E-book
22.05
drukowana A5
51.11
Cienie przeszłości Tom 1

Bezpłatny fragment - Cienie przeszłości Tom 1


4.8
Objętość:
265 str.
ISBN:
978-83-8221-561-8
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 51.11

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione.

Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.

Redakcja i korekta: Zespół Ridero.

Zdjęcie na okładce wykorzystano za zgodą Shutterstock.


Wersja po wprowadzonych poprawkach.

Rozdział I

Klara:

— Klaro, ja cię proszę, ty się uspokój, przy twoich problemach z nadciśnieniem to nie jest wskazane. Ja wiem, jak to mogło dla ciebie wyglądać, ale to nie tak. Proszę, daj mi wyjaśnić — zaczął błagalnym tonem mój facet, a raczej już na ten moment eks.

— Alek, co ty chcesz tłumaczyć? To, że podczas gdy ja siedziałam w pracy, ty urządzałeś sobie w moim mieszkaniu schadzki z naszą szefową? Tak chciałeś dostać awans? Przez łóżko?! Bardzo mnie rozczarowałeś. Zamiast rozwiązywać wspólnie nasze problemy, ty wolałeś uciec się do romansowania i to pod moim nosem z kobietą, która mogłaby być twoją matką! — Przerzucając z szafy do walizki rzeczy, zastanawiałam się, jakim cudem zmarnowałam cztery lata swojego życia na kogoś takiego.

— Możesz mi powiedzieć, co ty, do licha, robisz?

— A jak sądzisz, co? To chyba logiczne, że cię pakuję po tym, co zobaczyłam. — Czułam, że tym razem miarka się przebrała, a ja nie będę potrafiła więcej zaufać.

— No nie wygłupiaj się, proszę, daj mi ostatnią szansę. Ja wiem, jestem skończonym kretynem, ale naprawdę cię kocham. — Upadł przede mną na kolana, zaciskając dłonie na mojej talii.

— Ty chyba dawno zapomniałeś, co znaczy kogoś naprawdę kochać. Nie mam siły ani ochoty na wdawanie się z tobą w jakąkolwiek dyskusję. Sam zniszczyłeś wszystko, co próbowałam zbudować przez cały nasz związek. Tak, nie przesłyszałeś się. Ty albo non stop byłeś zmęczony po pracy, albo tylko siedziałeś przed konsolą. No w wolnych chwilach od zmęczenia spotykałeś się z kolegami w pubie bądź na grillu. Nie myśląc o mnie przy tym w ogóle. Już nie wspomnę o sytuacji, gdy twoja przyjaciółka przyleciała w odwiedziny do Polski, a ty, nie pytając mnie o zdanie, poleciałeś do niej, jak miś do miodu. Co robiłeś, nie wiem. I szczerze? Wolę byś mi tego nie wyjawiał.

— Nie mów, że tylko ty tak się poświęcałaś dla nas! Już zapomniałaś, kto cię utrzymywał, gdy ty kończyłaś szkołę?!

— Teraz będziemy na do widzenia sobie tak wytykać? Przypominam ci, że może nie pracowałam, ale otrzymywałam pieniądze ze stypendium. To już zapomniałeś dodać. Nieważne, bierz te swoje rzeczy, póki ich jeszcze nie wyrzuciłam przez balkon, i daj mi spokojnie żyć. — Odepchnęłam go, zasuwając walizkę i stawiając ją przed nim.

— Porozmawiamy, gdy się uspokoisz. Teraz to nie ma sensu — odpowiedział, biorąc walizkę i kierując kroki w stronę drzwi.

— Nie zapomniałeś o czymś? — wysyczałam. To, co teraz czułam, było porównywalne z moimi demonami z przeszłości. Ból, rozczarowanie, pustka, smutek, żal, te same emocje, a jednak zupełnie inna sytuacja.

— Telewizor i konsolę zabiorę przy okazji.

— Klucze. — Wyciągnęłam po nie dłoń.

Bez zbędnego gadania podał mi je. Nie chciałam, by dostrzegł, jak bardzo mnie skrzywdził, więc poczekałam, aż wyjdzie, i dopiero wtedy głośno się rozpłakałam.

I znowu jestem w tym samym punkcie zwrotnym co kilka lat temu. Kolejne cztery lata stracone na relację, która nie miała pokrycia z moimi oczekiwaniami. Dzisiaj straciłam za jednym zamachem faceta i pracę. Bo nie wyobrażam sobie pojawić się w firmie i udawać, że nic się nie stało. Ciężko pracowałam na swoją pozycję, zajmując się serwerami dla klientów, jednak przyszedł właśnie ten moment, gdy uświadomiłam sobie, że pora coś zmienić w tym z pozoru poukładanym życiu. Nie chcę kiedyś się obudzić i żałować, że czegoś nie zrobiłam, choć mogłam. To jest właśnie ten moment — pomyślałam.

Przeszłam przez przedpokój i po krótkiej chwili, stojąc w sypialni, wyjmowałam kolejną walizkę. Tym razem dla siebie. No, Klaro. Pora coś zmienić, nie za tydzień, miesiąc czy rok, a właśnie teraz. Szybko wrzucałam do środka najpotrzebniejsze rzeczy. Buty, bluzki, spodnie, sukienki, bieliznę. Gdy już się z tym uporałam, podeszłam do komody i sięgnęłam po kosmetyczkę ze wszystkimi niezbędnymi pierdołami. Ułożyłam ją na wierzchu złożonych ubrań. Jeszcze tylko paszport, niezbędne dokumenty i witajcie zmiany, żegnajcie smutki.

Nastał właśnie ten moment, gdy pierwszy raz w życiu poczułam, jak mam dosyć mężczyzn, którzy ciągle mnie zawodzili, a przede wszystkim zgiełku tej wielkiej metropolii. Do Warszawy przeprowadziłam się z małej wioski z powodu roku akademickiego, a później i Alka. Od zawsze drzemała we mnie chęć przebywania w nadmorskich miejscowościach, jednak do tej pory bałam się zawalczyć o siebie i swoje pragnienia. Chciałam zmian i ich potrzebowałam, ale zawsze coś było ważniejsze. Albo ktoś.

Gdy choć trochę emocje, które wrzały we mnie jak wulkan, opadły, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer swojej najlepszej przyjaciółki Matyldy. Po kilku sygnałach usłyszałam jej głos.

— Co tam słychać, Klarcia? Coś się stało, że dzwonisz o takiej godzinie? — zapytała mnie spokojnym i opanowanym tonem.

— Cześć, słuchaj, czy mogę u ciebie się na jakiś czas zatrzymać? Wiele się wydarzyło u mnie, ale to nie jest rozmowa na telefon — odpowiedziałam z wyczuwalnym smutkiem w głosie.

— Pewnie, nie widziałyśmy się chyba lata świetlne. Musisz mi wszystko ze szczegółami opowiedzieć, gdy przyjdziesz! — wrzasnęła zaintrygowana.

— Ja też się cieszę, że cię zobaczę, kochana. Wsiadam w samochód i za trzy w porywach do czterech godzin powinnam być w Sopocie — skończyłam szybko rozmowę, założyłam buty, wzięłam walizkę, płaszcz i wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.

Noc była zimna i ciemna, mimo że to już końcówka kwietnia. Położyłam walizkę na tylnym siedzeniu, spoglądając jeszcze z oddali na swój blok. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Wsiadłam do auta i odjechałam w nieznane.


Nicolas:

Siedząc zamyślony w swoim gabinecie, odpisywałem na e-maila otrzymanego od ojca. Pisałem w nim, że jeszcze parę tygodni i wszystko wróci do normy, a transporty będą normalnie realizowane, zgodnie z ustalonym harmonogramem, natomiast ja będę mógł wrócić w rodzinne strony. Wiedziałem, że niestety niektóre interesy trzeba samemu dopilnować, by wszystko chodziło jak w zegarku. Gdy właśnie miałem wyłączyć laptopa, zza drzwi wyłoniła się kobieta, z którą widywałem się regularnie od pewnego czasu.

Mając podobne upodobania seksualne, uzupełnialiśmy się całkiem nieźle. Może dlatego, że jest tyle młodsza i mogę z nią robić wszystko, na co mam tylko ochotę? Tak naprawdę to jedyna sfera, którą chciałem z nią dzielić. Jako samiec, a niebawem i alfa całego stada, nie mogłem przecież być sam. Utrzymywanie pozorów w mojej rodzinie od zawsze jest priorytetem. Jednak to by było na tyle, jeśli chodzi o moją relację z Paolą. Nasze rodziny pomimo wzajemnych pretensji i oskarżeń chcą, byśmy za jakiś czas założyli wspólnie rodzinę. Jednak nigdy się tak nie stanie. Od bardzo dawna dla mnie liczy się ktoś inny, ktoś, kto od życia powinien otrzymać wszystko, co najlepsze. Niestety ta osoba fizycznie, na chwilę obecną, nie jest dla mnie osiągalna, zatem biorę to, co serwuje chwila.

— Hej, przystojniaku… — Podeszła do mnie, siadając jednym pośladkiem na skraju biurka, lekko przygryzając dolną wargę. Jej oczy płonęły dzikością i pożądaniem. Przyciągnęła mnie za krawat.

Nie opierałem się. Wiedząc, co lubi i czego oczekuje, tym razem postanowiłem na chwilę się temu poddać. Przywierając do niej, przesunąłem swoje wargi po jej karku, a dłonią złapałem za ciemne rozpuszczone włosy. Drugą ręką rozwiązywałem pasek od płaszcza oplatający talię. Gdy zsuwałem z niej okrycie, moim oczom ukazało się jej półnagie ciało, odziane jedynie w koronkową czarną bieliznę. Wstałem gwałtownie, obróciłem ją i popchnąłem na biurko. Dłonią szybko rozpiąłem pasek oraz spodnie, które i tak już były strasznie opięte na moim ukrwionym penisie. Nie lubiłem tracić kontroli, zawsze to ja brałem, kobiety dawały, a i tym razem nie mogło być inaczej. Chwytając ją agresywniej, wszedłem w nią. Moje rytmiczne ruchy sprawiały jej rozkosz. Po chwili, czując, jak zaczyna ogarniać mnie fala największego podniecenia, wyszedłem z niej i ponownie obróciłem ją twarzą w swoją stronę. Wskazałem, by przede mną uklękła — od razu wykonała żądanie.

— Rozchyl usta — rozkazałem.

Następnie wsunąłem kutasa, docierając nim do krańca jej gardła. Zaczęła się krztusić, a ja, w ogóle nie zwracając na to uwagi, poddałem się swojemu zwierzęcemu instynktowi, napierając mocniej i głębiej. Po chwili, wypełniając spermą jej usta, spojrzałem na nią i przesunąłem kciukiem po pełnych wargach. Rozluźniony, schowałem mojego muszkietera pod bieliznę, wciągnąłem spodnie i wyszedłem z gabinetu, pozostawiając ją samą. Dla mnie to tylko seks, seks, który nie miał żadnego emocjonalnego znaczenia. Nie byłem nigdy typem mężczyzny, który się zakochuje. Do tej pory nie zaznałem głębszych uczuć, więc kobiety, z którymi się spotykałem, zwyczajnie były moimi zabawkami. Gdy wyszedłem na zewnątrz, dopiero dostrzegłem, jak jest już późno i zimno. Moje czarne, ulubione auto podjechało. Gdy tylko wygodnie się rozsiadłem, dałem znać kierowcy, aby ruszał.


Klara:

Dwie godziny później znajdowałam się już na autostradzie w połowie drogi. W pewnym momencie przeklęłam w myślach, gdy auto wydało dziwny, głośny odgłos. Zwolniłam i zjechałam na najbliższą stację benzynową. Wysiadając, rozjuszona jak osa, spojrzałam na tylną lewą oponę. Była zupełnie sflaczała. No kurwa, to teraz się załatwiłaś, kochana — pomyślałam. Pomimo że miałam prawo jazdy od kilku lat, nigdy nie wiedziałam, co zrobić w sytuacji takiej jak ta.

Krzyknęłam, sądząc że nikt mnie nie słyszy:

— Stary grat! Nie wierzę, że właśnie teraz złapałam gumę!

Ktoś cały czas nieopodal przyglądał się tej śmiesznej w gruncie rzeczy sytuacji. Jednak nie od razu zwróciłam na to uwagę, dopiero gdy nieznajomy do mnie podszedł i zapytał w języku angielskim:

— Hej, mała, widzę, że masz problem z wymianą koła. Może pomogę? — Wpatrywał się we mnie, a ja czułam, jak moją twarz oblewa rumieniec.


Nicolas:

Nie widziałem na żywo piękniejszej dziewczyny, pomimo kręgów, w których się obracam — pomyślałem. Była niska, na oko mogła mieć około stu sześćdziesięciu pięciu centymetrów, jednak dostrzegłem jej niezaprzeczalne piękno. Jej ogromne, niebieskie oczy dopełniały owalną twarz z lekko różowymi policzkami. Długie, blond włosy opadały na ramiona, połyskując w świetle lamp. A ja jak zahipnotyzowany, nie mogąc oderwać od tej rozzłoszczonej istoty wzroku, układałem w głowię kolejne z pytań.


Klara:

Stojąc przed nim jak stereotypowa blondynka, oceniałam przez chwilę jego sylwetkę. Był dobrze zbudowany. Wskazywała na to jego ciemnogranatowa marynarka opinająca poszczególne partie ciała. Na moje oko może mieć około metra osiemdziesięciu paru — pomyślałam. Jego czarne jak heban, krótko ostrzyżone włosy, piwne błyszczące oczy oraz lekko przystrzyżony zarost, zasłaniający większą część twarzy, sprawiał, że prezentował się bardzo poważnie. Męskie napięte rysy powodowały, że nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dopiero po chwili doszło do mnie, że nieznajomy czeka na odpowiedź. Odchrząknęłam, szukając w głowie odpowiednich słów.

— Chyba nie mam dużego wyboru, jeśli chcę dotrzeć do celu mojej dzisiejszej podróży — odburknęłam, zażenowana całą zaistniałą sytuacją. Moje ciało przeszył od dawna nieznany dreszcz. Jego intensywny zapach wody kolońskiej wcale w tym nie pomagał.

Opamiętałam się i z bagażnika wyciągnęłam zapasowe koło. Mężczyzna w jednej chwili znalazł się tak blisko mnie. Chwycił za nie, przy okazji dotykając koniuszkami swoich palcy mojej dłoni. Zamarłam.

— Skoro los postawił nas na swojej drodze, to może zdradzisz mi, jak masz na imię? — zapytał. Zdjął marynarkę i podwinął rękawy idealnie wyprasowanej, śnieżnobiałej koszuli.

Zastanawiałam się, co powinnam odpowiedzieć i czy zdradzać imię, skoro widzimy się zapewne pierwszy i ostatni raz.

— Mam na imię Klara. A ty? — odezwałam się.

— Nicolas. Pochodzę z Hiszpanii, ale mam częściowo polskie korzenie — odpowiedział, pospiesznie biorąc się za podnoszenie na lewarku tyłu auta. Następnie chwycił klucz i w mgnieniu oka zaczął odkręcać kolejne śruby, by wymienić przebitą oponę. Cała operacja nie trwała długo. Zdecydowanie nie pierwszy raz to robił.

Myślami byłam daleko, zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś zobaczę przystojnego Hiszpana.

— Hiszpania to taki piękny kraj, z wieloma tradycjami. Dobrze mówisz po angielsku. Skoro masz polskie korzenie, czy to oznacza, że znasz również i ten język? — wypaliłam z ciekawością.

Spojrzał na mnie z wyraźnie wypisanym uśmiechem na twarzy.

— Moja matka faktycznie była Polką, jednak całe dzieciństwo spędziłem z ojcem, zatem hiszpański, włoski, angielski, niemiecki opanowałem do perfekcji. Nie mogę tego samego powiedzieć o ojczystym języku mojej matki. A szkoda, bo coś czuję, że teraz by się przydał.

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Czułam się dobrze w towarzystwie nieznajomego. Na chwilę mogłam zapomnieć o swoich problemach. Już nie byłam taka spięta, jak wtedy, gdy wysiadałam z samochodu i chwilę później, widząc stojącego przede mną mężczyznę. Moja ciekawska natura wzięła górę i bez zastanowienia wypaliłam:

— To co cię sprowadza do Polski? Rodzina?

Wyraz jego twarzy diametralnie się zmienił i z powagą odpowiedział, wpatrując się we mnie:

— Interesy. — Wyjął spod auta lewarek i włożył go do mojego bagażnika. — Gotowe. Powinnaś dojechać bez koła wyprzedzającego twoje auto. — Uśmiechał się. — Swoją drogą pomyśl o zmianie tego pojazdu. Nie wygląda bezpiecznie.

Wiedziałam, że ma rację. Auto miało co najmniej dwadzieścia parę lat i przestawało spełniać poprawnie swoją funkcję. Ale kochałam tę czerwoną, małą strzałę. Dużo miałam wspomnień związanych z nią i nie tylko nią. Znowu posmutniałam, przypominając sobie niedawne wydarzenia.

Wziął w dłonie swoją marynarkę i nie spuszczając wzroku, obserwował mnie.

— Pomogłem na tyle, na ile było to możliwe. Miło było cię poznać, a teraz niestety obowiązki wzywają. — Wyciągnął do mnie rękę, aby się pożegnać.

Gdy podałam mu swoją dłoń, poczułam dziwne mrowienie w dole brzucha. Pospiesznie zabrałam ją, odpowiadając:

— Dziękuję, gdyby nie ty nadal tkwiłabym na tej stacji. — Uśmiechnęłam się do niego, wsiadając do auta. W lusterku obserwowałam go, następnie odpaliłam auto i wrzuciłam bieg, by po chwili odjechać.


Nicolas:

Stojąc tak przez chwilę, patrzyłem na odjeżdżającą dopiero co poznaną dziewczynę. Zaintrygowała mnie. Wyciągnąłem z kieszeni spodni najnowszy model telefonu i wybrałem z listy kontaktów numer. Po krótkiej chwili oczekiwania odezwał się głos.

— Nicolasie, w czym mogę pomóc?

— Sprawdź mi, do kogo należy tablica rejestracyjna o numerze ×××××××, widocznie coś zostało przeoczone — powiedziałem, rozłączając się. Wróciłem pewnym krokiem do swojego szybkiego, czarnego bmw i nakazałem kierowcy jechać.

Noc była zimna i ciemna, ale myślami byłem przy kobiecie, którą spotkałem. Męskość w moich spodniach zaczęła nabrzmiewać, a oddech szybko przyspieszył. Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu, na którym widniała jedna nieprzeczytana wiadomość. Płynnym ruchem przesunąłem palcem po wyświetlaczu, odczytując: „Nadal czekam w biurze. Mokra, napalona i stęskniona”. Nakazałem kierowcy, by się zatrzymał, i odpiąłem pas. Do pojazdu wsiadł dobrze znany mi mężczyzna. Zapytałem:

— Masz coś dla mnie, Mateo?

— Tak. — Chłopak wyjął z teczki dużą kopertę i podał mi ją.

— To wszystko, co udało mi się dowiedzieć w tak krótkim czasie. Jednak uważam, że nie powinieneś ingerować w tę sprawę… Zastanów się nad konsekwencjami. Do tej pory radziłeś sobie z tym.

Spojrzałem na niego, oznajmiając:

— Każdy wybór niesie za sobą jakąś konsekwencję, a ja je ponoszę przez całe życie, jak już zresztą wiesz, muszę z nimi żyć. Tym razem też poradzimy sobie z trudnościami, które możemy napotkać. Wiem, jakie były ustalenia, jednak sytuacja się zmieniła.

Szczupły mężczyzna odchrząknął.

— Mam nadzieję, że nie mylisz się.

Odjechaliśmy, pozostawiając za sobą widmo nocy.


Klara:

Tej nocy byłam jak w transie. Ogromne wrażenie wywarł na mnie mężczyzna, którego raptem widziałam pierwszy raz w życiu. Wściekła na siebie, że nie zapytałam go o numer telefonu, przygryzłam dolną wargę. Często tak robiłam, denerwując się. Z drugiej strony moje zaniżone poczucie własnej wartości i te wszystkie traumatyczne przeżycia, które miażdżyły mnie w przeszłości, związane ze stanami lękowymi oraz depresją, którą leczyłam prze wiele lat, będąc nastoletnią dziewczyną, dawały o sobie znać. Ludzie zawsze mi mówili, jaka jestem śliczna, ale nigdy tego nie dostrzegałam. Może dlatego, że przyciągałam jak magnes samych nieodpowiednich mężczyzn. Moje oczy zaszły mgłą przez łzy spływające po alabastrowej skórze. Palce kurczowo zacisnęłam na kierownicy, zastanawiając się, dlaczego to właśnie mi przytrafiają się te wszystkie rzeczy w życiu.

Przez całe życie starałam się być silna, a przynajmniej taką chciałabym być. Parę lat temu wytatuowałam sobie na obojczyku słowa „Stay Strong”, które przypominają mi o tym, żeby nigdy się nie poddawać, pomimo przeciwności losu. Nie są mi w głowie teraz związki. Czuję się rozbita, a jednocześnie cieszę się w głębi duszy, że dzięki kolejnemu niepowodzeniu postanowiłam zmienić swoje życie. Już świtało, a dopiero dojeżdżałam do Sopotu. Tak właśnie to zapamiętałam. Piękne miasto, ale najlepsze w nim jest morze, plaża i molo, po którym uwielbiałam spacerować jako nastolatka. Te wspomnienia sprawiają, iż mam poczucie, że jestem w odpowiednim miejscu. Podjechałam pod długi blok. Znalazłam miejsce parkingowe, zgasiłam pojazd i wysiadłam ze swojej czerwonej strzały. Otworzyłam tylne drzwi i wyciągnęłam walizkę. Nabrałam głęboko powietrza do płuc, wypuszczając po chwili z ulgą. Usłyszałam dobiegające z kieszeni słowa piosenki Slide Away. Wyjęłam telefon i ujrzałam numer, który przez całą noc do mnie wydzwaniał. Był to mój były. Aleks nie odpuszczał, a ja już wiedziałam, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nasza wspólna przyszłość zakończyła się w momencie, w którym wróciłam do mieszkania tego feralnego wieczora.

Wyłączyłam smartfon i ruszyłam w stronę budynku. Wchodząc po schodach na czwarte piętro, ekscytowałam się myślą, że za chwilę zobaczę swoją najlepszą przyjaciółkę. Mimo odległości, które nas dzieliły, zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Matylda niebawem wychodziła za mąż, jednak do ślubu mieszkała sama. Później ma przeprowadzić się do domu rodzinnego Łukasza w Gdańsku. Po wielu przebytych schodach w końcu dotarłam pod odpowiednie drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem, przymocowanym przy wejściu. Po chwili zza drzwi wyłoniła się ona. Zgrabna, niewysoka o ciemnych oczach i włosach dziewczyna, przywitała mnie radośnie.

— No, nareszcie jesteś! Ile można na ciebie czekać? Już zaczynałam się martwić, że coś się stało. Dzwoniłam, ale nie odbierałaś.

— Jak ci opowiem, co mi się przytrafiło po drodze, to nie uwierzysz — szepnęłam do niej pogodnie.

— No akurat jeśli chodzi o ciebie, to jestem w stanie we wszystko uwierzyć — zaczęła się śmiać, zapraszając mnie ręką do środka.

Nie wiedziałam, od czego miałabym zacząć opowiadać, więc w milczeniu odstawiłam walizkę i rozgościłam się na kanapie. Przyjaciółka spoglądała przez chwilę na mnie i po chwili powiedziała:

— Jakim cudem nie mogłaś wyrwać się do nas przez ostatni rok, aż tu nagle dzwonisz i mówisz, że chcesz przyjechać. — Usiadła koło mnie, stawiając na małym stoliku ustawionym przed kanapą butelkę z naszym ulubionym czerwonym winem, a obok dwa kieliszki.

Zapewne czuła, że potrzebuję się wygadać. Znałyśmy się przecież od tak dawna, a każda wiedziała o najmroczniejszych sekretach drugiej. Zbierałam się przez dłuższą chwilę na to, by zacząć, ale chyba na trzeźwo nie potrafiłam. Sięgnęłam po butelkę i nalałam sobie oraz jej kieliszek wina. Popatrzyłam na Matyldę, która nie dowierzała własnym oczom.

— Od kiedy pierwsza sięgasz po kieliszek? — zaczęła.

— Bardzo możliwe, że od momentu, gdy zobaczyłam mojego mężczyznę w objęciach innej.

— O w mordę, aż się boję pytać o szczegóły — odpowiedziała ze zdziwioną miną.

— Już od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Nie patrzył na mnie tak jak dawniej, unikał kontaktów erotycznych. Często dochodziło między nami do konfliktów. Teraz wiem, że przeczucie mnie nie myliło. Cholerny drań! — Wzięłam kieliszek z winem i obróciłam naczynie, by wydobyć aromat z wina. Lubiłam przeprowadzać degustację. Oko, nos i usta są od zawsze najważniejszymi cechami smakosza. — Przyłapałam go dzisiejszego wieczoru w mieszkaniu z naszą szefową. Na kuchennym stole, tym samym, przy którym spożywaliśmy wspólne posiłki. Nienawidzę go! — Moja twarz zmieniła wyraz i po chwili już głośno szlochałam.

Matylda nic nie mówiąc, słuchała i mocno mnie przytulała.

— Najgorsze w tym wszystkim jest to, że planowałam z nim wspólne życie, może nawet dzieci. Kim ja dla niego byłam? Czym sobie zasłużyłam na takie poniżenie.

Matylda obruszyła się i rzekła:

— To on się poniżył i nie powinnaś czuć się winna. Nie był ciebie wart.

— Też sobie tak tłumaczyłam i tłumaczę, jednak który to już raz z kolei? Za chwilę wszystkie moje najlepsze lata przeminą. Trzydziestka za trzy lata, a ja nadal sama. Bez mężczyzny, rodziny, a teraz też pracy. Nie wyobrażam sobie wrócić do firmy. Dzisiaj składam wypowiedzenie w trybie natychmiastowym. — Siedząc tak przez dłuższą chwilę w milczeniu, w końcu otarłam twarz i spojrzałam na Matyldę. — A wiesz, co się wydarzyło w drodze do ciebie? Złapałam gumę, musiałam zjechać na stację benzynową. Myślałam, że będę musiała zadzwonić po fachowca, ale z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.

Przyjaciółka zauważyła, że się rumienię.

— Opowiadaj, i co było dalej? — ożywiła się, a na jej buzi dostrzegłam uśmiech.

— Poznałam prawdziwego przystojniaka z polskimi korzeniami, pochodzącego z Hiszpanii. — Wspomnienie nieznajomego mężczyzny sprawiało, że znów przeszył mnie intensywny dreszcz. Przełknęłam łyk wina i kontynuowałam: — Zapytał, czy nie potrzebuję pomocy, był przy tym taki męski. Na jego widok poczułam coś, czego nie potrafię opisać słowami. — Obruszyłam się, widząc dziwny uśmiech u przyjaciółki. — Nieważne. W każdym razie zmienił mi to koło. Pożegnaliśmy się i odjechałam.

— Co zrobiłaś? Nie mów mi, że nie wzięłaś numeru, aby zadzwonić i umówić się na kawę w ramach podziękowania? — Spojrzała na mnie wymownie, a ja jak tępa blondynka zamrugałam.

— Nie — skwitowałam krótko. — Nie wiem, czy wiesz, ale nie każdy jest taki jak ty i nie bierze od nieznajomych facetów numeru, nawet jeśli są zabójczo przystojni, mają klasę i markową odzież.

Zaczęłyśmy się obie głośno śmiać, bo wiedziałyśmy, że w taki sposób Matylda poznała swojego przyszłego męża. Obie nie spałyśmy tej nocy, dlatego postanowiłyśmy parę godzin odpocząć. Matylda naszykowała pościel, a następnie obie padłyśmy na swoje łóżka.


Nicolas:

Za szybą już świtało, a ja nadal byłem w samochodzie i obracałem w dłoniach kopertę, którą otrzymałem od Mateo. Byłem spokojny, a jednocześnie każdy mięsień ciała sprawiał wrażenie napiętego. W tej kopercie znajdowała się teraźniejszość oraz przyszłość. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem na ekran i odbierałem.

— Nicolas? Gdzie ty jesteś? Czekałam na ciebie w biurze aż do świtu, myśląc, że wrócisz. Dostałeś moją wiadomość? — Wkurzona Paola, nie czekając na wyjaśnienia, rozłączyła się.

Burknąłem coś pod nosem z cyklu,,ten włoski temperament”. Nie miałem ochoty wdawać się w dyskusję, więc odłożyłem telefon. Przez te wszystkie lata obserwowania i obracania się w różnych kręgach nauczyłem się już, że nieważne, jaka narodowość, żadnej kobiety nie przegadasz — każda myśli, że wie najlepiej. Czasami jest lepiej nic nie mówić, niż powiedzieć o zdanie za dużo. Jako międzynarodowy biznesmen, bo tak wolę o sobie mówić, niż zdradzać prawdziwą tożsamość, dobrze potrafiłem i potrafię manipulować, osiągając przy tym swój cel. Był okres, w którym bawiłem się kobietami. Traktowałem je jak marionetki swoich męskich upodobań, jednak po pewnym czasie przestało mnie to zadowalać. Związałem się z Paolą z powodu jej urody i powiązań między naszymi rodzinami. Pomimo takiej liczby kobiet żadna nie potrafiła obudzić we mnie namiętności i delikatności. Możliwe, że zwyczajnie tego w sobie nie mam.

Tego dnia miałem zaplanowanych wiele spotkań. Dlatego kazałem kierowcy odwieźć się do apartamentu, by móc się wykąpać i przebrać. Brudna koszula przypominała mi o nocy, podczas której poznałem Klarę. Wydała mi się taka krucha i zagubiona. Do tego jej uroda sprawia, że nie potrafię wymazać jej obrazu z pamięci. Mając wrażenie, jakbym znał ją od zawsze, pragnę pochwycić ją w swoje ramiona i nie wypuszczać z czułych objęć. Już wtedy, gdy spotkałem ją na stacji, wiedziałem, że ona musi być moja, bez względu na cenę.

Sięgnąłem po kopertę, którą miałem ze sobą. Otworzyłem ją i z wnętrza wyjąłem plik stron. Czytałem dokumenty przez całą drogę do apartamentu i zastanawiałem się, czy dobrze zrobię, pojawiając się w jej życiu. Po czym schowałem papiery i zabrałem ze sobą do hotelu w Gdyni. Wchodząc do holu hotelowego, jeszcze raz spojrzałem na teczkę. Gdy czekałem na windę, podszedł do mnie pracownik hotelu. Spojrzał na mnie nieśmiało i powiedział:

— Panie Lomeli, w pana apartamencie jest jakaś ciemnowłosa kobieta, podająca się za pana dziewczynę.

Skinąłem głową na znak, że przyjąłem do wiadomości, po czym drzwi się rozsunęły, wszedłem do małego pomieszczenia i nacisnąłem przycisk wskazujący ostatnie piętro. Podróż była krótka, w windzie biłem się z myślami, jak zakończyć tę relację. Wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe z powodu powiązań biznesowych między naszymi rodzinami. Zdawałem sobie sprawę również z tego, jaka Paola jest uparta i zawzięta, tak łatwo nie da mi odejść. Wysiadłem z windy i skierowałem swoje kroki pod drzwi pokoju. Przyłożyłem kartę do drzwi i wszedłem do środka. Wnętrze było nowocześnie urządzone w odcieniach czerni i bieli, tak jak od zawsze lubiłem. Apartament składał się z salonu i kuchni w stylu otwartym, ogromnej, wyłożonej marmurowymi płytkami i kafelkami łazienki, gabinetu oraz sypialni z tarasem wychodzącym na morze. W pomieszczeniu czekała na mnie zezłoszczona Paola.

— Cześć — rzuciłem chłodno.

Kobieta nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie w bezruchu. Podświadomie przeczuwając to, co za chwilę nastąpi.

— Usiądź, proszę — powiedziałem. — Chcę z tobą porozmawiać. Widzisz, od pewnego czasu wiele się zmieniło. Nie chcę być w związku. Przykro mi.

Spojrzała na mnie wymownie, wykręcając usta w geście niezadowolenia. Obserwowałem, jak bierze torebkę i przy drzwiach podniesionym głosem oznajmia:

— To jeszcze nie koniec! Nie obchodzi mnie, kim ona jest. Znudzisz się nią tak samo szybko jak każdą inną i wtedy wrócisz do mnie. Zobaczysz. Dziwi mnie, że zachowujesz się w taki ujmujący sposób. W jednej chwili mnie pieprzysz, a w drugiej zrywasz. — Podniosła wysoko głowę, opuszczając apartament.

Zapadła błoga cisza, a ja, czując ulgę na myśl o tym, że to już koniec tej historii, usiadłem na sofie w salonie. Pospiesznie ponownie wyjąłem dokumenty. Ze sterty kartek wypadło zdjęcie kobiety, łudząco podobnej do dziewczyny, którą poznałem niedawno osobiście. Nie odrywając wzroku od fotografii, pomyślałem: Jesteś tak blisko, a jednocześnie daleko. Muszę cię poznać. Następnie bez ładu zgarnąłem plik stron i przeszedłem przez całą długość pomieszczenia, aby znaleźć się w swoim gabinecie. Gdy chowałem dokumenty do szuflady biurka, w głębi duszy cieszyłem się jak dziecko na myśl o jutrzejszym dniu, który będzie zwieńczeniem kilku tygodni ciężkiej pracy. Za parę godzin czekają mnie trudne negocjacje biznesowe. Muszę się przygotować i odpocząć — pomyślałem. Wziąłem w dłonie tablet i wertowałem jakieś wykresy. Po dobrej godzinie poczułem się ospały, odłożyłem urządzenie na stolik i opadłem na łóżko, momentalnie zasypiając.

Było już grubo po trzynastej, gdy w apartamencie pojawił się mój najbardziej zaufany współpracownik. Odsłonił wszystkie zasłony, wpuszczając tym samym do pomieszczenia trochę promieni słonecznych. Dzień zapowiadał się chłodny, jedynie przebijające się przez niebo promienie słońca sprawiały, że chciało się wstać. Słysząc go przez sen, nie miałem ochoty otwierać oczu. Podszedł do mnie, wiedząc, że nie śpię.

— Nicolas, wstawaj, za czterdzieści minut mamy spotkanie w Krzywym Domku.

Uchyliłem powieki i zerwałem się na nogi.

— Daj mi chwilę. Wezmę szybki prysznic i jedziemy.

Po około dziesięciu minutach, gotowy do podroży i negocjacji, przeszedłem przez pokój. Wyglądałem dobrze. Czarna koszula idealnie komponowała się z granatową marynarką. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i razem z Mateo opuściliśmy apartament.


Klara:

Promienie słońca przebijały się przez okna, odsłaniając tym samym piękno urządzonego pokoju. Było minimalistycznie, wnętrze zaprojektowano w stylu skandynawskim. Dopiero teraz zauważyłam, jak ładne jest mieszkanie przyjaciółki. Szara kanapa dodawała pazura pozostałym meblom z jasnego dębu połączonego z bielą. Obok sofy stała zaokrąglona lampa z białymi dodatkami, a nieopodal ekskluzywny szklany, mały stolik, który przesunęłyśmy o świcie, by móc zrobić miejsce na rozłożenie kanapy. Półotwarta kuchnia była w tym samym stylu. Szafki były z jasnego dębu z dodatkami białych elementów, tak samo jak pokaźnych rozmiarów stół z czterema krzesłami, nad którym wisiała lampa w kształcie żarówki. Po obejrzeniu mieszkania postanowiłam zaparzyć sobie kawy. Matylda ma w kuchni pięknie wpasowany w wystrój nowoczesny ekspres — pomyślałam. Super, przynajmniej nie trzeba samej się męczyć i zaparzać. Nawet nie zwróciłam uwagi, gdy do pomieszczenia weszła Matylda, która miała dla mnie pewną propozycję.

— Wyspałaś się? — chichocząc, spojrzała w moją stronę.

— Jeśli wyspaniem chcesz nazwać parę godzin snu, to tak — odpowiedziałam spokojnym tonem.

— To dobrze, bo mam dla ciebie propozycję z tych nie do odrzucenia. Tak się zastanawiałam, jakby tu ci pomóc, i wydaje mi się, że coś wymyśliłam. Na początek może być.

Spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę, by ta wreszcie przeszła do sedna.

— Dam ci namiary na mojego znajomego, który w Sopocie prowadzi restaurację. Potrzebuje na cito pracownicy. Już z nim rozmawiałam, masz dzisiaj dzień próbny, o czternastej zaczynasz. Zatem świetnie się składa, że jesteś wolnym strzelcem. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest na miarę twoich kompetencji…

Rzuciłam się w jej stronę, by ją uściskać.

— Kochana, bardzo ci dziękuję. Mówiąc o zmianach, miałam na myśli również rodzaj wykonywanej pracy. Przypuszczam, że dobrze może mi to zrobić.

— Ale to nie koniec newsów — pospiesznie odpowiedziała. — Wiesz, że za trzy tygodnie wychodzę za mąż… — zaczęła powoli. — Jeśli będziesz chciała, to bardzo chętnie wynajmę ci mieszkanie za niezbyt wygórowaną cenę. Co ty na to? Zainteresowana?

Uśmiechnęłam się od ucha do ucha do niej i ze łzami w oczach podeszłam, by ją ucałować.

— Hej! Mam nadzieję, że to łzy szczęścia — odparła.

Ze łzami spływającymi po moich lekko rumianych policzkach odpowiedziałam:

— Czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałą kumpelę.

Obie wybuchłyśmy głośnym śmiechem, po czym pospiesznie wróciłyśmy do salonu i zaczęłyśmy przeglądać walizkę w poszukiwaniu odpowiedniego stroju. Miałam dobry gust. Zakupy były dla mnie czymś więcej niż tylko kupowaniem i przymierzaniem. Zawsze mawiałam, że to moja druga natura. Po dziesięciu minutach poszukiwań znalazłyśmy idealny komplet ubrań. Czarne woskowe spodnie z ekoskóry, do tego biała bluzka ze srebrnymi nitkami na ramiączkach i czarna skórzana ramoneska. Z dodatków natomiast wybrałyśmy kolczyki wkręcane w uszy, złoty zegarek oraz również tego samego koloru łańcuszek z przywieszką w kształcie serca. Spojrzałyśmy na siebie, następnie udałam się do łazienki, by szybko się przebrać i wykonać delikatny makijaż. Nie malowałam się mocno, zawsze ceniłam sobie przede wszystkim naturalność. Po chwili zerknęłam na zegarek. Czas płynął nieubłaganie. Wskazówki pokazywały wpół do drugiej. Wyszłam pospiesznie z łazienki, chwyciłam telefon, portfel oraz kilka innych drobiazgów. Pożegnałam przyjaciółkę i szybko zbiegłam po schodach, trzymając w dłoni kluczyki od samochodu. W myślach sobie powtarzałam: Nowy dzień, nowa ja… Przeszłość pozostawiam już daleko za sobą. Otworzyłam drzwi pojazdu, po czym wsiadłam do niego i odjechałam w stronę swojej nowej przyszłości. Przez krótką chwilę zastanawiałam się, czy na pewno pamiętam, w które miejsce skręcić. Nie byłam pewna, dlatego też wyciągnęłam z nerki telefon i wpisałam punkt docelowy w nawigacji. Głos w aplikacji kazał mi zawrócić, gdyż wjechałam nie w tę ulicę co trzeba. Odpaliłam silnik i spoglądając od czasu do czasu na wyświetlacz telefonu, który wskazywał odpowiednią trasę, zawróciłam. Po jednej nieudanej próbie dojechałam pod wskazany adres. Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że pierwszego dnia pracy pojawiłam się na czas.

Weszłam do zatłoczonej restauracji. Wnętrze było przytulnie i nowocześnie zaaranżowane. Podeszłam do mężczyzny w średnim wieku i zapytałam o właściciela. Przeszył mnie swoim poważnym spojrzeniem, a wyraz jego twarzy po chwili diametralnie się zmienił i usta przybrały coś na kształt uśmiechu.

— To ty jesteś Klara, prawda? Matylda mi dużo o tobie mówiła, jednak nie wspominała, że jesteś taka ładna. Jestem Tomasz, a to miejsce jest moją własnością — odpowiedział, badawczo obserwując moją twarz.

— Tak. Nazywam się Klara Lewis, mam nadzieję, że słyszał pan na mój temat same dobre rzeczy — przedstawiłam się.

Mężczyzna spojrzał na zegarek.

— Nie martwiłbym się tym, co o tobie mówiła koleżanka, ponieważ przedstawiła cię w samych superlatywach, ale to się okaże dopiero podczas twojej pracy tutaj. Będziesz dzisiaj na sali pomocą dla gości w wyborze ich zamówień. Mam nadzieję, że masz dobrą pamięć, by zapamiętać wybrane potrawy. Szczegóły zatrudnienia obgadamy po zakończonej pracy, pod warunkiem że się sprawdzisz. Dobra, tam jest pokój socjalny dla pracowników. Zostaw swoje rzeczy i zabieraj się do pracy. Reszta załogi pomoże ci w razie jakichś trudności. — Wskazał dłonią drzwi, po czym opuścił pospiesznie lokal. Parę chwil później balansowałam między stolikami, obsługując liczną klientelę lokalu.


Nicolas:

Elegancko ubrani wsiedliśmy do nowocześnie urządzonego wnętrza najnowszej serii bmw, po czym dałem znak kierowcy. Pojazd ruszył, a my zaczęliśmy prowadzić ożywioną rozmowę między sobą.

— Powiedz mi, Nicolas, co zamierzasz dalej w związku z tymi informacjami, które ci przekazałem ostatniej nocy? Znając ciebie praktycznie przez całe życie, domyślam się, że nie odpuścisz, skoro poczyniłeś już pewne kroki, by jak najwięcej się o niej dowiedzieć, a nawet spotkać. — Pytająco na mnie spojrzał.

— Znasz mnie. Dobrze wiesz, że jeżeli coś mnie zaintryguje, to nigdy nie odpuszczam, zwłaszcza jeżeli chodzi o piękne kobiety — mówiąc to myślami byłem przy dziewczynie poznanej w nocy. Wspomnienia powodowały kolejny raz napięcie wszystkich moich mięśni i poczułem nieznane dotychczas uczucie, które nie odpuszczało od momentu spotkania jej pierwszy raz. Przełknąłem ślinę, rozluźniłem krawat, rozpinając przy tym guzik koszuli. W głębi duszy przeczuwałem, że zaistniała sytuacja może przynieść szereg problemów, które groziły zerwaniem umów między dwoma rodzinami. W grę nie wchodziła tylko jedna kobieta, która nie miała pojęcia o tym, jak bardzo zmieni się jej dotychczasowe życie, ale i Paola, której usytuowanie oraz ognisty charakter nie pozwalały przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego i zaakceptować odrzucenie przez mężczyznę, zwłaszcza takiego, jakim byłem. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Mateo.

— Jesteśmy już na miejscu. Mam nadzieję, że uda się sfinalizować tę transakcję bez większych problemów negocjacyjnych.

Nic nie mówiąc, otworzyłem drzwi, by wysiąść z samochodu. Stałem przez chwilę przed wejściem do restauracji, po czym skierowałem swe kroki do środka, a za mną podążył Mateo. Rozejrzeliśmy się po wnętrzu, jednak nie było jeszcze przedstawicieli, z którymi moglibyśmy podjąć negocjacje. Podeszliśmy zatem jako pierwsi do jedynego wolnego stolika przy oknie i usiedliśmy, prowadząc rozmowę na temat tego, dlaczego zostało wybrane to miejsce zamiast biura. Jeszcze wtedy nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak fatum chce pokierować moim dzisiejszym dniem.


Klara:

Z zabójczą precyzją doradzałam konsumentom oraz ich obsługiwałam. Pomimo że do tej pory nie miałam styczności z pracami fizycznymi, bycie kelnerką bardzo mi się spodobało. Obecne zajęcie w ogóle nie odzwierciedlało mojego poprzedniego stanowiska, które wykonywałam w firmie przed złożeniem wypowiedzenia. Pierwszy raz od bardzo dawna czuję się wolna i niezależna od niczego, a przede wszystkim nikogo — jak piękna, silna kobieta. Natłok obowiązków sprawił, że nawet przez chwilę nie miałam czasu pomyśleć o swoich frustracjach i niepowodzeniach. W moim życiu nie ma już miejsca na kłamstwa, zdrady i dwulicowe spojrzenia współpracowników. W trakcie przerwy spojrzałam pospiesznie na wyświetlacz swojego telefonu, na którym widniało piętnaście nieodebranych połączeń oraz kilka nieprzeczytanych wiadomości. Wiedziałam, kto tak usilnie próbuje cały czas się ze mną skontaktować. Szybkim ruchem wyłączyłam ekran i schowałam telefon. Przerwa dobiegała końca, a ja, przybierając znów sympatyczny wyraz twarzy, wróciłam na główną salę, gdzie czekało dwóch nowych gości, siedzących przy stoliku na tle okna. Z niesamowitym zapałem podeszłam do nich, pytając, czy coś sobie życzą zamówić. Pospiesznie spojrzałam na jednego z nich. W tym samym momencie ręce lekko mi zadrżały, a głos utkwił gdzieś w gardle. W jednym z gości rozpoznałam mężczyznę z poprzedniej nocy, który wywarł na mnie ogromne wrażenie i o którym nie potrafiłam zapomnieć. Starając się nie pokazywać tego, jak bardzo jestem zmieszana dzisiejszym przypadkowym spotkaniem, po raz drugi zapytałam o zamówienie. Mężczyzna, nie spuszczając ze mnie wzroku, odpowiedział opanowanym, niezdradzającym żadnych emocji głosem:

— Panno Klaro, poprosimy dwie kawy. Na obecną chwilę to będzie wszystko. — Nicolas wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że zmieszana zaczęłam się rumienić.

Nic już nie odpowiadając, skinęłam głową na znak, iż przyjęłam do wiadomości, i pospiesznie się oddaliłam. Serce waliło mi tak mocno, jakby za chwilę miało wyskoczyć z mojej piersi. Czułam jakieś nieznane do tej pory ściśnięcie w żołądku.

Klara, weź się w garść. Zawsze byłaś raczej osobowością dominującą w grupie, a przy tym facecie kompletnie się rozklejasz, a jego spojrzenie potrafi dotrzeć w najciemniejszy zakamarek twojej duszy — prowadziłam sama ze sobą wewnętrzny monolog podczas nalewania do filiżanek zamówionych kaw. Matko kochana, jak ja mam tam z powrotem wrócić i jak gdyby nigdy nic podać im kawę? A może lepiej by było, gdybym poprosiła którąś z koleżanek, by mnie zastąpiła? Nie no, co ty odwalasz, dziewczyno? Sama się teraz oszukujesz. Przecież pragniesz tam podejść, by jeszcze raz tak na ciebie spojrzał, jakby świat miał na moment stanąć w miejscu. Jesteś ambitna, odważna, cholera… Ale przy nim kompletnie tracę grunt pod nogami. Postawiłam na tacy naczynia z kawą, po czym ruszyłam w ich stronę.


Nicolas:

Właśnie prowadziłem ożywioną rozmowę z Mato na temat strategii, jaką powinni obrać podczas negocjacji, gdy nagle usłyszałem znajomy głos. Przeniosłem natychmiastowo wzrok z rozmówcy na dziewczynę stojącą przed nami. Jakie było moje zdumienie, gdy zobaczyłem postać ze swoich fantazji, pytającą o to, co chcielibyśmy zamówić. Wprawdzie przejrzałem informacje otrzymane na jej temat i miałem w planach złożyć jej nieoczekiwaną wizytę za jakiś czas, ale nie spodziewałem się na pewno jej tutaj spotkać. Nie chciałem po sobie dać poznać, jak duże wrażenie wywarło na mnie obecne spotkanie, dlatego też w pośpiechu zamówiłem szybko dwie kawy, zaznaczając fakt, jak dobrze pamiętam jej imię. Przez chwilę zastanawiałem się, czy to jawa, czy sen, patrząc, jak sylwetka kobiety pospiesznie odchodzi, by zrealizować nasze zamówienie.

Zauważyłem, jak do restauracji wchodzi dwóch mężczyzn ubranych na czarno. Jeden z nich został przy wejściu, natomiast drugi pewnym krokiem dosiadł się do nas. Nasza rozmowa biznesowa zaczęła się na dobre. Jednak cały czas nie mogłem się skupić i widziałem tylko ją.


Klara:

Z impetem podeszłam do trzech mężczyzn zajmujących stolik przy oknie. Podałam kawę, ignorując spojrzenie Nicolasa. Trzeci mężczyzna, który musiał pojawić się niedawno, obrócił głowę w moją stronę i zamówił befsztyka tatarskiego oraz butelkę białego wina. Mimo że sytuacja i tak już była wystarczająco napięta, oliwy do ognia dodawał fakt, iż spodobałam się mężczyźnie przybyłemu krótką chwilę temu do restauracji. Patrzył na mnie tak, jakby za chwilę miał mnie rozebrać do naga wzrokiem. Spostrzegłam, jak całą sytuację obserwował Nicolas, który zacisnął szczękę i przypatrywał się temu w milczeniu. Miałam nieodparte wrażenie, że ten pewien siebie mężczyzna ma ochotę wstać, chwycić mnie pod rękę i wyprowadzić jak najdalej od tego miejsca i od tego mężczyzny.


Nicolas:

Zacisnąłem dłoń w pięść i przełknąłem ślinę, by uspokoić swój temperament.


Klara:

Nie rozumiałam, o czym mówią mężczyźni, prowadzili rozmowę w jakimś innym, niezrozumiałym dla mnie języku, dlatego też przyjąwszy zamówienie od trzeciego z nich, oddaliłam się pospiesznie, bo i nie czułam się komfortowo w niedawno zaistniałej sytuacji. Próbowałam zapomnieć choć na chwilę o facecie, który sprawiał, że czułam ogromną gulę w żołądku.


Nicolas:

Po kilku godzinach uścisnęliśmy sobie dłonie na znak pozytywnie zakończonych negocjacji. Rozglądałem się przez dłuższą chwilę po sali, jednak nigdzie nie dostrzegłem twarzy dziewczyny, która sprawiała, że mój puls gwałtownie przyspieszał. Odwróciłem się do Mateo, pytając, czy widział Klarę, i rozkazałem, by dowiedział się, gdzie teraz jest. Pospiesznie zerwał się na nogi i opuścił lokal. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do swojego ojca. Gdy sygnał ucichł i odebrał, odpowiedziałem tylko szybko w naszym języku:,,załatwione, wszystko przebiegło sprawnie”. Zostawiłem pieniądze przy rachunku, wraz z sowitym napiwkiem, po czym zakończyłem rozmowę. Spojrzałem jeszcze raz w stronę baru, jednak nie odnalazłem tam tej, którą pragnąłem ujrzeć. Wstałem po chwili i wyszedłem.


Klara:

Mój dzień w pracy chylił się ku końcowi. Postanowiłam wykorzystać pozostały czas i w samotności trochę pomyśleć. Udałam się do miejsca, które od mojej pracy było oddalone raptem o kilkaset metrów. Moja ukochana życiowa przystań. Molo, na którym miałam tyle wspaniałych wspomnień z przyjaciółmi. Choć robiło się już chłodno, nie czułam tego. Szłam po molu jak zahipnotyzowana, wpatrując się w przepiękny widok morza i fal rozbijających się o brzeg. Doszłam do końca pomostu, po czym przystanęłam, chwytając za barierkę. Rozmyślałam o tych kilku latach przeżytych przy Alku i o tym, jak bardzo ten,,związek” mnie zaniedbał. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wypowiadanych słów, dobiegających zza mych pleców.

— Cześć, mała! Tylko nie wypadnij, bo będę musiał cię znowu ratować z opresji.

Wzdrygnęłam się. Znałam ten ton, zagraniczny akcent, a moje nozdrza poczuły zapach wody toaletowej, który czułam noc wcześniej u nowo poznanego przystojniaka. Odwróciłam się twarzą do niego. Dzieliło nas raptem kilka centymetrów. Podniosłam twarz do góry i spojrzałam mu w oczy. Był prawdziwy. Każda komórka mojego ciała chciała chłonąć jego dotyku, a zapach dodatkowo powodował pragnienie, jakiego do tej pory nie znałam. Miałam wielu mężczyzn w swoim jakże burzliwym życiu, jednak nigdy nie czułam się spełniona i zaspokojona. Natomiast ten nieznajomy budził najgłębiej skrywane żądze. Patrząc mu prosto w oczy, widziałam w nich to samo, co mogłam zapewne ujrzeć w swoich. Byłam zdumiona jego widokiem. Skąd mógł wiedzieć, że będę tutaj, na tym molu, przecież nikomu nic nie mówiłam.

— Witam ponownie. Co za zbieg okoliczności. Jeszcze kilka godzin temu obsługiwałam twój stolik w knajpie, a teraz obydwoje jesteśmy tutaj.

— Widzisz, jeśli na czymś mi bardzo zależy, staram się wiedzieć o wszystkim na bieżąco, to tak samo jak w interesach. Musisz przewidywać wszystkie potencjalne ruchy. — Gdy to mówił, jego ciało zaczęło się napinać.

— Czy dobrze zrozumiałam? Wiedziałeś, że tutaj będę? Śledzisz mnie? — Mój oddech przyspieszył, a w głowie zaczęło rodzić się wiele pytań oraz obrazów, które mogły przerażać.

— Miałem raczej na myśli, iż okoliczności sprzyjają naszemu poznaniu. Już drugi raz na siebie wpadamy. — Uśmiechnął się do mnie. — Może dałabyś się zaprosić na kolację?

— Przykro mi, mam inne plany — odpowiedziałam pospiesznie. Mimo że każdy skrawek jego ciała mnie do niego przyciągał, wiedziałam, że jestem twardo stąpającą kobietą. Nie wiedziałam przecież o nim zupełnie nic. A słowa nie zawsze idą w parze z prawdą. O tym doskonale się przekonałam.

— Rozumiem. — Pomyślałem, że jest z tych bardziej wymagających kobiet, które nie uginają się pod presją chwili. Była dla mnie zagadką, której nie potrafiłem rozszyfrować. To powodowało, że jeszcze bardziej pragnąłem ją poznać. Kochałem wyzwania i nienawidziłem nudy.

— Nie mogę z tobą pójść na kolację, ale jeśli masz czas, możemy posiedzieć chwilę tutaj. Lubię przychodzić w to miejsce. Mogę wtedy spokojnie o wszystkim pomyśleć, zaplanować. Przy okazji możemy się czegoś o sobie dowiedzieć, jeśli będziesz oczywiście chciał.

Skinął głową na znak zgody. Usiadł koło mnie na ławce.

— Dobrze, możesz zadać mi siedem pytań.

— Siedem? Dlaczego tyle? — Na mojej twarzy malowało się zaskoczenie.

— Powiedzmy, że każde z pytań będzie przypadało na dzień tygodnia. Będzie ciekawiej dzięki temu.

— Mhm… Rozumiem. Udajemy tajemniczego nieznajomego — wypaliłam, śmiejąc się.

— Ty to powiedziałaś. Ale coś w tym jest. Nie lubię odkrywać wszystkich kart. Coś muszę mieć jeszcze w zanadrzu.

Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

— Dobrze. Zatem pytaj — odezwał się.

— Powiedz mi, co cię sprowadziło do tego miasta?

— Tak jak już wcześniej ci wspominałem, interesy. Dzisiaj właśnie sfinalizowałem pewną transakcję, czego byłaś świadkiem, przyjmując zamówienie.

— Czyli nie miałeś pojęcia, że tam będę? I naprawdę to przypadek?

— To aż dwa pytania, mała. Ale odpowiem ci. Nie, nie wiedziałem. Zrządzenie losu tak wybrało.

— Wierzysz w przeznaczenie? — zapytałam nagle, nie zastanawiając się długo.

— Mała, spójrz na mnie. Czy uważasz, że moim życiem rządzi zbieżność przypadków? Wierzę w to, co mogę w danej chwili zrobić i posiadać.

— Zdajesz sobie sprawę, że twoja jedna wypowiedź wyklucza drugą? Strasznie zawile udzielasz odpowiedzi.

— Czyżbym wyczuwał irytację w twoim głosie? — Jego twarz przybrała wyraz lekkiego rozbawienia. — Zostały ci trzy pytania, mała.

— Trzy? No dobrze. Ile masz lat? Tylko odpowiadaj zgodnie z prawdą zawartą w twoich dokumentach.

— Och, jakbym śmiał nie odpowiadać zgodnie z prawdą. Przecież zeznaję pod przysięgą. — Jego kąciki ust ledwo powstrzymywały się od uśmiechu.

— Miło, że aż tak cię to bawi. No więc? — Sama ledwo stwarzałam pozory spokoju i opanowania.

— Trzydzieści pięć. Ale spójrz na mnie, jestem jak młody Bóg.

— Nie jesteś taki sztywny jak ostatnio. Nie sądziłam, że tak dużo się uśmiechasz.

— Jeśli mam być szczery, to mój pierwszy raz. — Spojrzał na mnie znacząco tymi swoimi pięknymi, błyszczącymi oczami.

Speszyłam się, widząc, że nie jestem mu obojętna.

— Wiesz co? Chyba będę się zbierała. Robi się coraz chłodniej, a za parę godzin znowu nastanie dzień.

— Odwiozę cię, jeśli chcesz.

— Nie trzeba, przyjechałam do pracy swoim autem — wyrwało się z moich ust i pospiesznie wstałam. Wyciągnęłam z nerki telefon. — Psia kość! Mam wiele wiadomości od przyjaciółki. Pewnie się martwi. Muszę już iść. Miło było z kimś przez moment się zapomnieć.

— Rozumiem, ale pozwól, że chociaż odprowadzę cię do samochodu. Już jest późno, będę spokojniejszy.

Na znak zgody skinęłam głową. Prowadziliśmy rozmowę przez całą trasę do auta. Pocałował mnie w policzek na pożegnanie, a następnie wsiadłam do czerwonej strzały i odjechałam.


Nicolas:

Wiedziałem, że to na pewno nie ostatni raz, gdy się spotykamy. Po dzisiejszym wieczorze spędzonym w jej towarzystwie czułem, że nie pozwolę na zakończenie tej relacji. Pożądanie oraz chęć odkrywania tej filigranowej kobiety brało górę nad rozsądkiem. Kierowca podjechał, a ja, rozsiadając się wygodnie, zażyczyłem sobie, by odwiózł mnie do apartamentu.


Klara:

Zupełnie przy tym mężczyźnie straciłam poczucie czasu. Byłam zaskoczona tym, jak dobrze czułam się w jego towarzystwie. Podświadomie miałam wrażenie, że coś z nim jest nie tak, ale bardzo szybko zapomniałam o tej myśli. Zaparkowałam, a następnie udałam się do mieszkania. Było już bardzo późno. Zajrzałam do sypialni koleżanki. Matylda już spała. Po cichu przeszłam ponownie przez salon, udając się do łazienki. Czułam, że i mnie ogarnia ogromne zmęczenie, szybko zrzuciłam z siebie ubranie. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Miałam takie delikatne, jasne ciało. Nie za duże piersi z odstającymi sporymi sutkami, płaski brzuszek, zgrabne nogi i pełne pośladki. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Wyobrażałam sobie siebie w objęciach Nicolasa, zaczęłam się dotykać. Za fantazjowanie jeszcze nikogo nie zabili — pomyślałam. Moje namydlone dłonie powędrowały najpierw na piersi. Koniuszkami palców pieściłam je. Okrężnymi ruchami drażniłam brodawki, następnie jedną dłoń poprowadziłam między lekko rozchylone uda. Na samo wspomnienie nieznajomego przeszył mnie zimny dreszcz. Masując intensywniej,,punkt G”, oparłam się o ścianę i szczytowałam, a potok wypływających ze mnie soków mieszał się z wodą. Czułam się odprężona. Po miłej kąpieli poszłam do salonu. Leżąc w totalnych ciemnościach, jeszcze długo nie mogłam usnąć. Zastanawiałam się, czy jeszcze kiedyś będę miała nawrót depresji, z którą farmakologicznie oraz poprzez terapię zmagałam się, gdy byłam nastolatką. Bałam się tego stanu. Nie byłam wtedy w ogóle sobą, nie zależało mi na niczym ani na nikim. W późniejszych latach naprzemiennie miewałam huśtawkę emocjonalną, ale robiłam wszystko, by nie cofnąć się do dnia, w którym stałam się na wiele długich miesięcy rośliną.

Rozdział II

Klara:

Ciepły poranek przebijał się przez zasłony, wypełniając długimi promieniami słonecznymi całe pomieszczenie. Otworzyłam pomału zaspane oczy i odruchowo zaczęłam szukać po łóżku swojego smartfona. Przeczytałam pospiesznie wiadomość znajdującą się na wyświetlaczu:,,Musisz mnie wysłuchać. Znajdę cię” i westchnęłam. Zawsze trafiam na totalnych popaprańców. Nawet nie zauważyłam zbliżającej się sylwetki.

— Co ty odpierdalasz, Klara? Już wczoraj myślałam, że cię kosmici porwali. Gdzie ty byłaś?

— Dobra, dobra, uspokój się i siadaj. Wskazałam miejsce obok siebie na łóżku i zaczęłam opowiadać koleżance wydarzenia z poprzedniego popołudnia… I widzisz, wygląda na to, że moja wczorajsza praca spodobała się właścicielowi, ponieważ po skończonej zmianie zaproponował mi etat i stałą umowę. Wprawdzie na początek raptem trzy miesiące, ale dobre i to.

— Byłam pewna, że się sprawdzisz. A co z przystojniakiem, który prowadził tam spotkanie biznesowe?

— A co ma być? Gdy wyszłam z biura od szefa, już go nie było. — Za późno ugryzłam się w język.

— Dobra, dobra, nie ściemniaj mi tutaj, bo widzę, że na samą wizję wczorajszych wspomnień masz kisiel w majtach. — Rozbawiona chciała ściągnąć ze mnie pościel.

— No, OK. Jest coś jeszcze. Przejrzałaś mnie. Po wyjściu z knajpki chciałam pobyć sama i udałam się w stronę plaży. Podczas spaceru po molo z niedowierzaniem usłyszałam za sobą głos Nicolasa.

— O żesz, kurwa! Klara się zakochała! — zaczęła chichotać niczym chochlik.

— Matylda, te twoje teksty mnie chwilami miażdżą. — Spojrzałam na koleżankę. — Chcesz wiedzieć, co było dalej, czy w połowie zdania będziesz mi przerywała?

— Sądząc po twoim wyrazie twarzy, gdy o nim mówisz, przypuszczam, że obciągnęłabyś mu z głębokim połykiem bez jakichś większych oporów — zadrwiła.

— Pierdol się na swój zjebany beret, moja niewyżyta suko! — Chwyciłam za poduszkę i cisnęłam nią w jej kierunku.

— Ooo, to cios poniżej pasa! — wrzasnęła. — Okładałyśmy się poduchami przez dłuższą chwilę.

— Chodź, zjemy śniadanie, bo za chwilę zastanę w tym łóżku zmumifikowaną mumię — rzuciła krótko, przechodząc przez pomieszczenie, i zniknęła za ścianą. Posłusznie podążyłam jej śladem i znalazłam się w małej, przytulnej kuchni.

— To co, jajka na bekonie?

— Ty to byś wolała zapewne inne, jednak na chwilę obecną musisz zadowolić się tylko takimi.

— Mówił ci już ktoś, że masz nierówno pod sufitem?

— Matylda spojrzała do góry. Pierdolisz. Równy jak rów między moją dupą.

Obie wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem.

— Dobra, ja zaparzę kawę, a ty zrób te jajka.

Nagle przy drzwiach wejściowych usłyszałyśmy głośny dzwonek do drzwi.

— Kogo to niesie o tej porze — burknęła Matylda, podążając w stronę drzwi.

— Kto tam?

— Kurier. — Otworzyła je i zamarła.

— Dla kogo to? — Jej oczom ukazał się ogromny kosz wypchany żywymi różami.

— Dla Klary Lewis.

— Dziękuję, przekażę koleżance. — Podpisała potwierdzenie odbioru i podreptała w moją stronę.

Zdziwiona aż z wrażenia otworzyłam usta.

— Skąd to masz? — Moje oczy wyglądały w tym momencie jak dwa niebieskie ogromnej wielkości spodki.

— To do ciebie. Chyba masz tajemniczego wielbiciela. No dalej, zobacz, czy jest w nich jakiś liścik. Bo sama zaraz z ciekawości zacznę przeglądać te kwiaty.

Zbliżyłam się do ogromnego bukietu. Zauważyłam przy jednej z róż wstążeczkę z wpiętą karteczką i wyjęłam ją. Otworzyłam ją drżącymi dłońmi i przeczytałam na głos:

— ,,Dziękuję za miłe towarzystwo i wyjątkowy wieczór”. — Czując, jak moje policzki przybierają kolor purpury, schyliłam się, by podnieść niby przypadkiem upuszczony przed chwilą kawałek papieru.

— No, no… Chyba nie powiedziałaś mi o wszystkim. To od tego gościa?

— Na to wygląda. Tylko skąd wiedział, gdzie ja mieszkam?

— Nie rozśmieszaj mnie. Po tym, co mi opowiadałaś, facet nie jest biedny i na pewno ma wiele wpływowych znajomości i kontaktów, o których nawet by ci się nie śniło. Mój Łukasz nie jest taki romantyczny już. — Rozmarzyła się. — Początki są zawsze zajebiste. A później jest jeszcze ciekawiej, wszystko zależy od perspektywy i tego, co się ze sobą robi.

— W twoim wypadku chyba. Myślisz, że powinnam odesłać te kwiaty?

— Kobieto, słońce wypaliło ci mózg? Ty wiesz, ile one kosztowały? A zresztą nie ma adresu zwrotnego. Prezent w jedną stronę, jak to mówią.

— Matylduś, a co, jeśli to jakiś psychol?

— Serio? Na moje oko to raczej niezłe ciacho ze świetnym gustem. Ale co ja tam mogę wiedzieć — zaśmiała się, siadając przy stole.

— Może masz rację, ale nie jestem pewna, czy chcę się pakować teraz w coś takiego.

— Wyluzuj, przecież cię nie porwie — mamrotała pod nosem.

— Zjedzmy to śniadanie i przygotujmy się na spokojnie do roboty. — Zajęłam krzesło obok kumpeli i zaczęłyśmy delektować się posiłkiem.


Nicolas:

Choć bardzo się starałem usnąć, nie zmrużyłem oka w nocy. Dzień zapowiadał się piękny. Wyciągnąłem tablet, po czym na stronie,,Szybki bukiet” wybrałem pokaźnych rozmiarów kosz wypchany po brzegi kwiatami. Mogłem zlecić komuś wykonanie tego zadania, jednak ważne sprawy wolałem załatwiać osobiście. Dziwiłem się, jak postępuję tym razem, gdyż do tej pory nigdy dla nikogo nie robiłem takich gestów. Twardziel, na jakiego mnie wychowywano, następca swego ojca, pokazał zupełnie inne, nieznane do tej pory oblicze — pomyślałem. Dzisiejszy dzień mam praktycznie cały wolny, jednak wiem, że nadeszła odpowiednia pora, by podjechać w Spocie w jedno miejsce, które prześladuje mnie od wielu lat. Wyciągnąłem telefon i szorstkim tonem po chwili powiedziałem:

— Za dziesięć minut samochód ma być gotowy do podróży. — Odłożyłem urządzenie i jednym szybkim ruchem ściągnąłem z siebie dresowe spodnie. Wszedłem pospiesznie pod prysznic, zastanawiając się, jak przekonać młodą kobietę do siebie. Postawiłem sobie za cel, że tym razem przynajmniej spróbuję zachowywać się jak dżentelmen.

W tym samym czasie do pomieszczenia weszła kobieta. Była totalnie nago. Stojąc tyłem, nie zauważyłem jej. Opierałem ręce o kabinę, gdy nagle poczułem, że czyjeś dłonie łapią mnie za kutasa. Odwróciłem się twarzą do osoby znajdującej się przede mną.

— Paola, co ty, do cholery, tutaj robisz? — Spojrzałem na nią z oburzeniem wypisanym na twarzy i przesunąłem ją, by wydostać się spod prysznica.

— Już tak cię odrzuca mój widok, że nie możesz nawet się ze mną wykąpać? — Chwyciła swoją dłonią moją rękę.

— Nie, Paola, rozstaliśmy się i naprawdę nie ma sensu już do tego wracać. Dla mnie to już przeszłość. Przykro mi, jeżeli sądziłaś, że się pobierzemy i będziemy jedną szczęśliwą rodziną. Nie czuję do ciebie niczego, oprócz koleżeńskiej sympatii — wypaliłem.

— Wszystko można zmienić. Uczucia też, jeśli się tylko trochę człowiek postara. Ale nie, ty nie chcesz nawet spróbować! Przez tę szmatę! Tak, wiem o niej. Myślałam, że masz lepszy gust. Jeżeli sądzisz, że tak łatwo się mnie pozbędziesz, to jesteś w błędzie. Zniszczę ją, jeśli będzie trzeba. Zastanów się na tym, Nicolasie.

W pośpiechu zacząłem wycierać ciało ręcznikiem, by szybko założyć ciemnoszare lniane spodnie i białą koszulę. Podszedłem do szafki, na której chwilę wcześniej kładłem gadżety, sięgnąłem po nie i włożyłem je do kieszeni, po czym skierowałem swoje kroki w stronę wyjścia.

— Kiedy wrócę, ma ciebie tutaj nie być. Rozumiesz? — warknąłem. — Nawet na nią nie patrząc, wyszedłem, zatrzaskując za sobą drzwi.

Zjechałem windą na parter, by w recepcji hotelowej zapowiedzieć, aby nie wpuszczano więcej do apartamentu kobiety, która w chwili obecnej przebywała wewnątrz. Wściekły na całą zaistniałą sytuację przeszedłem przez hol oraz rozsuwane drzwi i pospiesznie wsiadłem do samochodu. Gdy siedziałem już wygodnie, spojrzałem na kierowcę i powiedziałem tylko jedno słowo:

— Jedź!


Klara:

Bardzo szybko nauczyłam się nowych umiejętności sprawdzających się w tej pracy. Klienci byli bardzo zadowoleni z dobrych podpowiedzi oraz szybkiej obsługi. Wiedziałam, że za jakiś czas będę musiała zadzwonić do swojej babci i poinformować ją o decyzjach, które w ostatnim czasie podjęłam. Nie wiedziałam tylko, od czego miałabym zacząć i jak wyjaśnić kolejne rozstanie. Zastanawiałam się, czy osoba, która mnie wychowała, zrozumie, a co ważniejsze zaakceptuje wybory, których dokonuję? Stwierdziłam jednak, że dam sobie jeszcze parę dni, zanim do niej zadzwonię. Z rozmyślań wyrwał mnie głos współlokatorki stojącej przed mną ze swoim przyszłym mężem.

— Cześć, Klara! Miło cię widzieć — pierwszy odezwał się Łukasz.

— Hej. Pilnuj ty lepiej tej swojej wariatki, bo jest niewyżyta — serdecznie odpowiedziałam.

— Wiem. Właściwie to chciałem cię prosić, byś ją miała na oku na wieczorze panieńskim — uśmiechnął się.

— Wieczorze panieńskim? Chyba coś mi umknęło. — Przeniosłam wzrok na przyjaciółkę.

— Ej, wiecie, że jestem tuż obok was i wszystko słyszę? Z tego całego zamieszania wyleciało mi z głowy, by cię poinformować, że jutrzejsza noc należy do nas. I zamierzam się świetnie bawić. Więc jutro punkt dwudziesta pierwsza masz być zwarta i gotowa, już sama tego dopilnuję.

— Czekaj, czekaj, a czy przypadkiem wieczoru panieńskiego nie robi się tydzień przed ślubem?

— Robi. Ale znasz naszą kochaną Matyldzie. Dla niej impreza jest co tydzień.

— Jej życie to maraton, dobrze, że ma kogoś, kto dotrzymuje jej kroku w tych szaleństwach. — Spoglądałam raz na nią, raz na niego.

— Dlatego też się pobieramy, co nie, pycholku?

— Ech… Prosiłem, byś tak do mnie nie mówiła wśród znajomych. I jak jej nie kochać? — zadrwił chłopak.

— Dobra, dobra, szczegóły omówimy, kiedy wrócisz. Lecimy, bo zarezerwowaliśmy sobie bilety na seans filmowy.

— Do zobaczenia — odparł Łukasz.

Po tym widowisku jeszcze przez długi czas nie mogłam dojść do siebie ze śmiechu.


Nicolas:

Wysiadając w towarzystwie Mateo z pojazdu, powiedziałem:

— Poczekaj tutaj. Sam chcę tam pójść. Myślę, że trafię. — Spojrzałem na bramę, za którą znajdował się pokaźnych rozmiarów cmentarz.

Mężczyzna skinął głową na znak, że przyjął do wiadomości, po czym wsiadł z powrotem do auta. Natomiast ja poszedłem w stronę otwartej furtki. Główna droga była wyłożona kostką, a po bokach stały lampy. Skierowałem swoje kroki na ścieżkę po prawej, następnie poszedłem prosto i w lewo. Minęło wiele lat, jednak pamiętałem, gdzie została pochowana mama. Przystanąłem przy jednym z wielu nagrobków ustawionych w rzędzie. Było widać, że od dawna nikogo przy nim nie było. Pochyliłem się i odsłoniłem dłonią litery zakryte przez warstwę brudu.

— Mamo, wiem, że chciałabyś, bym to zrobił w ramach rekompensaty za te wszystkie lata. Bez względu na to, co wydarzyło się w przeszłości, zawsze będziesz w mojej teraźniejszości, pamiętam. Może byłbym kimś innym, gdybyś tutaj była, może potrafiłbym dawać, a nie tylko brać. — Tkwiłem tak w miejscu, wpatrując się w litery i rozmyślając nad tym, co by było gdyby. — Czasu przeszłego już nie zmienię, ale zrobię wszystko, by wpłynąć znacząco na przyszłość, obiecuję. — Zapaliłem biały znicz, który ze sobą zabrałem. Stojąc nad jej grobem, zastanawiam się nad tym, kim jestem. Tarcza mojego zegarka wskazywała siedemnastą. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem iść w stronę wyjścia. Gdy byłem już tuż obok samochodu, jeszcze raz spojrzałem za siebie na betonowy mur, po czym wsiadłem do auta i zamknąłem za sobą drzwi bmw. Obróciłem twarz w stronę swojego współpracownika, a jednocześnie najlepszego przyjaciela. Milczałem przez moment, a po chwili odezwałem się:

— Załatwiłeś wszystko na wieczór, tak jak ustaliliśmy wcześniej?

Chłopak badawczo spojrzał na mnie.

— Oczywiście, mogę cię o coś zapytać? Nie robisz tego tylko z poczucia obowiązku, mam rację, prawda? Znamy się praktycznie całe życie i choć starasz się to ukryć, to dostrzegam, jaki wywiera wpływ na ciebie cała ta sytuacja.

— Zgadza się, to nie tylko pokuta, zdecydowanie coś więcej, jednak na ten moment nie jestem gotów, by o tym mówić. To za wcześnie. Dobrze sam wiesz, jak trudno jest zmierzyć się z własnymi demonami. Ojciec chował mnie twardą ręką i przez to w którymś momencie stałem się zupełnie jak on. Nie zmienię tego, jaki jestem, ale mogę przynajmniej próbować odkupić część win swoich i bliskich. Sporządź raport dla mojego ojca i jeszcze dzisiaj mu go wyślij. Zostawię cię przed firmą. A sam muszę się przygotować na nadchodzące zmiany. Kemal, możesz ruszać — powiedziałem, kierując ostatnie słowa w stronę kierowcy.


Klara:

Mój zegarek wskazywał na za pięć dziesiątą. Zaniosłam swoje ostatnie zamówienia do kuchni i udałam się pospiesznie do pokoju pracowniczego. Pomieszczenie nie było duże, znajdowały się w nim szafki ustawione jedna koło drugiej. Podeszłam do jednej z nich i z wnętrza wyciągnęłam małą torebkę, płaszcz oraz cieplejsze buty. Po krótkiej chwili byłam już gotowa. Spojrzałam jeszcze w lusterko zamieszczone na drzwiczkach szafki. Szybko poprawiłam jeszcze włosy i opuściłam po chwili budynek. Jakie było moje zdziwienie, gdy przed drzwiami zobaczyłam Nicolasa opierającego się o czarne zaparkowane auto. Na jego widok zastygłam w bezruchu. Był najpiękniejszym i najlepiej ubranym człowiekiem, jakiego do tej pory widziałam. Dobrze skrojony bawełniany płaszcz idealnie podkreślał jego wysportowane ciało, a długi szal opadający na jego ramiona dodawał klasy. Mówią, że szata nie zdobi człowieka… Wielki błąd — pomyślałam. Pewnym, zdecydowanym krokiem podszedł do mnie. Jednak nie zdążył otworzyć ust, bo sama zapytałam:

— Rozumiem, że dzisiejsze spotkanie dalekie jest od przypadku. — Na mojej twarzy dawało się dojrzeć lekki uśmiech. Wpatrywałam się w niego tak intensywnie, jakbym chciała poznać każdy kolejny krok jego działań. Ale jedyne, co dostrzegłam, to spokój i radość, której nie potrafiłam rozszyfrować.

W końcu przemówił łagodnie, a zarazem stanowczo:

— Nie chciałaś poprzedniego wieczora dać się zaprosić na kolację, więc kolacja przyjechała do ciebie i nie przyjmuję odmowy — uśmiechnął się do mnie, a w jego oczach dostrzegłam tańczące iskierki. — Wiem, że nic o mnie nie wiesz, ale zapewniam, że nie mam wobec ciebie złych zamiarów.

Wydawało mi się, że stara się mówić to najdelikatniejszym tonem, jaki potrafi z siebie wydobyć. Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią. W normalnych okolicznościach posłałabym mu szydercze spojrzenie, po którym bym odmówiła i odeszła. Jednak miałam poczucie, że wszystko, co jest związane z nim, nie jest normalne, a sama chciałam z jakiegoś nieznanego powodu przebywać w jego towarzystwie.

— Dziękuję za kwiaty. Są piękne. Tylko zastanawia mnie, skąd wiedziałeś, gdzie je dostarczyć.

— Już ci mówiłem wcześniej. Dla chcącego nic trudnego. Wyciągnął w moją stronę dłoń, by poprawić kołnierz od płaszcza, a może po prostu szukał kontaktu fizycznego.

Odsunęłam się o krok.

— Co robisz? — zmieszałam się.


Nicolas:

Cofnąłem rękę, nie chciałem, by niekomfortowo się przy mnie czuła.

— Chciałem poprawić ci kołnierz, bo ci się podwinął, o tam. — Wskazałem wzrokiem.

Każda komórka w moim ciele prowadziła walkę. Pragnąłem ją przytulić i poczuć ciepło jej ciała. Toczyłem sam ze sobą wewnętrzną bitwę o uczucia, które wpływały na moje zachowanie, wydobywając tym samym tak głęboko ukrywany strach. Strach przed tymi uczuciami? A może lęk przed utratą jej.


Klara:

Moje oczy błyszczały niczym miliony gwiazd, a twarz w jednej chwili złagodniała, odprężona. Nie dowierzałam jak ja, taka zwykła dziewczyna zawiązująca z mężczyznami znajomości jedynie przez portale randkowe, mogłam spotkać na swojej drodze kogoś takiego. Przerażające wydawało się też to, że kompletnie go nie znając, pragnęłam być przy nim i doświadczać wszystkiego, co zaplanuje.

— No dobrze. To dokąd mnie zabierasz? — cichutko zapytałam.

— Zobaczysz. Podał mi swoją rękę i poprowadził przez plac oświetlony wieloma lampami.

— Czy my nie kierujemy się w stronę plaży? — zapytałam go.

Nic nie odpowiedział. Szliśmy tak krótką chwilę, wchodząc na molo prowadzące do przystani znajdującej się na jego końcu. Moim oczom ukazał się sporych rozmiarów jacht. Cały był nieziemsko oświetlony. Ten widok sprawił, że odebrało mi na chwilę mowę. Nicolas, nie czekając na odpowiedź, spojrzał na mnie pytająco, starając się zachować powagę w głosie.

— Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz ze mną skromną kolację na tej malutkiej zabaweczce? — Powstrzymywał się jak tylko mógł, by nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

Nic nie odpowiedziałam. Na znak zgody kiwnęłam głową, podając mu swoją dłoń. Pomógł mi wejść na pokład, następnie dał znak, że możemy odpływać.

— Czy my… — zaczęłam przerażona — czy my będziemy jeść w morzu?

Zaśmiał się.

— W morzu niestety nie, ale na tym oto jachcie unoszącym się na falach morza, a i owszem. — Badawczo na mnie spojrzał, wyczuwając, że z jakiegoś powodu jestem przerażona.

— Co się dzieje, Klaro? Nie podoba ci się?

— Nie o to chodzi. Jest pięknie i w ogóle. Tylko czy nic nam tutaj nie grozi? — odparłam wręcz szeptem. — Bo wiesz… nie umiem pływać.

Te słowa rozczuliły go. Podszedł do mnie i nie zastanawiając się nad niczym, mocno objął. Nie opierałam się. Wtuliłam się w niego, nabierając do płuc powietrza. Czułam jego intensywny zapach, a z każdą kolejną minutą miałam wrażenie, że za chwilę upadnę, gdyż nogi miałam niczym z waty. Cieszył mnie fakt, iż przez to, że tak mocno mnie obejmuje, nie jest w stanie tego dostrzec. Uniósł w pewnej chwili moją twarz, by popatrzeć mi w oczy. Tak wpatrując się w niego, czekałam na jakąś reakcję. Po chwili odparł:

— Nie musisz się już nigdy niczego bać, Klaro. Obiecuję ci to. Jeśli mi tylko na to pozwolisz, to chcę być zawsze przy tobie. Wiem, może nie dzisiaj, nie jutro, ale zrobię wszystko, by tak było. Byś się do mnie przekonała. — Po chwili odsunął się od mnie i podsunął mi krzesło, bym mogła zająć miejsce przy pięknie udekorowanym żywymi różami stole.

Siadając, w myślach przetwarzałam słowa, które przed chwilą wypowiedział. Byłam oszołomiona całą tą otoczką. Nikt nigdy nic podobnego dla mnie nie zrobił. Siedząc tak naprzeciw niego, szukałam w myślach odpowiednich słów.

— To twój jacht? — zapytałam.

— Mój, od dzisiaj. Będzie mi wiernie służył przez te kilkanaście tygodni.

— Kilkanaście tygodni? Nie rozumiem.

— Będę tu tyle, ile trzeba. Poza tym mam teraz dodatkową motywację. Ciebie, Klaro.

Wzdrygałam się. Miałam wrażenie, jakbym pierwszy raz w życiu słyszała swoje imię. Czułam motyle w brzuchu, a serce waliło mi jak oszalałe, chcąc za chwilę pogalopować wprost do niego.

— Czym się zajmujesz? Biorąc pod uwagę twoje gadżety, nie jesteś zwykłym pracownikiem. — Wzięłam kęs befsztyka wołowego.

Roześmiał się.

— Powiedzmy, że jestem w szeroko rozumianym pojęciu,,biznesmenem”. Zajmuję się strukturą gospodarki zagranicznej, a mój ojciec dopilnowuje spraw na miejscu. Tyle musi ci wystarczyć.

Moja intuicja ostrzegała mnie, że nie mówi mi całej prawdy.

— Mam wrażenie, że nie jesteś ze mną do końca szczery, ale nie będę na ciebie naciskała. Skąd wiedziałeś, że mogę być głodna? — Wbiłam widelec w kolejny kawałek mięsa, który po chwili wylądował w moich ustach. Po skończonym posiłku upiłam łyk wina i otarłam usta serwetką. — Naprawdę muszę ci powiedzieć, że nie jadłam chyba lepszego posiłku. A coś mówiłeś o skromnej kolacji? — Zaczęłam się śmiać.

— Cieszę się, że ci smakowało. Może zatańczymy?

— Co, że teraz? Tutaj? Przecież nie ma muzyki.

— Może i nie ma, ale sądzę, że oboje jesteśmy na tyle kreatywni, by zamienić tę martwą ciszę w muzykę dla naszych uszu. — Wyciągnął ku mnie rękę.

— No dobrze. Jednak muszę ci zdradzić, że nie jestem najlepszą tancerką.

— Zdecydowanie w to nie wierzę. — Jednym, płynnym ruchem przyciągnął mnie do siebie, obejmując w talii.

Poczułam ciepło jego ciała, które nie było obojętne na zaistniałą sytuację. Wyczuwałam narastające seksualne napięcie miedzy nami. Pragnienia to jedno, a uczucia to drugie — pomyślałam. Przez dłuższą chwilę kołysaliśmy się w rytm niesłyszalnej muzyki. Noc była już naprawdę zimna, pomimo lamp ogrzewających statek. Zadrżałam.

— Zimno ci? Chodź, wejdziemy pod pokład. Nie chcę, byś się przeze mnie rozchorowała.

— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Czy możemy już wracać? Minęło wiele godzin, moja przyjaciółka pewnie znowu odchodzi od zmysłów.

— Nie masz się czego obawiać, ale dobrze, wracajmy, jeśli chcesz. — Sięgnął do kieszeni po telefon, po czym powiedział: — Zmień kurs. Wracamy do przystani. — Rozłączył się, wpatrując intensywnie w moją twarz. — Niedługo będziemy. A do tego czasu, masz. — Narzucił na mnie koc, obejmując przy tym. — Powiedz mi, Klaro, czego pragniesz?

Pod wpływem tego pytania po raz kolejny zadrżałam. Jak mogłam mu zdradzić swoje najgłębsze pragnienie, skoro ono stało tuż przed mną, przypatrując się uważnie.

— Proszę, o nic już dziś nie pytaj. — Niespodziewanie zrobiłam coś, czego bym się po sobie nie spodziewała. Przywarłam całą sobą do niego.


Nicolas:

Poczułem, jak mój leżący kutas staje na baczność niczym maszt statku. Moje ciało już wielokrotnie dzisiejszej nocy dawało się ponieść narastającemu pożądaniu, ale wiedziałem, że nie zrobię nic, póki sama nie będzie chciała. Brałem kobiety często, ale tym razem jest inaczej. Nie chcę zrobić czegoś, co mogłoby ją zniechęcić. Co mogłoby ją skrzywdzić. Pierwszy raz w życiu na kimś naprawdę zaczęło mi zależeć — pomyślałem.


Klara:

Czas płynął, a my siedzieliśmy tak, nie wypuszczając się wzajemnie z objęć, ciesząc się swoim towarzystwem, aż nadeszła chwila cumowania w przystani.

— Dziękuję za tę cudowną wycieczkę dzisiejszej nocy — zaczęłam.

— Daj spokój, to dopiero początek podróży. A teraz chodź, odwiozę cię do domu.

— Nie trzeba. Mam swoje auto.

— Trzeba, daj mi kluczyki, mój człowiek odstawi go pod wasz blok.

— Twój człowiek? No tak, mówisz o jednym z tych goryli, którzy zostali przy twoim samochodzie.

— Tak. A teraz poproszę je. Klaro, nawet nie próbuj ze mną się spierać.

Westchnęłam ciężko, po czym wyjęłam z torebki kluczyki i mu je podałam.

— Ale nie wyobrażaj sobie, że zawsze będę taka uległa — wycedziłam.

Rozbawiło go to.

— Oj mała, mała, ale wiesz, dobrze wiedzieć, że planujesz ze mną kolejne spotkania. — Łapiąc mnie za rękę, poprowadził w stronę auta.

Przez całą drogę unikałam jego wzroku. Dziwiłam się sobie, że znam go raptem parę dni, a na tyle sobie i jemu dzisiejszej nocy pozwoliłam. Zastanawiałam się, co by na to powiedziała moja mentorka, opiekunka. Pomyślałam po chwili:,,Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Nie żałowałam niczego, co wydarzyło się w ostatnim czasie, i już na tę chwilę wiedziałam, że chcę przystojnemu Hiszpanowi dać szansę.


Nicolas:

Nie chcąc wykazać się wyuczoną szorstkością, starałem się nie naciskać, by ze mną rozmawiała. Jedynie od czasu do czasu na nią zerkałem. Widziałem, że na jej twarzy maluje się zmieszanie. Nawet trochę mnie to rozbawiło. Zdawałem sobie sprawę z tego, jaki potrafię być onieśmielający i władczy, jednak to, co dostrzegałem na jej twarzy, zaskakiwało. Zmieszanie to jedno, jednak pożądanie i walka samego z sobą drugie. Z każdą kolejną mijającą minutą podróży byłem wręcz zdecydowany, by ją poznawać i uczyć się od niej tego wyrafinowanego opanowania bez względu na sytuację. Nagle z wnętrza marynarki zaczął wydobywać się głośny dźwięk. Wyciągnąłem pospiesznie telefon. Spojrzałem na wyświetlacz urządzenia i pospiesznie odebrałem, mówiąc w swoim języku:

— Przypuszczam, że dzwonisz do mnie z konkretnego powodu. Zatem słucham, tato — powiedziałem, słysząc poważny ton swojego rodzica.

— Co ty, do cholery, wyprawiasz w tej Polsce? Miałeś dopiąć wszystkie kontrakty, a nie przewracać swoje życie do góry nogami dla jakiejś cudzoziemki niewiadomego pochodzenia! –zirytowany odrzekł.

— Bardzo cię proszę, nie wtrącaj się w moje sprawy.

— Swoją chwilą zapomnienia narażasz całą rodzinę i wszelakie interesy z Terrazzino dla zwykłej dziewuchy.

— Nie masz pojęcia, o czym mówisz, ojcze. Niestety tym razem nie zamierzam postępować według twojego kodeksu. Pozwól, że wyjaśnię ci to, gdy się zobaczymy.

— Tutaj nie ma czego tłumaczyć. Wiesz, czego od ciebie oczekuję. Jesteś moim następcą i musisz respektować ustalone zasady.

— Porozmawiamy, kiedy przybędę. Ta rozmowa w tym momencie nie ma sensu. — Bez słowa rozłączyłem się, zaciskając ze złości usta. Byłem lekko podirytowany zachowaniem ojca, jednak dobrze wiedziałem, że wszystko się zmieni, gdy stanę oko w oko z nim. — Westchnąłem. Kątem oka spojrzałem na siedzącą obok Klarę, która bacznie mi się przyglądała.

— Wszystko w porządku? Ponieważ po tonie rozmowy odniosłam wrażenie, że coś cię zdenerwowało, albo ktoś.

— Nie zaprzątaj sobie tym głowy, mała. Wszystko jest dobrze, ale fajnie, że się o mnie martwisz na tyle, by nareszcie spojrzeć w moją stronę.


Klara:

Zarumieniłam się, nie spuszczając z niego wzroku. Tym razem nie dam po sobie poznać, jak jego słowa mnie peszą — pomyślałam.

— No dobrze. Wiem, że się nie znamy, ale chcę, byś wiedział, że cenię sobie szczerość, więc jeśli mnie okłamujesz…

— Każdy ma jakieś tajemnice, Klaro. Jedni mniejsze, a inni większe. Wszystko w swoim czasie.

Gdy zatrzymaliśmy się pod blokiem, wysiadł i otworzył po mojej stronie drzwi. Stanęłam przed pojazdem, natomiast on gwałtownie się do mnie zbliżył, dociskając mnie do zamkniętych drzwi pojazdu.

— Klaro, ta kolacja była naprawdę udana. Mam nadzieję, że to wkrótce powtórzymy, a do tego czasu, proszę, uważaj na siebie. Możesz mi to obiecać?

Poczułam jego oddech tuż przy swoim uchu, gdy wypowiadał te słowa. Doznałam tego samego sparaliżowania, co na jachcie. Jakiś wewnętrzny głos mówił mi: Klaro, uciekaj od niego. A inna część domagała się zupełnie czegoś odwrotnego.

— Nicolas, to brzmi jak pożegnanie — odparłam.

— To nie jest pożegnanie, ale, proszę, obiecaj, że będziesz ostrożna.

— Nie wiem, przed czym miałabym być ostrożna, ale jeśli cię to uspokoi, obiecuję, że będę.

Odsunął się od mnie, gdy odprowadził pod drzwi odpowiedniej klatki.

— Dziękuję za wszystko. — Pocałowałam go w policzek i po chwil zniknęłam za szarymi metalowymi drzwiami.


Nicolas:

Pospiesznie oddaliłem się, kierując się w stronę auta. Kiedy siedziałem już wewnątrz, wybrałem numer Mateo. Po krótkiej chwili odebrał.

— Mam dla ciebie kolejne zadanie. Przygotuj samolot. Muszę osobiście porozmawiać z ojcem.

— Mhm. Rozumiem, że dowiedział się… Sam wiesz, o czym, i zapewne nie spodobało mu się to.

— Zrozumie, ale muszę wszystko osobiście przedstawić. A dla ciebie mam jeszcze jedno zadanie. Na czas mojego wyjazdu zostaniesz tutaj i będziesz pilnował naszych interesów, a przede wszystkim miej oko na nią.

— Sądzisz, że coś mogłoby się wydarzyć pod twoją nieobecność?

— Nie wiem, wolę nie ryzykować. Wiesz, co masz robić. Zobaczymy się po powrocie.

— Dobrze, na e-mila wyślę ci namiary. Do zobaczenia zatem.

Po zakończonej rozmowie odpaliłem auto i ruszyłem w stronę hotelu.


Klara:

Wchodząc po schodach, miałam wrażenie, że to trwa całą wieczność. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Z kimś takim. Brakowało mi słów na to, by przyznać sama przed sobą, jakie piorunujące wrażenie zrobił na mnie mężczyzna, z którym spędziłam kolejny wieczór i część nocy. Cieszył mnie fakt, że za parę godzin nastanie sobotni poranek i będę mogła wyspać się za wszystkie czasy. Jeśli zasnę. Nie spiesząc się, zastanawiałam się, co zastanę w mieszkaniu. Otworzyłam drzwi. W pomieszczeniu panował mrok. Pomyślałam, że albo mojej współlokatorki nie ma, albo wysypia się przed jutrzejszą imprezą w ramionach Łukasza w swojej sypialni. Postanowiłam nie zaglądać do niej. Po cichutku zdjęłam buty oraz odzienie i skierowałam kroki w głąb salonu. Znając już rozkład, zapaliłam stojącą przy sofie lampę. Wzdrygnęłam się na widok tego, co zastałam na sofie. Siedział na niej sporych rozmiarów kremowy miś, trzymający w łapkach jakieś granatowe pudełko i karteczkę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zastanawiając się, czy to dla mnie. Zbliżyłam się do ogromnego pluszaka i wyjęłam mu z łapek wiadomość oraz pudełko. Otworzyłam niepewnie kartkę papieru, a mój mózg przetwarzał jej zawartość, która brzmiała następująco:

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 51.11