E-book
17.64
drukowana A5
32.07
Czarne skrzydła

Bezpłatny fragment - Czarne skrzydła


5
Objętość:
88 str.
ISBN:
978-83-8189-259-9
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 32.07

Prolog

Wrześniowa noc. Jeszcze ciepła. Na obrzeżach miasta idzie mężczyzna z młodą dziewczyną w stronę lasu. Trochę podejrzane, po co w nocy iść do lasu? Dziewczyna wydała się wystraszona, ale szła obok niego bez większych oporów.

— Mike, dlaczego idziemy do lasu? — zapytała drżącym głosem.
Mężczyzna nie odpowiedział na pytanie. Był niezwykle tajemniczy. Weszli w głąb lasu i nagle chwycił przerażoną dziewczynę za ramie tak mocno, aż pisnęła z bólu i popchnął ją przed siebie. Przewróciła się. Strach ją sparaliżował tak, że nie była w stanie się ruszyć ani krzyknąć.

On odwrócił się od niej, przeszedł z dwa metry, wziął głęboki wdech i uniósł ręce ku górze. Nagle zerwał się silny, porywisty wiatr i rozbłysnął piorun na niebie mimo tego, że ta noc była wyjątkowo piękna i bezchmurna. Błysk był tak jasny, że młoda kobieta ujrzała, jak z ramion mężczyzny zaczynają wyrastać wielkie, majestatyczne i czarne skrzydła. Odwrócił się do niej, uśmiechnął szeroko i spojrzał na nią swoimi krwistoczerwonymi oczami przepełnionymi żądzą krwi. Jego ciało się rozrosło tak, że ubrania na nim były potargane i ledwo się trzymały jego teraz już czarnego, pokrytego łuskami ciała.

Wiedziała, że to koniec. Mężczyzna podbiegł do niej, chwycił ją mocno i wgryzając się w tętnicę szyjną, ruszył skrzydłami i unieśli się do góry ponad wierzchołki drzew. Znowu, znikąd rozbłysnął piorun i puścił martwe ciało w głąb lasu. Sam z niesamowitą prędkością odleciał.

Rozdział I

Jestem Ela Coli. Mam 16 lat i właśnie zaczęłam naukę w jednym z prestiżowych liceum w Warszawie. Jestem dziewczyną o niespotykanej często urodzie; czarne włosy, niebieskie oczy oraz śniada cera. Do tego jestem bardzo szczupła. Wielu chłopaków się za mną ogląda, ale mam wrażenie, że chcą mnie tylko wykorzystać. Pewnie zapytacie skąd takie myśli; już wyjaśniam. Mój chłopak a właściwie już były- Mateusz, zostawił mnie wczoraj, kiedy powiedziałam, że nie jestem gotowa jeszcze na seks. Tak samo się zachował, jak już 5 moich byłych. To jak mam inaczej myśleć?

— Ela, straciłaś przyjaciela- naśmiewały się ze mnie dziewczyny z mojej klasy.

Nie mam zbyt wiele koleżanek, właściwie wszystkie dziewczyny czekają tylko, jak podwinie mi się noga, żeby mieć powody do naśmiewania się. Prawie wszystkie. Mam jedną prawdziwą przyjaciółkę- Magdę. Jest naprawdę kochana i zawsze mogę na nią liczyć. Jest niebieskooką blondynką i tak samo, jak ja szczupła, ale wysportowana. Uwielbia biegać i zawsze przed zajęciami wstaje wcześnie rano i idzie na jogging. Czasami przychodzi w dresie do szkoły, jak za bardzo ją poniesie i przez to tak samo jest obiektem drwin przez lalusie z naszej klasy.

— Nie przejmuj się tymi pustymi lalami- szepnęła mi. Spojrzałam na nią, dając jej do zrozumienia, że ich komentarzami już dawno przestałam się przejmować.

Stałyśmy na korytarzu, czekając na lekcję historii, kiedy Magda mnie tyrknęła nagle w ramie i wskazała niezauważalnie na nowego chłopaka, który dzisiaj przyszedł.

— Wiesz, jak ma na imię to ciacho? — spytała cicho, tak żeby nie usłyszał.

— A skąd mam wiedzieć- wzruszyłam ramionami. Cała Magda. Jak widzi przystojnego chłopaka- nie może się oprzeć, żeby nie dowiedzieć się o nim wszystkiego.

Spojrzałam na niego. Faktycznie, niezły. Wysoki, brunet i jego sylwetka wyglądała na wysportowaną. On wysportowany, Magda wysportowana tylko ja taki leń i na lekcjach WF- u robię wszystko, byleby nie ćwiczyć. Nasze oczy się spotkały i miał naprawdę piękne, ciemnobrązowe oczy. Kiedy się do mnie uśmiechnął, szybko odwróciłam wzrok zawstydzona.

— Witam drodzy Państwo- przyszedł nauczyciel historii i otworzył drzwi do sali.

Nienawidzę historii, ale ten nowy nauczyciel, kiedy zaczął opowiadać o starożytnej Grecji, to mówił to z taką pasją i zaangażowaniem, aż mi się udzieliła jego miłość do tego przedmiotu. Lekcja była naprawdę ciekawa i coś czuję, że to będzie mój ulubiony przedmiot. Kto wie, jak tak dalej będzie wykładał to może i napisze maturę rozszerzoną z tego przedmiotu.

Dzwonek. Wyszliśmy na przerwę i poszłam razem z Magdą do małego sklepu znajdującego się na parterze budynku przy szatniach po jakąś przekąskę.

— Cześć- odwróciłam się i za nami stał ten nowy chłopak. Poczułam, że zaczynam się rumienić. Sama nie wiem co się ze mną dzieje.

— Cześć -odpowiedziałam szybko.

— Jestem Albert, miło mi, jestem tutaj nowy. Widziałem, jak przed lekcją mnie obserwowałaś.

Teraz to już miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

— Jestem Ela, a to moja przyjaciółka Magda- odpowiedziałam lekko zmieszana.

— Cześć- podał Magdzie rękę, ale dalej nie odrywał wzroku ode mnie. Czego on chce? Czy to taki grzech przyglądać się nowemu?

— Mogę cię wziąć na stronę? — teraz to już przeszły mnie ciarki, ale się zgodziłam.

Na osobności zaczął mi opowiadać, że spodobałam mu się i czy pójdę z nim na komedię romantyczną wieczorem do kina. Fajnie, kolejny bajerant. Od kina się zaczyna, po miesiącu będzie chciał czegoś więcej, a ja wiem, że mu tego nie dam i mnie rzuci. Z drugiej strony chwila rozrywki po wczorajszym dniu mi się przyda. Zgodziłam się, ale od razu zaznaczyłam, że tylko kino i nic więcej.

Powiedziałam o tym Magdzie i ta wpadła w taki entuzjazm, jakby właśnie wygrała na loterii 5 milionów.

— Uspokój się to tylko koleżeńskie kino. Może szuka znajomych i tyle- próbowałam sprawić, żeby ochłonęła.

— Tak, oczywiście i dlatego zaprosił tylko ciebie. Sam na sam. To fajne mi szukanie „znajomych” — śmiała się.

— Sama zobaczysz, że nic z tego nie będzie. Oni wszyscy są tacy sami- skwitowałam i od razu zmieniłam temat.

Wróciłam do domu. Moich rodziców oczywiście nie było. Mają sieć sklepów i niemalże cały czas są na wyjazdach. Przyzwyczaiłam się do tego, że muszę sama siedzieć w domu i dawać sobie jakoś radę. Przebrałam się w wygodny dres, zmyłam makijaż i wzięłam się za odrabianie lekcji. Potem zaczęłam czytać jeszcze o starożytnej Grecji. Naprawdę dzięki temu nauczycielowi, spojrzałam na historię z zupełnie innej strony.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek- 19:03.

— Niech to szlak! — krzyknęłam. Tak mnie, pochłonęła lektura, że całkowicie zapomniałam o dzisiejszym kinie.

Otworzyłam drzwi i tam stał elegancko ubrany Albert. Było mi głupio, ponieważ byłam nieprzygotowana, bez makijażu i w dresie otworzyłam mu drzwi.

— Przepraszam, czytałam i całkowicie wyleciało mi z głowy, wejdź, szybko się ogarnę.

Zaczął się śmiać, ale nie jakoś złośliwie tylko tak jakby to, że zapomniałam o nim, było czymś słodkim. Nie zwracając na to uwagi, poszłam szybko do swojej garderoby, się przebrać. Nie miałam zbyt wiele czasu, więc drapnęłam jakąś śliwkową sukienkę do kolan i z wycięciem na plecach. Ubrałam i przyglądnęłam się w lustrze. Dobrze, może być. Włosy na szybko spięłam w kok, szybki make-up i mogę wychodzić. Wyszłam z pokoju i zauważyłam, jak Albert na mnie patrzy. Już nie jak na słodkiego szczeniaka, tylko jakby zobaczył ducha.

— Wyglądasz przepięknie- powiedział, kiedy pierwszy szok już go puścił.

— Dziękuję- uśmiechnęłam się nieśmiele i poszliśmy do kina.

Po drodze dużo rozmawialiśmy. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Co najważniejsze, nie jest pusty i tak samo, jak ja lubi czytać. Dzięki rozmowie o książkach droga do kina szybko minęła.

Film bardzo romantyczny i jednocześnie przezabawny. O kobiecie i mężczyźnie, którzy się nienawidzili i robili cały czas sobie na złość, a na końcu się zakochali i wzięli ze sobą ślub. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Albert odprowadził mnie do domu, cały czas zachowuje się jak dżentelmen. Bardzo mi tym imponuje oraz swoją inteligencją. W końcu chłopak, z którym mam o czym rozmawiać, a nie tylko o piłce i słuchać opowieści z melanży u kumpla.

— Dziękuję za dzisiejszy wieczór- powiedziałam, kiedy byliśmy pod drzwiami mojego domu.

— To ja dziękuje, jesteś niezwykłą dziewczyną. Już wcześniej to zauważyłem, kiedy nasze oczy się spotkały na korytarzu.

Nie wiedziałam co powiedzieć, byłam tak onieśmielona, że nawet nie da się tego opisać. Sięgnęłam do torebki po klucze, kiedy niespodziewanie chwycił mnie w pasie jedną ręką, a drugą chwycił za podbródek tak, że patrzyłam w jego piękne, głębokie oczy. Był tak blisko, że czułam bicie jego serca. Pocałował mnie. Pocałunek był namiętny i pełny chemii. Czułam to, w końcu poczułam te słynne „motyki w brzuchu”. Coś niesamowitego.

— Dobranoc, piękna — pożegnał się ze mną, a ja byłam tak roztrzęsiona z wrażenia, że nie mogłam nic powiedzieć. Pomachałam tylko ręką na odchodne i weszłam do domu.

Rozdział II

Jestem strasznie niewyspana. Całą noc nie mogłam spać i myślałam ciągle o tym pocałunku i o Albercie. On jest naprawdę niezwykły. Czuję, że naprawdę się zakochałam.

— Ela! — krzyknęła Magda, gdy mnie tylko zobaczyła. Wyglądała na przerażoną.

— Co się stało? — byłam zdenerwowana, gdy ją zobaczyłam.

— Jak ja się cieszę, że nic ci nie jest- przytuliła się do mnie i zaczęła płakać. Jej zachowanie było co najmniej dziwne — słyszałam w radiu, że znaleźli ciało młodej dziewczyny w lesie. Tak się bałam, a ty jeszcze wczoraj nie odbierałaś telefonu! Nie rób mi tego więcej.

— Dobrze, spokojnie, nie słyszałam, że dzwoniłaś, bo miałam wyciszone dźwięki. Sama wiesz, że byłam w kinie.- Wiadomość o martwej dziewczynie sprawiła, że przestałam myśleć o wczorajszym wieczorze. Biedna dziewczyna, ciekawe czy to ktoś z naszej szkoły.

— Co się stało tej dziewczynie? Ktoś ją zabił? — zapytałam.

— Policja sama nie wie, ale prawdopodobnie została zaatakowana przez dzikie zwierze, miała poszarpaną całą szyję. Dobra, nieważne. Dzięki Bogu, że to nie ty a teraz opowiadaj jak tam na randce z największym przystojniakiem w szkole.

Już chciałam jej zdać relację z wczorajszego pocałunku i opowiedzieć o wszystkim, kiedy nagle ktoś chwycił mnie za ramię i odwrócił. To był Albert!

— Cześć piękna, miło cię widzieć- przywitał się i znów tak mocno i namiętnie mnie pocałował, że aż mi się kolana ugięły.

Kiedy skończył, zobaczyłam, że Magdę wręcz wmurowało. Chyba mimo wszystko się tego nie spodziewała, zresztą ja też. Uśmiechnęła się do mnie i z wrażenia nic nie mówiła. Całą trójką wybraliśmy się na zajęcia. Po szkole zostałam sama z Magdą, ponieważ Albert musiał wcześniej wyjść ze względu na sytuację rodzinną. Już za nim tęskniłam, ale jesteśmy umówieni na wieczór do restauracji. Jestem taka szczęśliwa.

— No, no, no- zaczęła moja przyjaciółka- Widzę, że wczorajsza randka się udała. Nie miałam jak mówić, bo normalnie przez cały dzień papużki nierozłączki jesteście. Widziałaś jak ta lalunia- Anka się na was patrzyła. Tak ją zazdrość zżerała, że gdyby wzrokiem dało się, zabijać to byście byli martwi — śmiała się cały czas.

— Można powiedzieć w sumie, że się chyba zakochałam. A słuchaj mam taki pomysł… Słyszałam ostatnio, że tutaj niedaleko jest ponoć dobra wróżka. Może byśmy się przeszły do niej, co ty na to? — Byłam strasznie ciekawa, co mnie czeka i czy Albert faktycznie jest taki fajny, nie chcę się znowu zawieść.

— Do wróżki? Ty wierzysz w takie rzeczy?

— A czemu nie? Ciekawa jestem.

— Dobrze, jak chcesz.

Poszłyśmy więc. Nie wierzę w takie rzeczy, ale z drugiej strony zżerała mnie ciekawość. Nie wiem, co mi przyszło do głowy. Takie jakieś objawienie i czułam, że muszę tam iść.

Weszłyśmy do środka. Dziwne miejsce, wszędzie wisiały jakieś ptasie pióra, talizmany, całe wnętrze było ciemne i pomalowane na fioletowo. Pani w rejestracji pokierowała nas do pokoju obok. W środku siedziała starsza kobieta wyglądająca trochę jak cyganka. Włosy miała czarne i rozpuszczone, luźna bluzka w kwiatki i długa czarna spódnica o podobnym wzorze. Kiedy mnie zobaczyła- zamarła. Wyglądała na przerażoną i krzyczała coś w obcym języku.

— Bampira! Bampira! — krzyczała cały czas jak opętana.

— Przepraszam, co? — byłam kompletnie zmieszana.

— Wampir!

Obejrzałam się z Magdą w przerażeniu za siebie, ale nikogo nie było.

— Bampira! — tym razem wskazała palcem na mnie.

Ja wampir? Tej babie chyba coś się pomyliło, zastanawiałam się nawet czy nie zadzwonić na 112, że jest chora psychicznie.

— Ona jest chyba nienormalna- powiedziałam do Magdy szeptem- idziemy stąd? — kiwnęła głowa tylko i już miałyśmy wychodzić.

— Czarnowłosa, stój! — krzyknęła- Magda wyjdź.

Spojrzałyśmy na siebie pełne zdumienia. Skąd ona wiedziała, jak Magda ma na imię? Znały się? Spojrzałam pytająco na swoją przyjaciółkę, ale widziałam, że ona była tak samo zmieszana, jak i ja.

Magda wyszła, ja zostałam i usiadłam przy okrągłym stoliku. Byłam ciekawa bardzo, jak ona mi teraz to wszystko wyjaśni i skąd jej się wzięło to, że jestem wampirem.

— Drogie dziecko, przepraszam. Wiem, że nie masz pojęcia o tym, kim jesteś. Elu, wybacz mój atak paniki, ale nie sądziłam, że do mnie przyjdzie wampir.

— Jaki wampir? Nie jestem żadnym wampirem! -krzyknęłam, ponieważ nie mogłam już tego wytrzymać. Naćpała się czy co?

— Jeszcze nie, skarbie. Płynie w twoich żyłach krew Czarnych Skrzydeł. Twoi rodzice to Czarne Skrzydła. Masz 16 lat, za dwa tygodnie, kiedy to księżyc będzie w pełni, nastąpi przemiana.

— Że co? Pani wygaduje jakieś brednie! Moi rodzice to wampiry? Chyba sobie Pani w tym momencie naprawdę żartuje- byłam strasznie oburzona. Przecież nie ma czegoś takiego jak wampiry. To tylko wymysł ze średniowiecza, starych słowiańskich bab. Wstałam od stołu i zmierzałam w kierunku wyjścia, ponieważ nie mogłam dłużej tego słuchać.

— Porozmawiaj z rodzicami, oni ci wszystko wytłumaczą. Jeśli nie chcesz swojej przyjaciółce zrobić krzywdy, zakończ przyjaźń.

Wyszłam od wróżki jak poparzona. Chciałam płakać. Przecież to niemożliwe! Przy wejściu stała Magda. Była ciekawa, co mi powiedziała, ale nie chciałam z nią rozmawiać. Krzyknęłam do niej, żeby mnie zostawiła w świętym spokoju i cała rozżalona i wściekła poszłam do domu. A co jeśli to prawda? Moich rodziców więcej nie ma, niż są. Czemu mi nie powiedzieli? Weszłam do domu, drzwi były otwarte. Rodzice wrócili. Świetnie! Może mi w takim razie wszystko wyjaśnią, ale pierwsze muszę się uspokoić. Trzasnęłam drzwiami, wchodząc do domu. W salonie siedzieli rodzice przed jakimiś papierami i od razu na mnie spojrzeli.

— Cześć kochanie- powiedział tata.

Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Nic nie odpowiedziałam i poszłam prosto do swojego pokoju. Wzięłam książkę „Śladem zbrodni” i zaczęłam czytać tam, gdzie skończyłam, żeby się uspokoić i zrelaksować. Nie mogłam się skupić, po głowie ciągle chodziły mi słowa wróżki. To przecież jakiś absurd. To się nie dzieje naprawdę, ale ona wiedziała jak mam na imię, jak Magda się nazywa. Wiedziała wszystko. Dziwnie to wszystko jest strasznie dziwne.

— Ela? — moja mama weszła do pokoju- Co się dzieje?

— Co się dzieje? — powiedziałam zirytowana- to może ty mi powiedz, co się dzieje. Byłam u wróżki z ciekawości, ponieważ poznałam takiego Alberta i chciałam jej zapytać, czy to ma jakąś przyszłość. Kiedy ona mnie zobaczyła, zaczęła krzyczeć „wampir!” i żebym z wami porozmawiała.

Mama stanęła jak wryta, strasznie zbladła i widać było po niej, że sama nie wie, co ma powiedzieć. Czyli to prawda! Nie mogłam w to uwierzyć. Wzięłam trzy głębokie oddechy, żeby się uspokoić.

— Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć, że jestem potworem? — zapytałam, najspokojniej jak tylko potrafiłam.

— Słuchaj- zaczęła- owszem, nie jesteśmy zwykłymi ludźmi, ale żyjemy i staramy się zachowywać jak oni. Wzięliśmy teraz miesięczny urlop, ponieważ wiemy, że za niedługo u ciebie zajdzie zmiana i chcemy wspólnie pomóc ci przez to przejść.

Nie wierzyłam w to, co słyszę. Musiałam to sobie wszystko poukładać w głowie. Mama próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale jej przerwałam i kazałam jej wyjść. Wyłączyłam telefon i się położyłam. Nie ma mnie. Nie istnieje. Chciałam mieć święty spokój i miałam nadzieję, że to wszystko to tylko zły sen.

*****

Stoję przed lustrem. Byłam niby taka jak zawsze, ale nagle coś zaczęło się zmieniać. Moje ciało nagle urosło, targając przy tym ubrania, przybierało czarnej barwy i skóra zmieniała się w łuski, moje oczy z koloru niebieskiego zaczęły przybierać czerwonej barwy, kły zaczęły rosnąć. Chciałam to zatrzymać. Chciałam się odwrócić, ale nie mogłam. Zza moich pleców zaczęły się wyłaniać wielkie czarne skrzydła i poczułam nagłą żądzę krwi. Potrzebowałam krwi, a w mojej głowie jakiś głos mówił ciągle „zabić, zabić, zabić”.

Obudziłam się cała spocona i zdyszana. To jakiś koszmar. Spojrzałam na godzinę na dekoderze; 3:27.

— To tylko zły sen- pomyślałam- to wszystko mi się przyśniło. Próbowałam zasnąć na nowo, ale nie mogłam. Wierciłam się w łóżku jeszcze godzinę, aż w końcu odpuściłam i usiadłam przed laptopem. Włączyłam Facebooka i zobaczyłam 15 wiadomości od Magdy i 20 od Alberta. Nie czytałam ich nawet. Nie miałam do tego głowy. Wyszłam z tej strony i włączyłam sobie film „zagubiona”. Musiałam zająć czymś myśli.

Rozdział III

Przez 3 dni nie wychodziłam z domu i w ciągu dalszym nie włączyłam telefonu. Nie mam z nikim kontaktu. Nie chcę mieć. Od czasu do czasu wchodzą rodzice i sprawdzają mój stan. Magda z Albertem przychodzili, ale rodzicom kazałam powiedzieć, że źle się czuję, mam chorobę zakaźną i nie chce, żeby przychodzili, żeby się nie zarazili.

Dalej nie pogodziłam się z tą myślą. Jest mi strasznie ciężko. Cały mój świat się zawalił. Żyłam sobie spokojnie, że jestem zwykłą dziewczyną. Myślałam, że skończę liceum, pójdę na studia, założę rodzinę, będę mamą, później babcią. Nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego a myśl, że mogę być wampirem, nawet nie przychodziła mi do głowy. Ba! Nawet nie wierzyłam, że coś takiego istnieje. Myślałam, że to wymysł ludzkiej wyobraźni a tu taka informacja…

Ubrałam się w dres i postanowiłam w końcu wyjść z domu. Może pobiegam, może pospaceruje. Nie wiem sama. Muszę wyjść, bo zwariuję tutaj sam na sam ze swoimi myślami. Z rodzicami nie chcę nawet rozmawiać. Okłamywali mnie przez całe życie. Nie chcę ich nawet widzieć. Uczesałam swoje mocno już zmierzwione włosy i wyszłam z pokoju. W salonie spotkałam rodziców, dopytywali, gdzie idę, ale nawet na nich nie spojrzałam i po prostu wyszłam.

Poczułam świeże powietrze i od razu lepiej mi się zrobiło. Szłam wzdłuż alejki w stronę Wisły. Mijali mnie ludzie. Jedna kobieta szła z zakupami do domu i rozmawiała przez telefon, kawałek dalej na ogrodzie widać było bawiące się dzieci i słyszałam ich śmiech. Na innym ogrodzie kłóciło się małżeństwo. Patrzyłam tak na nich wszystkich i zazdrościłam im tej beztroski, ich problemów, normalności. Myśl, że za 10 dni będę potworem i prawdopodobnie mogę komuś zrobić krzywdę, stawała się nie do zniesienia. Cały czas śni mi się to samo. Stoję przed lustrem w postaci potwora i ta żądza krwi. Mam ochotę się zabić. Nie chcę nikomu zrobić krzywdy.

Dotarłam na swoje ulubione miejsce. Piękna polanka wzdłuż Wisły i przy brzegu rosnąca sobie beztrosko płacząca wierzba. Usiadłam pod tym drzewem i myślałam dalej co zrobić, jak tego wszystkiego uniknąć.

— Ela! — usłyszałam znajomy głos. Obejrzałam się i to była Magda. Szlak! Zapomniałam o tym, że to miejsce było nasze ulubione. -Jak się czujesz? Twoja mama mówiła, że złapałaś jakąś grypę.

— Lepiej- odpowiedziałam.

— Co się dzieje? Albert też jest zaniepokojony tym, że się nie odzywasz. Martwimy się o ciebie- usiadła koło mnie, ale nic nie odpowiedziałam i nawet na nią nie spojrzałam. Byłam pogrążona patrzeniem na nurt rzeki. — Ty płaczesz? — zapytała, a ja momentalnie dotknęłam policzka. Był mokry.

Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam płakać. Spojrzałam na nią i się przytuliłam. Bardzo tego potrzebowałam.

— No już, wszystko będzie dobrze.

— Nie będzie- odpowiedziałam- pamiętasz, jak wróżka na mój widok spanikowała? To wszystko prawda, Magda- teraz to już rozpłakałam się jak małe dziecko, a moja przyjaciółka wstała i wyglądała na przerażoną. Patrzyłyśmy tak na siebie chwilę w milczeniu.

— Ale jak to? — zapytała zszokowana. — Za 10 dni zajdzie u mnie przemiana i będę potworem. Będę maszynką do zabijania. Nie odzywam się nic, bo nie wiedziałam jak ci to powiedzieć i proszę cię, nie mów nic Albertowi. Najlepiej będzie, jak przestaniemy się przyjaźnić.

— Nie! Nie zostawię cię, jesteś moją przyjaciółką, nieważne czy jako człowiek, czy wampir, kumpele na zawsze, pamiętasz? — sama zaczęła płakać.

— Nie rozumiesz, będę wampirem, który pije krew, który zabija. Nie chcę ci zrobić krzywdy, więc proszę, zrób to dla mnie i o mnie zapomnij. Albertowi powiedz, że poznałam kogoś innego. Nie wiem.

Naszą rozmowę przerwało nagłe wołanie o pomoc. Wstałam na równe nogi i Magda też chciała iść razem ze mną. Rozejrzałam się, skąd dochodzą te krzyki i daleko w krzach ujrzałam czarne skrzydła.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 17.64
drukowana A5
za 32.07