Samiec Alfa
Współczesny mężczyzna “Obojętność” się nazywa,
Pachnie perfumami “Znowu Dziś Zaczynasz?”.
Ubiera koszulę “Ja Jestem Zmęczony”
I zakłada krawat “Nie, Nie Szukam Żony”.
W spodniach marki “Drań”,
W butach z logo “Cham”,
Nonszalancko, z pełną gracją
Łamie serca dam.
Na zegarku “Nie chcę związku”
Północ już wybiła.
i z księciunia w brzydką żabę
Mężczyznę zmieniła.
Mam tak samo
Najgorszą na świecie życiową poradą
Jest „skarbie nic nie mów, ja miałam tak samo”!
I papla i ględzi i ciągle o sobie,
O swoich kłopotach i o ich powodzie.
A więc, nauczona głosem rozsądku,
Na „co tam u ciebie” ty mówisz „w porządku”.
Odpocznij
Od rachunków i zakupów.
Od zepsutej pary butów.
Od tabletek na ból głowy,
Od kłopotów, ciągle nowych.
Od ostatniej awantury,
Od pogody szaroburej.
Od jedzenia tłustych rzeczy
I od wynoszenia śmieci.
Włóż sweterek, wejdź pod kocyk,
Nie mów więcej, że masz dosyć.
Kawałek Ciebie
W małym pudełku,
Na samym dnie serca,
Schowałam cię skrzętnie
I czasem, od święta,
Ostrożnie, po trochu,
Otwieram, by wspomnieć
Kolor twych oczu
I dźwięk twego głosu,
Chłód twego wzroku.
I twą nieprzystępność
I nieustępliwość
I obojętność.
Złości twej nagłość…
Lepiej już zamknąć
To moje pudełko.
I liczyć po cichu,
Że serce ci zmiękło.
Karnawał
Walentynki mam codziennie,
Mam też sylwestrowy bal.
Więc ubieram się odświętnie,
By mnie taką widział świat.
Lecz jednego, to nikt nie wie,
Bywam duchem na pogrzebie.
Czasem życie mi nawala,
Lecz udaje, że karnawał.
Ciche dni
Dosyć chłodno w naszym domu,
A za oknem pada deszcz.
Nieżyczliwy nikt nikomu,
Jakoś pusto w kuchni też.
Wiatr się po sypialni snuje
A po kątach cichość.
Co raz ktoś czegoś żałuję.
To umiera miłość.
Najtrudniej
Za każdym jednym złamanym sercem,
Stoi ktoś taki, kto nie chce nic więcej.
I najtrudniej w świecie jest się pogodzić,
Że gdzieś jest ktoś inny o kogo mu chodzi.
Zima
Z pierwszym śniegiem zostawiłeś
Na komodzie nieporządek.
W sieni szalik z frędzelkami
I niedoczytaną książkę.
A zabrałeś niemal wszystko:
Kocyk, radość, stare płyty,
Lekkość dnia, zimowe swetry,
Z kuchni kubek niedomyty.
Obiecałeś być do końca,
Jak na drzewie, w grudniu, liść,
A gdy tak więdliśmy sobie,
Powiedziałeś „pora iść”.
Idą święta
Pachnie już mandarynkami.
Kruchym ciastem ze śliwkami.
W moim domu pachnie także,
Twym odejściem, mój kochany.
Straszki
Po nocach się snują smutki i tęsknotki.
Nocą się skradają, w głowach, małe straszki.
Bo w nocy wejść do głowy straszkom jest najprościej.
Bo nocą smutki piszą w naszych głowach fraszki.
Ona
Ona patrzy na ciebie jak ja, dawniej.
Tylko patrzy bez bólu i uśmiecha się ładniej.
Zdrowsze ma włosy i cerę jaśniejszą,
I lepiej zrobiła ci kawę dzisiejszą.
Ona widzi też w tobie to samo, co ja.
Opatruje twe rany, które myśli, że zna.
Podtrzymuje cię co dzień na lewym barku
I budzi pocałunkiem w sobotę o poranku.
Ona ma te same nadzieje, które miałam.
Że jeśli dość mocno się będzie starała,
Naprawi cię, zszyje i będziesz jak nowy.
Podkarmi cię trochę i znów będziesz zdrowy.
Nowa relacja
Na insta wrzuciłeś zdjęcie dziś nowe.
A na facebooka, wczoraj, nowy post.