E-book
23.63
drukowana A5
28.01
drukowana A5
Kolorowa
53.07
Czerwiec

Bezpłatny fragment - Czerwiec

Reedycja


Objętość:
101 str.
ISBN:
978-83-8431-755-6
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 28.01
drukowana A5
Kolorowa
za 53.07
I wtedy znowu zakwitną róże
Przestanę płakać po Tobie

Drodzy czytelnicy

Oddaję w Wasze ręce reedycję mojego debiutanckiego tomu. Postanowiłem przepisać Czerwiec zgodnie z głosem serca i stylem, który we mnie dojrzał przez ostatni rok. Chcę nadać tym utworom nowe życie i oddać im należny hołd.

Bez Czerwca nie byłoby Waleriana Maksymowicza. To od niego wszystko się zaczęło.

Zapraszam do ogrodu mego romantyzmu.

Walerian

Część 1

Romantyzm

Romantyzm.

Pierwsze zauroczenia i zakochania.

Głębokie uczucia, poważne deklaracje.

Próba spełnienia największych pragnień.

Sielankowość, radość z nadchodzącego lata.

Poszukiwanie tej jednej, najprawdziwszej miłości.

I cichy, subtelny lęk przed samotnością.

Ogród mego romantyzmu

Wejdź do ogrodu

Mego romantyzmu

Usiądź na ławce

Pod tarczą Księżyca

Kochaj mnie


Przeczytaj poezję

Najczulsze wersy

Z moim obrazem

Zachowaj w sercu

Czasem wspominaj


Zanurz swe ręce

W chłodnej wodzie

Kamiennej fontanny

Wrzuć tam monetę

Wyszepcz życzenie


Zerwij garść kwiatów

Słodko pachnących

I wręcz je miłości

Wyzna Ci sekret

Ciche zauroczenie


Ogród jak dumny paw

Pyszni się zielenią

Nasyć się kolorami

Nie porzucaj nadziei

Że będziesz tak kochał

Jak mówi pragnienie


Coś nas przyciąga

Siła grawitacji

Święta Astronomia

Wenus i jej Mars

Kochankowie

Przepiękni


Bez mądrych słów

Zatraćmy się w chwili

I zostańmy tak

Na przekór losowi

Bezczelni


Powietrze duszne

Jakby miało padać

Miodowy smak

Między różami

Cicho się przetacza


Wejdź do ogrodu

Mego romantyzmu

Zobacz jak miłość

Rozkwita najpiękniej

Tylko dla nas

Miłostki

Na miłostki nie mam czasu

Moja młodość przeminie hen

Zanim zdążę posmakować

Czym prawdziwa miłość jest


Nie chcę żyć uczuciem wątłym

Co na chwilę zachwyci mnie

Wyrzuciłem z głowy romanse

Dziś wieczności w miłości chcę


Mądre gwiazdy zdradźcie, proszę

Czy długie uczucie pisane mi

Samotne serce bije bezsensem

W zaklętej konstelacji pragnie żyć


Jeśli uczucia mnie zawiodą

Jutro przywitam nowy dzień

Spróbuję, całkiem odważnie

Odnaleźć prawdę, w którą wierzę


Na miłostki nie mam zdrowia

Dla urody rozmyślam o miłości

Nacieram skronie cierpliwością

I z pustych obietnic sobie drwię


Ach, czemu znów mi się śniłeś

Chodzisz za mną jak gończy pies

Gdziekolwiek spojrzę, jesteś

Nie umiem przed Tobą uciec


Po długich dniach konsultacji

Rozum pozwolił sercu wyznać

To Ciebie gwiazdy mi przypisały

Zostań ze mną


Wyrzućmy za próg miłostki

Zbudujmy dom na ciekawości

I dajmy sobie życia wieczność

Nie krótką chwilę

Proszę


A gdy przyjdzie po nas śmierć

Obiecuję najczulej pożegnać Cię

Spojrzę Ci w oczy

Zyskam pewność


Że miłością szczerą

Nie miłostką

Kochałeś

Kochałeś mnie

Szafa

W starej szafie żyją

Zakurzone pamiątki

Blaszany zegarek

Słoń ze szklaną trąbą

Listy bez odpowiedzi

Wspomnienia żywe

W martwej szafie

Wszystkie starannie

Zamknięte na kluczyk

I gdzieś między nimi

Przeszłością trwam


Porzucona pozytywka

Już nikogo nie zabawi

Na bolesną wieczność

Tancerka wiruje sama

Słyszę nocami jej płacz

I serce swe dzielę na pół

By mogła jeszcze żyć

Przecież mam tyle siły

By mniejszym sercem

Przeszłością trwać


Czas w starej szafie

Zapomniał kim jest

Nie pędzimy

Nie gonimy

Zamarliśmy

Cali w kurzu


Chcemy tylko miłości

Jakiegoś znaczenia

Wielkiej idei

Nawet marnej

Zanim wszyscy

W niespokojnej ciszy

Odejdziemy w szafie


A jeśli taki nasz los?

Zapomnienie duszy

Czy ktoś otworzy szafę?

Czy ktoś nas usłyszy?

Przyjaciele w niedoli

Umierają wokół mnie

Nie mam w sobie łez

By wszystkich opłakiwać


Pozostaje wierzyć

Że pamięć nas ocali

Maki

Czerwone maki

Kwitną przy drodze

Chowanej w pamięci

Znajomy widok

Raduje mi serce

Wracam do domu

Starszy, nie młodszy

Z mniejszą beztroską

Z prawdziwym

Utęsknieniem


Przeszklone domy

Nie mogą się równać

Z moim domem

Z czerwienią maków

Chciałbym tu zostać

Nigdy nie wyjeżdżać

Lecz świat mnie woła

Porywa żałośnie

Ciężkim wiatrem

Podsyca zapomnienie


Mamo i Tato

Długo tęskniłem

Uspokoiłem serce

Gdy zdrowych Was

Obaczyłem


Mamo i Tato

Zostanę na trochę

Z czerwienią maków

Pocieszę się Wami

Potem zniknę


Wiejska sielanka

Wolniej czas płynie

Herbata bez kurzu

Ciepły piec kaflowy

W słoikach konfitura

Z aromatycznej róży


Jednym wieczorem

Wymknę się z domu

Zanurzę się cicho

W czerwieni maków

Wypowiem szeptem

Największe marzenie

Kocham Cię skrycie


Zaczeka serce

Zaczeka na Ciebie

Mężczyzna z aparatem

Do mojej kawiarni

W wytartej koszuli

Przyszedł znienacka

Mężczyzna z aparatem


Podszedł do starej lady

Uśmiechnął się nieśmiało

Nietutejszym akcentem

Spytał mnie o rozarium


Poszliśmy na spacer

Pierwszy, potem drugi

On uczył się nowych miejsc

Mi zakręciło się w głowie


Dziwne roztargnienie

Zaplątywało mi palce

Kolejne dni w pracy niosły

Stos stłuczonych filiżanek


Jak wyznać mu uczucia?

Jak przełamać strach?

Wiem, że jest jedyny

Serce, zamilcz!

Chore, nic już nie wiesz


Przychodził codziennie

Tuż przed zamknięciem

Pokazywał mi fotografie

Zostawiał w sercu niepokój


Nie pamiętam momentu

W którym coś zaiskrzyło

Inaczej na mnie spojrzał

Z bólem i pragnieniem


Spędziliśmy kilka nocy

Które wciąż pozostają żywe

Przeklnij mnie, gwiazdo Wenus

Zamień w ciernistą różę


Tak minął cały czerwiec

I sen mój dobiegł końca

Ponury widok za oknem

Czas zgasił wszystkie kwiaty


Bałagan, wielki bałagan

Załamuję ręce nad losem

Wyciągam pożółkły notatnik

Spisuję wszystkie straty


Mężczyzna z aparatem

Wyjechał któregoś dnia

Pewnie nikt go nie pamięta

A ja przez pamięć boleję


Wiedział, że go kocham

Mimo to przepadł

Może był jedyny

Serce, zamilcz!

Chore, całe marniejesz

Papierowi

Jeszcze będzie nam dobrze

Obudzimy się bez szarej mgły

Poczujemy ciepły blask Słońca

Ktoś poprowadzi nas do tańca


Jeszcze deszcz zmysły nasyci

Spojrzymy bez lęku na burzę

Niech głośno w sercach wybrzmi

Że jeszcze potrafimy pięknie żyć


My papierowi

Poszarpani

Postrzępieni

Trzymamy się mocno!

Żywa iskra w nas się tli!


I choć spalamy się codziennie

Jesteśmy stworzeni, by kochać

Jeszcze zostawimy sprawy bolesne

Świat nas do tańca zakręci


Jeszcze poznamy nowe kolory

Podążymy młodo za czerwcem

Bez ograniczeń sięgniemy nieba

Poczujemy na skórze utracone lata


Jeszcze ktoś nas obdarzy szansą

Pożegnamy tych, którzy odeszli

Otworzymy drzwi, swoje pożyjemy

Spojrzymy na koniec z uśmiechem


My papierowi

Prawdziwi

Ludzcy

Nie chcemy umierać!

Tyle mamy do zrobienia


Kiedyś spalimy się przepięknie

Zostanie na Ziemi cichy ślad

Póki nas pamiętają, przeżyjemy

Bóg nas do tańca zakręci

Niebo jest wolne

Niebo jest wolne

Od ziemskich spraw

Wierzę, że na niebie

Spokojnie biegnie czas

Patrzę rozmarzony

Za mlecznym obłokiem

Tylko grawitacja

Może mnie zatrzymać

Przed odlotem


Czasem niebo zagrzmi

Ciśnie błyskawicą

Czym się denerwujesz

Któż Ciebie tak uraził?


Przeczekaj, człowiecze

Zapomnij o upale

Stacja meteo nadaje

Dziś zostań w domu

Odpocznij od zmartwień


Niebo jest wolne

Od ziemskich spraw

Ze Słońcem i Księżycem

Mają tajemniczy plan

Kiedyś spróbowałem

Przegonić horyzont

Wykraść ich sekrety

Wiatr uderzył śmiechem

Niebo znów umknęło


Czasem niebo zapłacze

Wyleje łzy deszczowe

Czym się zasmuciłeś

Któż Ciebie ma pocieszyć?


Popatrz, człowiecze

Niebo jest wrażliwe

Stacja meteo nadaje

Weź parasol i płaszcz

Na próżno nie moknij


Niebo jest wolne

Od ziemskich spraw

Zauroczony błękitem

Nie dbam o powagę

Poskładam samoloty

Z kartek pamiętnika

Wyrzucę daleko myśli

Pisane przez miesiące

Kiedyś kogoś kochałem

Już nieważne


Czasem niebo ściemnieje

Rozłoży koc uszyty nocą

O czym dzisiaj śnisz?

Niech nikt Cię nie obudzi


Pamiętaj, człowiecze

Że ktoś o Tobie myśli

Stacja meteo nadaje

Popatrz przez okno

Wypatruj swej gwiazdy

Wiersz truskawkowy

Może zapach ciasta

Uleci z mojej kuchni

Spotka Cię na ulicy

I wstąpisz na chwilę

Porozmawiasz ze mną

Rozgościsz się


Zaparzę Ci kawę

Ze słodkim syropem

Który przez trzy noce

Gotowałem starannie

W wielkiej samotności


Nie mieszczę się w świecie

Nawet w ukochanym czerwcu

Nie czuję się spełniony

Zamknąłem się w kuchni

Gdzie ręce ciężko pracują

Nad usypianiem pamięci


Kiedyś było mi dobrze

Tak lekko, truskawkowo

Dziś nie liczę urodzin

Nie wodzę wzrokiem

Za kartkami kalendarza


Jedną mam z życia

Pewność

Jego nieuchronny

Koniec


Czy Bóg mnie jeszcze słucha?

Może rozgniewałem Go

Zuchwałością młodych lat

Niech mi przypomni

Co ludzie zwą miłością

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 28.01
drukowana A5
Kolorowa
za 53.07