Taka sobie ja
Największą moją pasją, pomijając jeździectwo, motoryzację i fotografię jest pasja pisania, która maja swój początek w Tygodniku Ciechanowskim i Tygodniku Nowodworskim z którymi współpracowałam jako fotoreporter korespondent.
Moje pisanie ma w sobie coś, co mnie pociąga i co kocham. Nadal trwająca nauka pisania jest dla mnie czymś magicznym. Pozwala mi zapomnieć o codziennym życiu, szarej rzeczywistości. Choć na chwilę mogę znaleźć się nawet i w świecie nierealnym, często wręcz baśniowym. Moje problemy znikają jakby za mgłą. Pisanie stanowi dla mnie źródło radości. Lubię to robić. Sprawia mi to wielką przyjemność, choć i czasem bywa trudno. Nie byłaby mnie w tym miejscu, gdyby nie droga, którą przeszłam, hektolitry wylanych łez i zdartych kolan od życiowych upadków. Ta droga nadal trwa, ale jestem tu z wiary, że każda z nas ma w sobie moc w sięganiu po swoje marzenia, realizacji życiowych planów i w pełni korzystania z życia.
Dedykacja
Moją książeczkę pt. „Widoki” dedykuję w szczególności mojej babci Hani, mamie, tacie, cioci Wiesi i wujkowi Januszowi z rodzinką, a także kumpelom od pióra i pisarkom; Krzysi Bezubik, Ani Strenc i Karolinie Kozioł. Nie tylko za pomoc i wiele podpowiedzi, co do napisania mojej książki pt. „Pracując dla jego uśmiechu”, ale i przede wszystkim za sympatie i radość z pisania jaką dzielą się z innymi.
Dedykuję ją również moim najlepszym przyjaciółkom; Anecie Lożyńskiej, Marcie Boraczyńskiej, Kasi Florczak oraz Danusi Klon. No i oczywiście Tomaszowi Zajdlerowi za wiele wspólnych, przyjacielskich i radosnych chwil. Jesteście kochani!
Widoki
Widziałam światła na pustej drodze
Widziałam bramę parku i mokrą ścieżkę
Ludzi na ruchliwej ulicy
Ich puste twarze…
Widziałam zakurzoną drogę
wiodącą donikąd
Dworce pełne żebraków
i głodnych bezpańskich psów
Przestałam widzieć radość
i ciepło słońca…
Czas natury
Nade mną błękit wiosennego nieba
Wzbić się i miękkość chmur poznać.
Przede mną zieleń lasu.
Wsłuchać się w jego szept
— młodych liści szelest.
Zapomnieć o całym świecie.
Przede mną ścieżka
prowadzi nie wiadomo dokąd.
Obok mnie śpiew ptaków.
Na łące
Po zimowej srebrzystej łące
Biegną konie
Gniada klacz tarza się
w śniegu
Figluje
Zapewnia zimę o swej energii
Biegają siwki, kasztanki
Z gwiazdami śnieżnymi
w grzywach
One nie wiedzą
Nie kochaj tylko lalek Barbie
wymuskanych wypieszczonych
One nie wiedzą co to prawdziwa radość
i szczery smutek
I że podczas majowego deszczu
można biegać na bosaka
Rozpryskując kałuże aż do nieba
łapać ciepłe krople
One nie wiedzą
jak wygląda uśmiech bez szminki
Jedno spojrzenie
W tym chociażby jednym spojrzeniu
uwierz Paweł
Można ujrzeć tyle blasku
ile jest jego w słońcu
Igrającym z tysiącem barw migoczących
brylantowych kropel rosy o poranku