Barbara Szafrańska (1945—2017) — absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego (Wydział Fizyki). Od młodości pisała drobne utwory, ale aż do przejścia na emeryturę tylko „do szuflady”.
Na którymś wieczorku autorskim powiedziała:
Uświadomiłam sobie w pewnym momencie, że nie mam już czasu na krygowanie się i zastanawianie — czy jest to odpowiedni moment, żeby „wyjść do ludzi” z tym, co mam do powiedzenia czy pokazania. Dlaczego zrobiłam to dopiero teraz? Może po prostu z wiekiem stałam się w stosunku do siebie mniej krytyczna (tzn. na tyle mało krytyczna, żeby chcieć to zrobić)…
Należała do warszawskiej grupy literackiej Terra Poetica, była członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich.
Wydała trzy tomiki poezji — Paralele (2009), Na skrzyżowaniu (2012), Wstążka czasu (2015), powieść Piętra (2010), opowiadania Między prozą a prozą (2013). Była też współautorką tomików Rytmy (2010) i Miasto (2012). Jej utwory znalazły się także w wydaniach zbiorowych Stowarzyszenia Autorów Polskich — Inny smak czereśni (2011), Boso po ściernisku (2014), Kocha się za nic (2015), Dziki ogród (2016), grupy Terra Poetica — Odbicia (2009), 10 lat! Terrapia piórem (2016), UTW, almanachach, periodykach literackich i in.
Zmarła 22 stycznia 2017 r.
Ten tomik zawiera wiersze, których nie zdążyła opublikować, oraz te, które były zamieszczone tylko w wydaniach zbiorowych.
Warszawa, 22 I 2017 r.
Basiu,
najtrudniej rozstać się z tymi, którzy pozostawili po sobie owoce miłości i dobra. Ty zostawiłaś ich bardzo wiele. Byłaś osobą o pogodnym usposobieniu, zawsze uśmiechniętą, życzliwą i optymistycznie nastawioną do świata oraz ludzi. Znajdowałaś czas na życie rodzinne, zawodowe, oddawałaś się licznym pasjom i zainteresowaniom. Wśród nich była literatura. Twoje wędrówki po świecie poezji stały się częścią życia rodziny, przyjaciół i czytelników.
Zostawiłaś wiele nienapisanych wierszy, niedokończonych rozmów telefonicznych, niezrealizowanych planów. Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania, jakbyś nie chciała zasmucać nas swoim odejściem…
Izabela Zubko
Izabela Zubko
***
Basi Szafrańskiej
znalazłaś drogę
do miasta umarłych
do ciepłej zimy
innego chleba
skrawek błękitu
stał się nowym domem
opartym o filar
skończonej modlitwy
twoje słowa
wypełniają nasze dni bo
Bóg chroni poetów
od zapomnienia
Czekam
Kiedy jesteś daleko
koszmary spod poduszki
wpełzają w bezsenność
Z zamkniętymi oczami
powtarzam mantrę
za twoje powroty
mego Anioła Stróża
proszę by cię osłaniał
A jeśli tam na górze
zostało zapisane
że się zagubisz
moja nadzieja sprawi
że odnajdziesz drogę
***
w podkrążonych oczach nocy
witającej świt
w spowolnionych ruchach nierównym oddechu
pracoholika
rozmywa się w martwocie przedwczesnego świtu
Przez uchylone usta wślizgnie się
pogłębiona gorzkim
smakiem kawy refleksja
że to wszystko ramota
podkolorowana zwykłość
z chórem solistów zamiast greckiego chóru
Ze słów i mroku
Ostrza słów rzucanych na oślep
tną wspólną przestrzeń
dla hazardu, sportu, komfortu
rozładowania emocji
Zmęczony dzień po raz kolejny
przysypie popiołem skaleczenia
zadawane przestrzeni zamkniętej
***
Uświadomiłam sobie z przerażeniem,
że jestem zlepkiem cudzych pomysłów na życie
Te nie najlepiej dobrane części mnie,
żeby się jakoś dopasować
zmieniały w czasie układ kształty barwy
Jednak przeczuwam, że gdzieś
jakaś zgubiona cząstka mnie
jeszcze swobodnie krąży
bawiąc się w berka z własnymi pomysłami
tylko czy tamta cząstka jest mną prawdziwą
czy już zmienioną pod wpływem
I w jakiej mierze
Nie wiem
Miłość czysta
(przypływy, odpływy)
Taka co w nienawiść się nie przepoczwarzy
nie zanurzy (się) w błocie przy rozstaniu nie płacze
jest jak pocisk wystrzelony bardzo blisko skroni
i wszystko co potem — nabiera nowych znaczeń
Nowe zajmuje wnęki całkiem zwykłej duszy
w oczeretach tańczy słowa w strofy składa
okamgnienia, olśnienia, wszelkie pienia rzewne
na wzniosłe treści przekuwa wyobraźnią włada
Tak mijają miesiące i kolejne lata
pomniki coraz wyższe styl barokiem trąci
Entuzjaści gorliwie polerują morale
by nic nie splamiło czystości miłości
Jednak nikt się nie dziwi i nie przeciwdziała
gdy bez ram programów nożyczek i kleszczy
w bólu i w ciemnościach (niemal heroicznie)
rodzą się potrzeby i rosną cynicznie
Ogień trawi umysły, niezłomność się chwieje
miecz się tępi monolit rozkrusza
małe mrzonki wstydliwie wyłażą z kryjówek
inne Nowe jakieś echa budzi w duszach
Nadwątlone ściany wypalonych wnętrz
wzmocniono pospiesznie konstrukcją z pustaków
podkradacz snów przerabia stare sny na lepsze
pieśni i elegie zmieniając w przyśpiewki
Bardzo spóźniona odpowiedź
na dytyramb Juliana Tuwima ‘Wiosna’
Nie trzeba wcale wiosny, żeby biodra wąskie
oddawały tempo wewnętrznej melodii.
Nie trzeba wcale wiosny, aby nabrzmiewały
żądzą spierzchnięte usta.
Nie trzeba wcale wiosny, by język choć niezręcznie
dawał wyraz pragnieniom lub zamiarom ciała.
Nim głowa włączy rozum w rozbudzonych chceniach
młodzi osiągają doskonałość
Nie muszą wcale w uczone dzieła się zagłębiać
znawcy przedmiotu chętnie przybliżą im ruję
A tę — dzieci przyswoją i nazwą wolnością
I będą świętować własne wyzwolenie
Duchem nieśmiertelni — na ziemi wciąż żyjemy
krótko i pewnie dlatego wszyscy tak się spieszą
pragnąc osiągnąć orgazm lub zadowolenie,
niepewni — czy zdążą (osiągnąć) jeszcze coś
innego…
A wiosna… kiedy przyjdzie, skowronki rozśpiewa
zatańczy z jakąś trawką, okwieci gałązki
Tej pospolitości, zachciankom, przedbiegom
doda romantyzmu na chwilę
wskaże sens istnienia
Dla nas
bliskość to znaczy reagować
na ledwo widoczny ruch ręki,
na podtekst uśmiechu, drgnienia brwi,
oczu mokrą zieleń (albo błękit).
Biskość to efekt siły przyciągania
Różnoimiennych — ładunków emocji,
światopoglądów, poglądów, charakterów.
To przymierze stołu, pokrewieństwo dążeń.
To dusza sensu słowa być
Dlaczego
Dlaczego mi się nie śnisz mamo
Tak bym chciała żebyś mi się śniła
Czuję się winna, ze nie przychodzisz
Wiem że nie zawsze umiem być miła
Elastyczność
Zawsze uważał że nie potępiając
rzeczy przeciwko którym się buntuje
odrzuci jałowość stereotypów
wzniesie się ponad
przeciętność własnych wyobrażeń
Jednak przyjęcie ich za swoje
wyznaczy mu początek umierania
A gdyby tylko tak pro forma
ze świadomością że nie na zawsze…
Entuzjaści
Kipiący empatią
Wyrozumiali i tolerancyjni
Skuteczni w czynieniu dobra
Bardzo by chcieli — gdyby umieli
Znaleźć lekarstwo, rozwiązać problemy
Ich mowy niosą bardzo ważne słowa
Do przekazania potomnym, by — jak my — wiedzieli