E-book
7.35
drukowana A5
14.58
czas równoległy

Bezpłatny fragment - czas równoległy


5
Objętość:
59 str.
ISBN:
978-83-8273-732-5
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.58

wnikanie w czas

równoległy obok dzisiaj

przenosi zapachem rumianków

smak malin na ustach

coraz bardziej słone

Czas równoległy

jeszcze te pozostałe chwile

w niebieskim odcieniu

wypisać piórem

przyszłych zdarzeń


tęsknoty w kluczach ukryte

po domu którego już nie ma

w krajobrazie pozostał w sepii

rodzinnego albumu


wnikanie w czas

równoległy obok dzisiaj

przenosi zapachem rumianków

smak malin na ustach

coraz bardziej słone


przypomnienie o genach

przetrwaniu wpisanym w blizny

wokół serca wciąż równo bije

może dlatego że wchodzę

od czasu do czasu

w ten pomiędzy


dla nabrania wody

wcale mnie nie znasz

często zmieniam kolor włosów staję w oknie

chociaż wciąż tak samo mam lęk wysokości

pod językiem zatrzymuję strach i smak wiśni

w deszczu chodzę bez parasola a ty dziwisz się

niezmiennie miasta które nigdy nie były moimi

kryją w swoich zakamarkach uliczkach spełnienia


na placach szukam kasztanów układam nowe wzory

dla identyfikacji wspominam sukienki w groszki

od czasu do czasu piszę wiersze o niczym

w snach śpiewam piosenki nie takie grzeczne

jak przystało na jesienne melancholią wieczory

nie zatrzymuję się nawet w znanych miejscach


teraz lubię patrzeć jak rosną nowe drzewa

przy piątej kawie

rozbieram zegary z niepotrzebnych

zaprzątających głowę szczegółów

o kształcie mojej szarej chmury


pozostawione w locie myśli

redukuję do prostych kresek

wpisanych w szarość chodnika


obcasy potęgują reakcję

idealną na wyczucie miejsc

niewypełnionych słowem


przy każdym ciągle szukam więzów

które pozwolą na misterne ułożenie

w dłoniach czasoprzestrzenne


historie przeszłe przyszłe

teraz unosi się nad filiżanką

bez logicznego tłumaczenia

wyglądam przez okno by odnaleźć

myśli wyrzucone zbyt pochopnie


wiem ta wiosna nie będzie już taka sama

zmienia się świat na trójwymiarowy

pełen gwiezdnych i nie gwiezdnych wojen


tylko rzeka wciąż płynie tym samym korytem

prawda niezmienna od lat wpisana w tęczówkę

jesieni kamieni i tym podobnych

zaczepione na ostrych krawędziach


wyrównuję myśl za myślą słowo za słowem

skreślam zimnokrwiste poranki

próbuję zatrzymać niedokończone sny


i jak tylko mogę pielęgnuję ciszę

dzisiaj niebo jest niezdecydowane

wykracza poza ciszę

skupiam się na zapachu

gdy wybieram pasujący

do granatowej patery


odbija się w lustrze

jak ruch powietrza

z większą zawartością tlenu


pełniej oddycham

zrywam błony między palcami

wypełniam wersami

puste przestrzenie


pokoje mają ten sam wymiar

tylko w tych jasnych

kot liczy oczka w firance


jutro zadbam o konkrety

tkwią w największej kropli

na szybie od zachodu

woda

nad moją rzeką jest tak cicho

nawet kaczki jakby spokojniejsze

od początku niepewne dreptanie

obok zdarzeń w zdarzeniach

nawlekam słowa na sznurek

okręcony wokół lewej kostki


myliliśmy się oboje na temat koloru

nie wybarwił się do końca

w naszych dłoniach


nie ma już miejsca na umieranie

z miłości to takie nieracjonalne

w czasach gdy rozliczamy już grzechy

nieodkryte przez nas ścieżki

wiatr który nie nam wiał w oczy

w zwyczajnej spokojnej przystani


pozostały niewypowiedziane słowa

rzucone na głęboką wodę bez czekania

na odpowiedzi spływające z nurtem


uśmiecham się do podpływających kaczek

ogień

wiesz przecież mogło tak być

wydarzyć się w naszych wspólnych snach

liczyłabym spadające gwiazdy

każdą nocą wykradałabym ogień

Hefajstosowi ku radości Afrodyty

bo w jaskini zawsze pełnia


szeptania dotyków i wybuchów

każdy kolejny jak ten pierwszy

obraz spływającej gorącej lawy


opisanie za chwilę straci swoją moc

kładzie się na przymkniętych powiekach

słucham uważnie jak pada deszcz

liczę wolno pojedyncze krople jak lata

i wyrzucam zastygłe myśli za okno

sprawdzam czy nie wracają pod drzwi


kiedyś pogubiliśmy klucze celowo

czy przez nieprzewidziane sytuacje

za późno na szukanie po omacku


tylko wciąż wykradam ogień bogom

powietrze

mówią że w czystym powietrzu wyraźniej

patrzymy na wszystko z rezerwą

pełną bezgłośnych pytań i odpowiedzi

prostych na wyciągnięcie dłoni

w których można zbudować szczęście


niebo nade mną niezmienne od lat

przecinają ptaki na kolejną wiosnę

i samoloty pełne skrywanych tęsknot


za domem z pięknym ogrodem fontanną

psem dobrze ułożonym chodzi przy nodze

po parku pełnym spokoju nie pustych ławek

nawet mgła nie przeszkodzi przechadzkom

z księżycem pod rękę i panem w kapeluszu

przejdziemy na drugi brzeg ścieżki


aleją wśród podbiegających wiewiórek

spacerują głównie czarne koty mruczą

jeszcze zakrytą przed nami tajemnicę


odkryjemy gdy ułożymy równo kamienie

ziemia

noce w kolorze dojrzałej węgierki

dawno przestały być w zasięgu dłoni

pewne rzeczy stały się constans

za naszym wspólnym przyzwoleniem

wbrew zawirowaniom w naszych godzinach

nad morzem teraz zdecydowanie wolę rzeki


wiem przywiązałam się do rozłożystych drzew

w ich cieniu łatwiej mówi się w ciszy

i układa nikomu niepotrzebne wiersze


z zapachem jaśminu smakiem poziomek

zawsze je lubiłam i pasują do zamyśleń

o zachodach słońca w kolorze sepii

jesienią łatwiej jest wracać do było

w kościach zapisane daty budzą niepokój

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.58