się każdą chwilą, życie przecież trwa tylko moment…
Sjesta
rozsiądę się
na moment
w majowej
chwili
porozkoszuję się
kolorami
wiosennych
motyli
w żółtym
rzepaku
rozgonię
złe myśli
do kieszeni
schowam słowa
i zachłysnę się
życiem
tak po prostu
majowo
wiosennie
odlotowo …
Fantasmorgia
wczytaj się w moje
pragnienia
pomiędzy wersami
wsłuchaj się
w szept słów
niewypowiadanych
przytul mocno
smutek mój
nieuzasadniony
podpowiedz
raz jeszcze
najczulej
jak poskładać
porozrywane
serca struny
prześwitem
uśmiecha się
nadzieja
półszeptem
kreują się
marzenia
Szept serca
wsłuchując się
w rytm fal
dotykam głębiej
swego ja
półszeptem
moja dusza
akordem natury
się wzrusza
taki błogi
spokój
ofiaruje nam
dotyk morza
wykrusza się
smutek
odrywam się
od rzeczywistości
szybujemy już
na skrzydłach
wyobraźni
pośród życia
cieni
tylko szept serca
przygrywa nutą
nostalgii
o powrocie
do szarej
czasoprzestrzeni …
***
jestem
żywiołem
pośród
kamieni
iskrą
świetlistą
pośród
iluzji
jestem
wbrew
i pomimo
rozkwitem
łuną
świetlistą
błękitem
jestem
dla siebie
wszystkim
Archetyp
przysiadłam na chwilę przy szarych
kamieniach
odetchnąć …pomyśleć …złamać formułę
na rozwidleniu przystanął mój smutek
przeciąga się gdzieś mój cień
cierniowa droga zachodzi mglistą kurtyną
półszeptem ziarna piasku przesypują się w
klepsydrze konsekwentnie odmierzając
moment bytu
a ja rozsiadłam się na brzegu życia
i przytulam swoją duszę
wybrałyśmy jednym głosem aleję pełną
dobrych snów
drogowskaz nadziei ze stokrotek znowu
zaczyna się uśmiechać
Jaśminowe tango
zatańcz ze mną
rytmicznie
choć raz
pod jaśminem
zachłyśnijmy się
liryczne
tym pięknym
majem
przy blasku luny
zamiast liczyć
gwiazdy ofiaruję ci
siebie kochany
moja miłość jest
twarda jak skała
jest jak powietrze …
jak nasze tango
przy wiosennym
wietrze …
pozwól sobie
powiedzieć
pomiędzy pocałunkami
tylko dwa słowa …
słowa w sercu
skrywane …
noszone przeze mnie
jak diament …
lśniące w każdym
życia odcieniu
słowa proste i szczere
w swoim znaczeniu
wiesz …
kocham cię …
tak po prostu
zwyczajnie
jak nasze tango
jaśminowe …
***
proszę spraw
by każda noc
była
jedyną
zatrzymaj nas
pomiędzy
chwilą obecną
a przyszłą
proszę bądź
moim ramieniem
podporą
w życia odcieniach
zmieszaj
kolory tak
bym już zawsze
widziała
świat
na różowo
proszę zabierz
moje tęsknoty
gdzieś
daleko stąd
proszę
po prostu
przy mnie
bądź
z miłości szeptem …
Passe — partout
spektakl manualny
manifestuje
goryczką
w przełyku
w sposób trywialny
ubrani w maski
paradują na deskach
oczekując antraktu
przedstawienie
czy urojenie?
scenariusz
stracił rumieniec
upadłe anioły
przycichły gdzieś
to trwało tylko
moment
a może to
był miraż?
w pokrytej patyną
pozłacanej ramce
pozostał ślad …
zakurzony przez czas
afisz
pamięta
te niezapomniane chwile …
***
w otchłani życia przesypują się ziarna
piętno czasu oszroniło twoje skronie
kilka małych ziaren odliczając czas
przesypuje każdy moment
twarzy blask odchodzi w niepamięć
chwile utkane młodością są już
majestatycznym wspomnieniem
przemijanie wplecione w każdy oddech
Fryga
jestem
niekompletna
poobijana
przez los
niedoskonała
dostałam kiedyś
pstryczka w nos
ups …
niezłego kopa
by ujrzeć
swoje własne
oblicze w duszy
zwierciadle
z marnych szans
wydziergałam
na drutach
arrasowy hamak
na pniu bambusa
trwa harmonia
zalet i wad
szuflady
wypełnione
po brzegi
( … )
jestem
tylko frygą
w otchłani
życia
Sentyment
pod powiekami
wciąż mam
nasz obraz
sprzed lat
szum morza
dotyk fal
i to namiętne
spojrzenie
ubrałam swe
myśli czarem
wspomnień
ot tak
kocham ten
stan
motyle fruwają
pod sercem
złoto-miedziane liście
znów opadają z drzew
otul mnie
swoim ramieniem
przemija czas
życie
pozostaje
sentyment
Moje tęsknoty
zaróżowiło się
moje niebo
bezszelestnie
szarówka
przyblakła
bezwiednie
krtań
zacisnęła nuta
myśli stęsknionej
zawieszona
pomiędzy
tamtym a tym
co minione
gwałtowny
zwrot akcji
zmiana myślenia
przedawnionych
marzeń odgrzebać