mówię do ciebie tak cicho jakbym świecił
i kwitną gwiazdy na łące mojej krwi
Rafał Wojaczek
Psy
wiedzieliśmy wszystko
nie mając świadomości
że wiemy
mieliśmy rację
nie mając świadomości
że ją mamy
po latach
stoimy na zgliszczach prawdy
rozglądamy się wokół
zagubieni i smutni
jak bezdomne psy
Marzenie
kto wydał wyrok
na to miasto
na miejsce
na czas
na nas
patrzymy na siebie
uśmiechamy się
smutno i serdecznie
wszystko jest
takie samo niepodobne
nie ma niczego
jest czas
nie ma nas
Świtało
dawno nie było
tak smutno jak dziś
zamykam oczy
światło ślizga się po powiekach
czerwona kula słońca
roztapia zmrożone miasto
ulice są pełne
cichych bunkrów rozpaczy
co kilka sekund ktoś
popełnia samobójstwo
we własnych myślach
w tramwaju zawsze ktoś ma
czerwone spojówki
podobno od denerwujących
mrugających świateł
Bezradność
stany lękowe
spacerują przez głowę
pozorny uśmiech
wszystko może się zdarzyć
rozglądasz się wokół
załzawionymi oczami
jeszcze trwasz
Tęsknota
pamiętasz tamte wschody słońca
tańczyliśmy rano i wieczorem
brałeś mnie na ręce
świst tramwajów
mruganie samolotów
nocne wyścigi uliczne
z tobą było tak naturalnie
przygaszone światło
cicho szemrało akwarium
ktoś chodził po korytarzu
za oknem przelewał się świat
w twoich oczach był blask i spokój
połóż się tak jak będzie ci wygodnie
a ja się przytulę
mówiłeś
Zniechęcenie
umorusana pamięcią
wlokę się
przez poranki i wieczory
nie pamiętam dni
chce mi się płakać
albo wymiotować
zależnie od natłoku
chwili
jestem
niespotykanie spokojnym bytem
którego przerasta świat
zwijam się w kulę
w rogu twojej kanapy
chcę być już tylko mgłą
i żeby nie było niczego
oprócz ciepła twoich rąk
łagodnego głosu
Z otchłani
tęsknię za tobą
aż do podszewki kości
delikatne palce
mrozu otulają mnie
ktoś próbuje mnie ratować
dzień jak co dzień
nie dbam o czas i śmierć
chcę tylko cię zobaczyć
Wspomnienie
chodź pomilczymy razem
chłopcom płoną głowy
czternaste piętro niczego
na dole powtarzalny świat
z nosa cieknie
zielona krew
patrzysz
nie wierzysz
bezkresne niemożliwe
przed oczami
oni wciąż będą się spotykać
w zapętlonym obrazie
pamięci znikać
nie dowiedzą się
że już nigdy nie będą
tak szczęśliwi
Cień
o brzasku
na ulicach nie ma nikogo
kiedy wychodzę
rekonstruować sny
neutralizować marzenia
pamiętam
z ust wylatywały mu
czarne motyle