E-book
23.63
drukowana A5
29.75
Desertium spiritualis

Bezpłatny fragment - Desertium spiritualis

wiersze pustelni

Objętość:
63 str.
ISBN:
978-83-8189-335-0
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 29.75

„Tym kim jesteś, ja byłem.

Kim ja jestem, ty będziesz”

Napis nagrobny


Mężowi Jakubowi


Drogim Przyjaciołom

Mateo, Marysi, Szymonowi P., Dominikowi D.

Hannie oraz Szymonowi M. P.


.

Od autora

Drogi czytelniku,


oto przed Tobą zbiór mojej poezji. Nie zagłębiając się w Twój „rodowód” czytelniczy, chcę Ci coś powiedzieć. Wiersze zawarte w tej książce są zbiorem wielu lat weny twórczej (a częściej jej braku), gdzie moją muzą była głównie moja wiara oraz narastająca depresja. Stąd też tytuł, który w łacinie znaczy „Pustynia duchowa”.

Pierwsze słowo odnosi się do bardzo długiego odczuwania pustki, apatii i melancholii. Natomiast drugie jest pewnym jej przełamaniem — wartości duchowe wypełniają nasze życie, często kierują nami w wyborach i pozwalają łagodzić ból. Tak było i ze mną.

Cierpię na schizofrenię prostą. Charakteryzuje się tym, że chory nie ma omamów czy urojeń. Po prostu osoba stopniowo przestaje robić cokolwiek — w zaawansowanej formie przestaje nawet jeść i pić.

Dlaczego to mówię? Ponieważ część wierszy powstała przed leczeniem, są one bardzo charakterystyczne — a w pewien sposób piękne. Cierpienie i ból jest tak dziwną rzeczą, że choć odbieramy je jako złe, potrafi urodzić niezwykłe treści.

Tak więc, choć nie jest to „poezja terapii” w czystym ujęciu, niewątpliwie pokazuję moją Drogę, wznoszącą się i opadającą jak wydmy na egipskiej pustyni.

Życzę Ci, Drogi Czytelniku, dobrej lektury oraz znalezienia w moich tekstach czegoś dla siebie, a może również o sobie.

Sebastian Benedykt Fröhlich

Post scriptum po latach.


Gdy po raz pierwszy moje wiersze zostały wydrukowane (2019 r.) miałem 21 lat. Było to kilka sztuk dla moich znajomych, przyjaciół i rodziny. Od tego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim ja.

Starałem się zachować autentyczność tego zbioru wierszy, choć wprowadziłem kilka zmian. Podzieliłem wiersze tematycznie, by oddać kolejne punkty milowe mojej drogi. Niektóre zostały usunięte, ponieważ uznałem, że nie przetrwały próby czasu.

Tomik zmienił się wraz ze mną, ale mam nadzieję, że uda mi się osiągnąć najważniejsze — przekazać Ci, Drogi Czytelniku, moje emocje, doświadczenie oraz świat.

Część 1

Ruinæ et memoria

Ruiny

Oknem się stały ściany

Bez witraży i zaprawy

Łuk tęczowy runął

Czy i Przymierze?


Dawno świat nie widział

Człowieka —

Natura zwyciężyła


Sczerniały mitry i korony

W kryptach ruin

A ich właściciele już nie śpią

Bo nawet proch wywiał wiatr

Przez dziurawe sklepienie


Zaprawdę powiadam wam

Przeminęło to pokolenie

I nie nadszedł

Ten który miał sądzić

Umarłych czy też

Żywych


Biada nam


Wołają anioły upadłe

Z portali katedr


Cisza


Już nawet świece nie szepczą

Starych modlitw


I cisza ta trwała

Jakby pół godziny

Westalki

Jak długo Rzym będzie trwał

Dopóki ogień płonie na świętym palenisku

Dziewicze kapłanki dorzucają drwa

Inwokując prastare modlitwy


Lecz płomienie się wydostały i trawią Miasto

Przym płonie płonie Rzym

Czym go ugasić płonne nadzieje trzeba czekać

Aż duch Heraklita sam siebie wypali


Lecz on nie gaśnie nie może bo gdy tego dokona

I umrze święte ognisko świątynia również skona

Dlatego żywiołem się stanie do końca dni

Gdy w końcu rozsypie się popiołem

Pamięci nie gaście

Rachityczny płomień wątle tlił się na knocie

Tania parafina wydzielała ostry zapach

Dość charakterystyczny dla tego miejsca


Miejsca gdzie czuje się tylko samotność

Pomiędzy tyloma kamieniami o umarłych imionach


Spoczywają tutaj poprzednie pokolenia

Czy też zwać je możemy generacjami

Leżą jak żołnierze w chwili spoczynku

Czekając na głos budzącej trąby o świcie


Jednak czuje się tu tylko samotność

Pomimo tylu ludzi których pamięć

To kamienie o umarłych imionach


I nie można się temu dziwić

Wszakże wspomnienia to ulotna sprawa

A przekazać je tym którzy przychodzą po nas

Rzecz bardzo trudna wręcz syzyfowa praca

Bo nasi następcy mają własne ołtarze

Których my nie rozumiemy

A oni ubóstwiają


Co myśmy czynili ze swoimi kultami

Których nie rozumieli nasi poprzednicy


Czy więc nie warto opowiadać przeszłości


Niech pamięć ludzka podejmie tę pracę

By wspominać swych przodków

Bez ogniw których ich samych by nie było


A gdy zgasną już oni w świadomości żyjących

Niech w tym miejscu gdzie jest tylko samotność

Ich życie głoszą te kamienie o umarłych imionach

Krypta

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 29.75