Marynarze Życia
Kumulacja widoku
ciepła
przestrzeni.
Gdzieś w świecie
gra muzyka dla wszystkich.
Cykady
jak w Cykladach, wszędzie,
nie ma ciszy
jest wiara, że będą zawsze.
Na wysokiej górze
zakręt bez widoku drogi
wołasz mnie
w co wierzę?
Przestrzeń.
Twoje wołanie.
Wiatr niebędący wiatrem,
ukrop.
Piasek niebędący piaskiem,
murki kamienne.
Mrugnięcie.
Na środku morza,
woda pod, niebo nad.
Unosząca woda,
przenosząca tam
gdzie wierzysz w marzenia.
Woda pod, woda nad,
jaskrawe niebo.
Błyskawica.
Zimny deszcz, unosząca woda.
Mrugnięcie.
Czerwień czarnej nocy,
gwiazdozbiory bliższe Ziemi,
przed i nad — spadające gwiazdy
marzenia niewypowiedziane
obszerne w znaczenia,
za — jarzące ciepło Życia.
Fala życia
niemożliwie gorąca
niemożliwie stała.
Zapach gorąca — słodka figa
zapach stały — kojąca lawenda.
Będący Życiem uśmiech radosnych Marynarzy Życia.
Migawki życia
Poznane nowe twarze
na krótko widziane
na zawsze
jak migawka
historia — zapach — zapatrzenie.
Wszystko, nic, a jednak.
Kroki — wąski korytarz.
Kolejka. Oczekiwanie.
Okno — rozmowy.
Koniec podróży.
Biała czapka
Praterstern U1 Leopoldau
Powtórka wszystkiego
Doczesność niezwykła jednak.
Natura. Skała w wodzie
bijące z niej ciepło
jak ciepło ciał.
Obserwacja. Intuicja. Kalkulacja.
Ciepło ciał, nie ciepło skały.
Razem, a oddzielnie.
Bliskość — odległość
już na wieczność.
Tequila rozpoczęła historie
moje twoje nasze.
Nie ma nas
część „ja” jest w nas.
Samotnie, nocą szłam
ciemnymi a jasnymi ulicami
bezsilnie.
Nachmarkt — taniec ulicy.
Rozluźnienie, bycie sobą
osobno a razem w przeżyciu.
Emocja emocjami.
W rytm czarnej muzyki.
Holunder po zimnym Dunaju
U6 8.Bezirk
wieczór kawalerski
ja we wieczorze
ganz egal mówiono
porwał mnie wir
szalony.
Świat śmierdzi zielonym
pan bez zębów
pani puszczająca bąki
podział umowny przestrzegany
nikt nie ocenia.
Więcej niż wszystko
mimo że proste
bo życiowe
jest czymś czego brakuje.
Żadnej konwersacji.
Przepraszajcie
bo życia tutaj nie ma.
Kashan
Świat jest podobno inny niż nam się wydaje.
W ciemności przestrzeni nieznanego
symbolika i detale nabierają znaczenia,
najcichszy dźwięk
najmniejszy ruch
drobinka światła.
Dwa, trzy takty grające wciąż na nowo
stają się mantrą całego życia.
Możesz doświadczać zawsze od początku,
bo podobno, zawsze nie ma nigdy.
Możesz nazwać nazwane swoim nowym językiem,
być jak Urizen stwarzający świat oczami Blake’a,
wychylić się z ciemności otoczony jasnością żaru
i pozbawić życie marginesu czasu.
Odetchnij.
Doświadcz na nowo.
Opowiem, że to woń piękna przekraczająca to, co niewyobrażalne,
życie słodkie do omdlenia.
Tam, gdzie matecznik piękna
ziemia przyodziana jest w kożuch traw
zielono-fioletowe łąki w słodkim letnim wietrze
uginają się płynnie, jak fale na morzu.
Świetlane jasne światy
przepoławiane są na pół
mocą błyskawic.
Życiodajna siła wypływająca jak woda z Kielicha Tytana Cole’a
będzie naszym zbawieniem.
Piękno dźwięków, taniec uczyć, ciepło uśmiechów
— tak zostaliśmy stworzeni.
Karolińskie mury
Ułudne piękno zewnętrzne
może
nie musi
kryć w sobie doskonałość.
Koło pozbawione początku i końca
toczy się
niezmiennie a stabilnie podąża do celu
będące nieba nieskończonością.
Ograniczona forma Ziemi
cztery kąty — kierunek niebiański
niebiańskie Jeruzalem.
Kolorowe okna nie chronią
przed księciem ciemności
kradnącym świetliste dusze.
Do wewnątrz pada oszukane światło
porywające niepewność
wywołujące zimno.
Wściekły czart
nie czyni wilczycy swoim wcieleniem
wściekły czart
zabrał jej serce
ale nie przewyższył swą doskonałością
doskonałości świata.
W tym prawdziwym wnętrzu
toczyła się walka o doczesność.
Plan ośmiokąta miał być ideałem.
Wilcze Wrota miały chronić przed Złem.
Wnętrze. Jakie ono jest?
Ułudne piękno zewnętrzne
jest pięknem doskonałym.
Toczysz też walkę, czy
stawiasz przed sobą posąg wilczycy?
Pieśń Skowronka
Bezmyślne myślenie
przytłacza piękno dnia
oszukuje
otumania
ogarnia istnienie.
Głęboko dotyka emocji
wypycha na wierzch
przeszłość ból łzy.
Bezmyślne myślenie
powoduje powrót
niezależnie, że wiem
niezależnie jak daleko pójdę.
Pokrewna dusza
przemierza inny świat
inny niż mój
tak mi obcy.
Bezmyślne myślenie
pomieszało
moje życie, moją pewność, moje ja.
To chwilowe, zauważalne
lecz mocne uderzenie.
Niezależnie.
Jeśli wrócę nigdy nie będę sobą.
Bezmyślne myślenie
nie bierz mnie ze sobą.
Idź w inną stronę
opuść mnie
rusz się stąd.
Jego uśmiech
moja kontrola
samotność odeszła.
Jego spojrzenie
mój uśmiech
czy coś znaczy?
Posrebrzane Planty
Czy wszystko ma swoje przeznaczenie, a jeśli tak, to kto o tym decyduje?
Właśnie u mnie w tej chwili,
było kiedyś u ciebie,
a później leciały gwiazdy na niebie,
prawdziwe, mimo że wino pili.
Co mi dało to krakowskie ciepło,
gdy to było tylko dla mnie,
płynęło jak strumienie,
a dla ciebie ono już dawno okrzepło.
Kładką Bernatką wprost do podgórskiego świata.
Może szedłeś drugą jej stroną?
Choć nie, to był tylko akrobata.
Albo ja wyobrażałam sobie ciebie jako postać wymarzoną.
Idąc drugą jej stroną, ty słyszałeś, ja widziałam,
nie ważne kto, nie ważne gdzie, ważne kiedy,
u ciebie odgłos nadchodzącej burzy, a ja ją podziwiałam,
dla ciebie już, było dla mnie wtedy.
Błyski są na niebie, lecz którym?
Pośrodku słońce, wokoło wir chmur,
Yonder Klone słychać w niebie mym.
W oddali jawi się błyskawic kontur.
Cafe Kładka — słońce, kawa, uśmiech, zapach świeżego pieczywa,
w moim świecie — wspomnienie ciepłych bułek i chleba odżywa.
Mówiono, że na Campo di Fiori kosze oliwek i cytryn,
a bruk opryskany winem, a czy ty lubisz włoski rozmaryn?
W Rzymie o zmroku — tłum pięknych kobiet,
w romantycznie ciepły wieczór, ze szminką na ustach,
z otrzymanych płatków kwiatów robią bukiet,
tańczą w rytm serca muzyki i smaku życia abstrakcjach.
Na górskiej polanie o zmroku — tłum pogodnych emocji,
wpatrzony jesteś w otaczający cię świat,
słuchając śpiewających świerszczy, przysłuchujesz się ich tonacji,
popijasz wino, gdy u mnie w Rzymie pijąc wino,
krzyczę światu na wiwat.
Właśnie u mnie w tej chwili,
było kiedyś u ciebie,
leżałam na plaży albańskiej popijając skanderbega
wierząc, że ten dzień to dopełnienie, jak alfa i omega.
Nie ważne gdzie, ważne kiedy,
wsłuchiwałeś się w szum morza o zmroku,
co dodawało tobie i światu uroku.
Czy to były miejsca nieistniejące,
czy urządzenie antydatujące?
W Austrii po letniej burzy świat petrichorem pachniał,
w Polsce świat uśmiechem jaśniał.
Naschmarkt zapachem kultur był przepełniony,
smak kruchej i słodkiej baklavy był nieoceniony.
Właśnie u mnie w tej chwili,
było kiedyś u ciebie,
a później, pojawiliśmy się na piłsudskiego glebie,
prawdziwie, blaskiem oślepili.
Współrzędne sądowego świata
II.882.18.V.2.229.19.
wymierzały sprawiedliwość,
a wokoło dwupłaszczyznowość.
Czy naprawdę wiedziałeś?
Rozmawiałeś.