Prolog
1
Był to rok 2048. Alex obudził się w domu rodzinnym w swoim małym pokoju o zielonych ścianach, obok szafy ze szklanymi drzwiami.
Dzisiaj kończył 18 lat. Jego marzeniem było pomagać innym za wszelką cenę.
— Alex! — krzyknęła mama z dolnej części domu.
— Idę! — Od krzyknął Alex i jak najszybciej ubrał swoje ulubione czarne spodnie, zieloną bluzę z kapturem i znakiem smoka, jak również buty wojskowe.
Po kilkunastu minutach zszedł na dół. Ku jego zaskoczeniu, mama i dwie młodsze siostry czekały na niego, aby ten zdmuchnął świeczkę.
— No dalej- powiedziała mama- to twoje święto. Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.
Alex zrobił to, zaś jego życzeniem była pomoc dla innych ludzi. Podobnie jak przez ostatnie lata życia.
— I jak? — zapytała mama- Znowu pomyślałeś, aby pomóc innym?
Alex kiwnął głową na znak, że znów miał to samo marzenie.
Mamę Alexa nic nie zaskoczyło. Zawsze popierała syna w jego decyzjach, lecz widziała, iż wkrótce będzie musiał ich opuścić.
Niedługo później, jeszcze tego samego dnia, w których Alex miał urodziny, około godziny obiadowej, do drzwi zapukał ktoś, kto nie lubił czekać.
— Ja po Alexa — powiedział mężczyzna w wojskowym ubraniu.
— Alex! Do ciebie! — krzyknęła mama, zaś Alex zbiegł na dół ze swojego pokoju.
— Tak? — zapytał, kiedy stanął przed drzwiami widząc mężczyznę.
— Służba wojskowa wzywa ciebie do wojny międzynarodowej- oznajmił mężczyzna i dodał po chwili ciszy — Gotowy?
— Tak. Gotowy — odpowiedział Alex.
— Bo to do boju. Kraj na nas liczy! — krzyknął mężczyzna i ruszył przed siebie.
Niedługo później Alex i mężczyzna znaleźli się przed okrętem wojskowym. Alex wszedł na jego pokład i udał się do wyznaczonej kajuty.
Mężczyzna zaś ruszył w kierunku swojego pokoju.
Oczekiwanie na odpłynięcie nie trwało długo. Alex przebrał się w wojskowe ubrania i kilka minut później, stanął przed drzwiami prowadzącymi do jadalni okrętowej.
Nie mając apetytu, wziął tylko bułkę i masło, aby cokolwiek było na żołądku. Jego celem stała się walka o życie w innych częściach świata. Lecz dzisiaj miał świętować swoje urodziny, lecz nic z tego nie wyszło…
2
Droga wodna była długa. Czas spędzony na podróży dłużył się niemiłosiernie.
Gdzieś pomiędzy wyspami statek musiał zatrzymać się, aby uzupełnić zapasy prowiantu.
Było to miesiąc po wyruszeniu w rejs Wojenny.
Na jednej z wysp, do której przypłynął statek, Alex wyszedł z kajuty i opuścił teren statku wojskowego, pomimo zakazów od głównego kapitana.
Idąc powoli pomiędzy budynkami, Alex nagle zatrzymał się przed wejściem do biblioteki.
W pewnym momencie, gdy dzień zaczął zmieniać się w wieczór, Alex upadł na ziemię i zemdlał.
Z jednej strony zauważył to mężczyzna, który przechodził obok niego. Pomógł mu się przenieść do małej wioski nieopodal miasta portowego.
I tak mijały godziny, dni…
Aż w końcu Alex obudził się wcześnie rano w jednym z domów jednorodzinnych w małej wiosce.
— Gdzie Jestem? — zapytał Alex- co to za miejsce?
— Straciłeś przytomność. Jesteś w wiosce rybackiej- oznajmił mężczyzna przypominający szamana.
— Gdzie jest statek wojskowy? — dopytywał Alex.
— Ten okręt wojenny? Odpłynął dwa dni temu.
— Ile czasu byłem nieprzytomny? — Alex próbował odnaleźć się w teraźniejszości.
— Siedem dni- odpowiedział szaman.
— A ty? Kim jesteś?
— Jestem Rahim. Wioskowy szaman. Dawno nie widziałem, jak ktoś był tyle dni nieprzytomny. Nie wiem, co się stało, lecz jeden z naszych ludzi przyniósł ciebie do nas.
— I co mam zrobić?
— Zostań. Mamy dla ciebie specjalną kolację. Będziesz… powiedzmy, że jesteś głównym gościem.
— Mogę się przejść? — dopytywał Alex.
— Ależ oczywiście naturalnie- odpowiedział szaman- tylko nie spocznij się do kuchni.
Szaman zaśmiał się szyderczo.
Alex wstał z łóżka polowego, na którym leżał i wyszedł za drewniane mury wioski.
W pewnym momencie, dopiero dotarło, że to on ma być głównym daniem na ich kolację.
Kiedy minęły dwie godziny od chwili, w której opuścił teren wioski, znalazł się na obrzeżach kanionu, i którego dołu płynęła rzeka.
Słysząc gdzieś z oddali Krzyki odnoszące się do jego osoby, skoczył w dół urwiska i znowu zemdlał.
Nieopodal jednak, mieściła się mała, drewniana chatka, z której wyszła młoda kobieta w wieku dwudziestu lat.
Kiedy go zobaczyła, niemalże od razu przybiegła do niego i zabrała do swojego domu.
3
Kilka godzin później…
Alex obudził się na łóżku wykonanym ze skóry niedźwiedzia zrobionego ręcznie srebrem.
Jego oczy otwarte, zauważyły kobietę o blond włosach rozpuszczonych do szyi. Zaś jego głos łamał się z każdą próbą powodzenia czegoś.
— Widzę, że wstałeś — powiedziała kobieta- Jestem Natasza.
— Alex — odpowiedział mężczyzna- co ja tutaj robię? — dopytywał.
— Jesteś tutaj, ponieważ spadłeś mi z nieba.
— Pamiętam jedynie Krzyki i skok do rzeki.
— Zemdlałeś. Wyciągnęłam ciebie z plaży nieprzytomnego.
— Co to oznacza? Znowu… Po raz drugi w ciągu ostatnich siedmiu dni… Statek… Muszę płynąć na wojnę…
— Nigdzie nie płyniesz. Okręt wojskowy odpłynął dwa dni temu- powiedziała Natasza.
— Więc co mam robić?
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Natasza podeszła do nich i je otworzyła.
W drzwiach stanął mężczyzna o siwych włosach i potarganej szarej koszuli.
— Witaj. Nie mogę więcej pomagać. Wiesz, że jesteś poszukiwana. Racja? — zapytał na wstępie — To, co mogę dać na koniec naszej współpracy, to obiecaną przeze mnie mapę.
Mężczyzna wyciągnął zwiniętą w rulon mapę, a następnie podał ją Nataszy.
— Dziękuję za miesiące współpracy — oznajmiła Natasza.
— Może uda się tobie wydostać z tej wyspy- powiedział mężczyzna — Powodzenia w dalszych krokach i decyzjach, które podejmiesz.
Mężczyzna odszedł w stronę plaży, a następnie zniknął w gąszczu leśnych krzewów.
— Kto to był? — zapytał Alex.
— Stary dobry znajomy — odpowiedziała Natasza.
Następnie zaczęła szykować kolację.
Rozdział 1
Podczas, gdy Natasza szykowała kolację, Alex usiadł na łóżku i zaczął zastanawiać się nad tym, co do tej pory działo się w jego życiu. Myślał nad tym, że kilkanaście dni wcześniej musiał zostawić rodzinę. Zastanawiał się nad swoim dotychczasowym życiem.
Kiedy Natasza przygotowała kolację, oraz gorącą herbatę ziołową, podała prowiant Alexowi. Ten zjadł trochę i zapytał:
— Więc dlaczego tutaj jestem?
— Jak wspomniałam wcześniej, straciłeś przytomność skacząc do rzeki.
— Chodzi mi bardziej o to, jaki mam obrać cel. Myślę nad tym ciągle. Skoro już wiem, że tak łatwo nie ucieknę z wyspy…
— Tutaj mieszkali moi rodzice wraz ze mną. Byliśmy poszukiwani przez plemię z wioski rybackiej.
— I dalej jesteś poszukiwana. Tak? Ja też będę… miałem… Stawić się na kolację.
— Zapewne jako danie główne. Tak jak moi rodzice. Udali się tam w celu pokojowym, lecz nigdy nie wrócili.
— Przykro mi to słyszeć. Kondolencje.
— Nie wiesz jeszcze, co oni mogą zrobić. Rano idziemy w podróż. Zaś teraz z odpocznij chwilę.
Alex nie miał innego wyjścia, jak zgodzić się na ten układ. W głębi siebie czuł jednakże niepokój.
Po dłuższym czasie zasnął, a jego sen wydawał się zbyt realny, aby był prawdziwy.
Wewnątrz starego kościoła, Alex widział jak krzyż z ludzkim ciałem płonie niczym pochodnia. Na zewnątrz budynku padał deszcz z piorunami. Jego życie przestało mieć jakieś znaczenie.
Wtedy…
Gdy zadzwoniły dzwony, Alex obudził się widząc twarz podobną do byka, lecz przypominającą również demona.
— Alex! — nagle krzyknęła Natasza- Obudź się! Szybko!
Alex wstał i ruszył w kierunku otwartych drzwi. Tam, stojąc w nich zobaczył jak księżyc świeci blaskiem słońca, a Natasza stoi naprzeciwko jakiegoś mężczyzny, który trzymał w dłoniach pochodnię.
W pewnym momencie, gdy niebo zaczęło zmieniać swoje barwy z ciemno niebieskiego na pomarańczowy, mężczyzna był lepiej widoczny. Alex widział na jego twarzy przerażenie.
W końcu zapytał:
— Kim jesteś?
— Jestem Mike. Przyszedłem, żeby was ostrzec przed zagrożeniem. Za dwie godziny, równo o ósmej rano, znacznie się polowanie na ludzi, którzy wcześniej zostali zaproszeni na kolację.
— Więc? Co musimy zrobić? — zapytała Natasza.
— Idźcie jak najszybciej i jak najdalej stąd- odpowiedział Mike.
— A co z tobą? — Dopytywała Natasza.
— Idę z wami. Znam tą wyspę jak własną kieszeń.
— Dobrze- zgodziła się Natasza- Ale pod jednym warunkiem. Nie opuścisz nas dopóki nie znajdziemy Łodzi w celu ucieczki z wyspy.
— Jasne. Masz to jak w banku.
Wszyscy ruszyli w stronę ciemnego lasu, w którym ścieżka prowadziła do jednej z pierwszych kaplic na tej wyspie.
W pewnym momencie, gdy niebo zaczęło mienić się srebrem i złotem, Mike stanął przed wielkimi drzwiami kaplicy. Otworzył je delikatnie i zaprosił Alexa i Nataszę do środka.
— Tutaj kiedyś ludzie oddawali hołd zmarłym- powiedział Mike — dzisiaj to miejsce jest zapominane. Gdzieś pośrodku ciszy, a szumem leśnych liści, wciąż kryje się tu wiele tajemnic.
— Kojarzę to miejsce. Razem z rodzicami przechodziliśmy obok niego w poszukiwaniu miejsca na dom- odrzekła Natasza.
— Teraz widać tutaj cień przeszłości. W pobliżu znajduje się jaskinia, która prowadzi do jeszcze bardziej dzikiej części wyspy- powiedział Mike.
— To oznacza, że nie będziemy mieli spokoju. Prawda Natasza? — Zapytał Alex.
— Racja. Jestem Jednak pewna, że z każdym kolejnym etapem naszej drogi będziemy coraz bliżej naszego celu- odpowiedziała Natasza.
— W każdym razie, musimy iść dalej. Nie mamy zbyt dużo czasu- oznajmił Mike.
Mike zaprosił jeszcze raz Alexa i Nataszę, a następnie oboje weszli do środka.
Każdy kolejny krok zbliżał ich do ołtarza, który pokryty mchem i trującymi kwiatami, mienił się czystą zielono srebrną barwą.
Gdy Mike podszedł bliżej ołtarza głównego, zauważył, że coś jest nie tak z jak powinno. Ołtarz był nie tylko porośnięty roślinnością, lecz również widoczne na nim były świeże ślady krwi.
Mike jak najszybciej starał się krzyknąć w stronę przechadzających się po budynku Nataszy i Alexa, lecz coś w pewnym momencie uderzyło go w głowę.
Zemdlał.
Alex oglądał stare obrazy malowane na murze. Natasza zaś modliła się w kapliczce obok, która była dawną przybudówką do głównej części katedry.
Nagle Alex usłyszał głuchy stukot. Tak jakby ciało padające na posadzkę. Odwrócił się i zobaczył tajemniczego mężczyznę, który w swoich dłoniach trzymał kawałek kija, przypominający kij wykonany z drewna sosnowego i ręcznie zdobiony złotem.
Mężczyzna był ubrany w czarne spodnie, białą koszulę i maskę wyglądającą na starożytną maskę rytualną. Lecz mężczyzna nie podchodził do Alexa, a tylko patrzył na niego.
Kiedy Alex zrobił krok w jego kierunku, ten wykonał krok do tyłu, tak jakby bał się czegoś.
— Natasza! — krzyknął Alex — Chodź tutaj!
Natasza jak najszybciej udała się do Alexa i wpatrzona w tajemniczego mężczyznę, nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Niemalże od razu rozpoznała go, lecz bała się przyznać, do tego, że to ktoś z jej przeszłości.
Alex patrzył raz na Nataszę, a raz na mężczyznę, którzy patrzyli sobie w oczy. Był tym zaskoczony, kiedy mężczyzna kiwnął głową i zaczął uciekać w kierunku wyjścia z katedry.
— Kim on jest? — zapytał Alex.
— Nie wiem. Nie znam go… — odpowiedziała Natasza.
— A jednak patrzyliście sobie prosto w oczy. Coś mi się wydaję, że to skomplikowana sprawa. Zgadza się Natasza?
— Można to tak ująć Alex. A gdzie jest Mike? Był tu z nami.
— Nie wiem- odparł Alex.
W tym samym czasie Mike przebudził się poparzony przez trujące kwiaty. Nie mógł złapać powietrza. Ciężko mu się oddychało.
Nie mógł wydać z siebie ani jednego słowa…
Po kilkunastu minutach, jego serce zaczęło bić coraz szybciej. On zaś stracił przytomność, a następnie oddech, by pozostać martwym za stołem rytualnym.
Alex jeszcze przez chwilę patrzył na Nataszę z która nie udawała zaskoczenia brakiem Mike’a. Zaś w pewnej chwili, obydwoje zrozumieli, że są zdani tylko na siebie.
Alex i Natasza wyszli z kościoła, a następnie skierowali się w stronę gęstych roślin. Kilka godzin później znaleźli się przed starą, ceglaną chatą.
W chwili, kiedy Księżyc był w samym centrum nieba.
Rozdział 2
Stara chata przypominała Nataszy jej stary dom na obrzeżach klifu. Z jednej strony próbowała nie patrzeć wstecz, ale jej podświadomość wciąż zaprzeczała teraźniejszości.
Alex otworzył delikatnie stare drewniane drzwi, a następnie wszedł do środka budynku.
— Nie ma tu nikogo! — krzyknął w stronę Nataszy.
— Podjedź tutaj! Alex! — krzyknęła przestraszona Natasza.
— Co się dzieje?!
Alex jak najszybciej wybiegł z budynku i zauważył czterech mężczyzn, którzy stali wokół wejścia do chaty.
— Kim jesteście? — zapytał jeden z nich.
— Hej! Oni przypadkiem nie są poszukiwani przez szamana? — zapytał drugi.
Bez zbędnych słów dwóch mężczyzn związało Alexa, a kolejni związali Nataszę.
Zakneblowali im usta, związali ręce z przodu i następnie zabrali ich przez klify, aż do wioski rybackiej.
Na nich czekał komitet powitalny złożony z szamana i jego córki, oraz kilku wojowników.
— A więc jesteście. Tak się cieszę- powiedział Szaman- Długo nie musiałem czekać na wasze przyjście.
— Po co nas wezwałeś? — zapytała Natasza.
— Moje Drogie dzieci. Nie jesteście zwykłymi ludźmi. Macie swoje życie i podejmujecie niekiedy trudne decyzje. Chciałem zaprosić was na obiad w samo południe.
— Dlaczego więc polowali na nas? — Dopytywał Alex.
— Czy polowanie na was nie jest częścią waszych decyzji? Czy może chcecie być ukarani za to, czego nie zrobiliście? Zobaczymy się na obiedzie- Na tym zakończył szaman.
Ręce Alexa i Nataszy zostały rozwiązane. Oni zaś zaprowadzeni przez córkę szamana do jednego z domków, próbowali dowiedzieć się więcej o nim i wiosce rybackiej.
— Tak. Mój ojciec… Jest nieco… Nawet bardziej… Porywczy- oznajmiła córka szamana- Jestem Eliza. Mam dość tego, co robi mój ojciec. Może pomożemy sobie nawzajem? — Zadała pytanie Eliza.
— Jak mamy sobie pomóc? — Dopytywała Natasza.
— Pomogę wam uciec. A w zamian zabierzecie mnie ze sobą.
— A obiad? — dopytywał Alex.
— Wszystko po obiedzie. Mój ojciec… Wścieknie się jeśli nie będziemy na ważnej dla niego uroczystości.
Wtedy zapadła cisza. Ptaki jakby przestały śpiewać, a głosy ludzi chodzących po wiosce były przytłumione.
Nikt nie odezwał się ani jednym słowem. Eliza odeszła w swoją stronę, zaś Alex i Natasza udali się na odpoczynek.
Kilka godzin później, Alex obudził się. Wpatrzony w Nataszę zastanawiał się nad tym, co powinni zrobić.
Nagły huk przypominający stal rzucaną o deski, przypomniał Alexowi o tym, że w samo południe ma być obiad. Uroczystość, której nie mogli przegapić.
Minuty dłużyły się. Alex w końcu obudził Nataszę, gdy słońce stało w samym centrum nieba.
— Hej Natasza- powiedział ze spokojem — Czas abyśmy udali się na obiad.
W tym samym czasie, do pokoju weszła Eliza, która powiedziała wchodząc do chaty:
— Już czas. Wieczorem udajemy się po za teren wioski rybackiej. Teraz natomiast czeka nas obiad, którego nie możemy przegapić.
Alex i Natasza zgodzili się na propozycję i wspólnie z Elizą ruszyli na dwór, do miejsca, gdzie znajdowały się stoły i ławki, a także ognisko, które płonęło żywym ogniem.
— Więc jesteśmy wszyscy! — krzyknął szaman.
Znów na kilka minut zapadła cisza.
— Pomożecie nam, a my może pomożemy wam — oznajmił szaman.
— Ojcze. Nie są to zwykli ludzie. Sam o tym mówiłeś.
— I nie są. Jeśli im życie miłe, to zgodzą się na propozycję… — Szaman skierował słowa do swojej córki, a następnie patrząc na Alexa powiedział — Wiedzcie, że ta wyspa jest przeklęta. Nikt kto na niej został, nie opuścił jej. Lecz mamy dla was propozycję. Rozwiążecie problem natury paranormalnej, a my pomożemy wam uciec z tego miejsca.
— Nie wiemy. Może… — zaczęła Natasza.
— Może to i dobry układ — dokończył Alex próbując uratować sytuację.
— W każdym razie damy znać jutro na śniadaniu- dokończyła Natasza.
Szaman spojrzał na nich jeszcze jeden raz i zgodził się na czas oczekiwania na odpowiedź. Następnie na stoły zostały wyłożone rozmaite potrawy, których nie da się opisać słowami.
Wszyscy zaczęli spożywać posiłek. Dopiero po obiedzie Eliza zaprowadziła Alexa i Nataszę do ich chaty.
— Poważnie? Jutro na śniadaniu? — zapytała zaskoczona- Nie mogłaś podać późniejszego terminu?
— I tak możemy się cieszyć, że w ogóle się zgodził — zauważył Alex.
— Myślicie, że jedna noc wystarczy, aby udać się wgłąb Wyspy?
— Bardziej się martwię jego słowami. Nawiedzona wyspa…
— Sto jego paranoje. Wciąż o tym majaczy- oznajmiła Eliza.
— Więc wieczorem przyjdź po nas. Udamy się wgłąb Wyspy, aby uciec z tego miejsca- odpowiedział Alex i zakończyli rozmowę.
Eliza zgodziła się i w ten sam wieczór…
Gdy na niebie zaczęły wyłaniać się gwiazdy, Natasza powiedziała:
— To wszystko wygląda mi znajomo. Wydaję mi się, że kiedyś już przeżyłam podobną sytuację.
— Powinniśmy jej zaufać? — zapytał Alex.
— Nie Mamy innego wyjścia. Zrozum to- odpowiedziała Natasza.
Kilka minut później do ich chaty weszła Eliza. Nie pytając o nic patrzyła na nich spokojnie. Nie musiała długo czekać, aż Alex i Natasza powiedzą wspólnie:
— Idziemy.
— W takim razie ruszamy w nieznane- odpowiedziała Eliza, a następnie wszyscy opuścili chatę.
Była godzina dwudziesta pierwsza, gdy wspólnie opuszczali mury obronne wioski rybackiej.
Z jednej strony Alex cieszył się tym, lecz z drugiej miał nadzieję, że nie zostaną złapani.
Natasza natomiast przyglądała się okolicy nie mając pojęcia, jaką drogę wybrać.
Eliza zaś wiedziała, że wkrótce wszystko może się zakończyć. Jednakże wolała zachować dla siebie te obawy.
Kilka godzin później, wspólnie natrafili na m stary bunkier pamiętający jeszcze czasy Wielkiej Wojny.
Rozdział 3
Stojąc przed wejściem do bunkru Alex poczuł się niepewnie. Natasza zaczęła słyszeć głosy wołające o pomoc. Eliza natomiast wiedziała, że przedostanie się przez korytarze bunkra nie będzie aż tak proste jak się wydaje.
Niedługo później, po tym, jak leśne nocne ptaki zaczęły śpiewać smutne piosenki, Alex zapytał:
— Dlaczego tutaj stoimy?
— Musimy odnaleźć jakąś broń- odpowiedziała Eliza.
— Te stare bunkry przypominają czasy, kiedy wojna na wyspie miała jakieś znaczenie — oznajmiła Natasza.
— Dlatego Idziemy przez bunkier. Aby znaleźć jakąkolwiek broń. Może uda się nam przy okazji znaleźć coś innego? — zapytała Eliza samą siebie.
— W każdym razie, nie możemy dłużej czekać- oznajmiła Natasza — Skoro mamy czas tylko do śniadania, a widzę, że dzień powoli się zaczyna, to lepiej będzie, jak wejdziemy do tego bunkra.
— Masz rację — odpowiedział Alex- wątpię jednak, że będą nas szukać w tych ruinach.
— Nie na nic, co byłoby dobrym rozwiązaniem. Jednakże musimy zacząć działać szybko, zamiast tylko myśleć o tym, co powinniśmy zrobić — całą rozmowę zakończyła Eliza.
Alex wszedł do wnętrza bunkra, tam nie idąc daleko w głąb tuneli, zauważył miejsce z agregatami prądotwórczymi. Wszedł do pomieszczenia, aby uruchomić chociaż jeden z nich.
Kiedy minuty później udało mu się włączyć światło, jego oczom ukazały się szkielety dawno martwych ludzi.
Nie był tym zaskoczony, a wręcz przeciwnie. Był przerażony. Niektóre z ciał miały na sobie ślady pazurów, a inne nadgryzione… jeszcze inne były samymi kośćmi.
— Możecie wejść! — krzyknął Alex i chwilę później obok niego stanęła Natasza.
— Co się tutaj działo? — zapytała zaskoczona.
— Nie Wiem. Mam nadzieję, że nie spotka nas to samo- odpowiedział Alex.
— Lepiej idźmy dalej. Nie traćmy czasu.
Alex zgodził się z Nataszą, a następnie ruszyli przez korytarze bunkru. Eliza zaś weszła chwilę za Nataszą, aby w ciszy iść za nimi.
Gdzieś w głębi korytarzy dało się usłyszeć chrapanie dzikiego zwierzęcia. Alex obawiał się, że nie dadzą rady dotrzeć na czas do zbrojowni, o ile ta jeszcze posiadała w sobie jakąś broń.
W pewnym momencie, gdy przechodzili obok jednego z pomieszczeń, Eliza zauważyła wilka, który spał w najlepsze. Po chwili jednak natrafili na drzwi stalowe, które były lekko uchylone.
Natasza otworzyła je delikatnie. Ich oczom ukazały się karabiny, pistolety, paczki amunicji, plecaki i maczety. Eliza poprosiła, aby szybko weszli do zbrojowni i zamknęli za sobą drzwi. Zaskoczony Alex zapytał:
— Dlaczego?
— Ponieważ widziałam wilka, który śpi. Zaś my nie mamy żadnej broni przy sobie.
— Jakiego wilka? — Alex był zaskoczony.
Lecz ostatecznie Natasza i Alex zgodzili się, by chwilę później, po zamknięciu drzwi, wziąć plecaki i spakować do nich maczety, pistolety, paczki nabojów do pistoletów i karabinów, jak również zabrać karabiny przepasane przez ramię.
Dopiero po kilku minutach, kiedy byli gotowi, Eliza otworzyła drzwi, za którymi przebiegł czarny wilk.
Natasza przygotowała karabin. To samo zrobiła Eliza, zaś Alex przygotował maczetę.
Kilkanascie minut później, usłyszeli ryk. Ciężki i bolesny.
Jeden strzał.
Pusty odgłos upadku na ziemię.
Nagły krzyk z oddali.
Cisza…
Alex spakował maczetę i wyciągnął karabin. Lecz mimo to, cała trójka czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
W pewnym momencie, gdy cisza panowała jakby grobowa, cicha niczym śmierć, po drugiej stronie korytarza, dało się zauważyć dwóch mężczyzn, którzy szli w ich kierunku.
— Stać! — krzyknął Alex- Nie ruszać się!
Mężczyźni nie mieli innego wyboru. Stanęli w świetle lampy.
— Kim jesteście?! — zapytał Alex.
— Najemnicy! — od krzyknął jeden z mężczyzn.
— Czego szukacie?!
— Drogi do wioski rybackiej! — od krzyknął drugi.
Alex nie miał cienia wątpliwości, że oni mogą być zagrożeniem w przyszłości. Wycelował w jednego z mężczyzn i strzelił prosto w nogę.
— Ał! Co robisz?! — krzyknął postrzelony mężczyzna.
— Muszę mieć pewność, że nie będziecie nam zagrażać- odezwał się Alex.
Następnie nakazał oddać im broń, którą podniósł i schował do plecaka.
Mężczyźni nie widzieli o co chodzi. Alex jednakże wiedział, że już nadchodzi ten czas, w którym wszystko zmienia się nie do poznania.
— Chodźcie — powiedział do Nataszy i Elizy.
Eliza i Natasza udały się za Alexem, by kilkanaście minut później wyjść z bunkru i zobaczyć jasne, dzienne światło, które raziło w oczy.
Alex starał się zrozumieć, dlaczego postąpił w ten, a nie inny sposób. Natasza zaś zaczęła znów słyszeć głosy. Tym razem jednak były one bardziej wyraźne niż szepty słyszane przed wejściem do bunkra.
— To nie koniec. To początek. Jeśli coś pójdzie nie tak, to będziesz wiedzieć, co masz zrobić. On nic tobie nie zagraża. Jest to ktoś więcej niż zwykły znajomy, albo przyjaciel- mówiły spokojnym, delikatnym głosem.
Lecz Natasza pragnęła nie wiedzieć nic więcej. Stając przed wejściem do bunkra, wraz z Alexem i Elizą, patrzyła na niebo, które zaczynało przypominać burzową atmosferę.
Lecz w końcu, musiała odezwać się do Alexa, próbując zrobić ten jeden krok do przodu….
— Hej Alex — powiedziała spokojnie- Co powiesz na krótką rozmowę sam na sam?
— Natasza? Co chcesz dokładnie powiedzieć? — dopytywał Alex.
— Odkąd ciebie znalazłam, poczułam się, jakbyśmy byli sobie pisani. Nie wiem, czy chcesz być ze mną… Nie wiem, czy się tobie podobam…
— Jesteś piękna. A na pytanie, czy chcę być z tobą… Nie wiem. Sam dopiero skończyłem osiemnaście lat. Automatycznie zostałem wezwany do wojska. Dokładnie do marynarki wojennej. Nie wiem, czy byłbym dobrym mężczyzną…
— Więc potrzebujesz czasu na zastanowienie się. Tak?
— Obecnie tak. Odpowiem na pytanie wtedy, gdy będę gotowy- zakończył na tym Alex.
Kilka minut później Eliza podeszła do nich, aby przekazać nowe wieści na temat tego, co znalazła w międzyczasie, gdy oboje rozmawiali ze sobą.
Rozdział 4
— Hej. Z daleka widać jakiś budynek. Może znajdziemy tam przy okazji? — zapytała Eliza.
— Nie chcemy wiedzieć, co kryje się wewnątrz tego budynku. Zagrożenie, które może czekać na nas? Coś, co jest agresywne? Pamiętasz tego wilka. Racja Eliza? — dopytywał Alex.
— Może to nie będzie takie straszne. No dawajcie. Ile mam prosić?
— Zachowujesz się jak mała dziewczynka — oznajmiła Natasza.
— Przestań. Idziemy, czy nie? — odpowiedziała Eliza.
— Alex? Idziemy? — zapytała Natasza.
— Jak tak stawiacie sprawę, to możemy tam pójść. Ostrzegam jednak przed ewentualnymi konsekwencjami.
Alex, Natasza i Eliza ruszyli w kierunku tajemniczego budynku. Kiedy stanęli przed bramą katedry, Alex zauważył jedną ważną rzecz. Była nią ta sama zabudowa, w której znajdowali się dwa dni wcześniej.
— Chodźmy. Muszę wejść do środka — oznajmił Alex.
— Wcześniej nie chciałeś tutaj przychodzić- zauważyła Natasza.
— Coś czuję, że wtedy mogliśmy się pomylić. Może… Gdybyśmy zajrzeli tam, gdzie przebywał Mike, to moglibyśmy go jeszcze uratować.
— O czym ty myślisz? Jakie… Uratować? Mike zniknął i nic po nim nie zostało- powiedziała Natasza.
Alex jednakże udał się w stronę miejsca kultu. Stołu rytualnego. Nie zwracał uwagi na słowa Nataszy, która ostrzegała go przed tym, że nic tam nie znajdzie.
W pewnym momencie jednak Alex krzyknął w stronę Nataszy i Elizy:
— Jest! Cały w wyschniętej krwi i poparzony roślinami! Martwy!
Eliza nie wiedziała o kogo chodzi, lecz Natasza po cichu przyznała Alexowi rację.
— Co teraz?! — okrzyknęła Natasza — Co robimy?!
— Są tutaj schody! Wiedźmy do środka! Widzę, że zaczyna padać!
Natasza i Eliza podeszły od niego, a następnie wszyscy zeszli na dół, po schodach, które zrobione były z białego marmuru, a także porośnięte czymś w rodzaju trującego mchu.
Drzwi były lekko uchylone. Alex przygotował broń, w razie, gdyby musiał bronić kobiety. Niedługo później, otworzył drzwi na pełną szerokość i zauważył tajny magazyn na żywność.
Powiedział do Elizy i Nataszy, aby panowały prowiant do trzech plecaków, kiedy on będzie rozglądać się po okolicy, w celu zapewnienia bezpieczeństwa.
Natasza i Eliza zaczęły pakować suchy prowiant i kilka butelek wody. Alex zaś z oddali zauważył jak jakieś zwierzę przypominające małpę połączoną z dzikim psem, przebiegało przez zarośla.
Dokładnie obserwując ruchy zwierzęcia, Alex mógł określić, że nie było to zwykłe zwierzę.