E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
13.37
drukowana A5
Kolorowa
33.94
Coś więcej niż rozpad atomu

Bezpłatny fragment - Coś więcej niż rozpad atomu


Objętość:
61 str.
ISBN:
978-83-8369-912-7
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 13.37
drukowana A5
Kolorowa
za 33.94

Pobierz bezpłatnie

CREDKĄ

nigdy nie rozmyślałem o apostazji

możesz powiedzieć

tchórz

ale taka jest moja wiara


zawiesiła się u szyi

lecz nie udaję że to młyński kamień

bardziej przypomina matkę

niż ojca

idealnego narcyza


do końca życia prędzej zbuduję

krzywy dom niż zetnę gałązkę

z oliwnego drzewa

wyrasta daleko stąd

BEZ PRĄDU

to byłaby powtórka z historii

wynaleźć żarówkę o jasności

wiecznego miasta


tak samo

w porę odkręcić kran

by w strumieniu lodowatej wody

usłyszeć syrenę Titanica


i pomyśleć

jesteśmy wariatami

nawet dla innych

zagubionych

w czasie

HOMEOPATYCZNY

maksimum siedem

papierosów dziennie

przygotuje umysł

do zmiany jakości bytu


nie ma bowiem nic bardziej krępującego

niż cuchnące ubranie

w którym po zerwaniu z nałogiem

można wyglądać jak poukładany macho

albo stosownie do płci

rozważna business women


przeciętny(a) uzależniony(a)

liczy na odosobniony przypadek

przyjmuje na wiarę że jednostkę od tłumu

odróżni chęć załatwienia fizjologicznej potrzeby

wygodnie i w ciszy


wtedy samokontrola nie spowoduje

samobójczego obgryzania paznokci

i ocaleje chociaż jeden

(nawet mocno zażółcony)

ząb mądrości

DANCING

na ostatniej pięciolinii

zawiązuje się

pauza trębacza


monotonia kelnerek nie nudzi

w przedsionku końca wieku średniego

obiecywana wariacja

smakuje tatarem i białą wódką

czas teraźniejszy jako panaceum

na zgrubienia palców


w coraz bardziej wymuszonych pozach

trzecie C

COŚ WIĘCEJ NIŻ ROZPAD ATOMU

uczony jest człowiekiem który wie o rzeczach

nieznanych innym i nie ma pojęcia o tym

co znają wszyscy


powiedz jak bardzo jestem ważny

skwituję los uśmiechem pajaca

zaczepionego złotymi sznurkami

do kratownic nieczynnego mostu


wszyscy inni nad starym korytem

wpatrzeni z odrazą w mury

współczesnych świątyń

bez schodów na wieżę


niepełnosprawnych wozi winda

em ce kwadrat w nieskończoność

wstydzisz się za Einsteina

a właściwie tego że nie nosił brody

CYWILIZACJA

zgraja edypów na deskach letniego teatru

w każdym większym mieście czas przeszły

ponaglany nowożytnym wyznaniem

w imię ducha syna i ojca w odwrotnej kolejności


podaj laskę a wskażę miejsce odpoczynku

gdy południowy skwar i namiastka cienia

pod kolumnadą drzew zyskamy towarzyszy

majaczeń o pięknie klasycznej sztuki


której nie sposób pojąć

przy pustej butelce

i burczącym brzuchu

SIERPIENNIK

podpatrywanie oficyny

jeszcze chwila

zdarcie naskórka

piąta popołudniowa tajemnica

chwalebna i śmiech


między nami ażur czy horyzont

to nic że dzieci w hełmach przeklinają czasem

słomkowy kapelusz spadł z głowy

piaskownica została nad rzeką a pod mankietem

papieros i kanał


w tej samej linii

po latach żaden złodziej

nie tknie wyjścia na ulicę

TOWARZYSZE (BEZ) BRONI

nasz mały strach z nami

wciśnięty w tylne siedzenie

narzekamy na brudną klimatyzację i nową wojnę

którą zapowiedziano w radiu


urodzeni w dwudziestym wieku

bez wstępu ojców do szpitalnych porodówek

czekających na wiadomość o płci a potem

oby tylko zdrowe było


jedziemy na początek

międzymiastowej autostrady

szukać znaków

obszaru zabudowanego kawałami

o seksie blondynkach i cudzoziemcach

pan z wami

Z KOSĄ DO TWARZY

jeśli dobrze rozumiem jej grymasy i tiki

mamy wspólny pogląd na umieranie


najważniejsze to nie spłacać

wszystkich zobowiązań

by pozostał chociaż łut wspomnienia

dla tych co wiecznie z tyłu


nie będzie katastrofy mimo że wczoraj

skończyły się krwiste befsztyki

dzisiaj zabrakło na wódkę

a jutro


przyjdzie o świcie z odkrytym kapturem

trzymając w garści połamany trzonek

jakby ledwie po projekcji Sensu życia

według Monty Pythona


od dziesiątej otwarte

przymierzalnie czarnych ubrań

RDZA I BLUSZCZ

przed Józefem robotnikiem przypominają sobie

postulaty i przykazania do haseł na mury

stoją wokół nieczynnej fabryki

w której już nawet Boga nie ma


za bramą pogubiona duma

chcieliby wejść na zmianę

odkuć się za monologi między posiłkami

i kukułczą przeszłość zegarów


nastał kapitalizm z pyskiem jeża

rozjeżdżanego przez pijanych rowerzystów

w drodze na spoczynek

ZANIKANIE

oddech stworzenia przepełnia gdy siwieją

tracą zęby i pamięć niczym rzeszoto

jak ona jeszcze nieobrócona w proch

a już w przyziemnej ciszy


najbardziej pilnuje godzin połknięcia tabletek

całotygodniowy dzień siódmy

poświęcony czekaniu aż ktoś zapuka

nawet obcy w potrzebie

albo przez pomyłkę


byle nie bezduszny złodziej

czy roześmiany anioł

z kruczymi skrzydłami

tobie śpiewa żywioł wszelki

DAWIDKOWY

modelik z pudełka zapałek na widocznym miejscu

nazywa go arką przymierza z chłopięcych czasów

gdy interesował się swoim pochodzeniem


nie odczuwał podobieństwa do matki

słuchał narzekań na los jaki sprawił ojciec

nie mówiła kto nim jest

albo nazywając po imieniu

nie chciał być

dlatego modelik


można wytknąć brak logiki jednak

samym rozumem nie wypełni się dziur w pamięci

kiedy tylko chce bierze do rąk i liczy

przyklejone zapałki

SIERPNIOWE NIEBA

gdy przechodzę obok starego podwórza

przypomina się zabawa w wojenne podchody

zdobyczne schmeissery z drewna


Bóg jednak z nami a matki przeciw

zaplątane w bieliźniane sznury

nienawidzą zbierać szkła z okien pralni

z której w czasie ataku uciekają koty


przez letnie wieczory wspólnota

w zakurzonych kątach chcieliśmy tworzyć plany

i spróbować miłości do ojczyzny

tej naszej — szkicowanej kawałkiem cegły

na rozerwanym kartonie


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
Bezpłatnie
drukowana A5
za 13.37
drukowana A5
Kolorowa
za 33.94

Pobierz bezpłatnie