E-book
1.58
drukowana A5
21.34
drukowana A5
Kolorowa
45.19
Czekam

Bezpłatny fragment - Czekam


Objętość:
107 str.
ISBN:
978-83-8126-388-7
E-book
za 1.58
drukowana A5
za 21.34
drukowana A5
Kolorowa
za 45.19

Barbara Szafrańska (1945—2017) — absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego (Wydział Fizyki). Od młodości pisała drobne utwory, ale aż do przejścia na emeryturę tylko „do szuflady”.

Na którymś wieczorku autorskim powiedziała:

Uświadomiłam sobie w pewnym momencie, że nie mam już czasu na krygowanie się i zastanawianie — czy jest to odpowiedni moment, żeby „wyjść do ludzi” z tym, co mam do powiedzenia czy pokazania. Dlaczego zrobiłam to dopiero teraz? Może po prostu z wiekiem stałam się w stosunku do siebie mniej krytyczna (tzn. na tyle mało krytyczna, żeby chcieć to zrobić)…

Należała do warszawskiej grupy literackiej Terra Poetica, była członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich.

Wydała trzy tomiki poezji — Paralele (2009), Na skrzyżowaniu (2012), Wstążka czasu (2015), powieść Piętra (2010), opowiadania Między prozą a prozą (2013). Była też współautorką tomików Rytmy (2010) i Miasto (2012). Jej utwory znalazły się także w wydaniach zbiorowych Stowarzyszenia Autorów Polskich — Inny smak czereśni (2011), Boso po ściernisku (2014), Kocha się za nic (2015), Dziki ogród (2016), grupy Terra Poetica — Odbicia (2009), 10 lat! Terrapia piórem (2016), UTW, almanachach, periodykach literackich i in.

Zmarła 22 stycznia 2017 r.

Ten tomik zawiera wiersze, których nie zdążyła opublikować, oraz te, które były zamieszczone tylko w wydaniach zbiorowych.


Warszawa, 22 I 2017 r.

Basiu,

najtrudniej rozstać się z tymi, którzy pozostawili po sobie owoce miłości i dobra. Ty zostawiłaś ich bardzo wiele. Byłaś osobą o pogodnym usposobieniu, zawsze uśmiechniętą, życzliwą i optymistycznie nastawioną do świata oraz ludzi. Znajdowałaś czas na życie rodzinne, zawodowe, oddawałaś się licznym pasjom i zainteresowaniom. Wśród nich była literatura. Twoje wędrówki po świecie poezji stały się częścią życia rodziny, przyjaciół i czytelników.

Zostawiłaś wiele nienapisanych wierszy, niedokończonych rozmów telefonicznych, niezrealizowanych planów. Odeszłaś cicho, bez słów pożegnania, jakbyś nie chciała zasmucać nas swoim odejściem…

Izabela Zubko


Izabela Zubko

***

Basi Szafrańskiej


znalazłaś drogę

do miasta umarłych

do ciepłej zimy

innego chleba


skrawek błękitu

stał się nowym domem

opartym o filar

skończonej modlitwy


twoje słowa

wypełniają nasze dni bo

Bóg chroni poetów

od zapomnienia





Czekam

Kiedy jesteś daleko

koszmary spod poduszki

wpełzają w bezsenność

Z zamkniętymi oczami

powtarzam mantrę

za twoje powroty

mego Anioła Stróża

proszę by cię osłaniał

A jeśli tam na górze

zostało zapisane

że się zagubisz

moja nadzieja sprawi

że odnajdziesz drogę

***

w podkrążonych oczach nocy

witającej świt

w spowolnionych ruchach nierównym oddechu

pracoholika

rozmywa się w martwocie przedwczesnego świtu

Przez uchylone usta wślizgnie się

pogłębiona gorzkim

smakiem kawy refleksja

że to wszystko ramota

podkolorowana zwykłość

z chórem solistów zamiast greckiego chóru

Ze słów i mroku

Ostrza słów rzucanych na oślep

tną wspólną przestrzeń

dla hazardu, sportu, komfortu

rozładowania emocji


Zmęczony dzień po raz kolejny

przysypie popiołem skaleczenia

zadawane przestrzeni zamkniętej

***

Uświadomiłam sobie z przerażeniem,

że jestem zlepkiem cudzych pomysłów na życie

Te nie najlepiej dobrane części mnie,

żeby się jakoś dopasować

zmieniały w czasie układ kształty barwy


Jednak przeczuwam, że gdzieś

jakaś zgubiona cząstka mnie

jeszcze swobodnie krąży

bawiąc się w berka z własnymi pomysłami


tylko czy tamta cząstka jest mną prawdziwą

czy już zmienioną pod wpływem

I w jakiej mierze

Nie wiem

Miłość czysta

(przypływy, odpływy)


Taka co w nienawiść się nie przepoczwarzy

nie zanurzy (się) w błocie przy rozstaniu nie płacze

jest jak pocisk wystrzelony bardzo blisko skroni

i wszystko co potem — nabiera nowych znaczeń


Nowe zajmuje wnęki całkiem zwykłej duszy

w oczeretach tańczy słowa w strofy składa

okamgnienia, olśnienia, wszelkie pienia rzewne

na wzniosłe treści przekuwa wyobraźnią włada


Tak mijają miesiące i kolejne lata

pomniki coraz wyższe styl barokiem trąci


Entuzjaści gorliwie polerują morale

by nic nie splamiło czystości miłości


Jednak nikt się nie dziwi i nie przeciwdziała

gdy bez ram programów nożyczek i kleszczy

w bólu i w ciemnościach (niemal heroicznie)

rodzą się potrzeby i rosną cynicznie


Ogień trawi umysły, niezłomność się chwieje

miecz się tępi monolit rozkrusza

małe mrzonki wstydliwie wyłażą z kryjówek

inne Nowe jakieś echa budzi w duszach


Nadwątlone ściany wypalonych wnętrz

wzmocniono pospiesznie konstrukcją z pustaków

podkradacz snów przerabia stare sny na lepsze

pieśni i elegie zmieniając w przyśpiewki

Bardzo spóźniona odpowiedź

na dytyramb Juliana Tuwima ‘Wiosna’


Nie trzeba wcale wiosny, żeby biodra wąskie

oddawały tempo wewnętrznej melodii.

Nie trzeba wcale wiosny, aby nabrzmiewały

żądzą spierzchnięte usta.


Nie trzeba wcale wiosny, by język choć niezręcznie

dawał wyraz pragnieniom lub zamiarom ciała.

Nim głowa włączy rozum w rozbudzonych chceniach

młodzi osiągają doskonałość


Nie muszą wcale w uczone dzieła się zagłębiać

znawcy przedmiotu chętnie przybliżą im ruję

A tę — dzieci przyswoją i nazwą wolnością

I będą świętować własne wyzwolenie


Duchem nieśmiertelni — na ziemi wciąż żyjemy

krótko i pewnie dlatego wszyscy tak się spieszą

pragnąc osiągnąć orgazm lub zadowolenie,

niepewni — czy zdążą (osiągnąć) jeszcze coś

innego…


A wiosna… kiedy przyjdzie, skowronki rozśpiewa

zatańczy z jakąś trawką, okwieci gałązki

Tej pospolitości, zachciankom, przedbiegom

doda romantyzmu na chwilę

wskaże sens istnienia

Dla nas

bliskość to znaczy reagować

na ledwo widoczny ruch ręki,

na podtekst uśmiechu, drgnienia brwi,

oczu mokrą zieleń (albo błękit).

Biskość to efekt siły przyciągania

Różnoimiennych — ładunków emocji,

światopoglądów, poglądów, charakterów.

To przymierze stołu, pokrewieństwo dążeń.

To dusza sensu słowa być

Dlaczego

Dlaczego mi się nie śnisz mamo

Tak bym chciała żebyś mi się śniła

Czuję się winna, ze nie przychodzisz

Wiem że nie zawsze umiem być miła

Elastyczność

Zawsze uważał że nie potępiając

rzeczy przeciwko którym się buntuje

odrzuci jałowość stereotypów

wzniesie się ponad

przeciętność własnych wyobrażeń

Jednak przyjęcie ich za swoje

wyznaczy mu początek umierania

A gdyby tylko tak pro forma

ze świadomością że nie na zawsze…

Entuzjaści

Kipiący empatią

Wyrozumiali i tolerancyjni

Skuteczni w czynieniu dobra

Bardzo by chcieli — gdyby umieli

Znaleźć lekarstwo, rozwiązać problemy

Ich mowy niosą bardzo ważne słowa

Do przekazania potomnym, by — jak my — wiedzieli

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 1.58
drukowana A5
za 21.34
drukowana A5
Kolorowa
za 45.19