„Tym kim jesteś, ja byłem.
Kim ja jestem, ty będziesz”
Napis nagrobny
Mężowi Jakubowi
Drogim Przyjaciołom
Mateo, Marysi, Szymonowi P., Dominikowi D.
Hannie oraz Szymonowi M. P.
.
Od autora
Drogi czytelniku,
oto przed Tobą zbiór mojej poezji. Nie zagłębiając się w Twój „rodowód” czytelniczy, chcę Ci coś powiedzieć. Wiersze zawarte w tej książce są zbiorem wielu lat weny twórczej (a częściej jej braku), gdzie moją muzą była głównie moja wiara oraz narastająca depresja. Stąd też tytuł, który w łacinie znaczy „Pustynia duchowa”.
Pierwsze słowo odnosi się do bardzo długiego odczuwania pustki, apatii i melancholii. Natomiast drugie jest pewnym jej przełamaniem — wartości duchowe wypełniają nasze życie, często kierują nami w wyborach i pozwalają łagodzić ból. Tak było i ze mną.
Cierpię na schizofrenię prostą. Charakteryzuje się tym, że chory nie ma omamów czy urojeń. Po prostu osoba stopniowo przestaje robić cokolwiek — w zaawansowanej formie przestaje nawet jeść i pić.
Dlaczego to mówię? Ponieważ część wierszy powstała przed leczeniem, są one bardzo charakterystyczne — a w pewien sposób piękne. Cierpienie i ból jest tak dziwną rzeczą, że choć odbieramy je jako złe, potrafi urodzić niezwykłe treści.
Tak więc, choć nie jest to „poezja terapii” w czystym ujęciu, niewątpliwie pokazuję moją Drogę, wznoszącą się i opadającą jak wydmy na egipskiej pustyni.
Życzę Ci, Drogi Czytelniku, dobrej lektury oraz znalezienia w moich tekstach czegoś dla siebie, a może również o sobie.
Sebastian Benedykt Fröhlich
Post scriptum po latach.
Gdy po raz pierwszy moje wiersze zostały wydrukowane (2019 r.) miałem 21 lat. Było to kilka sztuk dla moich znajomych, przyjaciół i rodziny. Od tego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim ja.
Starałem się zachować autentyczność tego zbioru wierszy, choć wprowadziłem kilka zmian. Podzieliłem wiersze tematycznie, by oddać kolejne punkty milowe mojej drogi. Niektóre zostały usunięte, ponieważ uznałem, że nie przetrwały próby czasu.
Tomik zmienił się wraz ze mną, ale mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć najważniejsze — przekazać Ci, Drogi Czytelniku, moje emocje, doświadczenie oraz świat.
Część 1
Ruinæ et memoria
Ruiny
Oknem się stały ściany
Bez witraży i zaprawy
Łuk tęczowy runął
Czy i Przymierze?
Dawno świat nie widział
Człowieka —
Natura zwyciężyła
Sczerniały mitry i korony
W kryptach ruin
A ich właściciele już nie śpią
Bo nawet proch wywiał wiatr
Przez dziurawe sklepienie
Zaprawdę powiadam wam
Przeminęło to pokolenie
I nie nadszedł
Ten który miał sądzić
Umarłych czy też
Żywych
Biada nam
Wołają anioły upadłe
Z portali katedr
Cisza
Już nawet świece nie szepczą
Starych modlitw
I cisza ta trwała
Jakby pół godziny
Westalki
Jak długo Rzym będzie trwał
Dopóki ogień płonie na świętym palenisku
Dziewicze kapłanki dorzucają drwa
Inwokując prastare modlitwy
Lecz płomienie się wydostały i trawią Miasto
Przym płonie płonie Rzym
Czym go ugasić płonne nadzieje trzeba czekać
Aż duch Heraklita sam siebie wypali
Lecz on nie gaśnie nie może bo gdy tego dokona
I umrze święte ognisko świątynia również skona
Dlatego żywiołem się stanie do końca dni
Gdy w końcu rozsypie się popiołem
Pamięci nie gaście
Rachityczny płomień wątle tlił się na knocie
Tania parafina wydzielała ostry zapach
Dość charakterystyczny dla tego miejsca
Miejsca gdzie czuje się tylko samotność
Pomiędzy tyloma kamieniami o umarłych imionach
Spoczywają tutaj poprzednie pokolenia
Czy też zwać je możemy generacjami
Leżą jak żołnierze w chwili spoczynku
Czekając na głos budzącej trąby o świcie
Jednak czuje się tu tylko samotność
Pomimo tylu ludzi których pamięć
To kamienie o umarłych imionach
I nie można się temu dziwić
Wszakże wspomnienia to ulotna sprawa
A przekazać je tym którzy przychodzą po nas
Rzecz bardzo trudna wręcz syzyfowa praca
Bo nasi następcy mają własne ołtarze
Których my nie rozumiemy
A oni ubóstwiają
Co myśmy czynili ze swoimi kultami
Których nie rozumieli nasi poprzednicy
Czy więc nie warto opowiadać przeszłości
Niech pamięć ludzka podejmie tę pracę
By wspominać swych przodków
Bez ogniw których ich samych by nie było
A gdy zgasną już oni w świadomości żyjących
Niech w tym miejscu gdzie jest tylko samotność
Ich życie głoszą te kamienie o umarłych imionach
Krypta