E-book
44.1
drukowana A5
70.04
Cztery Filary

Bezpłatny fragment - Cztery Filary


5
Objętość:
144 str.
ISBN:
978-83-8351-365-2
E-book
za 44.1
drukowana A5
za 70.04

W mechanice kwantowej nie ma nic dziwnego. Dziwnym jest to, że myślimy, że jest dziwne 

Richard Feynman


Jeśli myślisz, że zrozumiałeś mechanikę kwantową, to znaczy, że nie zrozumiałeś niczego —

John Bell


Mechanika kwantowa jest dziwna, bo świat jest dziwny —

Paul Dirac


Wyobraźnia jest kluczem do odkrywania tajemnic fizyki kwantowej —

Kip Thorne


Mechanika Kwantowa jest jak brama do innego wymiaru rzeczywistości, w którym pojęcia klasyczne tracą znaczenie —

Ervin Schrödinger


Fizyka kwantowa nie tylko opisuje rzeczywistość, ale również tworzy ją —

John Archibald Wheeler


Nie rób drugiemu, co tobie nie miłe-

przysłowie polskie

Wstęp

Ta książka, którą właśnie rozpocząłeś czytać, Czytelniku, jest kolejną już, jaką pozwoliłem sobie napisać w oparciu o ezoFizykę. Jest w niej znacznie mniej samej teorii, lecz skupiłem się w niej na nieco praktycznej formie tej nowej fizyki. Tym bardziej że ta fizyka opiera się w końcu na uwzględnieniu Wolnej Woli, jako realnej Sile i Przyczynie Sprawczej procesów fizycznych. Procesów fizycznych tu na głównie Poziomie Mierzalnym (Wolna Wola człowieka), jak i procesów fizycznych na Poziomie Niemierzalnym (Virtualnym, Transcendentnym), które już podlegają głównie Woli Absolutu. I choć formalizm Kwantowy jest już znany od niemal wieku, to jednak dotąd nie akcentowano tego, że zawiera w swojej treści także odniesienie wprost do Wolnej Woli człowieka i Boga. Dopiero więc moje książki są chyba pierwszymi, przynajmniej ja innych nie znam, które to akcentują. Być może, a nawet na pewno na przestrzeni wieków filozofowie podkreślali ważkość Wolnej Woli w procesach Świata, ale moje publikacje są pierwszymi opartymi na formalizmie matematycznym, które to podkreślają. Ale ty zaraz, Czytelniku, oburzysz się i stwierdzisz: ale ja tu nie wiedzę w twoich publikacjach zbyt wiele wzorów matematycznych. Owszem, ja odpowiadam, jest ten formalizm, ale głównie oparty na werbalizmie i każdy, kto zetknął się z takim formalizmem explicite w toku nauczania, otarł się kiedyś o niego, bez trudu rozpozna go i to, co piszę, potwierdzi. Przyznaję, że mało, faktycznie, jest czystych wzorów w moich książkach, lecz zawsze staram się jasno i precyzyjnie opisywać wszystkie niuanse wynikające z Kwantowości. Wydaje mi się, że moje interpretacje Kwantowości oparte na ezoFizyce są w końcu strawne i czytelne dla każdego, kto ma wiedzę mniej więcej na poziomie szkoły średniej. Moje więc książki, zadają kłam temu twierdzeniu, że Kwantowość (Mechanika Kwantowa, Kwantowa Teoria Pola) jest niezrozumiała i taka musi być, bo taki jej urok. Nie, nie, nie. Wszystko jest jasne precyzyjne i przede wszystkim logiczne. Jak piszę w swych książkach, z tego formalizmu Kwantowości oraz z prawidłowej definicji Przyczynowości (Prawa Przyczynowo Skutkowego) wynika, że struktura Świata podzielona jest na dwa Poziomy, dzisiaj stwierdziłbym: na co najmniej dwa Poziomy. Na Poziom Mierzalny i Poziom Niemierzalny. Ponieważ swoją edukację skończyłem na Modelu Standardowym (MS)(oczywiście, pobieżnie), więc nie wiem, jak podobną kwestię traktuje formalizm matematyczny Teorii Strun czy M-Teorii. Dzisiaj mi się już po prostu nie chce drążyć podobne kwestie, a to, co wiem o M-Teorii, ma jednak charakter popularno naukowy. Być może faktycznie te Teorie uwzględniają istnienie więcej nawet niż dwóch Poziomów? Zakładam tak, ponieważ Poziom Niemierzalny wynikający z ezoFizyki może zawierać w sobie inne poziomy, nawet wzajemnie rozłączne. I tu, w tym kontekście, Poziom Niemierzalny jest takim uogólnieniem w jedno tych wszystkich poziomów.

Jak sam uważam i mam na to, na przestrzeni żywota same tego potwierdzenia, w Nauce panuje Zasada Pitagorejska. I właściwe większość swych wniosków z ezoFizyki uzyskałem także dzięki uwzględnianiu tej zasady. Ta zasada pozwala mi jako fizykowi amatorowi często iść na skróty i formułować wnioski fizyczne niejako bez dowodu, na przykład dowodu empirycznego. Wystarczy tylko oprzeć się na tej Zasadzie i na logice formalnej, aby te wnioski sformułować. Tak musi być, inaczej być nie może, bo inne opcje wiodą do sprzeczności (dowód Nie Wprost) — to jest właśnie wnioskowanie na podstawie Zasady Pitagorejskiej oraz kanonów logiki. No przecież, nikt nie udowodni inaczej istnienia Poziomu Niemierzalnego, skoro a priori jest on niemierzalny, nie da się go przecież pomierzyć. A dotąd surowy Fizykalizm wymagał dostarczenia dowodu empirycznego, czyli pomiarowego. Fizykalizm w końcu wbił sobie samobója, bo przyznając możliwość istnienia M-Teorii i na przykład teorii Multiversum, otworzył de facto tę ścieżkę dla takich jak ja, którzy jednak nie są Ateistami jak ci od Everetta i widzą, że Świat jest formą działania Transcendentnego i Immanentnego Boga, Absolutu.

Zapewniam, dalej już nie będzie tak teoretycznie i książkę oparłem w dużej mierze na zastosowaniu praktycznym narzędzi Kwantowych.

1. Dom

Nie, nie mam zamiaru pisać nic o budownictwie. Będzie to raczej szkic opisu Domu Bytu człowieka. Z czego taki Dom składa się? Na pewno z solidnych fundamentów, silnych filarów, które podtrzymywać będą całą konstrukcję, z zadaszenia, no i ze ścian i fasady. Nim opiszę te wszystkie elementy, skupię się na początek na najważniejszych. A moim zdaniem będą to Filary Domu, których zadaniem jest podtrzymywać całą tę konstrukcję, inaczej wszystko to się zawali z hukiem. Ale, tak po prawdzie, to wszystkie elementy Domu są ważne i bez żadnego Dom by się nie “obronił”. Co ja rozumiem w tym kontekście za Filary. Na pewno pierwszym taki Filarem jest sposób odżywiania się. Drugim bardzo ważnym Filarem będzie utrzymywanie odpowiedniej kondycji ciała. Kolejnym, trzecim i moim zdaniem kluczowym, Filarem będzie utrzymywanie prawidłowej kondycji umysłu. To jest to, co ja niejako sam wniosłem do całościowego Dobrego Życia człowieka. Mam tu na myśli głównie praktyczną część książek, które napisałem, w tym głównie książkę “Kwantowa kondycja umysłu”. Czwartym i koniecznym w tym podziale Filarem jest, czym na pewno wielu zaskoczę, Wiara w Absolut, Boga i w Jego Dzieło Stworzenia, którego sami jesteśmy częścią, i w które to dzieło wnosimy swój własny indywidualny, ale też gatunkowy, wkład. Tak, Bóg dał nam taką Możliwość. Dlaczego tak Zrobił? Co się za tym kryje? No to są już aspekty czysto Teologiczne i ta książka nie rości sobie prawa, by to rozstrzygnąć. Wiadomo tylko, że tak jest, bo wynika to z ezoFizyki i formalizmów matematycznych fizyki. Są na to wystarczające, empiryczne przykłady. Pewnie nie przekona to zatwardziałych Fizykalistów, Materialistów i Ateistów. Ale, jak piszę w swoich książkach, Ateizm przy rozpatrzeniu całej treści ezoFizyki jawi się i musi się jawić jako forma przaśnego oportunizmu i zacofania. Ateizm to zawsze była forma religii, tylko że tej w Niewiarę, i nigdy nie miał on dostatecznych dowodów na swoje poparcie, nawet w swym apogeum w epoce Oświeceniowej. Teraz zaś, przez prawidłową formę Interpretacji Kwantowości (Interpretacja Dwóch Poziomów) oraz prawidłową, nowoczesną formułę Przyczynowości, został on całkowicie skompromitowany i odesłany do Lamusa. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Ateizm, forma niewiary w Boga i Jego Działo Stworzenia mimo wszystko miał, i nadal ma, mocne podstawy. Po pierwsze tu, na Poziomie Mierzalnym, gdzie przechodzimy swoje Lekcje Życiowe, panowały i nadal, choć coraz mniej, panują straszne warunki bytowe. Musimy walczyć z okrutną Naturą niemal o każdy oddech powietrza. Przynajmniej nasi przodkowie mieli jeszcze gorzej. Nie ma łatwo i przyjemnie. Trapią nas przeróżne choroby, cierpienia, choć z godnie z teorią Moralności dra Pająka sami sobie w dużej mierze jesteśmy temu winni. Bóg, Absolut nie ingeruje także lub robi to bardzo rzadko w nasze wzajemne relacje międzyludzkie, nie ingeruje w jawne zło między ludźmi. Sam mam taką teorię, iż jest tak, powołując się na teorię Moralności Ludzkiej dra Pająka, ponieważ musiałby wtedy na Siebie Brać wszystkie Moralne konsekwencje ludzkich zachowań, a to jest nam konieczne, ta odpowiedzialność za nasze czyny, do całkowitego bilansu i rozliczenia się przed ziemskim końcem na naszej Drodze Rozwoju Duchowego. I do tego to najgorsze, to, że ze śmiercią na Poziomie Mierzalnym tracimy całkowicie nasze materialne powłoki, ciała, a dla tych, którzy pozostają, nie ma już nas na Poziomie Mierzalnym i to w sensie dosłownym. Ja nie twierdzę, że to, co ja piszę, daje gwarancję “życia po śmierci”. Bo każdy musi tę granicę sam przebyć. I na nic tu teoria. Jednak to istnienie Boga, które kapitalnie widać w formalnej postaci Prawa Przyczynowo- Skutkowym, a właściwie w prawidłowej postaci Indeterminizmu, to nasze powiązanie z Poziomem Niemierzalnym już za życia ziemskiego (Atman, Ezoteryka), ten Poziom Niemierzalny, który też istnieje, co wynika z ezoFizyki, to wszystko wydaje się daje mocne podstawy do tego poglądu, iż życie nie kończy się wraz ze śmiercią fizyczną i materialną. Tak naprawdę my, tu na Poziomie Mierzalnym, możemy być tylko jednego pewni, to co zauważył Kartezjusz, tego pewni, iż jeśli myślimy to istniejemy (Cogito ergo sum) i tylko tyle, i aż tyle. Resztę musimy przyjąć “na wiarę”. Nawet to, że inni ludzie też istnieją. Ale okazuje się, że na tym Łez Padole wszystko można spieprzyć. Nawet nasze myśli w umyśle (mózgu).

Jakie więc będą jeszcze ważne elementy naszego Domu? Od razu się tu zastrzegam, iż rozważania tu zawarte nie mają absolutnego charakteru. I to, iż ja zaliczę tu do Fundamentu Domu rodzinę, tę najbliższą, czy jako zadaszenie Domu uznam Pracę i codzienne obowiązki, to jest to kwestia umowna, i tak mi się po prostu to wydaje. Nie ujmuje to jednak ważności i znaczeniu tych elementów Domu. Może ktoś inny uznać, iż Praca to fundament Domu, a Rodzina i stosunki interpersonalne z innymi to będzie zadaszenie. A na przykład Fasadą Domu będzie Kultura Osobista człowieka i jego charakter. Od razu przyznam, iż kwestia Domu człowieka to nie są proste do określenia i opisania zagadnienie. Nie będę się więc tu rozwlekłe rozpisywał i mądrzył. Niech to, co napiszę, stanowi jedynie zachętę do rozważań dla każdego, kto zechce to przeczytać. Niech każdy dla siebie (sobie samemu) rozpisze własne priorytety.

Ktoś powie też, a dlaczego Cztery Filary Domu, a nie sześć albo osiem? No, jak odpowiadam, zastosujmy tu Brzytwę Ockhama i tnijmy zbędne byty. Pisząc o Czterech Filarach, ja jestem ich pewny, bo sprawdzają się w moim życiu. A może, faktycznie, jest ich więcej? Wtedy tym lepiej, tym trwalsza będzie konstrukcja Domu, jeśli ktoś, oczywiście, będzie tak “Silny” by je wszystkie stosować w praktyce. Jednak już nawet w tej mojej subiektywnej analizie widać, jak od wielu “spraw” zależy właściwe (szczęśliwe?) życie człowieka. Jakże łatwo, wydawałoby się, poślizgnąć się choćby tylko na jednym elemencie i stoczyć się, zatracić. Dlatego, wydaje mi się, tu też istnieje spora tolerancja dla błędów ludzkich. Czasami bowiem wystarczy trzymać się przez życie kilku (nie wszystkich) podstaw i zasad, na przykład dwóch, trzech Filarów Domu, by w pełni Rozwinąć się na tej Ścieżce Rozwoju Człowieka. Ludzie przecież nie są wieloboistami życiowymi. Jedni są w tym, inni w innym, dobrzy. Ludzie nieraz całe życie grzeszą i doznają Szkody Moralne, a jednak często mają kolejną szansę, by coś w sobie zmienić, bo chyba właśnie na tym polega sens życia. Dlatego o konstrukcji Domu człowieka warto wiedzieć, ale trzeba też mieć do tego odpowiedni dystans. Właściwie w tej książce pominę praktycznie te dwa pierwsze Filary. Czyli utrzymywanie właściwiej kondycji ciała oraz prawidłowe odżywianie. Na ten temat istnieje już tysiące publikacji. O tych sprawach ludzie wiedzieli niemal od samego zarania ludzkości. Jest jednak kilka uwag, które pozwolę sobie tu wyartykułować. Po pierwsze sport tak, sprawność fizyczna tak i to do samego końca życia. Ale …, ale nie wyczyn. Sport wyczynowy jest niewskazany, właściwie dla każdego. Prowadzi do generacji stawów, kości, kręgosłupa. Prowadzi do nadmiernego wyeksploatowania ciała, niemalże do patologicznych i nieodwracalnych zmian w ciele. Często bywa tak, iż wyczynowi sportowcy, mistrzowie, po czterdziestce lądują na wózkach inwalidzkich. Sport wyczynowy jest tak obszerną gałęzią, że nie wszystkie sporty zapewniają nawet mistrzom odpowiednie zabezpieczenie bytowe “na starość”, bo jest tego zbyt wiele. A jeżeli taki sportowiec, jeszcze przecież młody, jest już zupełnie wyeksploatowany fizycznie, no to to już jest tragedia. A te dyscypliny sportu, te bardzo popłatne, jak piłka nożna, tenis, Formuła 1, etc., stwarzają wokół siebie taki tłok chętnych młodych zawodników, iż rywalizacja w nich jest szczególnie ciężka i tym bardziej trudno w nich osiągnąć sukces. Więc jeśli sport, to okazuje się tylko rekreacyjnie. Czyli wydaje się, że patent na te sprawy “wynaleźli” już starożytni Grecy, to słynny “Złoty Środek”. Ani więc gnuśność, ani też wyczyn. Tylko rekreacja. Już to sam Arystoteles i jego uczniowie zachęcali do takiej postawy. Co do właściwego odżywiania, to nawet nie śmiem tu czegoś proponować. Jedno warto podkreślić to to, iż to, co nam smakuje, szczególnie smakuj, szczególnie nam też szkodzi i prowadzi nas do licznych chorób. Mam na myśli oczywiście nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Od cukrzycy, miażdżycy, chorób układu pokarmowego do otyłości lub na przykład różnorodnych patologicznych zmian nowotworowych.

Jest jednak takie powszechne przekonanie, w zdrowym, aktywnym ciele zdrowy duch, i że jesteś tym, co zjesz. Jedni mówią, że 80% chorób zależy od sposobu odżywiania, a inni, że od kondycji fizycznej ciała. I niewątpliwie obie te opinie są jak najbardziej słuszne. Celebryci, gwiazdy, ludzie sukcesu szczególnie często powołują się na te dwa Filary. Ale to jednak nie wszystko. Okazuje się, że trzeba też uwzględnić te dwa pozostałe Filary. I o tym będę się w tej książce bardziej rozpisywał. Pewne jest to, iż ludzie o doskonałej sprawności fizycznej, a także raczej z pewną niedowagą niż nadwagą, mają z reguły znacznie więcej sił witalnych i fizycznych, które to pozwalają im także utrzymywać dobrą kondycję intelektualną i sprawność umysłu przez długi czas, do późnej starości. Tak jest z reguły w tak zwanym “normalnym” życiu. Jednak w pewnych okolicznościach życia, pod wieloletnią presją psychiczną i stresem notorycznym, to, te normalne warunki, już nie wystarczają. Podobnie ludzie młodzi mają tej energii nadto, szczególnie podobny stan utrzymuje się do około 25-roku życia. Ale niestety później jest już coraz gorzej. Brakuje nam energii witalnej i fizycznej, do tego dochodzi obniżenie metabolizmu, co prowadzi prostą drogą, jeśli się nie zredukuje ilość spożywanego jedzenia, do nadwagi a nawet otyłości, co już jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia. Dlatego im jesteśmy starsi, tym trudniej nam utrzymywać prawidłowe mechanizmy właśnie w tych dwóch pierwszych Filarach Domu. Czyli tracimy kondycję ciała i coraz trudniej z wiekiem jest ją zachować. Tracimy prawidłową masę ciała, a właściwie z miesiąca na miesiąc nam ciała przybywa. Dlatego sam uważam, że o wiele ważniejsze są dwa kolejne Filary Domu. Czyli trzeci Filar, to jest Kondycja umysłu oraz czwarty Filar, to jest rozwijanie w sobie wiary w Boga, w Absolut i właściwa adoracja Boga i Jego Dzieła Stworzenia (Świat). O tym będę szczegółowo pisał w kolejnych rozdziałach tej książki. Teraz tylko zauważę, że człowiek o wierze i o Bogu, tak to już jest urządzone, zaczyna rozmyślać dopiero już w mocno dojrzałym życiu. Kiedy to kończy się ten młodzieńczy zasób sił fizycznych i witalnych. Kiedy to z dopadają nas choroby cywilizacyjne, kiedy przeżywamy w końcu jakieś osobiste tragedie. Wtedy przychodzi czas na refleksję, nad sobą, nad światem. A młodzi? Młodzi nie znają jeszcze swoich ograniczeń. Wydaje im się, że Świat do nich należy. I to nie jest zła postawa. Rzeczywiście, część z nich dochodzi do szczytu swych marzeń i dążeń. Część przegrywa swe marzenia z kretesem, ale i tak nawet ci “zwycięzcy” i ci “przegrani” w końcu dojrzewają i stają twarzą twarz przed problemami egzystencjalnymi. I oni też będą musieli określić swoje credo. Inaczej do końca się zatracą i przegrają to, co jest w istocie najważniejsze.

Kondycja umysłu to taki mój patent. A właściwie ja tylko zastosowałem narzędzie Kwantowe, odkryte przeze mnie i określone, Algorytm Kamień Filozoficzny. Pozwala ono przynajmniej czynić starania, żeby życie psychiczne i psychologiczne nas nie przerosło, byśmy się nie stoczyli na dno na swej ścieżce życiowej, Ścieżce Rozwoju Duchowego. Ja nie twierdzę, że narzędzia Kwantowe to jest remedium na całe Zło. Ale jest ono, istotnie, bardzo pomocne w radzeniu sobie z problemami. I tak przynajmniej tu na Poziomie Mierzalnym to okrutna Natura zatriumfuje. Choćbyśmy nie wiem jakich starań dokonywali i tak nasze ciała sczezną, położymy głowy na katafalku. Ale ezoFizyka daje nam jakąś realną perspektywę i nadzieję, że śmierć ciała to nie jest tylko rozpad ciała na atomy, tylko, że jest coś więcej, coś za tą granicą Poziomu Mierzalnego. Cztery Filary Domu, a właściwie cały Dom życia człowieka, to taka baza, która powinna nam pomóc właściwie zrealizować swoją Ścieżkę Rozwoju Duchowego. Mamy kilkadziesiąt lat. Przez ten czas możemy starannie pielęgnować i konserwować nasz Dom, nasze Filary i wszystko to, co się na ten Dom składa. Proponuję ci więc zapoznać się, Czytelniku, z dobrymi radami Przewodników, coachów, trenerów w tej trudnej dziedzinie, jaka jest życie ludzkie. Może nie tyle kieruj się wszystkim tym, co ja piszę, bo na pewno nie jestem odpowiednim wzorcem dla nikogo, sam jestem o tym świadomy. Ale są ludzie, którzy własnym przykładem mogą stać się tą właściwą latarnią na tej drodze. Ja sam jestem raptem pewien kilku rzeczy, które udało mi się odkryć i sformułować i które, wydaje mi się, mogą być dość cenne dla innych ludzi. Osobiście jednak nie piszę, by koniecznie kogoś nauczać i przekonywać. I tak sami jesteśmy odpowiedzialni za siebie i za swoje życie.

Ktoś powie, że nie ma i nie było takiego człowieka, który by realizował się prawidłowo we wszystkich tych Filarach i częściach Domu człowieka. No, tak, pełna racja. Nie ma i nie było. Choć czasami ludzie lubią mieć złudzenia i uważają, że na świecie były takie osoby, może święci?, ale już nawet w samej Biblii święci są przedstawiani w różnych, nieraz czasami złych, kontekstach. A to są niedowiarkami, a to są komornikami, czasami pół życia zwalczają swoich przeciwników. Wygląda więc na to, że zawsze się można poprawić, nawet na łożu śmierci. Warto jednak o tych Filarach mieć świadomość, bo jednak bywa, że zbyt późno, za późno przejrzymy na oczy. Gdy dopadnie nas już jakaś ciężka choroba. No, tak, wtedy zawsze można jeszcze uratować duszę, lecz dla naszego ciała jest już za późno, już ciało jest stracone. Trzeba tu jeszcze dodać takie spostrzeżenie, iż o ile według wszystkich obowiązujących Religii, życie na tym Poziomie Mierzalnym, na tym Łez Padole nie jest docelowym dla nas miejscem. A dopiero po śmierci czeka nas, ewentualna Nagroda Życia Wiecznego, to jednak mimo tych wszystkich trudności tu na Poziomie Mierzalnym, ludzkość wypracowała sobie też mnogo form nagród, w myśl tego powiedzenia o ...kiju i marchewce …. My naprawdę umiemy się już tu nagradzać na tym naszym ułomnym świecie. Umiemy już sobie zaserwować “marchewkę” w formie nagrody za jakieś zwycięstwo. Dlatego, z tego punktu widzenia, życie na naszym ułomnym Poziomie Mierzalnym wraz ze stałym postępem cywilizacyjnym jest już bardzo kuszące. Perspektywa życia wiecznego i wiecznego szczęścia, ale dopiero po śmierci, czasami musi ustąpić pokusie dobrego życia, pełnego nowych, ciekawych przyjemności tu w tej materialnej powłoce. Futuryści przekonują nas, iż już nie odległa to wizja, gdy własne mózgi zamienimy w formalny sposób w układy scalone, układy martwe, ale nieśmiertelne. I wtedy oprócz wizji życia wiecznego po śmierci, która przecież zawsze była i będzie tylko przypuszczeniem, dojdzie perspektywa życia “prawie pewnego i prawie wiecznego” w jak najbardziej realnych wirtualnych chmurach informatycznych. Według futurystów taka jest najbardziej prawdopodobna wizja rozwoju cywilizacji ludzkiej tu na tym Łez Padole. Czy to jest jednak realne, czy to nie kłoci się z projektem Boskim? Może te fantazje futurystów to są jedynie mrzonki? A może rzeczywiście my ludzie uczynimy sobie absolutnie … Naturę uległą…? Uprzedzając nieco treść książki zadam pytanie: a co z naszą Ścieżką Rozwoju Duchowego? A co z Adoracją Boga i Jego Dzieła Stworzenia (świata)? Czy to nie jest zbyt pyszne, czy to nie jest nowa Wieża Babel?

2. Co to znaczy zdrowie człowieka?

…Żebyśmy zdrowi byli…, … jak jest zdrowie, to wszystko jest…, … Szlachetne zdrowie, ten tylko się dowie, kto je stracił…


To jest kilka z wielu powiedzonek, powszechnie znanych, które jakże trafnie podkreślają ważność zdrowia u człowieka. Zdrowie jest tak pojemnym hasłem, iż sama jego definicja przedstawia już poważny kłopot, ponieważ zdrowie dotyczy praktycznie wszystkich aspektów życia człowieka. I jego ciała, i jego psychiki, i jego duszy, i wszystkich jego relacji z innymi ludźmi. Zdrowie to w tym kontekście Dobre Życie. A żeby był spełniony ten warunek, czyli warunek Dobrego Życia wszystkie pomniejsze warunki, czyli kondycja ciała, ducha, itd., muszą się zazębić. Wydawałoby się więc, że jest to niemal niemożliwe. A jednak! Przecież jednak wielu ludzi czuje się zdrowymi w tym najszerszym pojmowanym tego sensie. I odczuwają radość z życia, spełniają się. Jak im się to udaje? Nie da się to ukryć, iż większość z takich osobników to ludzie młodzi. Młodość to jest ten atut, który niemal z marszu pozwala się czuć lub poczuć zdrowym i szczęśliwym. Wiemy jednak, iż warunek Dobrego Życia potrafią też uzyskać ludzie w każdym wieku. Powróćmy do pytania: jak im się to udaje? Odpowiedź to fakt, iż człowiek jest stworzeniem psychosomatycznym, który potrafi wmówić sobie, i to dosłownie, zdrowie i szczęście. Potrafi też “wmówić” sobie choroby i nieszczęścia. W tym pierwszym przypadku mowa o placebo, w tym drugim o szeroko rozumianym nocebo. Oczywiście, nie jest to tak proste wyjaśnienie tego fenomenu, fenomenu Dobrego Życia. Gdyby to było takie proste, to Raj mielibyśmy już za życia. Czyli samą jakością naszych myśli uzyskalibyśmy Dobre Życie. Niestety w większości, praktycznie wszyscy, my mamy pesymistyczne myśli. Ocenia się, iż do 80% myśli w głowie człowieka, które towarzyszą mu w ciągu doby, to są negatywne myśli, w myśl zasady, iż… jak tak człowiek pokombinuje, to zawsze mu coś nie pasuje… Więc takie myśli raczej nie powinny sprzyjać osiąganiu Dobrego Życia. Jednak okazuje się, że tragedii nie ma. Tragedia zaczyna się dopiero, gdy 95% i więcej myśli ma kontekst negatywny w pewnym dłuższym przedziale czasowym. No, wtedy to już jest niebezpieczne nawet dla zachowania życia i taki człowiek nadaje się do leczenia w zakładzie zamkniętym. Tu od razu zauważę, że te dwa fenomeny, czyli placebo i nocebo są praktycznie niewytłumaczalne przez naukę(fizykę) klasyczną. Niejako, wyprzedzając nieco treść książki, podam tu takie wyjaśnienie, iż oba te zjawiska są doskonale wytłumaczalne na niwie Kwantowości, a szczegółowo poprzez Interpretację Dwóch Poziomów Kwantowości, którą określiłem w swych książkach ezoFizyka i Kwantowa kondycja umysłu. Oba zjawiska są konsekwencją istnienia procesów kwantowych na Poziomie Niemierzalnym (Virtualnym). Na dziś nauka sygnalizuje tylko, iż oba zjawiska nie podlegają pomiarowi, stąd “na dziś” są co najmniej niewytłumaczalne. Pewne jest to, iż, aby dbać i utrzymywać zdrowie, czyli warunki Dobrego Życia potrzeba u każdego człowieka dużych starań. To nawet nie chodzi o to, by stale korzystać, nawet profilaktycznie, z wszystkich dobrodziejstw Służby Zdrowia, choć, oczywiście, takie działania są bardzo dobre i należy choćby systematycznie robić sobie od czasu badania stanu zdrowia, czyli tak skanować własne ciało, by na przykład w porę zareagować na wszystkie patologie ciała (nowotwór). To na pewno nie zaszkodzi. Starania człowieka, by utrzymać zdrowie, Dobre Życie, muszą i są jednak bardziej złożone i wymagają naszego osobistego wkładu w te działania. Nie można polegać tylko na swym lekarzu, dietetyku czy trenerze fitness. Trzeba aktywnie się zaangażować. To właśnie będzie praktyczną i teoretyczną treścią tej publikacji. Trzeba dogłębnie poznać budowę swego “Domu Życia”, trzeba poznać podstawowe Filary, Fundamenty, Ściany i dach tego Domu. Z góry zakładam, iż nie będzie ten opis, z mojej strony, kompletny i “naukowy”. Wszak na to by trzeba spisać całą encyklopedię, godną co do objętości Encyklopedii Brytanika, potrzeba by było więc całego sztabu kompetentnych ludzi. Umówmy się więc, że będzie to raczej szkic. Niepełny szkic, z uwzględnieniem raczej tylko wiedzy z zakresu ezoFizyki. Z góry też uprzedzam, iż, jeśli zastosujesz treści zawarte w tej książce, to zrobisz to tylko na własną odpowiedzialność. W większości swych książek czynię to zastrzeżenie, by potem nie być oskarżanym o współudział w jakichś złych konsekwencjach i skutkach takich “Kwantowych działań”. Uspokajam jednak, iż jakieś negatywne skutki i konsekwencje takich czynów są praktycznie mało prawdopodobne. I są właściwie tak prawdopodobne jak to, że wychodząc rano do sklepu potrąci nas samochód na przejściu dla pieszych. No, owszem, zdarza się, ale to nie spowoduje tego, że ludzie przestaną wychodzić rano z domów.

Ludzie już od samego zarania gatunku umieli dość skutecznie radzić sobie z większością problemów zdrowotnych. Szamani, szeptuchy, zielarze wypracowali sobie cały arsenał środków w tym pomocnych. Oczywiście, były też choroby zupełnie niewyleczalne, ale i dziś takich chorób i to pomimo postępu w medycynie nie brakuje. Lecz na pewno człowiek w punkcie wyjścia był w tym podobny do zwierząt, z których tylko te najsilniejsze są w stanie przeżyć. Medycyna naszych czasów nowożytnych spowodowała, że i ci “słabsi” mają szansę żyć, nawet ludzie chorzy na choroby dawniej śmiertelne teraz przeżywają. Co zresztą spowodowało zmniejszenie umieralności dzieci, wzrost populacji ludzkiej i dłuższe średnie życie. Ale zawsze jednak człowiek chory pozostaje ze swoją chorobą samotny. Człowiek chory cierpi, tym bardziej cierpi, jeśli w koło tętni “zdrowe” życie, ponieważ pozostaje jeszcze aspekt psychiczny i psychologiczny. Człowiek nie jest istotą, która z natury jest chora lub ułomna. Każda choroba kosztuje i to głównie siły psychiczne. W tym kontekście wydaje się, że cenniejsze jest wypracowanie w sobie odpowiedniego hartu ducha, by podołać temu wszystkiemu. Wyprzedzając nieco tekst książki, podam tu, iż tego będzie dotyczyć ta część publikacji, która przedstawi zarys kondycji umysłu i narzędzi Kwantowych, które pozwolą każdemu, choćby nawet tylko częściowo, poradzić sobie z taką sytuacją. Czy to wyczerpuje lub neguje naszą duchową przynależność do Transcendencji? To, że tak mozolnie walczymy i walczyliśmy, jeszcze ciężej, z warunkami okrutnej Natury. Raczej nie, to jest po prostu postęp. My jako gatunek się cały czas pniemy po drzewie ewolucji, ale nasza przynależność do Transcendencji, moim zdaniem, jest pewna. To pewne także, że nasi potomkowie będą mieli już lepiej.

Narzędzia Kwantowe, w tym głównie mam na myśli przeze mnie opracowany Algorytm Kamień Filozoficzny, są nową jakością, jeśli chodzi o sposób radzenia sobie z problemami w tym chorobami, które nas powszechnie dopadają. Jak piszę, z Naturą nikt nie wygrał, człowiek ma ograniczenia. Z istot żyjących obok nas, mam na myśli głównie ssaki, człowiek jest i najsłabszy fizycznie (w porównaniu jego parametrów ciała), i najwolniejszy, widzi też dość kiepsko, węch ma słaby. Nie ma jakichś nadzwyczajnych talentów poznawczych, poza jedynie inteligencją i samoświadomością wybitnie rozwiniętą. Tu na Ziemi, wydaje się, że człowiek jest jedyną istotą inteligentną. Nikt rozsądnie myślący nie może zakładać, że w tym bezmiarze Kosmosu jesteśmy tylko osamotnieni. To się być może lekko rozmija z tym, co głoszą niektóre kanony wiary. Ale przecież nawet jeśli rodzajów istot myślących jest multum w Kosmosie, miliony, to i tak to nie neguje, że Struktura Świata jest podzielona na co najmniej dwa poziomy. My z punktu widzenia formalizmu Kwantowego możemy być pewni, że na dwa. Na poziom Mierzalny i ten Niemierzalny, Transcendentny. To wynika z formalizmów matematycznych opisujących fizykę zjawisk w manierze Kwantowej, a ściśle Mechaniki Kwantowej i Kwantowej Teorii Pola. Do tego dochodzi jeszcze prawidłowa postać Prawa Przyczynowości i możemy być pewnie, że na tym drugim, na tym Poziomie Niemierzalnym każdy proces fizyczny dopina i finalizuje, dotąd nie uwzględniana przez fizykę, Siła, piąta siła elementarna, która jest zarazem ostateczną i wystarczającą Siłą i Przyczyną Sprawczą. I to nie ma znaczenia czy są jacyś Reptylianie, czy Plejadianie, ta konstrukcja Świata jest taka sama dla wszystkich. I jak tę Siłę, tę Przyczynę nazwać? Jakiś błazen i prześmiewca, może sobie ją nazwać nawet obelżywie i powiedzieć, że jest to Latający Potwór Spaghetti. Ja wolę jednak trzymać się terminów metafizycznych i nazwę tę Siłę Absolutem, Bogiem, Stworzycielem wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych, który także immanentnie wpływa na całą fizykę zdarzeń. Głównie i przede wszystkim z Poziomu Niemierzalnego. Piszę to dlatego, bo choć jesteśmy tu na Poziomie Mierzalnym Osamotnieni i musimy sami zmagać się z okrutną Naturą i Problemami, tak przynajmniej dla nas to może wyglądać z Poziomu Mierzalnego, to jednak ani świat nie jest probabilistyczny (przypadkowy), jak nam się tu na Poziomie Mierzalnym wydaje, ani nie jest prawdą, że Bóg nie ingeruje w ten świat, bo go tu nie widać. Z innych powodów Bóg nie ingeruje, w nasze czyny. Będę o tym pisał, gdy wspomnę o Teorii Moralności dra Pająka. Człowiek jest bowiem stale rozliczany i będzie rozliczany Moralnie ze swych czynów. Gdyby Bóg ingerował w nasze czyny, to zakłóciłby ten porządek. Z tego punktu widzenia takie idee jak Sąd Ostateczny nie wydają się już bajką, którą kupował ciemny lud średniowiecza. Ktoś powie, skoro jesteś taki mądrala i znasz odpowiedź na takie kwestie, to radź sobie sam. Nie o to chodzi. Jak przychodzi co do czego to i tak człowiek jest sam wobec Boga i sam musi w końcu przebyć tę barierę, ewentualną barierę między Poziomem Mierzalnym i Niemierzalnym, która zawiera się w jednym słowie: śmierć. Ktoś mnie spyta: czy jesteś tego absolutnie pewny? Ja odpowiem, niczego nie jestem pewien, ale tak wiedzie logika. I ta książka będzie właśnie podążała głównie tą ścieżką. Ja nie wiem też tego, czy ta wiedza jest i była ukrywana przed ludźmi? Byłbym skłonny w to uwierzyć. Przecież to nie jest nic nowego, co ja piszę w swoich publikacjach i książkach. Jedynie udało mi się do końca opracować to Prawo Przyczynowości (Prawo Przyczynowo Skutkowe), z czego jestem, to pewne, bardzo dumny. Ale wnioski logiczne wynikające z postaci tego Prawa oraz z formalizmów matematycznych Kwantowości są właśnie takie. Jedyne czego nie można wywnioskować logicznie, to jakie będą konsekwencje tegoż właśnie Sądu Ostatecznego. Kabaliści twierdzą, że nie można określić do końca jakie jest działanie Boga. I ja się raczej z tym zgadzam. Sądu Ostatecznego jednak nie można traktować, tak sądzę, jako finalnej zabawy w sądzenie ludzi po Końcu Świata. Ponieważ prawdopodobnie czas na Poziomie Niemierzalnym nie jest tym samy czasem, jak na Poziomie Mierzalnym. Myślę, że taki Osąd Moralny dokonuje się już po fizycznej śmierci człowieka. Czas na Poziomie Niemierzalny musi być inny, bowiem czas na Poziomie Mierzalnym nie może realizować życia wiecznego. On jest zawsze określony, choć zrelatywizowany. Czas na Poziomie Niemierzalnym jest to coś, z naszego Mierzalnego, fizycznego punktu widzenia, jak czas własny fotonów.

3. Człowiek istota energetyczna

Powszechnie nie jest to akcentowane, szczególnie przez naukę oficjalną, iż człowiek nie jest tylko swym ciałem. To znaczy, ciało fizyczne nie określa go całkowicie. W swoich wcześniejszych książkach nakreśliłem tak zwana ezoFizykę i związaną z nią Interpretacją Dwóch Poziomów. To jest Poziomu Mierzalnego (Rzeczywistego) oraz z Poziomu Niemierzalnego (Virtualnego, Duchowego, Transcendencji). Jest to podział wynikający wprost z formalizmu zespolonego Kwantowości oraz z pełnej definicji Przyczynowości. Nie będę się teraz wdawał w szczegóły. Zamiast tego polecam lekturę moich książek, gdzie wszystkie te kwestie omawiam (“ezoFizyka”; “Mag Uberyk”; “Kwantowa kondycja umysłu”). Tu tylko podsumuję to tak, iż z tego wynika, iż oprócz elementarnych sił przyrody (na Poziomie Mierzalnym), które są równocześnie Przyczynami Sprawczymi na naszym Mierzalnym Poziomie (np. elektryczne, jądrowe), jest jeszcze jedna Siła (Przyczyna Sprawcza), która w konsekwencji dopina każdy proces fizyczny i która to jest Ostateczną i Wystarczającą Przyczyną (Siłą) Sprawczą dla tego procesu, i którą ludzie światli nazywają z szacunkiem Bogiem. Ta Siła (Bóg, Absolut) realizuje się na Poziomie Niemierzalnym, ale manifestacja Jej działania dokonuje się już na Poziomie Mierzalnym. Gdyby bowiem takiej Siły (Boga) nie było, Świat, jego istnienie, straciłoby całkowicie sens. I na przykład tak starannie dobrana wartość każdej stałej fizycznej (masa elektronu, kwarków, prędkość światła w próżni c, itd.) byłyby zupełnie bez sensu. Ponadto, czy możesz sobie wyobrazić, iż twoja świadomość, twoje myśli też są przejawem zupełnej losowości (cogito ergo sum?)? Wszystko to, jeśli wprost nie dowodzi istnienia Boga, to jednak jest to bardzo mocna poszlaka za takim wnioskiem, niemal granicząca z pewnością. Tak jest więc, że z punktu widzenia Poziomu Mierzalnego, posiadamy konkretne ciała, kości i krew, narządy i organy wewnętrzne. Posiłkując się jednak ezoFizyką, możemy stwierdzić, iż ciało fizyczne to nie wszystko. Oto człowiek powiązany jest z tym drugim Poziomem poprzez odpowiednie Pola Kwantowe, zupełnie nie poddające się pomiarowi na naszym Poziomie Mierzalnym. No tak, na logikę, skoro wszystko jest powiązane z tym drugim poziomem, z Poziomem Niemierzalnym, to tym bardziej człowiek, a ogólnie życie. I jest tak, rzeczywiście, iż człowiek swoimi zwykłymi pięcioma zmysłami nie odbiera tego wyższego poziomu, nie ma nawet takich urządzeń technicznych, które by ten poziom rejestrowały, ale jednak z racji tej, iż człowiek jest połączony z tym poziomem (Poziomem Niemierzalnym) choćby poprzez swojego Atmana lub swoją Nadświadomość, swoją Duszą, więc często bywa, iż odbieramy ten poziom, te sygnały tak zwanym szóstym zmysłem (intuicją), czasami we śnie, czasami w transie, czy praktykując ezoterykę. Faktem jest jednak, że jest zbyt wiele świadectw na to, iż jest to prawdą. Nauka oficjalna, nawet ta oficjalna Kopenhaska Interpretacja Kwantowości i wszystkie te interpretacje, które są tylko i wyłącznie jednopoziomowe, jest zupełnie bezradna wobec takich zjawisk. Po prostu nie umie je wyjaśnić, ergo neguje te wszystkie fenomeny, zasłaniając się Fizykalizmem i czystym Materializmem. Duch Oświeceniowy jest tak dominujący w nauce oficjalnej, że jak na razie nie ma z tego jakiegoś sensownego i honorowego dla naukowców wyjścia. Muszą iść w zaparte, ponieważ dotąd kierowali się oni (naukowcy) Laplace’wskim mottem … Ta Hipoteza nie jest mi (Nauce) potrzebna… Oczywiście, ta Hipoteza to w tym sensie Duchowe i Absolut. W tym kontekście, gdyby dopuścili realność Interpretacji Dwóch Poziomów Kwantowości musieliby (naukowcy) de facto zrobić wielki krok, ale tym razem wydawałoby się do tyłu. Czy jednak takie stanowisko jest prawdziwe? Czy na dłuższą metę, tak w skali ewolucyjnej, której człowiek i jego cywilizacje podlegają, jest to prawidłowa opcja? Wydaje się, mi się tak wydaje, że pora pożegnać się na dobre z tym “dziecięcym” etapem w historii ludzkości, kiedy zachłysnęliśmy się możliwościami własnego Rozumu i swoją pełną niezależnością. To było dobre w epoce Oświecenia, kiedy powstawały podstawowe formalizmy matematyczne Nauki, i wtedy faktycznie zdało się “nam”, że Świat jest w pełni Zdeterminowany i że wszystko od “nas” zależy. I to, co obiektywne, i nasze osobiste, subiektywne wybory. Tym bardziej, że przeszłe czas jawiły się jako ciemnogród i zacofanie, ludzie wykształceni to była rzeczywista elita. I to właśnie ich zafascynowanie formalizmami fizyki, Mechaniki klasycznej doprowadziło, z punktu widzenia na przykład mojej ezoFizyki, do bardzo negatywnych następstw, nie tylko w Nauce, ale w ogólnie w cywilizacji ludzkiej. Bo tak jest, iż przychodząc tu na świat, tu na Poziom Mierzalny, jesteśmy zdani, wydawałoby się, tylko na siebie samego, i tej okrutnej Naturze wydzieramy dosłownie wszystko, w myśl Biblijnego … czyńcie sobie Naturę powolną… Stąd ta fascynacja i poleganie na sobie, nawet w tej sferze Nauki. Ale, czy tak jest w rzeczywistości, że jesteśmy zdani tylko na własne siły? Przecież wprzódy polegamy na swoich rodzicach, później na rodzinie. Pisząc: dziecięcym etapem, mam na myśli to, iż jest to tylko etap przejściowy, konieczny, lecz nie jest to docelowa meta cywilizacji człowieka. Pora, by Nauka przeprosiła się i pokajała przed Absolutem, bo nawet, jak pisałem w swych książkach, ten Absolut wynika i jawi nam się ludziom wprost z formalizmów matematycznych Kwantowości. Przyjmując jako prawdziwy ten Poziom Niemierzalny obok Poziomu Mierzalnego, rozwiązujemy wszystkie paradoksy i pseudo paradoksy, niespójności logiczne i opisowe w fizyce. Czy jest to więc mało? Jeśli więc wszystkie inne interpretacje Kwantowości prowadzą do absurdów. Jest więc to niejako dowód Nie Wprost, ergo jest to więc jak najbardziej naukowo udowodniony fakt. Jeżeli więc przyjmiemy, że ciało fizyczne to nie wszystko, że człowiek to jednak coś więcej, możemy spokojnie zwrócić się w tej kwestii do tradycji opisów ciał energetycznych, głównie tych zawartych w kulturze azjatyckich cywilizacji, bo ona była pierwsza, która tak otwarcie o tym twierdziła i twierdzi. Meridiana, nadis, czakramy wydają się w tym kontekście zupełnie sensownymi opisami energetyki człowieka. Tym bardziej, że są one potwierdzane w licznych channelingach oraz w piśmiennictwie azjatyckim i tradycji azjatyckiej. Ja, oczywiście, będę się raczej odwoływał do zachodniej cywilizacji i osobiście wolę mówić o subtelnych Polach Kwantowych ciała, o energii, o Aurze, o Biopolu, o Polach Morficznych. Są to wszystko fenomeny niemierzalne i dlatego tak uporczywie dotąd zwalczane przez oficjalne kręgi, podobnie zresztą jak nadis, czy meridiany, czy czakramy. W gruncie rzeczy jest to jednak wtórne, czy mówimy o nadis, czakramach, czy mówimy o subtelnych Polach Kwantowych ciała. To jest tylko kwestia tradycji i kultury. Ja jako ezoteryk amator dość wcześnie zetknąłem się z chińską, tybetańską czy indyjską nomenklaturą i nazewnictwem. Teraz jednak wolę mówić nie o czakramach tylko o Polach Kwantowych. Jest to po prostu dla mnie bardziej czytelne i przemawiające. Osobiście uważam, że nasza cywilizacja europejska i atlantycka ma o wiele więcej do zaoferowania. Jest bardziej przebojowa, bardziej aktywna i daje więcej zadowolenia niż azjatycki sposób (ten tradycyjny azjatycki) funkcjonowania, więc do niej się odwołuję. Jednak, i to trzeba zauważyć, nasza cywilizacja jest bardziej zaborcza i bardziej wyczerpująca. I, jeśli człowiek nie jest odpowiednio przygotowany (Patrz Algorytm Kamień Filozoficzny), może go dosłownie zniszczyć i wdeptać “w glebę”. ...Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać… (Hemingway), … człowiek jest słaby jak trzcina, myśląca trzcina, ale też giętki jak trzcina… (Pascal), to takie dość popularne slogany, które jednak precyzyjnie opisują charakterystykę człowieka. Azjaci w takich przypadkach ratują się jogą, medytacjami, odgłosami mis Tantrycznych i innymi naturalnymi metodami. Dla nas Europejczyków to trochę za mało. O tym będę się starał pisać nieco dalej, teraz tylko zauważę, iż na każdą Broń, Bóg pozwala nam stworzyć adekwatną Tarczę i obronę. Jako niejako na zachętę, stwierdzę tu tylko, że bardzo ważna wydaje się kondycja umysłu, wszak stamtąd wszystko wynika. Bo przecież Poziom Mierzalny i zjawiska na tym poziomie odbieramy poprzez głowę. I są już doprawdy metody, tarcze, które pozwalają ratować lub przynajmniej próbują ratować nasze przemęczone główki. Jesteśmy wszyscy wzajemnie powiązani energetycznie, jesteśmy niczym w wielkiej sieci energetycznej, w której każda taka pojedyncza nić pajęczyny to jeden człowiek. Stan energetyczny, w jakim jesteś teraz, wpływa dosłownie na wszystkich wokół, przy czym ta interakcja jest wzajemna. Najsilniej, oczywiście, widać to na ludziach nam najbliższych. Jedni z nas wybitnie też niemal leczą własną energią wszystkich dookoła, inni wręcz przeciwnie dosłownie dołują najbliższe i nawet dalsze otoczenie. Zresztą jest to doprawdy płynne i czasami my dołujemy innych w sensie, że czerpiemy od nich energię, a innym razem zasilamy innych własną energią. To nie są bajki i wymysły, iż jedni mają biopola wręcz leczące i nadają się na naturalnych healerów, inni mają naturę wampirów energetycznych i karmią się energią innych. Okazuje się, że zgodnie z prawami Przyrody i Boskim, jeśli jedni dodają nam energii, to musi być zachowana równowaga i muszą być też tacy, którzy nam energię zabierają. To jest zgodne z elementarną zasadą fizyczną, z Zasadą Zachowania Energii. Bilans musi wyjść na zero. Jak się ocenia całkowita energia świata bilansuje się do zera (hipoteza). Owszem, na przykład gwiazdy mają ogromne energie związane z Einsteinowskim wzorem E=mc², jest to energia dodatnia, ale jest też energia ujemna, choćby potencjalna energia grawitacyjna czy energia wynikająca ze stałej Kosmologicznej Λ. Innymi słowy, bilans energetyczny musi zawsze wynosić zero (?). W przypadku energii człowieka obowiązuje ta sama zasada. Bieda jest wtedy, gdy dotyczy nas osobiście, gdy brakuje nam energii, cierpimy na choroby ciała i psychiki. Wtedy rozpaczliwie szukamy pomocy. Niniejsza publikacja jest taką właśnie próbą pomocy wszystkim zdesperowanym, poszukującym „uzdrowienia”. Podstawą do stworzenia tych metod, które tu prezentuję, były moje własne badania. Czy moje poszukiwania zakończyły się pełnym sukcesem? To inna historia. Tak, bardzo sobie pomogłem, ale prawda jest taka, że się starzeję i dlatego zawsze mogło być lepiej w tej odpowiedzialności. Na pewno metody zawarte w tej publikacji przydają się w jakiejś profilaktyce, bo nasz organizm „zużywa się” z wiekiem. Generalnie Cztery Filary to profilaktyczne metody zachowania zdrowia i kondycji psychofizycznej, właśnie w zakresie tych Filarów. Co ważne, metody zawarte w tej publikacji nie będą pasożytować na innych, nigdy nie zabiorą nikomu własnej energii. Zastosowane tutaj metody będą opierać się na ograniczonym, ale mimo to ogromnym zasobie energii, który raczej niczego nie zabraknie. Można nawet dość powszechnie powiedzieć, że jest to „worek bez dna”. Cóż, ta torba ma dno, ale jej zasoby są tak duże, że nawet gdyby większość ludzi z niej korzystała, nie skończyłaby się tak łatwo. A więc tak naprawdę niech wszyscy poczują się zaproszeni na tę ucztę. Energii życiowej nam nie zabraknie, zapewniam. Metody, te “profilaktyczne” opiszę w dalszych rozdziałach tej publikacji. Oczywiście, każdy, kto zadał sobie trud i przeczytał moje wcześniejsze książki, na przykład “Kwantowa kondycja umysłu”, nie dowie się radykalnie czegoś nowego, ale jednak dodałem w tej publikacji pewne nowe swoje przemyślenia i usprawnienia, które powinny być bardziej przydatne. Ogólnie uważam, że nasza cywilizacja techniczna, ta Euroatlantycka zwycięża tu wyraźnie nawet z tą energetyczną cywilizacją Azjatycką (Chiny, Tybet, Indie, Japonia). Owszem, miała gorszy start w tych obszarach. Ale jednak praktyczne zastosowanie Kwantowości pozwoliło jej wybitnie nadgonić i przegonić, i to o wiele długości, tradycję azjatyckie. Zresztą Dobre broni się samo i można teraz obserwować, że i Azja czerpie pełnymi garściami z cywilizacji Europejskiej. To nie my chodzimy teraz w kimonach, tylko oni (Azjaci) noszą się z europejska.

4. Czwarty Filar — Wiara

Pominąłem na razie Trzeci Filar, o którym postaram się napisać specjalną, dedykowaną wersję, ponieważ jest to najbardziej dotąd w literaturze pomijany aspekt kondycji i losu człowieka, a moim zdaniem, choć wszystkie Filary są bardzo ważne, chyba jeden z najważniejszych. Przeskoczmy więc od razu, na razie, do Czwartego Filaru.

Wiara? Ktoś powie, że nie ma na to dowodu. Tyle dowodów zostało odrzuconych. Jak choćby te najważniejsze, czyli Dowód Ontologiczny (św. Anzelma) oraz Dowód Kosmologiczny (za św. Tomaszem z Akwinu). Panuje powszechne przekonanie, że Nauka oficjalna nie mieści w sobie Boga i Duchowego. Moim zdaniem jednak dotąd tylko, do momentu powstania formalizmów Kwantowości, tak można było twierdzić. Teraz, gdy już znamy prawidłową formę Prawa Przyczynowo Skutkowego oraz pełną formę, i to tę prawidłową i formalną, postać Interpretacji Kwantowości, Interpretację Dwóch Poziomów, teraz więc mamy tylko taką alternatywę: (Ciekawe, którą opcję wybieracie?) Pierwsza odnoga alternatywy– Istnieje Immanentny i Transcendentny Bóg, Absolut, który w każdym procesie fizycznym dopina te procesy, stanowiąc Ostateczną i Wystarczającą Przyczynę (Siłę) Sprawczą, która decyduje, jak się zachowa elementarna Przyczyna Sprawcza (Siły elektromagnetyczne, jądrowe i grawitacji) zgodna z Prawami Przyrody w danym przypadku. Czy ta elementarna Przyczyna Sprawcza (Siła elementarna) zaskutkuje lub nie zaskutkuje? Ponieważ, zgodnie z formalną postacią Przyczynowości (Indeterminizm na Poziomie Mierzalnym) Siły elementarne (elementarne Przyczyny Sprawcze na Poziomie Mierzalnym) są, owszem, konieczne dla Skutków, które mogą spowodować, lecz, są one zarazem niewystarczające. Czyli innymi słowy elementarna Przyczyna (Siła) Sprawcza może, a nie musi zaskutkować. Cały więc spór pomiędzy Ateizmem a Teizmem tyczy się tej kwestii, czy to, że ta kwestia: … może, a nie musi zaskutkować…(Przyczyna Elementarna), jest kwestią zależną od Siły Wyższej (Boga, Absolutu), czy zależną od Przypadku?

Druga odnoga alternatywy — Świata jest tworem przypadkowym, w którym procesy zdają się być chaotyczne. Wszystko wydaje się jest tworem przypadkowości ewentualnie jakiś Transcendentny Byt, Pierwszy Poruszyciel stworzył Świat, lecz dalej pozostawił go przypadkowi. Alternatywa ta jest więc dość prosta i przejrzysta.

I oto teraz uzasadnię swoje stanowisko. Wybór Ateizmu jest konsekwencją, że to od ślepego losu, od Przypadku zależy, czy Przyczyny Elementarne w danym procesie fizycznym zaskutkują, czy nie zaskutkują, i jak zaskutkują. To wynika między innymi wprost z formalizmów Kwantowości, które wyraźnie mówią, iż w stanach kwantowych zdegradowanych istnieje kilka równorzędnych pod względem fizycznym wartości, które dana wielkość (obserwabla) może przyjąć. Przyjrzyjmy się więc teraz dokładniej definicji Indeterminizmu, czyli prawidłowej postaci Przyczynowości na Poziomie Mierzalnym z punktu widzenia Kwantowości.

∀ Przyczyny Sprawczej(Skutek → Przyczyna Sprawcza)

Widać tu od razu, iż w Indeterminizmie Przyczyny Sprawcze są konieczne, lecz niewystarczające. Z punktu widzenia Ateistów więc Przyczyny Sprawcze są w dużej mierze przypadkowe. Dlaczego? Bo po prostu nie widać, nie widać w jakim obszarze miałby działać Bóg, Absolut. Ponieważ wszystkie ateistyczne interpretacje Kwantowości, za wyjątkiem, Interpretacji Everetta, są jednopoziomowe.

No więc, gdzie jest ten Bóg, skoro go nie ma, a przynajmniej Go nie widać? Rozwiązanie jest proste. Wystarczy tylko zauważyć, że są co najmniej dwa Poziomy, przyjmijmy na razie, że dwa, ten Mierzalny i ten Niemierzalny. Ta interpretacja jest prawdziwa, musi być prawdziwa, ponieważ ona wyjaśnia i rozwiązuje wszystkie niespójności logiczne i opisowe, a także wszystkie paradoksy, które przynależą do prawie wszystkich interpretacji (ateistycznych) jednopoziomowych. Ponadto warto zauważyć, iż zgodnie z rozwiązaniami równania Schrödingera (skupmy się tylko na Mechanice Kwantowej, ale i to już jest wystarczające dla nas) Indeterminizm panuje, owszem, ale tylko na Poziomie Mierzalnym, z punktu widzenia Poziomu Niemierzalnego i na tym poziomie obowiązuje jednak quasi-Determinizm, to znaczy coś a`la

∀przyczyny sprawczej(Przyczyna sprawcza →Skutek)

To znaczy, na tym poziomie- pozwolę sobie teraz przedstawić tu swój pogląd — tym, co determinuje fizykę zjawisk (z punktu widzenia Poziomu Niemierzalnego) jest Wola (Wolna Wola) Boga, Absolutu, plus ewentualnie Wola (jeśli Absolut dopuści) istot żywych, głównie jednak człowieka oraz powszechne Prawa Przyrody (te z Poziomu Mierzalnego). Bóg więc, jego Wola, to jest więc piąta, elementarna Siła (Przyczyna Sprawcza) i to na dodatek ostateczna i wystarczająca, która dopina każdy proces fizyczny, finalizuje go niejako. Nie ma tu więc miejsca na Przypadkowość. To tylko nam, rezydentom Poziomu Mierzalnego (przynajmniej za życia doczesnego) zdaje się, iż Światem rządzi przypadkowość. Argumenty Ateistów, że świat zależy od przypadku, przynajmniej w tym punkcie, upadają. Jasnym więc tu od razu się staje, iż Bóg, Absolut działa na Poziomie Niemierzalnym, a skutki Jego działania manifestują się na Poziomie Mierzalnym. I to wszystko zawarte jest w formalizmie Kwantowości plus w prawidłowej, nowoczesnej formie Przyczynowości, którą ja w swoich publikacjach określiłem. Od razu też, tak mi się jasnym zdaje się ten fakt, że prawidłowej formy Przyczynowości (Prawa Przyczynowo Skutkowego) nie upubliczniano powszechnie. Nie ma go w literaturze naukowej. Ponieważ mogłoby to prowadzić do powszechnego nihilizmu i już zupełnego zwycięstwa Ateizmu, zakładając, iż obowiązuje interpretacja jednopoziomowa, bo wtedy Boga i Duchowego nie ma jak zmieścić na tym jednym poziomie, tu się mieszczą tylko wartości własne obserwabli, czyli wszystkie mierzalne byty, coś, co możemy doświadczyć zmysłami, i tylko one. Dla niektórych ludzi pewnie byłoby to nie do zniesienia, taka myśl, że Światem i procesami fizycznymi kieruje przypadek. Tym bardziej w świecie jednopoziomowym nie ma przecież mowy, musi to przyznać każdy racjonalnie myślący człowiek, o jakiejś szansie przetrwania poza ciałem materialnym po fizycznej śmierci. I, skoro my po śmierci tracimy ciała, nic po nas nie pozostaje, no to jak tu można mówić o życiu po życiu. Choć przecież są przekazy, są liczne praktyczne dowody ezoteryczne. I ludzie, jakby na przekór wierzą w życie wieczne, jednak dla Nauki oficjalnej, tej jednopoziomowej, to nie są żadne argumenty. Z tym paradygmatem jednopoziomowym zaiste są same problemy, przynajmniej dla fizyków, ponieważ muszą oni i równanie Schrödingera, i jego rozwiązania dla każdego konkretnego przypadku, czyli Funkcje Stanu Układu, a nawet rzekomy kolaps kwantowy, czyli przejście z Funkcji Stanu Układu do Funkcji Własnej Układu zmieścić na tym jednym, biednym poziomie (bo innego nie ma). Więc takie to są Interpretacje Ateistyczne (Kopenhaska, etc., etc.). A wszyscy wierzący “muszą” zmieścić (ale gdzie?) Boga i to życie wieczne też na tym jednym poziomie (bo innego wszak nie ma). No, raczej, obiektywnie, tego się nie da pomieścić na jednym poziomie, z tej racji, iż musiałoby się to poddawać pomiarowi (Fizykalizm, czyli istnieje tylko to co poddaje się pomiarowi). Dowodów, pomiarów, więc brak i będzie zawsze brakowało, ponieważ ten drugi poziom, gdy go już uwzględnimy, jest z definicji Niemierzalny. Mechanika Kwantowa już nawet we wczesnym etapie jej rozwoju, w czasach Plancka, Diraca i Einsteina, Schrödingera i Heisenberga intuicyjnie wyczuwała jakąś wewnętrzną “tajemnicę”, która miałaby się kryć za Kwantowością. Już to w czasach trzydziestych XX wieku prof. David Bohm wysunął koncepcję Ukrytego Porządku. Po prostu, jeśli się nie uwzględni tego drugiego Poziomu (Niemierzalnego), wówczas Kwantowość jest sprzeczna, nielogiczna i niewytłumaczalna. Tak twierdził choćby sam Einstein, a także czołowi teoretycy, jak choćby prof. Richard Feynman. Oczywiście, inne pobudki kierowały Bohmem i jego współczesnych do określania Ukrytego Porządku, a inne pobudki kryją się za powstaniem tej nowoczesnej Interpretacji Dwóch Poziomów. Ale sama idea Ukrytego Porządku broni się, choćby właśnie w Interpretacji Dwóch Poziomów. Bohm’owcy nie uwzględnili jednej kwestii, a mianowicie, iż to formalizm zespolony Kwantowości wyraża ten dualizm poziomów. Nie dostrzegli tak oczywistej kwestii. Dlaczego? Pojęcia nie mam i jest to dla mnie za trudne do zrozumienia. Chyba jedynym wytłumaczeniem, próbą wytłumaczenia, jest to, iż formalizm zespolony jest znacznie starszy od samej Kwantowości, a matematycy, nawet ci wybitni, grzeszyli od zawsze swą nonszalancją w kwestii praktycznych konsekwencji i zastosowań formalizmów matematycznych (Fizyka).

Jeśli się więc prawidłowo zinterpretuje formalizm matematyczny Kwantowości oraz prawa Przyczynowości, to wtedy oto znajduje się miejsce i dla Boga, i dla Duchowego, i dla ezoteryki, i dla “życia wiecznego”. Wszystko to bowiem mieści się na tym drugim Poziomie Niemierzalnym. Jest też tam, oczywiście, miejsce dla samego równania Schrödingera, a także dla rozwiązań tego równia, które to są Zespolone Funkcje Falowe (Funkcje Stanu Układu kwantowego), jest też tam miejsce dla kolapsu funkcji stanu, czyli Redukcji Funkcji Falowej. Właśnie tam na Poziomie Niemierzalnym (one wszystkie bowiem zawierają czynnik zespolony, urojony, nieRzeczywisty). Tym samy odpada duża ilość paradoksów związanych z Interpretacją Kopenhaską, jak choćby kluczowy dla klasycznej Kwantowości problem pomiaru. Jeśli więc Indeterminizm na Poziomie Mierzalnym, jak wykazałem, nie świadczy o przypadkowości w procesach, to co mogłoby świadczyć na korzyść Ateizmu? No może to, po głębokim namyśle, że człowiek ewoluował i wyewoluował ze zwierząt? Nie był więc tak od razu tym, czym jest obecnie, musiał się rozwijać i doskonalić. Odpowiedź jest taka, że Bóg, choć Byt Osobowy, na pewno nie wygląda jak stary mędrzec z bujną białą brodą, nie stworzył ludzi “kombinerkami” czy nawet choćby z gliny, i to już w gotowej postaci. Człowiek jako gatunek musiał sam się rozwinąć z pomocą Natury, tak jak pąk rozwija się w kwiatostan. Nie było drogi na skróty. To na pewno wymagało czasu liczonego w dziesiątkach, jeśli nie setkach milionów lat. Pytanie jest więc, w który momencie ewolucji człowieka pojawiła się dusza ludzka? To są jednak pytania nie na moją głowę, ja przy tym wysiadam, i to dosłownie. Mam jedynie podejrzenie, że zwierzęta też mają rodzaj duszy, a że zwierzęta podlegają innym Prawom Moralnym niż istoty z rozwiniętym krytycznym osądem moralnym własnych czynów, tacy jak ludzie, to jest już sprawdzone empirycznie i Radiestezyjnie. Życie, samo w sobie, jest takim cudem, że jeszcze nikomu dotąd, i to przy udziale AI, i przy pomocy komputerów, i przy tak zaawansowanej genetyce, nie udało się stworzyć życia sztucznie, i już teraz istnieją uzasadnione podejrzenia, że jest to w ogóle, poza klonowaniem, które jest tylko ingerencją genetyczną w już istniejące życie, niemożliwe do wykonania. Właśnie z tego powodu, że do tego potrzebna jest Iskra Boża. Można więc stwierdzić, konkludując, iż teraz wraz z tą interpretacją Kwantowości, którą proponuję, doszło do, jak już pisałem, do niemal całkowitej kompromitacji Ateizmu oraz Fizykalizmu. Na pewno więc Nauka, ten jej obowiązujący nurt, ma i będzie miał z tym mnogo problemów.

Jeśli więc już doszliśmy do takiego momentu, iż zanegowaliśmy Ateizm i w dużej mierze Agnostycyzm, bo przecież Agnostycyzm to są wątpliwości, a my już takowych raczej nie mamy (my wiemy, że to Absolut w każdym procesie fizycznym wyznacza fizykę zjawisk), to teraz stoimy wobec tego zagadnienia: jak wierzyć? W co wierzyć? Wszak w historii ludzkości było już tak wiele religii i kultów religijnych? No i to jest już powód do głębokiego pesymizmu. Bo przecież wszystkie religie, wszystkie kanony wiary, wszystkie dogmaty to my, ludzie, sami sobie narzuciliśmy i wykomfabulowali. Oczywiście, duża część literatury religijnej, tej poważnej, tej kanonicznej, uważa się, powstawała pod wpływem Duchowości, na przykład pod wpływem Ducha Świętego. No, ale jest to wszak po prawdzie wytwór ludzkich umysłów. Z drugiej strony, idąc za Kantystami możemy przecież przyjąć, iż skoro istnieją sądy analityczne a priori, a nawet sądy syntetyczne a priori, to szczególnie ten drugi typ sądów daje nam nadzieję, że i w tym względzie, czyli w przypadku wiary i kultu Boga, Absolutu, człowiek też może dojść do wartościowych konkluzji. W końcu zwycięstwem rozumu i logiki są formalizmy matematyczne Kwantowości. Tak jak zwycięstwem rozumu i logiki jest słynne: dwa dodać dwa to jest cztery. Z tego punktu widzenia znajdą się ludzie, miejmy nadzieję, którzy analitycznie i empirycznie (syntetycznie a posterori)) określą warunki i sposoby kultywowania wiary, ale tej bez tych wszystkich niedobrych naszłości, które większość obecnych religii ze sobą niesie. A może już są określone takie kanony? Większość populacji naszej cywilizacji Euroatlantyckiej ma konotacje z którąś z wielkich monoteistycznych religii, ogólnie nazywanych Judeochrześcijańskimi. W innych rejonach, kontynentach również są rozpowszechnione wielkie religie (Islam). Więc naturalnym zdaje się to pytanie, która z nich jest tą poprawną i właściwą? To zagadnienie odbiega jednak od głównego nurtu tej publikacji. Zostawię to więc każdemu jako jego niejako zadanie domowe do odrobienia. Nie napiszę więc tu, w co należy wierzyć?, jak należy wierzyć?, kiedy należy wierzyć? Osobiście mi, jeśli mam tu wyrazić swoją subiektywną opinię, wystarcza wiara w Boga bez ścisłego odwoływania się tak na siłę do konkretnej religii. I to wiara w tego Jedynego i Stworzyciela Nieba i Ziemi, Wszystkich Rzeczy Widzialnych i Niewidzialnych, w Boga Osobowego, który jednocześnie jest, Jego Wola, jest tą Ostateczną i Wystarczającą Przyczyną (Siłą) Sprawczą, która dopina i finalizuje każdy proces fizyczny, Siłą, która działa na Poziomie Niemierzalnym, a Skutki Jej działania manifestują się na Poziomie Mierzalnym. Jako wychowany w Katolicyzmie chętnie też kultywuję część tradycyjnych katolickich obrzędów i uroczystości, tych związanych choćby ze świętami. Nikogo jednak nie będę namawiał do takiego, a nie innego wyboru Religii, bo, jak sam pisałem, jest mnóstwo błędów i wypaczeń, które nawarstwiły się i przyrosły praktycznie do każdej wielkiej Religii naszego kręgu cywilizacyjnego. Ale godnym wzmianki jest to, że chyba najwłaściwszym jest opieranie się na wierze naszych przodków, bo przecież, tak, czy siak, wszystkie Religie monoteistyczne mają swoje “grzeszki”. A nowe, jeśli nawet powstają, choć na początku są niby bez skazy, to jednak z czasem i one popadają w te same koleiny, co stare Kulty. Religie są podobne do człowieka, jeśli żyją, to i one muszą z czasem błądzić i grzeszyć, bo w końcu Religie, Kościoły to przede wszystkim ludzie, którzy je wyznają. Na koniec tej prywatnej i subiektywnej opinii, muszę stwierdzić, iż staram się kierować filozofią postępowania zawartą w Teorii Moralności dr. inż. Jana Pająka, ponieważ w mojej opinii, świetnie ona wpisuje się w zespół doświadczeń życiowych z mojego życia i doskonale ona popisuje relacje międzyludzkie, jest też tym dla życia ludzkiego, czym dla fizyki jest Interpretacja Dwóch Poziomów Kwantowości. Niejako dopina ona je (życie człowieka) w całość i całkowicie wyjaśnia logicznie. O tej teorii oraz o Prawach Moralnych, panujących między ludźmi, pozwolę sobie już jednak napisać nieco bardziej obiektywnie.

Pamiętajmy o tym, że nasze życie na Poziomie Mierzalnym to lekcje i Droga Rozwoju Duchowego. Najczęściej nie jesteśmy ani doskonale Dobrzy, ani doskonale Źli, inaczej nie musielibyśmy przechodzić tej Drogi. Jesteśmy gdzieś tak pomiędzy. Przynajmniej jest tak na starcie. I właśnie tę sferę wyjaśnia Teoria Moralności dra Pająka. Dlaczego piszę to tu, w tym fragmencie publikacji dotyczącym Wiary? Dlatego, iż to jest poniekąd związane z Wiarą. Aby to nieco bardziej przybliżyć, muszę odnieść się do samej teorii dra Pająka. Tak ogólnie to ujmując, według Pająka, co zostało jednak potwierdzone metodami Radiestezyjnymi, człowiek dysponuje pewnym Polem Moralnym, od którego kondycji zależy nie tylko stan jego zdrowia, ale także jego kondycja materialna, społeczna, etc.. Poprzez czynienie Zła, czyli grzeszenie, człowiek nabywa jednak Szkód Moralnych, które obniżają jego Pole Moralne. A im mniejsze jest to pole, tym jego tak ogólnie pojmowana kondycja, czyli: zdrowie, finanse, kondycja społeczna i inne, ulega pomniejszeniu. Czyli zapada na choroby, ma jakieś negatywne zrządzenia losu, rujnuje się finansowo. I to wszystko w miarę obniżania tego Pola Moralnego. W konsekwencji, jeśli uczynił wiele zła i temu nie zadośćuczynił w sposób pozytywny, to przy bardzo niskim Polu Moralnym kończy w upodleniu. Można tu przytoczyć … jak żył, tak umarł…, … koniec, wieńczy dzieło…, ...nawarzył sobie piwa…, etc.. Oczywiście, wszyscy ludzie na tym Poziomie Mierzalnym w konsekwencji kończą marnie, bo chorobami i śmiercią ciała. Ale konsekwentnie zgodnie z tą Teorią, my sami sobie, przez swoje grzechy, gotujemy własny los. I, choć tego Pająk, nie napisał dosłownie, ale tak trafiamy, w takiej kondycji, po śmierci, na ten “lepszy” Poziom Niemierzalny, Transcendentny. Co można spuentować, iż Sąd Ostateczny dokonuje się częściowo już za naszego ziemskiego życia. Według tej teorii jest jednak wyjście z takich opresji, należy tylko zwiększyć to Pole Moralne człowieka. Jakimi metodami? Okazuje się, według dra Pająka, najlepszą metodą jest praca, i to najlepiej ta ciężka praca fizyczna. Pająk sformułował takie pojęcie jak: Względny Poziom Energii Moralnej, który jest współczynnikiem “µ”, w granicach 0≤µ≤1, i jest on zawsze bezwymiarowym stosunkiem aktualnego Poziomu Energii Moralnej do Maksymalnego Poziomu Energii Moralnej (dla danego człowieka). Wartość tego współczynnika µ, dla danego człowieka, pokazuje, jaka jest miej więcej kondycja Moralna człowiek i czego on może się spodziewać od losu. Krótko mówiąc: czy szczęścia i powodzenia, czy, odwrotnie, kłopotów i chorób? Ten współczynnik może nie jest najprecyzyjniejszym oddanie stanu kondycji Moralnej człowieka, bowiem przecież wartość w mianowniku tego współczynnika, czyli stan Maksymalnego Poziomu Energii Moralnej dla danego człowieka może się przecież zmieniać, może się poprawiać i wtedy to sama wartość µ też zmienia się, można zauważyć nawet, że się obniża, bo trzeba wtedy spełniać większe standardy moralne. A jest to ważne, bowiem od wartości tego współczynnika (µ) de facto wszystko zależy. Jeśli masz go dostatecznie mały, gdzieś tak µ≤0,3 i mniej, to niestety to jest droga tylko ku upadkowi, chorób, nieszczęść i samego złego, co można sobie tylko wyobrazić. W miarę jednak zwiększania µ, można się spodziewać coraz lepszego losu. Od µ≥0,45 zaczynają się dziać cuda, według Pająka (poparte jednak przykładami z życia oraz przez metody Radiestezyjne) życie staje się bajką, i dobrostanem, na wszystkich płaszczyznach życia. Od zdrowia (coraz lepszego), powodzenia w finansach i kontaktach międzyludzkich, słowem stajemy się szczęściarzami losu, los nam sprzyja. Ta gradacja szczęścia może sięgać, według dra Pająka, nawet w skrajnie dużym µ, osiągnięciu Nirwany za życia. To są oczywiście bardzo skrajne przykłady, choć, kto wie?, może faktycznie nie pozbawione sensu, przecież jeśli, i to dość liczne jednak, są wyraźne świadectwa, jak człowiek może się stoczyć, to być może są i takie, które świadczą, że niektórzy, bardzo nieliczni jednak, za życia ciszą się takim szczęściem? Więc jedną metodę zwiększenia µ już znamy, przez mozół pracy, czy są i inne metody? Owszem są. Jest ich kilka. I teraz postaram się tu je, przynajmniej te, które ja znam, tu opisać.

Wróćmy jednak na chwilę do Pola Moralnego, otaczającego jak kokon człowieka. Otóż, każdy to widzi od razu, że im większe µ, tym większe ma człowiek Pole Moralne. Znaczy to też tyle, iż, jeśli obniżamy swoje Pole Moralne poprzez dokonywane grzechy, to również poprzez czyny odwrotne, czyli Dobre uczynki, możemy to Pole zwiększyć, tym samym zwiększając µ. Ogólnie, nawet przez pokutę za grzechy, poprzez zadośćuczynienie za złe konsekwencje naszych grzechów i poprzez naprawę tego całego zła, które uczyniliśmy, można zwiększyć swoje Pole Moralne, czyli także µ. To są właśnie konsekwencje Teorii Moralności dra Pająka. Ale to jeszcze nie wszystko. To jeszcze nie wszystkie metody zwiększania µ. Lecz to za chwilę. Teraz zaś zastanówmy się, co to znaczy czynić Zło, co to znaczy grzeszyć i doznawać Szkody Moralnej? Dr Pająk grzechy, czynienie Zła, pojmuje nieco intuicyjnie, nie wnika w charakter i warunki czynienia Zła i grzechów. Mi jednak wpadł dość fantastyczny pomysł, dotyczący warunków czynienia Zła. A związany jest on z Boską Triadą: Dobra, Prawdy i Piękna. Otóż każdy logik, a nawet tylko zainteresowany logiką wie, że pojęciu Prawda odpowiada w logice tak zwana Implikacja logiczna. Mi przyszedł pomysł, by tej implikacji logicznej w logice, tyczącej się Prawdy (i Fałszu), przyporządkować w Moralności odpowiednio Implikację Etyczną, oraz w Estetyce przyporządkować Implikację Estetyczną. Stwórzmy sobie takie Zasady Metafizyczne jak: Implikacja Etyczna i Implikacja Estetyczne. Będą one naturalną kalką Implikacji Logicznej w Logice, teraz jednak zawarte w Moralności i Estetyce. Zasady Metafizyczne, bowiem zamiast matematycznych i logicznych pojęć: Prawda (1) i Fałsz (0), będą im odpowiadać odpowiednio: Dobro (D) i Zło (Z), oraz Piękno (P) i Brzydota (B). I teraz, zostawmy teraz krytykom sztuki pojęcie Implikacji Estetycznej, niech się domyślą, jako zadanie domowe, jak je skonstruować, a my skupmy się na Implikacji Etycznej.

Jako że Implikacja logiczna jest doskonale znana nie tylko matematykom, ale po prostu każdemu, kto stara się udowodnić swoje tezy, więc jej opis zdaje się być bardzo prosty i zazwyczaj obrazuje się ją poprzez podanie tak zwanej tabelki Implikacji logicznej. Oto ona:

Tabelka 1

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 44.1
drukowana A5
za 70.04