E-book
22.05
drukowana A5
34.7
Demony sukcesu #pokusa

Bezpłatny fragment - Demony sukcesu #pokusa


5
Objętość:
138 str.
ISBN:
978-83-8273-867-4
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 34.7

„Bycie sobą w świecie,

który nieustannie próbuje uczynić cię kimś innym, jest największym osiągnięciem”.

Ralph Waldo Emerson

List do Czytelników

Drodzy Czytelnicy!

Chciałabym Wam podziękować, że czytacie moje powieści i robicie to legalnie. Z każdą nową powieścią staram się Was zaskakiwać z nadzieją, że mi się to uda ;).

Wasze opinie i sugestię, które motywują mnie do dalszego pisania, są dla mnie niezwykle ważne. Bez Was nie byłoby mnie.

Dziękuję Wam, że z każdą wydaną przeze mnie książką jest Was więcej.


Każda powieści potrzebuję rozgłosu w świecie… przekaz informacji, w której możecie dowiedzieć się jaka premiera w każdym miesiącu się odbędzie, zawdzięczam grupie patronów moich powieści. Dziękuję im za wkład i zaangażowanie w informowaniu Was o czym jest dana powieść. Patroni są moją podporą i ich szczere recenzję pomagają mi w dalszym rozwijaniu się i przekazaniu Wam emocji jakie moje historie przedstawiają. Chylę przed nimi czoła i z całego serca dziękuję za każdą recenzję. Nie potrafię nawet opisać słowami tego jak bardzo ich cenię i dziękuję za wszystko co robią. Może nie zawsze potrafiłam im dobrze to okazać, ale jesteście fundamentem każdej mojej premiery.

Nawet, jeśli czasem milczę, to moja wdzięczność wobec Was jest i zawsze będzie nie do opisania.

W drugiej kolejności są recenzenci, dziękuję Wam za chęci recenzji moich powieści — moja radość z ilości osób, które zgłosiły się do recenzji pierwszej części serii „Demony sukcesu” przekroczyła wszelkie oczekiwania. Jesteście wspaniali i dziękuję Wam, że tak liczna grupa zrecenzuje i opisze swoje emocje po przeczytaniu powieści.


Na koniec dziękuję Wam jeszcze raz Kochani Czytelnicy, mam nadzieję, że nowa powieść wywoła w Was fale skrajnych emocji — rozbudzi wyobraźnię, ale i poruszy serca.

Justyna Nowak — Wysocka

Wstęp

Patrzyłem na scenę. Majka jak zawsze dawała z siebie wszystko. Idealnie wcieliła się w rolę. Światło uwydatniało jej mocne rysy twarzy. Brunetka o zielonych hipnotyzujących oczach. Poczułem ciarki na plechach na samą myśl o jej reakcji na to, co mam jej zamiar powiedzieć po spektaklu. Jej stanowczość i dominacja z początku bardzo mnie kręciły, wręcz stałem się jej niewolnikiem, ale teraz zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem, brnąc w ten toksyczny związek. Teraz, gdy przejrzałem… wiem, że to wszystko. co nas spotkało, nie było czystym zrządzeniem losu, lecz uknutą intrygą, która powoli pchała mnie w przepaść, skąd trudno wrócić. ­­­­­

Przesunąłem wzrok i zauważyłem Anastazję. Siedziała obok Borysa. Spojrzała na niego lekko się uśmiechając i założyła kosmyk włosów za ucho, a na jej delikatnej porcelanowej buzi pojawiły się rumieńce. Zauważyła mnie… w jej bursztynowych oczach dostrzegłem tylko pogardę. Zacisnąłem pięść, próbując powstrzymać emocje, jakie mną owładnęły na ich widok. Nie mogę przestać myśleć o tej blondynie. Irytuje mnie jej zachowanie wobec mnie, ale staram się to wszystko sobie ułożyć. Nie jestem bez winy, możliwe, że sam sobie na to zasłużyłem, ale nie mogę dać jej tak po prostu odejść z mojego życia.


Patrzyłem raz jedną raz na drugą… są jak dwie przeciwności, jak demon i anioł, a może jak ogień i woda. Sam już się gubię w swoich myślach, czy potrzebuję rozpalającego ognia, czy może chłodu zimnej wody w swoim życiu…

Piotr

Rozdział I

Zawsze czułem, że jestem stworzony do wyższych celów. Już jako dziecko przejawiałem uzdolnienia aktorskie, świetnie wcielałem się w każdą role w szkolnym teatrze. Zawsze potrafiłem tak odtworzyć każdy „przypał” ze szkoły, że rodzice wszystko łykali, a jak jako idealny synek byłem ofiarą zgorzkniałych nauczycieli. Ukończyłem wymarzone studia aktorskie i czułem, jak cały świat leży u moich stóp, a sława i pieniądze tylko czekają w nim na mnie.

Po zdaniu wszystkich egzaminów nie trzeźwiałem przez tydzień, razem z moją paczką daliśmy czadu. Alkohol lał się strumieniami. Nawet udało mi się w końcu zaliczyć Martę. Laska kręciła mnie, od kiedy pierwszy raz ją zobaczyłem na sali wykładowej, a jej cnotliwy sposób bycia przez te trzy lata bardziej mnie nawet nakręcał. Zawsze miałem wszystko, czego chciałem, potrafiłem także powoli dążyć do każdego obranego celu. Tym razem była nim ona. W obecnej sytuacji moim celem jest stanie się rozpoznawalnym w całej Polsce i oczywiście na świecie. Często wyobrażam sobie, jak podjeżdżam pod klub kabrioletem i grupa lasek biegnie w moją stronę po autograf lub fotkę… może i jestem marzycielem, ale w końcu marzenia są po to, żeby je spełniać.

Przed wyjściem na pierwszy casting, czułem ekscytację, ale i niepewność, a może i strach przed porażką. Szukali osoby do jednej kilkuminutowej sceny, ale od czegoś trzeba zacząć. Spojrzałem w lustro, matka natura obdarzyła mnie nieźle. Brunet o hipnotyzującym spojrzeniu. Częste wizyty na siłowni też zrobiły swoje, na powodzenie u płci przeciwnej nie mogę narzekać, kto więc nie chciałby zatrudnić takiego kolesia jak ja. Zawsze, gdy się stresuję, pocieszam się w sposób nieco egoistyczny, ale trzeba znać swoja wartość.

Zerknąłem na zegarek i pośpiesznie włożyłem buty.

— Kurwa, Piotrek rusz zad, bo zaraz się na casting spóźnisz — krzyknął Wojtek, mój współlokator.

— Spoko, nad wszystkim panuję — odpowiedziałem otwierając drzwi.

— Taa… jak zawsze — roześmiał się.

— Zamiast prawić mi morały, sam mógłbyś wstać, bo masz dziś drugą zmianę w magazynie — odpowiedziałem z irytacją i zamknąłem za sobą drzwi.

Pobiegłem na przystanek i podjechało 525, wsiadłem. Jechałem jakieś dwadzieścia minut, wysiadłem w śródmieściu. Spacerkiem dotarłem pod wskazany adres castingu. Recepcjonistka skierowała mnie do sali, w której się odbywał. Wszedłem, moim oczom ukazał się spory tłum ludzi. Zaskoczony liczbą osób, usiadłem z boku i czekałem, aż wyczytają mój numerek. Po kilku godzinach czekania moje cztery litery prawie przyrosły do krzesła. Wstałem i przebijając się przez kolejkę ludzi do toalety, podszedłem do okna. Widok Warszawy z dwudziestego pietra robi wrażenie. Obróciłem się i potrąciłem jakaś laskę.

— A co Pan tu robi?! Poczekalnia jest na końcu korytarza — wrzasnęła na mnie. Zakłopotany patrzyłem na nią, przy okazji mierząc ją wzrokiem z góry na dół.

— A to już przez okno nie można sobie popatrzeć? — zapytałem wpatrując się w jej brązowe oczy.

— Można, ale pracownikom, a zdaje mi się, że pan raczej nim nie jest — odpowiedziała chłodno.

— Jeśli wszyscy są tacy mili jak pani, to cieszę się, że nim ni jestem — odpowiedziałem posyłając się złowrogie spojrzenie. Odwróciłem się i przeklinając pod nosem ruszyłem w stronę poczekalni. Taka fajna dupa, a taka zołza. Wróciłem na swoje krzesło, niemalże już się z nim zaprzyjaźniłem. Po kilku minutach usłyszałem:

— Numer czterysta dwa, prosimy do nas.

Zerwałem się i podszedłem do rudej starszej pani.

— To ja — odpowiedziałem czując narastający we mnie stres. Spojrzała na mnie zza teczki.

— Pan Piotr Skalski? — zapytała.

— Tak, tak miło mi — odpowiedziałem wyciągając do niej dłoń. Nie podała mi swojej, tylko weszła do pokoju, mówiąc:

— Proszę za mną.

Przełknąłem ślinę, kolejna zołza, co za dzień. W sali czekała na mnie komisja, w której skład wchodził reżyser, producentka i jakaś aktorka. Ta ostatnia od razu przyciągnęła moje spojrzenie. Rude, kręcone włosy mieniły się w blasku słońca wpadającego przez duże okno.

Stanąłem na wprost nich, chciałem się przedstawić, ale koleś mnie ubiegł.

— Spokojnie, znamy pana godność — odpowiedział bez emocji. — Proszę nam powiedzieć, jak pan widzi się w scenie rozbieranej? Jak widzę, byłby to pana debiut i od razu taki pikantny — zmierzył mnie wzrokiem.

— Tak jak pisałem w zgłoszeniu, nie boje się wyzwań i nie czuję skrepowania w takich scenach — uśmiechnąłem się lekko do ognistej piękności, przypuszczając, że to z nią będę grał. Odwzajemniła uśmiech i patrząc mi głęboko w oczy, powiedziała:

— Cieszmy się, że trafiliśmy na tak pewnego siebie kandydata. Jeśli pozwolisz, zaraz przedstawimy ci, czyjego kochanka miałbyś zagrać — spojrzała na straszą panią stojącą przy drzwiach. Wyszła, w sali panowała cisza, chciałem coś zagadać, ale drzwi się otworzyły i weszła pani koło pięćdziesiątki. Wyglądała jak podstarzała lalka Barbie. Zaszokowany zrobiłem krok w tył i spojrzałem na rudą. Była widocznie rozbawiona moją reakcją. Przez głowę przeszła mi myśl, aby jak najszybciej stamtąd spieprzać, ale jeśli to zrobię, wyjdę na pajaca, który tylko potrafi dużo mówić. Napiąłem mięśnie, nabrałem powietrza i podszedłem do Barbie.

— Miło mi panią poznać — wyciągnąłem rękę. Podała mi swoją i odpowiedziała:

— Jaki szarmancki młody człowiek. Miło mi pana poznać, Julita Szabłowska — uśmiechnęła się łagodnie. Słysząc jej nazwisko oniemiałem. Pierwsza rola trafiła mi się z tak znaną osobistością kinowego świata. Zamyśliłem się… w scenie muszę całować kobietę w wieku mojej matki, będzie to dziwne doświadczenie, ale w końcu jestem aktorem i chcę nim być.

— Czy nadal jest pan zainteresowany rolą? — zapytała producentka. Odwróciłem się do niej i stanowczo odpowiedziałem:

— Tak, jak najbardziej.

Cała trójka spojrzała na siebie porozumiewawczo.

— W takim razie, za jakieś trzy godziny podejmiemy decyzję, proszę zostać do końca castingu — powiedział reżyser.

— Dobrze i dziękuję za zaproszenie — odpowiedziałem, lekko uśmiechnąłem się do Barbie i wyszedłem.

Czekając na zakończenie castingu, myślałem, że zanudzę się na śmierć. W poczekalni nie było nikogo interesującego do rozmowy. Przesunąłem wzrok po płci przeciwnej, która brała udział w innym naborze, ale nikt mnie nie zaintrygował, każda siedziała tak naburmuszona, że strach podchodzić. Obróciłem wzrok na męskie grono i poczułem kilka par oczu skierowanych na mnie. Przełknąłem ślinę na samą myśl, co mogą sobie teraz wyobrażać. Nie ukrywam, miałem parę zaproszeń na party bez zahamowań, ale w tym życiu zaliczałem tylko kobiety. Zażenowany opuściłem głowę i zacząłem oglądać swoje dłonie. Patrząc w dół dostrzegłem czyjeś adidasy. Uniosłem wzrok i zobaczyłem tę małą blond jędzę, co mnie przegnała. Wyprostowałem się i zapytałem.

— A koleżanka długo mi się tak przygląda? — uśmiechnąłem się zalotnie. Zmierzyła mnie chłodno.

— Może, gdyby jeszcze było na co… — urwała zdanie i odwróciła się tyłem do mnie. Wstałem jak poparzony, napiąłem mięśnie, chciałem jej odpowiedzieć, ale odezwała się pierwsza, odchylając lekko w moją stronę.

— Komisja prosi cię na rozmowę.

— Laleczko, nie przypominam sobie, żebyśmy byli na ty? — odparłem poirytowany.

— Bo nie jesteśmy i nie będziemy — otworzyła drzwi, przyglądając mi się, jakbym życie jej zmarnował, a ona w nagrodę skazywała mnie na wieczną mękę. Spojrzałem na nią uśmiechając się ironicznie.

— Proszę wejść, panie gwiazdorze — powiedziała i popchnęła mnie do środka. Ruda piękność stała pośrodku sali.

— Pan Piotr, jak miło, że znów się widzimy — odezwała się, spoglądając na mnie zalotnie. Z drugiego pomieszczenia wyszła producentka.

— Panie Skalski, niestety, nie dam panu angażu do tej roli, ale mam inną propozycję. — Podeszła do mnie bliżej, stałem oszołomiony. Nie mogłem uwierzyć, że mnie odrzuciła.

— Jaka to propozycja? — ledwo wydusiłem z siebie.

— Jest pan bardzo atrakcyjny i przyciąga wzrok. Nie tylko produkuję filmy, mam też inne przedsiębiorstwo. Obecnie miałam ogłosić casting do zdjęć nowego spotu reklamowego, ale możliwe, że tego nie będę musiała robić — uśmiechnęła się.

— A co to za reklama? — zapytałem z zaciekawieniem.

— Produkt to niby nic takiego, ale potrzebujemy modela, który będzie w nim dobrze wyglądał, a pana muskularne ciało idealnie będzie się z nim komponować.

— Czyli jaki to produkt?

— T-shirt na ramiączkach — odezwała się ruda piękność. Zaskoczony roześmiałem się. Producentka zmarszczyła czoło.

— A co pana tak śmieszy? — zapytała badawczo.

— Robi pani spot reklamowy podkoszulków? — odpowiedziałem tłumiąc śmiech.

— Tak i nie widzę w tym nic śmiesznego — odpowiedziała i nalała sobie szklankę wody. — Czyli mam rozumieć, że nie jest pan zainteresowany współpracą?

— Wybaczy pani… nie powiedziałem nie, tylko to zwykłe zaskoczenie — odpowiedziałem starając się zachować powagę.

— Jest pan młodym aktorem, chociaż rzekłabym nawet, że jeszcze nim pan nie jest, a od czegoś w końcu trzeba zacząć. Nasze reklamy są emitowane na każdym dostępnym kanale, a może ktoś pana dostrzeże — wpatrując się we mnie wypiła łyk wody.

— Szefowa ma rację, chcesz zabłysnąć, to bierz wszystko, kto wie, kiedy znów otrzymasz podobną propozycję. Zaufaj mi, wiem co mówię, rynek jest pełen ludzi wyczekujących blasku fleszy. A ty właśnie otrzymałeś swoją szansę, i to tak szybko. Ja po skończeniu studiów, dopiero po czterech latach otrzymałam pierwszy angaż do reklamy, a film dopiero po ośmiu, więc posłuchaj rady starszej i bierz to — położyła mi dłoń na ramieniu i wyszeptała po cichu:

— Wyobraź sobie, że sława i pieniądze zaraz będą u twoich stóp.

Obróciłem głowę i milimetry dzieliły nasze twarze. Poczułem woń jej kwiatowych perfum, jej hipnotyzujące spojrzenie jakby przenikało właśnie całą moją duszę — moje pragnienia, sny i to, co chciałbym z nią zrobić, od kiedy tylko ją zobaczyłem. Nagle usłyszałem chrząkniecie producentki. Ruda odsunęła się ode mnie jak poparzona.

— To jak będzie, panie Skalski? Współpraca czy nie? — zapytała poważnym tonem.

— Współpraca — odpowiedziałem i uśmiechnąłem się zadowolony.

— Wspaniale, a więc zapraszam pana ponownie jutro do podpisania umowy. Podam wszystkie szczegóły dotyczące wynagrodzenia i nagrania.

Spojrzała na koleżankę:

— Tamaro, odprowadź pana do drzwi.

Podszedłem do rudej i powiedziałem, przeszywając ją wzrokiem:

— Tamara, piękne imię.

— Miło mi i do zobaczenia jutro — odpowiedziała.

Radosnym krokiem wyszedłem z budynku, całą drogę do mieszkania śmiałem się sam do siebie. Reklama koszulek nie jest szczytem marzeń, ale od czegoś zacząć muszę.

Wszedłem do mieszkania, rozebrałem się i od razu zadzwoniłem do mamy.

— Halo — odezwała się w słuchawce mama.

— Cześć, mamo, mam dobre wieści — odpowiedziałem dumny.

— Tak? Jakie? Znalazłeś pracę? — zapytała zaciekawiona.

— Praca to za duże słowo, ale będę grał w reklamie.

— Reklamie? Jakiej? A dużo płacą?

— Wszystko będę mógł powiedzieć ci jutro, ale się cieszę — odparłem podekscytowany.

— Cieszę się synku, ale wiesz, że z jednej reklamy się nie utrzymasz w Warszawie. Musisz znaleźć pracę.

— Mamo, proszę, chociaż dziś mnie nie dołuj. Wyuczyłem się na aktora i będę nim, jeszcze nieraz cię zaskoczę, a paparazzi będę cię wszędzie śledzić — zaśmiałem się. Mama również się roześmiała.

— Oby, synu, oby. Wiesz, że życzę ci jak najlepiej i trzymam za ciebie kciuki.

— Wiem, mamuś, wiem.

— Czekam na jutrzejsze wiadomości i biegnę pomóc ojcu, bo znów wziął się do porządków w piwnicy.

— On nigdy się nie zmieni — pokręciłem głową.

Mama się roześmiała:

— Taki już jest ojciec.

— Ściskam was i jutro się odezwę.

— Trzymaj się synku i uważaj na siebie — rozłączyła się.

Do mieszkania wpadł zdyszany Wojtek.

— No i jak casting? — wysapał.

— Lepiej mi powiedz, co ci się stało, że tak wbiegłeś? — zapytałem zdumiony i wstałem z kanapy.

— A kurwa… musiałem spierdolić przed takim jednym kolesiem.

— Kolesiem?

— A długa historia… szkoda drążyć temat — odparł wymijająco. Zaszedłem mu drogę.

— O, kochany, dawaj! Znów jakiś wściekły tatuś chciał ci wpierdolić? — zaśmiałem się. Wojtek spojrzał na mnie poirytowany.

— Widzę, że masz z tego ubaw po pachy.

— Ojojoj, Wojtuś strzelił focha? A tak serio, to mówiłem ci już dawno, siedemnastki to nie laski dla ciebie, w końcu zrobisz któreś dziecko i może to cię czegoś nauczy — posłałem mu chłodne spojrzenie.

Podszedł do lodówki i wyciągnął piwo. Siadł przy stole z posępną miną. Wpatrywałem się w niego bez słowa dłuższą chwilę.

— No, ja pierd… — urwałem w pół słowa. — Tylko mi nie mów, że ty już to zrobiłeś, pacanie? — usiadłem obok niego. Cisza między nami trwała dalej. Wyrwałem mu piwo i wychyliłem pół butelki.

— Twoje milczenie wszystko mówi. To z którą wpadłeś? — westchnąłem.

— Z obiema — odparł cicho. Na jego słowa prawie zachłysnąłem się piwem.

— Co? Żartujesz, tak? — zapytałem prawie krzycząc. Wojtek wstał od stołu, zrobił kółko po salonie i odpowiedział.

— Kurwa, jak to się mogło stać. Obie biorą tabletki…

— Poczekaj, to ty w ogóle nie zakładałeś gumy? — zaszokowany zapytałem.

— No nie — odparł i zasłonił dłońmi twarz.

— Koleś, pierwsza zasada… w tych kwestiach nigdy nie ufa się laskom. One często kłamią albo zapominają regularnie brać tabletki. Jeśli twoje dwie kochanice w ogóle je brały — usiadłem obok przyjaciela.

— Jak ja mogłem być taki głupi?!

— Chłopie, nie ty jeden i nie ty ostatni — odpowiedziałem i położyłem mu dłoń na ramieniu.

— Muszę się z tego jakoś wymigać.

— Wymigać? A odpowiedzialność za czyny znasz? — odsunąłem się i przyjrzałem mu się,

— A co mam niby zrobić? Przecież nie ożenię się z obiema?! — wrzasnął i wstał jak poparzony.

— Stary, po co od razu ten ton?

Spojrzał na mnie bez słowa, podszedł do lodówki, wyciągnął kolejne piwo i zamknął się w swoim pokoju. Pokręciłem głową i rozsiadłem się na kanapie, przez głowę przeszło mi wspomnienie rudej piękności. Zanurzyłem się w marzeniach o sławie i pięknych kobietach, które otaczały mnie wokoło. Obudziłem się w środku nocy, wstałem i zapukałem do Wojtka.

— Stary, jesteś tam? — zapytałem, ale nikt nie odpowiadał. Nacisnąłem klamkę, drzwi się otworzyły, ale nie zastałem go w środku. Znów gdzieś zaginie na kilka dni. Niestety, Wojtek ma pewną wadę: wszystkie emocje, jakie tłumi w sobie, zatapia w alkoholu. Jak tylko na horyzoncie pojawia się problem, to Wojtka nie ma kilka dni, bo baluje dniami i nocami…

Zamknąłem drzwi i podszedłem wziąć prysznic. On zawsze mnie relaksuje i oczyszcza umysł. Jutro, a tak doprawdy to dziś, jest ważny dzień, pierwsza umowa… pierwszy schodek wiodący na szczyt pokonany.

Rozdział II

Dotarłem do biura, recepcjonistka skierowała mnie od razu do pokoju producentki. Wszedłem, czekała na mnie wraz z obcym mężczyzną. Grubo po czterdziestce, ubrany w szykowny garnitur, dostrzegłem złotego rolexa. Producentka podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń na powitanie:

— Witam ponownie, panie Piotrze, cieszę się, że już pan do nas dołączył — powiedziała i skierowała wzrok na kolesia obok niej:

— To jest Jan, jesteśmy wspólnikami, a także małżeństwem.

— Witam w naszej rodzinie, panie Piotrze — podał mi rękę.

Producentka uśmiechnęła się do niego nieco sztucznie, ale potem spojrzała na mnie z radośniejszym wyrazem twarzy.

— Dzień dobry, jeszcze raz dziękuję za angaż do państwa reklamy — powiedziałem lekko się uśmiechając i starając złapać kontakt wzrokowy z producentką.

— Proszę, niech pan usiądzie i przejdziemy od razu do szczegółów współpracy — powiedział Jan i wskazał kanapę w rogu sali. Usiadłem, oni zasiedli naprzeciwko mnie na skórzanych fotelach. Na stoliku położyli dwa egzemplarze umowy.

— Piotrze, czy mogę tak do ciebie mówić? — zapytał mężczyzna.

— Tak, oczywiście, będzie mi miło, jeśli państwo nie będą mi mówić per pan. Jest to dość peszące i stresujące — odpowiedziałem, wpatrując się w ich oboje.

— W taki razie mówmy sobie po imieniu. Martyna — uśmiechnęła się i spojrzała na mężczyznę, który zapatrzył się na wchodzącą do pomieszczenia Tamarę.

— Tak, tak. Jan, proszę mów mi Jan — odpowiedział zmieszany. Przyjrzałem się wchodzącej. Dziś wyglądała jeszcze bardziej apetycznie niż wczoraj.

— Przepraszam za spóźnienie, ale był korek i nie mogłam nic zrobić — zaczęła się tłumaczyć.

— Pani Tamaro, nic się nie stało, każdemu może się to zdarzyć — pocieszył ją Jan. Martyna zmierzyła go wzrokiem i powiedziała:

— Nie traćmy cennego czasu, mamy jeszcze wiele do omówienia — spojrzała na mnie i podała mi papiery. — Zapoznaj się z umową i jeśli będą jakieś niejasności, to pytaj.

Kiwnąłem głową i zacząłem czytać. Kilka kwestii musiałem z nimi wyjaśnić:

— Mówiłaś o angażu do jednej reklamy, tymczasem w umowie jest angaż na każdy spot reklamowy przez kolejnych pięć lat, a w punkcie piątym wpisano, że będziesz moim managerem. Ale czego? Nie mam pieniędzy, żeby opłacać managera — spojrzałem na nią badawczo, oczekując odpowiedzi.

— Wspólnie postanowiliśmy, że chcemy cię na dłużej. To chyba dla ciebie lepiej, a może się mylę? — jej głos był pewny siebie, a wzrok pełen chłodu i dystansu.

— Oczywiście, to lepiej, ale nie sądziłem, że jesteście też agencją szukającą młodych talentów.

— Nie afiszujemy się z tym, dajemy szanse tylko tym najlepszym — odpowiedział Jan. — A ty masz ku temu dobre predyspozycje.

Jego słowa napełniły mnie dumą. Wyprostowałem się.

— A stawka za pięć lat nie jest nieco za niska? — zapytałem niepewnie.

— Nie, jak na początkującego aktora jest dobra — odpowiedziała Tamara.

— A jak wy będziecie na mnie zarabiać, bo ja obecnie nie mam za co was opłacać? — zapytałem, przyglądając się każdemu z osobna.

— Nie będziemy pobierać, ale w rozkwicie twojej kariery upomnimy się o swoje, a na razie zdaj się na nas, z nami nie zginiesz, obiecuję — powiedziała miło się uśmiechając Martyna. Przez chwilę się zawahałem, ale zdecydowała moja motywacja pokazania rodzicom, że wybrałem dobrą i opłacalną drogę w życiu, więc podpisałem umowę.

Jan wstał i z pokoju obok przyniósł kieliszki z szampanem.

— To zdrówko, za naszą współpracę! — wzniósł toast.

Wypiłem do dna i popatrzyłem na nich z nadzieją, że razem będziemy przenosić góry…


Przez kolejne trzy miesiące nagrywałem reklamę za reklamą, czasu brakowało mi dosłownie na wszystko. Z Wojtkiem mijałem się tylko rano lub w nocy, idąc pod prysznic. Wielogodzinne przesiadywanie na planie jest wykańczające i zapał jakoś odszedł. Pragnąłem czegoś więcej niż grywanie w reklamach, może i mój budżet się powiększał, ale satysfakcja nie szła z nim w parze. Ludzie powinni mnie kojarzyć z filmami, serialami, a nie tylko z miernymi reklamami.

Charakteryzatorka przygotowywała mnie do kolejnego nagrania. Tamara przyniosła biały T-shirt.

— Dziś włóż biały, będzie dobrze kontrastował z twoją opalenizną — położyła podkoszulek na krześle obok mnie.

— Skończone, jest pan już gotowy — powiedziała charakteryzatorka. Spojrzałem w lustro.

— A nie za dużo tego pudru? — zapytałem, wpatrując się w swoje odbicie.

— Puder dobrze odbija światło, a w blasku kamery skóra nie świeci w strefie T. Musi pan jakoś to wytrzymać — uśmiechnęła się i wyszła. W garderobie zostałem sam z Tamarą. Zdjąłem koszulkę i spodnie, stanąłem przed nią w samych slipkach. Przyjrzała mi się, zatrzymując wzrok na kroczu.

Spojrzałem na nią pożądliwym wzrokiem, uciekła swoim w bok. Sięgnąłem po biały podkoszulek i naciągnąłem na siebie. Znów uniosła wzrok i powiedziała:

— Idealnie pasuje, jakby każda z nich identyfikowała się tylko z twoim ciałem.

— Tak? — odpowiedziałem i zrobiłem krok w jej stronę.

— Masz wiele fanek, które stale oglądają nasze reklamy, aby cię tylko w nich zobaczyć. Teraz już wiem, co je tak w tobie pociąga, a raczej w naszej reklamie… — urwała i położyła mi dłoń na klatce piersiowej.

— Mów dalej, proszę, jestem ciekaw — odpowiedziałem wpatrując się w nią. Poczułem ogień ogarniający całe moje ciało.

— Podkoszulek świetnie podkreśla twoje muskularne ciało, odsłaniając silne i masywne ramiona, w których niejedna z nas chciałaby się skryć. A ten uśmiech, który rozpala nawet zlodowaciałe serce, doprowadza kobietę do szaleństwa. Sposób, w jaki patrzysz pozując do kamery, wtedy, gdy unosisz dłonie za kark, powoduje emanację najskrytszych żądz i pragnień, aby mieć cię tu i teraz… — urwała i przesunęła palcem po mojej dolnej wardze. Do pomieszczenia weszła Martyna, przerywając naszą rozmowę:

— No, no, widzę, że dobrze się bawicie razem, ale trzeba zaczynać. Wszyscy już czekają.

— Pani Martyno, to nie tak, jak pani myśli — zaczęła się tłumaczyć Tamara, ale ona ignorowała jej słowa, chwyciła mnie za dłoń i wyciągnęła na korytarz. Po cichu wyszeptała mi na ucho:

— Radziłabym ci na nią uważać.

Spojrzałem zaskoczony, ale nie zdążyłem zapytać, o co jej chodzi, bo podszedł do nas reżyser:

— Zapraszam pana na plan.

Bez słowa poszedłem za nim. Filmowanie trwało koło ośmiu godzin. Zmęczony usiadłem na krześle, łapiąc chwilę oddechu. Podeszła do mnie Tamara:

— Widzę, że jesteś wykończony.

— Dziś cały dzień był zwariowany — odpowiedziałem i przesunąłem ręką po włosach.

— Czyli nie ma szans na wspólną kolację? — zapytała uśmiechając się uroczo.

— A kto powiedział, że nie ma? — zerwałem się z krzesła. — Daj mi pięć minut i będę gotowy — odpowiedziałem, czując, jak wypełnia mnie ekstaza na samą myśl o kolacji ze śniadaniem w jej towarzystwie.

Szybko zmyłem makijaż i o mały włos nie złamałem nogi, pośpiesznie zakładając spodnie. Wyszedłem z budynku, na parkingu czekała już na mnie Tamara. Siedziała w swoim białym mercedesie. Podszedłem i zapukałem w szybę. Odsunęła ją i spojrzała pytająco.

— Czyżby szukał pan podwózki?

— Możliwe, a pani jedzie w stronę centrum? — uśmiechnąłem się i zerknąłem na jej piersi.

— Mogę jechać — odpowiedziała i zaczęła się śmiać. Otworzyłem drzwi, wsiadłem i ruszyła z piskiem opon. Zaparkowała na uboczu parkingu znanej luksusowej restauracji.

— Jesteś pewna, że nas tu wpuszczą? Strój mam niezbyt celebrycki — zapytałem zakłopotany.

— Nie ma obaw, wpuszczą, bywam tu często z Janem — odpowiedziała spokojnym tonem.

— Skoro tak mówisz, to chodźmy — wysiadłem i otworzyłem jej drzwi, podałem rękę i pomogłem wysiąść.

— Jaki z ciebie dżentelmen — roześmiała się uroczo.

— Staram się.

Weszliśmy do restauracji, od razu podszedł do nas jakiś mężczyzna i przywitał się z Tamarą. Miała rację, jest tu dobrze znana. Usiedliśmy przy stoliku, kelner przyniósł menu. Przełknąłem ślinę, oglądając kartę dań. W myślach próbowałem sobie przypomnieć, ile mam jeszcze kasy na koncie. Sięgnąłem po komórkę, ale z zamyślenia wyrwał mnie głos Tamary.

— Ustalmy od razu, to kolacja służbowa, więc płacę za nią kartą firmową — uśmiechnęła się łagodnie. Ulżyło mi, ale nie chciałem wyjść na cieniasa.

— Ty mnie zaprosiłaś, to ja mogę zapłacić.

— Dziękuję, ale po co tracić swoje, jeśli ma się w portfelu kartę szefa — puściła oczko i kiwnęła na kelnera.

Zamówiliśmy owoce morza i deser. Kelner podpowiedział nam deser tygodnia, który jest zarazem afrodyzjakiem.

— Po takim deserze nie będę mógł zasnąć — spojrzałem na Tamarę. Uniosła wzrok i przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie.

— A kto powiedział, że musisz — uśmiechnęła się i wypiła łyk wody.

— A masz jakiś pomysł, aby ta noc była bezsenna? — moje spojrzenie wręcz emanowało pożądaniem, lecz ona milczała, wpatrując się we mnie, a jej oczy błyszczały podobnym ogniem, co moje.

Kelner przyniósł zamówione dania. Jedliśmy, rozmawialiśmy, czułem jakbym znał ją od lat. Piękna, mądra i pełna pozytywnej energii, idealna partnerka. Rozmarzyłem się, wpatrując w jej każdy gest.

— Piotrze, dlaczego chciałeś zostać aktorem? — zapytała, wyrywając mnie z marzeń.

— Hmm, od dziecka byłem dobrym aktorem… mam dobrą dykcję — odpowiedziałem z lekkim zaskoczeniem.

— I tyle? — dopytywała.

— A musi być coś jeszcze?

— Nie kusiła cię sława i pieniądze? — roześmiała się.

— Byłoby miło mieć bagażnik pieniędzy — odpowiedziałem.

— Miło… — roześmiała się. — Jesteś przezabawny, ale pamiętaj, każdy zawód ma też swoje ciemne strony, a pokusa pieniędzy czasem bywa silniejsza niż logiczne myślenie — zamilkła.

— Co masz na myśli? — zapytałem zaciekawiony jej sugestią.

— Nie, nic, zapomnij, tak rzuciłam, bez zastanowienia — odpowiedziała zakłopotana i kiwnęła na kelnera.

— Proszę o rachunek.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 34.7