Bo warto jest …
W deszczu pogoda słońca nie trzeba szukać
Gdy zobaczy co utracił z całego dnia
Leniwy luz w którym chce się trwać
Czy warto jest pędzić tak
Jak kwiat się chyboce bezwiednie na wietrze
Niespiesznie do marzeń biec
Świat jest piękny wystarczy oczy przetrzeć
Marzenia warto mieć
Spokój śnić w radości z uśmiechem tkwić
Czego więcej od życia chcieć
Po prostu nie robić nic
Marzenia warto mieć
No a co do czasu
Warto zwolnić go nie tracić życia chwil
Zażywać świata rarytasów
Wyrzucić zegarek w chmurki się okryć
Marzenia warto mieć i warto jest żyć
Coś mnie demoluje …?
Nie wiele pamiętam jednak stale coś mnie demoluje
Bez sensu czekam co przyniesie durny los
Co mną kieruje co mnie kreuje w głowie mętlik mam
Co mnie tak zachęca
Umysł nad sercem dominuje to pusty frazes
Chęci już nie wiele mam jednak wciąż mnie coś nakręca
Co tak naprawdę dla mnie ma sens
Co ten chory świat tak naprawdę podnieca
Trzymam w garści to co dobre jest dla siebie
Słowa nie przychylne rozrzucam od tak
Tyle pewnych dróg ile toksycznych dni w cenie
Rykoszetem wraca rozkosz słodka jak kwas
Pozdrawiam was co mnie tak wspieracie
Jesteście tak trwali jak papierowy ptak
Jestem od dawna już sam tak jak na starcie
Pozostawiony na mieliźnie życia jak rozpadający się wrak
Człowiek
Gdy w życiu nie układa się tak jakbyśmy tego chcieli
Jest ludzką rzeczą zagubić się Nie potrafimy się oprzeć i fałsz zamieniamy w słodycz której mieć nie możemy
Sprawia on że żyjemy we własnych zaprzeczeń świecie
Pokusa nęci i dzieli cię od grzechu
To nie jest żadne poświęcenie
Szczęście krojone na kawałeczki małe chcemy uszczknąć choć po trochu
Lecz kwiat nie urośnie pośród zepsucia i motłochu
Wyziębłe serce
Tylko to możesz spotkać na każdym kroku
Miłości pozwoliłeś przejść obojętnie
Więc nie udawaj że miotasz się po tym padole w amoku
To nie poświęcenie a dwa proste słowa
Miłość to wynik
Prawdziwość i Człowiek tylko to do siebie dodaj
Jednak …
Spoglądam na niebo okraszone gwiazdami
Wyciszam myśli wytężam zmysły
Nagle słyszę aksamitny głos w oddali
Zapalam światło
Nadal jestem sam
Myśli szaleją gonitwa się rozpoczęła
Obłędny wyścig wymknął się z pod kontroli
Zamykam oczy próbuję się uspokoić
Nie mam jednak tak silnej woli
Przeglądam dawne listy napisane do Ciebie
Jednak odwagi brakło by je wysłać
W każdym z nich wylałem uczucia wszystkie
Wstyd mi gdyż ich nigdy wprost nie powiedziałem
Nie chcę na zawsze
Lecz na mrugnięcie oka tylko aż rozstać
Ciebie od nowa poznać jest pragnieniem mym
Czuję pustkę
…
Nie chcę jednak na zawsze
K …
Noc jest zimna lodowe łzy na szybie
Bez słów zbyt wiele powiedziano
Od dawna żyję w jednym tylko motywie
Gdzie jest sens gdzie pragnienie się podziało
To się skończyło zanim zaczęło oddychać
Z marzeniem umrzeć nie pochlebne to
Tak pragnę prawdę ci powiedzieć
Mały jednak milowy to dla mnie krok
Nie chcę mówić do widzenia
Dzień dobry wyszeptać nie zdążyłem nawet
Jaki jest cel mego istnienia
Nadziei choćby skrawek
To pierwszy raz kiedy bezwiednie się kołyszę
Ostatnim jednak się zowie …
O jeden taniec Cię poproszę wiesz
Ja tylko zakochałem się w Tobie
Lęk
Dokąd poszłaś idę tam i ja
Choćby niebo miało rozpaść się
Śladu twoich oczu co noc szukam w chmurach dnia
Ty jak motyl rozpromieniasz mój lęk
To doprowadza mnie do szaleństwa
Brak śmiałości ogarnia mnie
Po ścianach miasta snuję się jak ćma
Jak jesień bez wiosny
Tylko Ty możesz zrozumieć mój ból
Wspomnienie przeminęło jednak jego echo nadal gra
Mały książę płaczący z zewnątrz „odważny” król
To doprowadza mnie do szaleństwa
Z radością przyszłaś do mnie kiedy w słońcu tylko ja mokłem
Od tamtej pory jak jesień wiosnę kocham cię
Wianek nadziei co dnia plotłem
Wiatr przepędził chmury gdy spotkałem oczy twe
Wróć do mnie
Chcę obudzić się
Spotkać na jawie ciebie chcę a nie tylko we śnie
Łzy
Nagle ot tak, ciemnieją dni.
Wszystkie sny, radość gdzieś straciły.
Twój portret w mym sercu się zbił,
Przyznać się, jest mi wstyd.
W uścisku żądzy tańczą deszcz i strach
Powiedz mi proszę, co robić mam?
Nawet, kiedy płaczę w snach,
Runął śmieszny, życiem zwany domek z kart.
Mogę ot tak już zostawić ten świat.
Z każdą sekundą coraz mroczniejsze są moje dni.
Wysechł, co dopiero posadzony kwiat.
Zdjęcia zbledną, lecz na wieki będziesz żyć w mej krwi.
Sententia Sua
Chcesz zostać królem w swej losu talii
Tutaj każdy marzy by się z niej wyrwać
Już nie ma tych samych co z tobą grali
W to się po prostu nie da wygrać
Masz to we krwi twe trzewia aż skręca
Płaczesz substancją której smak tak dobrze znasz
Kolejny dzień bezpłodny nas zachęca
Za wachlarzem skali skrywasz swą prawdziwą twarz
Tutaj nie ma ograniczeń jednak zamykasz nocą drzwi
Wstali chcą coś powiedzieć wreszcie
Słowa wstydem zachodzą język w gardle tkwi
A ciebie przechodzą dreszcze
Ostatkami sił ostatni żal wyłudzą
Jak psy najskrytszy wywęszą uśmiech
Odbiorą radość później ideałami masy łudzą
W tym rozdaniu nadzieja to grzech
Niebiański oblech swym majestatem nas kusi
Każdy go udusi jednak i tak nic nie zrobią
Czyny stoją za mową od lat jest tak
Polują koty w oknach kraty z uśmiechem patrzysz co z tobą robią
Pamiętaj że własne zdanie masz
Nikt
Próbując wypełniać głębię niewiadomą,
Z miliona chwil, gubimy tę jedyną, którą mam.
Nikt nie czyta słów które napisałem… One znikną!
Paletę barw na czerń i biel wymieniam.
Tak bardzo zainfekowany szczęściem, umieram!
Jest mi to obojętne.
Z niemym tłumem zdania wymieniam,
Nieszczere uśmiechy, stały się smętne.
Widzę, ale nie mogę dotknąć.
Słyszę, nie mogę jednak znaleźć.
Czuję jednak, jest mi dane zniknąć.
Gonię by chwycić zawiść.
Ciężar świata podtrzymuję jedną kością.
Pływać próbuję, ale tonę sam.
Nie zbawię go, nie wiadoma pozostanie niewiadomą.
To ciało czy głowa? Czym jestem, co tak naprawdę mam?
Padał deszcz
Byłem na zewnątrz Tak zawsze tam byłem
Nie realnie po wzlotach i upadkach
Nie mogący się wypłakać bez wyrazu wciąż stałem
Kto mnie zrozumie przy moich wymaganiach
Wtedy nie wyraźnie jednak zobaczyłem
Tak jakby patrząc z innej strony
Twoją twarz z uśmiechem nie rozumiałem
Wolny jednak bez możliwości swobody
Nikt mnie nie widzi więc wciąż tutaj stoję
Potem przyszedł deszcz …
Kropla się śmieje jednak się nie poddam nie utonę
I miasto na zewnątrz rozciąga się w szerz
I nagle twój zniknął
Tak niedbale stałem się nienasycony
Twój uśmiech po prostu zbladł
Na pisaku swe imiona niemo piszemy
…
Laura i Zawiedziony
Piękne marzenia?
Chowaliśmy się pomiędzy stronami.
Wymienialiśmy szeptem myśli.
Wyrażaliśmy je nieostrożnymi słowami.
Staliśmy się gnuśni.
Wszystko, czym byliśmy.
Wszystko, czego tak pragnąłeś
Odległym wspomnieniem w powietrzu się stało.
Pstryknięcie palców i cała magia znikła, w której trwałeś.
Jednak utknąłeś w tym marzeniu.
Stałeś się myślą, jak symfonia między nami balansowałeś,
Która rozproszyła nas jak liście w cieniu.
Staliśmy się melodiami tak jak chciałeś.
Pięknymi duchami byliśmy przez chwilę.
Przysięgam, że nawet we śnie nie marzyłem.
Jednak jak wcześniej, czar prysł! Znikł, zabił w nas siłę.
Zabawiłeś się mną! Ja nie grałem.
…
Uśmiechnąłeś się,
Teraz się bałem.
Poczuć życie
Kiedy gwiazdy zaczynają świecić
Jestem jedyna
Jak iskra do płomienia pragnę pożar wzniecić
Jak dotrzymać przysięgi którą się zawiera
Głos w głowie szepce zanim obudzę się
Drzewo życia obejmuje mnie
To jak sen
Otępia oczy me
Poczuj to jak mój strach zaczyna znikać
Nie musisz walczyć aby poczuć się żywym
Będę cię po kroku nauczać
Bogowie powyżej cieszą się bólem dotkliwym
Gdy moja nadzieja się obudzi
Duch wolny od opieki ujawnia się
Wyzwalam pewność nadzieję wzbudzam pośród ludzi
Pokonamy je Jesteśmy jednością wykrzycz uczucia swe
Prawdziwość
Najważniejsze rzeczy nigdy nie mają kształtu
Czy twój uśmiech zawsze będzie piękny
Każdy czyn to część jakiegoś etapu
Nie ukrywaj prawdziwości swej
Zamieniaj smutek w życzliwość
Unikatowość w siłę przekształcaj
Wyeksponuj światu swą inność
Bądź sobą z tej drogi nie zawracaj
Z nowym dniem nowy wiatr po swej stronie masz
Jak tylko zasypiasz od razu budzisz się
Witasz blask z oczami we łzach
Miast tęczą witać dzień
Nie bój się jutra to normalne zagubić się
Posiadasz i tracisz taka kolej rzeczy jest
Liczy się uśmiech choćby malutki życzliwy gest
Otrzyj z policzków łzy i witaj ze mną nowy piękny dzień
Pusty mamony dźwięk
Kim jesteśmy że przeliczamy wartości na forsę
Że przeszłaś przez gówno w życiu to dostąpiłaś przywilejów
Biorę co chcę Czy jestem okrutna Do czegoś dążę
Po co tracić czas na miłość skoro mam milionerów
Dusza ma wartość nie pusta mamona
Choć jest wytworna tak naprawdę nie istotna
Nosisz diamenty lecz niczego nie posiadasz
Zero wartości brak tożsamości po prostu się staczasz
Jestem suką tak ostatnio słyszałam
Czy mnie to zraża raczej śmieszy
Czego chciałam to dostałam
Po co mi ludzie skoro mam luksusowe rzeczy
Człowiek się zatraca nie idź ta drogą
Ustal wartości wyznacz granice
Złap mnie za rękę przyjaciele pomogą
Uwierz w siebie zrzuć obłudę bo piękno w tobie widzę
Samotnie
Wszystko proste jest przecież tak
Czego szukasz wciąż
Pokonany strach odszedł gdzieś czegoś brak
Linami mocno na własność go zwiąż
Jednak życie pełne jest zła
Lecz przyjaciela w nim masz od najmłodszych lat
Wierzysz że odczarujesz samotnie świat
Pomysł na szkic masz jednak brak jest tła
Rozpalony żal w duszy się tli
Oddać się falom popłynąć od tak
Zabrakło jednak minut kilku dni
Przemierzasz samotnie bezkresny czas
Świat jest okrutny i z tym trzeba się godzić
Nie można jednak za nic pozwolić
Aby bez końca dawać się zwodzić
Słodkości
Stwardniałe w kamień słonym trunkiem zakrapiane
Nie chcę cię ranić przez mój gniew
Alabaster oczu twych przez mój smutek podtapiane
Musi nadejść naszych słodkich mroków kres
Instynkt podpowiada by zostać wiernym jak pies
Z dumą jednak się mierzę każdego dnia z za krat
Na barkach nosić ten głaz mym przeznaczeniem jest
Czy może jednak samotny obrać trakt
Włosy twe aksamitem czarnym oplotły mnie
Łykając słońce popijam mrokiem słodkości twej
Jesteś każdego dnia przy mnie będąc daleko gdzieś
A ze snów mych uciekasz to część rozgrywki czy test
Niesione wiatrem szepty bywają uparte
Musi nadejść naszych mroków kres
W oczach zakochany aksamitem czarnym związany
Czy naprawdę przeznaczonym Tobie jestem wbrew …
Smolista Ćma
Oczy miał pełne, głębokie,
Czarne, piękne, szalone.
Stoi w oddali widoczny, lecz spowity mrokiem.
Wokół niezbyt jasno, Jednak oko wyraźne.
Gasisz istnienia idąc przez świat.
Niczym duch czarny kusi cię podstępnie.
Postawisz się mu jeśliś głupi, al boś chwat.
Walczysz jednak, on wdziera się w twej kory rdzeń.
Smolisty dzień z uśmiechem szydercy przywitał cię.
Uroda jej oślepiła cię już trwale.
Mówisz jam twardy, nie ugnę się.