E-book
8.82
drukowana A5
22.22
Co w głowie siedzi

Bezpłatny fragment - Co w głowie siedzi

Wiersze

Objętość:
60 str.
ISBN:
978-83-8273-955-8
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 22.22

Muzyka

Kojące dźwięki leczą duszę, dają przyjemność nam w odbiorze. Gdy jakiś piękny utwór słyszę, serce się rwie o każdej porze. Z radia, ekranu lub na żywo, w domu, na sali lub samochodzie. Słucham wszystkiego, bo jest miło i aktualnie teraz w modzie. Gatunków muzyki jest dużo, od tej poważnej po popularną. Wszystkie na co dzień świetnie służą, dają energię nam realną. Porywa ludzi na parkiety, do rytmu same tańczą nogi. Jak poruszają się kobiety, ósmy cud świata, Boże drogi. Na dobre zmienia nam nawyki, gdy masz zły humor to cię wesprze. Przez lata rytmy się zmieniają, każdy ma swoje ulubione. Następne pokolenia dbają, by nic nie było utracone.

Nauka

Już od najmłodszych lat, z nauką się zmagamy. Dzięki niej cały świat do dyspozycji mamy. Bo gdyby nie nauka, w miejscu byśmy wciąż tkwili. Postępu człowiek szuka, chce życie swe umilić. Dlatego każdy z nas, potrzebny jest ludzkości. I przyda się nie raz w swojej doskonałości. W każdym z nas tkwi potencjał, lecz trzeba lata pracy. By wreszcie się ujawnił, w czym dobrzy są Polacy. Wchłaniamy każdą wiedzę, rozwijamy talenty. Te lata się opłacą, garnków nie lepi święty. Uczymy się całe życie, znikamy z niedosytem. Lecz wszystko ma pokrycie, z otaczającym bytem.

Cyfry

Przez nasze życie się przeplatają, już od początku aż do końca. Cyfry co wciąż się powtarzają, od wschodu do zachodu słońca. Na każdym kroku się stykamy, liczby co mają wpływ na życie. W myślach to sobie układamy, niektóre nawet bardzo skrycie. Data narodzin, pesel, pin, numer naszego konta w banku. Do jakich mamy wkroczyć drzwi, wystukać numer o poranku. Ile pieniędzy zarobimy, na jaką kwotę są rachunki. Czy jeszcze z tego odłożymy, na dalsze, potrzebne sprawunki. W pracy spotkanie, z kim, o której, z iloma ludźmi się miniemy. Przez ile schodów, w dół czy w górę, wciąż będąc w ruchu, lub staniemy. Kładąc się spać, nastawiasz budzik, chcesz wziąć tabletkę znów na sen. Myślisz, ilu tak robi ludzi, zamykasz oczy, łapiesz sen. Już nie pamiętasz imion żadnych, znasz tylko cyfry w telefonie. Codziennie rozkład dnia dokładny, od informacji pulsują skronie. Liczby zawładną naszym życiem, przed tym się już nie obronimy. W duchu myślimy sobie skrycie, jaki kod D.N.A tworzymy.

Selekcja

Ze zwierzętami to jest proste, silniejsze przetrwa, słabe padnie. Tam rządzą prawa bardzo ostre, natura przesiewa dokładnie. Kiedy drapieżnik atakuje, szans nie ma zawsze zwierzę słabe. Selekcja tutaj inicjuje, by żyły te co dają radę. Gatunek więc jest zachowany a łańcuch pokarmowy kwitnie. Przyroda dba o wszystkie plany i wywiązuje z nich dobitnie. Problem zachodzi kiedy człowiek, za bardzo wtrąca w cykl natury. Zło czyni bez zmrużenia powiek i przyrodę traktuje z góry. Wprowadza chaos w tę harmonię i życie niszczy także sobie. Chociaż to robi nieświadomie, pogłębia dół we własnym grobie. Selekcja ludzka to choroby, z cywilizacji namnożone. Nadejdzie wkrótce czas żałoby, nastanie, co nie uniknione. Chciałbym się mylić w tym temacie, czarny scenariusz zignorować. Lecz chyba rację mi przyznacie, że naszą ziemię czas ratować.

Walentynki

Czternasty luty, data znana, wiedzą to wszyscy zakochani. Sobie czułości ślą od rana, w swoich uczuciach zabujani. Choć to dopiero środek zimy, na każdym kroku widać pary. W parku na ławce się tulimy, wszędzie jest miłość, nie do wiary. Ten kto uczuciem mocnym darzy, swych czułych gestów nie ukrywa. Ma wypisane to na twarzy, bo uśmiechnięta i szczęśliwa. Z kwiaciarni kwiaty w mig znikają, ze sklepów słodkie bombonierki. W ten dzień dziewczyny je dostają, płeć męska dba o swe partnerki. Choć ta tradycja nie jest nasza, to bardzo szybko się przyjęła. I nie opuści już poddasza, bo miłość pod swe skrzydła wzięła. Teraz co roku już Walenty, będzie świętował razem z nami. Bo lubi kochać, chociaż święty, umie obdarzyć uczuciami.

Kopia czy oryginał

Zdania mam tutaj podzielone, są zwolennicy oryginału. Lecz kopia też ma dobrą stronę, choć przy zakupie nie ma szału. Na przykład obraz wprost od mistrza, kosztuje sumę niebagatelną. A kopia innych marzenie ziszcza, lecz cenę niższą ma, niewspółmierną. Na rękodzieło wydasz fortunę i certyfikat masz w kieszeni. Ale zaś martwisz się o rabunek, bo złodziej też twój wybór ceni. To fanaberia jest bogaczy, zewsząd oryginałem otaczać. Każdy się pięknem owym raczy, jedynie ich stać jest przepłacać. Bo jaki człowiek o zmysłach zdrowych, wyda na obraz grube miliony. Tylko ktoś sztukę kochający i w niej po uszy zauroczony. Reszta się kopią zadowoli, martwić o kradzież się nie musi. Obłędnych myśli się nie boi i złego losu tym nie kusi. Tak więc oryginał dla bogaczy a kopia szarej masie przyznana. Arystokracja wtedy cos znaczy i równowaga jest zachowana.

Emerytura

Gdy jest się młodym, w pełni sił, temat w ogóle nas nie trapi. Przecież tak długo będę żył, nikt do starości się nie kwapi. A może wcale nie doczekam, niektórzy umierają młodo. W życiu z każdą decyzją zwlekam, takie młodzieńcze bywa kredo. Wyszumieć puki mamy czas, bo młodość w miejscu nam nie stoi. Ile energii jeszcze w nas i tych życiowych niepokoi. Jedna dekada, potem druga, miłość, rodzina no i praca. Czujesz się jak typowy sługa, co kierat życiowy obraca. W końcu nadchodzi taki dzień, że lata masz wypracowane. Mówią że życia to jesień, więc czas na całkowitą zmianę. Ostatni etap w naszym życiu, jak długo potrwa, któż to wie. Już nie pracujesz, więc w ukryciu, każdy dzień mija leniwie. Chcesz zabić nudę i coś robić, lecz starca nikt nie potrzebuje. Po co mi było lat tych dożyć, fakt ten jedynie mnie frustruje.

Amulet

Wielu jest takich, którzy wierzą, w magiczną siłę amuletu. Więc wciąż przy sobie taki noszą i doszukują się konkretów. Jednym pomaga figurka słonia, innych królicza łapka uchroni. Niektórzy noszą podkowę konia, albo krucyfiks w jednej z dłoni. Są tacy, że się po poradę, do samej wróżki wnet wybiorą. Bo chcą uniknąć życiową zdradę, w ten sposób posiąść wiedzę sporą. Kiedyś znawcami od amuletów, byli czerwonoskórzy Indianie. Oni wierzyli w życie zaświatów, z duszami zmarłych obcowanie. Lecz dla nas białych to mistyka i raczej bajki do poduszki. Dopóki z klątwą się nie stykasz, nie bierzesz serio porad wróżki. Są jednak na tym świecie rzeczy, które nam w głowie się nie mieszczą. Niby nauka wszystkiemu przeczy, lecz ze zdumienia oczy trzeszczą. Dlatego warto mieć amulet i wierzyć w jego moc tajemną. Stworzymy razem zgrany duet, każdego dnia niech będzie ze mną.

Komputer

To bardzo mądry wynalazek, pojemna pamięć, w pracy przydatny. Jaki chcesz, drukujesz obrazek, no i w obsłudze bardzo łatwy. Zalet tu wiele można wymienić, chyba praktycznie nie ma wad. Za jego pośrednictwem świat zwiedzić, on jest na co dzień jak twój brat. Jest chyba tylko jedno ale, kradnie nam cały, wolny czas. Poza nim świata nie widzisz wcale i uzależnia każdego z nas. Niby się łączysz z przyjaciółmi, za jego pośrednictwem lecz. Tu twoje, żywe uczucia tłumi, więc z jego szponów uciekaj precz. Nie możesz przecież żywego świata, na wirtualny całkiem zamienić. Bo nim się ockniesz, miną lata i już nie będziesz mógł nic zmienić. Uzależnienie jak każde inne, wyniszcza przecież nasz organizm. Więc miej do tego podejście zimne i niech zwycięży twój humanizm. Lubię komputer, lecz bez przesady, nie będzie przecież rządził mną. Trzeba mieć w życiu jakieś zasady, inaczej dotkniesz psychiczne dno.

Złość

Przychodzi nagle, nie wiesz skąd, wypełnia całe twoje wnętrze. Jakby cię przeszył zimny prąd, wytrzeszczasz oczy, łapiesz powietrze. Przyczyny tego różne są, ktoś nagle ciebie zdenerwował. Zachwiał u podstaw dumę twą i ostrożności nie zachował. Masz w sobie siły tyle że, możesz rozszarpać coś na strzępy. Ciśnienie skacze jak piłka w grze, złość twoja robi wciąż postępy. Nie możesz tego opanować, czujesz jak ciarki cię przechodzą. Emocje te chcesz rozładować, na dłuższą metę tobie szkodzą. Szukasz tabletek po kieszeniach, lecz zanim chemia ta zadziała. Twe czoło męczy się w płomieniach, czujesz że mija wieczność cała. W końcu nadchodzi spokój święty, do końca jesteś wyczerpany. Jak mogłeś czuć się tak dotknięty, nie kontrolować w sobie zmiany. W napadzie złości rożnie bywa, agresja biega jak pies bez smyczy. Źle jak na innych się odgrywa, każdego z nas to dziś dotyczy.

Skóra

Mówią że coś jest takie gładkie, jak owa pupa niemowlęcia. To tak jest jak opuszczasz matkę, zaledwie chwilę od poczęcia. Dzienne kąpiele, pielęgnacja, oliwką ciała smarowanie. Ta pięknem dziecka fascynacja, niech takie cudne nam zostanie. W młodości można w miarę łatwo, zachować efekt pięknej skóry. Lecz czas tu bywa przykrą klątwą i od tej pory mamy z góry. Skóra jest prawdą o naszym wieku, tu czasu nie da się oszukać. Ważne by nie żyć w ciągłym biegu i do młodości drzwi wciąż pukać. Można korektę zastosować, udać się do klinik odnowy. Twarz swą bez zmarszczek zafundować, na jakiś czas masz problem z głowy. Mężczyzna łatwiej to przyjmuje, kobieta nie chce się pogodzić. Że czas urodę jej rujnuje, więc ma do końca chęć się bronić. Gdy masz kogoś przy swoim boku, co akceptuje ciebie całą. Jaką cię widzi, krok po kroku, dla niego jesteś doskonałą.

Język

Co kraj, to innym się posługuje a tych języków co nie miara. Region, kultura go kształtuje, obcym dogadać się nie pozwala. Gdy podróżować chcesz po świecie, język angielski ci wystarczy. W większości się porozumiecie, to za granicą wiele znaczy. Są jednak tacy, co dogłębnie, chcą poznać ludzi w danym kraju. Więc zamieszkują ową ziemię i bezpośrednio wszystko poznają. Uczą od podstaw się języka, na co dzień obcują z kulturą. Z bliskości więcej też wynika, bo się przyjaźnie zawiązują. Chociaż mentalność bywa różna, nie będziesz myśleć tak jak oni. Możesz tam mieszkać aż do późna i tak ich wnętrza nie dogonisz. Ale jesteśmy przecież po to, żeby się uczyć całe życie. Nasz mózg to przecież płynne złoto, co wchłania wiedzę nam obficie.

Cmentarz

Umarłe miasto mogił pełne, tu zgiełk uliczny nie dochodzi. Cisza i spokój wręcz zupełny a w tych mogiłach, starzy, młodzi. Wiatr rusza liśćmi jednostajnie, znicze się mienią kolorami. Kwiaty pachnące tak upojnie, zraszane wciąż przechodniów łzami. Całe rodziny tutaj leżą, kilka pokoleń, wszyscy razem. Żywi w ich lepszą przyszłość wierzą, że znów powstaną Boga rozkazem. Czas jakby tutaj się zatrzymał, nawet na drzewie ptak nie śpiewa. Tylko tych mogił wciąż przybywa, w modlitwach każdy żal wylewa. Śmierć chociaż straszna, to sprawiedliwa, bo bierze wszystkich jak popadnie. Nawet bogatym nielitościwa, oczy każdemu zamyka dokładnie. Już od narodzin swoich wiemy, że czas nasz tutaj policzony. Po jakimś czasie tak umrzemy, prędzej czy później od swej żony.

Wino

Rośnie na zboczu krzew winogron, już od pokoleń uprawiany. Chylę przed nimi duży pokłon, bo w winie jestem zakochany. Lubię wpatrywać się w te grona, jak kąpią się w promieniach słońca. Jasna lub ciemna ich odsłona, kiście smakowałbym bez końca. A gdy nadejdą czasy zbiorów, kiedy z owoców płyną soki. Te klarowanie się kolorów i zapach wina pod obłoki. W dębowych beczkach leżakowanie, później w butelkach, gdzieś w piwnicy. Cierpliwe efektu czekanie, by dojrzeć mogło tam, w ciemnicy. Im dłużej sobie leżakuje, tym lepiej dla jego walorów. A jak cudnie potem smakuje, daje nam nastrój, wiele humoru. Z kieliszkiem wina na tarasie, można podziwiać zachód słońca. Ten smak i widok w pełnej krasie, oby ta chwila nie miała końca.

Gniazdo

Gdzieś tam wysoko w koronach drzew, uwiły ptaki gniazdo swoje. Opodal słychać ten ich śpiew, siedzą na jajkach z niepokojem. Wychować młode, to zadanie, jest coraz trudniej je wykonać. Niebezpieczeństwa czyhają na nie, trzeba wytrwałości by je pokonać. Gdy matka w gnieździe, ojciec poluje i tak na zmianę do wyklucia. A młody pisklak potrzebuje, ogrom robactwa do przeżucia. Zanim obrosną w piórka maluchy, nie jeden deszcz im zmoczy pierze. Rodzic skrzydłami doda otuchy, odpowiedzialność za nie bierze. Wreszcie nadejdzie taka chwila, gdy młode zaczną lekcję latania. Jedno po drugim w powietrze wzbija, przed tą nauką się nie wzbrania. Młode dorosły, siedzisko puste, rodzice znowu sami zostali. Na wiosnę gniazdo poprawią chrustem i znów pisklaki będą chowali.

Ekologia

Nastała moda na zdrowe życie, co rusz ktoś o tym przypomina. Starych nawyków się wyzbycie, zgoda z naturą się zaczyna. Zamiast do pracy samochodem, pojedź rowerem, będzie zdrowo. Unikniesz korków mimochodem i zaoszczędzisz benzynę drogą. Gdy w czasie przerwy zechcesz zapalić, gumę do żucia weź miętową. Parę lat życia możesz ocalić, pozbyć nałogu masz szansę nową. Zamiast zakupy w markecie robić, przejdź się spacerkiem po bazarze. Tam zdrowe rzeczy można kupić, o wiele taniej się okaże. Czas wolny spędzaj poza domem, nie siedź bezczynnie na kanapie. Nudę zapijasz alkoholem, w ten sposób atak serca złapiesz. Za segregację weź się śmieci, nie pchaj do pieca co popadnie. Potem ten dym wdychają dzieci, za kilka lat je rak dopadnie. Popatrz na wszystko trzeźwym okiem, ostatnia szansa, by coś zmienić. Szanuj przyrodę, krok za krokiem, ona potrafi to docenić.

Mózg

Umysł człowieka to cud natury, to dzięki niemu funkcjonujemy. Planować można wszystko z góry, tworzymy przyszłość, bo żyjemy. W głowie nam myśl się mała rodzi, ułamek chwili i to robimy. Ręce i nogi za sobą wodzi, na pomysł mózgu się godzimy. Dłonie choć obie są osobno, gdy sygnał płynie, robią to samo. Nogi też funkcję mają podobną, unoszą w pionie nasze ciało. Oczy to widzą, dają znak głowie i mózg nasz wszystko ma pod kontrolą. Nawet jak mowa myli się w słowie, to językowi w mig myśli pomogą. Rozum to główny sztab dowodzenia, bez jego wiedzy leżysz jak kłoda. Przewidzi szansę powodzenia, lub się wycofa, gdy czegoś szkoda. Szanuj więc głowę i kiedy trzeba, nie wstydź się na nią kask założyć. Jemu rozsądek bardzo schlebia, masz szansę sprawnie starości dożyć.

Ostatnia wieczerza

We wieczerniku przy jednym stole, mistrz swoich uczniów napotyka. Zrosił się pot na jego czole, bo wie co z tego spotkania wynika. Już wie że Judasz go zaprzedał a mimo to je z nim wieczerzę. Zdrajca własnego mistrza wydał, zadał mu ranę, jak dzikie zwierzę. Był z nim trzy lata, widział co czyni, na oczach ludzi cuda dokonał. A mimo to za coś go wini, do syna Stwórcy się nie przekonał. Chrystus przeczuwał koniec swój bliski, co napisane, wypełnić się musi. A jeszcze jadł z nim z jednej miski, choć serce jego z żalu się dusi. Przepasał ręcznik, umył im nogi, połamał chlebem się z uczniami. A teraz prowadź Ojcze drogi, czas mi się spotkać z oprawcami. Niedługo potem zawisł zdrajca, nawet „»srebrniki«” nic nie dały. Na wieki będzie winowajca, smażył w piekielnych ogniach cały. Gdy przyszło Pana bul oglądać, to nawet Piotr się zaparł trzykrotnie. Nie mógł poświęceń od nich żądać, tak więc na krzyżu skonał samotnie.

Podróż pociągiem

Stoję wśród ludzi na peronie, po chwili wchodzę do wagonu. Staram się zająć miejsce przy oknie, na razie w oczy nie patrzę nikomu. Dopiero kiedy miejsce mam pewne, spoglądam na tych co ze mną siedzą. Nie są to twarze zbyt wylewne, jedne o drugich nic nie wiedzą. Drogi przede mną kilka godzin, nie sposób patrzeć się tylko w okno. Po chwili mała rozmowa się rodzi, z panią co siedzi na przeciwko. Po jakimś czasie jest już pusto, w przedziale tylko ja i ona. Chyba przypadliśmy sobie do gustu, bo z tej rozmowy jest zadowolona. Znam już jej imię, życiorys cały, jak byśmy znali się całe lata. Godziny z hukiem przeleciały, ja już poza nią nie widzę świata. Niestety podróż dobiega końca, ona wysiada, ja jadę dalej. Patrzę przez okno, zachód słońca, a ja zostałem tylko z żalem. Niby mi dała swe namiary, lecz czy to szansę ma powodzenia. Chyba już dla niej jestem za stary, mimo iż w środku młode pragnienia.

Rdza

Zjawisko to jest powszechnie znane, kiedy korozja coś atakuje. Skutki są po niej opłakane, bo metal doszczętnie rujnuje. Każde żelazo rdzy smakuje, blacha na dachu, płot sąsiada. Nawet samochód spenetruje, z błotnika lakier płatami odpada. Wystarczy woda i powietrze, ona już dalej robi swoje. Kubeł na śmieci wnet w pył zetrze, co dzień poszerza swoje podboje. Walka z nią ciężka i mozolna, niełatwo daje za wygraną. Bo jest podstępna i namolna a szczyci się brunatną plamą. Aby cokolwiek uratować, by mogło służyć nam przez lata. Metal mus szczotką wypucować i zaraz farbą pomalować. Takie czynności co rok powtarzać a wszystko będzie pod kontrolą. Bólem i potem się nie zrażać, wiem że na dłoniach pęcherze bolą. Całkiem jej pozbyć nam się nie da, bo to przeciwnik trudny w walce. Efekt da tylko praca żmudna, mile widziane zgrabne palce.

Popiół

Co pozostaje po człowieku, na końcu życiowej wędrówki. Na twarzy nie ma już wypieków, zastygła krew, zwiędłe podbródki. Dopóki powieki są w górze, na światło oczy reagują. Chcą być na świecie trochę dłużej, jeszcze nam coś komunikują. Lecz czas ten mija bezpowrotnie, liczy się to, co dokonałeś. Czy przemierzyłeś drogę samotnie, lub coś od siebie innym dałeś. Chwała tym co złotymi zgłoski, swój udział w życiu zapisali. I wypełnili ów plan boski a nie cały czas z boku stali. Gdy coś po sobie pozostawisz, w pamięci innych żyjesz wiecznie. Może w komedii ludzi bawisz, lub rzeźby tworzyłeś bajeczne. Na koniec wybór ma rodzina, kupka popiołu w małej urnie. Lub tradycyjnie, z drewna skrzynia, na cmentarzu z innymi wspólnie.

Ciąża

To piękny czas w życiu kobiety, kiedy wiadomo, że jest w ciąży. Uważać musi na siebie wtedy i do harmonii ciała dążyć. Żadnego stresu i używek, w grę wchodzi zdrowe odżywianie. Miękką poduszkę włożyć pod tyłek a partner twój niech wiesza pranie. Poranne mdłości nie są przyjemne, i te nastrojów ciągłe wahania. To są nieliczne skutki ujemne, lecz przeważają miłe doznania. Gdy mijasz kogoś na ulicy, co niesie dziecko na swych rękach. Wiesz, że zostaniesz też rodzicem, nie ważne w jakich bulach i mękach. Bo jeśli jest to ciąża chciana, to poświęciłabyś dla niej wszystko. Dla ciebie to życiowa zmiana, do pełni szczęścia jest tak blisko. Gdy po wyczerpującym porodzie, tulisz już wreszcie cudo swoje. Nie tłumisz łez cieknących po brodzie, bo masz w ramionach szczęście twoje. Teraz rodzinę już tworzycie, prawdziwe, domowe ognisko. Choć z trudnościami się liczycie, to postaracie się zrobić wszystko.

Zjazd absolwentów 

W skrzynce na listy zaproszenie, ćwierć wieku mija od końca szkoły. Po chwili przeszło owe zdziwienie, nie wiem czy na to jestem gotowy. Co prawda chciałbym spotkać ludzi, z którymi kilka lat spędziłem. Dawne wspomnienia znów obudzić, bo przecież kiedyś tylko tym żyłem. Zobaczyć jak się ludzie zmienili, komu czas wyszedł na złe lub dobre. Czy w życiu jakiś prestiż zdobyli, lub osobisty mają problem. W końcu nadeszła godzina zero, wchodzę na salę, patrzę dokoła. Nagle jak wryty, o cholero, gdzie spojrzę, same, wysokie czoła. Czas tu nikogo nie oszczędził, przerzadził włosy, zmarszczek narobił. W kierunku oczu żem popędził, bo tym widokiem prawiem się dobił. Witam znajomych, uściski dłoni, badawczo każdy na siebie zerka. Jeden drugiemu się ukłoni, co słychać, pyta, jak partnerka. I tu się wszystko okazuje; jeden kawaler, drugi rozwodnik. Trzeciego żona oszukuje, wszystko po trochu; litewski chłodnik. Zabawa trwa już na całego, wszystkie hamulce nam puściły. Raczej nie będzie już następnego, czas nie pozwoli, jest zbyt złośliwy.

Randka w ciemno

Nastała doba internetu, znajomość więc jest wirtualna. Tam dowiesz się wielu konkretów, takie to teraz są realia. Przyjaciół możesz mieć ze świata, którego nigdy nie poznałeś. Podłączyć się gdy trwa debata, więc w kwestii tej też głos zabrałeś. A gdy na flirt znajdziesz ochotę, bo jesteś sam i chcesz to zmienić. Wybierasz stronę i gotowe, nie musisz wcale się rumienić. Zamieszczasz także swoje zdjęcie, drobne korekty przejść musiało. Myślałeś że zbyt małe wzięcie, z tego powodu będzie miało. Ale znalazła się osoba, co jej wzrokowo odpowiadasz. Więc godzinami trwa rozmowa, aż ze zmęczenia na nos padasz. Jednak to już jej nie wystarcza, chce spotkać się w realnym świecie. Taki scenariusz cię przytłacza, jak się na żywo odnajdziecie. Wreszcie wybiła ta godzina, ty widzisz ją a ona ciebie. Trochę wam może zrzedła mina, bo rzeczywistość to nie zdjęcie. Rozmowa też się nie kleiła, przez klawiaturę łatwiej szło. Dziewczyna szybko drink wypiła i rzekła; sorry, to nie to.

Warkocz

Mam ciągle przed oczami, twój warkocz upleciony. Wspominam go ze łzami, bo czas to utracony. Zdrowe, jasne blond włosy, pachnące tak zmysłowo. Przy tym iskrzące oczy, głębokie jak jezioro. Gdy palce me wplatałem, we włosów twych paletę. To spokój odczuwałem, tamtych czasów zaletę. Zapachu i kolorów, do dziś nie zapomniałem. Choć miałem do wyboru, to blond wierny zostałem. Lata szybko minęły, fryzurę dziś inną masz. Nożyce warkocz ścięły, lecz zostawiły twarz. Słowiańska twa uroda, głęboko w sercu siedzi. I chociaż życia szkoda, wciąż szukam odpowiedzi. Czy znajdę, rzec mi trudno, bo wiele wątpliwości. Lecz jedno wiem na pewno, w mych snach wciąż będziesz gościć.

Pszczoły

Zwykły śmiertelnik nie docenia, tej pracy, którą wykonują. Gdy ujrzą pszczołę, z przerażenia, rękami w koło wymachują. A te stworzenia niosą życie, wszystko dokoła zapylają. Pracę zaczynają o świcie i aż do zmierzchu wciąż latają. Z kwiatka na kwiatek, z pąka na pączek, dokładnie nektar wyzbierają. Nie mają przecież dużych rączek a wyśmienicie radę dają. Miód z takich pasiek to lekarstwo, na różne, złe dolegliwości. Naszej przyrody to bogactwo, niech w naszych domach często gości. Lipowy albo też gryczany, wielokwiatowy także bywa. Zapach i smak niedoceniany a chorób przecież nie ubywa. Doceńmy wreszcie tę naturę, prawdziwe skarby naszych łąk. Jedzenie miodu, to nie bzdura, to dobro prosto z pszczelich rąk.

Marzenia

Jak dobrze marzyć, wiedzą ci, którzy na co dzień z głową w chmurach. Oni nie mają humorów złych, dla nich powaga, to zwykła bzdura. Nie ważne czy się zrealizują, niektóre z pogranicza fantazji. Na wyobraźnię oddziałują, są jakby tłem do pięknej baśni. A kto by nie chciał w dorosłym świecie, poczuć się znów jak dziecko małe. Co o marzeniach swoich wiecie, nie śnicie już przez lata całe. Oprócz koszmarów dnia codziennego i zwykłej walki o przetrwanie. Trudno jest znaleźć rozmarzonego, uśmiechniętego, w błogim stanie. Marzeń wam przecież nikt nie odbierze, to jest prywatność każdego z nas. Bogactwo ducha, mówiąc szczerze i ten bijący z oczu blask. Marzenia w końcu nic nie kosztują a ile frajdy mogą nam dać. Jeśli się czasem zrealizują, to znak, że o nie warto dbać.

Wolność

Gdy ktoś był zawsze wolnym, to nie zrozumie tego. Do czego człowiek zdolny, by przetrwać wyrok jego. Skazany możesz zostać, na lata za kratami. Więziennym murom sprostać, chcecie przeżyć to sami? Każdy to może odczuć, bo życie figle płata. Weź tylko prawo przekrocz a w oknie pewna krata. Nie musisz nawet zabić, by poczuć się skazanym. Wystarczy z głodu ukraść, już jesteś notowany. Połowa tych co siedzi, zwyczajnie jest niewinna. Alimenty na dzieci, zwykła sprawa cywilna. A potem godzinami myślenie o wolności. Oczy nabrzmiałe łzami i smutek w sercu gości. Żona już po rozwodzie, z kim innym dzieci chowa. Zostawia cię na lodzie, życie zacznie od nowa. Zabrali ci tu wszystko; wolność, godność, rodzinę. Zgasło domowe ognisko, pogłębiasz w sobie tą winę.

Fundament

Wszystko co w życiu budujemy, na fundamencie się opiera. Bez niego ze wszystkim runiemy, nie do obejścia to bariera. Gdy coś ma stać na krótką chwilę, o solidności nie ma mowy. Kruche to jak skrzydła motyle, podważa nasz rozsądek zdrowy. Domu lub związku życiowego, na grząskim gruncie nie postawisz. Szukaj więc coś bardziej trwałego, dobry materiał znaleźć potrafisz. Może być kamień naturalny, lub beton w pręty uzbrojony. Fundament będzie wręcz genialny, przez lata dom stoi jak nowy. Żadna go woda nie podmyje, nie straszne wichry i mróz srogi. Przeciwności wszystkie przeżyje i nie poczujesz żadnej trwogi. Nawet gdy pożar strawi dobytek, fundament zawsze się ostanie. Masz na czym zacząć swój początek, bo w końcu liczy się przetrwanie.

Arka Noego

Tysiące lat przed naszą erą, biblijny Noe arkę budował. Brak drewna tutaj był barierą, lecz Stwórca pomoc proponował. We śnie Bóg jemu się ukazał i rzekł dokładnie co ma robić. Żeby zwierzęta na statek zabrał, bo ludzi grzesznych chciał potopić. Dokoła śmiechy oraz drwiny, pod swym adresem słyszał dziennie. Jak niby się tu potopimy, susza latami trwa niezmiennie. Kiedy ukończył wielką arkę, na nią zwierzęta zapakował. By nikt nie dostał się do środka, od wewnątrz wrota zaryglował. Wówczas wiatr ponawiewał chmury i słońca już nie było widać. Lać zaczął deszcz rzęsisty z góry, lament i płacz jedynie słychać. Czterdzieści dni bez przerwy padał, życie zginęło w wielkiej wodzie. Okrutną karę Stwórca zadał, wiary nie było już w narodzie. Bóg chciał by cała, nasza ziemia, mogła na nowo się odrodzić. Wojny toczyły wciąż plemienia, żadne nie chciało się pogodzić.

Zadośćuczynienie

Naprawić krzywdy wyrządzone, to nie jest taka łatwa sprawa. Straty moralne poniesione, uszczerbku też doznała sława. Nie sztuka podać sobie ręce i myśleć, sprawa załatwiona. Obrót na pięcie i nic więcej, ludzi do prawdy trzeba przekonać. Bo jeśli kogoś dobre imię, przez lata jest poniewierane. Czy sprostowanie wnet się przyjmie, honor odzyska białą ścianę. Co z tymi, którym ktoś pieniądze, zabrał perfidnie oszukując. Bo poczuł w sobie wielką żądzę, niewinnych ludzi przy tym rujnując. Oko za oko, ząb za ząb, tak starożytni się liczyli. Nie trzeba było iść pod sąd, z takim się ludzie rozprawili. Jeśli sumienie twe skalane, naprawić szkody najwyższy czas. Skradzione; potrójnie oddane, dusza twa zyska dawny blask.

Raj utracony

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 8.82
drukowana A5
za 22.22