***
w spojrzeniu siła
mgiełka rosy
na rzęsach
ból otula
oko mała
muszelka
miłość
cenną jak
perłę pod
powieką skrywa
***
wzbraniam się
przed spojrzeniem
rozum trzeźwo myśli
od pokus trzyma
serce szybciej uderza
fala ciepła ciało zalewa
ruchem dłoni kreślisz
nasz obraz
uczucie czyste
słowa łamane
szepczesz do ucha
kochana
wypijmy lampkę wina
w tańcu porwę twe zmysły
pozwól dłoniom drżącym dotknąć
pieszczot ciało spragnione
poczuj tę chwilę
pocałunkiem odurz
odpłyńmy razem
w krainę doznań
oczyśćmy nasze serca
połączmy się nawzajem
czytając mapę ciała
***
na urwisku życia
snuję się
noszę maskę
pod nią
spłycony oddech
piszę pożegnalny wiersz
słowa plączą się
zawieruszył się ich sens
czarne myśli
sieć zarzucają
na bezbronne ciało
czarne skrzydła
ciemność wkłada
grunt podcina
pod stopami
lecę i opadam
łudzę się chwilą
niemocy
gorący żar parzy ciało
świadomość figla płata
czy to właściwe miejsce
mą duszę powitało
***
maraton słowny
zapukaj do drzwi duszy
gdzie przeciąg myśli
słowa uciekają
lustrzane odbicie
w nim grymas
maraton słowny
kręgi kręgosłupa
kruszy
znów się zmaga
rzeczywistość
z fikcją
słowo pisane
rytuał pióra
dłonie potem zlane
maraton słowny
myśli misternie
na papier
przelane
***
jedwabną nicią prawd
ceruję strzępki ran
plastrami miodu
tulę ból
dotknij mej duszy
słowny okład złóż
delikatnym pocałunkiem
zabierz stąd
ile cierpienia jeszcze zniosę
co czeka na rozstaju dróg
u twego boku
nawet ciernie
są płatkami róż
***
jest tyle miejsc na ziemi
myślą cząstka mnie tam była
codziennie zbieram siły
szukam towarzysza
planuję podróż życia
pełną doznań
poruszającą zmysły
przepełnioną melodią
przemierzam palcem po mapie
nocą w poświacie księżyca
gwiazdy są mym drogowskazem
on zna me marzenia
pod jego pieczą sny
stają się realne
***
kalkuję twe uśmiechy
kolekcję ich mam
sprzed paru lat
w albumie
skrzętnie chowam
sięgam po nie
gdy chandrę mam
każdy jest inny
to one wryły
się w mej pamięci
są mą miłością
bo były szczere
to za nimi tęsknię
gdy idę spać
***
w moim śnie
natłok myśli
plątanina słów
gubię przeszłość
palę ją na stosie
wspomnień
języki ognia
rzucają
strzępki
słownych ran
dotkliwie
znaczą ciało
pozostawiają
niewidoczne
blizny
które noszę
za dnia
***
góra obietnic
piernikowe serce
topnieje w mych dłoniach
pamiętasz razem
ze mną je dekorowałeś
dziś choinkę zdobi
oczy cieszy
zalotnie kusi
przypomina mi o nas
to serce nie boli
one smakiem
dzieciństwa wabi
gdy sięgnę po nie
wiem że
mnie nie zrani
***
porwałeś mnie w wir tańca
wiatr targał me włosy
ciało przeszył zimny dreszcz
obudziłeś przeszłość
bolesne wspomnienia
rozum krzyczał dość
serce biło własny rytm
łzy jak pereł sznur
okrywały twarz
to nie wstyd płakać
empatię innym okazać
dać cząstkę siebie
nie żądając
nic w zamian
***
baldachim nad głową
za oknem
księżyc blaskiem
niebo spowija
w ciemnym pokoju
splecione dłonie
bawią się w grę cieni
na scenie życia
wiją się rzucając języki
marionetki ludzkich
spojrzeń
zmieniają kształty
lgną do siebie
przenikają się
opływają tajemnicą
w teatrze cieni
szukają siebie
nawzajem
***
zbiorę życiowe plany
w szal wietrznych myśli
dam im dużo swobody
pozwolę im się toczyć
własnym torem
potyczki losu
i ciężar strat
rzucę na lekcji szalę
budząc się rano
u twego boku
widząc twój
uśmiech
czuję
wewnętrzny
spokój
niczego
mi nie żal
***
duch magii świąt zawitał
stanął w kącie i zerka
na krzątających się ludzi
coroczny trud
w przygotowaniach
na stół zastawiony
potrawami
rodzinę zespoloną
smutek w sercach
bo co roku przybywa
pustych miejsc
brak osób bliskich sercu
***
wrastam w ziemię
każda cząstka
mego ciała
wnika głęboko
kłącza strachu
ciągną na dno
rozpadam się
bezradna
coś ściska gardło
odcina tlen
zamyka usta
przed krzykiem
dłonie oplata
krępuje ruchy
podsuwa
pożegnalny
wiersz
***
przy blasku świec
ciepłem dłoni
zmysły zespalasz
czytasz myśli
jak z księgi
troską otaczasz
miłość i wierność
na nową kartę
życia wplatasz
uwodzisz czerwienią
karmazynowych ust
ich czułym słowem
kojącym zranione
serce do snu
pozostań w mej pamięci
taką jak w dniu
gdy cię poznałem
wypełnij każdy dzień
twoja obecność
niech będzie namacalna
to ona nadaje życiu sens
***
rozpadam się
na tysiąc kawałków
słyszę echo
wypowiedzianych słów
czuję jak pęka tafla
ciało zlewa się z kolorem wina
wypełnia kształty szkła
upajam się jego smakiem
usta przenika czerwień róż
czekam na ostatni pocałunek
na chwilę zapomnienia
w ramionach twych
***
szum myśli pozłacanych
blaskiem księżyca
pod ciężką powieką
snuje nieprzerwany sen
korowód aniołów
mu towarzyszy
opiekę sprawuje
w noc i dzień
w zaciszu duszy
ociera się leniwie
pozostawia namiastkę
sennych doznań
jest jak niespełniona miłość
której kadr odtwarzasz co noc
jest słowem niewypowiedzianym
które tłamsi wnętrze
***
słowa wypowiedziane
w złości
są śladem duszy udręczonej
bliznę rysują trwałą
tam gdzie jest krzta miłości w sercu
czyste myśli
w świadomości pozostają
nigdy nie jesteś przegrany
***
po omacku szukam
cząstki siebie
pogubionej
w codziennym życiu
w lustrze widzę
oczy a w nich strach
chaos w duszy
dotykam obolałych ran
dotykam by
poczuć że żyję
dotykam bo przypominają
mi ciebie
te krótkie chwile
spędzone razem
noc towarzyszyła nam
jasne słońce budziło ze snu
zapach parzonej kawy
twój śmiech
byłeś moim światem
tak bardzo mi ciebie brak
***
zastanów się nad życiem
ono wielką wartość ma
toczy się własnym rytmem
to życie daje to coś
co pustkę nam wypełnia
każdego dnia
co cieszy
smuci
co sprawia że serce
szybciej bije
to ktoś bliski
jego obecność
tu i teraz
ona jest najcenniejsza
***
przypadkowym zbiorem słów
zasypałaś mnie
przerwać chciałem
lecz twój wzrok zniewolił
czułem ciężar na swych barkach
taki co przytłacza
było coś co kusi
ciągnie w dół spełnienia
słodkie usta
delikatne dłonie
krągłe biodra
muzyka w tle
tańcząc w miłosnym porywie
szeptałaś kołysz
kołysz do upojenia
niech ta noc nie
kończy się
***
podzielę się z tobą myślą
świeżą płynącą z głębi serca
myślą jak kromką chleba
posmaruję ją serkiem
puszystym który jest lekki
jak chmury
to one swą bielą utkały suknię
w słoneczny dzień
zaparzę ci mocną kawę
ten zestaw doda ci siły
wplotę miłosny wers
byś poczuła jak bardzo
kocham cię
***
opaska wspomnień
szlak krętych
dróg przedstawia
cierń rzuca
pod stopy
ciepłym deszczem
koi rany
wplata wątły cień
doznań w ciało
duszą miota
ściska za gardło
tak mocno boli
***
tam w głębi lasu
o poranku
promień słońca
rozświetla mrok
leniwa mgła
okrywa drzewa
tajemnicą oplata
ciemna noc
tam w głębi duszy
skrywasz rany
uśmiech przykrywa
je za dnia
niewidoczny anioł
przeczesuje je
grzebieniem z gwiazd
tam w głębi oczu
jest ten błysk
porywający czar
to on zniewala serce
pamiętam o nim
gdy idę spać
***
pozwól poczuć
radość zmysłów
dotykiem spraw
że przeniknie do głębi
choć na chwilę
oderwie ciało
od rzeczywistości
podaruj wiarę która
góry przenosi
trwałe szczęście
daje duszy
miłość wpleć
w dzień powszedni
tak szczelnie
jak krew
wypełnia żyły
***
miłość łamie
wszystkie bariery
odnajduje w drugim
człowieku jego
piękno wewnętrzne
to dla niej tracimy głowę