Dobroć
W pięknym zielonym lesie, niedaleko strumienia miała swój mały domek niezwykła wróżka o imieniu Dobroć. Żyła bardzo skromnie i prosto. Była ona wróżką dziecięcych, maleńkich serduszek, które potrafiły kochać ponad wszystko. Wróżka miała strzec dziecięce serduszka przed niepotrzebnym cierpieniem, które rozsiewała wszędzie, gdzie było tylko można okrutna i zła Skamielina.
Wróżka Skamielina miała serce jak skała, bo było z kamienia. Nie wzruszały ją łzy dziecięce ich płacz i strach. Pragnęła zawładnąć ich serduszkami, by stworzyć je na swoje podobieństwo i zapanować nad zieloną i słoneczną krainą Wróżki Dobroci.
Dobroć miała w sobie nieskończone pokłady miłości i radości, którymi rozpieszczała swoich podopiecznych. Nie były tu znane dzieciom łzy, smutek i troski. W krainie wróżki Dobroci panowało tylko szczęście.
Wszystko jednak miało się zmienić, ponieważ wróżka Skamielina postanowiła zburzyć to dziecięce szczęście porywając i więżąc w swoich podziemnych lochach, gdzie nie dochodził nawet promyk słońca, te maleńkie, bezbronne istotki. W Tym okrutnym planie ma jej dopomóc wielki, skamieniały, latający wilk, o równie potężnych trzech głowach.
Ten plan miał się rozpocząć w noc pełni, gdzie wszyscy mieszkańcy uroczyście świętowali to piękne wydarzenie, tańcząc, bawiąc się i śpiewając.
Pod osłoną nocy zła wróżka zaplanowała porwanie wszystkich dzieci, by stworzyć z nich swoją nieugiętą i bezwzględną armię, o skamieniałych, nieczułych i bezwzględnych sercach.
Atak złej wróżki wraz z armią skamieniałych rozpoczął się po północy, od ataku trzygłowego wilka, który zaganiał uciekające dzieci wprost w sieci zarzucane przez wojsko. Od razu ładowano je na drewniane wozy, ciągnięte przez skamieniałe bawoły.
Na nic zdała się walka rodzin w obronie swoich pociech. Wielu z nich straciło życie, bo Skamielina brała tylko dzieci, tylko na ich życiu jej teraz zależało, by mogła później wykorzystać je w swoich mrocznych celach.
Na nic była ogromna waleczność i poświęcenie wróżki Dobroci, która ledwo uszła z życiem, odnosząc wiele poważnych ran. Nie miała szans obronić swoich maleńkich, dziecięcych serduszek wobec dwukrotnie przeważających sił wroga.
Roztoczył nad nią swoją opiekę medyk leśny, który pomagał również innym rannym mieszkańcom wioski. Posiadał swoje tajemne eliksiry, które uratowały już nie jedno istnienie. Był darzony wielkim szacunkiem i zaufaniem, dlatego tak wszyscy na nim polegali i ufali mu bezgranicznie, powierzając w jego ręce swoje życie.
Nad leśną krainą Dobroci budził się nowy dzień, promienie słońca dotykały jeszcze tlących się dymem chat, maleńkich leśnych upraw ziół na przydomowych poletkach, zniszczonych i spalonych doszczętnie.
W tę jedną noc serce i radość krainy zgasła, a z nią zgasło wszystko. Armia złej wróżki Skamieliny była od wielu, wielu lat nie do pokonania. Nie było śmiałka, który by się odważył na tak szalony plan.
Mijały dni, dobra wróżka wracała do zdrowia, a z nią mieszkańcy lasu. Panował tu jednak ogromny smutek, nie słychać było już dziecięcego śmiechu, tupotu małych, bosych nóżek. Nikt nie miał też pomysłu, jak uwolnić te dzieci ze szpon Skamieliny.
Skamielina
W odległej krainie, za wieloma górami mieszkała zła wróżka Skamielina, w wielkim pałacu na wielkiej Kamiennej Górze. Pałac był zbudowany tylko z kamienia, panował w nim chłód i ciemność.
Bram pałacu strzegł trzygłowy, skamieniały wilk, którego wszyscy się bali i nie byli w stanie pokonać jego siły i wspierającej go armii skamieniałych.
Służba zamku rozbiegała się po kątach, bojąc się swojego cienia i odgłosów, które było słychać wszędzie. Odgłosy te dobiegały z lochów zbudowanych w podziemiach zamku.
Tam właśnie zła i okrutna Skamielina więziła wszystkie porwane dzieci, by raz na zawsze odmienić ich kochające serduszka. Tej przemiany można było dokonać tylko na małych dzieciach, kochających najczystszą miłością.
Wśród odgłosów dobiegających z lochów słychać było płacz i wołanie o pomoc. Tutaj jednak prócz złej wróżki nikt ich nie słyszał.
Wśród tych wszystkich dzieci było wyjątkowe rodzeństwo brata z siostrą o nieprzeciętnej i wielkiej miłości. Anika była starsza, dlatego dbała o dużo młodszego braciszka Murano. Każdego dnia dzieliła jedzenie, by starczyło na jak najdłużej. Gdy było zimno, ogrzewała Murano swoim ciałem, przytulając go do siebie. Wieczorem, gdy tęsknił za rodzicami opowiadała mu bajki i śpiewała piosenki, o tym, że kiedyś jeszcze ich zobaczą.
Mała Anika nie znała jednak swojej wielkiej mocy, którą było jej wielkie, piękne i najczystsze serce, mogące skruszyć najbardziej skamieniałe.
Tego nie wiedział nikt, prócz Dobroci, która była przy jej narodzinach i ofiarowała jej ten dar.
Wróżka wiedziała, że dopóki Anika będzie strzegła dzieci, będą bezpieczne i zła wróżka nie odbierze im serc. Dziewczynka wierzyła, że w końcu nadejdzie upragniona pomoc i wszystkie dzieci będą wolne.
Zbliżała się kolejna noc w ciemnych i wilgotnych lochach zamku, gdzie zła czarownica nadal realizowała swój okrutny plan. Siała strach, obcinała racje żywieniowe i stosowała przeróżne kary, aby wymusić na dzieciach bezwarunkowe posłuszeństwo.
Kamienny wilk i armia skamieniałych pilnie strzegą bram zamku, a zła wróżka przepełnia się zachwytem nad swoim idealnym planem.
Tymczasem w obozie Dobroci trwa mobilizacja wojowników mających stoczyć walkę z podstępną Skamieliną i jej armią, aby odbić i uwolnić wszystkie uwięzione w lochach dzieci.
Ochotnicy wciąż przybywają z najdalszych stron z chęcią pomocy w tak szlachetnej sprawie.
Bywają i bardzo wiekowi, gdzie śmierć im nie straszna, bywają i bardzo młodzi, ale są też i kobiety, bardzo waleczne, odważne, mieczem władające.
Chętnych przybyłych są już setki, ale potrzeba tysięcy, by pokonać armię Skamieliny.
Przygotowaniem ochotników do walki obarczono Spartana, najdoskonalszego wojownika tej krainy. Spartan to mistrz oręża, sztuk walki i przetrwania w trudnym terenie. Odniósł wiele zwycięstw w potyczkach z wrogiem. Teraz na jego barkach spoczywa duża odpowiedzialność i los wszystkich dzieci.
Tymczasem w podziemiach strasznego zamku z pomocą dzielnej Amice przyfrunęły piękne świetliki i rozjaśniły swoim blaskiem i światłem ciemności tego lochu, a gromada świerszczy rozpoczęła swoje serenady. Oczy dzieci rozbłysły radością, którą było widać w ich maleńkich, okrągłych oczkach. Tej nocy wszyscy ułożyli się do snu szczęśliwi, a ciemność już nie przerażała nikogo. To była kolejna trudna noc poza ukochanym domem.