E-book
22.05
drukowana A5
46.15
drukowana A5
Kolorowa
66.1
Ćwierćwiecze wybór

Bezpłatny fragment - Ćwierćwiecze wybór


Objętość:
134 str.
ISBN:
978-83-8189-869-0
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 46.15
drukowana A5
Kolorowa
za 66.1

PRZEGRANYM? (1995—1999)

Introdukcja — Triumf Cezara

Laurowy wieniec wieńczy a

zwycięzcy dumną skroń. GF

O pancerz klamra dźwięczy

nerwowo parska koń.

Stalową kolumnadą

w imperium ręka wrasta

wkraczając defiladą

w mury wiecznego miasta.


Ta z brązu twarz wykuta

popiersie niczym marmur.

Ta pewność siebie, buta

ta wiara w wierność armii.

Sięgnął tam gdzie nie sięga

wzrok tych, co przed nim byli.

Zbudował swe imperium

gdy inni — tylko śnili.


Od ziemi Brytów, Galii

aż po Wybrzeże Czarne.

Gdzie tylko sam mógł dotrzeć

gdzie wysłać swoją armię.

Ścisnął w stalowej klamrze

pół poznanego świata

by do kolebki dziejów

w triumfie móc powracać.


Warczą kroki legionów

na bruku rzymskiej drogi.

Tak brzmią dźwięki zwycięstwa

tak dźwięki brzmią złowrogie.

Sięgnęła broń zabójców

ku bieli Senatora.

Na schodach Zgromadzenia

cień zwłok Triumfatora.


Zwycięzca pokonany

krew plami bratnie palce.

Nie z ręki wroga pada

nie w boju ani w walce.

Przegranym jest zwycięzca

wygrani liczą czas.

Gdzie triumf

a gdzie klęska

kto wróg twój?

Kto twój brat?

Kanion

kap. II


HO KSEIN ANGELEIN LACEDAIMONIOIS

HOTI TEDE KEIMETHA TO KEINION

REMASI PANTHOMENOI

W górskiej gardzieli stalą przeżartej a

W bojowym szale kurzu i pyle d

Broni samotny odział ze Sparty F E

Drogi przez Termopile a E a


Trzystu ich było została setka

Z ciał perskich wrogów im barykady

Korka z nich samych nikt nie odetka

Kto przedrzeć się chce do Hellady


Czas się powtarza ciągle od nowa C

Choć miecze potną historii karty d

Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E

„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a [C E a]


Spartański honor zawziętość, upór

Oczy szalone, mięśnie ze stali

Wznosi się okrzyk nad morzem trupów

Kolejny dzień przetrwali


Mroczny Bóg wojny nie zna litości

Gdzie się spartańska krew z perską miesza

Czas wstrzymać losu szulerskie kości

Historia nas rozgrzeszy

Czas się powtarza ciągle od nowa C

Choć miecze potną historii karty d

Lecz wiatr w kanionie wciąż niesie słowa F E

„Powiedzcie Tym ze Sparty” a E a [C E a]


Tajemna ścieżka drogą zwycięstwa

Zdrada silniejszą bronią od stali

Mimo honoru, uporu, męstwa

Spartan już nic nie ocali


Z hukiem ruszyły szeregi wroga

Chwytając w kleszcze obrońców gardła

Tak w głąb Hellady jedyna droga

Wreszcie dla Persów otwarta


Czas się powtarzać będzie od nowa

I miecze potną historii karty

W górskim kanionie przetrwają słowa

„Powiedzcie Tym ze Sparty”

Bóg tak chce! — Pierwsza krucjata

Słońce wypala oczy a F G

piasek krępuje nogi.

Ciałami braci znaczy

szlak już przebytej drogi.

Im bliżej cel podróży e G F

ogień nadziei wzrasta.

Wiatr wiary karmi dusze a F G

wizją Świętego Miasta.


Kirie Eleyson Chryste a G a

oto już nadchodzimy

by przynieść świętą misję C G a F

murom Jerozolimy. a G a G a

Po Saraceńskich głowach

dążymy wciąż na wschód

a tarczą naszą słowa

Deus Sic Vult.


My zbrojni w ostrze wiary.

My mieczem Archanioła.

Nas — ognia boskiej kary

powstrzymać nic nie zdoła.

Poniesiem Krzyż przez życie

ku Twojej Boże chwale

by zatknąć go na szczycie

świętego Jeruzalem.


Kirie Eleyson Chryste

za Ciebie dziś giniemy

spełniając naszą misje

w pustyniach Świętej Ziemi.

My wiarą oczyszczeni

krwią opłacając trud

konając wyszepczemy

Deus Sic Vult.

Ostatnie chwile Marka Antoniusza

Gnij w piekle Oktawianie G D G

za dumę swą i pychę. G D G

Ja prosty żołnierz przeklinam twą duszę. G D C G

Kazałeś mym legionom

w pustynnym żarze zdychać

poznaj teraz gniew Antoniusza.


Płoń Aleksandrio. a G

Płoń świecie czarów a G

pod rzymskim butem a G

legionów Augusta. F G E

Twoja Królowa

śpi już bez koszmarów.

Na dłoni jej wężowy

pocałunek został.


Gnij w piekle Oktawianie

przeklinam cię w dwójnasób.

Ja Marek Antoniusz były trybun armii.

Zwycięzca spod Filippi

walczący za Cezarów

teraz Cezara pycha mą nienawiść karmi.


Wielki wojownik

zginął z bratniej dłoni.

Za twoją sprawą

legnie chwała Rzymu.

Uzurpatora

krew już nie obroni.

Wkrótce zabije cię strach

przed własną winą


Gnij w piekle Oktawianie

spotkamy się tam kiedyś

A wtedy nasze szanse będą wyrównane.

Na razie pokonany

zostaje mi w to wierzyć

choć teraz gladius w serce poprowadzi ramię.

Giordano Bruno

Kalamburem ciemnoty g F

muszę okryć słowo C g

bo współczesnych mi oczy g F

są na światło wrażliwe B C g

Ten najlepszy z wszechświatów

jest spowity głupotą.

To co prawdą odwieczną

uznano za niemożliwe.


Nie chcę nikogo nawracać F B

wystarczy że wiem i wierzę. C g

Wszakże jestem jednością F B

także z mymi wrogami. C g

Świat mnie otaczający F

własną harmonią mierzę. C g

Wszelkie czasy i światy g F

płyną zbieżnymi drogami. B C g


Widzę jedność wszechświata F B

wspólny koloryt rzeczy. C g

Błędność powszechnych teorii F B

opiera się na niewiedzy. C g

Wiara jest w życiu nadzieją F

choć doświadczenie jej przeczy. C g

Nie chcą tego zrozumieć g F

moi „uczeni” koledzy. B C g


Nie boję się umierać. g F

Stopy mi liże ogień. C g

To tylko przejście materii g F

z jednego stadium w drugie. B C g

Wolno się spopielając

stapiam się w jedno z Bogiem

by wrócić wraz z myślą tego

którego przyjmą ludzie.

Sokrates

kap. III


Za blask słów więziony a

gdzieś w podziemiach Aten G

Przez kraciane okno a

wpatruje się w morze G

Czeka aż wreszcie pojawi się statek d a

który mu celę otworzy B E


Z kretesem przegrał

proces własnej winy

Ostrze dialektyki

celu nie znalazło

Choć oratorskie

osiągał wyżyny

Ostracyzm

barwę miał czarną


Zwolniony ze złudzeń

dochował wierności

Ateńskim nakazom

wewnętrznie zatrutym

Wsłuchując się w kroki

strażnika pod bramą

o słodkim zapachu…

cykuty

Ogrody

Był kiedyś kraj a C

daleki za morzem F E

Kraj był przepiękny a C

lecz szargany wojną F E

Rządził nim władca

dostojny i wielki

który nie grzeszył

nigdy ręką hojną


Król ten prowadził

wojnę z sąsiadami

Dziwna ta wojna

na słowa nie miecze

Król wciąż się chełpił

swymi zwycięstwami

Lecz lud dobrze wiedział

co dzieje się w świecie


A królewskie ogrody są piękne… F G a


Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu a G

podziwiać będziesz kwiaty i drzewa F E

To nie dziw się temu co widzisz

bo wszystko jest z złota lub srebra

Uczynki są to dynastii

Uczynki królów i władców

Uczynki dawno wygasłe

lecz dobre

bo świecą na zawsze…


Król ciągle wojnę

prowadził zamorską

Stale wysyłał

posłów za posłami

Ciągle podburzał

swoje wierne wojsko

by wzbudzić furię

i większą nienawiść


Wreszcie ruszyły

pierwsze regimenty

Słowa zostały

zmienione na miecze

Poszli żołnierze

by nigdy nie wrócić

Poszli poddani

za morze na wieki


A królewskie ogrody są piękne…

Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu

tam wojna się toczy za morzem

To popatrz jak złote kwiaty

powoli topią się w brązie

Wolno umiera ogród

Jesień go topi brązowa

Uczynki króla czarne

i czarne

Króla słowa…


Sąsiad niedługo

dał się dalej prosić

I jego wojska

wkroczyły do kraju

Pali się pałac

i palą się domy

Król czeka śmierci

w więziennym pokoju


Lecz chociaż nagle

wszystko się spaliło

Chociaż pałacu

nie ma już na ziemi

Ogrody ciągle

trwają tak jak były

Chociaż ich kolor

w czerń się już przemienił


A królewskie ogrody zostały…


Gdy będziesz szedł ścieżką ogrodu

w krąg widzisz czarne kwiaty

i liście drzew jak węgiel

i dymną smugę traw

A Król swój widzi ogród

i patrzy nań zza kraty

I teraz wie już czemu

drzewa

straciły blask…

Epitafium dla generała „Stonewalla”

Bóg jedynym sędzią czasu życia mego a E

w Nim pokładam ufność, nadzieję i wiarę. a E

W godzinie śmierci Jezu ochroń mnie od złego d a

jeśli uznasz żem grzeszny, każdą przyjmę karę. d E a


Marzyłem o świętości lecz świętość żołnierza

jest różna od świętości Twoich sług w habicie.

Mimo tego com widział i czynił wciąż wierzę

Służbie Tobie i armii poświęciłem życie.


Szkoda tylko że śmierć ta nie w polu, nie w walce,

lecz z mych własnych szeregów, od snajperskiej kuli.

Wiem że to Ty Panie kierowałeś palcem

żołnierza co spust nacisnął, pomylił mundury.


Cóż nagrzeszyłem zbyt wiele a F

by śmierć mieć teraz chwalebną a F

Wierzyłem w prawo walki, a F

szał bitwy był mym żywiołem. E

Gdy pada moje imię

twarze mych wrogów bledną.

Zbyt wiele na swe barki

ludzkich żywotów wziąłem.


Mówili że gdy dowodzę

mam w oczach niebieski płomień.

Mówili „Mur kamienny”

nie do zdobycia przez wroga.

Gdzie inni przejść nie mogli,

ja szedłem prosto w ogień.

Nic nie jest niemożliwe

gdy dąży się do Boga.


Mówili żem jest wariat

w niedzielę walczyć nie chcę.

Że własną mam krucjatę,

żem zbyt oddany Tobie.

Ja uwielbiałem bić się,

{wybacz mi słowa grzeszne}

szukałem równowagi.

Każdy ma swoją drogę.


Panie, nie bądź surowy dla Tomasze Jacksona

żołnierza armii która była przegrana z góry.

Ty zawsze ze słabszymi, to zawsze Twoja strona.

my wierzyliśmy w zwycięstwo a wiara kruszy mury.


Umieram pod gwiazdami, taka jest Twoja wola.

[zawsze lubiłem zasypiać wpatrzony we wschód księżyca]

Wśród drzew tych pełnych ciszy dobiegła końca rola

przez wielu błędnie czytana w zgaśniętych już źrenicach.


I tylko liście szumią jak sztandar martwej armii

Która pod moją komendą odeszła z tego czasu.

Boże jeśli pozwolisz, i jeśli sił wystarczy,

To dusza ma odpocznie wraz z nimi w cieniu lasu.

Boski Wiatr

Nie było wielu słów a d

jedynie bladość powiek. E a

Było spełnienie snu

w którym nie liczył się człowiek.


Żadnych przemówień tanich E

tylko wytyczne planu. a

Jedynym pożegnaniem d

ryk maszyn i oceanu. E a


Ze słońca do morza lekko E a

jak płatki kwiatów na deszczu E a

w stalowej zbroi „Zero” d a

witali się ze śmiercią. d a

Jak „Boski Wiatr” nadeszli E

zmieniając wodę w ogień a

nadzieje z sobą nieśli d

wśród dymu rodząc trwogę. E a


Dzieci Imperium Słońca

rycerze twardych zasad

oddani aż do końca

miłości do Cesarza.


Ginąc w rozdarciu stali

sięgnęli wyżej myśli

unosząc się na fali

jak białe kwiaty wiśni.


Ze słońca do morza lekko

opadli jak deszczu krople

w stalowej zbroi „Zero”

niosąc w sercach utopię

Jak „Boski Wiatr” odeszli

zmieniwszy wodę w ogień

Świetliści i Bezgrzeszni

zrodzoną karmiąc trwogę.

Kołysanka

Nie patrz w okno kiedy pada. A E

Czas się skończy zanim uśniesz. A E

Światło z dźwiękiem cicho gada D A

błyskawica śle ci uśmiech. D A


Nie patrz w okno kiedy burza.

Grom przetacza wozy z deszczu.

Więdnie czas jak ścięta róża

by powrócić w barwie szeptu.

Zamknij oczy gdy za oknem

woda płynie w świetle gromu.

W lesie czas na drzewie moknie

a Ty śpij w spokoju domu.

MIESIĄCE (2006—2016)

Kalendarze — prolog

Czy kto pamięta kalendarze? a G

Czy kto pamięta wielość dat? a G

Czy ktoś przewidzi co się zdarzy, C G

patrząc na kruchość lat? a e a


Czy kto pamięta dni wczorajsze?

Czy są w pamięci wyschłe łzy?

Słychać jedynie zwycięstw marsze,

czy także tren żałobny brzmi?


Czy kto pamięta klęski, bitwy?

Rycerskość, chamstwo, butę, strach?

Wciąż pamiętamy przodków krypty,

świetlisty sztandar widząc w snach.


Wciąż pamiętamy chwile chwały.

Rozdrapujemy mnogość blizn.

I bezrozumnie wysławiamy

przebrzmiałe surmy przeszłych dni.


Pamięć przeszłości nie oszuka.

Pamięć zbuduje nowy mit.

Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka

kalendarzowym lustrem dni.

Zbrodnia, kultura, wojna, sztuka

kalendarzowym lustrem dni.

Styczeń 1863

To był dobry czas dla wsi.

Wiele butów zdjęliśmy.

Wiele blach i wiele szmat

można będzie pożyć

parę lat.


Pany poszły niczym wiatr.

Mówią że się kończy świat.

Moskal się po lasach włóczy

lepiej się nie rzucać w oczy.

Lepiej się nie rzucać w oczy.


Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d

Ostateczny stan bezruchu. d G e d

Mróz rozrywa tkanki skóry B C

krwawych plam koloryt bury g F e

na koszulach kreśli krzyże. B C

Polska z ran się nie wyliże. g F e d


Moskal wiesza bez powodu.

Lepiej mu nie wchodzić w drogę.

Zda się szabla i dwururka

a na wiosnę zrobisz kurhan

A na wiosnę zrobisz kurhan


Kiedyś go pokażesz dzieciom.

Tam bohaterowie leżą.

Wolność dzieciom w żyłach pała

a w kurhanie nagie ciała

A w kurhanie nagie ciała


Ciała marzną w śnieżnym puchu. d G e d

Ostateczny stan bezruchu. d G e d

Mróz rozrywa tkanki skóry B C

krwawych plam koloryt bury g F e

na koszulach kreśli krzyże. B C

Polska z ran się nie wyliże. g F e d


Na koszulach kreśli krzyże. B g e d

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 46.15
drukowana A5
Kolorowa
za 66.1