E-book
31.5
drukowana A5
39.12
drukowana A5
Kolorowa
61.05
Dorzecze

Bezpłatny fragment - Dorzecze


Objętość:
105 str.
ISBN:
978-83-8414-205-9
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 39.12
drukowana A5
Kolorowa
za 61.05

Znów

Nie

Nie zważając na troski

I chwałę przed klęską

Tylko jedna osoba

Wyjdzie zwycięsko.

W pułapce myśli

Chciałem pomóc

Już nie mogę

Twej udręce


Chciałem chwycić

Znów w me dłonie

Twoje ręce.

Blizny duszy

Znów cię wezmę w swoje ręce

Znów pomogę twej udręce

Znów cię znajdę bez wyjątku


Byśmy mogli od początku


Znów wymarzyć sobie skrycie

Coś wiedziała znakomicie


Znów wyjawić swe sekrety

Znów się rozstać

Znów niestety.

Szachy z cieniem

Rozmarzyłem się o tobie

Rozmarzyłem dość realnie


I choć kochać nie potrafię

Ciebie kocham nieustannie


Zamyśliłem się o tobie

Zamyśliłem dość realnie


I choć kłamać już nie umiem

Ciebie okłamuje najmniej.

To ty

Krzyk bez echa

Wody wzburzone twych myśli bolesnych

Zmiotły me łodzie z tafli stworzonej

Miały wnet wyraz krain bezkresnych

Oczy me były znów w nie wpatrzone


Słońca, którego blasku nie widać

Jasne promienie topiły chmury

Chciały na domiar złego zapytać

Czemu znów ciemność spowija góry


Miałem odpowiedź przygotowaną

W głowie mej pełnej jazgotu i szmeru


Lecz choć już głosu nie słyszałem

Kładłem już rękę swą na brzegu


Druga ma ręka, czymś przyciśnięta

Nie chciała puścić mnie w drugą stronę

Wtedy szarpnąłem, wijąc się z bólu

Czując powoli, że znowu tonę.

Labirynt samotności

Bałem się wychodzić w nocy

Smutek czekał mnie za drzwiami


Otwierając je po cichu

Miałem cię za plecami.

Tam, gdzie kończy się światło

Płakałem ze smutku, gdyż szczęścia nie miałem

Jedynie zostało mi parę chwil

Bo wtedy dobrze już wiedziałem

Że już na zawsze będę śnił


Kładąc do łóżka swoje ciało

Nie ze zmęczenia, lecz tak już trzeba

Położyć się, by móc wstać znowu

Z nadzieją, że coś w życiu zmienia


Kolejny dzień, który znów minie

Tak jak mi minął ten poprzedni

W natłoku myśli o swym końcu

Gdy czas już będzie odpowiedni


Zapytać siebie, czemu to robię

Zapytać, czemu znowu tak

Dlaczego myślę wciąż o tobie

Niech, chociaż da mi jakiś znak


*Wizja mej śmierci nagle trafiła*

Do mnie jakby jakiś strzał

I truchło moje tam leżało

Pod rzeką, którą ktoś już znał


Wstałem wtem z łóżka, trzasnąłem drzwiami, widząc jak ciało leży na dole.

Po schodach zbiegłem, chwytając klucze, które leżały gdzieś na stole.

Mijając ciebie, nie myślałem, trąciłem barkiem wyobrażenie, lekko się chwiejąc biegłem dalej.

Lecz może to tylko wrażenie. Że jestem wolny już od tego, co mnie trzymało w klatce marzeń.

Bo gdy zmieniłem cel swych myśli, nie miałem już takich skojarzeń.


Truchło leżało koło brzegu

Rzeki, którą już gdzieś widziałem

Lecz choć już byłem go tak blisko

To dotknąć się go ciągle bałem


Więc zapytałem:

— Czemu wciąż żyje?

Widząc w mrok oczy spadające

I wciąż przytomny, powiedział tylko

— Zdumiewające.

Mrok

Witałem cię pełny nadziei

Że to nie będzie kolejny raz


Zachwycał mnie wtedy, każdy twój ruch

Miałem w zamyśle wiele dobrego

Chciałem powiedzieć, nie było słów

By to znów było coś nowego


Zawsze nowego

Zawsze na już

Zawsze dla ciebie

Zawsze tuż tuż.

Zatracenie

Wróciłem do siebie, gdy tylko mogłem

Choć podróż nie była tym co chciałem

Bo wraz, z tym że ci pomogłem

Straciłem to co w sobie miałem


Zapomniałem dawno jak to jest

Kołysać się w obłokach myśli

Mając na rękach emocji brud

Wypranych, których nikt nie wyśni.


Miałem wnet chęć zobaczyć cię

Być może w innym krajobrazie

Być może wole zatracić się


By nie powtórzyć znów tych samych zdarzeń.

Więzienie myśli

Rozbijam w głowie swe pomysły

Abym się nie czuł przytłoczony

Tak samo umrą, jak me zmysły

Gdy żywot będzie mój skończony


Malując obraz swoich uczuć

Czułem, jak farby ich już wyschły

Ruszając się po czarnym płótnie

Których marzenia dawno prysły


— Uciekły?

— Dokąd?

— Sam nie wiem.


Gdziekolwiek jestem, czuję to samo

Wstając z łóżka, widzę na niebie

Słońca blask, który mnie wita rano


I choć nie budzi się tylko dla mnie

I choć nie tylko dla mnie znika

To wiem przynajmniej, że już jutro

Ujrzysz tu znów nieudacznika


Który znów powie zapytany

— Że się nie boi śmierci skrycie

— Że jest jedyny, niespotykany

— Że znów się czuje znakomicie …


Jednak czy warto jego słuchać?

I czy go warto dalej pytać?


Sam musisz na to odpowiedzieć …


*Wstał z łóżka przestraszony, miał na twarzy zimny pot, słońca blask znów z każdej strony, nie zostawiał go na krok.

Wnet obrócił się na pięcie, chciał mnie chyba o coś spytać, otworzył przekrwione usta.*


— A co tam u ciebie słychać?.

Bezsenność

Krocząc nocą przez ulicę

Czułem pustkę mej osoby

Twarze, które wtem mijałem

Nie przeżyły pewnie doby


W moim ciele, bo nie żyło

W głowie miałem tylko ciebie

Gdy pytałeś mnie znów kiedy

— Zacznę wątpić znowu w siebie?


Kiwnę głową, schyłek pustki

Miałem cię za kolegę

Łez nie licząc wpadnę w obłęd

Poznam znów emocji biedę


Na ulicy, rażąc lampy

Oczy skryje, czapkę włożę

Ciebie skrywam dalej w sercu

— Może w końcu ci pomoże.

Na dnie

Twarze dziś, niegdyś realne

Mijały mnie w oknie kolejny znów raz

Chciałem wychylić się choć na chwilę

I choć na chwilę przestać się bać


Byłeś wtedy znowu przy mnie

Nie odstępując mnie na krok

Mówiłeś mi, że

— Coś przeminie, kolejny nieznaczący skok.


Polecę gdzieś, gdzie widok twój

Nie będzie następnym produktem marzeń

Być może znów spotkamy się

Przy oknie nieprzebytych zdarzeń


Zanurzę się, w wodzie twych myśli

W której płynąłem znów jak rzeka

Nie chodząc spać, bo gdy się przyśni

Utopie w sobie znów człowieka.

Bezgłos

Zgubiłem wątek w swoim życiu

Którego chwycić nie umiałem

Gdy przyszedł próby nagle czas

Uciekłem

— Jak tchórz.

Spanikowałem


Słyszałem dźwięk nie swoich słów

Lecz w głowie byłem ciągle sam

Kolejny lęk co wraca znów

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 31.5
drukowana A5
za 39.12
drukowana A5
Kolorowa
za 61.05