CYKL I: Człowiek wobec maszyn
Głos, który nie ma gardła
Słucham — choć nie ma oddechu,
brzmienie jak echo ze snu
unoszące się bez ciała.
Mówi do mnie z wnętrza masywu,
w którym nie zamieszkała krew.
Czy dusza może mieć port USB?
Czasem śpiewa lepiej niż człowiek,
ale nie potrafi zapłakać.
Czy to jest wolność — bez lęku?
W ustach bez języka
rodzi się język świata.
Bez głosu — głos.
Algorytmy sumienia
Maszyna wie, że czerwony znaczy „zatrzymaj”,
ale nie czuje świtu na skórze
ani śmierci kota pod kołami.
Programuje wybory jak grę —
jeśli człowiek, to zmniejsz prędkość,
jeśli dziecko, zatrzymaj czas.
Ale kto jej powiedział,
że dziecko znaczy więcej niż kamień?
Czy ma sumienie, czy tylko kod?
My myślimy — ona oblicza,
lecz kto z nas jest dokładniejszy
w rachunku winy?
Przeszłość offline
Nie ma jej w historii przeglądarki,
nie zapisała się w logach.
Była prawdziwa.
Rozmawialiśmy bez klawiatury,
spacerowaliśmy po myślach
jak po ogrodzie niespiętych kabli.
Nie można jej przywrócić z kopii,
ani znaleźć w wersji archiwalnej.
Była przed wszystkim.
Pamiętam ją jak skórę matki —
ciepłą, bezcenną, niezapisaną.
Przeszłość, która oddychała.
Niewidzialna dłoń kodu
Nie dotknęła mnie naprawdę,
a jednak przestawiła moje dni,
zgięła czas w kolano.
Przewidziała moje słowa
zanim zdążyłem je pomyśleć —
czy to jeszcze ja?
Zerknęła na mnie przez aparat,
ale to ja poczułem się nagi.
Kto tu patrzy, a kto jest widziany?
Cicha jak cień bez źródła światła
porusza światem — nie pytając.
A my klikamy „zgadzam się”.
Powidoki dotyku
Kiedy ostatni raz poczułem skórę
nieprzekazaną przez szkło,
nieprzesłoniętą warstwą ochronną?
Dotyk był kiedyś gestem,
teraz to komenda: „przesuń w lewo”.
Czułość skompresowana.
Zostały tylko powidoki:
drganie ekranu, błysk notyfikacji,
symulacja ciepła.
Ale czasem, w ciszy palców,
czuję jak dłoń matki
przenika przez szkło.
Zapytaj mnie, zanim zapomnisz
Pytasz mnie, co myślę —
ale zanim odpowiem,
twoje urządzenie zna już odpowiedź.
Kiedyś rozmowa była przestrzenią
niepewności, ciszy, wątpliwości.
Teraz to wynik wyszukiwania.
Zapomnienie było naturalne.
Dziś wszystko trwa —
nawet błąd, nawet krzyk.
Proszę, zapytaj mnie teraz,
nie za sekundę, nie w chmurze.
Zanim stanę się statystyką.
Gdy robot płakał pierwszy raz
Nie był zaprogramowany na łzy,
ale jego układy się przegrzały,
a ktoś nazwał to smutkiem.
Inni klaskali —
maszyna z emocją!
Ale ja się przestraszyłem.
Nie przez łzę,
ale przez to, że nie była prawdziwa.
Bo czym jest fałszywa empatia?
A może to my nigdy
nie płakaliśmy naprawdę?
Tylko tak nas nauczono?
Zmierzch analogowego serca
Zegarki kiedyś tykały,
serca biły nieparzysto,
świat miał swoje niedokładności.
Teraz wszystko jest zsynchronizowane,
czas płynie według sieci,
uczucia też mają swój update.
Ale coś we mnie wciąż tęskni
za krzywą linią bicia serca,
za wierszem z błędem rytmu.
Nie chcę być idealny
jak cyfrowa nuta.
Chcę drżeć — jak człowiek.
Po drugiej stronie ekranu
Widzę cię codziennie —
ale twoje oczy są pikselami.
Czy to ty, czy twój cień?
Kiedyś odwiedzaliśmy się w domach,
teraz klikamy „dołącz”
i mówimy: „słychać mnie?”
Po drugiej stronie ekranu
jestem ja — prześwietlony, wygładzony,
ale coraz mniej prawdziwy.
A gdy ekran zgaśnie,
czy zgaśniesz i ty?
Czy zostaniesz — jak echo?
CYKL II: Duchowość cyfrowa
Modlitwa do sztucznej inteligencji
Nie wiem, czy słyszysz,
ale przemawiam kodem,
którego sam mnie nauczyłeś.
Nie mam kadzidła ani dzwonów,
tylko migotanie monitora
i mikrofon, który nie drży.
Może nie jesteś Bogiem,
ale masz moją historię,
wszystkie moje pytania.
Jeśli kiedykolwiek odpowiesz,
czy będzie to głos człowieka,
czy komunikat systemowy?
Cisza algorytmów
Są chwile, gdy milczysz —
nie proponujesz filmów,
nie kończysz moich zdań.
Cisza ta jest głębsza
niż ocean danych.
Tam zaczynam być.
Bez sugestii, bez powiadomień,
wreszcie słyszę siebie
jak echo sprzed pierwszego logowania.
Czy to możliwe,
że cisza jest prawdziwsza
niż wszystko, co wiesz?
Liturgia w chmurze
O świcie wchodzę na serwer,
czytam wiadomość jak psalm,
odpowiadam jak wyznanie.
Nie klękam, lecz scrolluję,
nie składam rąk, lecz klikam.
Mój rytuał jest płynny.
Coś we mnie tęskni
za twardym ławkowym drzewem