E-book
18.9
drukowana A5
29.12
Dość łagodności

Bezpłatny fragment - Dość łagodności

*czytacie na własne ryzyko

Objętość:
45 str.
ISBN:
978-83-8384-457-2
E-book
za 18.9
drukowana A5
za 29.12

Ja zadedykuję ten tomik Mamie, Bratu i Synom.

I Przyjaciołom. Gdziekolwiek by nie byli. A Ty, Ago?

MP

A ja chciałabym zadedykować go Rodzicom, którzy od lat dzielnie znoszą moje dziwactwa, paru Bliskim i jeszcze Komuś — z przekornym stwierdzeniem, że światełko w tunelu nie zawsze musi oznaczać nadjeżdżający pociąg, a może być szansą na wyjście z mroku.

AJ

DOŚĆ ŁAGODNOŚCI

Czasem się jakiś chochlik wkradnie

w myśli, jak nieproszony gość

i wrzeszczy: graj głośno i nieładnie

Dość łagodności, dość!


Bezczelnie drze się wprost do ucha

zrzucając na mnie swoją złość

i od niechcenia się zasłuchasz…

Dość łagodności, dość!


Niczym sam czort wystrzela z bata

w uśmiechu szczerzy czarne kły

skandując: Piekło! Ave Satan!

Swe dusze dajcie mi…


Nie trzeba drugi raz powtarzać

i chyba każdy z nas tak ma

Istotą człek o wielu twarzach

co z diabłem w berka gra


Niech więc popłyną dźwięki mocne

z mrocznych czeluści naszych dusz

Niech tego dotkną, co istotne

Dość łagodności już


A diabeł patrzy po szelmowsku

jak pies gdy mu rzucisz kość…

Poezja z wami będzie boska!

Dość łagodności, dość!                                                   AJ


INTROSPEKCJA

odczuwam brutalną

powłoki mej doczesność:

konsumować krzyczy

oddychać i kochać

krzywe zmiennych potrzeb

instynkty przekazów

ubrane w szaty anielskich obrazów

tak dalekie od gołej prawdy


ale może jednak

nie bywać — lecz być

ważnie odważnie ilość kontra jakość

być jakoś więcej nad ulotną małość

nad serca zalęknione

co chcą pokrzepienia

tak dalekie od nagiej prawdy


ale myśl błądzi jeszcze

i teraz ku tobie

przez te słowa sczytane jak życie

płynie

niełagodnie                                                       MP

INTYMNIE

Napisz mi proszę taki wiersz

Co będzie w piersiach dech zapierał

Narysuj słońce w nim i deszcz

I wiarę w to co tu i teraz


W melodię ubierz potok słów

Płynący wartko aż do puenty

Takimi słowy do mnie mów

Które zbudziwszy sentymenty


Zostawią w sercu wielki żar

Co żywym ogniem mógłby płonąć

I w głębi jeszcze żywych ciał

Rozniecą iskrę zagubioną


Namaluj niebo pełne gwiazd

Rozmigotanych w nocnej toni

W księżycu odbij oczu blask

I ciepło posplatanych dłoni


Takiego wiersza trzeba mi

Co w kilku wersach powie wszystko

I choćby o nim tylko śnić

Sennie wymarzę z tobą bliskość                                      AJ

TY PISZESZ WIERSZ

Ty piszesz wiersz- a ja Ci mówię:

kwiatowy zegar tutaj stworzę

zasadzę bratki róże lilie

niech słońca dotknie ich

proporzec


po tropie płatków lekkim pomknę

które gubiłaś uciekając

w południa ogniu krok za krokiem

ślad Twoich śladów

powtarzając


a kiedy wreszcie cię dogonię

wzrok Twój obejmie mnie zdziwiony

jaką ty ścieżką tu przyszedłeś

no i kim jesteś

— nieznajomy?


zanim coś powiem tylko uśmiech

rzucę Ci lekki nad kuchenką

powiadasz, że są piękne żony…

a ja wciąż pytam:

czym jest piękno?


wiesz myślę z dekad doświadczenia

że piękno kryje się w bliskości

co znajdzie się w tym tutaj garnku

sól, pieprz, papryka

…ciut miłości                                                                  MP

WIECZORY

Wystukiwane rytmem wskazówek

godziny płyną samotne

Ktoś wziął do ręki miękki ołówek

czerń narysował za oknem


Chwile ciasteczkiem w kawie moczone

nieznośnie tak się wloką

I w kalendarzu daty skreślone

lecz nie wiadomo już po co


Wieczory długie malują cieniem

wyobcowanie codzienne

Dokąd ta droga prowadzi nie wiem

ale to jedno co pewne


Gdy wziąć za pewnik szarą samotność

to pozostaje mi przysiąc

że przemnożona przez losu zwrotność

odcieni chyba ma z tysiąc                                       AJ

PODUSZKI

zagłębiam się w poczucie straty

przynosi je wieczór cynicznie łagodny

co kończy dzień w niespójnym błękicie

znów życie

po prostu życie


realia raz jeszcze przerosły plany

wznioślejsze znów niż oczekiwania

a one przecież mniejsze? czy większe?

od puli marzeń

idzie nazajutrz


zmawiamy się oto na ten poranek

kłamiąc że jeszcze nadal się wierzy

że uda się wszystko i garnek obtłuczony

urodzi nam obiad

nasyceń talerzy


a na balkonie naprzeciw — tam ona

i tam on znów trzepią poduszki — nie trzeba

niczego im więcej mają puch miękki

w poduszkach marki no name

i siebie                                                                    MP

DO PIECA

Słońce dziś zaszło za szybko.

Zbyt wcześnie nastała ciemność.

Plamą rozlewa się przykrą

czerń we mnie,

za mną,

przede mną.


Wieczór to od wszystkich inny.

Dreszcze przechodzą po plecach.

I nie ma co szukać winnych.

Trzeba

dołożyć

do pieca.


AJ


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 18.9
drukowana A5
za 29.12