E-book
19.11
drukowana A5
93.64
Cień Ulicy

Bezpłatny fragment - Cień Ulicy

Objętość:
692 str.
ISBN:
978-83-8221-624-0
E-book
za 19.11
drukowana A5
za 93.64

Rozdział 1

Bitwa o Nowy Jork i Long Island

W 1890 roku świat zaczął się powoli zmieniać. Kraje trzeciego świata zaczęły powoli wychodzić z kryzysów gospodarczych i ekonomicznych. W krajach tych zaczęły zmieniać się struktury rządowe i układy rządu. Komunistyczni prezydenci pod wpływami społeczeństwa wycofali się ze swoich stanowisk a ich miejsce zajęli uczciwi i demokratyczni przywódcy.

Od początku 1890 roku Afryka, Azja, Tajwan a nawet Maroko i Kuba pod wpływem zmiany rządów zaczęły się powoli rozwijać. Afryka i Azja po długich i wyniszczających wojnach, które trwały od 1860 do 1890 roku, Afryka, która walczyła z Rosją i Azja, która walczyła z Francją zaczęły po wojnach powstawać na nowo. W Afryce zaczął rozwijać się przemysł rolniczy, farmaceutyczny i ciężki. W Azji i Afryce rozwijał się również przemysł lekki, który pozwolił opanować głód. Powstały tam sklepy z żywnością, artykułami spożywczymi takimi jak chleb, ryż, mleko, ser, jogurty i inne artykuły potrzebne do życia. Sklepy te oferowały bardzo niskie i przestępne ceny za które każdy mógł kupić pożywienie. Organizowały one również zbiórki pieniędzy i żywności dla najbiedniejszych rodzin i dzieci.

Obok Afryki i Azji rozwinęła się również wyspa Madagaskar, która odzyskała niepodległość w połowie 1890 roku. Na Madagaskarze do połowy 1890 roku rządzili Anglicy. Po odzyskaniu niepodległości kraje te utrzymywały poprawne stosunki z krajami Europy.

Irak i Iran od początku 1890 roku toczyły ze sobą krwawe wojny religijne i etniczne. Podczas tych wojen które trwały do 1908 roku zginęło ponad 3 miliardy ludzi w tym 1,5 miliarda cywilów. Dopiero po podpisaniu pokoju w Bagdadzie w 1908 roku kraje te zaczęły powoli stawać na nogi.

W tym okresie Europa również zaczęła się rozwijać. Jeszcze przed 1890 rokiem we Francji panowała wojna domowa między organizacjami politycznymi białymi rewolucjonistami a czerwonymi demokratami. Wojnę domową we Francji zakończyła abdykacja króla w 1889 roku. Po abdykacji króla rządy przejął jeden z czerwonych, który chcąc ratować kraj wprowadził ustawy o chłopach, rolnictwie i szkolnictwie. Dzięki tym ustawom chłopi mogli wyjeżdżać do miast do pracy, powstało wiele nowych dróg, szkół, urzędów i budynków. Po wprowadzeniu ustaw zdrajców i wszystkich, którzy należeli do białych zgilotynowano lub powieszono a prezydenta posadzono w pałacu. Od tamtej pory Francja stała się krajem demokratycznym i nigdy nie atakowała bez powodu innych krajów.

Sprawa polski w tym okresie wyglądała zupełnie inaczej. Na początku tego roku zaborcy mający problemy ekonomiczne i polityczne zaczęli wycofywali się z ziem polskich i pomogli ją odbudować. Austria, Prusy i Rosja wycofując się z ziem polskich zdjęli swoje urzędy, administrację oraz ich języki urzędowe. Na początku lata wojska polskie na czele z Józefem Piłsudskim wkroczyły do polski i odbiły ostatnie warownie, miasta i zamki strzeżone przez zaborców. Wyruszył na tę kompanię z Włoch. Wraz ze swoim wojskiem Legionami pokonał góry i dotarł do Polski. Z pomocą przyszedł mu jeszcze jednak tajemniczy jeż, który pomógł mu pokonać przeszkody i uciekł głęboko w góry do jaskiń. 17 lipca 1890 roku marszałek odbił warszawę a dwa dni później Kraków. Następnie przekonał zaborców listami aby pomogli mu odbudować kraj a pomagali mu w razie konfliktu. Po kilku dniach generał otrzymał pozytywną odpowiedz a dzień później w Warszawie podpisał wraz z zaborcami Akt Przyjaźni. W akcie tym Polacy, Rosjanie, Prusacy i Austriacy zobowiązali się do obrony własnych krajach i przyjaciół w razie niebezpieczeństwa. Rosjanie, Prusacy i Austriacy pomogli zbudować gospodarkę kraju, budowali również warownie i zamki według polskiego prawa. Kraje te pomogły również odbudować drogi, linie kolejowe, autobusy i budynki mieszkalne. Dostarczali oni również prąd, wodę, gaz, żywność oraz środki czystości. We wrześniu tego roku Polską zaczął rządzić Józef Piłsudski i jego towarzysze, którzy wprowadzili demokrację i prawa człowieka oraz prawa do urlopów i prawo pracy. Od tej pory polska była ważnym krajem na arenie międzynarodowej.

W Anglii i Szkocji sprawa rządów wyglądała jeszcze inaczej. Anglia i Szkocja od ponad dwóch wieków były ze sobą skłócone. Było to spowodowane ciągła agresją Anglii na Glasgow, Edynburg i inne Szkocję miasta. Henryk IX wprowadził w Anglii rządy absolutne kilka miesięcy przed planowaną bitwą ze Szkocją. Rządy te nie pozwalały mieszkańcom spać spokojnie. Po posadzeniu króla na tron w kraju zapanował terror. Za byle przestępstwo ludzie byli wieszani lub torturowani. Panowało również niewolnictwo i masowe aresztowania. Panowała również dyskryminacja innych ras i narodowości w tym Czechów, jeży, polaków, i ludzi o czarnym kolorze skóry. Szkoci powoli zaczęli się buntować jednak planowane obalenie i zamach na króla nie udał się a sprawcy zostali ścięci lub aresztowani albo umierali w angielskich więzieniach. Większość ludzi nie mający pieniędzy umierali w swoich domach lub na ulicy, gdzie próbowali przeżyć. Przestępczość w kraju wzrosła o 60 procent. Anglicy kradli, zabijali i napadali na banki i inne urzędy aby zdobyć pieniądze na jedzenie. Wywołało to w Szkocji wielką burzę. Szkoci odpierali rożne ataki Anglików jednak Henryk IX zarządzał przerzutu wojsk przed granicę Szkocji na Bałkany a następnie do Moskwy. Prezydent Szkocji chcąc uniknąć napadu Anglii zebrał w Edynburgu RBNIW( Rada Bezpieczeństwa Narodu i Spraw Zagranicznych ) aby omówić problem. Zebranie to odbywało się w pałacu prezydenckim. Pałac prezydencki nie był wielki. Jest wysokość wynosiła 10 metrów a szerokość 15 metrów. Był to metalowy budynek stworzony w 1870 roku przez budowniczych i architekta. W środku budynku w holu znajdowała się recepcja, kilka kanap i siedzenia dla gości. Budynek zajmował 5 pięter a na samej górze znajdował się pokój i mieszkanie prezydenta. Większość pięter zajmowały pokoje a dla gości a na ścianach zawieszone były różne obrazy znanych artystów. W podziemiach budynku znajdował się dwupoziomowy garaż dla samochodów oraz jedna winda, która pozwalała dostać się na poszczególne pietra. Mieszkanie prezydenta zajmowało jedynie 68 metrów kwadratowych. Właśnie w tym mieszkaniu odbywały się narady, uroczystości oraz tworzono tam różne kampanie np. jak pomóc ludziom czy mieszkania za połowę ceny dla biedniejszych.

W zebraniu uczestniczyli wszyscy najważniejsi przedstawiciele władzy. Byli to między innymi prezydent Szkocji Abraham Binn premier kraju Oswald oraz dwie partie. Prezydent kraju był wysokim mężczyzną o długiej brodzie i jaskrawo niebieskich oczach. Prezydent był na urzędzie od 5 lat. Nie miał żony był singlem od lat nastoletnich. Ważył 69 kilogramów. Miał 40 lat. Premier natomiast był średniego wzrostu mężczyzną o oczach brązowych. Ważył 58 kg i miał 35 lat. Miał żonę od 15 lat. Był uważany za najlepszego premiera od 20 lat. Pierwszą z nich reprezentowali tak zwani niebiescy obrońcy a drugą brązowi sprawiedliwi. Niebiescy obrońcy byli partią pacyfistów, którzy nigdy nie brali udziału w żadnej wojnie ani nie chcieli w niej uczestniczyć. Cechowali się oni skłonnością do pacyfikowania przemocy, otwartych protestów oraz zdejmowania ze stanowisk przeciwników politycznych.

Partią tą dowodził Petr Inkos, który od 10 lat był jej szefem. Początkowo po odzyskaniu niepodległości przez Szkocję partia ta odnosiła sukcesy polityczne i gospodarcze, jednak zaczęli oni ostro przegrywać z brązowymi.

Po drugiej stronie sali obrad przy 200 osobowym i pięknym stole siedziała druga z partii brązowi sprawiedliwi. Byli oni totalnym przeciwieństwem niebieskich.

Sprawiedliwi charakteryzowali się między innymi dużymi wpływami i znajomościami w mieście. Byli oni również bardzo bogaci i posiadali potężne majątki. Egzekwowali oni również prawa do wojen i obrony koniecznej kraju.

Partią tą dowodził Francis Ink, który od 15 lat był szefem partii. Brązowi zawsze chętnie pchali się do wojen i konfliktów wojennych. Po wygranej z niebieskimi partia jeszcze bardziej się rozrosła i liczyła ponad 2000 tysiące osób.

Sala obrad w której się znajdowali została zbudowana w stylu neoromańskim. Wewnątrz Sali znajdowały się piękne obrazy znanych artystów, witraże, piękne malunki ręczne, żyrandole i szafy ze srebra, oraz pięknie zbudowane ze złota okna i firanki. W Sali znajdował się również potężny zbudowany z drewna i akwamarynu stół.

Stół ten zbudowano specjalnie na obrady. Liczył on sobie 200 lat. Skonstruowany i zbudowany w 1790 roku przez Michała Anioła był jedynym takim stołem w europie. Pozostałe trzy stoły znajdowały się w Stanach w Nowym Jorku, W Izraelu w Jerozolimie i w Iranie w Bagdadzie.

Kiedy wszyscy zebrani usiedli do stołu czując zapach kawy i napoleonki prezydent wszedł na ambonę, ustawił mikrofon i donośnym głosem powiedział :

— Witajcie moi drodzy Panowie. Jestem wdzięczny za przybycie w tak licznym gronie i wasze wsparcie. Dzisiaj przy tym stole znaleźliśmy się Panowie aby omówić pewien problem. Wiecie doskonale o tym co dzieje się w Anglii. Panuje tam terror, ludzie zbierają ostatki aby przeżył, szerzą się gangi i panuje chaos a król nic sobie z tego nie robi. Nie obchodzi go to co się dzieje z ludźmi i innymi rasami. Myśli tylko o bogactwach i o sobie. Jeże są katowane. Umierają na ulicy lub w więzieniach. Odbywają się publiczne egzekucje palenie żywcem czy obdzieranie ze skóry. Dodatkowo Anglicy planuje unieważnić pokój i nas zaatakować. A ten ich niby król planuje zdobyć nasze ziemię i nas zniszczyć. Nie możemy na to pozwolić.

— Masz absolutną rację prezydencie my żyjemy w pokoju obywatele nie narzekają mamy niskie podatki i dodatkowo nie katujemy innych –dodał premier

— Jasne, że nie możemy na to pozwolić. Ile mamy wojska? — zapytał Francis Ink

— Około 50.000 tysięcy żołnierzy i kilka jednostek specjalnych oraz oddział kryzysowy.

— To za mało zdecydowanie za mało. Potrzebujemy dwa razy więcej. Pokażmy Anglikom gdzie ich miejsce –powiedział Francis dopalając cygaro

Po tej wypowiedzi wszyscy zastanawiali się co zrobić. Siedząc przy stole politycy rozmawiali również na inne tematy związane z krajem i granicą. Zajadali się oni również napoleonkami, pili kawę, palili cygara i puszczali wzrok za pięknymi kelnerkami. Większość polityków miało już żony i dzieci i pozostawali im wierni na zawsze. Żaden z obecnych na Sali polityków nie zdradził nigdy swojej żony i zajmował się dziećmi nie uciekając od obowiązków rodzicielskich. Byli to ludzie dla których nie liczyły się pieniądze lecz miłość ich żon i ich dzieci. Pomimo majątku większość z nich miała organizację lub pomagała jeżom i ludziom w więzieniach oraz biednym. Po dłuższej ciszy przywódca niebieskich Petr odezwał się mówiąc :

— A może rozwiążmy to pokojowo wyślijmy posłańca do króla Anglii.

— Nigdy kolego musimy mu wysłać ostrzeżenie o wojnie. Jeśli nie posłucha zaatakujemy przy granicy — odparł Francis, który brał łyk kawy.

— Nie myśl, że to wyjdzie na dobre Francis. Wojna do niczego nie prowadzi i są tylko ofiary. Lepiej wyślijmy depeszę.

— Nie masz racji a jeśli zaatakuje to co zrobimy? Ukryjemy się w domach.

— Nie lubię przemocy i nigdy nie lubiłem, ale naprawdę depesza będzie lepszym pomysłem.

— Lepiej idźmy na wojnę Petr.

— Skończyliście już ludzie? — zapytał prezydent

— Tak panie prezydencie co zdecydujesz ustosunkujemy się do twojej decyzji.

— Petr jak i Francis mają rację i dobre pomysły. Jeden sugeruje list drugi wojnę. Niestety nie wiemy tak jak mówił Francis czy król się ustosunkuje do listu. Pójście na wojnę natomiast oznacza ofiary, straty w żołnierzach i nie daj boże w cywilach. Henryk jest niezrównoważony. Mojego własnego przyjaciela jeża powiesił na drzwiach jego domu. Musimy się zastanowić nad decyzją. Po chwili z tłumu jeden ze starszych polityków zapytał :

— Czy mogę zabrać głos?

— Tak słuchamy cię — odparli jednocześnie prezydent i premier.

— Nazywam się Untruis i nie jestem człowiekiem. Jestem już starym jeżem i wiele widziałem w swoim życiu. Moim zdaniem osobiście ten król powinien już dawno zejść z tronu. Czemu dla niego jeż jest niebezpieczny a człowiek nie? Zawsze w krajach gdzie żyją ludzie jesteśmy tolerowani a tam nie? Powiem wam dlaczego. Król nienawidzi wszystkich, ponieważ w dzieciństwie przeżył traumę i to wielką. Umarła mu matka a ojciec nigdy nie wrócił z wyprawy. Ten człowiek nigdy się nie podniósł. Byłem tam na jego dworze i widziałem jak mieczem ściął wszystkich którzy mieli z tym cokolwiek wspólnego. Kończąc już moją wypowiedz jestem za tym aby wysłać list do króla. Będzie to lepsze rozwiązanie.

Wszyscy zamilkli i nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Prezydent odezwał się mówiąc :

— Untruisie dziękuje za wypowiedz mam do ciebie takie pytanie osobiste.

— Słucham

— To prawda że żyjecie ponad 100 lat?

— Nie to nie prawda. Żyjemy jak ludzie maksymalnie 100 lat. Nie więcej — odparł Untruis

— Dziękuje a teraz Panowie bawcie się i dyskutujcie, jedźcie i pijcie dobrą kawę i nie tylko. Ja udaje się teraz do siebie i dam odpowiedz za kilka godzin dobrej zabawy — powiedział wychodząc z Sali prezydent.

Po bardzo długiej ponad 5 godzinnej naradzie, krzykach i groźbach oraz wypiciu kawy, soku i zjedzeniu ciast oraz słodyczy prezydent ostatecznie podjął decyzję o tym co zrobić. Po podjęciu decyzji prezydent wyszedł ze swojego pokoju ponownie wszedł na ambonę i powiedział :

— Posłuchajcie mnie panowie. Po długim namyśle, waszych głosach i dyskusji ostatecznie podjąłem decyzję odnośnie Anglii. Ten chory na umyśle król nie odważy się zaatakować. Wyślemy mu depeszę. Napiszę ją i dam posłańcowi.

— Dobrze panie prezydencie zgadzamy się — odparła cała sala

— To świetnie a teraz udajcie się już do domów. Późno już ściemnia się. Dziękuje wam za spotkanie moi drodzy Panowie. Do następnego razu.

— My również dziękujemy za gościnę.

Wszyscy po chwili wyszli z Sali obrad i udali się do swoich domów.

Jeszcze tego samego wieczoru prezydent napisał list do króla Anglii w którym prosił o pokój i zaprzestanie walk. Poprosił go również o dobrowolną abdykację z tronu oraz publiczne przeprosiny. Następnego dnia rano przybył posłaniec, który miał niecałe 20 lat. Wtedy ukłonił się przed prezydentem i powiedział :

— Jestem na wezwanie

— Dobrze dostarcz ten list na granicę Szkocji do króla Anglii. Powiedz mu że jesteś ode mnie.

— Rozumiem natychmiast ruszam w drogę.

— Powodzenia

Posłaniec otrzymał list, schował go do torby i natychmiast wyruszył na spotkanie z królem. Kilka dni później posłaniec dotarł na granicę Szkocji i dostarczył depeszę królowi mówiąc tylko :

— To list od prezydenta Szkocji dla ciebie królu.

Król wziął list do rąk i powiedział tylko:

— Dobrze dziękuje a teraz znikaj już i przekaż że będzie pokój.

Posłaniec po słowach króla natychmiast oddalił się i ruszył z powrotem do domu. Po otrzymaniu depeszy oraz porozumieniu się ze swoimi ministrami król był wściekły lecz powiedział :

— Nie będziemy ich atakować. Są za słabi nie potrzebuje ich ziem ani niczego i nie poddam się abdykacji bo oni tak chcą. Myślą że tak mogą. Będzie pokój, ale na tronie zostaje.

— Na pewno panie nie chcesz atakować Szkocji? — zapytał jeden z ministrów

— Na pewno nie chce. Podpiszemy pokój i będzie spokój.

— Czy mam wysłać posłańca do Szkocji?

— Nie trzeba — odparł ostrym tonem król

Po powrocie do prezydenta posłaniec powiedział :

— Przekazałem wiadomość. Będzie pokój lecz Henryk nie zrezygnuje z tronu.

— A to uparty osioł. Może to i dobrze

— Dlaczego? — zapytał posłaniec

— Bo w końcu młody ktoś go prędzej czy później zabije i będzie w końcu ład w Anglii. A i dziękuje za wieści.

— Proszę

Prezydent Szkocji i Król Henryk ostatecznie podpisali pokój na granicy obu krajów dwa dni później. Po oczach młodego 27 letniego króla Abraham prezydent Szkocji widział, jednak, że on nie poprzestanie.

Po podpisaniu pokoju król postanowił jednak zaatakować Nowy Jork I Long Island. Jeszcze tego samego dnia kiedy został podpisany pokój Henryk IX rozkazał zbudować flotę, sprowadzić żołnierzy z Anglii oraz wybudować działa i armaty. W ciągu miesiąca od wydania rozkazu angielska flota znacznie się rozrosła. Liczyła ona już ponad 280 tysięcy żołnierzy w tym również żołnierzy afrykańskich oraz plemion azjatyckich. W armii angielskiej znajdowali się również Chińczycy, Francuzi a nawet Polacy. Rzecznik króla w ciągu miesiąca wybudował 150 potężnych galer, 220 statków królewskich, 500 podwodnych galer o podwójnych żaglach i działach rozstawionych po bokach i na przodzie statku oraz 25 morgów na wypadek przegranej.

Armia ta była wyposażona również w karabiny maszynowe, szable, pierwsze na świecie RPG oraz pierwsze na świecie ręczne działko maszynowe, które strzelało 200 razy na minutę, miało pociski z ołowiu oraz prawdziwego srebra i diamentu. Na każdym statku znajdowało się stanowisko artylerii, działka oraz zapas broni.

Wszystkie angielskie statki były zbudowane z drewna i żelaza. Miały one dość mocno chroniony kadłub, rufę oraz boki. Każdy ze statków ważył 30 ton miały one również cztery żagle i miejsca dla żołnierzy. Statki te stworzono jako drugie na świecie. Ster na każdym statku również był z drewna. Zamocowany na rufie statku ster miał chronić sternika przed śmierci. Przed sterem znajdowała się również niewielka osłona.

W noc przed wypłynięciem 20 stycznia król wezwał do siebie rzecznika. Kiedy rzecznik wszedł do jego namiotu ten zapytał :

— Wszystko gotowe na jutro?

— Tak królu gotowe a coś się stało?

— Może nieważne boje się, że przegramy tą bitwę. Wiem jest młody, porywczy, ale nie wiem co się ze mną dzieje? Rozkaż mojemu zastępcy w Anglii i generałom, którzy tam zostali aby baczniej obserwowali inne narodowości i jeże. Zwłaszcza jeże. One najbardziej działają mi na nerwy. Są takie kurde niedobre wszystkie. A bitwę tę wygramy tak czy inaczej.

— Królu dlaczego się uwziąłeś na jeże? co one ci zrobiły takiego że każesz je zabijać? — zapytał rzecznik

— Nic, ale po prostu nienawidzę ich i tyle. Poza tym lubię patrzeć jak umierają.

— Rozumiem czegoś ci jeszcze potrzeba królu?

— Tak przyprowadzać mi dziewczynę do towarzystwa oraz idź do generałów i powiedz, że jak nie wykonają zadania to ich zabije wszystkich co do joty. Przekaż też sternikom żeby się wyspali bo czeka nas długa droga.

— Przekaże czy to wszystko?

— Tak idź już

Tak jak powiedział król rzecznik przekazał wiadomości oraz przyprowadził mu dziewczynę młodą Ukrainkę, która spędziła z nim noc. Następnego dnia o 5.00 rano król rozkazał załadował skrzynki i żołnierzy na statki. Kiedy wszyscy żołnierze byli już na swoich miejscach oraz zostały załadowane skrzynię a sternicy zajęli miejsca przy sterach król wszedł na głównodowodzący statek uniósł szablę w górę i powiedział

— Zmierzamy po zwycięstwo. Nowy Jork to zwykła dziura, którą można zdobyć jak każde inne miasto czy wieś. Pokonamy tych amerykanów i pokażemy im. Powiedziałem wam już ten kto zdradzi lub się wycofa zginie z moich rąk bez sądu i bez gilotyny w tle. Jestem królem Anglii mam władzę absolutną i nikt nie może tego podważyć nawet Bóg. Niedługo będziemy pić amerykańskie wino, uprawiać seks z dziewczynami i cieszyć się ze zwycięstwa. Bo któż zamierza mnie pokonać skoro mają jeszcze mniejszą armię niż ci durni Szkocji do boju żołnierze.

Żołnierze na znak zgody podnieśli broń w górę. Dokładnie o 5.45 rano z wybrzeża Anglii Armia Angielska wyruszyła na Nowy Jork. Trasa Angielskiej floty prowadziła przez ocean atlantycki. O tej porze roku ocean był bardzo spokojny wbrew prognozie. Nie było na nim gór lodowych, lodu ani bardzo dużych fal. Na oceanie nie znajdowały się śmieci. Było tam bardzo dużo ryb, wielorybów i innych zwierząt morskich, które żyły w oceanie. Żołnierze chcąc zabić nudę grali w karty, ćwiczyli strzelanie oraz odbywali spacery po statku krążąc dookoła. Pili oni również sporo bimbru i alkoholu mało spali w swoich kajutach. Dwa dni przed dopłynięciem część angielskich żołnierzy zaczęła bardzo poważnie chorować. Pierwszymi objawami ich choroby były wypadające zęby, włosy, czerwona twarz, szare usta oraz bardzo wysoka gorączka sięgająca nawet 41 stopni. Osoby te zaczęły również bardzo majaczyć i widzieć różne rzeczy z innych sfer w tym duchowych. Lekarz pokładowy po obejrzeniu chorych i przeanalizowaniu próbki płynu mózgowo-rdzeniowego oraz konsultacji w innymi lekarzami udał się do kapitana jednego ze statków. Walter i jego kolega Josh o 15.55 po obchodzie byli już w kajucie kapitańskiej. Kapitanem tego statku był były zastępca okrętowy oraz drugi doradca króla. Był on rosłym mężczyzną o krótkich włosach, lekkim zaroście i jasno brązowych oczach. Jego załoganci nazywali go Ornitek, ponieważ z wykształcenia był on ornitologiem i lubił obserwować przyrodę i ptaki. Wiedział o nich wszystko. Interesował się ptakami od dziecka. Miał on również obsesję na punkcie bocianów i ich życia. Jego prawdziwie imię brzmiało James Aston. James posiadał również tatuaż na prawym ramieniu przedstawiający pięknego czarnego jastrzębia. Po wejściu do niewielkiej kajuty kiedy Josh i Walter siedzieli już na krzesłach James zapytał :

— Chcecie może coś do picia? Piwo, herbatę, kawę, wódkę?

— Nie dziękujemy kapitanie. Jesteśmy tu w jednym celu. Chcemy ci powiedzieć co się dzieje z tymi ludźmi.

— Chodzi o tą chorobę tak? To jest straszne naprawdę. Powiedźcie mi co tu się do diaska dzieje? Dlaczego ci ludzie umierają?

— Tak chodzi o tę chorobę kapitanie. Sprawa jest bardzo poważna.

— Jak poważna? — zapytał

— Bardzo. Pobraliśmy próbki i przebadaliśmy je. Przebadaliśmy również większość członków załogi Ornitku. Podczas badania ludzi i próbki wykryliśmy jedną z bardzo rzadkich bakterii — odparł Walter

— To niezwykle rzadka i poważna choroba. Jej pierwszymi objawami są wymioty, blizny na ciele, wysoka gorączka oraz szare usta.

— Dobrze rozumiem, ale co to jest?

— Maloriskorb Ornitku. To niezwykle rzadkie połączenie malarii i szkorbutu. Nie spotyka się tego w Europie a ludzie nie są na to odporni. Częściej tą chorobę spotyka się w krajach gdzie jest ciepło np. w Afryce. Choroba jest przenoszona drogą powietrzną i kropelkową.

Słysząc to zbladł, po czym wypił drinka, odpalił cygaro i zapytał :

— Co teraz zrobimy? Jest na to w ogóle lekarstwo? Nawet żeby ci ludzie dłużej żyli

Lekarze popatrzyli po sobie i przez chwilę nie mogli odpowiedzieć. Po chwili Walter powiedział :

— Nie ma na to lekarstwa, lecz jedynym ratunkiem jest jak najszybciej dopłynąć do Nowego Jorku. Większość z tych ludzi nie przeżyje. W innym klimacie wirus nie będzie się tak szybko rozprzestrzeniał.

Ornitek był jeszcze bardziej załamany tym co usłyszał po czym zapytał jeszcze raz :

— Josh a co z ludźmi, którzy zdołają przeżyć?

— Kapitanie ci co zdołają przeżyć będą kalekami do końca życia. Choroba idzie prosto w neurony. Ci, którym się uda będą mieli uszkodzony mózg i część organów wewnętrznych w tym śledziona, nerki, i część serca. Będą musieli naprawdę się starać aby normalnie żyć.

— To okropne naprawdę. Oni nie będą mieli życia po tej chorobie — powiedział kapitan

— My nic nie możemy z tym zrobić radzimy ci przyśpiesz statek.

— Dobra.

Kapitan wyszedł z kajuty i krzyknął :

— Dobra ludzie każcie jeszcze bardziej rozwinąć żagle. Niech ten statek płynie szybciej

— Tak jest kapitanie

Po rozwinięciu żagli statek Ornitka rozwinął prędkość do około 17 węzłów.

Kilka dni później 27 stycznia 1890 roku flota angielska była już bardzo blisko Nowego Jorku. Znajdowała się ona niecałe 2 kilometry od miasta. Większość ludzi, która chorowała umarła przed dopłynięciem do miasta. Wiedząc, że są już blisko żołnierze przygotowali broń, załadowali ją, nałożyli mundury i czekali cierpliwie na rozkazy od króla. W tym samym czasie pewna grupa przyjaciół wybrała się na piknik na najwyższym wzgórzu miasta. Po dotarciu na miejsce rozłożyli oni koc, rozstawili na małym stoliczku piwa i usiedli na trawie.

Ze wzgórza na, którym się znajdowali rozciągał się piękny widok na miasto oraz okoliczne wioski i przedmieścia. Widok ten ukazywał wszystkie dzielnice miasta, najwyższy budynek Empire State Building oraz dwa wieżowce WTC. Ukazywał on również góry, które rozciągały się nad wzgórzami. Grupa przyjaciół po wypiciu kilku piw i półtora litra wódki położyła się spać. Po przebudzeniu dwie godziny później grupa ta zauważyła na horyzoncie Angielską Flotę. Chwilę później usłyszeli oni strzał z dwóch armat statku.

Dwie kule armatnie wystrzeliły jednocześnie. Jedna z nich trafiła prosto we wzgórze zabijać grupę na miejscu a druga z nich trafiła w port niszcząc budynek i fabrykę statków.

Następnie kiedy statki uziemiono na rozkaz króla żołnierze zaczęli wyskakiwać z galeonów i weszli na plażę. Król i prezydent Nowego Jorku widząc na plaży wojsko spotkali się w wieżowcu aby omówić temat ataku na miasto. Po dotarciu na miejsce i dojechaniu windą na najwyższe piętro król i Andrew Field prezydent miasta weszli do niewielkiego pokoiku.

Pokój ten był niewielki miał około 45 metrów kwadratowych. Znajdowały się tam jedynie dwa biurka i niewielka szafka z dokumentami o mieście, ludziach, jeżach i okolicznych wsiach. Pokój ten był wykorzystywany do rozmów o sprawach ważnych dotyczących Nowego Jorku i bezpieczeństwa. Po ustawieniu krzeseł król i Andrew zaparzyli sobie kawę i usiedli. Jako pierwszy odezwał się król mówiąc:

— Mamy bardzo poważny problem Andrew. Zaatakowali nas Anglicy i ich flota. Przypłynęli aby nas ograbić, zniszczyć, odbić miasto i zabić ludzi i jeże. Musimy coś zrobić i to natychmiast.

Andrew wyciągnął z kieszeni cygaro, naładował tytoń, odpalił je po czym puścił dym i odparł :

— Wiem Wasza wysokość, że musimy ich powstrzymać. Nie przepłynęli tu dla zabawy. Musimy zaangażować żołnierzy, oddziały Swat, policję a nawet elitarne jednostki specjalne żeby przepędzić anglików.

— Nasza armia nie jest duża. Liczy około 10.000 żołnierzy. Nie możemy posłać ich wszystkich na plażę na śmierć — powiedział król.

— Dlatego mam plan Tailis. Planowałem to w razie ataku.

— Słucham cię uważnie przyjacielu — odparł.

Andrew ponownie puścił dym z cygara i powiedział :

— Oskrzydlijmy ich. Przynajmniej spróbujmy. Nie spodziewają się ataku z dwóch stron. Niech żołnierze i Swat zajdą z lewej flanki a policja i elitarne jednostki z prawej. Co o tym myślisz?

— Myślę, że to dobry pomysł, lecz my też ruszymy do walki Andrew. Nie będziemy siedzieć jak durnie i patrzeć jak nasi umierają. Ja mam swój miecz a ty masz jakąś broń?

— Niestety nie mam królu. Mam mały pistolet.

— Słuchaj Andrew idź do arsenału i weź z niego karabin maszynowy i łuk. Ja polecę już na plażę. Spotkamy się tam oto klucz.

— Dobrze królu. A ja jeszcze w międzyczasie zadzwonię po ludzi.

— W porządku.

Władca i Andrew wstali z krzeseł i wyszli z pokoju. Wtedy rozdzieli się. Król zjechał windą na sam dół i jedząc po drodze żelki biegiem ruszył na plażę. Andrew natomiast zjechał na trzecie piętro. Po zjechaniu na to piętro prezydent otworzył arsenał specjalnym kodem i kluczem otrzymanym od niego. Kiedy otworzył drzwi nie mógł uwierzyć własnym oczom. W arsenale znajdowały się bowiem karabiny maszynowe, łuki, strzelby, RPG, granaty odłamkowe, błyskowe, dymne oraz potężne jak na tamte czasy działko maszynowe strzelające szybciej niż jakiekolwiek działko. Po wzięciu łuku i karabinu oraz kilku granatów odłamkowych Andrew zamknął arsenał na klucz wyszedł z budynku, zadzwonił po jednostki i wszystkich dostępnych ludzi a następnie pół biegiem ruszył mu na pomoc.

Po telefonie od prezydenta wszystkie jednostki Swat, policjanci, wojsko oraz elitarne jednostki NAC ( National American Corpus ) jadać samochodami przedzierali się przez miasto i dotarli na plaże już po kilkunastu minutach. Po dojechaniu na miejsce wszyscy wysiedli z samochodów i rozpoczęli atak na zmasowane siły Angielskie. Sierżant i Komendant policji po uzgodnieniu w drodze planu oraz zgodnie z planem prezydenta rozdzielili się.

Sierżant wraz ze swoimi żołnierzami ruszyli od zachodu a komendant wraz z policjantami i swat od wschodu. Komendant policji miał pod sobą około 15 tysięcy ludzi a sierżant tylko 10.000 tysięcy. Anglicy nie spodziewając się ataku z dwóch stron zaczęli nerwowo wyskakiwać z galeonów i strzelać z muszkietów.

Rozpoczęła się bitwa na plaży. Oddziały Swat i policjanci strzelali z pistoletów i karabinów raniąc i zabijając większość anglików. Anglicy broniąc się strzelali z muszkietów i atakowali z bliska szablami raniąc, zabijając i okaleczając Amerykanów w nogi i ręce. Następnie zaczęły padać strzały z armat statków, które na miejscu zabijały i rozcinały policjantów i swat na pół. Oddział Swat uderzając od tyłu zdołał dotrzeć do mniejszej Grupy anglików i rozgromił ją. Niedaleko statków wrogi drugi i trzeci oddział swat zdołał przebić się głębiej do głównych wojsk przeciwnika. Po dotarciu na miejsce i wbiciu się w główne siły dwa oddziały swat liczące około 4000 osób rozgromiły siły wojsk angielskich a część ich dowódców uciekła na statki. Bitwa trwała nadal lecz Amerykanie słabli i przegrywali coraz bardziej a wojska angielskie przedzierały się w głąb miasta. Reszta amerykanów z policji i swat, która przeżyła atak na plażę ruszyła w głąb miasta.

W tym samym czasie Król i Andrew wraz z garstką wojska zaatakowali galeony wroga. Używając swoich umiejętności i kolców zakradł się i zniszczył większość dział, które atakowały plażę. Następnie król usłyszał głośne jęki.

Były to jęki mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy byli zamknięci w klatkach i uwięzieni w łańcuchy. Przez całą podróż Angielscy dowódcy bardzo źle traktowali swoich niewolników. W ciągu całej drogi z Anglii dowódcy głodzili, bili i torturowali niewolników. Zmuszali ich do sprzątania statków, wiosłowania ciężkimi wiosłami oraz pracy przy uzbrojeniu. Kobiety natomiast zmuszano do seksu z żołnierzami. Większość niewolników po długiej i ciężkiej pracy oraz braku jedzenia zmarło z powodu szkorbutu i skrajnego wycieńczenia organizmu. Anglicy nie robili pochówku lecz wyrzucali ciała do morza. Władca podszedł bliżej i zapytał :

— Czy mówicie po angielsku?

— Tak sir — odparli niewolnicy

Wziął on głęboki oddech i zapytał ponownie :

— Dlaczego was uwięziono?

Jeden z mężczyzn podszedł najbliżej jak mógł i odparł :

— Jesteśmy z Kenii panie. Anglicy przybyli na nasze tereny, aby obrobić nas ze wszystkiego. Zostaliśmy z niczym. Podczas naszego święta wkroczyli do naszej wioski i wymordowali połowę mieszkańców. Nasze żony, matki, dziewczyny i dzieci zginęły. Te ładniejsze zabrano z nami. Wzięto nas do pracy i dla pieniędzy. Drugi z mężczyzn również podszedł bliżej i zapytał :

— Co z nami zrobisz sir?

Zapanowała cisza a wiatr zaczął ostrzej wiać. Po dłuższej chwili namysłu odpowiedział im :

— Nie zrobię wam krzywdy. Nazywam się Tailis i jestem Królem Nowego Jorku oraz jeżem. Wraz z moją żoną Sówką i prezydentem znieśliśmy całkowicie niewolnictwo w Ameryce. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie a zwłaszcza osoby z innych krajów. Uwolnię was. Od dnia dzisiejszego będziecie obywatelami Stanów Zjednoczonych.

— Królu, ale my nie mamy nic. Jesteśmy bez grosza przy duszy.

— Po uwolnieniu podpiszecie tylko dokumenty u mojej małżonki. Otrzymacie również dom, pieniądze i lekką pracę.

Po usłyszeniu słów króla wszyscy tubylcy uklęknęli przed królem a z ich oczu popłynęły łzy. Przez całe życie w Kenii afro amerykanie i ludność czarnych nigdy nie miała łatwo. Byli oni pod przywództwem Indian i Francuzów. Ludność Kenii, Kamerunu i innych krajów uzyskała wolność po pokonaniu Francuzów dopiero latem 1889 roku. Po tej bitwie wszystkie narody podpisały pokój. Po pokłonach i wiwatach na widok króla zapytał :

— Gdzie są klucze do klatek i co z łańcuchami?

— Z łańcuchami sobie poradzimy panie a klucze są w kajucie kapitana.

Król na środku zauważył niewielkie drzwi z napisem :

— Tu rządzi Ornitek Podpułkownik angielskiej armii. Widząc to król potężnym kopniakiem wyważył drzwi i zastał tam go. Na jego widok kapitan wyjął szablę i krzyknął :

— Wynocha ty amerykański psie. Już dość przelaliście naszej krwi. Niedługo będą tu posiłki i was zniszczą.

— Jakie posiłki o czym ty gadasz? — zapytał zaniepokojony

— 15 morgów zmierza w waszym kierunku. Są kilometrem od miasta. Lepiej uciekajcie i schowajcie się póki możecie.

Wściekły jeż wytrącił mu szablę z rąk, wbił kolec w przedramię, uderzył go mocno w twarz i zapytał :

— Dlaczego niby mam ci wierzyć?

— Królu ja nigdy nie chciałem mieć takiego życia. Zawsze chciałem i marzyłem o rodzinie i córeczce. Henryk zaproponował mi tą funkcję, ale widziałem jak to się skończy. Wpadł w szał zgwałcił mi dziewczynę, zabił ją i uciekł. Jestem kapitanem morskim a nie mordercą jak on. Widzę, że jesteś jeżem on cię zabije kolego bez wahania. Jest bezlitosny. Proszę daruj mi życie i wypisz z wojska. Nie chce już widzieć króla Anglii i tego kraju. Chce normalnie żyć a nie zabijać i patrzeć na trupy i truchła. Pomóż mi a ja pomogę tobie.

— Naprawdę nie chcesz tak żyć. Widzę to w twoich oczach i zachowaniu. Mogłeś mnie zabić przy wejściu do kajuty. Każdy powinien dostać od losu drugą szansą.

Władca wyciągnął rękę i podniósł go. Na znak zgody również podał mu rękę i powiedział :

— Jestem Ornitek

— A ja Tailis

— Wiem po co przyszedłeś. Dam ci klucze i pójdę z tobą. Zmienię się

— Jeśli mi obiecasz wybaczę ci

— Obiecuje.

Razem wyszli z kajuty. Ornitek potężnym kluczem otworzył wszystkie klatki, zdjął łańcuchy i uwolnił niewolników. Następnie niewolnicy zaczęli uciekać w stronę miasta a Brytyjczyk wyjąwszy szablę ruszył wraz z królem na plażę i w głąb miasta.

W mieście trwały zacięte walki jednak powoli amerykanie tracili coraz to kolejne dzielnice. Stracili oni wszystkie zachodnie, wschodnie i południowe dzielnice. Najdłuższe walki trwały w centrum miasta. Garstka Swat po prawie godzinie walki została całkowite rozbita a wojsko stracone. Żaden żołnierz nie przeżył bitwy ani na plaży ani w dzielnicach ani w centrum. Cała armia amerykańska została rozbita na amen a Morgowie, którzy przybyli z północy zabili wszystkich walczących jeszcze mieszkańców. Andrew, który widział i usłyszał o posiłkach zląkł się. Widział już, że nie wygrają oni tej bitwy. Prezydent rozkazał wycofać resztki policji z plaży. W ciągu kilku godzin walk zginęło ponad 200 tysięcy w tym policjanci, wojsko, odział Swat i ponad 100.000 tysięcy cywilów. Bitwa na Long Island i w Nowym Jorku zakończyła się porażką. Anglicy w ciągu kilku dni zajęli miasto. Król Angielski zamieszkał w hotelu z apartamentem i cieszył się ze zwycięstwa.

Po zajęciu miasta zrozpaczony król wezwał do pałacu Andrew. Po wejściu do komnaty królewskiej Andrew i Sówka pogładzili go po ramieniu i powiedzieli :

— Królu przegraliśmy a może mieliśmy przegrać. Ta bitwa była skazana na porażkę.

— Co teraz zrobimy? — zapytał paląc papierosa

Andrew wziął łyk wina i powiedział :

— Królu nie możemy wygrać wszystkiego. Gdyby nie te posiłki wygralibyśmy.

— Wiem Andrew, ale wpadłem na pewien pomysł

— Słuchamy cię uważnie — odparli jednocześnie Sówka i Andrew, którzy wzięli jeszcze po łyku wina.

— Świat się zmienił, większość krajów jest już demokratyczna. Zakończyło się większość wojen. Musimy poprosić o pomoc Europę, inaczej nie wygramy.

— Kogo chcesz poprosić o pomoc? — zapytała zaciekawiona Sówka.

— Wyślę listy do Prezydenta Polski, Francji,.Rosji i Prus. Oni powinni zaoferować nam swoją pomoc.

— A zatem postanowione.

— Owszem

Jeszcze tego samego dnia bardzo późnym wieczorem król napisał cztery listy do prezydentów licząc cicho na ich pomoc i wsparcie. Po nieprzespanej nocy wczesnym rankiem o 8.00 rano król wezwał do siebie posłańców.

Każdy z nich miał dostarczyć list do innego kraju. Posłańcami byli młodzi mężczyźni, którzy mieli po 17 lat. Byli to synowie pochodzący z biednych rodzin, którzy z pomocą króla pomagali rodzicom w utrzymaniu domu. Ci młodzi ludzie byli bardzo odważni. Nie bali się oni trudnych zadań a nawet podróży za granicę. Nie brali oni udziału z żadnej wojnie, lecz mieli odważne serce i byli gotowi poświęcić się dla kraju.

Po wejściu do pałacu wszyscy posłańcy ukłonili się przed nim i otrzymali do rąk listy od niego. Kiedy posłańcy otrzymali już swoje listy jeden z nich zapytał :

— Królu a co jeśli nam się nie uda i nie przybędzie pomoc?

— Tym będziemy się martwić później. Na razie dostarczcie listy. Jutro z portu odpływają statki do europy. Musimy wytrwać dacie radę. Wierzę w was.

— Nie zawiedziemy cię — odparli wzruszeni posłańcy.

Po wyjściu z pałacu młodzi posłańcy ruszyli do domów aby się spakować. Po zapakowaniu potrzebnych rzeczy posłańcy ruszyli do portu. Tam za niewielkie pieniądze czyli 50 dolarów wykupili oni bilety na statki do różnych krajów i następnego dnia rano popłynęli do Europy.

Po bitwie mieszkańcy Nowego Jorku byli przerażeni sytuacją. Anglicy zajęli praktycznie wszystko. Zajęli oni banki, hotele, agencje nieruchomości a nawet kluby czy port. Odgrodzili oni również murem East Side jedną z najbiedniejszych dzielnic miasta.

Tak jak mu obiecał król napisał list do dowódcy wojska aby zwolnił Ornitka ze służby. W ciągu kilku następnych dni został zwolniony ze służby i za pieniądze z wojska kupił i zamieszkał w małym domu między Time Square a West Side. Zapisał się on również na terapię psychologiczną i psychiatryczną aby przezwyciężyć traumatyczne wydarzenia z wojny i powoli stanąć na nogi.

Król dotrzymał również drugiej obietnicy danej tubylcom. Tubylcy, którzy byli uwięzieni w klatkach po podpisaniu stosownych dokumentów u Sówki otrzymali od niego nowe domy, stabilną pracę, obywatelstwo oraz akceptację mieszkańców miasta i sąsiadów. Większość tubylców z Kenii pracowała w bankach w sklepach spożywczych oraz farmach. Zarabiali oni porządne pieniądze, które wystarczyły na utrzymanie rodzin.

Nie spodziewał rewelacji, jednak oczekiwał, że pomoc nadejdzie i pomoże mu pokonać Anglików oraz ich króla, który zabił tylu jego rodaków.

Przez kilka następnych dni posłańcy na,,INTIKU”,, , MANTICU ‘’,,,WINTICU” i,,NANTICU” płynęli przez ocean atlantycki do Europy. Statki, którymi płynęli były wyposażone w cztery potężne śruby. Ich maksymalna prędkość wynosiła 28 węzłów (około 55 km na godzinę ).

Były to statki siostrzane i o podobnej budowie. Zostały one stworzone i zaprojektowane przez dominującą na rynku firmę BLUE SKY ENTERTAIMENT. Firma ta zaczęła debiutować na rynku w połowie 1888 roku. Przez pierwsze dwa lata firmie tej powodziło się bardzo dobrze i miała ona bardzo duże udziały na rynku. Jej szefem był Irtek Blanic Szkot z pochodzenia. Przybył on do Stanów w wieku 19 lat aby rozpocząć studia kierownicze. Po skończeniu studiów i poznaniu swojej żony zawsze osiadł się w Nowym Jorku i wraz z małżonką i swoim tatą w wieku 26 lat założył firmę BLUE SKY, która produkowała statki transportujące przez Atlantyk. Dla swoich pracowników Irtek i jego żona Luiza zawsze byli dobrzy i wyrozumiali. Nigdy nie traktowali ich źle, jednak niektórzy opuszczali firmę z powodu przepracowania, ponieważ stare przepisy mówiły iż długość pracy pracownika wynosi ponad 10 godzin bez przerwy.

Na początku 1890 roku firma popadła w poważne problemy finansowe. Ludzie odchodzili z pracy, zamówienia nie były dostarczane na czas a udziały spadały jak łeb na szyję. Wtedy załamał się i nie wiedział co zrobić. Dopiero po kilku miesiącach kiedy firma była na granicy bankructwa szef firmy w porozumieniu z szefem BHP i ministerstwem do spraw pracy postanowił całkowicie zmienić przepisy. Po dyskusji i debacie minister podpisał nową ustawę 27 lutego 1890, która zmieniała wszystko. Po dużych problemach finansowych szef firmy wprowadził nowe reguły pracy i przepisy BHP zgodnie z ustawą.

Pracownicy pracowali po 8 godzin, mieli dwie przerwy po 10 minut i jedną 20 minutową na posiłek i papierosa. Byli oni również wyposażeni w ubrania i kostiumy ochronne, kaski oraz specjalne liny do pracy na wysokościach, ponieważ pracowali oni na wysokości 20,25 piętrowego budynku. Po zmianie przepisów ludzie wracali do pracy, cieszyli się z niej a firma i stocznia zaczęły odnotowywać zwiększone akcje a BLUE SKY stało się największą firmą produkującą statki na świecie. W latach 1888 do 1890 roku firma ta wyprodukowała łącznie 20 statków w cztery bliźniaczo podobne statki. MINTIC, WINTIC, INTYK i NANTIC były budowane w tym samym czasie między 1889 a 1890 rokiem. Pomysłodawcą budowy był tata Irtka, który od zawsze chciał pływać na morzach, lecz nie mógł z powodu choroby morskiej. Po podpisaniu dokumentów na wszystkie cztery statki wydano łącznie 9 miliardów dolarów. Miały one zostać zbudowane w ciągu roku i pływać między Atlantykiem a Europą. Całą budowę statków miały śledzić media oraz gazety. Pierwszy kurs statków miał odbyć się 27 lipca 1890 roku. Miały one wypłynąć jednocześnie z portu w NOWYM JORKU. Były nazywane pięknymi porami roku oraz morskimi ferrari. Całe miasto i mieszkańcy czekali na pierwszy gwizdek ze statków.

Były to jak na tamte czasy największe statki na świecie. Mierzyły one 125 metrów długości oraz 115 metrów szerokości i ważyły 300 tysięcy ton. Każdy z nich na pokładzie mógł pomieścić 3500 osób w tym załogę oraz miał swoją nazwę i własne logo. Każdy z olbrzymów bo tak nazywał je szef firmy Irtek miał zamontowanych 45 szalup ratunkowych na wypadek katastrofy. Posiadały one również różne kolory w tym zielony, biały, brązowy i żółty oraz podwójne umocnienia rufy, kadłuba i śrub. Miały również specjalne piece, ponieważ były zasilane węglem grzewczym.

Ich nazwy wzięły się od rozmów pracowników na tematy społeczne i gospodarcze oraz języka jeży nazywanego przez ludzi jeżogrodzkim. Wszystkie cztery nazwy w tym języku oznaczały pory roku. Intic oznacza jesień wtedy kiedy wiatr wieje pada deszcz i jest chłodno. Oznacza również osobę pochodzącą z Indii i okolic. Jest to bardzo biedna osoba nie mająca środków do życia. Jest osobą, która stoi najniżej w hierarchii i nie może się sprzeciwić władzy. Opisywało to również obecną sytuacją w Indiach i w East Side, które było odcięte od świata i nie miało dostępu nawet do podstawowych rzeczy.

Mantic oznacza wiosnę, przyrodę budzącą się do życia, piękne lasy, krzewy czy zwiastujące wiosnę ptaki oraz piękną wiosenną pogodę. Oznacza również osobę skorumpowaną i nie znającą żadnej litości. Jest to windykator, sędzia, prokurator, policjant czy gangster, który ściąga długi przemocą fizyczną, psychiczną i groźbami. Nigdy nie był on złapany przez władzę czy swoich szefów, ponieważ przekupywał on wszystkich, których mógł. Osoby te zabijały, znęcały się czy przeprowadzały krwawe tortury aby ściągnąć swój dług.

Wintic oznacza zimę, śnieg, przebiśniegi i płatki. Było to zimno, chłód, niskie temperatury, choroby, wichury czy zamiecie śnieżne. Oznaczyło to również sezon zimowy oraz jazdę na nartach i snowboardzie. Winticiem był nazywany człowiek urodzony w zimie lub w krajach zimowych. Był to człowiek zarabiający przyzwoite pieniądze, mający rodzinę, żonę i dzieci oraz prawdziwych przyjaciół. Pomagał on innym ludziom w trudnych sprawach i ich problemach. Może to być również psycholog czy psychiatra. Nie jest to człowiek zdemoralizowany, nie popełnia przestępstw, jeździ samochodem przepisowo, nie kradnie i nie zabija.

Ostatnia nazwa Nantic oznacza lato, słońce, wysokie lub bardzo wysokie temperatury oraz plaże. Jest to czas odpoczynku, wakacji kiedy ludzie i nie tylko odpoczywają, piją sok i piwo, jedzą lody, pływają czy korzystają z żaglówek czy rowerów wodnych. Jest to również czas miłości, imprez czy pojechania do innego miasta na zwiedzanie. Nazwa wzięła się również od jednego ze sklepów w porcie. Sklep ten przez lata zmieniał swoje nazwy i przeznaczenie..Było kilka nazw ludzkich i jeżogrodzkich. Pierwszy portowy sklep powstał w 1843 roku i sprzedał on alkohol i specjalny syrop oraz leki. Sklep ten nazywał się sklepem monopolowo — farmaceutycznym. Następnie w 1859 roku sklep zmienił nazwą na meblarski. Był to sklep w którym sprzedano narzędzia, meble, kanapy, sofy, łóżka w tym piętrowe i małżeńskie, poduszki, szafy, szafki, półki ścienne a także wszelkiego rodzaju narzędzia do fabryk, pracy w domu. Sprzedawano tam również wszelkiego rodzaju rzeczy do ogrodu w tym piły mechaniczne, kosiarki, szczypce i wiele innych. W tamtym okresie był to znany i lubiany sklep. Jego nazwa brzmiała Ulratranis czyli trzy w jednym. Następnie w 1870 roku budowniczy i szefowie pasażu na plaży stworzyli ze sklepu lodziarnię i małą kawiarnię, którą nazwali Pod Palmami. W lodziarni tej zwłaszcza w lato ludzie kupowali lody, pili z rana kawę i rozmawiali o głupotach. Były tam lody, które pracownicy i szef lodziarni sami robili. W lodziarni znajdowały się siedzenia i krzesła. Ręcznie robione lody jak i kawa czy ciasta bardzo przypadały ludziom do gustu. Lody były podane w gałkach i w rożkach. Miały one różne smaki. Do kawiarni poza okresem letnim przychodzili bogaci, jak i zwykli obywatele, którzy chcieli tanio zjeść i napić się kawy czy koktajli, oraz gorącej czekolady czy herbaty. W okresie swojej działalności lodziarnia była największą w mieście i miała kilka oddziałów w całym Nowym Jorku. Ludzie byli tym bardzo zachwyceni. W tym również czasie w całych stanach i kanadzie rządzący podpisali ustawę w, której jeże nie były dyskryminowane, miały już pracę i mogły zawierać związki małżeńskie z ludźmi. Mogły również żyć wśród ludzi i w godnych warunkach. Przestrzegały one również praw ludzi zgodnie z ustawą i uczyły się ich języka.

Dopiero w 1890 roku kiedy lodziarnia zbankrutowała na jej miejsce otwarto tam sklep spożywczy nazwany po prostu NANTIC. Był to najsłynniejszy sklep na nowojorskiej plaży i w Stanach Zjednoczonych. Był to sklep spożywczy, w którym można było kupić praktycznie wszystko od alkoholu po chleb czy słodycze. Niestety po zajęciu miasta przez anglików sklep zmienił swoją nazwę na The ART. Sprzedawano tam już tylko angielskie produkty i farby malarskie, lakiery samochodowe oraz wino. Wpuszczano tam tylko bogatych obywateli, ponieważ sklep ten był bardzo drogi.

Podczas podróży do Europy przez kilka następnych dni posłańcy pod okiem swoich mentorów trenowali sztukę dyplomacji. Trenowali oni również mowy, jak ubrać się na spotkanie z prezydentem czy królem oraz sawuar wiwr czyli zasady jak zachowywać się przy stole, jak poprawnie ułożyć naczynia oraz jaką przyjąć postawę. Podczas podróży posłańcy i inni młodzi ludzie na statkach pomagali sprzątać pokład i naczynia, obserwowali przez lunetę i lornetki góry lodowe, pomagali kapitanów i sternikom oraz uczyli się od załogi jak zbudowany jest statek i jak przeprowadzić ewakuację. Kapitanowie statków codziennie zarządzali również uruchamianie łodzi ratunkowych na wypadek katastrofy czy innych wydarzeń. Organizowali również bale i przyjęcia dla gości i pasażerów statków oraz posłańców. Młodzi ludzie nie stronili od imprez, pisania listów do rodzin oraz papierosów i cygar. Podczas tych balów i przyjęć poznawali oni polityków, bankierów, znane gwiazdy mody, muzyki, filmu czy też scenarzystów, reżyserów i innych, którzy dla posłańców byli bardzo mili i przyjacielscy. Rozmawiali oni z nimi na różne tematy, wspólnie pili herbatę i whisky oraz tańczyli z kobietami i podrywali je. Imprezy te trwały od wieczora do rana. Podczas żadnej imprezy nie był uprawiany seks, nikt nie miał rano kaca i żadna hostessa i dziewczyna nie została skrzywdzona ponieważ imprezujący zachowywali się godnie i dobrze względem kobiet i dziewczyn.

Na jednej z imprez na Nanticu, który płynął do gdańska ostatniego dnia podróży posłaniec imieniem Jack podczas rozmowy z kapitanem zapytał :

— Kapitanie kiedy dotrzemy na miejsce?

— Już niedługo Jack. Jutro o 14.00 polskiego czasu będziemy już na miejscu i u celu. A tak w ogóle jak podróż ci upływa?

Jack po wzięciu łyku wody odparł :

— Jest świetnie kapitanie. Są ładne dziewczyny mam bardzo ładną kajutę nawetdrugiej klasy jest dobra. Widok morza jest niesamowity. Dużo też się tu uczę.

— Rozumiem to dobrze. Z twoich oczu widzę, że chcesz mnie o coś zapytać. Pytaj odpowiem na każde zadane mi pytanie.

— A co z górami lodowymi kapitanie? Jest ich pełno na Atlantyku.

Po wzięciu łyka whisky kapitan odpowiedział mówiąc :

— Jest ich dużo to prawda, lecz zmniejszyłem teraz prędkość do 15 węzłów. Jestem bardzo doświadczonym i ostrożnym kapitanem stąd moje przezwisko ostróżek. Możesz tak do mnie mówić mi to nie przeszkadza.

— Dobrze Ostróźku a jak ci naprawdę na imię? — zapytał zaciekawiony James

— Tak naprawdę nazywam się Jimmy.

Po chwili do stołu gdzie siedział Ostróżek wraz z Jamesem podeszły żona i córka kapitana. Były one ubrane w sukienki, małe obcasy. Na twarzy miały lekki makijaż. Mama Jasmine i żona Ostróżka miała 45 lat a wyglądem przypominała dwudziestolatkę. Jasmine była córką Ostróżka i miała 17 lat. Była to blondynka z włosami związanymi w dwa kucyki i niebieskimi oczami. Po podejściu kapitan pocałował się z żoną a jego córka pocałowała go w policzek i powiedziała :

— Cześć tato. Możemy się przysiąść?

— Jasne siadajcie i poznajcie posłańca Jacka.

— Miło nam

— Mi również jest miło — odparł Jack

— Mamy prośbę tato. Chcemy z mamą abyś opowiedział Jackowi naszą historię. Pewnie chętnie posłucha — odparła paląc cygaro dziewczyna.

— Tak bardzo chętnie, ale pod jednym warunkiem.

— Jakim? — zapytał przyjacielsko kapitan.

— Pana córka bardzo mi się podoba i jest nieziemsko ładna. Pozwolisz mi umówić się z nią na randkę i pokażesz jak dostać się do Warszawy stolicy Polski.

Po usłyszeniu tych słów dziewczyna zarumieniła się i posłała Jackowi miłe spojrzenie. Po dłuższej chwili namysłu, krótkiej rozmowie ze swoją żoną i wypuszczeniu kółeczek z cygara kapitan zapytał :

— A czemu chłopcze chcesz dostać się do Warszawy?

— Ja i moi koledzy zostaliśmy wysłani przez króla Tailisa z misją dostarczenia listów do krajów Europy. Nowy Jork został zaatakowany i zdobyty przez Anglików. Odbyła się tam krwawa bitwa, której nie wygraliśmy. Ja wiozę list do prezydenta Polski. Cała nasza armia została rozbita.

— A co z angielskimi podpułkownikami i generałami? — zapytała zaciekawiona żona Ostroźka

— Proszę pani z tego co wiem jeden z nich Ornitek przeszedł na naszą stronę. Słyszałem, że jak dostał obywatelstwo to strasznie płakał.

— Ten stary wyga. Bardzo dobrze, że przeszedł na waszą stronę. Po tym co mu się stało u króla Anglii. To straszne. Załamał się po tym bardzo. A tak inaczej mówiąc rozumiem młody. Dobrze powiem ci. Jak dopłyniemy do Gdańska wyjdź z portu, szukaj przystanku i wsiądź do CXa. To taki autobus, który kursuje między Warszawą a Gdańskiem. A co do randki jeśli moja córka chce pójść z tobą to ja i żona nie mamy nic przeciwko.

— Dziękuje.

— Nie ma sprawy

Po dopiciu soku Jack zapytał :

— Czy chcesz iść ze mną na randkę Jasmine?

— Jasne tak ty też mi się podobasz i to bardzo.

— To chodźmy.

Po kolacji u kapitana Jack wraz z nią udali się na romantyczną randkę po pokładzie statku. Spacerowali oni po pokładach, statku, zwiedzali różne sale, jadalnie, kuchnię, maszynownie, miejsca gdzie znajdują się śruby i kominy statku oraz mostek czy pokłady pierwszej, drugiej i trzeciej klasy. Rozmawiali oni również na różne tematy, pili wodę i intranusa specjalny sok jagodowy z mieszanką jabłka czy grali w klasy i gawędzili z pasażerami. Po długiej grze i trwającym ponad dwie godziny spacerze Jack i jego wybranka udali się do pokoju kapitana od drugiej strony.

Pokój ten był podwójny i miał dwa wejścia oraz dwa pokoje, które dzieliła jedna grubo ciosana ściana. W pokoju Ostróżka znajdowały się między innymi zdjęcia jego rodziny, sejf na zamek szyfrowy, czarne pasy z młodości kapitana, ręcznie robione plany statku, zdjęcie ze swoją żoną, rzeźbiona góra lodowa symbolizująca ocean, różowa wędka, żyrandol, podwójne łóżko oraz świecznik. Znajdowały się tam letnie krzesła, stół jadalny i dwie duże okna z widokiem na ocean. Cały pokój był pomalowany na niebiesko- czarny kolor, który symbolizował spokój ale i tragedię ludzi, którzy zginęli w katastrofach oceanicznych na statkach lub łódkach rybackich wypływających na Atlantyk. Po wejściu do kajuty Jack wyjął z szafki szklanki i wino i ustawił je na stole, przy którym siedziała już Jasmine. Następnie Jack nalał wina do szklanek i powiedział :

— Chciałbym wznieść toast za naszą randkę i miło spędzony czas.

— Ja też.

Jack i dziewczyna przybili się kieliszkami i wzięli łyk wina. Następnie zapytała go :

— Co sądzisz o moim tacie mój drogi? Uważasz, że jest ok. czy nie za bardzo?

Jack ze swoją pewnością siebie odparł :

— Uważam, że twój tata to dobry i miły człowiek. Lubię go bardzo naprawdę. To doświadczony kapitan i dobry ojciec dla ciebie moja droga

— Tak masz rację to prawda iż mój tatko dobrze mnie wychował na porządną dziewczynę. Zawsze miał dla mnie czas nawet jak wyjeżdżał wysyłał listy jak prawdziwy tata.

— Rozumiem chcesz jeszcze wina? — zapytał Jack

— Nie dziękuje

Jack zbliżył się do Jasmine i pocałował ją w usta. Nie opierała się ona lecz lekko przestraszona zapytała :

— Nie chcesz mnie chyba zaciągnąć do łóżka prawda?

Jack spojrzał jej prosto w oczy, dopił wino i powiedział :

— Pewnie, że nie. ja taki nie jestem. Nigdy nie uprawiam seksu na pierwszej randce. Nigdy tak nie robiłem i robił nie będę. Posiedzimy jeszcze chwilę pogadamy i pójdę do siebie nie bój się. Bądź spokojna.

Po bardzo długiej rozmowie na temat rodziców Jacka i jej. Jack po godzinie udał się do swojej kajuty. Wychodząc złapała go za ramię, pocałowała i powiedziała :

— Bardzo ci dziękuje Jack

— Za co? — zapytał zdziwiony.

— Za to jaki jesteś wobec kobiet. Jesteś normalny a nie jak większość, którzy od razu chcą to zrobić i za to ci dziękuje.

Następnego dnia wczesnym rankiem, kiedy na niebie wzeszło już słonce pasażerowie Nantica powoli budzili się ze snu a kapitan bardzo powoli udawał się już na mostek po nocnej warcie zastępującego go jednego z bosmanów. Zanim jeszcze się tam udał poprosił bosmana aby pozostał jeszcze chwilę na mostku, ponieważ chce zjeść ze swoją rodziną śniadanie. Bosman zgodził się bez wahania. Kapitan zaprosił do siebie rodzinę oraz Jacka i wszyscy razem zjedli oni śniadanie. Kucharz pokładowy ugotował im specjalnie na tą okazję jajecznicę z boczkiem, tosty oraz swoje ulubione i ukochane danie swojej mamy. Były to kotlety z ryby wraz z deserem czyli jeżogrodzkim ciastem z mieszanką jagód, truskawek, milin i wiśni ze specjalnym składnikiem oerpusem czyli szczyptą syropu znanego ludziom pod nazwą Malinowy Raj. Był to syrop tworzono na północy Ameryki i w Chicago przez firmę Oerpus stąd jego nazwa. Kucharz przyniósł swoje dania na tacy do kajuty kapitana. Wychodząc powiedział tylko smacznego i udał się z powrotem do swoich zajęć. Po odsłonieniu tac wszyscy wzięli się za jedzenie przysmaków przygotowanych przez kucharza. Wszyscy w czasie śniadania rozmawiali i śmiali się. Ostróżek wypytywał również Jacka i swoją córkę o ich randkę. Młodzi ludzie przełykając i pijąc sok odpowiedzieli cały przebieg randki. Tata i mama Jasmine po opowieści jednogłośnie odparli :

— Bardzo mądrze i bardzo ładnie zachowałeś się wobec naszej córki. To bardzo dojrzałe zachowanie, iż nie spałeś z nią od razu. To dobrze i uważamy iż naprawdę jesteś spoko. Nasza córka byłą zachwycona tą randką.

— Dziękuje wam za miłe słowa. Bardzo się cieszę, że jej się podobała ta randka i mi również. Tak wychowali mnie rodzice. Nigdy nie śpię z dziewczyną na pierwszej randce. Nie zamierzałem nawet tego robić.

— To bardzo spoko James, że nie chciałeś tego zrobić. Jestem ci za to bardzo wdzięczna naprawdę. Kocham cię James całym sercem

— Ja ciebie też.

Kobieta i jej wybranek pocałowali się przy jej rodzicach. Rodzice nic nie powiedzieli i byli brawo.

Po tej pięknej chwili do kajuty wpadł wściekły bosman i krzyknął :

— Kapitanie mamy problem i to duży. Jest pan potrzebny na mostku natychmiast.

— Dobra idę.

Ostróżek i pozostali natychmiast ruszyli z bosmanem na mostek. Z mostka wszyscy z oddali zobaczyli ląd i port. Był to piękny widok. Cały port Gdańska był największym portem w Polsce. Budowano tam statki, gabloty, meble, wyposażenie statków czy też znajdowała się tam fabryka broni. W całym porcie stało 28 małych statków i żaglówek oraz 3 potężne statki, które zostały zwodowane na czas nieokreślony. Było tam również widać stacje radiowe i operatorskie, troszkę miasta i kilka kościołów. Port ten został wybudowany między 1870 a 1890 rokiem. Jego budowa trwała 20 lat i zakończyła się dopiero niedawno. Pomysłodawcą projektu był pewien polak nieznanego nazwiska oraz jego przyjaciel Żyd. Po skonstruowaniu planów rozpoczęła się budowa portu. W trakcie budowy pracowało tam ponad 6000 osób. Nikt nie zginął, lecz zdarzały się wypadki połamania kręgów czy nóg. Robotnicy pracowali na małej wysokości, lecz niestety na starych i spróchniałych drabinach.,które nie były wymieniane przez lata. Z mostka kapitańskiego Ostróżek zobaczył również w porcie mnóstwo żołnierzy z karabinami, RPG czy też snajperek i ręcznych działek. Radio-operator po pięciu minutach odebrał wiadomość z Gdańska o treści :

— Macie natychmiast zawrócić, inaczej otworzymy ogień. Wiemy o waszej sytuacji, ale nie pomożemy wam. Mamy swoje problemy i nie obchodzą nas wasze. Nie mamy wojska ani środków, aby wyprawić wyprawę do Nowego Jorku. Dlatego macie nie wpływać do Gdańska, bo skończy się to dla was źle. Jeśli odważycie się wpłynąć zatopimy statek i aresztujemy wszystkich.

Kapitan słysząc to wściekł się. Natychmiast rozkazał siedzącemu przy radiu porucznikowi wysłać wiadomość zwrotną o treści :

— Mamy na pokładzie posłańca. Nie możecie otworzyć ognia to niezgodne z prawem. A mój kolor skóry o niczym nie świadczy.

Po chwili radiooperator otrzymał wiadomość zwrotną o treści :

— Nie obchodzi nas to, ani ta wiadomość. Wynoście się stąd.

Kapitan nie wiedział co zrobić. W końcu po długich przemyśleniach, kiedy port był naprawdę blisko a Nantic był 300 metrów od niego Ostróżek wezwał do siebie jednego z bosmanów i powiedział :

— Słuchaj nie chcą nas tu. To wredny naród.

— Co robimy kapitanie? — zapytał lekko przerażony bosman

— Zmniejsz prędkość do minimum i w skręć w lewo. Nie wpłyniemy do portu, ale okrążymy go. Jack wrzuci im tę wiadomość prosto pod nogi. A jak zaatakują to niech ich bóg broni.

— Tak jest.

Zgodnie z poleceniem kapitana oficer zmniejszył prędkość statku a sternik zaczął skręcać w lewo. Po chwili statek zaczął płynąc coraz wolniej i skręcił w lewo. Będąc już 20 metrów od portu Jack z prawej burty wrzucił wiadomość Polakom i w tym samym momencie dostał kulkę w szyję. Wtedy żołnierze zaczęli strzelać. Pasażerowie nie mieli się gdzie schować. Wystrzelone kule trafiały przez okna w pasażerów, członków załogi oraz kadłub statku i jego lewą cześć. Pod ostrzałem zaczął skręcać w stronę morza, lecz nie było to łatwe jak się na początku wydawało. Przy tym manewrze skrętu kule do połowy uszkodziły kominy, które po chwili spadły do wody od lewej strony oraz uszkodziły prawą cześć kadłuba na tyle, że powoli odrywała się ona od statku i popłynęła w morze. Żołnierze trafiali również w rufę i mostek kapitański oraz szalupy ratunkowe, które zostały oderwane z uchwytów i po kołysaniu się spadły do morza i odpłynęły w dal. Rufa również byłą uszkodzona w połowie. Następnie kiedy żołnierze zaczęli strzelać z ręcznych dział i działek stacjonarnych uszkodzili oni kolejny komin, który spadł, doszczętnie zniszczyli rufę statku i dwie przednie turbiny statku. W ostatniej chwili pomimo takich uszkodzeń statek zdołał wykręcić na morze, lecz strzał z RPG rozłamał kolejną turbinę na pół. Statek przez chwilę kołysał się na prawo i lewo, lecz zdołał odpłynąć na odległość kilometra od portu. Po odpłynięciu sam pułkownik wojska polskiego zdołał wycelować i ostatnim strzałem trafił w kajuty trzeciej klasy. Statek zdołał odpłynąć jeszcze półtorej kilometra dalej od Gdańska, ale nie mógł on płynąc dalej. Statek był poważnie uszkodzony a woda wlała się do 3 pomieszczeń. Części kadłuba i rufy leżały już w morzu a kominów już nie było. Na pokładzie pozostały nietknięte 2 kominy z 6 obecnych na statku. Miał też uszkodzone 4 turbiny z 7 obecnych na statku. Kapitan i cieśla rozejrzeli się po pokładzie oglądając uszkodzenia. Po wejściu po pokoi i kajut zobaczyli oni łącznie 980 ciał ludzi w tym kilkunastu oficerów i członków załogi nie żyjących po ostrzale w tym również na prawej burcie ciało młodego posłańca Jacka leżącego na wznak z zamkniętymi oczami. Kapitan był załamany podobnie jak jego córka widząc ciało. Obydwoje płakali nad Jackiem i innymi załogantami, którzy zginęli. Ksiądz, który był obecny na pokładzie za zgodą kapitana odprawił pogrzeb a następnie wrzucał ciała do morza mówiąc za każdym razem wieczny odpoczynek. Kapitan po pogrzebie i ocenie strat na swoim statku wezwał wszystkich oficerów załogi do siebie. Kiedy wszyscy już się zjawili w tym cieśla kapitan siedząc na tapczanie i paląc cygaro powiedział :

— Słuchajcie mnie panowie mam dobre i złe wieści odnośnie statku.

— Zamieniamy się w słuch kapitanie –odparli wszyscy

— Zacznę od dobrych wieści. Wieści są takie iż pomimo takich uszkodzeń,3 zalanych przedziałów i zniszczonego kadłuba zdołamy utrzymać się na wodzie i nie zatoniemy. Możemy płynąc, ale maksymalnie 10 węzłów.

— A jakie są złe wiadomości. Te gnojki prawie nas zabiły.

— Wiem kurde wiem. Złe wieści są takie. Nie zdołamy dopłynąć do Nowego Jorku w takim stanie. Gdybyśmy próbowali statek by nie wytrzymał i zatonął. Musimy zawinąć do najbliższego portu i naprawić Nantica. Najbliższy port jest w Moskwie tam zdołamy dopłynąć. Poza tym zginęło 980 osób w tym nasz posłaniec.

— Dobrze kapitanie rozumiemy, ale wyślemy wiadomość królowi prawda? Nie możemy tak tego zostawić.

Wściekły kapitan uderzył pięścią w stół, puścił dym z cygara i powiedział :

— Oczywiście, że wyślemy wiadomość Tailisowi. Te bezduszne mendy zapłacą za zniszczenia i za tych ludzi. A teraz panowie ruszajmy już do Moskwy.

Po rozmowie z oficerami kapitan rozkazał odpalić turbiny. Po odpaleniu turbin zaczął bardzo powoli płynąc z prędkością 10 węzłów do Moskwy.

Pozostałe statki nie miały już takich problemów jak Nantic z dopłynięciem do celu. Jeszcze tego samego dnia kiedy został zaatakowany pod Gdańskiem WINTIC, MINTIC i INTIK bezpiecznie dopłynęły do portów w Moskwie, Paryżu i Berlinie. Posłańcy w Paryżu i Berlinie bardzo szybko dostarczyli wiadomości i zostali przyjęci z otwartymi ramionami. Prezydenci Prus i Francji Oswald i Gerard obiecali pomoc amerykanom i natychmiast po wiadomości od posłańców szykowali swoje wojska do wyprawy. Dwóch posłańców jeden będący w Paryżu a drugi będący w Berlinie po kilku dniach pobytu w stolicach tych państw wrócili do Nowego Jorku pierwszymi statkami tam kursującymi. W Moskwie natomiast posłaniec imieniem Santis był oczarowany miastem. W tym bowiem czasie Moskwa była jednym z najpiękniejszych miast w europie. Panoramę miasta zdobiły potężne budynki, kościoły, cerkwie, stragany, targowiska a także piękne morze, jeziora i lasy. W centrum miasta pośrodku wielkiego placu znajdowały się sklepy z ciuchami, sklepy spożywcze, rusznikarze, sklepy zoologiczne czy też dom handlowy i sklepy z bronią białą i palną. Chłopak obserwował to wszystko z okna taksówki, którą zamówił z portu aby dojechać do hotelu i odpocząć po ciężkiej i wyczerpującej dla niego podróży.

Po dojechaniu do hotelu i przywitaniu się z obsługą posłaniec wjechał windą na górę, otworzył swój pokój, położył walizki, natychmiast padł na łóżko znajdujące się w środku i zasnął głębokim snem. Następnego dnia rano ubrany w swój zwykły strój Santis zamówił u obsługi śniadanie po czym zjadł je i udał się na spotkanie z prezydentem Rosji aby przekazać wiadomość. Szedł dość szybko i w ciągu 15 minut drogi od hotelu dotarł on zatłoczonymi tego ranka ulicami pod pałac prezydencki. Pałac ten został wybudowany jeszcze w dawnych czasach w stylu romańskim. Był to budynek na którym znajdowały się plakaty wyborcze prezydenta, oraz z dwóch jego stron drzwi, przy których zawsze stali strażnicy uzbrojeni w karabiny pilnujący porządku i aby nikt obcy ani nikt z zewnątrz nie mógł wejść do środka. Budynek ten był tylko dwupiętrowy. Na pierwszym piętrze znajdował się pokój prezydenta a pod spodem jego piwnica gdzie trzymał stare rzeczy, mała łazienka i prywatny pokój dla niego i jego przyjaciół. Na drugim piętrze budynku znajdowała się księgowość, która pomagała mu rozwiązywać problemy z dokumentami i papierami, które jego dotyczyły. Spostrzegł iż budynek powoli z powodu kory i szkodników rozpada się i jest po obu stronach dziurawy i nie remontowany od bardzo dawna. Santis podszedł do drzwi. Wtedy zobaczył go strażnik młody mężczyzna z długą brodą i zapytał :

— Jaką masz sprawę do naszego prezydenta?

— Jestem posłańcem od króla Nowego Jorku. Przynoszę wiadomość dla pana prezydenta.

— Dobrze w porządku możesz wejść.

Strażnik otworzył drzwi a on wszedł do środka. Będąc już w środku budynku chłopak zobaczył go, który jadł właśnie śniadanie. Na śniadanie miał on kanapki z szynką i dżemem oraz kawałek wołowiny. Dom prezydenta nie był duży. Przypominał on sklep. W środku znajdowały się obrazy, witraże, a także jeden stół i trzy pokoje w tym sypialnia, duży pokój i pokój dla gości. Po skończeniu śniadania Dimitri odniósł talerz do kuchni i umył go. Następnie będąc już na nogach usiadł ponownie na bujanym fotelu. Dostawca listu podszedł wtedy bliżej, skłonił się nisko i powiedział :

— Witaj panie prezydencie.

Prezydent po chwili nieuwagi odwrócił się i zobaczył posłańca. Prezydent Rosji był człowiekiem w średnim wieku około 50 lat z krótką brodą i długimi aż do pasa włosami. Miał brązowe oczy i był uważany za bardzo przyjaznego i wyrozumiałego prezydenta. Od zawsze wspierał on jeży i ich życie społeczne pośród ludzi. Prezydent bardzo lubił jeże i nie wstydził się tego. Nie wstydził się również wiary w boga, spotkań z księżmi w celu spowiedzi i spotkań ze swoimi przyjaciółmi w prywatnym pokoju. Nie miał on żony, lecz dużo czasu spędzał z przyjaciółmi. Po chwili milczenia prezydent powiedział :

— Cześć młody słyszałem, że masz dla mnie jakąś wiadomość.

— Tak proszę oto ona. Santis podał wiadomość Dimitrijowi. Rozwinął on ją i zaczął czytać. Po chwili oddał wiadomość posłańcowi i powiedział :

— O cholera niedobrze. Ci Anglicy powinni byli siedzieć u siebie. Dlaczego was tak po prostu zaatakowali?

— Nie wiem panie prezydencie. Po prostu zaatakowali. Może chcieli zdobyć nowe tereny albo nie mieli w ogóle powodu. Nie mam bladego pojęcia. Oni po prostu tacy są. Wziął duży łyk wina i zapytał :

— Broniliście się czy uciekaliście?

— My amerykanie nigdy nie uciekamy od walki proszę pana. Broniliśmy się jak tylko mogliśmy, lecz przybyły posiłki, Jacyś morgowie czy jakoś tak. I dlatego nie wygraliśmy.

— Morgowie to potężne statki większe od galeonów lub coś Ala roboty o budowie kulki. Nie dziwię się, że przegraliście. One mają potężną siłę ognia mogącą zniszczyć i zabić bardzo dużo ludzi oraz rozwalić budynek nawet ze stali. To straszne co musieliście przeżyć. Współczuje wam

— Dziękuje panie prezydencie i rozumiem. Moi drodzy koledzy rozmawiali już z innymi prezydentami. Prusy i Francja pomogą nam już szykują wojska. Teraz wszystko jest w pana rękach i zależy to od pana. Pomoże nam pan? — zapytał chłopak pijąc wodę.

Dimitri długo zastanawiał się nad odpowiedzą. W końcu po dłuższej chwili powiedział przyjaźnie :

— Młody wiem i mam świadomość, że inne narody mają nas za alkoholików i durniów. Wcale tak nie jest i mamy tego świadomość. My jesteśmy pomocnym narodem i nie uciekamy jak nasi sąsiedzi od odpowiedzialności za ludzki los. Jest mi też bardzo przykro z powodu Nantica, ale odpłacimy im za to. Nie martw się młody. Ci ludzie nie powinni tego w ogóle robić. Oczywiście, że pomożemy już szykuje wojsko. Za dwa dni będziemy gotowi do wypłynięcia.

— Jasne oczywiście a i dziękuje

— Nie ma za co płyniesz z nami? — zapytał na koniec.

— Tak jasne jestem gotów.

Dwa dni później z przygotowanym wojskim liczącym pół miliona ludzi Dimitri i Santis wyruszali o 5.00 rano z Moskwy do Nowego Jorku. Jeszcze przed samym odpłynięciem otrzymał on wiadomość od Francuzów i Prusów o treści :

— Elo Dimitri przyjacielu. Pokonamy razem i wspólnie tych anglików i pomścimy ofiary Nantica. My też już płyniemy. Spotkamy się w połowie drogi na Nowy Jork.

Wszystkie trzy armie liczyły łącznie 1.200.000 osób. Były to w tamtym czasie jedne z największych i najpotężniejszych armii na świecie. W armiach tych oprócz zwykłych żołnierzy znajdowały się również oddziały specjalne nazywane Krukami. Kruki były to wyszkolone oddziały specjalne, które zajmowały się atakowaniem wroga z ukrycia i zaskoczenia aby nie mógł widzieć co się dzieje i co się stało. Ravensi mieli również za zadanie chronić prezydentów lub rodzinę królewską przed atakiem. Sama podróż do Nowego Jorku przebiegała spokojnie i bez większych problemów. Problemów nie miał ani ocean ani żaden ze statków. Na Atlantyku nie było już wtedy gór lodowych, pływającego lodu czy też torped ani innych statków Anglików i innego morskiego niebezpieczeństwa.

Podczas podróży do Nowego Jorku większość żołnierzy odpoczywała, czytała książki i dużo rozmawiała ze sobą różnych sprawach. Rozmawiali oni o kobietach w wojsku, jeżach i ich krainie czy też o wszystkim co wpadło im do głowy. Oprócz tego iż czytali oni książki żołnierze sporo czasu spędzali również na szkoleniu się w broni oraz pokazywali swoim koleżankom sztukę samoobrony i broni. W armiach tych jak i oddziałach specjalnych były również kobiety. Byłe one traktowane na równi z mężczyznami spędzały one z nimi czas grając w karty, czytając książki czy na strzelnicy. Mężczyźni bardzo szanowali te kobiety, lecz nigdy nie spali z nimi bez ich zgody i zaangażowania w relację. Kobiety te wykazywały się niezwykłą dokładnością, odwagą i zaangażowaniem w wojsko podobnie jak mężczyźni. Były one dobrze traktowane przez kolegów i wyższych stopniem wojskowych.

Niedługo później mniej więcej w połowie drogi prezydent Rosji stając po prawej stronie statku wypatrzył przez lornetkę dwa potężne galerony, które miały na banderze flagę Prus i Francji. Prezydent widząc statki stanął obok na barierce i krzyknął :

— Hej wy tam witajcie

Uswald i Gerard stanęli na barierce, odwrócili się i krzyknęli jednocześnie :

— Cześć Dimitri. Co tam? Jak tam morale twoich ludzi?

— A w porządku. Morale są ok. jak zawsze a u was?

— U nas też dobrze mieliśmy dłuższą trasę niż ty, ale jesteśmy już blisko naprawdę — odparli jednocześnie Uswald i Gerard

— Co racja to racja Dimitri a jak tam u kobiet w armii? — zapytał Niemiec

— U kobiet naprawdę dobrze. Nigdy nie miałem lepszych kobiet w armii niż mam teraz. Są one takie bardzo w porządku. Naprawdę to zaszczyt płynąć z tymi kobietami i z wami obok mnie.

— My też jesteśmy zaszczyceni to co stary gotowy odbić Nowy Jork i utrzeć anglikom nosa? — ponownie zapytali jednocześnie Uswald i Gerard.

— Jasne ruszajmy.

Po tych słowach wszyscy rozkazali zwiększyć prędkość statków do maksimum czyli do 19 węzłów. Prezydent Prus Uswald był człowiekiem w średnim wieku. Miał około 32 lat. Miał on żonę i jedno dziecko córeczkę imieniem Nija. Był on niski, dość tęgi. Miał brązowe oczy, krótką brodę i duże czoło. Został on prezydentem w wieku 28 lat a kiedy ożenił się i urodziło mu się dziecko poczuł się naprawdę szczęśliwy. Część swojej prezydenckiej wypłaty przeznaczał na ciężko chore dzieci z porażeniem mózgowym, ich rehabilitację i kupienie sprzętów do niej. Pomimo posiada dużych pieniędzy prezydent nigdy nie czuł się bogaty. Od zawsze mówił on w oficjalnych wystąpieniach i innych iż pieniądze się nie liczą. Dla niego zawsze liczyła się rodzina, dzieci a nie bogactwo i życie w luksusach. Zawsze prezydent w ciągu całego roku odwiedzał również szpitale, więzienia czy okna życia oraz dom dla niepełnosprawnych ludzi i jeży w którym znajdował się między innymi jego tata, który był bardzo ciężko chory na zapalenie wątroby typu A. Zawsze łączyły go z tatą bardzo dobre relacje i dlatego odwiedzał go on w szpitalu, wtedy kiedy tylko mógł.

Prezydent Francji Gerard był natomiast 3 lata młodszy od swojego kolegi. Miał długie blond włosy, niebieskie oczy i był szczupły. Gerard miał żonę Sophie oraz dwójkę dzieci syna Joshue i córkę Nadię. Zostając prezydentem Gerard podobnie jak prezydent Prus nie marzył o bogactwie, lecz wszystkie zarobione pieniądze przeznaczał dla siebie i swojej rodziny a nie na cele społeczne czy zbiórki pieniędzy dla chorych i słabych. Zawsze starczało mu na podstawowe wydatki i potrzeby. Swoją żonę Sophie poznał w kwiaciarni na targu kwiatów w Paryżu. Był on dobrym ojcem, nigdy nie zrobił nic złego ani przykrego swojej żonie i dzieciom. Nigdy nie zdradził on żony z żadną kobietą ani nie był w agencji towarzyskiej i innych miejscach. Lubił on natomiast chodzić do lodziarni i na kręgle wraz ze swoją rodziną i przyjaciółmi, których znał od dziecka i przyjaźnił się z nimi już kilkanaście lat.

Po kilku dniach podróży oczom wszystkich prezydentów ukazał się na horyzoncie Nowy Jork. Wyspa widziana na horyzoncie była bardzo piękna. Było na niej dużo budynków w tym Empire State Building, trawy, polany, łąki, mury warowni i jedno więzienie dla ludzi oraz jeży i szyld wojskowy przedstawiający tamtejszą bazę ufortyfikowaną na jednym ze wzgórz. Będąc już tak blisko prezydenci trzech państw rozkazali żołnierzom aby przygotowali broń i byli przygotowani psychicznie i mentalnie na to starcie, które miało pomóc Amerykanom odbić miasto i uratować mieszkające tam jeże przed egzekucją i zagładą. Wszyscy żołnierze przygotowali broń. magazynki, pistolety, karabiny oraz maszynówki czyli dość potężne karabiny maszynowe, które kosztowały wojsko mnóstwo pieniędzy. Bronie te były najwyższej możliwej jakości, ponieważ zostały one wyprodukowane przez specjalistów od broni i najlepszych rusznikarzy w tych krajach. Rusznikarzami były z reguły starsze osoby po studiach rusznikarskich mające już doświadczenie z bronią jak i również światem przestępczym. Wielu ze sprzedawców broni oraz rusznikarzy miało już wnuki i rodziny gdyż po tym zerwali oni ze światem przestępczym i gangami. Odchodząc z gangów zostawiali oni swoje dobre imię, osobistą broń jak i rangę, którą mieli oni przez lata nielegalnej działalności. Byli oni również jednymi z najlepszych w swoim fachu. Po studiach z bronią osoby te zrobiły również specyfikację odnośnie uzbrojenia oraz badania, które pozwalały im legalnie i bez przeszkód posiadać w swoim domu lub arsenale broń. Były to badania psychologiczne, które miały wykazać w jakiem obecnie stanie psychicznym są te osoby oraz czy są one na tyle zdrowe i dojrzałe emocjonalnie aby posiadać broń. Po badaniach i stwierdzeniu poczytalności i pełnej dyspozycji psychicznej osoby te dopiero wtedy dostawały dokument, dzięki któremu mogły posiadać na własność broń i legalne dokumenty na nią.

Kiedy żołnierze przygotowywali broń wielu z nich uklęknęło na pokładzie i wspólnie z księdzem, który również był obecny modliło się do Boga. Większość żołnierzy czyli aż 75 % z nich we wszystkich trzech armiach było katolikami. Publiczne i bez większego oporu pokazywali i okazywali swoją wiarę nosząc krzyżyki, różance, miniaturki do broni a nawet mieli wytatuowane na ciele napisy o treści Jezus mnie kocha czy też nie wstydzę się i wierzę w boga. Dzięki tym ludziom i księżom na statkach jeszcze przed samym dopłynięciem za zgodą prezydentów chrzest przyjęło 280 tysięcy osób. Byli oni wrzucani na linach do oceanu i zanurzani w grupach do tułowia a następnie wyjmowani i eskortowani z powrotem na statek. W czasie ksiądz wypowiadał słowa: ja was chrzczę w imię ojca i syna i ducha świętego amen. Po przyjęciu chrztu ludzi ci płakali i pierwszy raz w swoim życiu byli szczęśliwi i mogli docenić obecność księży na statkach wojskowych, którzy zawsze byli obecni na takich statkach jak i na innych tego typu obiektach nie tylko wojskowych jak i cywilnych takich jak statki wycieczkowe czy zwykłe obiekty publiczne takie jak kluby, lodziarnie czy pałace i zamki dla turystów i innych. Żołnierze ci, którzy przyjęli chrzest jak i byli niewierzący zawsze cieszyli się z obecności księży kapelanów na statkach. Na statkach tych zawsze szanowano księży i ich zawód aby nawracać i pomagać ludziom.

Pół godziny później statki dopłynęły pod nowojorską plażę a żołnierze znajdujący się na nich zaczęli wyskakiwać i strzelać do znajdujących się na wzgórzu Anglików. Anglicy natychmiast odpowiedzieli ogniem niszcząc osłony i zabijając pierwszych żołnierzy. Jako pierwsze zaatakowały Prusy i nie dając za wygraną powoli zaczęli się oni przebijać niszcząc stanowiska działek oraz zabijając anglików z zaskoczenia. Prusy po zniszczeniu tych dział zaczęli się przebijać w głąb plaży i miasta. Jako drudzy z odsieczą wyskoczyli ze swoich statków i zaczęli atakować wschodnią część plaży powoli przedzierając się przez snajperów i działka artylerii zabijając po drodze każdego anglika. Anglicy bronili się jednak i nie dając się zaczęli strzelać z Rpg raniąc i zabijając Rosjan, którzy wykrwawiali się na śmierć i tracili kończyny w tym nogi, ręce czy klatkę piersiową. Rosjanie wymyślili jednak sposób aby się przedrzeć nad pozycjami i murowaną linią obrony Anglii. Atakując w grupach i z jednostkami specjalnymi Rosjanie po każdym strzale z Rpg chowali się za osłonami i strzelali pojedynczymi seriami aby ich koledzy i koleżanki mogli przedrzeć się kawałek dalej. Po kilku minutach będąc już dostatecznie blisko Rosjanie celnie rzucali granaty i strzelali ze specjalnych snajperek trafiając prosto w głowy, nogi, ręce i inne kończyny anglików zabijając ich na miejscu. Po następnych kilku minutach Rosjanom udało się złamać obronę Anglii i przebić się dalej w głąb miasta i do muru, który odgradzał East Side. Jako ostatni wyskoczyli ze statków Francuzi, którzy najdłużej przygotowywali się do ataku. Zaatakowali oni centralną plażę i bardzo szybko przedarli się do murów zabijając muszkietami i bronią palną anglików, którzy byli ostatnią linią obrony plaży. Po odbiciu tego obszaru Francuzi dotarli kawałek dalej i napotkali bardzo duży opór Anglii w drodze do centrum. Przedzierając się przed wąskie i bardzo ciasne uliczki francuscy żołnierze ginęli w ogniu karabinów i RPG jak kaczki wystawione na ostrzał. Tylko jednostki specjalne wraz z żołnierzami zdołały przebić się następny kawałek dalej w głąb. Taktyka francuzów zaplanowana na tą bitwę przez prezydenta była bardzo prosta. Francuzi atakowali całym wojskiem w środku wraz ze swoim prezydentem, który również posiadał broń czyli pistolet i karabin. Nie rozdzielali się oni nawet na minutę i razem ginęli oraz walczyli. Było to bardzo zżyte ze sobą wojsko, które naprawdę wykazywało się ogromnym poświęceniem i odwagą na wojnach i bitwach z wrogiem. Anglicy naprawdę stawiali potężny opór francuzów nie pozwalając im nawet na opatrzenie rannych, ponieważ nawet tych zabijali. Nie oszczędzali oni nikogo i w ciągu 40 minut zabili oni ponad 50.000 żołnierze i kilkunastu ludzi z jednostek specjalnych. Francuzi jednak nie poddawali się i walczyli dalej zdobywając powoli skrawek po skrawku okolicy i terenu pomiędzy budynkami i wąskimi jak i otwartymi ulicami oraz próbowali oni wydostać się ze śmiertelnej pułapki na jaką wpadli.

W tym samym czasie kiedy Francuzi mieli kłopoty Rosjanie napotkali niewielki opór na drodze do East Side. Jeden z żołnierzy przy celował i trafił z RPG w czołg. Pocisk wystrzelony z wyrzutni odbił się rykoszetem od ściany i trafił nie tylko w czołg, ale i również angielskich żołnierzy, którzy tam byli. Następnie rosyjscy żołnierze skrótami dotarli pod mury, które blokowały dzielnicę i dostęp do niej. Będąc już na miejscu pod samym murem Dimitri, który również był obecny powiedział :

— Rozwalcie ten mur i to już ludzie. Ci ludzie nie mają prawa tak żyć jak w więzieniu.

— Dobrze zniszczymy to a co z resztą? — zapytał jeden z żołnierzy

— To znaczy? o jaką resztę ci chodzi żołnierzu? — zapytał prezydent

— Panie prezydencie Francuzi nadal borykają się z problemami i ciężkim ostrzałem w centrum miasta. Nie możemy ich tak zostawić. Musimy im pomóc i to szybko

Po namyśle wezwał do siebie jednego z generałów i powiedział :

— Etrans wyślij część wojska na pomoc francuzom. Reszta ma zostać tutaj i pomóc tym ludziom się pozbierać.

— Dobre robi się Dimitri — odparł poważnie Etrans

Żołnierze odsunęli się na bezpieczną odległość. Jeden z nich strzałem z M Hammera zniszczył mur na wylot. Tak jak powiedział prezydent i generał część rosyjskich żołnierzy ruszyła na pomoc francuzom przed Manhattan a reszta pomagała ludziom wydostać się z muru. Żołnierze dawali im swoje własne jedzenie czyli racje żywnościowe, czyste ubrania również żołnierskie, picie w tym Coca Colę, wodę, herbatę, kawę oraz inne napoje oraz z własnej kieszeni dali im pieniądze na chleb i podstawowe rzeczy. W miejscu tym Rosjanie rozłożyli również namioty i stworzyli prowizoryczny szpital dla rannych żołnierzy i ludzi z muru. Cześć tych ludzi była poważnie ranna i musiała zostać opatrzona przez sanitariuszy i lekarzy gdyż groziło im niebezpieczeństwo utraty kończyn, rak czy nawet utrata życia. Po opatrzeniu ludzie ci wracali szybko do zdrowia a następnie do domów, które w końcu nie były zamurowane. Ludzie bardzo dziękowali żołnierzom za pomoc humanitarną i za zniszczenie muru, który odcinał ich od ich rodzin, znajomych i świata zewnętrznego. Ludzie zza muru bo tak byli nazywani w końcu poczuli się wolni i oddychali świeżym powietrzem szybciej i lepiej niż zakurzonym dymem duszącym od środka ich wolność. Po zniszczeniu muru i naradzie żołnierze i ludzie, którzy jeszcze przed chwilą mieszkali w zamknięciu razem wyrzucili na śmieci beton i części muru, które odpadły po strzale. Był to gest pokazujący iż wolności nie odzyskuje się tak łatwo i, że trzeba o nią walczyć nawet do śmierci. Rosjanie pomagali również uwalniać ludzi ze zniszczonych i zawalonych budynków i bloków. Po całej akcji prezydent rozkazał zrobić krótką przerwę żołnierzom aby odpoczęli i nabrali sił do dalszego wojowania. Jeden z nich rozpalił niewielkie ognisko, wyjął kiełbaski po czym nałożył sobie dwie na patyk i zaczął piec. Pozostali poszli w jego ślady i również zaczęli piec kiełbaski, bułki i chleb na ognisku. Ludzie również się dołączyli i piekli kiełbaski tak samo jak żołnierze. Żołnierze świętowali grilla przed dobre trzy godziny jedząc kiełbaski, pijąc wodę i Coca colę oraz rozmawiając ze sobą, ale i również z ludźmi. Rozmawiali oni o tym jak ciężko było się utrzymać się i pracować za mury, jak były tam traktowane jeże oraz o tym w jaki sposób król Anglii murując dzielnicę wprowadził tam terror i zagładę. Ludzie opowiadali różne historie na ten temat. Rozmawiali oni również o traktowaniu jeży przez króla Anglii i żołnierzy angielskich. Jeże za murami East Side, były katowane, brutalnie wieszane na szubienicy, drzwiach własnych domów, sklepów czy publicznych budynków. Nie miały one również żadnych praw i żyły w totalnej biedzie najczęściej na ulicy czy w zaułkach, gdzie żebrały o kromkę chleba czy kilka groszy aby przeżyć. Odbywały się tam również publiczne egzekucje jeży czy brutalne najczęściej kończące się śmiercią jeżycy gwałty gdzie były one bite, związywane na łańcuchami czy poddawane torturom i podduszeniem dla zabawy. Tylko niewielką cześć jeży z pomocą ludzi zdołała wydostać się poza mury i po tych przeżyciem próbowała żyć dalej. Żołnierze słysząc te historie byli jeszcze bardzo zmotywowani i gotowi pokonać anglików oraz zmusić do abdykacji ich króla, który tak traktował inne rasy od ludzi. Po grillu kilku żołnierzy zwiadowców wyruszyło na zwiad aby zobaczyć co się dzieje. Ku ich zdziwieniu w okolicy w, której byli panowała cisza i spokój. Nie było już wtedy strzelania ani lecących kul.

Kiedy Rosjanie pomagali ludziom i ruszyli na pomoc Francuzom Pruscy żołnierze zaczęli zdobywać coraz więcej terenu. Pokonywali oni bez problemu bariery i ufortyfikowania Anglików i dostawali się coraz dalej na zachód miasta. Mając tyle wojska w ciągu tego czasu odbili oni między innymi cały Harlem, West Side, cześć drugiej plaży czy też Brooklyn. Atakowali i przebijali się oni z kilku różnych stron zabijając i zaskakując Anglików. Anglicy, którzy byli otoczeni zaczęli powoli uciekać i wycofywać do jeszcze nie odbitych dzielnic miasta. Ci, którzy zostali atakowali dalej, lecz przegrywali i rzucili broń a Prusacy brali ich jako jeńców traktując ich z godnością. Prusacy nie zabijali swoich jeńców, lecz eskortowali ich na swoje statki. Nie byli oni nawet związani w łańcuchy idąc posłusznie za wygranymi. Dopiero w okolicach Wall Street Prusy napotkały spory opór. Były tam bowiem rozstawione stanowiska snajperskie, działek przeciwlotniczych i potężna artyleria, która jednym strzałem mogła zabić 100.000 tysięcy ludzi. Anglicy byli również schowani za potężnym mierzącym 3 metry wysokości murem z bardzo twardego betonu, którego nie dało się tak łatwo zniszczyć nawet rakietnicą. Nie było również łatwo, ponieważ w tej okolicy jeździły dwa mogące wytrzymać nawet kilka strzałów czołgi, które miały po obu stronach działka. Widząc taki stan rzeczy Uswald rozkazał swoim żołnierzom okrążyć mur i zniszczyć czołgi oraz zabić snajperów. Żołnierze strzelali z RPG lecz nie zdołali nawet drasnąć muru i snajperów. Próbujący się przedostać żołnierze ginęli od strzałów z artylerii i kul snajperskich. Zginęło wtedy ponad 200 tysięcy osób. Wtedy jeden z pułkowników wpadł na bardzo ryzykowny pomysł. Kilku bardzo sprawnych fizycznie żołnierzy wskakiwało na plecy swoich kolegów i odbijało się od nich jednocześnie strzelając z RPG. Po kilku próbach w końcu udało się zniszczyć czołgi, które były najniebezpieczniejsze ze wszystkich. Po następnych kilku strzałach z RPG i seriach z karabinów żołnierze zdołali zrobić wyrwę w murze po czym zaczęli strzelać w budynek i jego podstawę. Budynek chwiał się przed dłuższą chwilę po czym runął z pełną mocą zabijając żołnierzy, snajperów, którzy na nim byli i niszcząc mur, którzy zagradzał dalszą drogę. Dalej poszło już z górki. Prusacy zniszczyli ostatni czołg, wzięli kolejnych jeńców, którzy przeżyli i ruszyli dalej. Uswald rozkazał żołnierzom biec naprzód aby zdążyć pomóc przygwożdżonym francuzom w centrum i przed Time Square. Pruscy żołnierze natychmiast zaczęli biec pół sprintem aby zdążyć.

Francuzi w tym czasie mieli bardzo poważne kłopoty, aby w końcu przedrzeć się do centrum miasta. Byli oni w bardzo kruchym położeniu. W centrum miasta i na drodze do niego były ustawione potężne działka maszynowe mierzące 5 metrów wysokości i strzelające 100 razy na minutę. Za każdym działkiem znajdowały się dwie osoby. Oprócz tego znajdowały się tam również automatyczne RPG i Snajperki z laserowym celownikiem. Podczas kilku prób przedarcia się do celu zginęła ponad jedna trzecia armii francuskiej. Rosjanie i Prusy dotarli na miejsce po kilku minutach, lecz również ginęli bardzo szybko nie mogąc przejść nawet pół kroku. Wtedy wszyscy trzej prezydenci państw kazali zatrzymać wojska i sami naradzali się co zrobić. Nikt z nich nie miał pomysłu jak przedrzeć się przez taką obronę Anglii. Żołnierze wraz z generałami również się naradzali jak dostać się dalej. Jeden z generałów francuskich rozkazał przeprowadzić krótki zwiad w okolicy. Zwiadowcy ruszyli i po kilkunastu minutach zwiadu i obserwacji terenu przynieśli oni generałowi dobrą wiadomość. W okolicy tej znajdował się bowiem megafon rozstawiony swojego czasu przez Andrew aby wezwał pomoc w razie krytycznej sytuacji. Można było wezwać przez megafon Tailisa, Armine oraz Sówkę królową Nowego Jorku oraz jego żonę. Po dyskusji i wiadomości od zwiadowców prezydent Francji Gerard podszedł do megafonu, wziął głęboki oddech i na cały głos krzyknął :

— Tailisie, Armine mamy bardzo poważne kłopoty. Potrzebujemy was. Z tej strony prezydent Francji Gerard. Po nadaniu komunikatu dźwięk odbił się echem z megafonu. Gerard i pozostali czekali na pomoc z niecierpliwością.

Król w tym czasie, kiedy był w pałacu prezydenckim i spędzał czas ze swoją żoną grając w warcaby usłyszał przez głośnik komunikat o pomoc. Natychmiast przerwał grę, wziął ze sobą żelki i swój miecz po czym powiedział do Sówki :

— Kochanie muszę iść im pomóc. Nie mogą zostać bez wsparcia.

— Rozumiem nie ma sprawy. Uważaj na siebie. Ja dam znać Armine przed radio. Spotkacie się już na miejscu.

— W porządku dobra trzymaj się kotek

— Ty też

Po pożegnaniu się z żoną król natychmiast wyruszał na pomoc mając przy sobie paczkę żelków. Po kilkunastu minutach biegu, kiedy był już blisko bitwy nagle ujrzał ją. Stała ona na dachu jednego z budynków pod samą krawędzią. Armine( co znaczy kobieta o jelenim sercu ) była średniego wzrostu dziewczyną o jasnej cerze. Urodziła się 15 maja 1887 roku w stanie Nowy Jork Była to brunetka, miała 169 cm wzrostu, niebieskie oczy i włosy związane w warkoczyk. Była drugą najlepszą nauczycielką i korepetytorką z matematyki w Nowym Jorku. Posiada jako jedyna jedyny na świecie platynowy miecz, który świecił i był ozdobiony jej imieniem i imieniem jej taty. Pierwszym w historii nauczycielem matematyki w Nowym Jorku i jedynym nauczycielem, który zdobył nagrodę BTGA i nie był człowiekiem był jej pradziadek, który był jeżem. Cała jej rodzina była tylko pół ludzka. Dziadek i pradziadek dziewczyny byli jeżami, natomiast jej rodzice ludźmi. Jej mama był z zawodu architektem natomiast tata fryzjerem, który pracował w jednym z salonów. Od dziecka interesowała się przedmiotami ścisłymi i matematyką oraz walką. Od 3 roku życia uczyła się ona wzorów matematycznych od mamy oraz umiejętności, które otrzymała od dziadka. Jej tata uczył ją również jak walczyć mieczem i jak się obronić. Trenowała ona z najlepszymi nauczycielami, walczyła też na miecze z jeżami i swoimi trenerami aby poznać taktykę i przybić się przez skorupę nie raniąc mocno jeża i ogłuszając go nie zabijając. W wieku 14 lat otrzymała swój platynowy miecz od taty jako prezent za bardzo dobre oceny w szkole. Miecz ten nazwany Bipol Nostul ( błysk światła ) był cały zrobiony w platyny. Był dość twardy, lecz lekki a jego rękojeść była zrobiona ze srebra. Jej tata wygrawerował na nim ich imiona. Miecz ten posiadał również umiejętności światła, których nauczyła się błyskawicznie. Były to między innymi błysk świetlny, strzał światła, świetlna osłona czy tak znana parasolka atak z powietrza pozwalający oślepić przeciwników i ogłuszyć ich bezpiecznie przechodząc do nich od tyłu. Oprócz tego zwykłe ataki czy silne. Od czternastego roku życia również, kiedy okazało się, że za sprawą stypendium dostanie się ona od razu do liceum i zaczęła udzielać korepetycji z matematyki i pomagać innym. W ciągu całej szkoły i edukacji w niej za jej pomocą maturę i inne egzaminy zdało 270 tysięcy uczniów,52 tysiące uczniów zostało uratowanych od samobójstwa a kilkanaście par, które poznały się w szkole za jej sprawą są dzisiaj małżeństwem. Została nazwana Panią Światła, kiedy na jednej z lekcji uratowała swojego kolegę jeża od podcięcia sobie żył. Po skończeniu studiów zaczęła uczyć w liceum, gdzie miała bardzo fajną klasę, która nie sprawiała jej problemów. Obecnie mieszkała na Brooklynie. Tailis widząc ją zawołał :

— Hej Armine

— Cześć Tailis chodź na dach zaskoczymy tych z działami i te snajperki. Zeskoczymy na nich.

— Dobry pomysł Armine a co tam słychać u ciebie? — zapytał król

— Jest naprawdę dobrze królu. Pracuje teraz w liceum i dalej udzielam korepetycji. Nie jest źle. A jak tam u Sówki trzyma się jakoś?

— Tak pewnie. Ma obowiązki więc nie mogła pomóc, ale damy radę.

— Jasne chodź już

Jeż wszedł na dach i zobaczył działa oraz automatyczne snajperki. Po chwili Armine powiedziała :

— Lecimy

— Tak jest

Razem rozpędzili się i zeskoczyli z dachu budynku. Budynek z, którego zeskoczyli był drugim najwyższym budynkiem w mieście. Miał on 15 pięter i 280 mieszkań, w którym mieszkali ludzie oraz jeże. Budynek ten był nazywany okrąglakiem, ponieważ jego dolna i górna część miała kształt pół okręgu. W budynku tym również znajdował się sklep spożywczy i przychodnia lekarska. Podczas lotu wyjęła z kołczanu swój miecz a władca miasta, który zjadł po drodze żelki zaczął przybierać swoją jeżową formę. Jego skóra i twarz stawała się żółta, na jego ciele pojawiły się kolce, oczy stały się jasno-szare a na plecach oprócz kolców wyrósł też ogon kolczasty o długości 3 metrów. Tailis wyjął również swój miecz nazywany Nonis Mortis co znaczy słoneczny błysk. Po wylądowaniu na dachu gdzie znajdowały się działka i snajperki jeż zamienił się w kulkę i uderzył anglika, który natychmiast spadł z dachu a Armine cięciem zza pleców zabiła anglika raniąc go w szyję. Jeszcze na tym samym dachu gdzie znajdowała się jedna ze snajperek jeż odbijał pociski skorupą a pani światła w tym samym czasie przedarła się przez laser i unieszkodliwiła snajperek wykonując atak z powietrza i trafiając prosto w automat. Na następny dach przeskoczyli oni jednocześnie unikając kul. Bez problemów trafił anglika mieczem w brzuch a Armine w kość udową. Żołnierz angielski, który został już sam na dachu próbować trafić Tailisa w głowę z działka. Król Nowego Jorku skorupą i ogonem odbił pocisk, który trafił anglika w głowę zabijając go na miejscu. Następnie król uderzeniem z boku zniszczył ostatnią snajperkę. Po zniszczeniu wszystkich snajperek i RPG razem zeskoczyli na dół i wraz z armiami ruszyli dalej w głąb dzielnicy. Po trzech godzinach walk Anglicy wiedząc, że przegrywają zaczęli się wycofywać na plażę i wsiadać na statki, ponieważ zostali oni zaatakowani z trzech stron. Po tym czasie i przedzieraniu się armie wraz z królem i Armine dotarli do centrum miasta. Od północy anglików atakowali Rosjanie, od południa Francuzi a od zachodu Prusacy. Kiedy wydawało się już, że dzielnica jest już odbita a miasto uratowane na samym środku centrum 100 metrów od Time Square pojawił się kolejny problem. Był to Morg potężnie zbudowany pancernik angielski, którego gruby pancerz i siła rażenia mogły pokonać wszystkie trzy armie. Morg był wyposażony również w system auto-celowania. Tailis i Armine wraz z armiami pokonali ostatnich anglików broniących centrum. Po dotarciu na miejsce 200 metrów od Morga władca zobaczył tylko jednego generała wraz z kilkoma ludźmi oraz króla Anglii, który wyszedł mu na spotkanie. Po chwili zapytała :

— Jak mamy go pokonać królu?

— Nie wiem, ale na pewno na jakiś słaby punkt.

Po chwili odwrócił się i zapytał generałów :

— A wy moi drodzy macie jakiś pomysł?

— Przykro nam, lecz nie mamy królu.

Po słowach króla Morg wystrzelił. Tailis i Armine w ostatniej chwili zdołali wskoczyć na dach, jednak inni nie mieli tyle szczęścia. Pocisk o sile rażenia 800 tysięcy dżuli zabił na miejscu ponad milion żołnierzy siłą rażenia i falą uderzeniową. We wszystkich trzech armiach po tym wystrzale zostało już tylko po 500 żołnierzy. Armie zostały całkowicie rozbite ze wszystkich żołnierzy przeżyło tylko kilku generałów i prezydenci. Nikt nie widział co zrobić a na ziemi leżały ciała poległych i ich kończyny. W tym czasie musiał się naładować i czekał na resztę. Bitwa wydawała się przegrana, lecz nagle zza jednej z przecznic wszyscy usłyszeli syrenę policyjną. Była to Grace, który usłyszawszy wybuch z komendy, zebrała swój oddział antyterrorystów oraz policję i ruszyła na pomoc do centrum. Komisariat znajdował się bardzo blisko centrum więc Grace nie miała problemów z szybkim zebraniem ludzi. Była ona ubrana w strój policyjny, kamizelkę kuloodporną i dżinsy oraz bluzę. W swoim kołczanie posiadała jednoręczny miecz wykonany z brązu, który jednak różnił się od pozostałych ostrzy. Na mieczu wykutym przez jednego z policjantów, który był kowalem i na prośbę Grace znajdowały się tam malutkie mierzące 3 milimetry białe kolce. Pani sierżant w swojej torebce oprócz damskich kosmetyków i kilku szminek posiadała dostosowanego do jej potrzeb strzelającego 200 razy na minutę małego mini-guna. Sierżant Grace miała również na swoich rękach tatuaże. Na prawym ramieniu miała ona tatuaż z napisem Inwentis Gloria Dad Inoria ( dziękuje ci boże za mojego tatę ) a na lewej ręce Grace wytatuowała sobie dwa jeże. Byli to lekarze chirurdzy, którzy w dzieciństwie uratowali jej życie i przywrócili sprawność ruchową i fizyczną.

Grace urodziła i wychowywała się w nowym Jorku wraz ze swoimi rodzicami Charlotte i Iwanusem. Mieszkali oni w centrum miasta w niedużym mieszkaniu na 3 piętrze. Jej tata był z zawodu strażakiem a mama logopedą. Grace była wychowywana w duchu wiary i miłości rodziców. Pewnego jednak dnia Grace przeżyła coś po czym długo się podnosiła. Mając 6 lat Grace i jej mama przeżyły tragedię. Tego dnia w urodziny Grace po południu jej tata, który był strażakiem został wezwany wraz z kolegami z pracy do płonącego pustostanu na granicy miasta. Po dojechaniu na miejsce akcja strażacka przebiegała pomyślnie. Strażacy wyciągali ludzi i gasili ogień w budynku. Pod koniec strażackiej akcji, kiedy ogień był prawie ugaszony kolega jeża, który był rasistą i nienawidził innych ras popchnął go i wrzucił w ogień o temperaturze 350 stopni. Iwanus, który już płonął w ostatniej chwili wydostał się z ognia i wyskoczył przez okno, jednak pomimo ochrony obrażenia jakich doznał były zbyt rozległe. Po wyskoczeniu przez okno mężczyzna padł na ziemię i po 10 minutach reanimacji zmarł. Za swój czyn jego kolega został pobity przez jeże i wyrzucony przez swojego szefa z pracy a następnie udał się do Anglii i tam piął się po szczeblach wojskowych aż został generałem. Po tragedii i pogrzebie Charlotte wychowywała córkę sama. Mama Grace pracowała po kilka godzin a nawet brała nadgodziny aby utrzymać siebie i córkę. Mając 14 lat już jako nastolatka Grace za zgodą swojej mamy zapisała się do szkoły policyjnej i tam uczyła się jak zostać policjantką i dobrym stróżem prawa. Po kilku latach nauki zdała ona wszystkie egzaminy z wyróżnieniem a po doświadczeniach z wypadku z dzieciństwa, kiedy prawie nie mogła chodzić stała się jeszcze silniejsza psychicznie.

Pewnego słonecznego dnia w wakacje mając 10 lat Grace bawiła się jeszcze na placu zabaw. Zjeżdżała ona ze zjeżdżalni, robiła babki z piaski czy też wykonywała tor przeszkód dla dzieci oraz huśtała się na huśtawce. Nagle, kiedy Grace huśtała się wysoko, huśtawka zerwała się a Grace upadając z kilku metrów uderzyła kręgosłupem i nogami o beton. Karetka wezwana przez jej mamę przyjechała na miejsce. Ratownicy lekko podnieśli Grace, położyli ją na łóżku, dali środki przeciwbólowe i zawieźli ją do szpitala. W szpitalu po bardzo dokładnych badaniach i zrobieniu rentgena okazało się, że Grace ma złamany kręgosłup, rdzeń kręgowy oraz nie może poruszać kończynami w tym nogami. Lekarze robili co mogli, lecz nic nie poradzili. Małej Grace groził wózek inwalidzki i niesprawność do końca życia. Jej mama, która wzięła urlop z pracy cały czas była przy niej i rozmawiała z nią, płakała iż nie dadzą rady a dziewczynce grozi taki los. W pokoju lekarskim dwóch lekarzy jeży, którzy znali się od dzieciństwa i byli przyjaciółmi od 25 lat wpadło na pewien pomysł jak pomóc Grace. Jeże nie bały się podejmować ryzyka w swojej pracy aby pomóc ludziom. Po dyskusji między sobą i przeanalizowaniu wyników oraz zdjęć rentgena jeże powiedziały do swoich kolegów i koleżanek lekarzy i lekarek, którzy przebywali wtedy w pokoju lekarskim :

— Możemy pomóc tej dziewczynie. Jest jeden sposób.

— Naprawdę więc podzielcie się tym z nami przyjaciele –odparli pozostali

— Pod narkozą wszczepimy jej w ciało malutkie kolce nasączone płynami i maścią jeżogrodzką. Po rozpuszczeniu się płynu poczekamy czy się uda

Pozostali byli zaskoczeni, lecz odparli :

— Numiku i Rudiku oprócz tego, że jesteście świetnymi lekarzami, jesteście też dobrymi przyjaciółmi. Nie jest ważne, że jesteście jeżami, że różnicie się wyglądem i językiem. My ludzie uczymy się od was wielu rzeczy. Uczymy się waszej kultury i języka. Nasze żony też są jeżycami. Kochamy je z całego serca tak jak wy nasze kobiety. Znamy wiele dobrych i mądrych jeży, którzy pracują też w innych zawodach i trzymamy się z nimi.

— Dziękujemy za te miłe słowa. Będziemy potrzebowali waszej pomocy przy tej operacji. –odparły jednocześnie jeże.

— Jesteśmy z wami kogo z nas potrzebujecie?

Po dłuższym zastanowieniu Rudik powiedział :

— Peter, Sophie i Kathrine.

— Dobrze pójdziemy z wami.

Kobiety podeszły bliżej i powiedziały :

— Rudiku i Numiku chcemy wam coś powiedzieć. Na osobności po czym dodały :

— Chcemy powiedzieć wam to teraz a potem zapytacie się dyrektora o zgodę.

— Dobrze ok.

Słysząc prośbę o wyjście pozostali lekarze wyszli z pomieszczenia. W pokoju lekarskim zostały tylko cztery osoby w tym dwójka jeży. Po dłuższym milczeniu kobiety pocałowały każda swojego w policzek po czym powiedziały :

— Ja cię kocham Rudiku a Kitrine zakochała się w tobie Numiku. Podobacie nam się już od bardzo dawna.

— To prawda i to jest szczere –dodała jedna z nich.

Jeże były zaskoczone tym wyznaniem. Ich serca biły jak oszalałe i ciśnienie skoczyło jakby wystrzeliwał wulkan. Po chwili jeże powiedziały :

— Vinis amore (kocham cię ) my też się w was innore (zakochaliśmy, podkochiwaliśmy ) od dawna.

Dwie pary złapały się za ręce, zbliżyły do siebie i namiętnie pocałowały. Po jakimś czasie i kilku pocałunkach dziewczyny powiedziały :

— Dziękujemy wam za to, że z nami jesteście

— My też dziewczyny i również za te pocałunki i za to, że nas akceptujecie.

— Nie ma sprawy lećcie do dyrektora vinis amore

— Vinis amore

Po kilku minutach jeże przedarły się przez szpital dotarli do pokoju dyrektora. Dyrektor szpitala wpuścił ich do środka do swojego pokoju. Pokój ten był mały, lecz ozdobiony certyfikatami. W pokoju znajdowało się także małe biurko i dwie szafki, gdzie były trzymane dokumenty. Po wejściu do pokoju dyrektor starszy człowiek mający już ponad 60 lat na karku widząc jeże odwrócił się i zapytał przyjacielsko :

— A to wy. Cześć słucham was

— Panie dyrektorze zna pan tą dziewczynkę Grace? Ma uszkodzony kręgosłup i chcemy z moim przyjacielem przeprowadzić operację. Ryzyko nie jest duże a to może jej pomóc.

— Powiedzcie mi moi drodzy jak to ma wyglądać.

Jeże streściły w skrócie przebieg operacji. Dyrektor był zdumiony, lecz odparł :

— Znam tą roślinę Ininusa. Ona bardzo pomaga zwłaszcza na stawy. Wiem iż rośnie tylko u was i to dobrze. A tak przy okazji gratuluje związków. Jak wam się uda pójdziemy na te wasze słynne piwo? Odpowiedzcie mi tylko na jedno pytanie. Czy robiliście już podobne operacje na ludziach.? Muszę mieć pewność. Rudik usiadł na fotelu i powiedział :

— Robiliśmy owszem dyrektorze. Nigdy nie było komplikacji ani efektów ubocznych ani na dzieciach ani dorosłych ludziach. Robiliśmy tych operacji kilkanaście w ciągu 2 lat naszej pracy w Jeżogrodzie. Później przenieśliśmy się tutaj do pana. A na piwo oczywiście pójdziemy z całą załogą.

Dyrektor pociągnął z cygara i powiedział :

— To bardzo dobra wiadomość chłopaki. Macie moją zgodę róbcie co trzeba. Powodzenia

— Dziękujemy dyrektorze

Jeszcze tego samego dnia o 22.45 Grace została zabrana na salę operacyjną. Po umyciu rąk, założeniu rękawiczek i fartuchów dwie pary i Peter czekali aż na zegarze wybije 22.55. W trakcie oczekiwania lekarze uspokajali Grace mówiąc iż wszystko będzie dobrze, że nie ma się czego bać, czy to będzie tylko sen. Kiedy wybiła 22.55 Peter wstrzyknął Grace zastrzyk z narkozą. Po tym zastrzyku mała pacjentka zasnęła głęboko. Wtedy rozpoczęła się operacja. Sophie i jej koleżanka w pierwszych minutach pomagały otworzyć kręgosłup oraz kontrolowały ciśnienie i tętno. Po godzinie i otwarciu kręgosłupa Peter wyjął z lodówki kolce i przekazał je jeżom. Rudik i Numik za pomocą szczypiec włożyli powoli kolec do środka i czekali aż rozpuści się płyn a następnie wyjęli go. Operacja trwała ponad 10 godzin. Po włożeniu i wyjęciu wszystkich kolców w plecy i nogi Grace zmęczeni lekarze udali się do swoich pokoi i po kilku minutach zasnęli. Następnego dnia przed południem kiedy pacjenci budzili się ze snu w tym Grace Rudik i dyrektor szpitala udali się do sali gdzie przebywała dziewczynka. Po wejściu do sali i przywitaniu się z mamą grace i pacjentką Rudik zapytał :

— Jak się czujesz?

Na ich oczach Grace wstała z łóżka, podeszła do lekarza, przytuliła go i powiedziała :

— A dziękuje bardzo panie doktorze jest ok..

— Na pewno? Pamiętaj to nie była łatwa operacja.

— Naprawdę czuje się dobrze doktorze. Mogę już nawet ruszać nogami i palcami.

— Miło to słyszeć. Za 2 godziny pójdziesz już do domu. Wypiszę tylko skierowanie na rehabilitację. To tylko kilka zabiegów dla pewności.

— Dobrze spoko

2 godziny później Grace została wypisana do domu a jej mama otrzymała skierowanie na rehabilitację córki. Grace uczęszczała na rehabilitację przez kilka tygodni. Po tym czasie odzyskała pełną sprawność. Dyrektor szpitala podziękował jeżom i wraz z nimi i lekarzami udał się do Siprana baru, który znajdował się niedaleko szpitala i był prowadzony przez jeża. Podczas wspólnej imprezy dyrektor opowiadał kawały o wszystkim a dwie lekarskie pary oficjalnie powiedziały o sobie. Również podczas tej imprezy toczyły się dyskusje na tematy współżycia ludzi i jeży, mieszanych małżeństw a także tolerancji i pracy jeży w ludzkich zawodach takich jak na przykład lekarz, prawnik, psycholog czy strażak. Po całej imprezie wszyscy udali się do domów a Grace w tym samym czasie dziękowała bogu za tych lekarzy i za zgodą mamy w wieku 16 lat wytatuowała sobie ich na ręku w podzięce.

Grace podeszła do króla i Armine a jej ludzie ustawili się w krąg. Zbliżając się do króla i pani światła zegarek, który grace otrzymała od taty i który nosiła na ręce zadrżał. Grace ukłoniła się nisko a po chwili król zapytał :

— Grace skąd masz ten zegarek?

— Od mojego taty

Do rozmowy wtrąciła się pani światła, która widząc symbole i kolce wokół zegarka powiedziała :

— To niesamowite i niezwykłe. To zegarek strażnika jeżogrodu niebiesko –białego jeża lub jeżycy. To jest najrzadszy jeż w całym jeżogrodzie. Tylko raz w swoim życiu widziałam taki zegarek, ale nie znam tych symboli.

— To symbole nieba i kręgu strażników. W krainie jeży jest taki krąg. Od lat te jeże broniły nas i naszej krainy. Zegarek był przekazywany zawsze drugiej lub trzeciej córce w rodzinie lub synowi.

— Tak to prawda mój tata był strażnikiem, lecz nic mi nie mówił. Ukrywał to. Widać miał powód. Po rozmowie zegarek zadrżał jeszcze mocniej a grace usłyszała w głowie głos, który powiedział :

— Użyj mnie i nie bój się

— Kim jesteś?

— Nazywam się Morija i jestem strażniczką jeżogrodu. Twój tata wraz z moim mężem zginęli w tym pożarze. Ja po prostu zastępuje mojego zmarłego męża. Nie lękaj się bo otrzymałaś rzadki dar. Będę twoją przyjaciółką i stróżem. Użyj po prostu zegarka.

— Jak? — zapytała w myślach Grace

— Naciśnij szkiełko i wypowiedz słowa, które masz wytatuowane na ramieniu. Wtedy na jakiś czas wyjdę z zegarka i stanę się częścią ciebie.

— No dobrze spróbuje

Po rozmowie z nią Grace wróciła już do rzeczywistości i krzyknęła do swoich ludzi :

— Strzelajcie w lewy bok wtedy przeciążycie go i spadnie mu pancerz.

— Tak jest sierżancie

Następnie Grace powiedziała do Armine :

— Uderzcie w niego całą mocą. Generał jest mój. Nie pozwólcie też aby ten złom ponownie wystrzelił

— Załatwimy morga i ja biorę króla Anglii. Zapłaci mi za znęcanie się i to co robił z jeżami –dodał władca

— Rozumiem lecimy

Policjanci na znak Grace zaczęli strzelać z lewy bok morga i powoli przeciążać go kulami. Po kilku minutach strzelaniny kiedy lewy bok morga był już przeciążony Król rozpędził się i zamieniając w kulkę wyskoczył, wystawił kolce, zamachnął się w powietrzu mieczem i całą swoją mocą uderzył w lewy bok morga wykonując cięcie z góry. Następnie Armine uniosła miecz do góry, wezwała światło i zaczęła biec truchtem. Odbijając się od pleców policjanta wykonała w powietrzu salto i wbiła miecz prosto w procesor morga. Po tym ciosie Morg upadł na ziemię i na oczach wszystkich wybuchł. Kiedy na polu bitwy zostali już tylko generał i jego ludzie oraz król Angielski Grace i Tailis wyszli przed szereg. Najpierw krzyknęła do generała Grace :

— Zapłacisz za śmierć mojego taty gnoju. Nie daruje ci tego

— Twój tata był słaby tak jak ty teraz jesteś Grace. Powinien się cieszyć, że jest już w Altrusie ( niebie ).

— Nawet tak nie mów. Kochałam mojego tatę a ty go zabiłeś tylko dlatego, że był jeżem.

— Tak samo jak teraz zabije ciebie

W tym samym czasie kiedy Grace rozmawiała z generałem obaj królowie grozili sobie nawzajem że się zabiją. Król mówił o tym iż będzie jego trofeum i dodatkiem do śniadania oraz że zabije i wypatroszy żółtego jeża własnymi rękami. Bronił się innymi argumentami i miał rację. Mówił on o tolerancji wobec innych ras o prawach króla i o tym jak pokonał już w walce króla, bez używania żelków. Wiedział również iż generał i król nie mają szans w walce z dwoma jeżami. Generał i jego ludzie jak i król wyjęli szablę i ruszyli na Grace i Tailisa. Młoda pani sierżant zawahała się. Nie wiedziała ona czy zaufać jeżycy i co się stanie jak naciśnie zegarek. W końcu widząc zbliżających się anglików nacisnęła ona szkiełko i powiedziała :

— Iwentis gloria dad inoria

Po tych słowach Grace wzniosła się w górę na trzy metry i zamknęła oczy. Wtedy na jej ciele pojawiły się dwu centymetrowe kolce, jej plecy zamieniły się w bardzo twardą skorupę a ostrze jej miecza zmieniło kolor na niebieski. Twarz Grace stała się biało niebieska a na torsie pojawił się również lekki pancerz w kształcie kręgu, który miał po bokach dwa symbole nieba i kręgu strażników. Pani sierżant w jeżowej postaci stanęła na ziemi a wszyscy nie mogli uwierzyć w to co się stało. Ludzie generała zaatakowali. Grace odbiła ich ciosy mieczem po czym stanęła na środku. Ludzie generała próbowali przebić skorupę i pancerz Grace, lecz ich ostrza ześlizgiwały się z niego. Wtedy wykorzystała moment i wykonała mieczem krzyżowy atak trafiając dwóch żołnierzy w szyję, którzy po chwili padli martwi. Następnie dwóch żyjących jeszcze żołnierzy próbowało zaatakować z dwóch stron okrążając Grace. Grace widząc co chcą zrobić przeskoczyła przez jednego z nich i w locie wbiła mu miecz w kark a następnie jeszcze w powietrzu wyjęła z kolby pistolet i strzeliła drugiemu z nich w głowę. W tym samym czasie król miasta walczył z królem Anglii. Angielski król atakował go prostymi ciosami szablą, które ten z łatwością bronił. Zablokował cios i odbijając się w prostych nóg trafił ostrzem prosto w twarz króla raniąc go od policzka do brody. Król był wściekły i atakował dalej. Bronił się cały czas skorupą i blokował ciosy mieczem atakując z dołu. Po chwili twarz króla, która była cała we krwi stała się czerwona. Wtedy zadał on ostateczny cios. Wyrywając z rytmu króla uderzył on potężnie mieczem i wbił go w brzuch rywala. Król po chwili padł martwy a Tailis powiedział tylko :

— To nie jest twoje miasto a moja zemsta się dokonała. TO za te wszystkie jeże, które zabijałeś, torturowałeś, gwałciłeś. Jeże to też ludzie psie.

Generał widząc, że król nie żyje próbował uciekać, lecz nie zdążył. W tym samym momencie Morija używając miecza stworzyła dwa potężne na 1,5 metra kolczaste bariery. Generał nie mając już drogi ucieczki atakował Grace szybkimi ciosami i uderzeniami z nad głowy. Grace wybroniła wszystkie ciosy po czym kopniakiem wytrąciła mu miecz z ręki i kopnęła w twarz. Angielski generał próbował jeszcze biec po miecz, lecz pani sierżant przeszkodziła mu w tym i jednym ruchem wbiła mu miecz w mostek a ostrze przeszło aż do krtani. Anglik pluł krwią, groził jeszcze ludziom i po chwili padł martwy.

Kilka godzin później pozostałe dzielnice miasta zostały już do końca odbite i wyczyszczone z anglików. Ludzie z muru, którym pomogli żołnierze otrzymali od nich również nowe domy i pracę a mur i droga do East Side zostały otwarte. Otwarte zostały również wszystkie budynki użyteczności publicznej, kościoły i wszystkie mosty oraz lotnisko i droga lądowa. Żołnierze trzech armii, którzy przeżyli atak morga otrzymali od Sówki żony króla i królowej miasta odszkodowanie w wysokości 7000 tysięcy dolarów oraz odznaczenia za udział w bitwie. Oddział antyterrorystów dowodzony przez Grace oraz nowojorska policja za pomoc w obronie miasta otrzymała od króla nowe mundury, bronie, budynek komisariatu na East Side, odznaczenia oraz kilka specjalnych jeżowych pancerzy lepszych i twardszych niż kamizelki kuloodporne.

Jeszcze tego samego dnia po bitwie późnym wieczorem król zaprosił do siebie prezydentów państw, prezydenta miasta oraz Grace i Armine na imprezę w pałacu. Podczas tej imprezy wszyscy świętowali zwycięstwo, pili i bawili się do białego rana w towarzystwie w towarzystwie króla i królowej. Większość gości zatańczyła kilka bardzo znanych tańców oraz własnymi stylami tanecznymi udowadniali nie tylko umiejętności walki, ale i również tańca. Pani Światła wywijała akrobacje tańcząc break Dance a Grace wraz z królem zatańczyła walca. Tej nocy również Pani światła i młoda pani sierżant poznały chłopaków z, którymi miały zostać na dłużej. Byli to muntik jeż prawnik oraz Ilnik sprzedawca w sklepie spożywczym. Cała impreza podobała się gościom, którzy dopiero o 5.00 nad ranem udali się do swoich domów. Następnego dnia po imprezie rankiem król zaprosił Ostróżka do siebie aby opowiedział mu o tym co stało się w Gdańsku na Nanticu. Po opowieści Ostróżka król natychmiast zajął się tą sprawą i wysłał list do prezydenta polski. W liście tym grożąc atakiem, który zniszczy kraj zażądał on odszkodowania za naprawę statku w wysokości 3 mln dolarów czyli około 4milionów złotych oraz aresztowania pułkownika i wszystkich żołnierzy, którzy brali w tym udział. Kilka dni później list dotarł do prezydenta polski. Po przeczytaniu listu przerażony prezydent natychmiast wysłał pieniądze do stoczni w Moskwie gdzie statek był naprawiany i jeszcze tego samego dnia aresztował bez słowa pułkownika i żołnierzy. Pułkownik i żołnierze, którzy doprowadzili do zniszczeniu statku, śmierci pasażerów oraz amerykańskiego posłańca zostali skazani przez sąd wojskowy na 15 lat więzienia oraz wypłacenie 500.000 tysięcy złotych rodzinom poszkodowanym. Odebrano im również stopnie wojskowe. Po otrzymaniu wiadomości zwrotnej z Polski był szczęśliwy i dumny. Mieszkańcy Nowego Jorku jeże i ludzie po bitwie żyli w spokoju. Nikt nie wiedział co przyniesie następny dzień i świt oraz następna noc i zaćmienie.

Rozdział 2

Rodzice Jane i jej narodziny

Po odsieczy manhattańskiej mieszkańcy Nowego Jorku żyli w spokoju i ładzie. Na wyspie i w mieście panował spokój a ludzie powoli zapominali o tragicznych wydarzeniach. Na cześć bitwy i żołnierzy poległych w niej na Time Square wzniesiono pomnik upamiętniający to wydarzenie. Ludzie, przechodnie oraz dziennikarze zaczęli opowiadać o tym a malarze zaczęli malować i rysować postacie jeży i żołnierzy poległych w bitwie. W New Jork Times były też przeprowadzane wywiady z królem, królową oraz Armine i Grace o bitwie i ich życiu prywatnym. W tym czasie zaczęło również raczkować radio, które otworzyło drogę do techniki, która była już znana w jeżogrodzie. Pierwsze w nowym Jorku radio otwarto tuż po bitwie z pomocą fachowców z techniki i obsługi radia oraz telekomunikacji. Jeden z techników nazwał je MST ( most special technology ).Nazwę tę wymyślił po konsultacji ze swoimi kolegami podczas budowy stacji w jednym z budynków w mieście. Oficjalne otwarcie radia odbyło się w budynku stacji. Król oficjalnie przeciął wstęgę i uroczyście ogłosił otwarcie MST. Radio to znajdowało się w budynku naprzeciwko placu w centrum miasta. Radiowcy mieli już wtedy profesjonalne mikrony, sprzęt do nagrywania czy specjalny pokój do rozmów ze zwykłymi obywatelami oraz gośćmi. Radio to po wywiadach z uczestnikami pamiętnej bitwy w tym również z królem, Grace i panią światła odnotowało wzrost zainteresowania i słuchaczy po tych właśnie wywiadach i opowieści o odwadze i heroizmie. Po tych również rozmowach ludzie zaczęli słuchać radia, wiadomości, które puszczało oraz pierwszą w mieście muzykę, która bawiła ludzi od rana do wieczora. Utwory, które były puszczane nie powtarzały się i były bardzo różne od bluesa do hard rock a nawet chrześcijański rap, rock czy metal gdzie wokaliści śpiewali o bogu i o świętych żyjących naprawdę, opowiadając wycinki z ich życia oraz ważne wydarzenia. Wszyscy mieszkańcy byli z tego powodu dumny i szczęśliwi. Radio nie było jeszcze wtedy ogólnodostępne więc ludzie idąc miastem słuchali piosenek przez głośniki i megafony, które były rozstawione w całym mieście. Kilka miesięcy po tych wydarzeniach Ornitek były kapitan brytyjski, który po pierwszej bitwie o miasto otrzymał od króla obywatelstwo za pomoc oraz pieniądze na prywatną terapię psychologiczną i psychiatryczną po przeżyciach z wojny czuł się już dużo lepiej. Dzięki pomocy lekarzy oraz wsparciu przyjaciół i króla kapitan wychodził powoli na prostą. Zaczął on już wychodzić ze swojego domu na zakupy i spacery po wzgórzu, które było niedaleko, spotykać się ze swoimi towarzyszami broni, chodzić na grzyby czy jeździć na rowerze. Pewnego jednak dnia rankiem zaczął sobie przypominać wydarzenia z wojny w której brał udział. Siedząc na fotelu w zaciszu domowym, pijąc kawę i paląc papierosa zamknął on oczy i przypominał sobie. Były już angielski kapitan w swoim życiu podczas podróży statkami po świecie brał udział w kilku wojnach, których nie uniknął i nie mógł uniknąć. Większość wojen marynarz nie pamiętał tak jak tamtej. Była to jedna z najbardziej krwawych wojen w jakiej brał on udział. Wojna między Izraelem a Arabią rozpoczęła się w 1888 roku i trwała do 1890 roku. Wojna ta rozpoczęła się od ataku na wioski w Arabii, które miały dostęp do ropy naftowej i gazu ziemnego. Był to atak rakietowy, który zabił 3 miliony ludzi i zniszczył wioskę doszczętnie tak iż nigdy nie była już taka sama. Zniszczone domy, rozpadające się budynki użyteczności publicznej czy stosy ciał na ulicach i poza miastem. Już nikt nigdy nie przyjeżdżał ani nie odwiedzał tej wioski. Po zniszczeniu wioski i zgarnięciu ropy oraz gazu izraelici rozpoczęli szturm na dalsze obszary niszcząc po drodze wszystko i wydobywając zasoby. Niszczyli oni wszystko czołgami, samolotami i armią wioski, kolejne miasta a nawet miejsca święte dla arabów. Swoich jeńców nie oszczędzali tylko zabijali oni słabszych wbijając muszkiet w plecy czy trując cyjankiem. Podczas szturmu izraelici doszczętnie zniszczyli medynę, która padła po kilku dniach szturmu i ostrzeliwania murów. Po zniszczeniu medyny ruszyli oni dalej, lecz napotkali oni bardzo duży opór ze strony arabów, którzy bronili się jak mogli na pustyni i terenach zaludnionych. Arabowie wygrali kilka bitew co skłoniło wrogą armię do odwrotu i przygotowaniu ataku ponownie. W tym czasie kapitan, który dopłynął do pewnego portu musiał pomóc arabom obrobić ich ostatnie żyjące jeszcze miasto Mekkę czyli bardzo ważne tak samo jak Medynę święte dla nich miejsce. Jako kapitan statków była to jego druga bitwa w tej wojnie. Będąc kapitanem morskim znał każdy rodzaj broni nawet morskiej i floty. Po odpoczynku w jednym z hoteli w porcie miał spotkać się z arabskim mówiącym po angielsku szefem wojska aby omówić plan ataku i obrony. Jeszcze tego samego dnia kapitan spędził ten czas na molo w okolicach portu łowiąc ryby swoją własną wędką. Po kilku godzinach złowił on szczupaka, leszcza oraz dorsza i śledzia. Po złowieniu ryb przy pięknej pogodzie kapitan schował je do koszyka a następnie będąc już w hotelu usmażył je i zjadł na obiad. Po obiedzie poczytał on jeszcze książkę turystyczną o Izraelu oraz Arabii, które bardzo chciał poznać. Chciał on poznać ich kulturę, język oraz zabytki, które znajdowały się w miastach w tym w Jerozolimie. Po przeczytaniu tych książek do końca, kiedy księżyc już się pokazywał na niebie zrobił sobie łóżko, położył się i zasnął głębokim snem. Następnego dnia a był to 27 maja 1888 roku po wstaniu, zjedzeniu śniadania i ćwiczeniach ruchowych ktoś zapukał do drzwi jego pokoju. Kapitan wstał i otworzył drzwi. Za drzwiami stał mężczyzna, średniego wzrostu około 180 cm z niebieskimi oczami, długimi włosami, ciemną karnacją oraz brodą. Był to generał wojsk Arabii z którym anglik omówił się aby przedyskutować i opracować plan ataku. Po wejściu on i generał usiedli na krzesła znajdujące się w pokoju. Wtedy Ornitek nalał syropu, zmieszał go z wodą i powiedział :

— Witaj

— Cześć dziękuje, że się zgodziłeś nam pomoc w tej wojnie. Jesteś jedyną osobą, której ufam i tobie mogę powierzyć nasz los.

— Słyszałem o tym co się stało i współczuje wam naprawdę. Tyle rzeczy spalano, tylu ludzi zginęło to straszne.

— Wiem, dlatego tu jestem. Dzisiaj po południu nasi wrogowie dotrą tu i jeśli im się uda nie będziemy mieli nawet gdzie mieszkać, ani co jeść a nasze święte miejsce padnie w gruzach.

— Nie panikuj tak generale. Damy im radę. Oni nie mogą tak robić i niszczyć tego co wy budowaliście przez lata. Dlaczego to robią wiesz może? — zapytał dopijając syrop

— Nie wiem kapitanie. Może z zemsty a może z tego, że nie mają nowych terenów i ropy naftowej oraz gazu, którego tak potrzebują. W każdym razie zamierzam ich stąd wykurzyć i obronić to miasto nawet za cenę życia.

— Rozumiem i dlatego tu jestem. Nie jestem może dowódcą, ale spróbuje.

— Miło to słyszeć

— Więc jaki mamy plan? –zapytał kapitan

— Ja i wojsko zajmiemy się główną flanką i obroną bram i murów a ty przyjacielu wraz z garstką moich ludzi zakradniesz się od drugiej strony miasta i zaatakujesz specjalne beczki oznaczone czerwono, żółtym kolorem. To beczki z gazem ustawione tak aby ich otruć. Przejdziesz pod murami. Uważaj na siebie.

— Dzięki kiedy zaczynamy?

— Dzisiaj o 13.00 bądź gotowy.

27 maja 1888 roku o godzinie 13.00 Irańczycy zaatakowali Mekkę i okrążali ją z dwóch stron. Arabowie byli na to przygotowani i zaatakowali z pełną mocą broniąc miasta za wszelką cenę. Atakowali oni grupami i w ten sposób pokonywali przeciwnika powoli zmuszając ich do odwrotu. Arabowie atakowali również ich bronią czyli palami z ognia. Rzucając pale żołnierze strzelali w nie a po chwili wybuchały one u wrogów zabijając ich na miejscu. Mieli oni również w zanadrzu gaz, który wystrzeliwany z karabinów przez wojsko usypiał wrogów, którzy byli później dobijani muszkietami i kolbą karabinu. W tym samym czasie, kiedy Arabowie powoli wygrywali z jednej strony muru z drugiej strony nie było już tak łatwo. Działa się tam prawdziwa rzeź. Irańczycy zabijali arabów i powoli zaczęli ostrzeliwać mury, które również się broniły. W tym samym momencie kapitan zakradł się wraz z kilkoma ludźmi pod miasto od drugiej strony. Będąc już na miejscu żołnierze, którzy byli z nim zapytali :

— Nie jest pan żołnierzem a, jednak pan nami dowodzi dlaczego?

— Jestem kapitanem morskim a z wykształcenia ornitologiem. Przydzielono mnie po prostu do tego zadania.

— Rozumiemy więc co robimy dowódco? — zapytali żołnierze

— Zakradniemy się pod murami i wybijemy Irańczyków. Nie możemy pozwolić aby weszli do miasta. Strzelajcie w beczki, wiecie mam nadzieję, które i jak wyglądają.

— Tak wiemy i tak jest ruszamy.

Po tych słowach kapitan i jego wojskowi weszli do wejścia pod murem. Idąc pod murem czuł już zapach karabinów, wyrzutni rakiet i krwi poległych. Zapach ten ulatywał nawet pod mury. Szli oni tak aż dotarli do skrzyżowania dróg. Jedna z nich prowadziła poza miasto na pustynię a druga do miasta do jego centrum. Poszedł w prawo i przedzierając się przez gruby beton i paskudnie brudne ściany oraz zrobione w asfaltu przejścia, które były bardzo grube i ciężko się było przebić dotarł w końcu do wyjścia. Otworzył on kratę i wyskoczył razem z żołnierzami na powietrze w centrum miasta. Od razu zauważył on też beczki z gazem o, których słyszał poprzedniego dnia, podczas rozmowy z generałem. Po chwili Irańczycy zniszczyli mur i przedarli się do miasta. Marynarz rozkazał natychmiast strzelać w nich i w beczki rozstawione po mieście. Chowając się za osłonami strzelali oni w beczki a gaz, który się ulatniał zabijał na miejscu przeciwnika oraz wypuszczał potężną chmurę dymu, która szła w Irańczyków. Wyposażony tylko w pistolet kapitan trafiał bardzo celnie z osłon w głowy, szyję, mostki oraz żyły wroga. Żołnierze, również nie chybiali i trafiali celne serie w karabinów. Na pomoc przyszło również wojsko generała, które rozgromiło Irańczyków, przy pierwszym murze. Generał wdarł się do miasta i również celnie trafiał. Po trzech godzinach Irańczycy zostali zabici a on powiedział tylko :

— Ile tu ciał. Daliśmy im popalić generale.

— Masz rację, ale jeszcze mogą tu wrócić, silniejsi i w większej liczbie. Dziękuje ci za pomoc

— Ja również dziękuje, ale muszę już wracać na razie na statek i płynę dalej.

— Nie ma sprawy stary. A i pistolet sobie zatrzymaj. Trzymaj też to.

Generał wyjął z kieszeni mały obraz i wręczył go mu. Marynarz przez chwilę przypatrywał się obrazowi i zapytał :

— Jaki to obraz? Jest bardzo piękny.

— To kopia obrazu z naszego meczetu odzyskany z Medyny z gruzów. Pomyślałem, że ci się spodoba. Też brałem udział w tej bitwie

— Bardzo się podoba dziękuje jeszcze raz — powiedział uśmiechając się

Po dłuższej chwili uścisnął dłoń generałowi, wsiadł do dorożki i ruszył do portu. Będąc już tam wsiadł na statek, załadował skrzynie na pokład i wraz z 1000 pasażerów, którzy wsiedli na statek ruszył dalej w kierunku Turcji i morza czarnego.

Po kilku dniach walk, kiedy Irańczycy jeszcze dwa razy z większym wojskiem i siłami atakowali miasto Arabowie obronili Mekkę i zdobywali przewagę w tej wojnie, wygrywając kilka następnych bitew. Ornitek w wojnie tej był świadkiem strasznych rzeczy. Były to między innymi znęcanie się nad jeńcami i ich zabijanie oraz skrajnej brutalności Irańczyków. Brał on udział jeszcze w kilku innych bitwach w tym o morze czarne (1889 ) oraz kilku innych mniej znanych bitwach. Pilotował on również kursy statków z żołnierzami na ląd. Wojna między Arabią a Izraelem zakończyła się pokojem w Jerozolimie 27 czerwca 1889,który nakazał przegranemu Izraelowi zapłacić kontrybucję w wysokości 100 tysięcy lirów oraz oddania terenu od północy morza czarnego. Izraelczycy bez zwłoki wypłacili kontrybucję i oddali teren unikając niepotrzebnych kłopotów.

Ornitek tak naprawdę nazywał się James Aston. Urodził się on w Północnej Kanadzie 28 lutego 1860 roku w szpitalu. Jego rodzicami byli Al, który pracował w firmie budowlanej oraz Katrina fryzjerka i kosmetyczka pracująca w jednym z salonów w mieście. Rodzice Jamesa w dniu jego narodzin mieli po 28 lat, lecz byli oni po ślubie kościelnym, który odbył się w jednym z kościołów w Belgii trzy lata wcześniej. Poznali się oni na jednej z wycieczek organizowanych przez instytucję, która zajmowała się wycieczkami w różne miejsca na świecie. Organizowali oni podróż między innymi do Rzymu, Wenecji, Watykanu, czy nawet do ośrodka dla chorych na Syberii. Właśnie, podczas wycieczki do Wenecji Al i Katrina zakochali się w sobie i chodzili ze sobą dwa lata. Po dwóch latach randek, spacerów nad morzem oraz pięknych pikników przy zachodzie słońca we własnych domach AL i Katrina postanowili po uzgodnieniu tego ze swoimi rodzinami wziąć ślub kościelny, ponieważ oboje byli wierzący oraz rozpoczęcie kursów przedmałżeńskich u znajomego księdza. Po tym kursie i dogadaniu szczegółów ich ślub odbył się w Belgijskim Kościele im świętego Tomasza 28 czerwca 1859 roku w towarzystwie księdza, świadków i rodziny. Po mszy ślubnej wszyscy udali się na wesele, które odbyło się w domu weselnym. Odbył się tam pierwszy taniec weselny. Wszyscy goście tańczyli i bawili się do białego rana nie pijąc ani grama alkoholu ani wódki, wina a nawet szampana. Al zorganizował to wesele wraz ze swoim tatą, który nie mógł pić alkoholu a pozostali goście nie chcieli psuć zabawy wysoko –procentowymi trunkami i upijać się. Nikomu to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie byli oni tym zachwyceni. Dom w którym odbyło się wesele funkcjonował jako dom weselny od 1789 roku. Jego założycielem był znany belgijski przedsiębiorca, który wtedy po raz pierwszy otwierał dom i zorganizował wtedy wesele dla swojego przyjaciela i jego żony. W późniejszym czasie dom ten stawał się coraz bardziej popularny i tani nawet dla ludzi z zagranicy. Składał się on z kilku pięter na, których znajdowały się pokoje dla gości a na parterze bar, kanapy oraz balkon. Na najwyższym piętrze domu, zbudowanego z drewna i srebra znajdował się strych oraz wielki kosz z jedzeniem i pokój z alkoholem dostępnym dla gości oraz obsługi. Na terenie wokół tego domu rozciągały się drzewa iglaste, hodowane od podstaw przez dyrektora placówki i jego żonę. Był to najbardziej lubiany i najbardziej rozpoznawalny dom weselny w całej Belgii. Po weselu i nocy poślubnej kilka tygodni później Katrina oznajmiła mężowi, że jest w ciąży. Kiedy Al to usłyszał na oczach swojej żony uśmiechnął się, po czym podszedł do niej przytulił mocno i powiedział :

— Bardzo się cieszę kochanie, że będziemy mieli dziecko. Jestem odpowiedzialnym facetem i nie boje się tego. Marzyłem o dziecku.

— Naprawdę się nie boisz? Nie uciekniesz ode-mnie bo mam dziecko? Ja też się nie boje, ale myślałam iż jeszcze nie jesteś gotowy na dziecko — powiedziała Katrine.

— Moja kochana nie zamierzam uciekać i jestem naprawdę i z czystym sumieniem i sercem gotowy na dziecko. Jesteśmy małżeństwem na zawsze.

— Dziękuje za te słowa

Po tych słowach Katrine i Al pocałowali się czule i czekali na narodziny dziecka. W lutym w jednym ze szpitali przyszło na świat dziecko, którego rodzice nazwali James. Po narodzinach Jamesa jego rodzice byli bardzo szczęśliwi i przez kilka godzin płakali. Dziecko było zdrowe, nie miało żadnych wad wrodzonych ani chorób. Ważyło 2,5 kg i było malutkie. Mama Jamesa po trzech tygodniach w szpitalu została wypisana do domu.

James od najmłodszych lat interesował się statkami i stanowiskiem kapitana. Wykazywał się on również niezwykłą wiedzą na ten temat czytając różne książki dla dzieci oraz dowiadywał się o statkach z wiadomości. Bawił się również kupionymi przez rodziców zabawkami aby tak spędzać czas. Najbardziej ulubioną zabawą Jamesa była zabawa w statki, która podobała się również jego rodzicom. Zabawa ta polegała na tym iż James wcielał się w kapitana statku siedząc na przedzie kanapy a jego rodzice byli pasażerami, którzy siedzieli na kanapie. Kiedy statek tonął James udawał, że spada i tonie a jego rodzice tonęli pod wodą i próbowali się ratować skacząc do salonu lub pufy. Mały James lubił również grać w piłkę nożną na podwórku z kolegami i grać w gry planszowe z kolegami oraz rodzicami. Jego najlepszym przyjacielem był Nustrzyk, ukrywający się jeż, który zawsze nawet w lato nosił długie bluzy i bał się zdejmować podkoszulek. Mieszkał on na tym samym osiedlu co James. Oprócz Nustrzyka przyjaciółmi kapitana byli Albris również jeż i Scarlett z którą spędzał on sporo czasu, huśtając się na huśtawkach, bawiąc się w piaskownicy i budując babki czy chodząc wraz ze jej i swoimi rodzicami na spacery z wózkiem po okolicznym parku.

Mieszkanie rodziców Jamesa nie było duże. Miało one 58 metrów kwadratowych. W środku mieszkania znajdował się nieduży przedpokój, łazienka i kuchnia w której znajdowała się kuchenka gazowa, duży pokój oraz przygotowany specjalnie przez rodziców pokój dla Jamesa. Było to mieszkanie wynajęte przez Ala, po podpisaniu umowy z właścicielem budynku i dogadaniu się w kwestii czynszu i umeblowania. Było to mieszkanie dla Ala i jego rodziny. Dostał on je w bardzo dobrym stanie, umeblowane bez uszkodzeń i po remoncie. Czynsz za to mieszkanie ze wszystkimi uzgodnieniami w umowie oraz prądem, gazem i wodą wynosiło 1250 dolarów miesięcznie. Jego rodzice zarabiali łącznie 4957,89 dolarów, lecz nigdy nie wydawali tych pieniędzy na rzeczy nie związane z rodziną. Kupowali oni zabawki dla Jamesa oraz rzeczy do mieszkania między innymi kanapę oraz fotele, ale swoim budżetem zawsze rozporządzali ostrożnie i z głową. Jeszcze w dzieciństwie James przeżył szok. Jego przyjaciółka wyprowadziła się do innego miasta, ponieważ jej rodzice musieli się przeprowadzić, ze względu na pracę jej taty, który był kierowcą tira. Kiedy samochód taty Scarlett został już zapakowany James i jego rodzice pożegnali swoich sąsiadów życząc im powodzenia w drodze i w życiu. Mały James wyciągnął dłoń w stronę przyjaciółki, po czym podał jej rękę na pożegnanie a kiedy już odjechała płakał aż do wieczora nie mogąc się z tym pogodzić. Jego rodzice pocieszali go mówiąc iż jeszcze się spotkają, będą mieli ze sobą kontakt oraz, że nie wyjechała ona na zawsze. James w końcu rozchmurzył się i przytulił mocno do rodziców mówiąc, że ich kocha, po czym pocałował ich w policzek i wrócił do swojej zabawy. W wieku 5 lat mama zapisała Jamesa do przedszkola, do którego uczęszczał z wielką chęcią i czuł się tam jak ryba w wodzie albo jak mówił jego przyjaciel Nustrzyk z, którym również chodził do przedszkola jak ślimak na piasku ( kols vans intern fins ). W przedszkolu James uczył się czytać, pisać i tworzyć małe statki z klocków, które były w przedszkolu. Pani przedszkolanka bardzo chwaliła Jamesa za kreatywność, umiejętność pracy w grupie oraz zachowanie do nauczycieli. James i jego przyjaciele spędzali tak całe popołudnia w przedszkolu bawiąc się i ucząc. Uczył się on również jak komunikować się w ludźmi dorosłymi. W budowaniu statków z klocków nikt nie mógł dorównać Jamesowi. Budował on nie tylko statki, ale też wieżowce, budynki,,ale i jeziora, morza, rzeki, wodospady, wulkany, które strzelały lawą czy też miasta w tym Chicago, Nowy Orlean czy nawet Sidney.

Budowały to wszystkie dzieci obecne wtedy na zajęciach. Cała podstawówka upłynęła Jamesowi w niesamowicie szybkim tempie. W ciągu ośmiu lat podstawówki wygrał on kilka konkursów z matematyki, historii i informatyki. Trzy razy w ciągu tych ośmiu lat zdobył też świadectwo z paskiem ze średnią 5.89. Również w ciągu tych kilku lat James był w kilku związkach. Niestety związki te szybko się rozpadły ze względu na kłamstwa, zdrady i narkotyki. Po ostatnim zerwaniu kiedy okazało się ze dziewczyna z którą chodził zdradziła go na imprezie James płakał przez kilka następnych dni i nie wychodził w ogóle z domu. Leżał on w łóżku i wstawał z niego bijąc się głową w poduszkę i o pościel. Jego rodzice i kumpel próbowali go pocieszyć, ale nie wychodziło im to. W końcu James zapisał się do psychologa aby się pozbierać po tym. Uczęszczał on do psychologa aż do 17 roku życia. Dopiero dwa lata później mając 17 lat zdołał się on pozbierać po tym i znów zaczął się uśmiechać. W tym również wieku zaczął on szukać szkoły marynarki i kapitana statku. Wtedy tego dnia po ostatniej sesji u psychologa spotkał się ze swoim kumplem w pubie. Pub ten znajdował się w centrum miasta między bankiem a klubem dla nastolatków. Miasto w, którym mieszkał James, jego rodzice i kumpel Nostrzyk znajdowało się na pięknym wzgórzu pośrodku jeziora. Nazywało się ono Singritun co z języka jeży oznacza jezioro pod górą. W mieście tym mieszkało 500 tysięcy ludzi w tym 28,5 % rodowitych jeży. Miasto to oferowało wiele atrakcji turystycznych i miejsc, które należało zwiedzić. Było ono również największym miastem w Północnej Kanadzie. Jedną z największych atrakcji miasta było wesołe miasteczko znajdujące się niedaleko północno wschodniej dzielnicy miasta. Oferowało ono diabelski młyn, tunel miłości, kolejkę górską, pokój strachu a także rzutki i wiele innych. Miasteczko to cieszyło się bardzo dużą popularnością. W ciągu całego roku i w czasie sezonów letnich i zimowych odwiedzało je około 1,5 miliarda ludzi w tym dzieci, dorośli i starsi.

Drugą atrakcją, która również cieszyła się dużą popularnością były góry mierzące ponad 5000 tysięcy metrów nad ziemią. Przejście całego szlaku zajmowało około 6 godzin i 15 min. Była tam również kolejka, która zawoziła ludzi na samą górę. Przed samym szlakiem nad oczkiem wodnym znajdował się kurort wypoczynkowy, gdzie ludzie przed wyprawą odpoczywali, pili syropy i piwo albo po prostu rozmawiali o wędrówce.

Po wejściu do baru James zamówił sok jabłkowy, po czym odnalazł w tłumie swojego przyjaciela Nostrzyka usiadł obok niego na krześle i powiedział :

— Hej Nostrzyk

Jeż zobaczył swojego przyjaciela i powiedział :

— Elo James co tam u ciebie słychać?

— Nie jest źle, ale mogło być gorzej. Niedawno znów zerwałem z dziewczyną i szukam teraz szkoły morskiej. Nie ma tutaj żadnych w tym kraju.

— Dlaczego co się stało? Podobno byłeś szczęśliwy James.

— Tak byłem Nustrzyk i to bardzo. Przez kilka miesięcy naprawdę byłem z nią szczęśliwy, aż do tego wieczoru. Poszliśmy razem na imprezę a kiedy ja byłem z tobą i piliśmy soki ona zdradziła mnie w pokoju hotelowym z innym. Była niby pijana, ale nie wierzyłem jej. Zerwaliśmy kilka dni później u mnie w domu, kiedy chciała to jeszcze ze mną zrobić.

— Rozumiem cię stary mam nadzieję, że tego nie zrobiłeś z nią? — zapytał pijąc sok jagodowy.

— Nigdy. Powiedziałem żeby po prostu poszła sobie stąd i nigdy nie wracała. Nie mam niestety szczęścia w miłości. To już któraś zdrada w ciągu roku.

Nostrzyk wziął łyk soku i odparł :

— Stary nie przejmuj się wiem jak to boli. Kiedyś na pewno znajdziesz kogoś kto cię pokocha i nie zdradzi. Pokocha cię szczerze i prawdziwie stary.

— Tak myślisz? — zapytał James

— No jasne, że tak. Na świecie są też dobrzy ludzie i dobre jeże. Nasza rasa przypomina waszą. Też jesteśmy zdradzani, poniżani i tym podobne. Stary nie łam się a na pewno kogoś znajdziesz. Miłość musi nadejść. Nie możesz mieć jej na zawołanie stary — odparł Nustrzyk jedząc pizzę i pijąc sok.

— Masz rację na pewno kiedyś znajdę. Marzę o córeczce, małej słodkiej dziewczynce i pięknej żonie, która będzie mnie kochać szczerze.

— To są piękne marzenia. Ja też od zawsze marzyłem o dziecku, ale o chłopcu i o ludzkiej dziewczynie takiej pięknej, która też mnie pokocha tak całym sercem.

— Ludzkiej stary?. Zaraz ukrywasz coś przede mną? — zapytał przyjaźnie James.

Nustrzyk zdjął i odsłonił rękawy oraz plecy. James był w szoku kiedy to zobaczył. Na plecach jego przyjaciela znajdowała się skorupa, na której znajdowały się bardzo małe kolce. Następnie James obejrzał ręce. Na jego rekach również były niewielkie kolce mierzące 0,8 milimetra oraz dość długie dłuższe od ludzkich palce u rąk. James był w szoku i nie mógł powiedzieć nic przez kilka minut. Nie dowierzał w to co widział. Po chwili pijąc drinka James ochłonął w końcu i powiedział :

— Jesteś jeżem stary. Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Założył on z powrotem bluzę, przetarł łzy z policzków i powiedział :

— Wiedzieli o tym tylko moi rodzice James, którzy też się jeżami. Bałem się twojej reakcji i jak zareagujesz iż twoim przyjacielem jest jeż. Chodziłem zawsze w długich bluzach dlatego, że się bałem. Strach mną zawładnął przyjacielu.

James był jeszcze bardziej w szoku. W końcu po ochłonięciu i wypiciu kolejnego soku podszedł do swojego przyjaciela, poklepał po ramieniu i przyjacielsko odparł :

— Przyjacielu drogi mój nie ma się czego wstydzić. Nie jesteś w żaden sposób gorszy od ludzi. Jeże żyją wśród nas i nie wstydzą się tego kim są. Widzisz tych ludzi w barze? — zapytał James wskazując siedzących wśród nich ludzi.

— Tak widzę

— Oni cię nie skrzywdzili, nie szykanowali i przyjęli jak swojego. Nie marudź stary. Chcesz iść do tego klubu obok masz ochotę się jeszcze rozerwać?

— Jasne chodźmy.

Wychodząc z baru James i Nustrzyk usłyszeli brawa ludzi, którzy byli je za odwagę przyjaciela Kapitana, który ujawnił, że jest jeżem po tylu latach. Jeże były traktowane na równi z ludźmi w całym kraju, lecz niektóre bały się ujawniać swojej natury gdyż wyglądały inaczej i różniły się też np. kolorem oczu. W całym kraju panowało surowe prawo, odnośnie ludzi znęcających się nad jeżami. Za pobicie, dyskryminację czy zabicie jeża groził szafot, ścięcie głowy lub więzienie na 30 lat. Między innymi dlatego jeże bały się chodzić po nocy na skróty, często chodziły tylko głównymi ulicami a nawet wychodziły z domu dopiero kiedy nastał świt i było jasno. Ludzie z baru po jego wyznaniu kiedy wychodził on z baru mówili mu miłe słowa, poklepywali po ramieniu a nawet tulili go mówiąc iż jeż też człowiek. Wyszli z baru i udali się w stronę klubu, który był otwarty codziennie do północy. Był to budynek zbudowany z brązu a jego drzwi były ogromne i przedstawiały tańczące osoby. Znajdował się on obok baru i mógł pomieścić w środku około 200 osób. Pracowali tam również bramkarze, którzy pilnowali porządku i wpuszczali odpowiednią ilość osób oraz uśmiechali się do ludzi. Właścicielem klubu był wujek jeża, jeż po czterdziestce imieniem Dustrzyk. Zawsze chętnie witał on swojego bratanka w klubie i spędzał z nim czas jak tylko mógł. Po wyjściu z baru ludzie siedzący tam zastanawiali się nad jego postawą, oraz jedni potrawy jeżogrodzkie, które bardzo im smakowały. Była to między innymi pizza capordosa, zwykły chleb czy prawdziwy przysmak jeży kotlet schabowy z pietruszką polany syropem i wyrobem roślinnym. Ludzie, którzy go próbowali byli w szoku i mówili iż ich kucharze w tym barze to prawdziwa gratka. Pili oni również też piwo, wino, wódkę oraz muntusa czyli shake jagodowo-truskawkowego, który był tworzony specjalnie dla ludzi i dzieci. Wszystkie te potrawy i napoje cieszyły się dużą popularnością w restauracjach, barach, czy pijalniach w mieście.

James i jego przyjaciel zostali wpuszczeni do klubu przez bramkarza, który uśmiechnął się do nich i życzył dobrej zabawy. W środku klubu znajdowała się szatnia damska i męska a drzwi dalej potężna sala bez baru tylko z didżejem i parkiet na, którym tańczyli ludzie. Dwaj przyjaciele weszli do szatni, zdjęli kurtki, zostawili rzeczy i weszli na salę. Tam będąc jeszcze chwilę w szoku iż nie ma baru rzucili się w wir tańca. Tańczyli oni z dziewczynami za ich zgodą lub w grupie tańcząc fokstrota, Hip-hop prosty oraz wykonywali proste kroki chodząc z dziewczyną. Tańczyli oni również sami wykonując proste ruchy skacząc, kręcąc się w kółko czy też machając rękami. Następnie wszyscy obecni w klubie postanowili zatańczyć taniec jeży, który przypominał polskiego poloneza. Taniec ten był tańczony na uroczystościach w tym balach, studniówkach, ślubach czy nawet na urodzinach powyżej 10 osób. Ostr ils czyli (skoczna duma ) był to taniec tańczony w parach. Jego podstawowym krokiem był krok walca belgijskiego a figury, które się tańczyło nie były trudne nawet dla ludzi. Najtrudniejsze figury tańca dało się opanować już za pierwszym razem. James i Nostrzyk widząc, iż nie mają nikogo do pary poprosili dwie dziewczyny aby zatańczyli z nimi skoczną dumę. Dziewczyny zgodziły się bez problemu a w tym czasie pary ustawiły się na parkiecie a didżej puścił muzykę i rozpoczął się taniec. Po zatańczeniu Ostr ilsa wszyscy usiedli na parkiecie i odpoczywali przez chwilę po wyczerpującym tańcu. Wtedy do jeża podeszła młoda mająca około 20 lat dziewczyna z długimi włosami oraz niebieskimi oczami. Była to ludzka kobieta imieniem Sam, która bardzo spodobała się Nustrzykowi. On również podszedł do niej, pocałował w rękę i poprosił o wspólnego walca angielskiego, którego zatańczyli sami, ponieważ pozostali byli już zmęczeni. Po pięknym zatańczeniu walca na parkiecie Sam wręczyła mu bransoletkę i założyła mu ją na rękę. Zapytał on również co to za bransoletka. Sam opowiedziała nowo poznanemu koledze, że jest to bransoletka do komunikowania się ze sobą bez słów za pomocą myśli. Wytłumaczyła mu też jak działa. Na bransoletce był przycisk, dzięki, któremu bransoletka się włączała i wyświetlała kolory. Jeśli myślało się o przyjacielu pokazywał się kolor niebieski, jeśli o swoich rodzicach pomarańczowy a jeśli o ukochanej osobie czerwony. Bransoletkę można było w każdej chwili wyłączyć i włączyć kiedy się chciało. Również James otrzymał od Sam taką bransoletkę aby gdziekolwiek by nie był komunikował się ze swoim najlepszym przyjacielem. Sam i on rozmawiali jeszcze przez dwie godziny a następnie pożegnali się i wyszli przed klub. Było już bardzo późno i dobijała 23.00.Niebo stało się gwieździste i na nim nie było już chmur. Pożegnawszy się James i jego przyjaciel udali się do swoich domów. To było ich ostatnie spotkanie w tamtym czasie. Następnego dnia rano James otrzymał odpowiedz na swoją aplikację, którą składał do szkoły morskiej znajdującej się w Rosji. Kiedy jego rodzice byli jeszcze w domu wbiegł im w ramiona, wtulił się i powiedział :

— Mamo, Tato pamiętacie tą aplikację, którą złożyłem jakiś czas temu?

— Tak synu pamiętamy. Chodzi o szkołę morską w Rosji? -zapytali rodzice

— Tak owszem wiecie, że od zawsze chciałem być kapitanem statku i żeglować po oceanach, morzach i przeżyć przygodę.

— Tak James wiemy, że chcesz przeżyć przygodę, poznawać świat, kultury i ludzi. Nie mamy nic przeciwko synu. A więc co z tą aplikacją? — zapytali ponownie jego rodzice

— Dostałem się do tej szkoły i za tydzień chce wyjechać, ale jest mały problem.

— Jaki kochanie problem? — zapytała jego mama

— Szkoła może z finansować całą edukację, ale niestety nie wyjazd. Muszę dojechać do Moskwy we własnym zakresie. Mam trochę oszczędności, ale to nie wystarczy. To tylko połowa sumy mamo.

— Dobrze spokojnie synu ile jeszcze potrzebujesz pieniędzy? — zapytał jego tata, który się uśmiechnął

— Tato 1500 dolarów potrzebuje. Wiecie jak mi na tym zależy. Chce tam pojechać.

— Wiemy skarbie, dlatego ja i tata odkładaliśmy pieniądze na ten dzień. Proszę.

Mama wręczyło swojemu synowi kopertę z napisem dla Jamesa. James otworzył ją na oczach rodziców. W środku znalazł on 2350 dolarów. Po chwili podszedł do rodziców, przytulił ich ponownie i powiedział tylko :

— Naprawdę was kocham i nie trzeba było dawać więcej.

— To na życie synu. Pamiętaj o nas jak już tam będziesz.

— Zawsze i wszędzie będę was kochał. dziękuje — odparł wzruszony James

Tydzień później wczesnym rankiem James spakował swoje rzeczy do torby i udał się wraz z tatą do portu i tam kupił już bilet z przesiadką do Moskwy. Po pożegnaniu się z tatą przyszły kapitan ruszył statkiem w swoją podróż życia zostawiając swój rodzinny dom i miasto aby rozpocząć prawdziwe i samodzielne życie. Podczas podróży do stolicy Rosji James nie robił nic ciekawego. Przez kilka dni czytał on książki o kraju do którego zmierzał. Były to książki, które otrzymał od taty na drogę. Jedna z nich opowiadała o królestwie i caracie Rosji o tym jak zmieniał się ustrój i o zwykłych ludziach oraz polityce. James, który również lubił czytać otrzymał od dziadka z polski trylogię Sienkiewicza czyli ogniem i mieczem, pan Wołodyjowski i potop. Czytając trylogię w podróży i wtedy kiedy przesiadł się on na statek w Niemczech James dostrzegał problemy polski i uczył się jej kultury, zwyczajów, a nawet języka, który był dla niego stosunkowo trudny. Uczył się też jak dostrzegać pozytywnie świat w potopie, który według niego był brutalny, zły, okrutny i pozbawiony jakichkolwiek uczuć i emocji. Podczas podróży rozmawiał też ze zwykłymi ludźmi na statku. Do Moskwy dotarł on w poniedziałek 27 kwietnia 1877 roku a widok miasta zapierał dech w piersiach. Wielkie wieżowce, budynki, trawa, zieleń, przystanki autobusowe i zwykli ludzie chodzący do pracy. Oto była cała Moskwa wtedy drugie największe miasto w Europie. Po dotarciu na miejsce statkiem wycieczkowym James pojechał i zapłacił za całą edukację oraz pierwszą ratę za mieszkanie studenckie, które wynajął niedaleko placu czerwonego i swojej nowej szkoły oraz zatrudnił się w tamtejszej restauracji jako kucharz na okres próbny.

Szkoła do której chodził James znajdowała się między placem a komisariatem policji. Był to potężny drewniany budynek zajmujący duży plac na którym stał. Wybudowany jeszcze w 1689 roku był budynkiem z oknami w stylu gotyckim czyli dużymi wypełnionymi witrażami przedstawionymi sceny z biblii. Były to sceny zdrady i ukrzyżowania Jezusa, przejścia przez morze czerwone, czy pierwsza rozmowa Mojżesza z bogiem czyli płonącym krzewem. Każde okno zawierało również ukryty przekaz i dialog w języku w którym mówił Jezus i apostołowie.

Budynek ten był czteropiętrowy. Na każdym piętrze znajdowały się sale lekcyjne, pracownie oraz kilka pokoi nauczycielskich, ponieważ szkoła miała w swoim gronie ponad 300 nauczycieli w tym kilku naprawdę miłych i podchodzących do swojej pracy szczerze jeży. Wielu z nich uczyło jednego przedmiotu, ale w innej dziedzinie a większość z nich było na zastępstwie za zmarłych w tamtym czasie nauczycieli. Wielu z nich umarło w tamtym czasie na szerzącą się wśród ludzi cholerę na, którą w tamtym czasie nie było lekarstwa. Epidemię opanowano dopiero kilka dni przed przypłynięciem Jamesa do miasta. Na tą epidemię umarło około 5 milionów ludzi w tym dzieci, kobiety i starsze osoby po 50 i 60 roku życia. Nigdy więcej nie było w europie tak wielkiej epidemii cholery jak w tamtym czasie. Szkoła ta była bardzo wychwalana, przez rodziców, którzy puszczali tam swoje nastoletnie dzieci aby się uczyły. Dzieci wracały do domu szczęśliwe, zaliczały wszystkie testy, sprawdziany i klasówki jakie dawali im nauczyciele a jeże, które tam pracowały były zasypywane podarunkami od szczęśliwych rodziców, dyrektorki i swoich kolegów, którzy zmienili o nich zdanie po pewnym czasie. Jeże te stały się sławne na całą Rosję a wszyscy chcieli je mieć potem w swoim gronie pedagogicznym i we wszystkich szkołach w kraju. Cieszyła ona również dobrą opinią wśród obcokrajowców, którzy przyjeżdżali tu na wymianę miedzy szkolną.

W szkole tej przez następne pięć lat do 22 roku życia czyli do 1882 roku James uczył się mórz, oceanów, jak być dobrym kapitanem, jak rozmawiać z bosmanami oraz żeglugą i ludźmi na bocianim gnieździe. W ciągu całej swojej edukacji i studiów w Moskwie sporo imprezował, poznawał ludzi z innych wydziałów w tym administracji, wydziału bosmana, kapitana i sierżanta wojska czy też pedicurzystka dla pań i spędzał z nimi czas oraz podrywał w klubach piękne dziewczyny. James imprezując nie zapominał nigdy o ważnych dla niego rzeczach w tym sprawdzianach, kolokwiach oraz bardzo ważnych zaliczeniach typu egzamin semestralny czy egzamin kończący rok. Na studiach James uczył się też mapowania czyli dokładnych wyliczeń map, kątów geograficznych czy nawet prędkości statków i wiatru na oceanie czy morzu. Pomimo obowiązków w tym również pracy na pół etatu zawsze znajdował on czas aby przestudiować książki i notatki przygotowując się do egzaminów. Aby się utrzymać i płacić czynsz za mieszkanie James pracował na cały etat w jednej z restauracji w mieście na początku jako kucharz a następnie jako kelner. Był tam bardzo lubiany przez ludzi i swojego szefa 95 letniego jeża chorującego na raka kolcowego i reumatyzm, którego również uczył jak gotować oraz cieszyć się z ostatnich chwil życia. Rak kolcowy na którego cierpiał jego szef był w zaawansowanym stadium i nie było już na niego leku. Jego kolce w organizmie były już kilka centymetrów od serca i mogły do niego dojść w każdej chwili. James wiedział, że jego szefowi zostało niewiele czasu, dlatego pomagał mu jak tylko mógł. Kupował mu on jedzenie, sprzątał mieszkanie czy po prostu spędzał z nim czas. Szef bardzo mu za to dziękował przyniósł swojemu pracownikowi własnoręcznie robiony jeżogrodzki sok z malin i jagód z podpisem,,Dla Jamesa, którego traktuje jak wnuka czy syna ‘’ twój szef Intrinus. Kilka dni później Intrinus na ulicy dostał hissa(zawał) serca i zmarł. Na jego pogrzebie był również przyszły kapitan, który płakał na nim i współczuł rodzinie swojego szefa, że stracili bliską osobę. Złożył on również kwiaty na jego grobie i powiedział tylko żegnaj szefie, mój drogi najdroższy i najbliższy przyjacielu. pomagałeś mi bardzo i dziękuje za to, po czym został kartkę i odszedł w swoją stronę. James od swoich przyjaciół otrzymał również swoje własne przezwisko podczas studiów, które bardzo mu się spodobało i zostało do dnia dzisiejszego. Był on nazywany Ornitkiem, ponieważ oprócz morza i podróżowania po nim bardzo lubił przyrodę i ptaki. Sam czytał, studiował i uczył się o ptakach, ich gatunkach, życiu i jak funkcjonują w przyrodzie. Uczył się on o flamingach, bocianach, jastrzębiach, sokołach i wielu innych w tym o również wymarłych i rzadkich gatunkach ptaków. Sam w swoim domu posiadał prawdziwe i piękne zdjęcia przedstawiające różne ptaki w locie. Posiadał on również w mieszkaniu prawdziwego czarnego jastrzębia, którego kupił za niewielkie pieniądze na targu ptaków w centrum miasta. Jastrząb nazywał się Antris co znaczy prawdziwy druh lub król nieba, po czym zaprzyjaźnił się z nim i opiekował bardzo dobrze dając mu jedzenie i dbając o niego. Porozumiewał się on z nim za pomocą gestów a po pewnym czasie jastrząb już sam wskakiwał mu ramię wiedząc, że jest bezpieczny i może mu zaufać. Jastrząb również lubił swojego pana i jego dom dając mu znaki skrzydłami i dziobem.

Na koniec szkoły Jamesa w czerwcu 1882 roku miał on bardzo ważny egzamin, który dawał mu możliwość po jego zdaniu aby dowodzić statkami. Jeszcze przed wyjściem na egzamin, który trwał 3 godziny 40 minut jastrząb widząc, iż jego pan jest bardzo zestresowany uspokajał go wskakując mu na ramię i dając się mu pogłaskać. Po dojechaniu do szkoły rektor poprosił wszystkich o wejście na sale po zamknął ją i rozdał kartki z egzaminem a następnie włączył zegar. Po prawie czterech godzinach wszyscy wyszli z sali i oczekiwali na wyniki. Cała klasa Jamesa po usłyszeniu wyników egzaminu była szczęśliwa. Wszyscy bowiem zdali egzamin za pierwszym razem a kilka osób nawet z wyróżnieniem. Tego dnia po zaliczonym egzaminie otrzymał od wychowawcy czapkę kapitana, dyplom z uprawnieniami żeglarskimi oraz z rąk samego dyrektora i wychowawcy pamiątkowe zdjęcie klasy i wyróżnienie najlepszego ucznia szkoły. Był z tego bardzo dumny i pożegnał się ze swoją klasą otwierając szampana w klasie. Otrzymał on również od dyrektorki wytyczne na swój pierwszy kurs do nowego Jorku, który miał odbyć się na rosyjskim statku za dwa dni na rosyjskim statku, którego kapitanem był nie kto inny jak właśnie on. Bardzo się on z tego cieszył jak i tego, że jego kumpel Nustrzyk, z którym porozumiewał się przez bransoletkę jest w Moskwie i chce się spotkać jeszcze tego samego dnia. Był to dla niego szok, ponieważ nie widział on go od wyjazdu z Singrituna. James wiedział, jednak, że jego przyjaciel również potrzebuje się spotkać po kilkuletniej rozłące. Jeszcze tego samego dnia po szkole, James spakował do teczki dyplomy a czapkę kapitana powiesił na wieszaku. Następnie przebrał się on w normalne ciuchy czyli bluzę, czerwony podkoszulek i dżinsy oraz wziął jastrzębia na ramię i ruszył na spotkanie ze swoim przyjacielem. Mieli się oni spotkać z jednym z najbardziej charakterystycznych punktów w Moskwie na Placu czerwonym. Było to miejsce spotkań, między innymi zwykłych ludzi i polityków rządzących w Moskwie. Plac ten powstał ponad 20 lat temu z inicjatywy prezydenta Rosji Dimitrija, który chciał aby ludzie i inne rasy pamiętały to miejsce na zawsze. Na placu oprócz pomnika jednego z prezydentów był również targ kwiatów i ptaków różnych gatunków oraz sklep spożywczy z produktami jeży. Antris jastrząb Jamesa siedział cały czas spokojnie na jego ramieniu i również przyglądał się okolicy. Po dojściu na plac kapitan zobaczył go, po czym rzucił mu się ramiona, przytulił i zapytał :

— Siema Nustrzyk co tam słychać?

Jeż po chwili zawahania powiedział :

— Cześć James. Pamiętasz sam tę dziewczynę, którą poznałem w klubie? Jesteśmy już po ślubie i mamy dziecko. Małą dziewczynkę o imieniu Astrid. Ona została w domu a ja przyjechałem, aby się z tobą zobaczyć.

— Kiedy miałeś ślub stary? Gratuluje ci no twoje marzenie się spełniło. Masz piękną ludzką żonę i córeczkę. To najlepsza wiadomość jaką dostałem

— Rok temu, ale nie mogłeś być. Kiedy urodziła się Astrid płakałem na jej widok. Wiem, że tylko ludzie tak reagują James podobno.

— Nie tylko też widziałem płaczące jeże przyjacielu i naprawdę się cieszę twoim szczęściem. Jesteśmy przyjaciółmi od lat i zawsze dobrze ci życzyłem i będę życzył dalej.

— Dziękuje James. Słyszałem, że miałeś dzisiaj jakieś egzaminy to prawda? — zapytał przecierając twarz.

— Tak miałem i zdałem go. Za dwa dni płynę do Nowego Jorku jako kapitan — odparł James

Był zaskoczony, podszedł on do przyjaciela, podał mu dłoń i powiedział :

— Gratuluje ci zdanego egzaminu James naprawdę a tak z innego kolca jak to mówimy. Scarlett się do mnie odezwała. Ta Scarlett James nasza przyjaciółka z dzieciństwa. Przez 17 lat stary cały czas czuje to co wtedy. Wtedy kiedy pokazaliście sobie ten znak jak wyjeżdżała pamiętasz?

James zamknął oczy i próbował przypomnieć sobie co wtedy pokazał. Wiedział, że był to znak rękami. Po dłuższym namyśle odparł on mu :

— Wtedy wystawialiśmy dłoń i palce jakby w kolce.

— Tak Ornitek wystawiliście a wiesz co znaczy ten gest stary? — zapytał Nustrzyk, który robił sobie z włosów kucyk.

— Przyjaźń tak przyjacielu? — zapytał zdezorientowany James

— Nie. Wy przynosicie kwiaty dziewczynie a my wystawiamy nasze kolce w stronę dziewczyny. To oznacza miłość i uczucie. Pokazaliście to sobie i tak zostało. Znasz powiedzenie istet reyos edanis pils?

— Serce strzela czerwonym kolcem. Takie macie powiedzenie i to był ten znak. O w mordę czemu ja wtedy tego nie rozumiałem powiedz mi stary?

— Byłeś za mały James, ale teraz już wiesz. Scarlett cię kocha i czeka na ciebie między mostem Brookliskim a wschodnim wejściem do portu jak przypłyniesz. Powiedziała, że czekała już za długo.

— Dziękuje stary za spotkanie i za wiadomość. Musze się przygotować do wypłynięcia i poznać statek i załogę. Spotkam się ze Scarlett i nie mogę się doczekać. Jesteśmy w kontakcie stary. A w ogóle ona też ma tą bransoletkę co my? — zapytał na koniec James

— Nie ma, ale zobacz co się dzieje.

W tej samej chwili jego bransoletka zaświeciła czerwonym światłem a widział on co to oznacza. Myślał on o swojej przyjaciółce aby ją zobaczyć i przytulić po tylu latach. Nustrzyk i James podali sobie ręce i przytulili się po przyjacielsku na pożegnanie, po czym każdy z nich udał się w swoją stronę.

Dwa dni później po południu po zapoznaniu się z bosmanami i załogą oraz sternikiem niedawno mianowany kapitan James rozpoczął procedurę wypłynięcia z portu. Statek powoli wypływał i skręcił aby miał on widok dziobem na morze. Następnie James rozkazał aby włączyć turbiny i wrzucić węgiel do kotłów aby statek mógł ruszyć. Ostatnią czynnością przed wyruszeniem było sprawdzenie pokładów oraz łodzi ratunkowych na wypadek katastrofy. James i jeden z bosmanów sprawdzili wszystkie pokłady oraz łodzie. Łodzie ratunkowe, których było wystarczająco, aby pomieścić wszystkich ludzi na pokładzie były w bardzo dobrym stanie. Nie łamały się, ani nie uginały na linach oraz wszystkie siedzenia były wyczyszczone i zrobione z drewna, które okazało się bardzo wytrzymałe. Następnie James i bosman sprawdzili pokoje ludzi oraz pokłady pierwszej, drugiej i trzeciej klasy pod względem czystości, zanieczyszczeń, czy niszczących się podczas rejsu drzwi, okien i alarmów wodnych. Wszystko po kontroli zostało zapisane na piśmie i wysłane przez kapitana do spółki, która produkowała ten statek. James w piśmie napisał iż cały statek jest w bardzo dobrym stanie, nadaje się do podróży, oraz wszystkie klasy są czyste, schludne i dobrze zrobione. Po załatwieniu formalności James rozkazał zerwać i przeciąć liny, które utrzymywały statek. Gdy liny zostały przecięte przez ludzi w porcie statek powoli rozpędzał się i po chwili wypłynął i miał już za sobą tylko nieznane i nie widział portu. Po kilku godzinach statek był już na otwartym morzu a nad Jamesem zapanował piękny widok i widok, który bardzo lubił. Po chwili podszedł do niego Mirok jeden z bosmanów i zapytał krótko :

— Kapitanie czy zwiększyć prędkość?.Możemy maksymalnie płynąc 20 węzłów

James pijąc herbatę odwrócił się, wrzucił do niej cukier i powiedział :

— Tak Mirok można zwiększyć. Czy ocean jest spokojny? — zapytał James biorąc łyka herbaty.

— Tak kapitanie za pięć dni będziemy już u celu. Mam takie prywatne pytanie do ciebie. Czy mogę je zadać?

— Jasne słucham

— O co chodzi z tym ze ręka świeci ci się ciągle na czerwono kapitanie? — zapytał jego podwładny

James wstał z krzesła i pokazał podwładnemu bransoletkę, która cały czas świeciła się na czerwono. Opowiedział on też bosmanowi o tym jak otrzymał, tą bransoletkę w jednym z klubów w swoim rodzinnym mieście oraz wytłumaczył zasadę działania jeżogrodziego produktu. Powiedział też o swojej dawnej przyjaciółce, którą kochał od 17 lat, ale nie domyślał się tego przez lata. Słuchał go z uwagą i po chwili odparł :

— To ok. kapitanie zobaczysz się z nią w końcu. Już niedługo, a i życzę powodzenia.

— Dziękuje ci bosmanie. Dobra chce odpocząć. Płyńmy dalej. Pamiętaj zwiększ prędkość masz moją zgodę.

— Tak jest kapitanie –odparł bosman, po czym opuścił pokój kapitana i udał się z powrotem na swoje stanowisko.

James cały czas myślał o niej. Nawet czytając, książką, czy zajmując się dokumentami odnośnie statku cały czas myślał tylko o Scarlett swojej jedynej i prawdziwej miłości.

Pięć dni później kiedy statek, którym kierował był już blisko Nowego Jorku wczesnym rankiem o 7 rano, kiedy wstał on i zjadł śniadanie udał się na mostek kapitański i rozkazał zmniejszyć prędkość do minimum i rozpocząć manewr wodowania statku. Będąc 150 metrów od portu, sternik na minimalnej prędkości statku skręcił w prawo, a następnie w lewo ustawiając dziób w stronę skał. Ludzie w porcie, którzy widzieli już statek. za pomocą dźwigu i lin przyciągnęli go do siebie aby statek mógł się zatrzymać. Po ustawieniu statku na odpowiedniej pozycji, Bosman wyłączyć turbiny i silniki a statek po dłuższej chwili stanął. Wtedy otworzyły się klapy a szczęśliwi pasażerowie, którzy z pomocą kapitana dopłynęli do celu, bez katastrofy zaczęli wybiegać na ląd, skakać ze szczęścia i tulić się do swoich bliskich, którzy czekali na nich. Również oficerowie i bosmani szczęśliwi wybiegli na ląd i wyciągnęli ręce w górę co oznaczało podziękowanie bogu za udany i bez problemowy rejs. Kapitan statku wyszedł jako ostatni zabierając swoje rzeczy z kajuty kapitana i sprawdzając statek do następnego rejsu. Po wyjściu na ląd Ornitek poczuł zapach miasta, spalin i unoszącego się w powietrzu dymu, oraz nieba. Jeszcze przed pójściem na spotkanie w pobliskim sklepie kupił on dwa muntusy, żonkile oraz sok dla siebie. Po zapłaceniu pieniędzmi i wyjściu ze sklepu udał się on już w stronę miejsca spotkania. Idąc przez miasto James nie mógł się nadziwić architekturą oraz budynkami, które obserwował. Były to pięknie wybudowane budynki z drewna i innych materiałów a kilka budowli jeży zapierało dech i James nie mógł złapać oddechu podziwiając te budynki. Po kilku minutach James dotarł w końcu na miejsce i wtedy ją zobaczył. Zmieniła się ona od ich ostatniego spotkania kilkanaście lat temu. Była to bardzo ładna kobieta, która miała długie, związane w kucyk blond włosy, mierzyła 168 cm wzrostu i była dość szczupła jak na swój wiek. Miała ona wtedy tyle samo lat co James i przeżyła bardzo dużo w swoim życiu. Rozwód rodziców, śmierć samobójczą ukochanego przyjaciela, czy tez problemy z wątrobą, które spowodowały u niej poważne problemy. Problemy te zakończyły się w końcu dwiema operacjami i usunięciem wątroby. Scarlett musiała brać leki z hormonami i chodzić przez pierwsze kilka tygodni do szpitala na dializy. Po tym czasie sama już przyjmowała ona leki aby przeżyć. Nie zwracając uwagi na nic innego tylko na szczęśliwych ludzi w końcu odwróciła się i w biegu przytuliła Jamesa na przywitanie i powiedziała :

— Cześć James dawno się nie widzieliśmy. Jak ci życie mija? — zapytała Scarlett

— Hej a dobrze. Mam teraz szczęśliwe życie. Zdałem egzamin na kapitana. Jestem kapitanem morskim i podróżuje.

— To super James cieszę się, a wiesz co się u mnie działo? Słyszałeś pewnie o operacjach i rozwodzie.

— Tak słyszałem to straszne i współczuje ci naprawdę. Jakoś żyjesz i to jest dobre. Scarlett Chce ci zadać bardzo ważne pytanie.

— Słucham cię James — powiedziała Scarlett

— Czy to co mówił Nustrzyk to prawda? Że mnie kochasz i tęskniłaś za mną?

Scarlett nie odpowiedziała od razu tylko rzuciła mu się na szyję, pocałowała go i powiedziała tylko :

— Tak to prawda kocham cie James od dziecka.

— Ja ciebie też Scarlett kocham i to bardzo, również od dziecka. Tłumiłem to w sobie, ale w końcu udało mi się to wyjąć to z siebie.

— Bardzo się cieszę, że już jesteś i czekałam na ciebie te wszystkie lata.

— Ja też się cieszę kochanie moje

Scarlett i James byli ze sobą szczęśliwi i również razem podróżowali po świecie. Byli między innymi w Hiszpanii, Jeżogrodzie, Austrii i na dwóch szczytach górskich w Mount Everest i na polskich rysach. W 1889 roku po kilka latach bycia ze sobą na początku roku James w kawiarni wśród ludzi przyklęknął i oświadczył się jej. Scarlett przyjęła oświadczyny i rozpłakała się.

W połowie roku wzięli ślub w katedrze świętego Łukasza w Nowym Jorku i w noc poślubną przespali się ze sobą po raz pierwszy. Kilka tygodni po nocy poślubnej Scarlett powiedziała Jamesowi iż będą mieli dziecko. James był bardzo szczęśliwy z tego powodu i przez całą ciążę wspierał żonę we wszystkim. 10 stycznia 1890 roku na Milsvile Tears w szpitalu urodziła się ich córka, którą wspólnie nazwali Jane. To dziecko miało stać się kimś więcej niż zwykłą dziewczyną, lecz legendą.

10 stycznia 1890 roku o 21.45 na Misvile Tears w szpitalu urodziła się córka Scarlett, którą nazwała ona wraz z Jamesem Jane. Nowo narodzona dziewczynka leżała jeszcze przez kilka godzin po urodzeniu z inkubatorze aby sprawdzić czy dziecko jest całe i zdrowe. Przeprowadzono jej również szereg badań w tym serca, płuc, tarczycy, wątroby, hormonów, dróg oddechowych, tchawicy oraz kilka innych badań w tym wzroku, słuchu oraz palców u rąk i nóg. Badania te wymęczyły rodziców nowo narodzonej oraz lekarzy, ponieważ trwały one prawie całą noc a nie jak planowano następnego dnia od rana. Lekarz powiedział jej, że wypiszę ją za dzień do domu. Na widok swojej córki, kiedy Scarlett dała mu ją na ręce po raz pierwszy James rozpłakał się a łzy leciały mu po całej twarzy jakby morzem. Widząc to wzięła na ręce córkę i zapytała :

— Kochanie aż tak cię wzruszył widok naszej córki?

James przetarł łzy chusteczką, po czym pocałował Scarlett w usta i powiedział :

— Naprawdę nie wiem co powiedzieć. Po prostu emocje wzięły górę kochanie. Ona jest taka piękna Scarlett.

— Wiem James, że jest piękna i naprawdę dziękuje, że byłeś ze mną przez całą ciążę i chcesz wychowywać Jane

— Ja nie uciekam pamiętaj kochanie i naprawdę no, nie wiem co powiedzieć. Cieszę się naprawdę.

— Ja też James i wiesz z czego? — zapytała Scarlett próbując utrzymać Jane, która wierciła się w miejscu, gdzie trzymała ją mama.

— Nie wiem naprawdę skarbie — odparł zdumiony zapytaniem żony James

— To ci powiem Ornitku i mój drogi mężu. Z odpowiedzialności i dojrzałego zachowania. Kiedyś z Nustrzykiem szaleliście po klubach, imprezach i byliście ciągle napaleni na dziewczyny. Jak nie on to ty skarbie. Odkąd poznał Sam i urodziło mu się dziecko to się zmienił na lepsze. Zero imprez i zajmuje się też córeczką. Nie uciekł jak dowiedział się, że Sam jest w ciąży tylko powiedział cieszę się i będę z tobą. Widziałam to dziecko i też jest piękne. Mieszanka człowieka i jeża ale naprawdę jest piękne.

— Kochanie Nustrzyk pokazał mi dziecko swoje tylko przez zegarek i wysłał nam pozdrowienia i gratulacje. Słyszałem to w głowie powiedział: dosłownie gratuluje stary tobie i twojej żonie pięknej córki i ślubu. Niech wam się zkolcuje. Tak powiedział kochanie

— Wiem, ale co znaczy ten zwrot James niech wam się z kolcuje? — zapytała ponownie Scarlett

— Czyli niech się ułoży i będzie dobrze. Jeże tak mówią po prostu. Mają inne powiedzenia niż my. Czasami śmieszne, ale z przekazem prawdziwym i życiowym.

— W porządku rozumiem wychodzę jutro ze szpitala bo córka nasza jest zdrowa i nie potrzebuje już badań. To dla bezpieczeństwa

— Rozumiem dobra pójdę się przewietrzyć i pogadam jeszcze z nim odnośnie tego aby był jej wujkiem i chrzestnym. Zaraz przyjdę kochanie tak za godzinę

— W porządku idź — odparła

James wyszedł ze szpitala na zewnątrz aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Po wyjściu ze szpitala idąc przez parking i ulicę aktywował on bransoletkę i zaczął rozmawiać z Nustrzykiem swoim kochanym przyjacielem. Powiedział mu on o tym ze urodziła mu się córka jest szczęśliwy ze ją mama i swoją żonę Scarlett oraz zaproponował mu abym został wraz z Sam wujkiem i chrzestnym małej Jane a jego żona miała by zostać ciocią i chrzestną. Powiedział Jamesowi iż zgodzi się z żoną pod jednym warunkiem. James zapytał tylko jakim. Po chwili jeż odparł tylko iż chce aby Jane była ochrzczona w jego ulubionym kościele w mieście. James zgodził się bez wahania i też gratulował kumplowi Astrid, po czym skończył rozmowę, wyłączył bransoletkę i ruszył dalej na spacer wokół szpitala i po okolicy. Okolica po której chodził była bardzo ładna. Znajdował się tam sklep, budynki wokół przypominały ogrody i figury przestrzenne a sam park był naprawdę piękny. Drzewa, ławki i sam park, który został wybudowany przez jeża wzbudzał podziw wśród ludzi. W parku znajdowała się również piękna figura Maryi z dzieckiem na rękach, ponieważ za parkiem znajdował się kościół. Kościół ten był wybudowany w nietypowym stylu, przez tego samego architekta, który stworzył figurę. Kościół ten przypomniał wyglądem mieszankę trójkąta, prostokąta, stożka i ortisa czyli ściany. Jego lewy i prawy bok był ścianami i liniami trójkąta, góra i dzwon oraz wieża kościoła był w kształcie prostokąta na 10 cm a pozostałe części w tym drzwi, okna, witraże oraz środek w tym ołtarz, nawa główna i dwie boczne były w kształcie stożka i tak znanej ściany czyli połączenie stycznej, okręgu i x z równań. To był właśnie ulubiony kościół jeża w którym odbył się chrzest jego córki w wieku 3 miesięcy. To właśnie tam na spacer udał się Ornitek. Po przejściu przez parka, wszedł on na chwilę do kościoła, pomodlił się tam w ciszy i udał się z powrotem w stronę szpitala pół truchtem, ponieważ miał tylko 15 minut aby wrócić do Scarlett. James zgodnie z jego zaleceniami miał załatwić w kościele pod wezwaniem świętego Torixa ( Tobiasza ) dokumenty chrztu dopiero kiedy Jane skończy trzy miesiące. Po udanym spacerze, kiedy zrobiło się przed 23.00 James wrócił do żony, która spała już z ich córeczką na piersi i sam położył się na krześle i zasnął.

Następnego dnia rano około godziny 8,kiedy już otworzył oczy a Scarlett głaskała Jane po głowie do pokoju przyszedł lekarz z wypisem oznajmiając iż nie zaszły żadne komplikacje odnośnie porodu ani stanu zdrowia matki dziecka. Po szybkim podpisaniu dokumentu lekarz odszedł, a ona ubrała się i wraz z mężem wyszła ze szpitala po zejściu piętra po schodach. Ich podróż do domu trwała niecałe 40 minut. James i jego żona pojechali dorożką do centrum miasta a następnie przesiedli się na autobus, który jechał na wschód. Po dojechaniu na miejsce James otworzył domek kluczem a pozostali weszli do środka.

Dom w którym mieszkali James, jego żona i ich córka Jane był położony na małym wzniesieniu między zachodnią częścią Nowego Jorku Harlemem a wschodnią częścią West Side. Dom ten był w jego rodzinie od pokoleń i był przekazywany od dziadka do ojca a następnie na syna lub córkę, którzy mogli sprzedać lub mieszkać w tym domu. Nigdy nie miał zamiaru ani sposobności sprzedać tego domu, ponieważ wychowywał się on w podobnym w Północnej Karolinie za, którą tęsknił czasami i wspominał czasy młodości imprez, dziewczyn i klubów. Wokół domu znajdował się mały ogródek na którym była koszona trawa, uprawiane rośliny i hodowla ptaków w tym jastrzębi, sokołów, kruków, nietoperzy, bocianów i innych. W okolicy tej znajdowała się również stadnina, która należała do miasta i przyjeżdżający tam ludzie mogli za darmo jeździć na koniach czy skakać przez płotki oraz cieszyć się podmiejskim życiem, ponieważ było to prawie na granicy miasta. W okolicy ich domu znajdował się również kościół, amore don czyli kącik miłości na jeziorem, gdzie przychodziło tam wiele par aby spędzić ze sobą czas. Były to pary jeży, mieszane czyli człowiek i jeż albo pani jeż i chłopak oraz same pary jeży o różnych kolorach kolców, skorupy, włosów i oczu.

Za domem kiedy wchodziło się na wzgórze rozciągał się tam piękny krajobraz miasta i okolic. Widok zapierał dech w piersiach i ludzie przychodzili tam aby pobyć ze sobą, obejrzeć miasto czy po prostu pospacerować po wzgórzu, które mierzyło około 10 metrów wysokości. Miało ono nawet swoją własną ścieżkę po, której szło się jakby szło się szlakiem górskim lub skakało z oddalonego kawałek dalej pagórka, który był bardzo blisko szczytu. Ludzie naprawdę byli tym zachwyceni a prezydent miasta zrefundował na ich prośbę dodatkowe autobusy i dorożki aby zawoziły ludzi z miasta właśnie w tamto miejsce, które stało się bardzo znane już dawno, ale mieszkańcy nie mogli tam dojeżdżać z powodu dalekiej drogi i cen biletów komunikacji miejskiej. Jeszcze tylko przed ich domem znajdowała się furtka, małe schody, taras oraz skrzynka na listy. Sam dom również był dość duży w środku. Znajdował się tam przedpokój, Duży pokój już umeblowany, sypialnia rodziców oraz pokój dziecięcy specjalnie przygotowany dla Jane w okazji jej narodzin. W pokoju tym znajdowały się już zabawki, łóżko dla małej oraz biurko. Pod spodem była również piwnica w, której znajdowały się rupiecie, niepotrzebne oraz bardzo stare rzeczy, jeszcze nawet z 1820 roku. Po wejściu do domu James pocałował Scarlett i udał się do piwnicy aby znaleźć jeżogrodzką bransoletkę swojego pradziadka, którą chciał podarować swojej żonie. Po zejściu na dół i otworzeniu piwnicy zaczął on przeszukiwać wszystkie skrzynie, regały i segregatory aby w końcu znaleźć to po co tu przyszedł. Bransoletka leżała na małej półce i była ozdobiona brylantami. Była to bransoletka, którą pradziadek Ornitka Ortris podarował swojej zonie na pierwszej randce w 1820 roku w restauracji na Wulkanie. Była ona zrobiona ze starego materiału wulkanicznego stropu, który był dostępny do 1839 roku do jego erupcji. Wziął ją, przeczyścił dokładnie i wrócił na górę. Po zobaczeniu iż Scarlett jest w kuchni zawołał ją. Podeszła do niego i zapytała :

— Coś się stało skarbie?

— Mam coś dla ciebie znalazłem to.

— Ale co bo nie rozumiem. powiedz jeszcze raz albo pokaż — powiedziała Scarlett

James założył swojej żonie bransoletkę i powiedział :

— Będziemy się komunikować przez myśli. Włącz ją i zobacz co się stanie. To bardzo stara bransoletka, ale może zadziała.

Scarlett włączyła bransoletkę. Po chwili światełko na niej zaświeciło się na czerwono i słyszała myśli swojego męża. Po chwili wyłączyła ją, przytuliła się do niego i powiedziała :

— Kocham cię James i bardzo dziękuje za bransoletkę. Jane chce już spać położysz ją teraz ty i przewiniesz? — zapytała gotując zupę Scarlett

— Jasne a i rozmawiałem już z Nustrzykiem odnośnie chrztu i chrzestnego aby był nim.

— I jak poszła rozmowa misiu? — zapytała ponownie widząc Jamesa, który przewinął już Jane i położył ja na kołysce. Jane po chwili już spała głęboko a James odparł po chwili żonie :

— Tak zgodzili się on i Sam zostać chrzestnymi naszej córki ale pod jednym warunkiem czyli zawsze tak się z nim gada.

— Chodzi o miejsce czy co?

— Chrzest ma się odbyć w jego ulubionym kościele świętego Tobiasza, który znajduje się niedaleko szpitala. Zgodziłem się więc on tez i się śmiał, że kolce nam wychodzą tak jesteśmy szczęśliwi.

Scarlett postawiła ugotowaną zupę na stół, wzięła i położyła na stole dwie łyżki, po czym usiadła wraz z Jamesem i odparła :

— W porządku będziemy musieli tylko podpisać dokumenty i tyle.

— Nustrzyk to załatwi jutro rano i nie będziemy musieli się fatygować bo mam jutro do pracy.

— Dalej będziesz pływał?

— Nie kochanie pracuje w biurze i szkolę marynarzy ale tutaj w Nowym Jorku. Nie wypływam już nigdzie bo mam rodzinę.

— Jesteś słodki. Dobra zjedzmy i prześpijmy się trochę.

— Racja.

Po zjedzeniu obiadu James wraz z żoną udali się do pokoju i kładąc się na łóżku zasnęli.

Aby utrzymać rodzinę Ornitek cały tydzień pracował jako biurowiec i szkoleniowiec marynarzy w jednym z biur w okolicy swojego mieszkania. Od pracy do domu miał on około 10 minut drogi. Jego praca nie była ani trudna ani wyczerpująca. Siedział on za biurkiem 8 godzin dziennie i spisywał listy kandydatów, zdających lub nie zdających egzaminu na marynarza, oraz listy prezesów i wyższych szczeblem kapitanów aby uporządkować kursy. Kursy te były następnie sprawdzane przez jego szefa i dawane do kapitanów jako wytyczne. Z Nowego Jorku kursowało wtedy bardzo dużo statków pasażerskich i wycieczkowych, które płynęły na różne strony świata. Pływały one do Francji, Polski, Bułgarii, Rosji oraz innych europejskich krajów, ale również do krajów Azji, Afryki i trzeciego świata. Wszystkie one były produkowane w Nowym Jorku w jednej ze stoczni na północy miasta. Stocznia ta została założona przed jego pradziadka, który założył ją w 1821 roku i nazwał ją po prostu Plinus arts czyli dla prawdziwych mórz. Produkowała ona statki z drewna i stali, które były po procesie produkcji od razu wypuszczane w morze. Szef Jamesa facet w średnim wieku, który był żonaty i miał już dwójkę dzieci był bardzo zadowolony z jego pracy i nawet dawał mu podwyżki i bony na zakupy do sklepu na różne święta. Jego pracownik również był zadowolony ze swojej pracy. W miejscu pracy gdzie przebywał James przebywało około 500 kapitanów, 400 bosmanów, 250 generałów, 1850 majtków oraz 185 bocianów czyli ludzi, którzy zajmowali się obserwacją zagrożeń na oceanie i morzu. Każdy z nich szkolił się w innej sekcji budynek, gdyż był on podzielony na kilka pięter i pokoi.

W tym czasie, kiedy on pracował Scarlett całkowicie poświęciła się Jane. Będąc w domu sprzątała, gotowała ona obiady, zmywała oraz karmiła i przewijała Jane. Zajęła się ona również jej pokojem, który był codziennie sprzątany, odkurzany a wszystkie ciuszki Jane prane ręcznie w wodzie z płynem. Mama Jane śmiała się swojemu mężowi podczas rozmowy przez bransoletkę kiedy rozmawiali iż ma ona pracę na pełen etat macierzyństwo i zajmowanie się dzieckiem. Zajmowało jej to cały wolny czas i nie miała nawet chwili dla siebie. Jej rodzice wstali wcześnie rano albo budzili się w środku nocy aby uspokoić płaczące dziecko czy tez nakarmić ją. Byli oni najczęściej niewyspani i pili dużo kawy po dwie czasami nawet trzy dziennie aby zająć się swoimi obowiązkami i córką. Zawsze rano przed wyjściem do pracy nie budząc żony James robił sobie kawę i spędzał czas z córką, tuląc ją i bawiąc się z nią klockami i małymi rzeczami. Było to dla niego odprężenie, kiedy wraz z córką budowali i niszczyli zbudowany z klocków czy plastikowych kubków świat, który Jane widziała inaczej a jej tata inaczej. Kiedy James budował miasto z kubków jego córka, która chodziła na czworaka swoją mała rączką burzyła je i podawała części tacie aby zbudował to po raz kolejny ale w innej kolejności i nie miasto tylko np. port czy stację kolejową. Córka zawsze uśmiechała się do taty, machała rączkami i tuliła się do niego lub wskakiwała mu z ramiona co znaczyło kocham cię tato. Już po miesiącu rodzice zobaczyli ze ich córka od urodzenia jest bardzo kreatywna i uzdolniona. Potrafiła ona małymi rączkami wraz z mamą lub tatą budować niezwykłe rzeczy ze zwykłych kubków czy też nawet z zeszytów, które O brał on do pracy. Byli oni bardzo szczęśliwi i zdziwieni jej kreatywnością i pomysłami, które wymyślała ich córka. Budowali oni zamki, plażę, warownie, porty, jaskinie, oceany, morza, statki, sklepy, stare budynki, mieszkania, domki, jednorodzinne czy też lodziarnie a nawet pierwsze i małe ze starym silnikiem samochody a nawet przedmioty codziennego użytku w tym widelce, noże, talerze, odkurzacz, szafki i inne przedmioty domowe, które były budowane w sposób pomysłowy i momentami abstrakcyjny.

Dwa miesiące później po podpisaniu i załatwieniu wszystkich dokumentów i dogadaniu się Nustrzyka z proboszczem miał odbyć się w niedzielę 15 marca 1890 roku chrzest Jane. Poprzedniego dnia w sobotę od samego rana i po zjedzeniu śniadania dwa małżeństwa udały się na miasto aby zakupić potrzebne rzeczy. Mieli oni pojeździć po sklepach aby zakupić dla Pań sukienki a dla panów garnitury i krawaty lub muszki. Mieli oni również zakupić świecę do chrztu i kosmetyki. W jednym ze sklepów James i jeż przymierzali wybrane przez swoje żony garnitury, które według ich gustu nie pasowały do nich. Po niesmaku udali się oni więc do następnego znajdującego się za rogiem sklepu. Będąc tam wybrali oni w końcu marynarki i garnitury oraz krawaty. James wybrał z pomocą żony granatowy garnitur, czerwony krawat oraz niebieską marynarkę, która pasowała do jego pracy jako kapitana. Jeż natomiast wybrał szaro-biały garnitur, fioletowy krawat oraz brązową marynarkę pasującą do jego oczu. Po wybraniu ubrań i zapłaceniu przy kasie ponad 300 dolarów pary wyruszały dalej aby wybrać sukienki dla pań. Najbliższy sklep z taką odzieżą znajdował się 500 metrów dalej. Udali się więc tam wszyscy a mała Jane została w domu pod opieką rodziców Jamesa, którzy kiedy dowiedzieli się, że zostali dziadkami spakowali co trzeba i wyruszyli do Nowego Jorku. Po dojechaniu na miejsce wykupili oni dom w tej samej okolicy, gdzie mieszkał ich syn i mieszkali tam. Odwiedzali oni często swojego syna i jego żonę, którą po kilku obiadach bardzo polubili a swoją wnuczkę pokochali. Zajmowali się oni córką syna, pod jego nieobecność oraz w wolnym czasie chodzili z Jane na spacery po okolicznym parku. Radzili oni również Scarlett jak zajmować się córką, oraz podawali jej przepisy na różne dania, które gotowała. Wpadali oni również do nich na obiady, jak mieli czas.

Po dojściu do sklepu i wejściu do niego przez ponad godzinę panie przyglądały się żakietom, spódnicom, sukienkom i innym kobiecym akcesoriom, które znajdowały się na półkach sklepowych. Poprosiły one również o radę swoich mężów w sprawie sukienek. Przymierzały one w ciągu następnej godziny sukienki, które, jednak nie pasowały do nich kolorem. Dopiero po dwóch godzinach Sam i Scarlett wybrały sobie sukienki i żakiety. Żona Jamesa wybrała sobie błękitną, ozdobioną rubinami oraz małymi brylantami sukienkę, która bardzo podobała się jej i jej mężowi. Sam natomiast po długiej konsultacji z Nustrzykiem oraz ze swoimi przyjaciółmi Jamesem i Scarlett w końcu wybrała i ona sobie sukienkę. Była to sukienka o odcieniach pomarańczowo — fioletowym z małymi o długości około 0,7 milimetra kolcami o czerwonym kolorze. Suknia ta bardzo jej się podobała. Panie wzięły również białe żakiety, które oddawały klimat uroczystości. Po wyborze sukienek wszyscy poszli do kasy, sukienki zostały zapakowane do siatki a następnie wszyli oni ze sklepu. Za wszystkie galowe rzeczy w tym krawaty, marynarki, garnitury, sukienki i żakiety pary zapłaciły łącznie 955,78 dolarów. Po zakupach w południowej części miasta wszyscy udali się po ostatnią rzecz, którą mieli kupić na mieście. Mieli oni kupić świecę do chrztu aby upamiętnić jutrzejszy dzień.

Sklep z takimi akcesoriami znajdował się między lodziarnią a Restauracją Nortris w północnej części miasta. Widząc wolną dorożkę pary wsiadły do niej i po zapłaceniu osobie, która jeździła na dorożkach ruszyli na północ miasta. Miasto wyglądało przepięknie o tej porze, po południu. Świeciło już słońce, budynki rozpromieniały się na widoku a parki, ulica a nawet witryny reklam i sklepów wyróżniały się na tle krajobrazu. Obserwując miasto wszyscy patrzyli na luksusowe apartamenty, ale również na biednych głodujących ludzi, szare blokowiska, pijaków czy ludzi, którzy żebrali o kromkę chleba i coś do picia a nawet o kilka groszy. Słońce świeciło bardzo mocno a ludzie chodzili po ulicy i szli również w kierunku starego miasta i rynku aby coś kupić. Po kilkunastu minutach jazdy małżeństwa dojechały na miejsce pod sam sklep. Tam po wejściu kupili oni świecę, zapłacili i wyszli oni z niego bardzo szybko. Po zrobieniu wszystkich zakupów Sam i Nustrzyk zapytali :

— Nie chcecie może jeszcze iść gdzieś z nami?

James i Scarlett po namyśle odparli :

— Nie przyjaciele musimy już wracać do domu, ale innym razem.

— Jasne trzymajcie się i o są wolne dorożki to siema

— Cześć –odparli James i Scarlett jednocześnie

Jadąc dorożka z siatkami pełnymi ubrań James cały czas tulił się do żony i mówił jej jaka to jest cudowna i piękna. Rumieniła się i mówiła o nim również piękne słowa i wtulała się w niego. Po dojechaniu na miejsce i wejściu do domu byli oni bardzo zdumieni. Cały dom był wysprzątany, odkurzony, buty poustawiane parami, szafki uporządkowane do czysta i wyczyszczone z kurzu a nawet kuchenka i zrobiony obiad oraz śpiąca słodko już w kołysce Jane. Rodzice Jamesa w rozmowie z nim powiedzieli iż zrobili to wszystko dla nich i pytali jak poszły zakupy. Wszyscy byli szczęśliwi a teściowa chwaliła synową za styl i gust. Wszyscy potem, zjedli pyszne winegret na obiad oraz cały czas rozmawiali o jutrzejszym dniu i uroczystości, oraz o pięknym kościele. Po zjedzeniu obiadu teściowie pożegnali się i udali się do swojego domu a resztę dnia James, Scarlett i Jane spędzili na słuchaniu radia i czytaniu książek. Późnym wieczorem rodzice małej położyli się spać i zasnęli wtulając się w siebie.

Następnego dnia od samego rana trwały przygotowania do uroczystości. Po śniadaniu James wymył głowę, ogolił się żyletką, którą dostał od swojej żony oraz ubrał się już elegancko. Miał on na sobie galowe spodnie, marynarkę, krawat oraz garnitur i swoje szare stare buty. Scarlett również się przygotowywała jak mogła. Po umyciu głowy związała ona włosy w warkoczyk a następnie przed lustrem nałożyła lekką tapetę oraz tusz do rzęs o jasnym odcieniu czarnego. Ostatnim krokiem było założenie sukienki, długich rajstop oraz niebieskich koturnów, które miała już w swojej kolekcji. Kiedy była już gotowa James ubrał Jane w białe ubranie oraz butki o rozmiarze 21. Następnie po ubraniu przewinął ją jeszcze i położył do wózka. Po 15 minutach zapukali do nich dziadkowie Jane ubrani również na galowo i zapytali czy są już gotowi ponieważ, Nustrzyk i Sam czekają już na nich przed kościołem. Małżeństwo ubrały kurtki zakryło wózek Jane płachtą i ruszyło wraz z teściami do kościoła na mszę świętą. Po dojechaniu do kościoła wszyscy zobaczyli Nustrzyka i Sam czekając już przed samym wejściem. Na uroczystość chrztu nie był zaproszony nikt ważny, ponieważ było to kameralne i tylko dla najbliższej rodziny. Jeż był przyjacielem Jamesa od urodzenia więc został on zaproszony wraz ze swoją żoną. Oprócz nich zostali zaproszeni teściowie i nikt więcej. Mała Jane cały czas wierciła się w wózku mówiąc jakby w myślach ale co wy robicie rodzice proszę was ok. mogę być polana czy jak to się robi w kościele. Po wejściu i odczekaniu kilku minut ksiądz rozpoczął mszę świętą. Podczas kazania wspomniał on o dzieciach, które przyjęły chrzest, oraz tym jak bóg działa w naszym życiu, jak go poznać i jakie ma wobec nas plany. Po kazaniu ksiądz poprosił o podejście przed ołtarz i tam rozpoczęła się ceremonia chrztu. Najpierw kapłan zapytał jakie imię rodzice wybrali dla swojego dziecka. odparli oni Jane. Zapytałem więc dalej o co prosicie kościół boży dla Jane? Odparli oni o chrzest po czym ksiądz powiedział dalej przez mikrofon :

— Jamesie i Scarlett prosząc o chrzest dla waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze aby zachowując boże przykazania miłowało boga i bliźniego. czy jesteście świadomi tego obowiązku?

— Jesteśmy –odparli James i Scarlett

Następnie ksiądz odwrócił się do rodziców chrzestnych i powiedział :

— A wy rodzice chrzestni czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego dziecka w wypełnianiu ich obowiązków?

— Jesteśmy

— Jane wspólnota chrześcijańska przyjmuję cię z wielką radością. W imieniu tej wspólnoty znaczę cię znakiem krzyża a po mnie wy rodzice i chrzestni naznaczcie wasze dziecko znakiem krzyża.

Ksiądz podszedł do Jane i wykonał na niej znak krzyża. Po księdzu znak krzyża małej Jane wykonali rodzice oraz chrzestni. Następnie ksiądz poświęcił chrzcielnicę, wodę święconą oraz olej po czym poszedł do stojących przy ołtarzu i powiedział :

— Drogi rodzice i chrzestni. Przyniesione przez was dziecko otrzyma sakrament chrztu i zostanie oczyszczone z wody i ducha świętego. Starajcie się wychować je w wierze w taki sposób aby umożliwić jego błyskawiczny rozwód. Jeśli więc kierując się wiarą jesteście gotowi podjąć się tego zadania to wspominając swój własny chrzest wyrzeknijcie się grzechu i wyznajcie wiarę w Jezusa Chrystusa. Jest to wiara kościoła w której wasze dziecko otrzymuje chrzest. a następnie zapytał :

— Czy wyrzekacie się grzechu aby żyć w wolności dzieci bożych?

— Wyrzekamy się odparli wszyscy

Po serii pytań o wyznanie wiary i wyrzekaniu się szatana powiedział :

— Taka jest nasza wiara taka jest wiara kościoła, której wyznawanie jest naszą chlubą, w Chrystusie Jezusie panu naszym.

— Amen

James trzymając Jane na reku przechylił jej główkę pod chrzcielnicę i trzymał tam. Ksiądz zadał tylko jedno pytanie chwilę później :

— Czy chcecie aby Jane otrzymała chrzest w wierze kościoła, która przed chwilą wspólnie wyznaliśmy

— Chcemy

Ksiądz polał główkę Jane mówiąc :

— Jane ja ciebie chrzczę w imię ojca i syna i ducha świętego amen

Następnie ksiądz namaszczając czoło Jane olejem, wytarł w wodzie ręce a Sam nałożyła małej Jane białą szatę. Po nałożeniu ksiądz powiedział :

— Jane stałaś się nowym stworzeniem, dlatego otrzymujesz białą szatę. Niech twoi bliscy słowem i przykładem pomagają ci zachować godność dziecka bożego nieskalaną aż po życie wieczne

— Amen

Następnie ksiądz powiedział dalej :

— Przyjmijcie światło Chrystusa.

Po powiedzeniu tych słów Nustrzyk odpalił święcę od paschału i wrócił przed ołtarz a ksiądz mówił dalej :

— Podtrzymywanie tego światła, powierza się wam rodzice i chrzestni aby wasze dziecko oświecone przez Chrystusa postępowało zawsze jak dziecko światłości a trwając w wierze mogło przyjść na spotkanie miłującego boga ze świętymi w niebie. Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni przy oblegliście się Chrystusa alleluja. alleluja.

Po chrzcie msza leciała swoim normalnym trybem. Po komunii przystąpiło większość parafian, którzy uczestniczyli we mszy świętej i wrzucili oni też kilka dolarów na tacę na potrzeby kościoła i na jego prace remontowe oraz mieszkania komunalne i park, który znajdował się wokół. Proboszcz i jego wikary w każdą niedzielę miesiąca zbierali pieniądze na wycinkę drzew, naprawę dzwonnicy, czy też wyremontowanie okien i dachu. Po ogłoszeniach ksiądz dodał tylko na koniec mszy :

— Módlcie się moi drodzy za nowo ochrzczoną Jane aby wyrosła na mądrą i dobrą dziewczynę po czym dodał tylko :

— Pan z wami

— I z duchem twoim odparli wierni

— Niech was błogosławi, strzeże, prowadzi i ma w swojej opiece Bóg wszechmogący, ojciec i syn i duch święty.

— Amen

— Idźcie w pokoju Chrystusa

— Bogu niech będą dzięki

Ksiądz ukłonił się, pocałował ołtarz, uklęknął i udał się do zachrystii po skończonej mszy świętej na odpoczynek. Po chrzcie James, Scarlett, Nustrzyk i Sam oraz teściowie wyszli z kościoła i udali się do domu aby świętować. Po dojechaniu taksówką i wejściu do domu Jane została położona spać a pozostali członkowie rodziny zasiedli do stołu. Na obiad był przygotowany kotlet schabowy z surówką a na deser tort czekoladowy kupiony specjalnie na tę okazję. Jedząc i pijąc wodę i sok rozmawiali oni o mszy świętej, bogu, ich ukochanej córeczce oraz o pięknym domu, pracy i o wszystkim co wpadło im na język. Rozmawiali również o preferencjach kuchennych, miłych dla oka pięknych widokach wokół domu czy też o dzieciach i ich podwórkowych zabawach oraz o tolerancji względem jeży, które były już szanowanymi obywatelami kraju a nie zwykłą imaginacją dla rządu, który chciał je wytępić za wszelką cenę. Jeże w Nowym Jorku miały już pełną swobodę i czuły się jak w domu a nie jak w piekle. Po zjedzeniu pysznego obiadu i tortu wszyscy wypili jeszcze po lampce wina wznosząc toast za Jane. Po wzniesieniu toastu rodzice Jamesa udali się do swojego domu a jego przyjaciel i Sam również musieli już wracać z powodu ich córki oraz musieli się wyspać na jutrzejszy dzień. Pożegnawszy się z przyjaciółmi i rodzicami James zaczął delikatnie łapać żonę za ramiona po czym przytulił się do niej i zasnął.

Kolejne lata upływały Astonom w spokoju i ładzie. James procował i popołudniami zawsze kiedy wracał z pracy zajmował i bawił się z córką natomiast jego żona miała pracę na pełny etat. Była ona mamą i gotowała, sprzątała, przewijała oraz zajmowała się córką i do 3 roku życia karmiła ją piersią, aby rosła zdrowo. Dni upływały jej właśnie na zajmowaniu się Jane oraz rozmowach przez bransoletkę z Jamesem. Co noc kiedy już spała kochali się oni namiętnie w swoim małżeńskim łóżku, nie zważając na nikogo, ponieważ mieszkali tylko z córką. Kiedy obydwoje mieli również wolną chwilę, rozmawiali bardzo dużo o starych czasach, o czasach kiedy jeszcze się przyjaźnili, bawili za dzieciaka i o tym jak zakiełkowała ich miłość i ożenili się, kochali mocno i byli bardzo szczęśliwi.

W wieku 4 lat Jane została zapisana do przedszkola, znajdującego się niedaleko ich rodzinnego domu. Od września do czerwca przedszkole funkcjonowało w godzinach od 8 do 14.30. Uczęszczała tam na różne zajęcia między innymi: pisania, czytania, psychologiczne, fleksyjne oraz leksykalne i plastyczne. Na każdych zajęciach i przez każdego nauczyciela była chwalona za swoją kreatywność, logiczny tok myślenia, rozmowę z innymi dziećmi oraz grzeczność dla dorosłych i wychowawców. Błyskawicznie bo już po roku nauczyła się pisać prawą ręką, czytać książki i teksty, poprawnie mówić oraz konstruować z klocków różne piękne rzeczy tak jak robiła to będąc młodsza ze swoim tatą. Na koniec roku wszystkie dzieci, które były bardzo grzeczne dostały od swojej wychowawczyni pluszowe misie. Jane otrzymała białego misia z czerwoną muszką, który nazywał się Antrantis co tłumaczy się jako ramienny druh. Była ona bardzo zachwycona, ponieważ był to pierwszy prezent jaki otrzymała w swoim życiu. Wracając do domu wraz z mamą krzyknęła do niej iż dostała ona misia, którego bardzo kocha i uważa za przyjaciela. Poza przedszkolem Jane miała również bardzo dobre kontakty z rówieśnikami z osiedla i bawiła się z nimi na podwórku. Tego dnia kiedy córka Astonów otrzymała misia w głowie wypowiedziała życzenie, które brzmiało: ( chciałabym i życzę sobie aby ten miś ożył ) mówiła i myślała tak tego dnia Jane. Po długim ciężkim dniu w przedszkolu zjadła z rodzicami kolację i około godziny 22 położyła się spać i zasnęła.

W środku nocy przez drzwi i okno do pokoju córki Scarlett, kiedy wszyscy już spali wleciało jakby z nieba biało-czerwone światło, które promieniało w ciemności. Światło odbiło się od ściany i trafiło prosto w serce i głowę misia. Miś poczuł światło i wzniósł się metr w górę po czym padł na łóżko i zasnął. O świcie kiedy rodzice wpadli do córki aby ją obudzić do szkoły usłyszeli głos. Myśleli przez chwilę, że ich córka mówi przez sen, lecz to nie był jej głos. Miś przetarł oczy, podniósł się otworzył je szeroko i powiedział lekkim głosem :

— Witajcie rodzice mojej pani

Po usłyszeniu tych słów James i Scarlett nie mogli uwierzyć. Miś, którego Jane otrzymała mówił, ludzkim głosem i przecierał nawet oczy. Zapytali po chwili więc :

— Ty mówisz czy nam się to tylko śni?

— Nie śni drodzy państwo spełniło się jej życzenie żyje, ale chce jej sprawić niespodziankę

— No dobrze zobaczymy się po pracy misiu –odparł James

— W porządku panie Aston ja ją obudzę już. Idźcie zrobić śniadanie nie zrobię jej krzywdy

Scarlett i James zrobili śniadanie i dalej byli zszokowani ale uwierzyli, że to się dzieje naprawdę i nie jest to sen. Byli tak zszokowani, że nie widzieli jak Jane zareaguje na tą wiadomość. Sądzili również, że to nie jest możliwe ani realne, że życzenie małej się spełniło. Rozmawiali o tym cały ranek jedząc kanapki z samym serem i pijąc kawę. Przed 7 James przytulił misia, pocałował żonę i wyszedł do pracy. Kiedy miś i Scarlett zostali w kuchni mama Jane zaczęła się powoli przyzwyczajać do nowej sytuacji i rozmawiała z żywym misiem. Miś opowiedział jej, że poczuł tylko jakieś światło na klatce i rano otworzył oczy. Powiedział jej też, że będzie rósł wraz z jej córką i może osiągnąć wzrost człowieka w wieku dorosłym czy nawet nastoletnim i będzie z nią do końca życia. Światło przekazało mu również przez sen że nauczy się walczyć mieczem i w przyszłości pozna miłość. Miś opuścił kuchnię i na paluszkach ruszył do jej pokoju. Będąc już tam rączkami wspiął się na łóżko, podszedł do Jane i delikatnie szturchał ją po ramieniu. Otworzyła oczy, odwróciła się, przeciągnęła i zobaczyła go siedzącego na skraju łóżka. Miś spoglądał się na nią swoimi pięknymi zielono-niebieskimi oczami po czym uśmiechnął się i powiedział :

— Cześć Mała

Zaniemówiła po usłyszeniu swojego misia, który jeszcze wczoraj był w jej rękach. Usiadła na łóżku, wzięła go do rąk i odparła :

— Mój kochany miś Antrantis ty żyjesz? — zapytała tuląc do ramienia swojego misia Jane

— Tak żyje Jane. Twoje życzenie się spełniło ożyłem i będę z tobą na zawsze maleńka. Będę rósł wraz z tobą, pocieszał cię, cieszył się z tobą z twoich sukcesów i płakał jak coś się będzie złego dziać.

Jane przytuliła misia do piersi i słysząc co mówił rozpłakała się ze szczęścia. Nie spodziewała się i była w szoku, że jej życzenie również się spełniło. Płakała ona ze szczęścia, ponieważ bardzo kochała i swojego misia i swoich rodziców. Wypytała ona go jak to się stało, że się obudził cały czas trzymając jego rączkę i siedząc na skraju łóżka. Opowiedział on jej jak było iż dostał nieznanym światłem w głowę i obudził się, lecz Jane nie rozumiała tego i poprosiła aby wytłumaczył jej to jak dziecku, które miało 4 lata. Miś wytłumaczył jej to jako dziecku i mała Jane po kilku minutach słuchania zrozumiała jak to się stało i była szczęśliwa bardzo iż go dostała i go ma. Po rozmowie wzięła ona misia na ramię, zjadła śniadanie i pojechała wraz z mamą i swoim druhem do przedszkola. Do końca swojego pobytu w przedszkolu chwaliła się swoim misiem, który bardzo szybko bawił się również z innymi dziećmi a nawet wychowawcami. Po skończeniu przedszkola w wieku 7 lat w czerwcu i po wakacjach, które rodzina spędziła nad morzem rodzice myśleli do jakiej szkoły podstawowej zapisać swoją córkę. Myśleli oni nad prywatną, albo nad państwową szkołą podstawową. Po długim szukaniu, wypytywaniu znajomych i czytaniu gazet znaleźli oni w końcu odpowiednią szkołę dla niej. Była to państwowa szkoła im George Waszyngtona znajdująca się 30 minut drogi od ich rodzinnego domu. Budynek szkoły był już stary i zdarty przez rdzę, ponieważ nikt nie remontował go od lat. Wybudowany w 1767 roku budynek służył do tego aby kształcić młode osoby w wieku od 7 do 14 lat i wychować wraz z dyrektorem i nauczycielami na ludzi. Od 200 lat była to jedna z najlepszych szkół podstawowych w całym Nowym Jorku i cieszyła się bardzo dużą renomą. Była to też szkoła zintegrowana. Były do niej przyjmowane niepełnosprawne dzieci na wózkach inwalidzkich, z wadami serca, mózgu, rąk i nóg a nawet jeże w tartrisem poważną dziecięcą chorobą skorupy. Choroba ta, którą przechodziły jeżyki w wieku od 3 do 7 lat powodowała przemieszczenie się skorupy i rosnących kolców w okolice serca i mózgu. Była to choroba, która nieleczona mogła doprowadzić do trwałego uszkodzenia mózgu, skorupy a nawet płuc, ponieważ kolce przemieszczały się pod płuca tak blisko iż mogły spowodować uszkodzenia. Małe jeże u których został wykryty poprzez badania lekarskie tatris przez rok musiały brać kupione na receptę i w jeżogrodzkiej aptece leki, które powodowały iż kolce i skorupa cofały się i rosły w ten sposób zdrowo. Na tę przypadłość cierpiało 76% jeżyków, lecz z pomocą lekarzy były one zdrowe w dorosłym życiu. Od września zaczęła uczęszczać do tej szkoły i zawsze brała ze sobą misia, który również rósł. Kiedy miała 7 lat miś miał już ponad jeden metr wzrostu i chodził jak człowiek. Bardzo się to jej podobało. Na początku szkoły i po pierwszym miesiącu nauki zaczęła być wyzywana, szykanowana a nawet bita przez swoich rówieśników z klasy. Powodem takiego zachowania była zazdrość o jej mieszkanie, o misia i o to, że według nich podlizuje się nauczycielom, wychowawcom i dyrektorowi oraz lepiej radzi sobie na lekcjach niż inne dzieci. Zazdrosne zabierały jej misia, mazały kredkami jej plecak, ławkę a nawet twarz i wyzywały od najgorszych. Jane uciekała z lekcji chowała się w łazience i płakała tam zawsze tuląc się do misia. Nikt nie reagował oprócz jej rodziców, którzy przychodzili do szkoły i rozmawiali z wychowawczynią na temat zachowania rówieśników wobec ich córki. Wychowawczyni mówiła iż wszystko się zmieni i Jane będzie mogła normalnie już chodzić do szkoły i nie płakać. Po miesiącu wszystko wracało niestety do dokuczenia po staremu. Aby pomóc oswoić się z tą sytuacją jej rodzice i miś zapisali ją do klubu karate dla dzieci, który znajdował się nieopodal szkoły i był bezpłatny. Klub ten uczył dzieci i dorosłych jak radzić sobie ze stresem, agresją, oraz miał naprawdę świetnych fachowych trenerów. Większość z nich była mistrzami świata, lub mistrzami kraju w karate. Mieli oni już doświadczenie i czarne pasy w tej sztuce walki. Sam budynek po remoncie wyglądał niesamowicie. Odnowione sale treningowe, szatnia, kupiony nowy sprzęt, materace, drabinki a nawet kukły do ćwiczeń. Odnowiona została również recepcja, która wyglądała niczym w hotelu. Dzwoneczek na stole, miły pan recepcjonista oraz notes z trenerami i dziećmi zapisanymi na treningi. Wszystko to było bardzo ładnie zrobione i przykuwało uwagę.

Na pierwszy trening po szkole Jane pojechała z tatą i ze swoim misiem. Bała się ona reakcji innych dzieci dlatego pojechali wszyscy razem. Po dojechaniu na miejsce z misiem na ramieniu usiadła na kanapie w recepcji a jej tata poszedł do recepcjonisty i poprosił o dokumenty, które miał podpisać aby zapisać córkę na karate. Podpisał wszystkie dokumenty i oddał je panu w recepcji. Dokumenty zawierały informacje o stanie zdrowie o tym kiedy i w jakich godzinach odbywają się treningi oraz iż wszystkie dzieci w razie wypadku czy ciężkiego uszczerbku na zdrowiu są ubezpieczone. Wszystko to było zgodne z prawem i dokładnie czytając to co dostał nie spostrzegł żadnych małych druczków i był bardzo zadowolony z takich praw dzieci. Trenerzy każde dziecko traktowali poważnie nie zmuszali do ćwiczeń ponad siły czy nadmiernego buntu dzieci. Dopiero po podpisaniu dokumentów tata zaprowadził córkę do szatni. Tam lekko przestraszona przytuliła się do taty, powiedziała kocham cię i zapytała :

— Tato będzie dobrze? Boje się troszkę — odparła mała Jane

Jej tata wtulił się w nią i powiedział szeptem :

— Bądź spokojna córciu. Jak nie będzie ci się podobać to nam powiesz. Można się wycofać. Kocham cię córciu dasz radę. Następnie zwrócił się do misia i powiedział :

— Antrantis chodź przyjedziemy za dwie godziny po nią.

— Ok Panie Ornitek tylko ją przytulę pan poczeka.

Miś przytulił swoją panią powiedział jej żeby się nie poddała i wraz z jej tatą opuścił budynek i ruszył na chwilę jeszcze z Panem Astonem do jego pracy na ostatnie dwie godziny. Szedł on za nim i rozmawiał z nim o Jane oraz o tym że chciałby w przyszłości znaleźć pracę i miłość. Przez całą drogę rozmawiali oni a miś czekał siedząc na krześle przed biurem Pana Jamesa, ponieważ nie mógł tam wejść gdyż nie miał on uprawnień. Cały czas myślał on o swojej pani i jak sobie radzi na treningu.

Tymczasem przebrała się w sportowe dresy oraz biały podkoszulek i czekała w szatni aż ją zawołają na trening. Po chwili do szatni wszedł młody mężczyzna około 25 lat ubrany w kimono i powiedział grzecznie chodź mała za mną. Jane wstała i udała się wraz z trenerem na salę, gdzie czekały już inne dzieci. Podopieczny przedstawił nową osobę a ustawiła się na linii, gdzie miał się zacząć trening. Trener sprawdził listę dzieci a następnie gwizdnął na znak rozpoczęcia. Cały trening karate dzielił się na ćwiczenia ruchowe, kondycyjne, na niskich drabinkach oraz krótki bieg i ruchy karate. Trening ten trwał ponad 2 godziny, lecz po godzinie dzieci miały przerwę 15 minut aby się napić i coś zjeść. Zgodnie z obietnicą jej tata już sam bez misia, ponieważ ten musiał załatwić ważne sprawy na mieście był 15 minut przed czasem na miejscu. Czekając na córkę James czytał gazetę, siedząc wygodnie na kanapie. Czytał on między innymi o polityce, grach piłkarskich i nowo wyprodukowanych statkach w Rosji. Zobaczył on w końcu swoją córkę, która wybiegła, wtuliła się w niego i odparła tylko :

— Tato chce na to chodzić. Bardzo mi się to podobało

Słysząc to zapytał jej :

— Naprawdę ci się podobało kochanie?

— Tak tato i chce tu wrócić. Następny trening mam za 2 dni.

— To dobrze chodź wracajmy do domu mała

— Dobrze tato

James i jego córka po treningu wrócili już do domu dorożką. Po drodze jej tata pytał się swojej córki jak było co robili i jak się podobało. Jane opowiedziała tacie wszystko ze szczegółami jak wyglądał trening, jaka była, sala, ćwiczenia a nawet trenerzy. Słuchając uważnie córki James doszedł do wniosku, iż bardzo dobrze zrobił wysyłając i zapisując córkę na zajęcia karate. Widział też po jej minie iż to bardzo pomaga jej uspokoić się z sytuacją jaka miała i ma miejsce w jej szkole. W domu powiedziała ona również o tym mamie, która cieszyła się szczęściem córki i zmianą jej zachowania. Trenowała również w domu proste ćwiczenia, które pozwalały jej lepiej funkcjonować i spać a jej miś czuwał nad nią i opiekował się nią cały czas tak jak obiecał.

Przez kilka następnych lat do 13 roku życia po skończeniu podstawówki Jane trenowała karate i chodziła do szkoły ponadpodstawowej. W tej sztuce walki szło jej o wiele lepiej niż w szkole. Po zdaniu pierwszych egzaminów próbnych w połowie semestru 7 klasy, które miały na celu przygotować do egzaminu ósmoklasisty i kończyły one szkołę bardzo starała się bardzo spodobać swojemu koledze z klasy. Zostawiała mu liściki na ławce, rysowała na tych kartkach serce i pisała wiersze miłosne a nawet zmieniła swój styl ubierania. Ze zwykłych strojów czyli dżinsów i długich bluz zaczęła ona ubierać sukienki, obcisłe spódnice, oraz bluzy podkreślające jej dekolt i piersi. Malowała się również ostrzej niż zwykle używając ciemnych kosmetyków. Starała się ona również spędzać z nim jak najwięcej czasu z szkole i poza nią. W szkole na przerwach chciała ona z nim rozmawiać, lecz nigdy nie odpowiadał. Próbowała ona również spędzać czas z jego towarzystwem, ale nie potrafiła się w nim odnaleźć. Byli to ludzie, do których Jane nie do końca pasowała. Ubierali się oni inaczej zrywali się z lekcji aby imprezować nawet w dzień gdzieś w plenerze, wypić alkohol i pośmiać się razem. Czuła ona jednak, że ją zauważy, popatrzy się na nią i powie zwykłe cześć. Przez następne pół roku czyli prawie do egzaminów chłopak był zapatrzony w inną koleżankę i to z nią rozmawiał a Jane ignorował i traktował jak intruza, osę, której się trzeba pozbyć i zgnieść. Było jej naprawdę przykro bo robiła wszystko co mogła aby ją zauważył i przynajmniej polubił, ale była coraz bardziej pewna, że to nie ma sensu. Jej serce mówiło jej iż powinna sobie odpuścić i spróbować z innym skoro ten ją olewa i nie widzi jak się stara. Po ostatniej lekcji, kiedy wszyscy wychodzili już do domu Jane podeszła do niego i prosto w oczy powiedziała :

— Hej Mitrix popatrz na mnie. Ja dla ciebie to wszystko robiłam bo cię kocham. Dlatego się tak ubierałam i malowałam.

— Nie obchodzi mnie to co robiłaś i to co będziesz robić. Jesteś nikim a te ciuchy i makijaż sobie wsadź do nosa. Ja cię nie kocham i mam inną więc wypad mi stąd laleczko wredna. Nikt cię nie będzie chciał wyglądasz na łatwą i do łóżka.

— Ja tylko chciałam

Nie dokończyła ona swojej wypowiedzi, ponieważ chłopak z wielką siłą popchnął ją na ziemię. Jane upadając uderzyła ręką w podłogę, tak, że wygięła się ona o kilka stopni. Leząc na ziemi zaczęła ona strasznie płakać, łkała a jej oprawca śmiał się z niej i wyzywał od najgorszych. Cała twarz i policzki były we łzach, które szły również na podłogę. Bolała ją również ręką, która zaczęła puchnąc. Po chwili jeden z chłopaków, który był z Mitrixem trzymając deskę w obu rękach zamachnął się i uderzył go w twarz a następnie stanął na niej obiema nogami, wybił się z niej i kopnął na wprost. Padł na ziemię, po czym chłopak odparł twardo trzymając już deskę pod ramieniem :

— Tak się dziewczyn nie traktuje. Zrobiła dla ciebie wszystko a ty ją potraktowałeś jak szmatę, pannę do łóżka. Myślałem, że chociaż ty będziesz się tego trzymał, ale nie. Odchodzę i nie chce cię znać. Wypad mi stąd

— Markus wiesz co robisz? Nie możesz nie idź do niej stary.

— Mogę i to zrobię. Skoro ty kolego nie potrafisz docenić tak pięknie umalowanej i wyglądającej cudnie laski to ja to zrobię po czym dodał :

— Nie należę już do tej zgrai tępych debili żegnam

Mitrix wstał z ziemi i nawrzeszczał na Markusa. Mówił iż jest zdrajcą, tępym gnojem i tym podobne a następnie udał się w swoją stronę wraz z przyjaciółmi. Markus bo tak nazywał się chłopak mieszkał i uczył się w tej samej szkole co Jane. Jego rodzicami byli Ortris światowej sławy chemik oraz Annie kobieta strongman oraz pracująca w recepcji na siłowni. Markus mieszkał niedaleko swojej szkoły czyli na granicy Manhattanu i Wall Street. Uczył się on dobrze, nie miał on, jednak dziewczyny ani przyjaciół z powodu swojego wyglądu. Mierzył on tylko 168 cm wzrostu, miał długie czarne włosy i brązowe oczy. Trądzik również nie pozwalał mu być traktowanym w porządku, ponieważ dziewczyny jak i inni uciekali wręcz na jego widok. Był on więc bardzo samotny i czuł się z tym źle, bardzo źle. Należał on co prawda do jego ekipy, lecz widząc co się stało ruszyło go sumienie i odszedł z niej natychmiast. Po chwili podszedł on do Jane wyciągnął rękę przed siebie i powiedział łagodnym tonem :

— Cześć bardzo ładnie wyglądasz

Jane zaszokowało to co powiedział. Nigdy nie czuła tego, że chłopak powie do niej takie słowa. Malowała się, ubierała wbrew zasadom aż nagle nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Podała mu ona po chwili rękę, z jego pomocą wstała i odparła :

— A ty jesteś bardzo przystojny jestem Jane

— Markus miło mi cię poznać Jane

Markus i Jane podali sobie ręce i usiedli razem na ławce. Tak zaczęli oni ze sobą rozmawiać. Jego widok otworzył ją i nie bała się ona mówić ani rozmawiać z nim nawet o trudnych rzeczach. Siedząc na ławce w szkole w odruchu Jane przytuliła się do Markusa. Nie odtrącił on jej i wtulił w siebie widząc, że jeszcze płaczę, po całej tej aferze. Po 2 godzinach rozmowy Markus powiedział, że musi już iść do domu, ale będzie odwiedzał swoją przyjaciółkę jak najczęściej. Była tym faktem bardzo zachwycona, ponieważ jej serce podpowiadało i głęboko w środku widziała, iż to jest ten chłopak. Po wtuleniu się do piersi Markusa również poczuła jego serce i oddech. Serce przyspieszało a oddech był niemiarowy. Nie wiedziała ona co to oznacza, ale była pewna jednego. Tego, że Markus jej nie skrzywdzi.

Pół roku później po zdanych egzaminach, które wypadły po jej myśli postanowiła świętować udane testy ze swoimi rodzicami, dziadkami oraz misiem, który miał już 150 wzrostu. Nie mogła ona świętować ze swoim przyjacielem Markusem, ponieważ musiał on wyjechać do innej szkoły do Chicago, ponieważ chciał on kontynuować naukę. Powiedział on Jane, idź wróci on dwa miesiące po jej 15 urodzinach gdyż wtedy skończy szkołę i zda egzamin pozwalający zdawać mu SAT bez chodzenia do szkoły w wieku 18 lat,,gdyż otrzymał on stypendium najlepszego ucznia w szkole. Kupiła ona więc w cukierni tort, ciasto i lody. Zapłaciła ona tam 50 dolarów i wraz ze słodyczami udała się do domu. Cukiernia ta znajdowała się piętnaście minut drogi od ich domu. Wracała ona więc piechotą obserwując miasto, ludzi, jeży i małżeństwa idące spędzić ze sobą czas. Po dojściu do domu usiadła ona wraz z rodzicami, rozłożyła na stole tort, ciasto oraz lody i uśmiechała się głęboko. Wszyscy podchodzili do niej i gratulowali jej zdanie egzaminów. W prezencie za dobre oceny i dobre wyniki otrzymała ona od rodziców deskorolkę, od dziadków drobną sumę pieniędzy oraz notatnik a od swojego ukochanego misia słownik języka jeży zakupiony w sklepie obok biblioteki. Na jej twarzy tego dnia zagościł uśmiech. Wszyscy cieszyli się wraz z nią. Podziękowała ona za prezenty tuląc się do rodziców, dziadków i misia. Po zjedzeniu tortu jej mama otworzyła jabłkowego shake, o pojemności 2 litrów i nalała do szklanek każdemu obecnemu w domu. Zanim jednak wznieśli oni toast jej mama zapytała ją :

— Kochanie czy ty masz problemy w szkole, albo w jakimś przedmiotem?

— Tak mamo mam. Ledwo zdałam tą część gdzie była matematyka. Popełniłam kilka błędów i jeszcze jeden i bym nie zdała. Do rozmowy wtrącił się jej tata i powiedział :

— Znam świetną korepetytorkę. Nazywa się Armine i już na stałe mieszka w Nowym Jorku. Zdobyłem do niej numer poczty od mojego kolegi z pracy, który ma córkę w podobnym wieku.

— Tato o niej mi opowiadałeś kiedyś? –zapytała go pijąc shake

— Tak córciu i o bitwie o to nasze wspaniałe miasto. Byłem kapitanem i dalej jestem, ale już nie pływam na statkach bo narodziłaś się ty Jane.

— Tato jesteś słodki a wracając do tematu tak mamo potrzebuje pomocy bardzo. Sama nie dam rady.

— Dobrze skarbie –odparła mama zwracając się do niej a następnie zapytała męża :

— Dobrze słyszałeś nasza córka będzie miała pomoc w matematyce wiesz ile ona bierze za korepetycję James?

— 35 dolarów za półtorej godziny kochanie

— Słuchaj skontaktuj się z nią i powiedz, żeby przyszła już jutro dobrze mężu? — zapytała Scarlett

— Tak kochanie a teraz jeszcze świętujmy w końcu córka sama to przygotowała.

— Masz rację świętujmy

Świętowanie zdanych egzaminów trwało całą noc. Nikt nie mógł przestać się bawić, ani słuchać muzyki i wypić kilka shaków w tym jabłkowego, pomarańczowego i truskawkowego. Tańczyli oni również do rytmu hip hop, czaczę i innych stylów tanecznych. Jeszcze tego samego wieczoru James skontaktował się z nią i poprosił ją o przyjazd. Podał również adres i przedstawił sytuację. Zgodziła się bez wahania i powiedziała iż przyjedzie najszybciej jak się da jutro. Następnego dnia o 12.00 po zjedzeniu śniadania i wyspaniu się po udanym świętowaniu ktoś zapukał do drzwi ich domu. James otworzył je, wpuścił ją do środka i poprosił swoją córkę. Zeszła ona, przywitała się z nią i odparła tylko :

— Dzień dobry. Siema Armine fajnie, że przyszłaś.

— Zaszczyt Jane słyszałam, że masz problemy pomogę ci spokojnie. Gdzie się będziemy uczyć?

— W dużym pokoju chodź.

Kobieta zdjęła buty i kurtkę, założyła swoją torebkę, odłożyła miecz obok kanapy i usiadła wraz z nią. Jane pokazała jej zadania oraz z czym ma problem. Było tego sporo i pani światła po konsultacji z nią musiała rozłożyć to na cały rok. Problemy zaczynały się od samego początku. Ciągi, liczby naturalne, trygonometria, planimetria, stereometria, pierwiastki, ułamki i reszta działów sprawiały jej olbrzymią trudność. Nie rozumiała tego ani nie potrafiła policzyć prostych liczb. Korepetytorka wytłumaczyła jej dosadnie, wyraźnie i powoli pierwszy temat z działu liczby z którego uczyły się tego dnia. Po godzinie czasu zadowolona Astonka przytuliła się i nie mogła się doczekać następnego spotkania. Wypytywała się ona również o miecz i umiejętności o, których słyszała od taty i z gazet. Pani Pani Światła opowiedziała jej o tym jak dostała miecz, obudziła dzięki niemu umiejętności i nauczyła się ich. Młoda Pani Aston poprosiła ją aby nauczyła ją walczyć mieczem. Zapytała się ona rodziców czy może się uczyć nie tylko matematyki, ale również i walki mieczem. Zgodzili się oni bez wahania, ponieważ wspierali córkę we wszystkim. Jej tata wyjął też 35 dolarów i zapytał się czy walka mieczem też kosztuje. Powiedziała ona, że nie i będzie przyjeżdżać dwa razy w tygodniu na 2 godziny. Jedna godzina była poświęcana na przedmiot druga na walkę mieczem. Po korepetycjach udała się już z ich domu do następnego ucznia, który potrzebował pomocy.

Przed następne 8 miesięcy dwa razy w tygodniu do domu Jane przychodziła Armine i pomagała jej jak najbardziej mogła. Pierwszą godzinę poświęcały one na liczenie i robienie zadań z matematyki a drugą na ćwiczenie walki mieczem. Z pomocą swojego znajomego stworzyła dla Jane miecz treningowy. Nie był to miecz stalowy, lecz drewniany, z nie ostrym końcem. Specjalnie dla niej do ćwiczeń. Na początku trenowały one bardzo proste techniki aby oswoić ją z bronią. Po opanowaniu ich podobnie jak pierwszych działów z książki przeszły one do trudniejszych technik. Wypracowała sobie przez lata własny styl i tak uczyła ona Jane. Styl ten nawiązywał bowiem do przedmiotu, którego uczyła. Polegał on na odwzorowaniu w walce mieczem stycznej, okręgu i innych figur matematycznych oraz prostych, pół prostych, osi X i y i wiele innych. Młoda dama państwa Astonów coraz lepiej radziła sobie i w matematyce i w walce mieczem. Potrafiła już nawet wyskoczyć lekko w powietrze i wykonać uderzenie z lewej ręki a także liczyć trudne przykłady. Nauczycielce bardzo podobało się iż jej starania przynosiły zamierzony efekt. Na ostatnim spotkaniu przygotowała jej test z wszystkiego czego się uczyły oraz poprosiła ją o pokazanie wszystkich uderzeń i ciosów mieczem. Najpierw Jane napisała test a następnie przy rodzicach i nauczycielce pokazała wszystkie ciosy mieczem nawet te, które dla niej były najtrudniejsze. Zrobiła to wręcz perfekcyjne i z gracją. Po wykonaniu wszystkich ciosów i napisaniu testu, który sprawdziła powiedziała ona do swojej uczennicy tylko :

— Gratuluje Młoda 68 % z mojego testu.

— To super Armine, ale uczcimy to później dobrze. Jestem zmęczona i chce się zdrzemnąć jeszcze.

— W porządku gratuluje jeszcze raz i, że opanowałaś moje ruchy mieczem. Zachowaj go na pamiątkę.

— Dziękuje jesteś kochana

— Nie ma za co młoda. Muszę już iść na razie

— Do widzenia

Po tych słowach wyszła i ruszyła już do domu idąc pieszo. Po jej wyjściu Jane napisała list do sąsiadki i jej starego przyjaciela o spotkanie jutro aby iść nad jezioro wykąpać się i pooddychać świeżym powietrzem. List dotarł po godzinie i sąsiadka zgodziła się z nią wyjść a jej przyjaciel, który mieszkał piętro niżej również zgodził się wyjść. Po napisaniu tego co musiała wykąpała się, przebrała w piżamę, pościeliła łóżko i powoli zasypiała. Nie przeczuwała ona jednak tego iż ma się wydarzyć coś co stanie się koszmarem, którego nie zapomni do końca życia, oraz to jak zostanie potraktowana.

Następnego ranka a był 16 lipca 1904 roku po śniadaniu Jane jej sąsiadka Moris oraz jej przyjaciel po namowach na niej ostatecznie udali się w kierunku lasu nowojorskiego. Las ten o tej porze roku wyglądał bardzo pięknie. Było tam wiele różnorodnych drzew w tym iglastych i liściastych, krzaków, krzewów malinowych, jagodowych, truskawkowych i nawet jeżogrodzkich krzaków z ich własnymi owocami. Sam las mierzył około 6 kilometrów od jej domu i jej osiedla aż do jeziora, które znajdowało się na jego końcu. W lesie znajdowała się również mała leśniczówka, która była opustoszała od wielu lat, gdyż ostatni leśniczy, który pilnował lasu umarł dawno temu. Szli oni ścieżka leśną i mieli oni dojść do jeziora aby tam spędzić ten dzień. Po przejściu 3 kilometrów Moris nagle musiała wracać do domu. Powodem było załatwienie ważnych spraw ze szkoły i w domu. Tak powiedziała ona Jane po czym zawróciła i udała się w swoją stronę. Kiedy przyjaciel Moris został z nią sam na sam zaczął się coraz bardziej przybliżać i łapać za dół spodni. Odtrąciła, jego rękę, lecz on stawał się coraz bardziej natarczywy. Jeszcze przez skrzyżowaniem dróg cały czas go odtrącała i kopała w stopy jak mogła, lecz nie mogła się ona uwolnić. Jedna z dróg prowadziła nad jezioro a druga w zabudowania mieszkalne za lasem. Po dojściu na rozstaje przyjaciel jej sąsiadki rzucił ją pod drzewo, zaczął ją całować i włożył rękę pod bluzkę. Jane próbowała się bronić kopniakami jak mogła, lecz nie była zbyt silna. Po włożeniu ręki krzyknął on tylko :

— Chce cię koteczku. Nie zapomnisz tego do końca życia po czym zdarł jej bluzkę i zgwałcił.

Po gwałcie uderzył on ją jeszcze w twarz po czym uciekł na drogę prowadzącą do miasta a ją zostawił samą. Jane założyła bluzkę i zaczęła strasznie płakać. Był to dla niej szok i niedowierzanie, że to się stało. Miała ona teraz traumę do końca życia i płakała coraz bardziej. Myślała o tym co powiedzą jej rodzice, jej najlepszy przyjaciel Markus oraz Armine, którą bardzo lubiła. Po kilku minutach płaczu myślała ona o samobójstwie aby powiesić się na drzewie albo wbić w siebie nóż. Czuła jego oddech jego usta i jego ręce, które były dla niej obrzydliwe. Siedząc przy drzewie nagle zobaczyła ona jakiegoś jeża, który akurat był na grzybach, przechodził tamtędy i wracał ze spaceru. Jeż również ją zobaczył, podszedł do niej wyjął chusteczkę, przetarł jej krew, którą miała na twarzy i zapytał :

— Młoda damo co się stało?

Widząc łagodne spojrzenie jeża i słysząc jego spokojny ton oraz czując, że chce jej pomóc przez łzy odparła :

— Zostałam zgwałcona panie jeżu do cholery. Gnojek uciekł, pobił jeszcze i zostawił.

— Rozumiem, ja chce ci pomóc damo nic więcej.

Jeż zbliżył się jeszcze bardziej i wyciągnął ręce. Jane nie chciała bo się bała, że jeż nie ma dobrych zamiarów, lecz czując jego skorupę nie wytrzymała i przytuliła się do niego po czym zapytała :

— Zna pan tą mendę?

— Tak znam niestety znam. Zgwałcił nie tylko ciebie, ale też kilka innych dziewczyn przed tobą w tym samym miejscu. Pomogę ci młoda damo.

— Jak? — zapytała Jane przecierając łzy

— Pójdę tam z tobą, wiem gdzie dokładnie mieszka i też mam z nim do pogadania, ale powiem ci później. Chce ci pomóc nie boisz się mnie — zapytał jeż

— Nie bo to widzę po spojrzeniu i tonie, że nic mi nie zrobisz — odparła Jane

— Weźmiesz ode mnie miecz, wypoczniesz u mnie i wtedy dopiero pójdziemy a ja powiem co i jak dobrze? Umiesz walczyć mieczem

— W porządku tak uczyłam się to i owo. Powiem, że całkiem nieźle.

Jeż wziął ją pod ramię i zapytał tylko :

— Gotowa na odwet?

— Tak jasne jak się nazywasz jeżu tak ogólnie?

— Numbris a ty panienko?

— Jane i chodźmy już stąd

Jane pod ramieniem swojego wybawiciela udała się wraz z nim w dalszą drogę i planowała co zrobić aby ten kto to zrobił zapłacił nawet najwyższą cenę.

Po przejściu kawałka lasu, kiedy zaczęli skręcać oni na domki Jane utrzymywana pod ramieniem jeża czuła się troszkę lepiej. Dalej miała przed oczami to co się stało, lecz jeż cały czas uspokajał ją jak mógł. Mówił jej, aby spróbowała się uspokoić, że to przejdzie, ale też, że pomoże jej się zemścić na nim za to co zrobił. Słuchając jeża słyszała w jego głosie prawdę i zaczęła mu ufać. Widziała, że chce dla niej dobrze i on jej nie dobije. Po dojściu na miejsce Jane zobaczyła, gdzie mieszka jeż. Był to stary zbudowany z drewna i metalu domek przypominający grzyb, lub walec. Jeż mieszkał tam i pracował. Jego zajęciem było zbieranie grzybów i dostarczanie ich do restauracji, gdzie jego pobratymcy mogli zjeść coś wyłącznie z grzybów. Lubił to robić. Chodzić do tego lasu, zwiedzać go i zbierać grzyby do koszyka. Zbierał on zawsze jedynie jadalne grzyby a nie trujące i, które wyglądały podejrzanie. Ich nazwy, oraz w jakich miejscach lasu je znaleźć zaczerpnął z książki o grzybach i substancjach trujących, oraz halucynogennych. Usiadła przed domem na schodkach i będąc dość słabą poprosiła o szklankę czegoś do picia. Jeż otworzył drzwi domu kluczem, po czym zdjął buty, płaszcz i udał się do kuchni. Jeż odkręcił kran, nalał wody do szklanki, po czym udał się na dwór i dał szklankę. Jane wypiła wodę i trzymając się barierek weszła na schody i do domu spotkanego w lesie jeża.

Wewnątrz domu znajdował się przedpokój, którego ściany były umalowane na zielono jako kolor przyrody i lasu, dwie szafki na buty, oraz posadzka, na której wycierało się brud z butów. Następnym pomieszczeniem była kuchnia, która była największa ze wszystkich. Zajmowała ona jedną trzecią powierzchni całego domku. W kuchni oprócz narzędzi kuchennych, znajdowała się kuchenka na gaz, garnki, oraz stół dla gości, który był koloru białego. Ostatnimi dwoma pomieszczeniami był pokój jeża oraz pokój gościnny, w którym miała urzędować Jane. W obu pokojach w ich środku było tylko jedno łóżko, okno i wolna przestrzeń, ponieważ jeż trzymał swoje książki o gotowaniu w szafce w przedpokoju. Jane po wejściu do środka usiadła przy stole w kuchni i zapytała :

— Numbris możesz mi zrobić coś do jedzenia? Jestem głodna a coś małego chce zjeść.

Jeż z uśmiechem na twarzy odparł :

— Oczywiście młoda a co byś chciała do jedzenia? — zapytał jeż, który umył ręce

— Mogą być nawet grzyby, które ugotujesz. Ja bardzo chętnie zjem panie jeżu.

— Restris i Polkles. To ci mogę zaproponować na dzisiaj na obiad.

— Muchomor i Jaśminka to bardzo popularne grzyby wśród was. Chętnie spróbuje.

— Dobrze więc biorę się do roboty –odparł jeż

Wyjął z szafki garnek, pokroił grzyby w kostkę i wrzucił do garnka. Następnie dodał do tego isk rasa roślinę, która poprawiała smak oraz nutkę soli i twarożku z kwiatów tulipanów, które po ugotowaniu na ogniu, wysuszały muchomora zawierającego szkodliwe dla ludzi substancje powodujące między innymi wypadanie zębów a także próchnicę i ból żył w rękach. Po nastawieniu gazu Jeż ustawił garnek na palnik i czekał na efekt. Kiedy para wydobywała się już z garnka odkręcił gaz, postawił garnek na stole, po czym wyjął talerz płaski i nałożył dla niej obiad. Powiedział jej tylko smacznego i sam usiadł na krześle przy stole. Była ona pod wrażeniem umiejętności kucharskich swojego gospodarza i powiedziała jedząc iż stworzył on wybitne danie. Dziewczynie bardzo smakowały grzyby, które zostały jej podane na talerz. Po zjedzeniu obiadu wstała ona, odkręciła kran i sama umyła talerz po pysznym daniu. Następnie poprosiła go aby pokazał jej pokój i posiedział z nią i porozmawiał, ponieważ nie chciała ona być sama, gdyż płakała prawie cały czas, lecz ukryła to. Jeż i Jane wstali i udali się do pokoju. Młoda amerykanka, była zachwycona pokojem i kolorem ścian w nim. Kolor ten był bowiem niesamowicie kontrastujący do wyglądu domu. Czarno –szare ściany odzwierciedlały dom, oraz pokazywały iż ma on długą historię. Po tym jak usiedli oboje na łóżku jeż z troski zapytał :

— Opowiedz od początku co się stało możesz młoda? Nic ci nie zrobię spokojnie.

— Dobrze

Jane opowiedziała wszystko od początku. O tym jak wysłała list, poszła z sąsiadką i jej kumplem w las a następnie została zgwałcona. Opowiada ona wszystko w szczegółach nie pomijając niczego nawet tego horroru przy drzewie. Jeż słuchając był zszokowany tym co słyszał. Powiedział on Jane iż chłopak, który to zrobił dopuścił się gwałtu na ponad 30 dziewczynach działając na takiej samej zasadzie. Mieszkał ze swoją przyjaciółką blisko ofiary i czekał. Następnie sąsiadka zaprzyjaźniała się z ofiarą i łowca powoli wychodził ze swojej nory. Następnie koleżanka i miła sąsiadka zaciągała ofiarę do lasu i odchodziła a jej kumpel gwałcił, uderzał w twarz i uciekał z miejsca zdarzenia. Była nie przypadkową ofiarą seryjnego gwałciciela, który nie miał jeszcze nawet 20 lat. Z opowieści jeża, który troszkę wiedział dowiedziała się ona, iż jest to samotny chłopak bez rodziców, którzy umarli w jego dzieciństwie, oraz miał jedną przyjaciółkę. Pierwszą dziewczynę zgwałcił mając 15 lat kiedy zaciągnął ją do lasu i dokonał czynu. Od tamtej pory regularnie w lesie, lub w swoim domu zaciągał i gwałcił kobiety w wieku od 12 do 18 lat. Ciągle zmieniał też miejsce zamieszkania i przeprowadzał się do innych klatek, albo bloków, aby nie wzbudzać podejrzeń u sąsiadów. Jane po opowieści jeża i dowiedzeniu się prawdy nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Myślała, iż była ona jedyną ofiarą, lecz na samo wspomnienie ponownie przytuliła się do jeża i zaczęła płakać. Po kolejnych trzech godzinach, uspokojona już Jane będąc już sam w pokoju przebrała się w piżamę, pościeliła łóżko i próbowała zasnąć. Nie jadła również kolacji, którą jej zaproponowano i nie kąpała się. Jeż, który był jej gospodarzem, otworzył tylko drzwi, powiedział jej dobranoc i sam udał się również do siebie. Była już godzina wieczorna, słońce schowało się za chmurami, niebo pokrywał księżyc i ciemności a pogoda była piękna nawet w nocy. Po zgaszeniu lampki zamknęła oczy i zasnęła.

Był środek nocy około drugiej, kiedy nagle jeż usłyszał głośne krzyki. Z pokoju jego lokatorki było słychać wulgarny język oraz zdania i słowa zostaw mnie, ja tego nie chce, puść mnie do cholery, nie rób tego proszę. Jeż wstał z łóżka i ruszył do jej pokoju. Kiedy otworzył drzwi było mu naprawdę przykro. Jane przez sen wiła się na łóżku, kopała nogami do góry i na boki, strasznie krzyczała i miała oczy całe we łzach. Przekręcała się również z lewej strony na prawą a jej oczy mówiły wszystko. Wstydzę się siebie, jestem nikim, zwykłą dziewczynką do seksu, można mnie wykorzystać jak ten gnój to zrobił. Takie myśli krążyły wokół niej Jeż dotykając jej ramienia i mówiąc bardzo głośno obudził ją ze snu i letargu. Dziewczyna otworzyła spłakane oczy i przytuliła się ponownie do niego. Nie wiedział on co zrobić, więc przyniósł jej z kuchni herbatę, przytulił od tyłu i siedział z nią w pokoju, aż do rana i nie puścił jej. O świecie i po zjedzeniu małego śniadania wyszedł on na grzyby do lasu a Jane, której noc przypominała koszmar nie mogła się odnaleźć. Szukała ona w domu czegoś co poprawi jej humor i nastrój. Przeszukiwała szafki, szafy, oraz biblioteczkę z książkami. W końcu znalazła ona podręcznik o grzybach i jeżogrodzką książkę kucharską w, której znajdowały się przepisy na ciasta, warzywa gotowane, pierniczki a nawet na dania typowo domowe i restauracyjne. Przyglądając się przepisom miała ona wrażenie iż czyta ona książkę z młodości, lub dzieciństwa, ponieważ formuła i treść były bardzo proste. Na jednej stronie był przedstawiony rysunek potrawy a na drugiej przepis i jak ją zrobić. Jane przeczytała w ciągu kilku następnych godzin pięć potężnych książek kucharskich jeża i dokładnie analizowała przepisy, oraz aby poprawić sobie nastrój chce swojemu gospodarzowi sprawić niespodziankę. Nie wiedząc jak i nie mając pojęcia o kuchni i gotowaniu postawiła zrobić ona coś na zasadzie omleta, lecz nie na jajku a na koperku. Potrawa ta nazywała się olhontis czyli zielony omlet. Według książki pokroiła ona koperek nożem znajdującym się w kuchni, następnie wsypała ona bułkę tartą do miski, zasypała szczyptą cukru i wsadzając koperek zaczęła ona wszystko mieszać mikserem. Po zmieszaniu wszystkiego wrzuciła całą masę na patelnię, odkręciła gaz i zaczęła smażyć. Kilkanaście minut później nałożyła ona danie na talerz i czekała aż jeż wróci do domu, po czym położyła się na kanapie i cały czas patrzyła się w sufit, czekając aż wróci.

Numbris nie przyszedł tym razem sam. Byli wraz z nim jej rodzice, oraz miś. Jako, że drzwi były zamknięte na klucz Jane usłyszała głośne pukanie do drzwi. Otworzyła ona je i wpuściła ich do środka po czym nie wytrzymała i przytuliła się do swoich rodziców a następnie misia, mówiąc, że ich bardzo kocha. Wszyscy weszli do środka i usiedli na chwilę. Jane nie mogła usiedzieć, przez następne kilka minut więc poprosiła rodziców aby poszli z nią do pokoju. Jej rodzice poszli wraz z nią a gdy ona zaczęła płakać przytulili ją mocno. Wtedy opowiedziała co dokładnie się stało, dlaczego nie wróciła na noc do domu i co to był za jeż, który stał w kuchni. Po usłyszeniu co się naprawdę stało jej rodzice byli zszokowani i bardzo zdenerwowani. Miś również nie był w dobrym humorze, ponieważ martwił się o swoją panią. Rodzice rozumiejąc sytuację chcieli pomóc swojej córce. Zanim, jednak udali się już do swojego domu jeż, który był zachwycony daniem młodej damy, podziękował jej za przygotowanie i poczęstował wszystkich naleśnikami z twarogiem i serkiem topionym, które znajdowały się zamrożone w lodówce. Po zjedzeniu pysznego obiadu w obecności jej rodziców jeż powiedział :

— Drodzy państwo. Państwa córka została znaleziona przeze mnie w lesie. Była zapłakana i leciała jej krew z twarzy. Została zgwałcona i pobita przy drzewie w środku lasu. Dlatego też nie wróciła do domu na noc, gdyż zaopiekowałem się nią. Chłopak, który to zrobił mieszka niedaleko was. Nie pamiętam jak się nazywa, ale wiem, że ona nie była pierwszą ofiarą.

— Wszystko rozumiemy i ty też chcesz naszej córce pomóc? — zapytali jej rodzice pijąc kawę

— Tak chce pomóc i pomogę. Obiecałem jej to –odparł jeż

— Jak chcesz pomóc naszej córce jeżu? — zapytał jej miś pijąc syrop

— Dam jej miecz i pójdę z nią do tego gościa. Reszty nie mogę powiedzieć. To ustalę już z nią.

— Czy możemy już iść do domu mamo? — zapytała Jane

— Zaczekajcie jeszcze chwilę coś wam dam i dla ciebie młoda damo i dla twojego przyjaciela.

— W porządku poczekamy –odparli wszyscy

Udał się do swojego pokoju w którym przechowywał swoje książki, ale i nie tylko. W szafie którą otworzył za książkami, starymi sprzętami i śmieciami coś się znajdowało. Było to niezwykle stare i pochodziło jeszcze z 1870 roku. Po wyjęciu wszystkiego i rzuceniu na ziemię jeż sięgnął w końcu aby wyjąć futerały. Wyjął je z szafy i rozwinął, obracając je. W środku znajdowały się dwa miecze. Jeden z nich jeszcze z 1870 roku miał wygrawerowany na klindze napis który znaczył miłość nigdy nie ścina jabłka a tnie serce. Był on cały diamentowy a rękojeść była wykonana z mieszanki kory drzewa i drewna. Był to miecz jednoręczny zręcznie schowany w pochwę, którą zakładało się na pas w okolicy brzucha. Drugie ostrze było troszkę mniejsze dostosowane do mniejszej ręki. Tym razem napis był grawerowany na rękojeści. Znaczył on dosłownie patrz na oczy przyjaciela a nie na jego bogatą w pieniądze głowę. Miecz ten był również cały diamentowy, jednak rękojeść była koloru białego. Również go wyjął, schował i wraz z dwoma mieczami ruszył z powrotem do gości. Po dojściu do kuchni zapytał ją i jej misia :

— Kochani wybierzcie miecze. Daje je wam jako prezent od dość starego jeża. Nie potrzebuje już ich więc misiu ty pierwszy, który mam ci dać? –zapytał

Mis nie zastanawiał się długo i wybrał miecz po lewej stronie. Wtedy gospodarz domu rzucił je a ona i miś wystawili ręce i złapali je w powietrzu. Miś wybrał miecz diamentowo-biały a Jane drugi z mieczy czyli miecz o drewnianej rękojeści. Po otrzymaniu mieczy i założeniu ich na pas oboje odparli :

— Dziękujemy ci Numbris

— Młoda damo to dla ciebie. Weź to i skontaktuj się ze mną w sprawie tego chłopaka.

Jeż wręczył Jane swój adres listowy na, który miała on wysłać list w tej sprawie. Podziękowała ona mu oraz za miecz. Wszyscy zbierali się już do domu. Jeszcze przed wyjściem z chatki jeża Jane przytuliła się do niego bardzo mocno, podziękowała za wszystko i wraz z rodzicami i swoim misiem ruszyła do domu przez zabudowania za lasem.

Po tym wydarzeniu Jane nawet we własnym domu nie mogła się pozbierać. Co noc śniło jej się to, aż musiała spać z misiem obok na drugim łóżku. Niestety to też nie pomagało. Jane w ciągu kilku następnych miesięcy mało jadła, prawie nie spała, nie chodziła też do szkoły a uczęszczała jedynie na ważne lekcje. W ciągu tego czasu rodzice zapisali ją na terapię psychologiczną, lecz nawet to tylko chwilowo przynosiło ulgę. Cały gwałt odbił się również nie tylko na psychice a na jej fizycznym zdrowiu. Schudła ona ponad 8 kilogramów, nie mogła biegać ani ćwiczyć walki. Cały czas płakała, chodziła smutna, zrozpaczona. Całymi dniami siedziała ona w pokoju i próbowała czytać książki leżąc na łóżku. Lecz nawet dawało tylko chwilową ulgę. Wydarzenie to na zawsze zapisało się w jej psychice.

Pewnego dnia po kilku miesiącach od tego horroru, kiedy była już jesień i na dworze zapanował lekki mróz Jane chciała po raz pierwszy opuścić swój dom i wyjść na spacer. Ubrała się więc i postanowiła na chwilkę przejść się ulicą, wokół swojego osiedla, gdzie mieszkała. Jeszcze przed wyjściem założyła miecz na pas, z którym nie rozstawała się od czasu kiedy podarował go jej. Miecz służył jej do obrony, gdyż bardzo bała się ona co może ją spotkać nawet okrążając osiedle i spacerując. Wyszła ona z domu frontowymi drzwiami i ruszyła przed siebie. Oglądała ona domy swoich sąsiadów, widziała ludzi idących chodnikiem oraz zastanawiała się przez całą drogę nad jedną rzeczą. Czy jej przyjaciel i jedyny chłopak na świecie, który ją rozumiał wróci ze szkoły czy ją zostawił już na zawsze? To pytanie nurtowało Jane, która dalej spacerowała tym razem po drugim osiedlu niedaleko postoju dorożek.

Witała się ona z kierowcami, była uśmiechnięta a nawet poprosiła o podpis kierowcy, który był długoletnim przyjacielem jej taty, lecz mieli oni ze sobą rzadki kontakt i rzadko James opowiadał o nim. Nigdy nie mówił przy rodzinie o tym co się stało z jego przyjacielem, ani nie chciał o tym rozmawiać. Kierowca ten był bowiem bez jednego ucha i prawie nie słyszał. Stracił on ucho w wypadku spowodowanym przez tatę Jane i uważał tak iż była to jego wina. Po latach, jednak wybaczył mu i przeprosił za fałszywe oskarżenia. Po otrzymaniu autografu ruszyła ona dalej ulicą, lecz coś przykuło jej uwagę w zaułku nieopodal sklepu spożywczego. Kilkoro chłopaków w wieku około 18 lat otoczyło młodą dziewczynę i siłą zaciągnęli ją do zaułka. Nie zwracali oni uwagi na tłum ludzi, przechodzących przez chodnik i ulicę, byli oni ubrani jak typowe dresy, oraz jak zauważyła Jane, która obserwowała sytuację z daleka mieli kastety i ostre noże. Zauważyła również iż jeden z chłopaków jedzie jej nożem po bluzce a następnie próbuje ją zdjąć i rozpiąć a pozostali trzymali ją za ręce z obu stron. Jane nie mogła tego widzieć i wiedziała co może się stać. Wrócił jej obraz tego co przeżyła i nie chciała aby ta dziewczyna również czuła to co ona. Chciała wyjąć miecz, lecz nie miała odwagi i postanowiła rozprawić się z nimi walką wręcz. Trenowała ona karate i była gotowa aby stawić im czoła. Widząc cała sytuację nikt nie chciał reagować. Wszyscy myśleli, że to zabawa młodzieńczy wybryk, jednak tylko Jane wiedziała, że to nie zabawa. Ruszyła ona natychmiast i będąc bardzo blisko krzyknęła głośno :

— Hej gnojki zostawcie ją już. Nie zrobicie tego, nie pozwolę na to.

Wszyscy odwrócili się w jej stronę i krzyknęli :

— Nie masz z nami szans dziewczynko. Chcemy się zabawić z nią nic więcej. Odsuń się. Po tych słowach jeden z nich podszedł do niej i wyciągnął kastet po czym zapytał :

— Boisz się?

— Nawet nie próbuj podejść, nie radzę

— Zabawimy się z tobą też ślicznotko. Nie uciekniesz stąd krzyknął drugi z nich.

Po chwili dwóch z nich rzuciło się na nią z przodu. Jane była wściekła i nie czekała. Wybroniła cios kastetem w twarz, złapała chłopaka za rękę, wytrąciła mu kopniakiem kastet i z pół gwiazdy kopnęła go prosto w szyję tak mocno aż chłopak padł na ziemię i był ogłuszony. Następnie z prawej strony obroniła cios drugiego z nich, wykręciła mu rękę i odbijając się nogami od ziemi wykonała salto w przód, złapała oprawcę za szyję, rzuciła na ziemię i ogłuszyła go lekko przyduszając. Widząc co się dzieje pozostałych dwóch otoczyło swoją drugą ofiarę i złapało ją mocno za dłonie po czym przycisnęli ją do muru. To był ruch, którego się spodziewała. Dwiema rękami i łokciami uderzyła ich w brzuch i wykonała przewrót do przodu. Dziewczyna, która miała zostać zgwałcona, przypatrywała się całemu zdarzeniu siedząc koło murku. Pomyślała sobie, że ma przed sobą swoją wybawicielkę, osobę, która uratowała ją od tragedii na całe życie. Myślała ona też stąd ta dziewczyna umiała tak walczyć i dlaczego znalazła się akurat tutaj. Postanowiła ona podziękować jej, jak upora się z oprawcami i porozmawiać z nią w cztery oczy.

Po wykonaniu przewrotu zablokowała dłonią pięści przeciwników, którzy próbowali uderzyć ją w twarz. Chcieli oni jeszcze uderzyć ją w dół, lecz nie zdołali. Umiejętnie Jane, która dalej trzymała ich pięści, wykręciła ich ręce i rzuciła ich obu na ziemię. Chcieli oni się podnieść, lecz nie zdołali. Dziewczyna położyła obie nogi na ich brzuchach i z góry skacząc potężnie uderzyła piętą w brzuch tak mocno iż niedoszłych gwałcicieli strasznie bolało. Leżeli tam jeszcze przez kilka minut i zwijali się z bólu łapiąc się za brzuch. Niedługo później wstali, wystawili języki w jej stronę i odeszli za róg ulicy.

Dziewczyna, która siedziała koło murku, wstała z ziemi, podeszła do niej, przytuliła ją i powiedziała :

— Dziękuje ci. Gdyby nie ty nie wiem co by się stało naprawdę.

— Ja lubię pomagać. Byłam w okolicy i nie mogłam na to patrzeć. Chcieli zrobić to mi zrobił jeden gość.

— Jak ci na imię moja wybawicielko? — zapytała dziewczyna wyciągając rękę na powitanie

— Jane nazywam się Jane a ty? — również wyciągnęła dłoń na powitanie

Dziewczyna ścisnęła jej dłoń i powiedziała :

— Jestem Astrid Jane.

— Nie wierzę córka Nustrzyka przyjaciela mojego taty. To ty

— Tak to ja –odparła Astrid

— Chodź pójdziemy się jeszcze przejść razem to wszystko ci opowiem Jane.

— W porządku chodźmy

Dziewczyny po tym zdarzeniu udały się na spacer po mieście tym razem po East Side i po okolicy domu Astrid. Idąc przez miasto rozmawiały one o wszystkim. Astrid opowiedziała Jane szczegółowo o swoim dzieciństwie, jak przeżyła szkołę podstawową i gimnazjum i jak dogadywała się z rodzicami. Opowiedziała również co się stało, iż doszło do takiej sytuacji, kiedy interweniowała Jane. Jej koledzy, który dyskryminowali ją w szkole, ponieważ była pół człowiekiem pół jeżem chcieli się zabawić jej kosztem. Zaczęło się od zwykłych żartów. Zostawiali jej oni mokrą bieliznę, zużyte gumy do żucia, gumki, czy artykuły o ostrym seksie. Nie zwracając na to uwagi Astrid uczyła się dalej, lecz było jej bardzo przykro z tego powodu. Z czasem jednak żarty były coraz bardziej śmiałe i chamskie. Zaczęto na ścianach szkoły malować i robić graffiti o treści jeżyca ladacznica, albo do łóżka to jak gorzka pietruszka, lub jedne z najostrzejszych zdań które brzmiało Jeżyce nie są nic warte bo dla kasy sprzedają swój parter. Na widok tych plakatów Astrid nie chciała chodzić do szkoły i poprosiła rodziców o dwa tygodnie wypoczynku. Zgodzili się oni gdyż widzieli stan swojej córki. Była zapłakana i przybita, płakała w poduszkę i prawie nie spała. Rozmowa z dyrektorem placówki, którą przeprowadzili jej rodzice nic nie pomogła. Chłopacy, którzy znęcali się nad nią otrzymali tylko ostrzeżenie i zakaz zbliżania się do Astrid. Nic sobie nie robiąc z uwagi dyrektora chłopacy dalej chcieli znęcać się nad nią. Postanowili oni napaść ją i zgwałcić dla zabawy. Kiedy zaplanowali już całą akcję czekali na moment aż dziewczyna wyjdzie i wpadnie w zasadzkę. Kiedy Astrid skończyła opowiadać spojrzała na siebie. Miała ona ręce jeża wypełnione malutkimi kolcami, ludzkie nogi i mieszaną twarz. Po lewej stronie twarzy miała ona fioletowe oko a po drugiej ludzką skórę i oko o kolorze błękitu i oceanu. Patrzyła ona na siebie jak na mieszańca, nie mogącego nic zrobić i płakała. Jane, która siedziała obok niej na ławce, pocieszała ją i tuliła. Mówiła jej iż jeże też mogą zrobić wszystko oraz są tacy jak ludzie. Powiedziała ona też swojej koleżance Astrid, żeby się nie przejmowała głupimi debilami, oraz walczyła o swoje. Po tej rozmowie Astrid wraz z nią udały się przez skrawek miasta do sklepu z bronią aby kupić jej gaz pieprzowy i sztylet, który przypominał miecz. Dziewczyna podziękowała jej i przekazała jej atrament oraz kartki białego papieru z własnego szkolnego zeszytu, aby mogła ona napisać list do Numbrisa. Zaoferowała również swoją pomoc, gdyż znała pomocnicę gwałciciela i wiedziała gdzie mieszka oraz znała sposoby jej działania. Była zaszokowana i pytała ją skąd wie i jak ją poznała. Okazało się bowiem iż ta dziewczyna, chodziła wraz z Astrid do szkoły i była jedną z najlepszych uczennic w swojej klasie.

Nazywana przez uczniów nastoletnim potworem kobieta o imieniu Moris była chora psychicznie. Jej choroba polegała na niekontrolowanej agresji względem uczniów, nauczycieli i rówieśników. Biła, torturowała, innych a nawet chciała zabić ucznia z powodu zawodu miłosnego, ponieważ wybrał on inną dziewczynę a nie ją. Wpadając w czysty szał, pod pretekstem seksu udając chęć na stosunek, zaciągnęła go do łazienki i prawie skatowała. Uczeń zdołał się wydostać, lecz pobity uciekł, że szkoły i udał się do domu swojej ukochanej. Tam został w nią już na zawsze i nie wychodził do szkoły, ani nawet do znajomych czy na imprezy.

Jane po wysłuchaniu opowieści nie mogła uwierzyć własnym uszom. To co usłyszała wywołał u niej szok. Chciała ona pomóc jakoś chłopakowi skatowanemu przez Moris, lecz nie mogła. Pożegnała się ona z Astrid podziękowała za pomoc i wróciła szybkim krokiem do swojego domu. Przez następne kilka godzin zastanawiała się ona co zrobić. Czy jest ona już gotowa napisać list do Numbrisa czy iść porozmawiać z rodzicami. Kiedy miała ona już zacząć pisać list do jeża do jej pokoju weszła jej mama z kopertą. Jane po zobaczeniu swojej mamy zapytała :

— Co się stało mamo?

Jej mama podeszła i przekazała jej kopertę mówiąc :

— To od twojego mężczyzny córciu. Od Markusa twojego kochanego przyjaciela. Napisał do ciebie. Przeczytaj to kochanie.

— Dzięki mamo. Możesz zostać tu chwilę ze mną proszę.

— Zostanę córciu. Tata niedługo wróci z pracy i zjemy razem kolację późną, ale zjemy. — Nie mam ochoty mamo na nic, dalej mi to wraca. Po prostu nie chce jeść — odparła Jane

— Skarbie musisz coś zjeść. Przeczytaj list a ja ci zrobię coś do jedzenia. Na co masz ochotę córeczko? — zapytała jej mama.

Dziewczyna otworzyła list nożyczkami i odparła :

— Dobrze mamo zjem coś. Poproszę o coś małego.

— Zrobię ci dwie małe kanapki z twoim ulubionym dżemem, a ty przeczytaj list.

— Jasne

Mama Jane udała się do kuchni aby przygotować jej kolację. Wyjęła ona chleb i posmarowała jej ulubionym dżemem, po czym zaniosła jej do pokoju i usiadła na łóżku. Jane w tym samym czasie przeczytała list od Markusa i była bardzo szczęśliwa. W liście jej przyjaciel napisał iż przez ten czas kiedy był poza miastem myślał o niej i tęsknił za nią. Napisał on również w tym liście również to, że wraca do domu i jutro będzie już na miejscu oraz chce się spotkać z Jane tam gdzie się rozmawiali pierwszy raz. Opisał on też w liście przygodę, którą przeżył wraz ze znajomymi w mieście, kiedy pewnego dnia wracając po zdanym egzaminie natrafił na kuszę z czasów średniowiecza na rogu ulicy. Podniósł on ją i przeczytał napis po, czym zabrał ją do eksperta od tego typu sprzętu. Po dotarciu na miejsce ekspert średniowiecznych broni wyjaśnił mu oraz jego znajomym iż kusza ta pochodzi z X wieku, jest ona unikatem i chętnie zatrzyma ją jako pamiątkę w swoim sklepie, ponieważ kolekcjonował on tego typu rzeczy. Markus zgodził się i zapytał się co oznacza napis na kuszy. Napis ten napisany starą polszczyzną oznaczał mniej więcej,, znajdziesz niedługo swoją miłość i wystrzelisz strzałą a przygoda cię znajdzie ‘’. Na kuszy znajdował się również adres starego domu w Nowym Jorku, który był pusty od lat i drugi napis, którego nikt nie mógł rozszyfrować. Markus zgodził się zostawić kuszę, lecz zanim ją oddał sklepikarzowi, przepisał oba zdania na kartkę, schował ją do kieszeni aby o niej pamiętać i chciał jeśli będzie czas pokazać to swojej przyjaciółce. Na koniec listu w ostatnim zdaniu, które czytała Jane po zjedzeniu kolacji rozpłakała się łzami. Było tam bowiem napisane zdanie o treści,, Kocham cię moja przyjaciółko i niedługo się zobaczymy Markus twój przyjaciel ‘’.

Po przeczytaniu listu młoda Astonka nie wiedziała co powiedzieć. Nie sądziła iż jest coś warta a jej przyjaciel kocha ją po przyjacielsku taką jaką jest. Poczuła ona życie przepływające przez jej ciało oraz chęć do niego. To było coś czego pragnęła po tym wydarzeniu. Być kochaną, być lubianą i poczuć się kimś w oczach innych ludzi a nie tylko zabawką i narzędziem. Na jej twarzy pierwszy raz od kilku miesięcy pojawił się uśmiech a jej myśli nadal krążyły wokół Markusa, który swoim listem uratował ją. Postanowiła ona, aby jutro ubrać się specjalnie dla niego dość seksownie, gdyż chciała, aby tak jak wtedy w szkole zobaczył ją i widział w niej prawdziwą dziewczynę. Jeszcze tego wieczora wraz z mamą, która jeszcze nie spała postanowiła przeszukać swoje ubrania i szafę, aby dobrać odpowiednie ubranie na jutro. Przez następne kilka godzin, wyjęły z szafy niepotrzebne ubrania i porządkowały je, po czym układały w szafie. W końcu po długich i ciężkich poszukiwaniach udało im się znaleźć odpowiedni strój. Padło na fioletowo –niebieską sukienkę w kwiatki, oraz trzewiki, buty z bardzo lekkiego materiału o kolorze szarym. Jej mama zapytała również jej co sądzi o makijażu, aby pomalować się lekko na spotkanie z chłopakiem. Odparła iż nie chce się malować, naturalnie na piękną cerę, oraz nie lubi ani lekkiego ani ostrego makijażu. Powiedziała również iż pomaluje jedynie usta różową szminką, jeśli będzie miała na to ochotę. Po schowaniu wszystkiego Jane pościeliła łóżko, pocałowała mamę na dobranoc i poszła spać. Niestety po raz kolejny nie była to jej noc i po przebudzeniu się o świecie już więcej nie spała. Koszmar powracał jak bumerang i nie mogąc nic z tym zrobić rano ubrała ona już sukienkę i trzewiki, oraz zjadła śniadanie i umyła się. W liście było napisane też dokładny pociąg oraz godzina przyjazdu Markusa do Nowego Jorku. Miał on być w mieście o 8.45 pociągiem Tiren Express z Chicago do Nowego Jorku. Nie chciała ona, jednak jeszcze wychodzić z domu, więc po raz pierwszy w życiu wypiła kawę. Nasypała do szklanki dwie łyżeczki kawy, zalała ją wodą, wsypała kilka łyżeczek cukru, przemieszała i spróbowała. Po wzięciu łyka jej serce przyspieszyło i poczuła ona moc kofeiny. Była pobudzona, lecz świadoma. Potrzebowała wypić kawę, ponieważ prawie nie spała i była słaba. Listonosz nagle zapukał do jej drzwi i przekazał kolejny krótki list od Markusa, który napisał jeszcze jadać pociągiem. Jane przeczytała go i popatrzyła na zegarek. Spotkanie miało się odbyć o godzinie 10.00 a na zegarze wybiła właśnie 9.00.Jak zawsze przed wyjściem zapięła miecz i pas, założyła buty i ruszyła pod szkołę do której chodziła. Po wyjściu z mieszkania zamknęła również drzwi na klucz.

Dziewczyna prawie biegła przez miasto, kiedy wysiadła z dorożki, aby zdążyć na spotkanie. Szkoła do, której chodziła znajdowała się prawie kilometr od centrum a zegar miejski pokazywał godzinę 9.40. Aby zdążyć jeszcze pod samą szkołą przebiegła na czerwonym świetle i przeskoczyła w biegu samochód skacząc przez maskę i wykonując przewrotkę. Po dotarciu na miejsce usiadła na ławce i czekała na niego. Kiedy go zobaczyła idącego prosto do niej nie wytrzymała i rzuciła się na niego wtulając się w jego ramiona. Markus zobaczył to i nie puścił jej. Zostali oni tak wtuleni w siebie przez kilka minut aż w końcu usiedli na ławce. Markus widząc miecz w pasie swojej dziewczyny zapytał ją :

— Skąd masz te miecz?

— Od jeża, który mnie uratował dostałam ten miecz Markusie.

— Co się stało chce wiedzieć powiedz mi — odparł Markus

Jane przytuliła się do niego i opowiedziała dokładnie o tym co się stało w lesie, oraz jak radziła sobie bez niego. Markus kiedy to usłyszał przytulił ją jeszcze mocniej i powiedział :

— Rozumiem przez co przeszłaś. Ten jeż okazał się twoim wybawicielem i druhem jak zdawałem egzaminy w Chicago. Będę z tobą i jeśli chcesz mogę cię nauczyć kilku trików z MMA. Umawiałaś się z jeżem, że napiszesz do niego tak? — zapytał Markus

— Tak Markusie tak się umówiłam. Jest jeszcze jedna osoba, która musi ponieść karę przyjacielu mój drogi

— Słucham cię uważnie — odparł Markus

— Moris moja sąsiadka. Ona pomaga tej cholerze i sprowadza ofiary do niego. Wybiera, idzie z nim odchodzi a potem wiesz co dalej. Wiem gdzie ona jest dlatego chce cię prosić o przysługę.

— Zrobię co chcesz Jane — odparł Markus, który poprawiał włosy

— Umówisz się z nią pod pretekstem poznania jej. Ona lubi facetów i ją to podnieca. Będę w okolicy Markus. Zagadaj ją i ściągnij gdzieś, gdzie nie ma ludzi. Wtedy wejdę.

— Chce ci coś pokazać pisałem to w liście do ciebie zobacz.

Markus wyjął z kieszeni karteczkę i to co napisał w sklepie z antykami w Chicago i przekazał to swojej przyjaciółce do ręki. Rozwinęła ją i zapoznała się ze zdaniem, które było napisane dziwnym językiem. Po przeczytaniu tego i oglądaniu zdania kilka razy w końcu poznała ona język, którym było napisane i powiedziała :

— To po jeżogrodzku Markus

— Uczyłaś się tego języka? — zapytał zaszokowany Markus

— Tak i dalej się uczę. Nie jest wcale taki trudny do nauczenia się. Dostałam nawet słownik od mojego misia kochanego.

— Więc co oznacza to zdanie przyjaciółko? — zapytał ponownie Markus

— Dom dla psychicznych to miejsce chorego i tam upada chore ego. To znaczy to zdanie.

— Więc ten adres to stary szpital psychiatryczny. Tam ją zaciągnę a ty zrobisz z nią co chcesz Jane. Wiem, że czujesz się słabo po tym co się stało i pomogę ci. Od tego jestem

— Dziękuje Markusie, że jesteś.

Jane przysunęła się bliżej i po przyjacielsku pocałowała Markusa w policzek. Nie wstydziła się tego iż ten chłopak jest dla niej bardzo ważny i oddała by za niego życie. Przytuliła go też mocno i powiedziała iż kocha go po przyjacielsku. Na koniec spotkania uzgodnili oni plan, który mieli wdrożyć w życie jeszcze tego samego dnia. Markus napisał do Moris i poprosił ją o spotkanie w starym szpitalu psychiatrycznym. Zgodziła się ona bez wahania, ponieważ widząc jego obrazek oszalała na jego punkcie. Spotkanie miało się odbyć wieczorem o 18.00 w umówionym miejscu.

W tym samym czasie już bez pisania listu i jadąc inną drogą przez las Jane dotarła do chatki jeża i zapukała. Jeż otworzył jej i widząc twarz domyślał się po co tu przyszła. Po wejściu do domu Jane zapytała jeża czy ma może jakieś kolce najlepiej zatrute, lub powodujące trwały paraliż. Jeż odparł iż posiada w piwnicy takie kolce i zapytał ją do czego jest jej to potrzebne. Odparła do zemsty. Jeż po rozmowie z nią udał się do piwnicy. Tam ze starej skrzyni, którą otworzył wyjął jeszcze jeden miecz swój miecz, którego używał w swojej dawnej młodości. Wyczyścił go i postanowiwszy pomóc dziewczynie założył go na plecy. Następnie z drugiej piwnicy ze specjalnego słoika wyjął malutkie mierzące 1 metr kolce, które były zatrute oraz paraliżowały organy człowieka na zawsze. Wyciągnąwszy dwa kolce udał się z powrotem na górę do dziewczyny i przekazał jej jeden kolec. Drugi zaś sam schował do kieszeni swojej kurtki. O mieczu nie chciał on opowiadać i powiedział jej, iż jak dopadnie Moris niech przyjdzie to on pójdzie z nią ostatecznie do jej oprawcy. Jane podziękowała jeżowi ze zaoferował pomoc, ponieważ chciała już zapomnieć o tym wszystkim. Na pożegnanie przytuliła go i podobnie jak Markusa pocałowała go w policzek i ścisnęła rękę.

Po wyjściu z chaty, kiedy w mieście powoli zapadał wieczór a chmury stawały się ciemniejsze Jane z kolcem schowanym w torebce udała się jako pierwsza pod szpital psychiatryczny. Była ona przed czasem, gdyż według planu miała ukryć się i obserwować sytuację. Bała się ona odwetu ze strony Moris, lecz nie było już odwrotu. Schowała się ona za drzwiami w ruinach i przykucnęła aby być dostatecznie ukryta.

Szpital psychiatryczny do którego się udała był już tylko cieniem dawnego siebie. Dawniej szpital przyjmował chorych psychicznie, lub podejrzanych o chorobę psychiczną. Byli tam leczeni a najlepsi lekarze pomagali pacjentom jak mogli. Nie stosowani, oni drastycznych metod, lecz leki i psychoterapię, która miała na celu pomóc rozpoznać i leczyć chorobę psychiczną. Niestety w ostatnich latach działalności szpital napotkał problemy z pacjentami, lekomanię wśród nich oraz kruchość budynku. Pewnego dnia jeden z pacjentów, pod wpływem leków psychotropowych, które połknął podpalił główny hol szpitala. Cały szpital spłonął a ściany, sufity i wszystkie sale zawaliły się. Nikt nie zdążył zareagować i w ciągu kilku godzin ogień pochłonął wszystko łącznie z dokumentacją medyczną. Pacjent, który spowodował wypadek uciekł i ukrył się na długie lata. Ze szpitala nie zostało prawie nic, jedynie część holu została zrekonstruowana. Kryjąc się za murem martwiła się ona o Markusa, lecz pojawił się on wraz z jej nielubianą sąsiadką kilka minut później. Markus i Moris weszli do środka a Jane była dalej schowana i obserwowała sytuację z bliskiej odległości. Kiedy jego przyjaciółka była schowana Moris zbliżyła się do niego i zapytała :

— Przystojniaczku. To jest bardzo dobre miejsce abyśmy się pokochali. Jestem na ciebie napalona i bardzo. Chodź bliżej rozbierzesz mnie. Zdejmij to ze mnie misiu.

Kuszony przez nią, podszedł bliżej, lecz nie wyciągnął rąk na jej piersi. Stał w rękami złożonymi w krzyż i nie podszedł bliżej bezpośrednio do niej. Zaszokowana reakcja zapytała :

— Dlaczego nie chcesz. Ej palancie wredny czemu do cholery nie chcesz? — krzyknęła potężnie

Markus słysząc ten krzyk odparł :

— Mam już inną. Jest dużo lepsza od ciebie. Inna, ładniejsza i z lepszym ciałem. Ma serce, którego ty nie masz. Jesteś zwykłym potworem nie laską Moris. I tyle ci mam do powiedzenia paniusiu.

Gdy Moris to usłyszała rzuciła się na Markusa i wyjmując nożyczki łączone ze scyzorykiem, próbowała wbić mu je w szyję. Markus cofnął się na dostateczną odległość i nie chcą bić kobiety zatrzymał jej rękę na wysokości i wytrącił nóż. Nie poddała się ona jednak i uderzyła go w twarz, nie hamując się. Markus widząc, że Jane jest schowana nie czekał na kolejny cios, ponieważ jego sumienie nie pozwalało mu bić kobiet i klasnął w dłonie. Był to znak. Wyskoczyła ona z ukrycia a zaskoczona Moris próbowała uderzyć Markusa ponownie tym razem w brzuch bardzo mocno. Markus odbił cios i trzymał jej ręce w górze bezpośrednio nie głową. Jane potężnym ciosem uderzyła ją w twarz, podcięła kolano, zablokowała je i kopnęła ją w brzuch i w dół. Była cały czas trzymana przez Markusa i płakała. Jane nie miała litości i krzyknęła :

— Doprowadziłaś mnie do gwałtu. Udawałaś miłą i dobrą a tak naprawdę byłaś tylko pionkiem. Powinnam cię położyć, ale zrobię co innego. Ty chora psychicznie mendo. Myślałaś, że zaciągniesz mojego przyjaciela do łóżka. Niedoczekanie.

— Powinnaś była tego nie przeżyć. Ten głupi jeż cię uratował. Miałaś zwykłego farta nic więcej bo byś umarła pod tym drzewem, albo się powiesiła.

— Prawdziwi przyjaciele nigdy nie opuszczają cię w potrzebie. Ty ich nie masz szmato a ja mam. A jeże są jak ludzie. Wrażliwi na krzywdę innych. Tego nie przewidziałaś.

— Nie przewidziałam. Powinnam zatłuc też jeża albo zgwałcić i zabić twojego przyjaciela.

Gdy dziewczyna to usłyszała nie wytrzymała ciśnienia. Wyjęła kolec i wbiła go jej prosto w lewą pierś. Markus puścił ją i wtedy Jane z pół obrotu powietrznego uderzyła ją. Moris przeleciała metr i potężnie upadła na ziemię, jęcząc z bólu. Jane i Markus chwilę później wyszli ze szpitala i udali się na spacer. Podziękowała ona też Markusowi kolejnym pocałunkiem w policzek, za pomoc oraz za to co powiedział. Markus nie wahał się i pocałował ją w policzek namiętnie po przyjacielsku.

Po wbiciu kolca w pierś nie wstała już z podłogi. Wbity w jej ciało kolec zatruł jej całe piersi i przesuwał się coraz głębiej, zatruwając ją oraz paraliżując. Robił się również większy i po godzinie mierzył już 10 cm. Sparaliżował on jej żołądek i na zawsze wbił się w wątrobę i nerki tak mocno, że nic nie było w stanie go wyjąć. Zatrzymawszy się na nerkach uszkodził jej też pół układu pokarmowego, przez co mogła ona umrzeć z głodu, albo na choroby tego układu, które powodowała trucizna. Po kilku dniach spędzonych w szpitalu nie mogła wytrzymać i popełniła samobójstwo, podcinając sobie nożem gardło i tam została. Wcześniej, wykopała sobie grób i zrobiła krzyż z drewna z podpisem dla chorej panny bez uczuć.

Po rozprawieniu się z nią kilka dni później Jane spotkała się z Numbrisem przed swoim domem aby ostatecznie zmierzyć się ze swoim lękiem. Facetem, który rozwalił jej życie na zawsze i spowodował koszmar. Jeż cały czas trzymał kolec w kieszeni kurtki, gdyż chciał uchronić Jane przed użyciem go przedwcześnie. Po drodze do jego domu zapytała ona jeża czy tak mały kolec da się rozpuścić w napoju. Zaskoczony pytaniem jeż odparł, że na spokojnie można i również zapytała Jane jaki ma plan. Kiedy szli przed zabudowania powiedziała mu o planie. Miał on wyglądać inaczej niż na Moris. Jeż zamienił się w słuch i 300 metrów przed domem, zatrzymali się oni, aby wszystko dokładnie ustalić. Plan był bardzo prosty. Jeż miał zagadać mamę chłopaka, podczas gdy ona miała zająć się nim zająć. Zeszli oni z góry zabudowań i ruszyli już pod dom chłopaka. Znał dokładnie adres i kiedy doszli pod drzwi zapukał. Drzwi otworzyła im kobieta o siwej cerze i włosach. Wyglądała na około 50 lat i była po doświadczeniach życiowych. Na pytanie czego chcą odparł, iż pracują na poczcie i chcą dostarczyć paczkę do jej syna. Kobieta wierząc jeżowi, wpuściła ich do środka.

Po wejściu w głąb domu jeż z ukrycia przekazał młodej damie kolec a sam udał się na rozmowę ze starszą panią do innego pokoju.

Udała się ona w tym samym czasie do kuchni, nalała do szklanki wody, wrzuciła kolec, który szybko się rozpuścił i wymieszała go. Następnie postawiła szklankę na stole i czekała, aż chłopak wyjdzie ze swojego pokoju. Chłopak wyszedł jak przypuszczała i kiedy zobaczył ją w kuchni nie mógł uwierzyć, lecz nie wiedział o podstępie. Jednym łykiem wypił całą szklankę wody i odstawił ją na stół. Po kilku minutach chłopak zaczął się źle czuć a kolec ukryty w wodzie zadziałał błyskawicznie. Był on wściekły i próbował jeszcze walczyć, lecz nic nie zdziałał. Chłopak zamachnął się i chciał uderzyć dziewczynę, lecz ból był tak silny, że nie mógł. Jane jeszcze zanim wyszła krzyknęła :

— To za co mi zrobiłeś masz za swoje, po czym złapała go za głowę, rzuciła na stół i przycisnęła stopami dół po czym wyszła wraz z jeżem w domu.

Po wyjściu była ona zadowolona iż udało się jej dokonać zemsty. Kiedy oddalili się oni od domu seryjnego gwałciciela słyszeli oni głośne jęki chłopaka, który płakał z bólu i leżał na ziemi. Kolec, który wbiła mu Jane na zawsze spowodował to, iż chłopak nie będzie mógł uprawiać seksu ani mieć dzieci, ponieważ miał on wielkość 12 cm w pełnym stanie. Po tych wydarzeniach jeszcze raz spotkała się ona z Markusem na mieście i z wdzięczności za pomoc, oraz za pieniądze rodziców kupiła mu deskorolkę. Markus podziękował jej i obiecał nauczyć ją jazdy na deskorolce. Na lekcjach Markusa spędziła 3 miesiące dopóki nie nauczyła się profesjonalnie jeździć i wykonywać trików, które mogły jej się przydać. Jej przyjaciel podarował jej swoją deskorolkę i zaproponował udział w zbliżającym się wydarzeniu deskorolkowym. Chciała ona spróbować, więc zgodziła się bez wahania. Na horyzoncie, jednak zbliżało się drugie równie piękne wydarzenie, które miało być sprawdzianem jej umiejętności karate.

Rozdział 3

Międzynarodowy Turniej NFC i w The Strange

Po rozprawieniu się z przeciwnościami losu pewnego dnia po tych wydarzeniach Jane odpoczywała jeżdżąc na deskorolce i spotykając się z Markusem. Spotkania te które organizowała ze swoim przyjacielem w skate parku pomagały jej zapomnieć. Coraz lepiej radziła ona sobie z coraz trudniejszymi sztuczkami i jeździła po coraz wyższych rampach. Najwyższa rampa w tym właśnie parku mierzyła ponad 7 metrów i była trudna aby po niej zjechać. Postanowiła, jednak spróbować swoich sił i stanęła na samej górze wchodząc po drabinie. Nie mając lęku wysokości postawiła ona przy zjeździe deskę i czekała na znak od Markusa, który był na dole. Markus bał się o nią i przez kilka minut nie chciał dać znaku aby zeskoczyła z tej rampy. W końcu machnął ręką i dał znać. Wystawiła prawą nogę na koniec deski a lewą na początek. Kiedy jej nogi były już na desce rozpędziła się i trzymając się jechała w dół. Jadać z potężną prędkością, wjechała na górę na drugą rampę i wybijając się z samego rogu, wyskoczyła w powietrze z deską w rękach i wykonała 360,black-flipa, oraz salto w przód, po czym złapała deskę w locie i wylądowała na ziemi stając na niej. Markus stanął dęba jak to zobaczył. Nikt oprócz niego samego nie potrafił wykonać tyle sztuczek i salta. Jego przyjaciółka zaskoczyła go po raz kolejny, pokazując umiejętności, których nie posiadał, prawie nikt. Po 3 miesiącach treningów Markus był z niej dumny i po jej wylądowaniu na ziemi, podszedł do niej, przytulił i powiedział :

— Jane to było dobre naprawdę stara.

— Nie sądziłam, że to zrobię tak szczerze — odparła pijąc wodę z butelki

— A widzisz, jednak Jane udało ci się. Chce cię zabrać na kawę i ciastko dzisiaj — odparł Markus trzymając rękę na jej plecach

— Jak miło a z jakiej to okazji? — zapytała ponownie Jane

— Bez okazji przyjaciółko moja. Zwykły wypad na kawę i ciastko i tyle.

— Jesteś słodki chodźmy.

Jane i Markus po treningu udali się na miasto. Jadać na deskorolkach po mieście cieszyli się ze swojego towarzystwa. Na każdy widok Markusa serce młodej dziewczyny biło coraz szybciej i szybciej. To nie mógł być przypadek i doskonale o tym wiedziała, jednak cały czas bała się powiedzieć mu o drzemiących głęboko w niej uczuciach do niego. Udawała przed nim, iż nic się nie dzieje, ale w sercu już był jej chłopakiem nie przyjacielem. Do dojechaniu deskorolkami na miejsce do kawiarni blisko centrum miasta, jej przyjaciel przepuścił ją pierwszą przez drzwi. Chwilę później zapytał jej co by chciała sobie zamówić. Odparła ona i poprosiła go o kawę oraz jej ulubione ciasto napoleonkę, którą uwielbiała. Markus postanowił wziąć dla siebie inne ciasto belgijkę oraz również kawę. Po złożeniu zamówienia usiedli oni obok siebie przy wolnym stoliku. Czekając aż kelner dostarczy im do stolika kawę i ciastko Markus złapał Jane za plecy ręką a druga jechał jej delikatnie po policzku a w jego oczach widać było łzy, które miały spłynąć mu po twarzy. Kelner po kilku minutach przyniósł im kawę oraz ciastka, postawił na stole i życzył smacznego. Po zjedzeniu ciasta Markus, dalej trzymając rękę, na jej plecach podniósł kubek do góry i odparł :

— Wznieśmy toast z kawy tym razem.

— Dlaczego? — zapytała zdziwiona

— Za to spotkanie Jane

Jane i Markus podnieśli kubki, uderzyli się, oraz wznieśli toast. Nadal, jednak na twarzy Markusa, zobaczyła ona łzy, które mogły znaczyć wiele. Czuła, że to jest ten moment, aby mu powiedzieć. Nie czekając na okazję przybliżyła się bliżej do niego, dotknęła jego serca ręką i powiedziała :

— Markusie, jesteśmy przyjaciółmi już ponad rok czasu. Przeżyliśmy piękne chwile, pomogłeś mi pokonać moje lęki i trudności. Chce ci coś powiedzieć, bo od roku się boje cały czas

— Słucham Jane i ja też muszę coś powiedzieć, coś czego żadnej dziewczynie nie powiedziałem

— Markus to co powiedziałeś Moris, że mam już inną czy to było o mnie? A chce ci powiedzieć, że zakochałam się w tobie już rok temu, jak mnie uratowałeś od swojego kumpla. Poczułam motylki w brzuchu i miłość w powietrzu

— To co powiedziałem Moris, to było o tobie to prawda. Bo jesteś inna niż wszystkie kobiety. Piękna, miła i taka opiekuńcza i troskliwa. Kocham cię taką jaką jesteś i zakochałem się rok temu w tobie i chce ci powiedzieć, że chce z tobą chodzić i ułożyć sobie życie z taką piękną laską jak ty.

Jane słysząc to rozpłakała się, a jej łzy spadły nawet na kanapę na, której siedzieli. Nie sądziła iż usłyszy od jakiegokolwiek chłopaka tak piękne słowa. Jej ukochany chłopak i przyjaciel wyznał jej miłość w kawiarni i to na oczach ludzi. Nie wstydził się jej, ani tego co się stało. Nie wstydził, się też jej zmienionego ubioru i wyglądu na skat erkę. Spłakana Jane przytuliła się do niego, wtuliła się w jego ramiona i powiedziała tylko dwa słowa, słowa, które miały być na zawsze jej słowami przewodnimi, które będą ją prowadzić całe życie :

— Kocham cię Markusie, mój Markusie

— Ja ciebie też piękna — odparł Markus

Siedząc jeszcze w kawiarni usiedli oni najbliżej siebie jak mogli. Wtedy Jane nie mogąc już czekać przybliżyła swoje usta do jego ust i pocałowała go bardzo czule. Chłopak odwzajemnił pocałunek i pocałować ją jeszcze dwa razy przy ludziach. Mając przy pocałunku zamknięte oczy dziewczyna w końcu poczuła się kimś i prawie odleciała. Po namiętnych pocałunkach Jane wraz ze swoim chłopakiem udali się do niego do domu, aby świętować ich miłość w bardzo miły sposób. Siedząc u niego w pokoju Jane poprosiła o coś do jedzenia i do picia. Jej chłopak udał się do kuchni i chciał przyrządzić swojej dziewczynie jakieś jedzenie. W końcu wpadł na to co Jane lubi i zaczął to gotować wraz z rodzicami. Markus po kilku minutach wrócił z jedzeniem z kuchni, które przygotowali jego rodzice i on..Był to omlet z jajek oraz kasza jęczmienna z surówką. Do picia przyniósł on jej wodę z sokiem i szklankę mleka. Dziewczyna, która chciała być akceptowana przez jego rodziców i jak najlepiej poradzić sobie z sytuacją zjadła podany jej posiłek i pocałowała Markusa. Następnie wraz z nim udała się na dół aby oficjalnie przedstawić się rodzicom swojego ukochanego. Kiedy rodzice Markusa zobaczyli ją pierwszy raz uśmiechnęli się do syna i zapytali :

— Synu czy to jest twoja dziewczyna? — zapytali jego rodzice pijąc kawę.

Markus usiadł wraz z Jane i odparł :

— Tak tato to moja dziewczyna.

Dziewczyna odważyła się otworzyć usta i powiedziała :

— Tak drodzy państwo, jestem jego dziewczyną i nazywam się Jane.

— Miło nam Jane. Powiedz nam będziesz z Markusem szczera i szczęśliwa i będziesz go kochać? — zapytali rodzice Markusa

— Ja go kocham proszę państwa i zawsze będę. Zakochałam się w nim a on we mnie.

— To prawda mamo i tato ja też się w niej zakochałem — odparł Markus

— Gdzie się poznaliście. Jestem ciekawa naprawdę — odparła Mama chłopaka

Markus opowiedział rodzicom całą historię od samego początku. Od kiedy się poznali, o wszystkim co się wydarzyło i za zgodą o tym co przeszła jego dziewczyna. Słuchając jego opowieści rodzice prawie płakali i rozmawiali w tym czasie między sobą o tym co się stało. Byli wstrząśnięci opowieścią o gwałcie i rozprawieniu się z oprawcą. W końcu po wysłuchaniu opowieści do końca odparli :

— Dziewczyno, to jest straszne co przeżyłaś naprawdę. Współczujemy ci Jane.

— Dziękuje państwu za miłe spotkanie. Chciałabym o coś was zapytać tym razem jeśli można — odparła pijąc syrop

— Słuchamy cię

— Słyszałam z opowieści, że w przeszłości braliście udział, w jakimś turnieju? Mogłabym wiedzieć co to był za turniej jeśli można.

Zaszokowani pytaniem rodzice wyjęli z szafki znajdującej się w kuchni stary album ze zdjęciami z ich młodości. Nie wyjmowali oni go od niepamiętnych czasów, od kiedy urodzili Markusa i poświęcili się jego wychowaniu. Album zawierał zdjęcia i zaczynał się w momencie, kiedy mieli oni po 16 lat. Jego młodzi rodzice wyglądali na kochającą się parę, która chciała ze sobą być do kres czasu. Na zdjęciach trzymali się oni za ręce, uśmiechali, a nawet namiętnie całowali. Album przeglądali wszyscy w tym Markus i jego dziewczyna. W pewnym momencie zobaczyła ona zdjęcie taty Markusa na deskorolce i jego mamy na łyżwach. Stali oni naprzeciw siebie z pucharami o kolorze złota. W tle widać było lodowisko a po prawej stronie rampę o wysokości nie większej niż 2 metry a pod zdjęciem znajdował się napis o treści :

,, Zwycięstwo w życiu i w sportach. Gratulujemy wam wygranej. Federacja IFC 1874 rok ‘’.

Widząc to zdjęcie rodzice Markusa płakali ze szczęścia i zaczęli tęsknić za dawnymi czasami i młodością. Obejrzawszy je dokładnie płacząc i patrząc się z stronę młodej damy oboje odparli :

— Byliśmy obaj na swoich turniejach. Dawno temu i dopiero teraz odkryliśmy to zdjęcie. Opowiemy ci wszystko Jane więc posłuchaj najpierw ciekawostki.

— Zamieniam się w słuch proszę państwa

— IFC była to federacja, która organizowała turnieje w różnych dyscyplinach sportowych. Dzisiejsza nazwa tego zarządu to NFC ( NATIONAL FEDERATION CIRCLE ).Organizują oni co roku turniej deskorolkowy w okresie od lata do wiosny. Nasz syn już brał w takim udział, w tamtym roku i wygrał.

— Rozumiem, ale co to ma wspólnego z wami proszę państwa? — zapytała ponownie Jane

Przez następną godzinę rodzice opowiadali o turniejach w tamtych czasach, w których brali udział łącznie z ciekawostkami na temat federacji. Dowiedziała się najpierw od mamy swojego chłopaka o historycznym turnieju na łyżwach w 1874 roku. Na turniej ten przygotowywała się ona przez 2 lata i ciężko trenowała akrobacje, jazdę na łyżwach oraz taniec na lodzie. Przełomem w tego typu turniejach było wprowadzenie konkurencji tańca towarzyskiego na lodzie. Było to pierwsze lodowe wyzwanie z tańcem towarzyskim. Bojąc się tańca mama Markusa poprosiła swojego partnera o pomoc. Trenowali oni razem na tydzień przed wydarzeniem taniec towarzyski tańcząc na ulicy czy w domu. Dzięki swojemu partnerowi kobieta nabrała pewności siebie, oraz odwagi aby stanąć na łyżwach i podołać swojemu lękowi.

W dniu wydarzenia wcześnie rano dziewczyna już o 5 wstała z łóżka, zjadła śniadanie i piechotą wyruszyła do hali. Po drodze spotkała ona partnera, przywitała się z nim, pocałowała go, po chwili złapała za rękę i ruszyła szczęśliwsza w dalszą drogę. Po dotarciu na miejsce i wejściu do środka organizator ogłosił rozpoczęcie o godzinie 8.00 rano gdy na zegarze właśnie wybiła 7.40. Ubierając przed wejściem na lód łyżwy dziewczyna przytuliła się do chłopaka najmocniej jak potrafiła i powiedziała mu na ucho,, dziękuje ze jesteś ‘’. Chłopak również na ucho odparł jej,,nie ma za co’’ i pocałował. Organizator o dokładnej 8.00 rano zagwizdał i oficjalnie będąc na stopniu rozpoczął turniej. Historyczny turniej zaczął się o dokładnej porze. Po rozpoczęciu turnieju i ustawieniu się na liniach po 30 minutach wszyscy obecni zawodnicy wykonali w pierwszej konkurencji jazdę szybką przez trzysta metrów naokoło hali oraz skoki na łyżwach przez płotki. Po tej konkurencji z najwolniejszym czasem odpadła między innymi przyjaciółka jej partnera, oraz jej syn. Z najlepszym czasem na pierwszym miejscu znajdowała się właśnie ona. Druga runda była już znacznie trudniejsza od pierwszej. Polegała ona na wykonaniu tak zwanej górki, czyli jazdy przez 4 okrążenia lodowiska na jednej nodze przez pierwsze dwa a przez drugie dwa na drugiej nodze. Trudność polegała na tym, iż trzeba było zmienić nogę idealnie po drugim okrążeniu. Z 20 osób startujących w tej konkurencji do następnego i ostatniego etapu przedostało się tylko 5. Większość padała na zakrętach i przy zmianie nogi upadała na nóg i sędzia musiał ich na noszach wyciągać z lodowiska, ponieważ mieli skręcone kostki, nogi i wiązadła. Tylko tej piątce udało się dojść do finału i tańca na lodzie. Ponownie, lecz tym razem na drugim miejscu znalazła się mama Markusa.

Organizator postanowił przed ostatnią konkurencją zorganizować przerwę około dwóch godzin na posiłek i regenerację sił. Przerwa ta była również potrzebna na przygotowanie strojów do tańca, oraz lodu, który musiał zostać oczyszczony przez ludzi. Na przerwie cały czas mama przyszłego chłopaka Jane rozmawiała, jadła i trenowała jeszcze w swoich starych butach taniec w tym walca na lodzie, którego mieli zatańczyć. Nie była ona zestresowana, lecz dumna z tego co już osiągnęła w tym turnieju. Dzięki swoim umiejętnościom i odwadze pokazała na co ją stać i miała pokazać jeszcze więcej.

Ostatnia i finałowa konkurencja odbywała się już po południu około godziny 14.00. Wtedy to zmęczeni zawodnicy ustawili się przed wejściem na lodowisko parami gęsiego. Po kilku minutach uczestnicy wraz z partnerami po otwarciu bramki niczym z procy wyskoczyli na lód i od razu zaczęli tańczyć. Pierwszym z nich był taniec afrykański, drugim belgijka w parach a trzecim walc. Podczas walca kobieta była przetrzymana w powietrzu przez kilka sekund, wykonała przewrotkę przez plecy partnera i wylądowała bezpiecznie na lodzie. Następnie odbijając się od barierki wykonała obrót w powietrzu i również wylądowała bezpiecznie. W ostatniej minucie tańca, kiedy miało się już wszystko rozstrzygnąć bezbłędnym ruchem kobieta prześlizgała się między stopami partnera i kiedy była na ziemi obróciła się o 90 stopni i wstała. Oficjalnie turniej zakończył się po tańcach a ogłoszeniu wyników miało odbyć się po dyskusji głównych sędziów turnieju. Długa dyskusja powodowała napięcie wśród zawodników i ich partnerów a sędziowie nie mogli dojść do porozumienia odnośnie ostatniej konkurencji i przyznać punktów za taniec. W końcu zdecydowali się, dali punkty i jeden z sędziów wyszedł na środek i ogłosił wyniki. Trzecie miejsce zajęli państwo Erk z jeż ogrodu, którzy znaleźli się z wynikiem 30 punktów na tym właśnie miejscu. Drugą lokatę z nieznacznie większym wynikiem zajęła para ze Szwajcarii z 36 punktami na koncie. Ostatnie miejsce na podium do samego końca pozostawało tajemnicą. W końcu sędzia odparł na koniec :

— Pierwsze miejsce i złoty medal zdobywa pani Nadia wraz ze swoim partnerem Irlikiem. Gratulujemy

Po oficjalnym ogłoszeniu wyników wszyscy stanęli na podium i otrzymali medale oraz puchary. Na swoim pucharze Nadia i jej partner mieli wygrawerowane i napisane :

— ‘’Zwycięstwo w życiu i w sportach’’. ‘’Gratulujemy wam wygranej’’.Federacja IFC 1874 rok. Pieniądze, które otrzymali za wygraną chcieli przekazać miejscu drugiemu czyli parze ze Szwajcarii, gdyż byli oni bardzo biedni i ledwo starczyło im na bilet do domu do stolicy. Wysłuchawszy do końca opowieści Mamy Markus zapytał swojego tatę mówiąc :

— Tato a ty jaką miałeś deskę do turnieju? Jestem ciekawy

— Sam robiłem tą deskę dawno temu i jeszcze ją mam synu. Mój turniej był o wiele trudniejszy niż mamy, ale poradziłem sobie.

— Co pan na myśli? — zapytała dziewczyna Markusa pijąc kawę.

— Teraz posłuchajcie mnie nie będę długo mówił obiecuje.

Grubym i poważnym głosem tata Markusa zaczął tym razem opowiadać o swoim turnieju. Nie były to dla niego ani miłe ani przyjemne wspomnienia. Po lodowych bojach w środku miasta na miejskich i chodnikowych stworzonych przez ludzi rampach kilka dni później IFC ogłosiło iż właśnie tego dnia odbędzie się turniej deskorolkowy. Miał się on składać ze zwykłej jazdy, oraz nie trikach a jak najdłuższym utrzymaniu się na desce, lecz na coraz trudniejszej powierzchni oraz nierównej i betonie. Wszyscy uczestnicy mieli również dodatkowy problem. Od samego rana zaczął padać grad, potężny niczym tornado. Padał on w całym mieście łącznie z rampami, które były przygotowane. Nie chcąc odwołać turnieju federacja zdecydowała się go przeprowadzić, ponieważ nie chciała stracić pieniędzy na zakupiony sprzęt oraz rampy. Uczestnicy a było ich 25 z różnych krajów na różnych deskach i różnym poziomie mieli zaryzykować własne życie, lecz nie mieli oni wyboru, gdyż turnieju nie dało się cofną

.Zawody rozpoczęły się o równej 12.00 kiedy sędzia gwizdnął na znak. Nie było tam żadnych przemów tylko od razu rozpoczęto pierwszą konkurencję. Po pierwszej konkurencji, która trwała jedynie kilkanaście minut ze względu na szalejący grad i jego opady cześć zawodników wycofała się z turnieju dobrowolnie. Pozostali a było ich tylko 8 zdecydowało się zostać i spróbować. Po dwudziestominutowej przerwie na napicie się i wzięcie oddechu poziom wody przekroczył ponad 40 mm na sześcian a grad padał cały czas z małymi przerwami. Było to już za wiele dla wszystkich. Druga konkurencja rozpoczęła się w największy tego dnia grad a woda zaczęła sięgać już 85 mm. Podczas tej tury, która polegała na jak najdłuższym utrzymaniu się na desce w połowie trasy 6 zawodników, jednocześnie pod wpływem gradu upadło na ziemię i uderzyło o beton głową i czołem. Siła uderzenia była tak mocna, iż 3 z nich nie podniosło się i zmarło a pozostałych 3 ostatkami sił z pomocą kolegów podnieśli się z ziemi. Po opatrzeniu ran wycofali się oni ostatecznie z dalszej rywalizacji z ciężkim uszkodzeniem głowy i wezwali karetkę. Karetka przyjechała po 20 minut i zabrała wszystkich trzech poszkodowanych do szpitala. Ci którzy zmarli zostali chwilę później pochowani w zbiorowym grobie na placu, ponieważ nie dało rady ich uratować. Irlik czyli tata Markusa i jego kolega klęczeli i płakali nad zmarłymi. Wiedzieli oni, iż jeśli nie chcą zginąć muszą przekonać sędziego aby dogrywka odbyła się jutro a nie dzisiaj w największy grad. Po krótkim pogrzebie w miejscu gdzie stał sędzia obaj zawodnicy podeszli do niego i powiedzieli :

— Proszę odwołać naszą dogrywkę. Przełóżmy ją na noc, albo na jutro. To zbyt niebezpieczne

— Nie rozumiem przepraszam jak to niebezpieczne? Macie jechać teraz i tyle.

— Nie pojedziemy panie sędzio. Wszędzie pada grad, jest śliska nawierzchnia a trzech naszych nie żyje. Nie będziemy ryzykować

— Mam zasady i to ma być dzisiaj wszystko nie jutro czy pojutrze. Federacja tak chce i tak musi być — odparł sędzia.

— Nie obchodzi cię los tych ludzi?. Przerwij to, inaczej federacja się dowie o tym. A ty panie sędzio, pójdziesz siedzieć, za potrójne zabójstwo chcesz? — zapytał go ostrzej zawodnik

— Przepraszam, ale nie możecie mi grozić. I nie obchodzi tak szczerze — odparł dalej uparcie sędzia

— Ty cholero naprawdę. Dobrze wystartujemy, ale jak nam się coś stanie nie daruje ci tego — odparł tata Markusa i odsunął rękę.

— W porządku zgadzam się. Około 17 tam gdzie się zaczęło.

— Będziemy

Kiedy opady gradu pod koniec godziny 17 nieco ustały i nawierzchnia wyschła dostatecznie wkurzeni ostatni zawodnicy wystartowali z tego samego miejsca co ich zmarli koledzy. Płacząc głęboko, ustawili oni nogi na deskach i na gwizdek ruszyli posłusznie niczym zwierzęta, które prowadzi pasterz na polu. Jadąc coraz szybciej i pokonując kolejne przeszkody w połowie drogi wykonali oni manewr, którego się nikt nie spodziewał. Skręcili oni na płaską drogą, zamiast na krętą i bardziej niebezpieczną nie chcąc ryzykować własnego życia. Na płaskiej drodze, pod koniec trasy bez robienia trików przejechali do samej mety ścigając się o to kto wygra. Przed samym końcem obaj z nich przyspieszyli jak mogli jeszcze bardziej i przekroczyli linię mety. Po przekroczeniu jej obaj zmęczeni usiedli na podłodze i od razu napili się wody gazowanej, którą mieli dostarczoną od organizatora. Sędzia, który kazał im w taki dzień jechać na finale przez następne pół godziny sprawdzał długość trasy, oraz kto pierwszy przekroczył oficjalnie kołami linię mety. Nie mogąc dokładnie sprawdzić kół od desek, ponieważ nie zostawiły one śladu sędzia postanowił wyłonić zwycięstwo sprawdzając czas obu zawodników. Zmierzył on i sprawdził czas aż w końcu powiedział do zawodników :

— Mam już wyniki panowie. Różnicą 0,75 sekundy turniej wygrywa Irlik. Gratuluje ci.

— Ja tobie też gratuluje. Byłeś lepszy ode mnie. W końcu się przyjaźnimy.

— Tak przyjaźnimy to fakt i uczciwie wygrałem Marlik.

Sędzia po ogłoszeniu werdyktu przekazał mu puchar z tym samym napisem co jego dziewczynie, oraz podał mu rękę. Jego przyjaciel podał mu dłoń i również cieszył się ze srebrnego pucharu, który uzyskał za drugie miejsce. Po zakończeniu wszystkiego obaj panowie udali się do swoich domów i dziewczyn i tam świętowali z nimi zwycięstwo.

Tym akcentem tata Markusa zakończył swoją opowieść. Markus i Jane podziękowali za gościnę i pożegnawszy się z jego rodzicami udali się pod jej dom. Tam pożegnali się oni namiętnymi pocałunkami a następnie ustalili ostatnie trzy treningi przed turniejem, który według oficjalnych informacji miał się odbyć za tydzień w skate parku w mieście.

Pierwszy turniej Jane w którym miała brać udział miał być dla niej bardzo stresujący. Międzynarodowa jazda na deskach, gdyż tak nazywano śmiesznie federację NFC, która miała być szczytowym wydarzeniem w Nowym Jorku i całych stanach oraz wydarzeniem upamiętniającym turniej w 1806 roku. Była to okrągła setna rocznica rozpoczęcia turniejów deskorolkowych w historii Stanów oraz sztandar przyjaźni między deskorolkarzami, rolkarzami i rowerzystami. Wtedy właśnie te wszystkie trzy grupy zaczęły ze sobą współżyć i tworzyć swojego rodzaju rodzinę od 100 lat, pomagając sobie nawzajem. Już tego wieczoru na mieście zostały rozwieszone plakaty, obrazki oraz reklamy na bilbordach promujące największe wydarzenie w central parku a radio nadawało transmisję o tym w wieczornych wiadomościach puszczając w obieg taką informację. Ludzie dowiadując się o tym z radia byli dla tego wydarzenia pełni podziwu. Nie tylko radio i bilbordy, ale również ludzie z miasta między sobą rozpowiadali o tym i w ciągu nocy całe miasto zaczęło już huczeć aż w ciągu nocy rozgłos stał się coraz większy.

Central Park, który był miejscem gdzie się to odbywało był już prawie gotowy na przyjęcie kółek różnego rodzaju. Na drzewach, słupach, oraz światłach i lampach zostały rozwieszone plakaty, reklamy a nawet transparenty z napisem zbliża się wielki turniej kółek. Liście i drzewa oraz krzewy i kwiaty kołysały się pod wpływem niewielkiego wiatru, niczym samolot, który leciał ponad chmurami i pośród drzew wyróżniały się. Najstarsze drzewo w centralnej części parku miało dokładnie 100 lat co symbolizowało jego starość ale jednocześnie młodość. Zasadzone zostało ono dokładnie w dzień pierwszej rywalizacji w 1806 roku, przez sadownika, który oficjalnie wygrał ten turniej i zasadził w ziemi drzewo, które urosło do takich rozmiarów jakie są dzisiaj.

Ostatnie trzy treningi były dla młodej Astonki wręcz mordercze niczym wyścigi rydwanów w starożytnym Rzymie. Markus zaproponował aby były one ciężkie i długie, ponieważ chciał ją przygotować najlepiej jak potrafił i wycisnąć z niej wszystkie umiejętności jak przysłowiową cytrynkę. Trwały one od godzin popołudniowych do wręcz nocy czyli do około 23. Ze względu na deszcz który padał jeden z treningów odbył się rano a nie w nocy i po południu i trwał do południa.

W trakcie przerw, kiedy siedzieli oni razem na ławce, trawie, lub na własnych deskach byli wtuleni w siebie i całowali się czule i namiętnie. Jane zaczęła wtedy dostrzegać jak bardzo zależy jej na Markusie. Okazywała to ona na każdy możliwy sposób i na każdym możliwym kroku, kiedy spędzali razem czas. Podczas każdego treningu, kiedy razem trenowali Jane odwracała się do niego stając na desce, lub będąc na wysokiej rampie puszczała do niego buziaczka, układała ręce w serce czy mówiła czułe słówka. Doceniała go za to, iż tak poświęca się dla niej, oraz, że ją naprawdę kocha za to jaka jest. Cieszyła się z każdej chwili spędzonej z nim. W jej myślach i głowie już na tym etapie związku pojawiały się obrazy i marzenia. Były to marzenia o dzieciach, oraz o małżeństwie ze swoim chłopakiem. Oddaliła ona jednak te myśli, aby skupić się ostatecznie na jeździe, oraz na trikach i skokach na rampach.

W końcu nadszedł ten dzień na który czekali i nadszedł on wyjątkowo szybko szybciej niż myślano. Dzień wielkich zmagań na który wszyscy czekali. Wcześnie rano około 9 w central parku zrobiło się naprawdę tłoczno. Zeszli się tam bowiem ludzie z całego miasta i ze wszystkich dzielnic chcąc obserwować to widowisko na własne oczy, gdyż na to wydarzenie był wstęp wolny i nie płaciło się za bilety, ani karty wstępu.

Wydarzenie to pomieściło w całym parku oprócz zawodników, ich partnerów, sędziów i organizatorów około 200 tysięcy widzów. Widzowie byli oddzieleni od reszty, ponieważ park został wcześniej podzielony na sektory dla dzieci, osoby w podeszłym wieku, dla młodzieży, oraz rodziców zawodników. Było ich 24 z różnych zakątków świata, o innej nacji, wieku a nawet ubiorze. Wśród nich znajdowali się zawodnicy z Polski, Anglii, Brazylii czy też Czech i wielu innych narodów po jednym zawodniku z każdego. Jako iż był to 100 turniej i była to okrągła rocznica przed oficjalnym rozpoczęciem zawodów zaśpiewano wspólnie hymn ameryki oraz piosenkę przedstawicieli kółek. Wspólne wykonanie przez wszystkich po występie spotkało się z aprobatą, gorącymi brawami oraz puszczeniem balonów w niebo i na drzewa. Po występie i puszczeniu balonów oficjalnie sędzia przeciął wstęgę na rampy i otworzył turniej mówiąc krótko do zgromadzonych zawodników :

— Witamy na oficjalnym turnieju NFC w jeździe na kółkach. Dzisiaj spotykamy się już uroczyście po raz setny i świętujemy tą piękną chwilę. Życzę wam miłej zabawy oraz sukcesów pod czym dodał :

— Niech rozpocznie się jazda, życzę wam powodzenia.

Po tych słowach zgodnie z zasadami zawodnicy rozdzielili się na dwie grupy po 12 osób i stojąc przed rampami uśmiechali się do siebie i podali sobie ręce. Był to gest i znak przyjaźni, którego zawsze używano przed wejściem na rampy od 100 lat. Nie było na tych turniejach również oszukiwania, skakanie na sterydach, czy innych środków dopingowych. Zawodnicy po zapisaniu się robili badania krwi, które wykazywały obecność tych substancji, oraz testy antydopingowe, które polegały na przebiegnięciu od ściany do ściany i bycia w ruchu. Jeśli, ktoś miał więcej siły, oraz wyszedł mu negatywny wynik krwi został zdyskwalifikowany bez możliwości powrotu i nie mógł brać udział w zawodach przez rok.

Po rozdzieleniu na grupy i podaniu sobie rąk uczestnicy położyli nogi na deskach i skoczyli na rampy. Pierwsza runda polegała po prostu na prostym zjechaniu z ramp aby utrzymać się na desce i nie spaść z niej. Było to jednak utrudnione ze względu na przeszkody na drodze, oraz wysokość ramp i ostry kąt jazdy. Rampy były bowiem ustawione pod kątem 75 stopni w kształt półkola i spirali, gdyż były kręte. Utrudniało to zawodnikom przejazd przez rampy, lecz większość sobie poradziła z małymi problemami. Wszyscy więc przeszli dalej i od razu rozpoczęła się runda druga. Jako, że był to turniej kołek tym razem była to konkurencja tylko dla rowerzystów. Wszyscy pozostali mieli się odsunąć i cofnąć, aby zrobić miejsce dla rowerów i ich właścicieli. Rowerzyści tym razem mieli inne zadanie. Polegało ono na przejechaniu na rowerze najpierw na jednym a potem na dwóch kołach pewnego odcinka, oraz utrzymaniu się na siodełku w pozycji stojącej przez 20 sekund, utrzymując równowagę na lekkim hamowaniu rowerem. Była ich garstka bo tylko pięciu w tym roku, lecz podjęli się tego zadania z ochotą i byli na nie gotowi. Ustawili się oni na jednej z najwyższych ramp i na znak sędziego wyruszyli na swoich potworach na kółkach. Po gwizdnięciu gwizdkiem Rowerzyści zjechali z góry i będąc na samym dole podnieśli rowery do góry i jechali na jednym kole, próbując dopasować się do trudnej w jeździe powierzchni. Niektórzy upadali, spadali z rowerów i nie dojechali nawet do połowy trasy gdyż upadając łamali ścięgna i nogi, pomimo, iż długo trenowali i byli najlepsi. Do połowy trasy czyli do normalnej jazdy dotarło 3 z 5 rowerzystów gdyż dwóch z nich złamało nogę, kiedy upadli na ziemię z jazdy na jednym kole. Po przejechaniu prawie do końca drogi widownia wstała z miejsc bo była pod niezwykłym wrażeniem i nie mogli nawet otworzyć własnych ust. Zaczęli oni też krzyczeć i kibicować zawodnikom tak głośno iż było ich słychać na cały park i okolicę. Byli oni podekscytowani i nie żałowali ani minuty będąc tam. W tym samym momencie kiedy podekscytowany tłum patrzył się rowerzyści stojąc nogami na siodełku i trzymając hamulec manewrowali jak mogli, aby zdołać się utrzymać. Przed końcem czasu niespodziewanie i z impetem dwóch z nich upadło na ziemię i ratując się upadli kolanami osłoniwszy swój kręgosłup i płuca, które uszkodzone mogły okazać się tragiczne w skutkach. Na miejsce wezwano lekarza, który poza barierkami opatrzył ich podobnie jak pozostałych, którzy upadli w trakcie. Lekarz nie stwierdził ciężkich obrażeń, lecz nie pozwolił na udział w dalszych zawodach. Ostatecznie z czasem 25 sekund wygrał tę konkurencję Polak pochodzący z Gniezna, na drugim miejscu z wynikiem 19 sekund zajął Szkot z Edynburga a trzecie miejsce na podium z czasem jedynie 15 sekund zajął pochodzący z RPA zawodnik o czarnym kolorze skóry, który nie był za to krytykowany i nie odwoływał się do zasad moralnych a do tego, iż jest normalnym człowiekiem jak każdy i nie potrzebuje być bogatym aby zając zaszczytne miejsce.

Po konkurencji na rowerach odbyło się wręczenie medali dla zawodników w tej dziedzinie, oraz czeków na kolejno 2000 dolarów,5000 dolarów oraz 7500 dolarów. Za pierwsze miejsce polak, który stał na podium otrzymał złoty medal oraz 7500 dolarów. Za drugie Szkot otrzymał od sędziego 5000 dolarów oraz srebrny medal zawodów. Natomiast zawodnik z RPA również otrzymał zasłużoną nagrodę. Był to brązowy medal założony na szyję, oraz 2000 dolarów za trzecie miejsce. Każdy z nich cieszył się z nagrody i tym akcentem zakończyła się już konkurencja na rowerach. Po rozdaniu medali odjechali oni z parku do swoich domów, dziewczyn i rodzin i cieszyli się ze zwycięstwa oraz medali.

Po wszystkim co się zadziało bez przerwy sędzia poprosił następną grupę do zawodów a byli to rolkarze. Grupa większa niż rowerzyści, lecz nie większą niż desko rolkarze. Wśród nich co było dość zaskakujące znajdowały się prawie same kobiety, które aktywnie się w to zaangażowały i przeszły eliminacje do zawodów. Na 9 pań rolkarzy w tej drużynie znalazło się tylko 2 panów, którzy oboje pochodzili z Afryki i byli Afro-amerykanami. Kobiety były natomiast w połowie z Czech a w drugiej połowie z Bułgarii. Znajdowała się bowiem taka ilość mężczyzn, gdyż tylko dwóch z 41 biorących udział w eliminacjach dostała się do właściwych zawodów. Konkurencja ta została bardzo szybko przeprowadzona i już po około 25 minutach nastąpiło rozstrzygnięcie. W przypadku rolkarzy polegało to na jeździe na rolkach jedynie do tyłu i z zasłoniętymi oczami opaskami, które ograniczały widoczność. Poradzili oni sobie z tym zadaniem wręcz znakomicie, ponieważ było to krótkie i szybkie a nie długie i nudne. Rolkarzy mieli bowiem najmniej czasu ze wszystkich ze względu na dziedzinę. W ich przypadku rolki bardzo obciążały stopy, nogi, oraz kolana gdyż były zawiązywane mocno szczurkiem na nodze. Z tego powodu aby nie doprowadzić do uszkodzenia nerwów i kości konkurencja ta trwała jedynie 20 minut i była najkrótszą w historii całych zawodów. Po tym czasie i rozdaniu medali dla rolkarzy nadszedł w końcu czas na gwóźdź programu. To właśnie oni mieli pokazać najwięcej i rozpalić publiczność do czerwoności. Właśnie czekali na swój moment przez kilka godzin, aby wejść do parku i pokazać wszystko co potrafili. Dumni użytkownicy deskorolek wdarli się w park i rozpoczęli ostatnią finałową konkurencję podzieloną na dwie części tego wydarzenia. Pierwsza z nich polegała na jak najostrzejszej jeździe na rampach i przyjechaniu tak zwanego krzywego toru, który był wykrzywiony niczym miecz i kusza, które miały wystrzelić po przekątnej. Jane jeszcze przed samą jazdą i rozpoczęciem podeszła do swojego kochanego chłopaka, pocałowała go i powiedziała :

— Markusie mój drogi. Jeszcze na naszych treningach mogłam mieć mój miecz. Przytrzymasz mi go na czas zawodów? — zapytała uśmiechając się Jane

— Jasne skarbie a tobie, życzę powodzenia i sukcesu. Kocham cię

— Ja ciebie też lecę już.

Na pożegnanie rzuciła się ona na chłopaka i pocałowała go czule. Zdjęła również miecz i podała mu go do rąk. Markus przyjął go i trzymał cały czas w ręku. Czuł, jednak iż coś się może stał. Nie widział co, lecz po prostu to czuł w swoich kościach. Stojący obok ludzie również czuli iż coś się wydarzy przeczuwając wygraną jednego z uczestników.

Sędzia przedostatni raz użył gwizdka i wszyscy zawodnicy ruszyli na znak. Wszyscy na samym początku jechali równo, jednak tylko trzy osoby wysunęły się na prowadzenie. Jane i dwóch Hiszpanów walczyli z nią o pierwsze miejsce, jadać jak równy z równym po skrzywionym torze. Kiedy tor miał się kończyć dziewczyna od zewnętrznej wyminęła Hiszpana i jako pierwsza kilka chwil później linię mety. Nikt nie mógł się nadziwić iż pierwsza konkurencję wygrała dziewczyna i to do tego amerykanka. Po przejechaniu mety szczęśliwa Jane złapała deskę w locie, wyciągnęła pięści w górę a na jej twarzy zagościł uśmiech jakiego od dawna nie miała. Oficjalnie pierwszą cześć wygrała Jane i została już tylko ostatnia runda i finał zawodów. Turniej na rampach i triki wykonywane w powietrzu były finałem tych zawodów, który miał wyłonić zwycięstwo i zdobycie pucharu i mistrzostwa świata w jeździe na deskorolce.

Sędzia ostatni raz gwizdnął swoim gwizdkiem, a ludzie stojący najpierw na najniższej rampie ruszyli i zaczęli wykonywać triki. Wielu z nich, jednak odpadło na najniższej rampie, ponieważ ich ułożenie deski było niezgodne z przepisami. Deska ustawiona dalej niż znajdowała się granica rampy była nie do przyjęcia dlatego większą część zawodników zdyskwalifikowano nie pytając się o zdanie, ponieważ było to sprawdzone przed sędziów. Pozostała ich tylko garstka. która miała walczyć dzielnie i wszyscy o tym widzieli. Na następnej rampie wyższej o 4 metry, która miała dokładnie 5,5 metra nad ziemią ta garstka zawodników wyjechała i wyskoczyła wspólnie wykonując kilka następnych trików z jednej i drugiej strony rampy. Wykonując je zawodnicy uważali na innych, oraz przestrzegali zasad bezpieczeństwa. Po wykonaniu wszystkiego na tej ostatniej rampie 4 ostatnich zawodników w tym Jane, którzy walczyli o puchar weszło na ostatnią z ramp, mierzącą ponad 8 metrów. Tutaj trzeba było już naprawdę wielkich umiejętności, ponieważ jeden błąd z takiej wysokości mógł oznaczać nawet śmierć. Najpierw dwaj zawodnicy ruszyli i wykonali swoje triki jakie trzeba, gdyż walczyli o trzecie i czwarte miejsce. Po rywalizacji i rozstrzygnięciu trzecie miejsce zajął ostatecznie Węgier a czwarte jego dziewczyna pochodząca z Ukrainy. Kiedy walka o trzecie miejsce się zakończyła Jane wzięła głęboki oddech, popatrzyła z szacunkiem na swojego przeciwnika i ustawiła nogi na desce, po czym zaczęła jechać w dół. Jechała ona w dół a następnie w górę i odbijając się od rampy w powietrzu wykonała 180 czyli obrót o 180 stopni, salto w tył, oraz usiadła na deskę i wylądowała. Następnie odbijając się od drugiej części skoczni już nad ziemią wykonała 360,back-flipa i obrót o 90 stopni w powietrzu. Ostatni raz również jadać w górę wyskoczyła najwyżej jak mogła i przed kilka sekund stojąc obracała wokoło siebie samą deską a następnie pół saltem w przód zeskoczyła na ziemię i wylądowała na niej płasko.

Był to już ostatni skok i ostatnia jazda na deskorolce w tym roku. Po trikach dziewczyny już nikt nie miał wątpliwości kto wygrał złoty puchar. Wygrała właśnie ona dziewczyna, która pokazała klasę i umiejętności, które posiadała już od dawna. Na ceremonii wręczenia pucharów, która odbyła się już po stanięciu na podium oraz otrzymawszy puchar zawodnicy mogli powiedzieć coś przez mikrofon. Osoba, która zajęła trzecie miejsce z brązowym pucharem z dłoni i medalem na szyi powiedziała krótko :

— Dziękuje za te zawody oraz dziękuje mojej dziewczynie za wsparcie. Kocham cię skarbie, po czym zeszła z podium i z pucharem, oraz medalem na szyi przytuliła się do swojej dziewczyny i pocałowała ją namiętnie. Srebro-medalista również wziął mikrofon do ręki i biorąc głęboki oddech powiedział jedynie :

— Dziękuje wam bardzo za wszystko i za tą wspaniałą jazdę bez trzymanki. Uwielbiam to miasto i uwielbiam was. Dzięki, po czym on również zszedł i udał się do wyjścia z parku.

Kiedy została już na podium jedynie Jane, która trzymała złoty puchar i złoty medal na swojej szyi, jako ostatnia wzięła mikrofon do ręki i z drżącym głosem odparła :

— Ja nie wiem co mam powiedzieć. Chciałam powiedzieć jedynie dziękuje za to. Zdobyłam to nie tyle umiejętnościami a ciężkimi treningami i pracą. Wśród was jest chłopak, dzięki któremu stoję na tym miejscu. Markusie kocie jesteś wspaniały i kochany. Po tych słowach przy wszystkich wysłała mu buziaczka, zeskoczyła z podium i wtuliła się w niego płacząc. Markus tulił ją przez kilka minut aż w końcu przetarł jej łzy z oczu i pocałował. Chwilę później oddał jej miecz, który założyła na plecy i ruszyła wraz z nim przez park do domu aby pokazać swoim rodziców oraz misiowi medal i puchary. Na przejściu w centrum miasta Markus udał się do siebie, żegnając się z nią namiętnym pocałunkiem. Po drodze na domu na mieście, kiedy szła przez pasaż sklepowy niedaleko mieszkania zauważyła swojego misia, który kupował jedzenie oraz Armine, której nie widziała bardzo dawno. Miś widząc ją, odwrócił się z jabłkiem, które jadł, przytulił swoją panią i widząc puchar i medal zapytał :

— Hej młoda za co ten puchar i ten medal na twojej szyi?

— Za wygranie turnieju na desce mój kochany misiu. Dzisiaj się odbywał i wygrałam go.

— To niesamowite moja pani naprawdę pokaż rodzicom potem. I przepraszam byłem bardzo zajęty, ale obserwowałem wszystko z pewnej odległości.

— Nie mam ci tego za złe naprawdę. Idź już do domu pogadam jeszcze z nią i dołączę potem.

— W porządku kocham cię moja pani — odparł pijąc syrop miś.

— Ja ciebie też Antrantis — powiedziała Jane.

Nauczycielka w końcu odwróciła się i zobaczywszy Jane nie mogła uwierzyć własnym oczom. Myślała iż to inna dziewczyna podobna do niej, lub sobowtór, lecz to była własna młoda Jane. Po lekkim szoku pani światła usiadła na schodach wraz z nią i zaczęła wypytywać ją o puchary i o medal. Opowiedziała ona jej wszystko od tragicznych wydarzeń, aż do teraz. Słuchając jej Pani światła była zaszokowana, lecz miała dla niej drugą tego dnia niespodziankę. Chciała powiedzieć jej to osobiście, dlatego przyszła w tamte okolice aby ją zobaczyć. Dopiła więc wodę i odparła :

— Dzisiaj odbywa się również drugi turniej Jane. Jesteś zaproszona przez króla i królową, aby wziąć w nim udział.

— Jaki to turniej Proszę Pani? Dlaczego wybrali mnie na to miejsce? — zapytała dziewczyna

— Turniej sztuk walk od karate po MMA. Odbywa się on w klubie The Strange raz w roku pod wodzą Króla i Królowej Nowego Jorku. Tailis i Sówka osobiście cię zapraszają przeze mnie do wzięcia w nim udziału. Twój miś też tam będzie.- odparła kobieta, kiedy robiła balonik z gumy do żucia i żuła ją.

— Chętnie przyjdę i ukłonię się przed parą królewską Proszę pani. A gdzie dokładnie jest ten klub? — zapytała po raz drugi

— Na rogi Astredy tego sklepu i banku jeży w Harlemie Jane. Przyjdź tam po 21.00 dzisiaj wraz z misiem. Ochroniarz cię wpuści powiedz, że jesteś ode mnie od Pani światła.

— Dobrze dziękuje

— Nie ma za co leć już się szykować. Widzimy się w klubie hej

— Pa

Po rozmowie ze swoją panią od matematyki była ona bardzo podekscytowana. Drugi turniej tego samego dnia i osobiste poznanie króla i królowej miało być dla niej wielkim przeżyciem. Tak samo jak wzięcie udziału w NFC i wygranie go tak samo liczyła ona na dobrą zabawę i uczciwą walkę na ringu. Jej umiejętności w zakresie karate i były słabe i mogła ona wygrać ten turniej, lecz chciała dać również szansę innym. Z pucharem w ręku i medalem wbiegła do domu, przytuliła się do rodziców i pokazała im swoje trofea. Po pokazaniu ich, postawiła je na półce a medal zawiesiła na gwoździu na ścianie nad łóżkiem z pomocą taty. Następnie jeszcze kilka godzin przed samym wyjściem rozgrzała się, poćwiczyła, porozciągała i pobiegała w domu. Cały trening trwał ponad 4 godziny łącznie z bieganiem. Zmęczona postanowiła jeszcze napić się wody i dopiero szykować twarz na wyjście. Nie chciała się ona malować więc postawiła jedynie pomalować szminką usta. Po pomalowaniu ich założyła miecz na plecy, wzięła ze sobą torebkę z potrzebnymi rzeczami i o 20.20 wyruszyła z domu do owego klubu wraz ze swoim misiem, zostawiając w domu swój miecz, ponieważ szła wraz z nim. Miś w tym czasie urósł jeszcze bardziej. Miał on już 168 cm wzrostu i ręce nastoletniego człowieka, większe niż u taty swojej pani. Zmieniły się również jego oczy. Z małych i dziecięcych oczu stały się one brązowe i bardziej dojrzałe i dorosłe. Widać było, iż jego pani cieszyła się z jego dojrzalszej postury, oraz chwaliła go za zachowanie.

Około 21.00 przeszli oni jedną ulicę miasta, po tym jak wysiedli z dorożki, którą jechali do centrum miasta, aż zobaczyli napis na bilbordzie o treści :

— To jest klub dla dziwnych ludzi. Zapraszamy dziwaków do zabawy.

Przeczytawszy ten napis podeszli do stojącego przed wejściem ochroniarza i patrząc się mu w oczy powiedzieli razem :

— Dobry wieczór proszę pana. Jesteśmy tu od mojej pani od matematyki Armine.

Ochroniarz popatrzył się na nich łagodnym spojrzeniem i odparł :

— Tak ona mówiła, że przyjdziecie. Panienka Jane i jej miś Trantis. Zapraszam cię misiu a panią proszę o otwarcie torebki.

Ochroniarz otworzył misiowi drzwi i kiedy wszedł już do środka, nastolatka otworzyła torebkę i pokazała co ma w środku. Popatrzył on przez chwilę, po czym otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.

Klub The Strange został założony przez pewnego biznesmena, który prowadził w mieście interesy. Chcąc zakupić klub taneczny wraz ze swoją żoną sprzedali wszystkie niepotrzebne rzeczy i dogadali się z inwestorem, tak aby budynek został przed otwarciem wyremontowany, oraz zakupiony został sprzęt barmański, fotele, krzesła i mała arena, na której miały się odbywać walki. Inwestor zgodnie z umową przeprowadził wraz z ekipą remontową remont, zakupił wszystko łącznie z inwentarzem i po spotkaniu z biznesmenem rok później przekazał mu klucze do lokalu, lecz wcześniej zapytał go o nazwę oraz jaki będzie miał on charakter. Na to pytanie odpowiedział on, iż lokal będzie miał nazwę The Strange i będzie to klub taneczny połączony z walkami, które będą się odbywać co roku a uczestnikami będą młodzi ludzie w wieku nastoletnim. Wszystko poszło więc zgodnie z planem i oficjalnie w święta bożego narodzenia został on otwarty pomiędzy sklepem odzieżowym a bankiem w dzielnicy Harlem i funkcjonował aż do dnia dzisiejszego.

Po wejściu do środka dziewczyna i Miś byli oczarowani widokiem i nie mogli oni wyjść z podziwu. Zastali tam stojącego przy maszynie młodego jak na swój wiek didżeja, który puszczał muzykę, nakręcał płyty i mówił do ludzi łagodnym i szczęśliwym głosem. Sam wygląd lokalu również zbudzał zachwyt. Czerwono-brązowe ściany, kolorowe kule na suficie i przejście na arenę na którą wpuszczano widzów z całego klubu na trybuny, aby mogli popatrzeć na zmagania. W klubie znajdowały się też dwa bary po przeciwległych stronach prawej i lewej. Z lewej strony parkietu znajdował się bar z napojami alkoholowymi, drinkami i każdego rodzaju alkoholem. Natomiast naprzeciwko jako, iż był to klub dla młodzieży ustawiano i sprzedawano cola colę, wodę, soki, syropy czy napoje energetyczne sprzedawane zgodnie z prawem stanowym. Dziewczyna za pieniądze pożyczone od swojego misia kupiła cola colę, wypiła ją szybko, po czym wyrzuciła puszkę do śmieci. Następnie pokazując dokument, który miała przy sobie aby potwierdzić kim jest została wpuszczona do szatni, która znajdowała się jeszcze przed areną. Widząc 7 mężczyzn i to samych mężczyzn dziewczyna podeszła do każdego z nich przywitała się i zapytała ich co słychać?. Każdy z chłopaków traktował ją z szacunkiem jako przeciwniczkę, ponieważ widzieli kim jest. Byli oni również bardzo mili i podeszli do niej jak do koleżanki. Po kilku minutach rozmowy i przebraniu się w drzwiach ku zdumieniu wszystkich stanął nie kto inny jak Sówka, królowa nowego Jorku.

Królowa Nowego Jorku i żona żółtego jeża została nazywana przez swoich znajomych Sówka miała 27 lat. Długie włosy do ramion dodawały jej uroku oraz kobiecości a piwne oczy podkreślały jej pozycję oraz spojrzenie osoby godnej. O niej podobnie jak o jej mężu nie było wiadomo dostatecznie dużo. Wychowała się ona u dziadków a następnie wieku 17 lat odziedziczyła po swojej babci dar sowy, gdyż mogła z pomocą orzechów włoskich zamieniać się w potężną ponad 4 metrową sowę ziejącą żarem z wulkanu i plującą kwasem i lodem jednocześnie. Metthew vel Tailisa, poznała ona na pewnym weselu, zakochała się w nim i po roku czasu wzięli oni ślub. Nie mieli dzieci i żyli szczęśliwie w pałacu a radio nie dopytywało o jego tożsamość. Jedynie co wiadomo o żółtym jeżu to fakt iż urodził się on w pewnej krainie otoczonej polami, tam się wychowywał a następnie przeniósł się do Nowego Jorku do ludzi i tam poznał swoją żonę. Nic więcej nie było wiadomo, ponieważ król nie był osobą publiczną, nie lubił udzielać wywiadów w radiu, oraz dla gazet.

Po jej wejściu wszyscy ukłonili się i podnieśli głowy. Po tym krótkim geście, królowa powiedziała tylko chodźcie za mną a wszyscy wyszli z szatni i szli za nią. Idąc krótką chwilę weszli w końcu na prawdziwą arenę otoczoną trybunami i wszyscy stanęli przed królem, który siedział na środku oraz przed siedząca obok Pani światła po prawej i królowej po lewej stronie króla. Ukłoniwszy się po raz drugi, po tym geście król powiedział tylko bardzo krótko :

— Witajcie moi drodzy na turnieju sztuk walki w klubie The Strange. Walczcie uczciwie i bawcie się dobrze.

Po tym co powiedział król wszystko się zaczęło. Pierwsza walka, którą miała stoczyć Jane miała miejsce po kilku minutach. Jane i jeden z chłopaków ustawili się naprzeciwko siebie, podali sobie ręce i zaczęli ze sobą walczyć. Walczyli oni szybko i kilka razy rzucali się na ziemię. W końcu po kilku minutach dziewczyna wykonała dźwignię i położyła przeciwnika na ziemię. Jej przeciwnik odklepał ją i poddał się. Dziewczyna pomogła mu wstać a on podziękował za uczciwą walkę, przytulił ją i wyszedł z klubu, gdyż przegrał jako pierwszy i nie walczył już dalej. Następne 2 walki dziewczyna wygrała bez problemu uczciwie wygrywając i pokonując swoich przeciwników, którzy również dziękowali jej i przytulili. Po pokonaniu trzech z 7 chłopaków, którzy brali w tym udział król widząc jej umiejętności pochwalił ją i poprosił o nietypową rzecz. Przed następną walką główną na rozkaz samego króla miał się odbyć pojedynek pokazowy z udziałem Jane oraz Pani światła. Obie panie jako iż bardzo się lubiły i miały też dystans do siebie zgodziły się na pokazowy pojedynek.

Stanęły one po chwili zawahania naprzeciwko siebie a wszyscy pozostali odsunęli się na bezpieczną odległość. Podeszła ona do Jane, uścisnęła jej dłoń i jeszcze przed walką odparła :

— Wiesz, że to na pokaz młoda. Pokaż po prostu co potrafisz i spróbuj mnie położyć. Sama cię szkoliłam w walce dasz radę

— No zobaczymy. Mój chłopak też mnie wyszkolił i to bardzo dobrze. Jest nie lepszy od ciebie tak mi mówił.

Po kilku minutach śmiesznych żartów Armine i Jane zaczęły walczyć na pokaz. Jako iż była to walka pokazowa Jane i pani światła rzuciły się na siebie. Odbijając pierwszy cios uderzyła ją lekko w twarz i w pod kolano. Świetlana Pani będąc na przykucnięciu podcięła ją i z zaskoczenia uderzyła ją z ziemi kolanem delikatnie w brzuch. Następne dwa ciosy przez nią były wyprowadzone perfekcyjnie. Jeden padł lekko w policzek a drugi pod biodro. Była zaskoczona, lecz nie została jej dłużna. Uderzyła ją z pół salta pod udo i pod nerki a następnie wybraniając jej cios delikatnie i z niedużą siłą wykonała następny w dłoń i pięścią w podbródek. Dziewczyna pomimo, iż były to lekkie ciosy nie chciała się przeciążać i poprosiła ją o zaprzestanie walki. Pani światła podniosła ją z ziemi, podziękowała i wróciła na swoje miejsce obok króla gdyż również była zmęczona i potrzebowała odpoczynku.

Po walce pokazowej bez przerwy odbyła się następna walka główna, lecz po kilku uderzeniach chłopak który brał w niej udział, broniąc się jak mógł odklepał trzy razy w ziemię poddając się. Zawodnik miał prawo się poddać, lecz miał powiedzieć królowi i przeciwnikowi co się dzieje, aby można było powiadomić kogoś bliskiego. Chłopak z pomocą dziewczyny wstał z ziemi i powiedział do króla :

— Królu ja nie mogę dłużej walczyć ta dziewczyna jest lepsza ona wygrała

— Dlaczego nie możesz? Powiedz mi młody co się dzieje nam wszystkim

— Jestem chory królu na chorobę, która powoduje iż każda krwawa rana goi się o wiele wolniej i leci więcej krwi i jest bardziej gęsta niż u normalnego człowieka.

— Rozumiem dobrze idź już i nie walcz więcej młody –odparł król po czym dodał wyjmując z sakiewki lek :

— Tu masz próbkę leku na twoją chorobę. Zrobiła go moja żona na wszelki wypadek. Trzymaj się

Chłopak pożegnał się ze wszystkimi klubowiczami po wzięciu próbki od króla i wyszedł z klubu żegnając się również z królową, Panią światła i królem.

Na turnieju pozostało już tylko czterech zawodników Jane i pozostali chłopacy. Bez żadnej przerwy odbyła się też następna walka, którą pierwszy raz dziewczyna z honorem i uporem przegrała. Nie chcąc jej dobijać, kiedy walczyła jak lwica atakując go i broniąc się swoim stylem, przeciwnik po 10 minutach uderzył ją potężnym ciosem w twarz powalając ją na ziemię. Strużka krwi leciała po jej twarzy i policzkach. Chłopak widząc to przetarł jej twarz chusteczką, przeprosił za mocny cios, po czym odparł ściskając jej dłoń :

— Naprawdę dobrze walczysz dziewczyno.

— Dziękuje zostało dwóch prawda? — zapytała przecierając krew z twarzy.

— Tak Michael i Patrick. Aby wygrać musisz pokonać ich dwóch, ale poradzisz sobie. Widzę twoje umiejętności i król też widzi. Twój ukochany na pewno jest z ciebie dumny.- powiedział uśmiechając się chłopak.

— Tak jest i nie ma drugiego takiego chłopaka jak on. Dziękuje ci raz jeszcze.

Po krótkiej rozmowie Jane wstała z ziemi a chłopak, który jej pomógł, usiadł na trybunach i zaczął kibicować jej krzycząc donośnym głosem. Tylko dwóch tak pomyślała Jane, której myśli nadał krążyły wokół Markusa i ich ostatniego spotkania, kiedy to żegnali po udanym turnieju deskorolkowym.

Jej miś, który również brał w tym udział, chociaż nie jako zawodnik obserwował swoją panią, oraz wszystkie jej walki. Miał się on pojawić dopiero po samym finale, aby zgodnie z życzeniem króla pokazać się ludziom i wręczyć medale. Zadowolony z tego faktu siedział i cały czas wszystko obserwował.

Z Michaelem bo tak nazywał się chłopak dziewczyna rozmawiała jeszcze w szatni i według niej wydawał się on sympatyczny i miły. Chłopak o niskiej posturze i piwnych oczach przed walką ukłonił się przed nią, puścił do niej i przyjacielskie oczko i ustawił się w swojej pozycji do walki. Była to już przedostatnia walka więc wytężając siły walczyli oni do upadłego. Jane broniła się na wszelkie możliwe sposoby i używając kopnięć, kopała go w twarz w ręce i w nogi. Walka była długa i zaciekła, lecz w końcu ktoś musiał wygrać. Obroniła ona cios kolanem i z pół obrotu uderzyła go potężnie w twarz nokautując rywala. Po takim ciosie poddał się on i uczciwie przyznał jej wygraną a strużka krwi leciała po jego twarzy. Po walce przybił z nią żółwika i udał się do szatni, zadowolony z pojedynku z piękną dziewczyną.

Ostatnia prosta i ostatni wróg takie myśli krążyły wokół dziewczyny, która była szczęśliwa i podekscytowana, iż może wygrać dwa turnieje pod rząd za jednym razem. Radość, która trwała pomimo jednej przegranej nie schodziła z jej twarzy. Ostatni chłopak Patrick z którym walka miała zadecydować o wygranej już od początku wzbudzał podejrzenia dziewczyny. Zachowywał się on jakby coś ukrywał, albo miała ona zwidy i wydawało jej się to. Nikt nie przewidział iż ten finał pierwszy raz w historii, miał mieć niestety dość tragiczne skutki nie tylko dla dziewczyny, ale i dla pozostałych.

Walka rozpoczęła się od przywitania, lecz już na tym chłopak nie podszedł do dziewczyny jak pozostali, nie przytulił się, ani nawet nie wyciągnął ręki w jej stronę. Zaniepokoiło to króla, który kazał mu podejść do dziewczyny i wyciągnąć rękę. Patrick w końcu rękę, lecz prawie się nie uśmiechał na jej widok, pokazując minę mówiącą jasno iż nie chce przegrać i zamierza to wygrać.

Pojedynek od samego początku układał się po myśli Jane. Dziewczyna odbijała rękami każdy cios chłopaka i wymierzała perfekcyjnie uderzenia w głowę, ręce, brzuch, kostki czy nawet pod uda i podbródek. Patrick, który również był świetnie wyszkolony w walce wręcz zaczął przegrywać z dziewczyną, kiedy opuszczał gardę. Uderzyła potężnie pięścią w udo, powalając go na ziemię i wygrywając w ten sposób walkę. Nie mogąc się z tym pogodzić na oczach wszystkich ludzi, całych trybun oraz króla wyjął z zza kołnierza niewielki sztylet i zaczął zadźgał ją sztyletem w prawy bok niedaleko trzustki. Dziewczyna, której zaczęła lecieć krew z boku i z ust upadła na podłogę i jęczała z bólu. Patrick nie cofnął się i plunął na nią wrzeszcząc pod nosem iż tylko faceci mają prawo wygrywać i nawet jego dziewczyna, której imienia nie powiedział zna swoje miejsce. Jane cichym głosem odparła jedynie :

— Nie masz prawa tak myśleć. My dziewczyny też mamy prawo wygrać, po czym straciła przytomność.

Ochroniarz po tym co się stało wyprowadził chłopaka z klubu i kopniakiem wyrzucił go na ulicę, dając mu również dożywotni zakaz wstępu do lokalu. Wstając z ziemi i idąc w swoją stronę, chłopak zastraszył go swoją potężną dziewczyną z mocami, która rozgniotła by go jak jabłko. On nie przejął się, jednak tym i wrócił do swoich obowiązków. Jane była cały czas nieprzytomna i nie czuła prawie nic. Król ścisnął jej ranę bluzą i zawinął jej w pasie natomiast miś, który po ciosie wyskoczył na arenę, trzymał ją za rękę i ściskał ją coraz mocniej. Straciła ona dużo krwi i wtedy wyskoczyła Armine będąc już obok nich, która postanowiła pomóc swojej uczennicy. Na jej prośbę odkryto ranę, którą Patrick zadał jej nożem a następnie przytrzymać dziewczynę odpowiednio mocno. Miś trzymał ją za rękę, Król i królowa za nogi a ochroniarz za jej drugą dłoń. Pani światła używać własnych palców weszła nimi w sam środek rany i krwotoku. Na jej twarzy zabłysło światło, które w sposób którego nikt się nie spodziewał pokierowało przez jej dłoń i dotarło do samego środka rany lecząc ją od środka. Rana zaczęła znikać i goić się po wyjęciu przez nią palców, które były całe we krwi. Wszyscy byli zaskoczeni, lecz domyślali się co się stało i dlaczego zabłysło światło. Posiadała ona moc, która pozwalała jej leczyć rany i uzdrawiać ludzi, kiedy potrzebowali pomocy bez użycia swojego miecza.

Wszyscy czekali aż Jane odzyska przytomność i będzie mogła przypomnieć sobie co się stało. Dziewczyna w końcu zaczęła otwierać oczy i pierwsze co zobaczyła to swoją panią od matematyki, króla i swojego misia. Zapytawszy co się stało i uzyskawszy odpowiedz za wygraną ostatnią walkę dziewczyna zgarnęła z rąk królowej drugi puchar zaprojektowany przez samego króla i wróciła wraz z nim do domu dziękując za niego parze królewskiej pokłonem. Miś został jeszcze w klubie kilka godzin i wrócił już do swojego domu, czyli domu swojej pani zasypiając zmęczony obok niej i wtulając się w nią.

Patrick wyrzucony przez ochroniarza z klubu wiedział o tym iż jego dziewczyna zemści się za taką zniewagę i pomoże mu zafałszować dowody iż nie on to zrobił w klubie. Czekał na nią, ale noc świecąca na niebie nie pozwoliła jej dotrzeć, ciemne ulice i brak komunikacji nie pozwoliły jej dojechać i mieli się spotkać następnego dnia o świecie aby pogadać o zagrożeniach.

W 1875 roku w Nowym Jorku, który był po części miastem bezprawia i nielegalnej sprzedaży alkoholu i papierosów panował największy gang motocyklowy o błyskotliwej nazwie Intorntis co znaczyło iglaści. Iglaści w ciągu kilkunastu lat swojego istnienia zapanowali jako dilerzy motocykli, opon do nich, silników czy nawet turbin i śrub. Wykorzystywali oni do swoich kradzieży kobiety najczęściej w wieku od 20 do 40 lat aby zrealizować swoje cele. Mając zawsze ułożony plan z pięknymi kobietami na tylnym siedzeniu, kiedy zajmowały się one ofiarami, oni kradli a następnie dyskretnie odjeżdżali do kryjówki. Prawdziwą atrakcją nie były, jednak kradzieże a wyścigi motocyklowe, które odbywały się codziennie w nocy po udanych dziennych akcjach. W wyścigach organizowanych przez głównych szefów gangów, brało udział zawsze około 10 osób w parach na kilku różnych trasach. Najdłuższa i najgroźniejsza z nich prowadziła przez mały stok narciarski o wysokości około 4 metrów w górę i 8 metrów w dół. Trasę tą wybierali tylko najszybsi i najlepsi z pośród gangu gdyż niebezpieczeństwo upadku i śmierci wynosiło sto procent. Tej nocy po kolejnej udanej akcji czyli kradzieży opon jeden z szefów imieniem Tyfon podszedł do swojego dobrego przyjaciela i paląc papierosa zapytał :

— Stary nie widziałeś może ostatnio jakiś ładnych lasek?

— Widziałem szefie są tutaj z nami i chcą ci zatańczyć w garażu — odparł przyjaciel

— Dobrze niech zatańczą dla mnie i wykonają striptiz a co mi szkodzi.- puścił on dym z papierosa i idąc w stronę garażu odwrócił się i zapytał ponownie przyjaciela :

— A ty nie idziesz?

— Nie idę, gdyż zaraz się ścigam z dziewczyną. Przyjechała do mnie motorem i chce się ścigać to jej nie odmówię.

— Rozumiem to idź już

Szef po rozmowie z nim udał się do garażu, aby chwilę odpocząć i cieszyć się nocą. Kilka chwil później do pomieszczenia, gdzie siedział na fotelu i palił papierosy weszły dwie ubrane jedynie w strój tancerek z głębokim dekoltem striptizerki. Po wejściu ukłoniły się niczym królowe parkietu i zaczęły wykonywać taniec erotyczny na dwóch specjalnie do tego przygotowanych rurach. Obracając się wokół wykonywały seksowne pozy, wystawiały ręce kusząc go, oraz dotykały swoich piersi przejeżdżając tam dłonią. Trwało to dobrych kilka minut i dopiero po tym czasie panie zeszły z rur. Szef był tak zachwycony tańcem iż poprosił o więcej dopiero następnej nocy, po czym odprowadził je do wyjścia i podziękował całując panie w policzek.

Udając się na tor wyścigowy spotkał on po drodze swojego przyjaciela, który brał udział w wyścigu o którym mówił. Wyczerpany jazdą mężczyzna, był wyraźnie szczęśliwy rezultatem wyścigu a na jego twarzy rysował się wyraźny uśmiech. Szef, który szedł obok niego po chwili milczenia zapytał go krótko i zwięźle :

— Jak ci poszedł wyścig z tą laską?

— Przegrałem z nią szefie. Wygrała ze mną o ćwierć koła, ale naprawdę jest dobra i się cieszę.

— Cieszysz się z przegranej nie rozumiem cię opowiedz, dlaczego jesteś taki uradowany? — zapytał szef ze zdziwioną miną.

Chłopak wziął łyk piwa i odparł :

— Szefie ona jest bardzo piękną kobietą i uczciwie wygrała. Jej motor jest szybszy a patrząc na jej ciało i twarz można dostać palpitacji serca.

— Znam to uczucie ty się po prostu w niej zakochałeś a się zarzekałeś, że się nigdy nie zakochasz. No proszę również jestem szczęśliwy ciesząc się twoim szczęściem.

Dziewczyna która wygrała z nim wyścig podeszła do niego, pocałowała w policzek i odparła :

— Kochanie naprawdę dziękuje to był piękny wyścig.

— Nie ma sprawy maleńka a teraz chce zrobić coś innego — mówiąc to przejechał jej ręką po plecach i niżej.

— No proszę skarbie chcesz mnie całą i zobaczyć mnie nagą prawda i sprzątnąć jak wy to mówicie? — zapytała dziewczyna jadać mu ręką po karku

— Tak owszem chodź.

Zabawa trwała w najlepsze a goście i towarzyszące im dziewczyny pili piwo i wódkę, rozmawiali, śmiali się i spędzali ze sobą miło czas. Siedząc w garażu na podłodze, panie tuliły się do swoich panów okazując im miłość i czułość. Większość z nich pomimo swojej postawy wobec kobiet i pracy gangstera nauczyło się od swoich rodziców traktować kobiety nie jak zabawki. Na każdej imprezie okazywali oni szacunek, zrozumienie dla pracujących z nimi dziewczyn, lecz potrafili oni okazać miłość. Kochali je i na każdym kroku to okazywali. Podczas każdej z imprez przed wyścigami, albo po nich rozpoczynał się prawdziwy festiwal całowania. Panowie namiętnie i z uczuciem całowali swoje panie, głaszcząc je po policzku i jadać po szyi. Nie każdy jednak, był tacy jak pozostali. Ci którzy nie całowali swoich pań i najczęściej brali udział w akcjach traktowali je po prostu jak przedmioty i zabawki, które można sprzedać, kupić albo oddać jak motor czy psa. Nie podobało się to większości, lecz nie mogli oni nic zrobić z tego typu zachowaniem i musieli je akceptować. Dlatego też na akcje, chodzili tylko ci których wyznaczano do tego celu.

Tyfon tej nocy nie był w formie, pomimo oglądania tańca na rurze. Widząc całujące się pary i siedząc na masce swojego motoru, kiedy nikt nie spojrzał w jego stronę zaczął on gorzko płakać. Wspominał on w myślach swoje dawne chwile ze swoją dziewczyną, kiedy razem jadać motorami w blasku księżyca trzymali się za ręce i całowali ostatniego dnia i nocy, kiedy żyła. Siedząc na masce swojej bestii i płacząc w jego głowie wrócił obraz jej śmierci. Widząc go zapłakał on jeszcze mocniej a łzy leciały mu po policzku niczym naboje z pistoletu, który posiadał. Z tą noc jak ta, kiedy księżyc był w nowiu ta scena i to wydarzenie wracało mu jak bumerang. Wracając ze schadzki z nią w połowie drogi, wracając do domu jego dziewczyna nie wiedząc iż ma przecięte przewody hamulcowe w motorze dodała prędkości i jechała po pokrętnej i budowanej drodze. W pewnym momencie nie zważając na chłopaka ani na drogę z prędkością 155 km/h poślizgnęła się na motorze i jadać bokiem uderzyła głową w konar drzewa a motor po uderzeniu zaczął się palić i roztrzaskał się na części. Uderzenie w konar było na tyle silne iż dziewczyna zginęła na miejscu rozbijając sobie czaszkę. Po szoku jakiego doznał właśnie na tej drodze w miejscu gdzie zginęła, zsiadł z motoru, pocałował ją ostatni raz w usta pomimo tego, że nie żyła a następnie pochował ją w ziemi, ustawił krzyż i podpisał Moja kochana motocyklistka, którą kochałem. Nigdy cię nie zapomnę. Od tamtego wydarzenia na drodze minęło 20 lat a sprawcy nigdy nie odnaleziono.

Z letargu, wspomnień i łez przebudził go inny członek jego gangu. Przechodząc obok niego szturchnął go i krzyknął :

— Szefie musisz to zobaczyć

— Przepraszam, ale co? — zapytał budząc się i puszczając dym szef

— Chodź to zobaczysz.

— W porządku idę

Wyszli oni obaj przed garaże a szef nie mógł uwierzyć w to co tam zobaczył. Na głównym placu kryjówki mniej więcej po środku zobaczyli oni motor i młodą kobietę stojąca obok niego. Motor podobnie jak większość z ówczesnych miał opony z hybrydy, zawieszenie po obu stronach, oraz wbudowany silnik V6. Na tle innych wyróżniał go jednak sam kolor. Był on bowiem cały pomalowany na czarno. Większość jego gangu posiadała motory, lecz były one jedynie o kolorze czerwonym gdyż tak chciał on sam. Miały one symbolizować jego zmarła ukochaną, gdyż właśnie jej motor oznaczał kolor miłości, gdyż był cały w czerwieni.

Właścicielka motoru którą zobaczył od samego początku urzekła go. Niska, ruda o długich włosach i czuprynie dziewczyna stojąc przy motorze i głaszcząc mu maskę oczarowała go jeszcze bardziej. Szef zastanawiał się jednak dlaczego i po co tu przyjechała mając na uwadze ich kryjówkę. Kobieta widząc go zostawiła motor podeszła do niego i przytuliła go. Zaskoczony Tyfon wtulił ją mocniej w siebie i zapytał :

— Kim jesteś i co tu robisz?

Dziewczyna puściła go i odparła :

— Jestem tu aby się z tobą ścigać. Pamiętasz dziewczynę z przed 20 lat, która zginęła na drodze?

Szef był zaskoczony pytaniem i nie dowierzał z kim rozmawia. Wyjął on z paczki papierosa, odpalił go puścił dym i odpowiedział mówiąc :

— Tak pamiętam kochałem ją i widziałem jak zginęła

— Jestem jej rodzoną siostrą. Szukałam cię 20 lat, aby ci powiedzieć, iż to nie twoja wina i chce się ścigać z wielkim szefem.

— Rozumiem, że miałaś powód aby się nie odzywać. Miałaś prawo tak myśleć. Próbowałem ją zastąpić seksem, używkami, nawet trawą. Nic nie pomagało nawet szlugi nie pomagają a staram się mniej palić.

— Znam ten ból więc przyjmujesz wyzwanie? — zapytała dziewczyna uśmiechając się

Szef nie odpowiedział od razu i zastanawiał się nad tym co usłyszał. Siostra jego zmarłej dziewczyny proponuje mu wyścig, wraca po 20 lat aby mu wybaczyć i przeprosić. Jej słowa uderzyły go jak huragan, jak powietrze, które było zimne i lodowate. Jego myśli krążyły wokół niej siostry jego dziewczyny. Nie odmawiał on nigdy kobietom i przyjmował porażkę z godnością. Dręczyły go też inne myśli dotyczące pójścia z nią po wyścigu do łóżka. W końcu po dłuższej chwili milczenia zapytał :

— Zgadzam się a jaka jest stawka?

— Jeśli wygrasz wyścig będę twoją nagrodą. Możesz ze mną zrobić co ci się żywnie podoba nawet spać i sprzątnąć. Ja ci się sama oddam i ubiorę seksownie jeśli chcesz. Dla ciebie zrobię wszystko szefie.

— A jeśli przegrasz co wtedy co ja mam zrobić? — zapytał ponownie szef

— Jeśli ja wygram rekonstruujesz jej motor i robisz taki sam, dla dzieci, albo dla mnie. Pasuje ci? — odparła ponownie uśmiechając się dziewczyna.

— Stoi

Na znak zgody Tyfon wystawił rękę przed siebie. Dziewczyna podeszła do niego i również podała mu rękę. Wyścig miał się odbyć od razu bez żadnych przestojów. Jeszcze przed rozpoczęciem wyprowadził on swój motor z garażu i ustawił na linii startu, którą kilka minut wcześniej robili jego ludzie. Siostra zmarłej dziewczyny podjechała swoim motorem na start czekając na rozpoczęcie podobno jak szef. Usiedli oni na motory i zaciągnęli sprzęgło. Chwilę później usłyszeli znajomy ryk silników swoich motorów i zaczęli cieszyć się chwilą. Pani ubrana w sukienkę z flagi weszła na tor z trzymaną w ręku flagą i machnęła nią przed motorami.

Wystartowali natychmiast i zaczęli się rozpędzać trzymając pod rękami hamulec, aby w razie czego zahamować. Trasa którą wybrali nie była dostatecznie długa ponieważ można było ją przejechać w ciągu trzydziestu minut. Charakteryzowała się jednak długimi rampami, przeskokami przez przepaść i budowane drogi, które wyglądały niczym lawa w wulkanie, pulsująca na dnie i gorąca jak powietrze w lato dając o sobie znać. Przejechali oni połowę trasy skacząc przez rampy i będąc bardzo blisko siebie, dając się ponieść emocjom i nie zważając na prędkość. Na ostatniej rampie dwa kilometry przed metą kobieta wyprzedziła go od wewnętrznej, rozpędziła się do 200 kilometrów na godzinę i wyskoczyła potężnie w powietrze przeskakując rampę. Nie mogąc w to uwierzyć i jadać około 140 na godzinę szef dogonił ją i próbował wyprzedzić od zewnętrznej. Kobieta nie dała się tak łatwo i zaatakowała ponownie od zewnętrznej. Szef podstępem rozpędził się, po czym lekko zahamował i wyprzedził ją przed samą rampą wyskakując jak ptak na jednej oponie. Dziewczyna nie poddając się jeszcze raz po skoku próbowała go wyprzedzić wrzucając wyższy bieg. Jej myśli krążyły wokół wygranej i postanowiła wygrać na wszelką cenę, pokazując sobie i Tyfonowi, iż dziewczyny nie są gorsze, oraz udowodnić iż ma wielki talent do jazdy po swojej siostrze. Przejechali oni jeszcze 1,5 kilometra i walczyli jak równy z równym nie mogąc się prześcignąć nawet na ostrych zakrętach. Rywalizacja miała zostać rozstrzygnięta na ostatniej prostej przed samą linią mety, na której czekali już wszyscy, z pucharami wypełnionymi piwem i wódką. Niczym czekający na przyjazd króla i królowej Rzymu czy Grecji gangsterzy mieli już nalany drugi puchar i pili go zawzięcie. Z końcu zobaczyli oni ich wyjeżdżających spod ostatniego ostrego zakrętu i zaczęli bić brawo. Na ostatniej prostej Kobieta i Tyfon dali z siebie wszystko i dodawali gazu. Stało się tam jednak coś czego szef się nie spodziewał ani nikt z obserwujących wyścig. 200 metrów przed metą tyfonowi ponownie wrócił ten sam obraz co poprzednio. Przykry jakby w deszczu i nie mogący odejść z jego głowy. Nie mogąc się powstrzymać i widząc wyprzedzającą go kobietę zwolnił motor, nacisnął hamulec i przejechał jako drugi. Podjechał on w końcu na środek, zostawił motor, odwrócił się w niebo i zaczął puszczać tam dym. Paląc kilka papierosów jeden po drugim jego oczy dalej wypełniały łzy, a twarz zastygła w bezruchu jakby widział ducha. Żywego ducha jego dziewczyny, który wyłaniał się jakby z łez i pomachał mu a następnie zniknął. Wygrana kobiety ucieszyła wszystkich, lecz nie ją samą. Widząc odwróconego plecami i płaczącego szefa dziewczyna nie mogła cieszyć się z wygranej i postanowiła mu pomóc. Podeszła więc do niego, złapała delikatnie od tyłu rękami i odparła :

— Cieszysz się z mojej wygranej widzę to, ale mam pytanie do ciebie

— Słucham — odparł mężczyzna dalej stojąc odwrócony do niej plecami

— Zahamowałeś przed samą metą. Mogłeś mnie doścignąć jeszcze i wygrać ten wyścig. Dlaczego to zrobiłeś? — zapytała oplatając ręce wokół jego szyi.

— Ona mi się pokazała. Widziałem jakby jej obraz przez deszcz i łzy. Pomachała do mnie i uśmiechnęła.

— Mogłeś mnie mieć a nie chciałeś. Dałeś mi wygrać prawda? — zapytała go

— Tak, bo wolę skonstruować jej motor a ciebie i tak chce dostać. Nie musisz być wygraną w wyścigu. Wolę żebyś była dla mnie nie jako wygrana a jako moja przyboczna, albo dziewczyna.

Na te słowa kobieta zareagowała uśmiechem i nie mogła wykrztusić z siebie słowa. Sam jej uśmiech wyraził więcej niż jakiekolwiek słowo wypowiedziane z jej ust. Serce zabiło jej szybciej w piersi a oczy promieniały ze szczęścia, ale i łzy. Szef w końcu odwrócił się do niej, dotknął jej ręki, złapał ją i będąc świadomym tego co robi pocałował ją i wtulił w siebie.

Kobietę jeszcze bardziej to zaskoczyło i pod oddaniu pocałunku zapytała :

— Przypominam ci ją. Chcesz żebym ci pomogła i spróbowała ci ją zastąpić?. Dlatego też zwolniłeś na końcu jakby przypominało ci to metę czyli dom, który miałeś?

Mężczyzna kiwnął głową odpowiadając twierdząco na pytanie. Chciał odpowiedzieć, lecz nie potrafił. Jednymi słowami, które powiedział do niej szeptem i na ucho było kocham cię. Kobieta odparła ja ciebie też i tuliła go mocno dopóki nie zdołał się uspokoić. Impreza dobiegała już końca a większość z uczestników wróciło na motorach do swoich domów chcąc wyspać się przed rankiem i następnymi akcjami. Ich kobiety zasiadły za nimi w kaskach, łapały ich za plecy i czuły ich oddech na sobie, po czym odjechały z facetami w ciemność.

Jedyną parą stojącą jeszcze na placu po wypiciu dużej dawki alkoholu i wypalonych papierosach był tyfon i dziewczyna, której było na imię Emily. Księżyc świecił potężnym światłem na podwórze rozświetlając promieniami garaże, dwa stojące obok siebie motory oraz całującą się parę. Będąc już lekko wstawionym po wypiciu takiej ilość alkoholu szef złapał ją za plecy i delikatnie włożył jej tam rękę masując je. Kobieta wyczuła to i dała się ponieść emocjom, gdyż również była podpita. Cofnęła się na motor usiadła na nim i rozłożyła nogi dając mu znać sprzątnij mnie jeśli masz ochotę w końcu jestem twoją nagrodą. Szef nie czekał na okazję i całując ją namiętnie rzucił się na jej ciało i na nią, kochając się z nią namiętnie na jej własnym motorze.

Ta noc była dla nich niezapomniana. Jeszcze w łóżku postanowili oni spróbować być ze sobą i dać sobie szansę. Tyfon po 20 latach od wypadku w końcu poczuł do niej,,to coś ‘’. Nie wiedział do końca co to, lecz czuł, że to miłość wylewająca się z każdym dotykiem, pocałunkiem i czuciem jej dłoni. W końcu mógł on poczuć się kimś a nie tylko twardym i hardym szefa, który był taki w środku. Na zewnątrz był on typem osoby wrażliwej na krzywdy innych, potrafiący nawet płakać w obliczu tragedii. Chciał on mieć żonę, ale bez ślubu i z nią żyć. Za pieniądze ze sprzedaży części kupił on dla niej pół willę znajdującą się za miastem, zrekonstruował on również za ogromną sumę pieniędzy motor swojej dawnej ukochanej, spełniając obietnicę.

Od czasu pamiętnego wyścigu minęło sześć miesięcy, podczas których oboje przygotowywali się na przyjście ich dziecka na świat. Dziewczynka jeszcze w brzuszku mamy dużo kopała i sprawiała wrażenie jakby chciał zobaczyć już świat. Mieszkali oni już wtedy razem w pół willi i nie martwili się o nic. Stworzyli oni dla niej takie małe niebo, które było ich całym światem i życiem. Córka miała nazywać się Amanda i być ich najprawdziwszym cudem i owocem ich związku, który od wyścigu rozwijał się cały czas i miał trwać jeszcze długo. Lekarz, który prowadził ciążę przestrzegł ich, jednak aby uważali co robią i nie naciskali zbytnio na uprawianie przez samym porodem seksu, który mógł spowodować poród i uszkodzenie dziecka. Ostatnie trzy miesiące ciąży upłynęły kobiecie na ciągłym leżeniu w łóżku i piciu herbaty. Nie mogła ona nawet wstać, podnieść się, dlatego prosiła o pomoc swojego męża nawet w najprostszych sprawach takich jak gotowanie, sprzątanie, wynoszenie śmieci czy odkurzanie. Nie mogąc tego znieść wynajął on służbę i płacił za nich, ponieważ nie lubił on wykonywać obowiązków domowych. Służba sprzątała, gotowała, odkurzała, wynosiła śmieci i robiła wszystko o co poprosił. Pomimo obowiązków i pracy, służba dostawała po niej ciepłe, lub gorące posiłki, mogła spać w pokojach czy rozmawiać z właścicielem o ważnych sprawach. Za swoją pracę dostawali oni również dniówkę w wysokości 500 dolarów na rękę, co starczyło im na zakupy i na życie, oraz dla ich rodzin. Szef dalej zajmował się też interesami, lecz koordynował małe a brał udział w dużych akcjach skupiając się głównie na zajmowaniu rodziną, którą stworzył. W wolnych chwilach, kiedy nie miał dużo na głowie wyjeżdżał na drogę z willi i jeździł po okolicy motorem łapiąc wiatr i prędkość. Były to dla niego chwile otuchy, takiej małej radości i uśmiechu na jego twarzy, który dominował pierwszy raz od lat.

3 miesiące później w ich domu, ponieważ kobieta nie chciała jechać do szpitala urodziła się im mała córeczka, która nazwali oni Amanda. Dziecko po przeprowadzeniu badań było zdrowe, lecz jedna rzecz zaniepokoiła lekarza prowadzącego po urodzeniu i przecięciu pępowiny. Badając jej serce wyczuł w tym organie dziwne jakby kołysanie się zastawki serca. Po wielu badaniach na noworodku postawił on w końcu diagnozę. Dziewczynce nie domykała się jedna z zastawek serca łącząca się z komorą. Miała ona do 10 roku życia brać leki, które pozwalały ją domykać, oraz nie przeciążać się, ani ćwiczyć i biegać. Po 10 latach miał on sprawdzić ponownie stan swojej pacjentki i ocenić wadę. Jej rodzice po usłyszeniu diagnozy, przed następne lata mieli starać się pocieszyć córeczkę i pomóc jej oswoić się z wadą. Kochali ją nad życie i mieli zrobić wszystko co w ich mocy.

Przez następne 10 lat cały swój czas poświęcali oni czas swojej córce wychowując ją najlepiej jak potrafili. Zdarzały się im również błędy wychowawcze gdyż pozwalali córce na sporo zabaw ekstremalnych. Dziewczynka pomimo swojej wady rozwijała się prawidłowo, uśmiechała się i cieszyła, że żyje. Każdą wolną chwilę potrafiła spędzać na dworze, bawiąc się ze służącymi i ich dziećmi. Okazywała ona również miłość swoim rodzicom i nie chciała ich zawieść. Nie chodziła jednak do szkoły gdyż jej rodzice woleli ją uczyć w domu i miała ona nic przeciwko. W ciągu 10 lat nauczyła się ona pisać, czytać i liznęła lekko język niemiecki, który polubiła. Rodzice dopiero kiedy ich córka miała 10 lat zdecydowali i bardzo starali się o rodzeństwo dla niej. Pomyśleli wtedy o drugiej córce, drugiej i kochanej perełce. Po kilku tygodniach od nocy zrobiwszy test ciążowy okazało się iż kobieta jest drugi raz w ciąży.

Po 10 latach rodzice Amandy poprosili o przyjazd kardiologa, który ją prowadził aby sprawdził stan jej zdrowia. Lekarz przyjechał na miejsce położył dziewczynkę na łóżku. Następnie wyjął on urządzenie aby sprawdzić stan jej serca. Specjalną taśmą podobną do EKG przejechał on jej w okolicach serca a następnie na białej tablicy sprawdził wykres. Okazało się zgodnie z jego przypuszczeniami iż wada ta zaczyna się powoli cofać. Patrząc na wykres zobaczył on iż dwie ostatnie linie były nad wyraz proste a na początku krzywe co znaczyło iż zastawka się zrosła i zaczęła się łączyć się z komorą. Po badaniu poinstruował on dziewczynkę, aby jeszcze przez około pół roku oszczędzała się. Wychodząc z willi kątem oka zauważył on okrągły brzuszek zakryty pod bluzą Emily. Widząc to podszedł do niej i zapytał :

— Czy pani jest w ciąży?

Kobieta podeszła bliżej uśmiechnęła się i odparła :

— Tak jestem w ciąży drugi raz. Po raz kolejny będzie córeczka.

— Badała się pani jest w porządku czy mam panią zbadać? — zapytał lekarz

— Dziękuje nie trzeba. To już 8 miesiąc więc niedługo rodzę — odparła kobieta.

— Rozumiem to gratuluje i powodzenia odparł lekarz, po czym wyszedł z domu i odjechał motorem do siebie.

Amanda, która siedziała właśnie w swoim pokoju zastanawiała się nad kołowym brzuszkiem swojej mamy. Myślała już o dawna aby poprosić swoich rodziców o to aby miała rodzeństwo, gdyż nie chciała być jedynaczką. W końcu wyszła ona z pokoju, podeszła do swojej mamy, złapała za brzuszek, przytuliła się do niego i zapytała :

— Mamo czy tam jest moje rodzeństwo? Dlaczego masz taki wielki brzuszek jak piłeczka?

Kobieta zaskoczona pytaniem córeczki wzięła ją na ręce i odparła :

— Tak w tej kulce czy jak mówisz piłeczce jest twoja malutka siostra. Myślimy jeszcze z tatą jak ją nazwać bo nie mamy pomysłu na imię.

Dziewczynka przypomniała sobie wtedy jedną z sytuacji, która zdarzyła się wczorajszego dnia. Spacerując wokół basenu niechcący posłuchała rozmowę jednego z służących, którego rodziła się córka. Przez telefon kiedy rozmawiał ze swoją żoną posłuchała ona imię Irntrin co znaczy niewinna, czysta. Chowając się za kotarą posłuchała rozmowę do końca i pobiegła do siebie do pokoju. Pomyślała wtedy o swojej nienarodzonej siostrze i tuląc się do serca swojej mamy odparła :

— A może moją kochaną siostrzyczkę nazwiemy Marline? Słyszałam wczoraj imię Irntrin to czemu nie Marline mamo? — zapytała tuląc się dziewczynka

— To bardzo ładne imię córeczko. Dobrze tak ją nazwiemy. Musimy jeszcze tylko poczekać miesiąc, aż się urodzi.

— To poczekamy jak musimy. Kocham cię mamo i idę na górę — powiedziała Amanda biegnąc po schodach.

— Ja ciebie też kochanie.

Zgodnie z oczekiwaniami rodziny Emily dokładnie 3 listopada 1886 roku ponownie w domu urodziła drugą córeczkę, którą jak chciała jej starsza córka nazwali wraz z mężem Marline. Amanda na widok swojej małej siostrzyczki wzięła ją na ręce i tuliła. Na widok swojej małej córeczki po raz drugi Tyfon rozpłakał się, a jego ukochana po urodzeniu trzymała dziecko na rękach przez kilka godzin i tuliła je. Lekarz po urodzeniu ponownie sprawdził stan dziecka i nie stwierdzając żadnych nieprawidłowości ponownie po badaniu pojechał już do siebie. W końcu położyła je do kołyski i sama zasnęła głębokim snem leżąc obok swojego szefa pół nago.

Podobnie jak jej siostra ich druga córka rozwijała się prawidłowo i nie sprawia im żadnych problemów. Dzielnie z ich pomocą uczyła się czytać, pisać, mówić i chodzić. Mając 5 lat dziewczynka zaczęła bawić się również z innymi dziećmi, spędzać z nimi czas gdyż większość spędzała ona z rodzicami i siostrą z którą dogadywała się. Była to według niej najlepsza przyjaciółka, jej powierniczka tajemnic, która bawiła się z nią lalkami, pomagała jej i co najważniejsze kochała. Dziewczyna kochała również swoją siostrę i okazywała jej to na każdym kroku. Podczas zabawy, uśmiechała się do niej, przytulała, rzucała lekko na ziemię a nawet całowała po policzku. Pomiędzy nimi było 10 lat różnicy, jednak nie miało to dla nich żadnego znaczenia.

W wieku 8 lat ona i jej starsza siostra miały pierwszy raz zostać same w domu i opiekować się sobą. Ich rodzice po raz pierwszy mieli raz pojechać na akcję, ale pod pretekstem wyjazdu służbowego zostawili je pod opieką jedynej służącej, która pracowała tego dnia. Pełnoletnia już Amanda jeszcze przed wyjazdem rodziców poprosiła ich o zgodę na pójście na imprezę z okazji urodzin jej bardzo dobrej przyjaciółki, którą znała od lat. Tata obu dziewczyn bez wahania zgodził się gdyż nie widział w tym nic złego. Mama również zgodziła się, ale zastrzegła sobie iż Amanda musi uważać co robi. Dziewczyna obiecała im to wszystko i swoim własnym skuterem udała się na imprezę.

Kilka minut po jej pojechaniu rodzice pożegnali się z małą Marline tuląc ją i mówiąc jej jedynie :

— Kochamy cię córeczko i niedługo wrócimy.

Dziewczynka przytuliła się do nich i odparła :

— Ja was też kocham.

Na pożegnanie pomachała ona im ręką, po czym wróciła do domu i zaczęła bawić się ze swoją służącą. Bawiąc się w berka z służąca a następnie grają w karty dziewczynka zaczęła czuć się samotna. Pierwszy raz została w domu tak naprawdę sama i nie mogła znaleźć sobie miejsca. Właśnie tego najbardziej się bała, iż zostanie sama bez siostry i rodziców. Jej największą zmorą będąc samą w wielkiej willi było zasypianie i spanie. Przy zgaszonym świetle w swoim pokoju zawsze ktoś zostawał z nią, tulił do snu i zasypiał obok niej. Bała się ona bowiem wszelkiego rodzaju szczurów i małych gryzoni chodzących i pełzających po mieszkaniu. Zabawa z służącą nie trwała jednak długo, ponieważ dziewczynka chciała iść spać do swojego pokoju. Osoba, która służyła tego dnia zgodnie z jej życzeniem pomogła jej przepisać jej notatki, następnie zrobiła jej kolację a na końcu udała się z nią do pokoju. Siedząc na łóżku obok niej czytała jej bajki na dobranoc a także tuliła do snu wtulając się w poduszkę wraz z nią. Udało jej się zasnąć w pokoju a służąca po uśpieniu udała się do siebie.

Nic nie zapowiadało tego wieczoru i nocy takiej pogody. Ulewa dominowała nad miastem, czarne chmury wisiały na niebie i strzelały piorunami, błyskawicami. Wszędzie było słychać potężny huk grzmotów a burza przybliżała się coraz bardziej. Na powietrzu panowała prawie całkowita ciemność. Jedynie latarnie miejskie i światła w bramach i w willi oświetlały drogę w panująca tej nocy potężną burzę.

W środku nocy szalejąca ulewa i grzmoty obudziły śpiącą w pokoju Marline. Dziewczynka wstała i widząc przez okno ulewę próbowała ponownie zasnąć to też położyła się na lewym boku i zasnęła. Następne potężne huknięcie pioruna i coraz mocniejsze kapanie z ranny ponownie obudziły dziewczynkę. Wstała ona i tym razem patrząc się w mocno w okno zobaczyła przez szybę jakiś ruch. Myślała ona na początku iż jest to służący, który nie może spać, liść spychany przed wiatr albo jarzębina, która kołysała się na wietrze. Po dokładnym obejrzeniu otoczenia przez okno nie dostrzegła ona służącego a drzewo stało jakby z bezruchu. Jedynie liście kołysały się lekko na wietrze zwiastując kolejny grzmot. Dziewczynka bojąc się ubrała się ciepło, wzięła latarkę i schodząc po schodach otworzyła drzwi na podwórze. Włączając latarkę ponownie kątem oka zauważyła jakiś ruch, ale nie mogła dostrzec kto to lub co to. Obracając nią wokół siebie i idąc w głąb ruchami latarki w końcu zaczęła powoli dostrzegać istotę przypominającą zwierzątko. Nie wyglądało ono na psa, wilka, ani kota, lecz na zwierzę, które mogło zaatakować. Posturą przypominał wilka niewielkiego, lecz równie niebezpiecznego. Pod wpływem światła, którym dalej operowała zwierzątko w końcu wyszło z krzaków i ukazało się jej. Niewielki nie większy niż dłoń dorosłego człowieka, lecz nie wilk a tygrysek z pięknymi jasno czarnymi oczami, małymi łapkami i słodkim uśmiechem. Zwierzątko delikatnie podeszło do dziewczynki, polizało ją i przytuliło. Widząc jak się ono zachowuje dziewczynka wtuliła go w siebie. Po chwili delikatnie odłożyła go na ziemię i zapytała :

— Co tu robisz biedny tygrysku?

Zwierzątko polizało ją po policzku, podrapało się za uchem, ryknęło i odparło mówiąc :

— Przechodziłem i szukałem tu kogoś.

Po usłyszeniu ludzkiego głosu z jego ust cofnęła się o krok i zapytała ponownie :

— Ty mówisz? — zapytała przestraszona

Tygrysek ponownie podszedł bliżej i podnosząc oczy do góry powiedział :

— Tak mówię ludzkim głosem. Nie bój się mnie proszę przytul mnie i pogłaszcz.

Dziewczynka podeszła ponownie i pogłaskała go. Dalej była w szoku iż mówił ludzkim głosem, lecz gdzieś w środku chciała go zaadoptować. Zapytała się więc ponownie całując go :

— Co tutaj robisz?

— Jestem tu dla ciebie dziewczyno. Chce ci coś podarować pewną moc i umiejętności i siebie. Czuje, że jesteś samotna i czujesz się taka. Proponuje ci potężną moc i swoje towarzystwo.

Dziewczynka zastanawiała się nad propozycją tygryska. Nie widziała co na to powiedzą jej rodzice ani jaką oferuje on jej moc. Była ona tak zauroczona swoim nowym towarzyszem i nie zwracając uwagi na to co powiedzą jej rodzice i siostra postanowiła zaufać tygryskowi. W jego oczach widziała słodkość, bezbronność, kruchą duszę i przyjaźń. Tygrysek nie miał imienia, ani nie wiadomo skąd pochodził. Przechadzał się on jedynie po okolicy w poszukiwaniu jedzenia, wody, oraz środowiska, gdzie mógłby żyć. Dziewczynka pomimo iż padało założyła kaptur na głowę, przetarła twarz i nie zastanawiając się odparła wtulonemu w jej ręce tygryskowi :

— Będziesz się nazywał Atlas i zostaniesz moim przyjacielem na zawsze. Chce cię mieć przy sobie i dostać tą moc, którą mi oferujesz.

Tygrysek polizał ja ponownie i powiedział :

— Chętnie malutka. Pamiętaj będę rósł razem z tobą.

Dziewczynka wzięła tygryska na ręce i bawiła się w nim pomimo deszczu. Ganiała go tuliła do siebie, rzucała mu kija i delikatnie głaskała po sierści. Ulewa panowała nadal to też wzięła go ona na ręce i zaprowadziła do swojego pokoju. Zwierzątko położyło się na łóżku wtuliło w jej pierś i wraz z nią zasnęło.

Przez kilka następnych tygodni po powrocie jej rodziców i swojej siostry dziewczynka bawiła się z nim wyprowadzała na dwór i spędzała z nim coraz więcej czasu. Zaczęła traktować go jak członka rodziny i zaczęła wychodzić z nim wszędzie. Na spacery po domu, podwórku czy wokół willi oraz dużo z nim rozmawiała. Atlas stal się jej najlepszym przyjacielem i rósł jak niesamowicie szybko. Po tych kilku tygodniach siedząc z tygryskiem na kolanach podeszła do niej siostra, usiadła obok niej i przytuliła ją tak po prostu. Wtulona w nią odparła w końcu iż dzisiaj wyprowadza się do swojego nowego chłopaka, nie słuchając się rodziców. Odparła jedynie iż będzie za nią mocno tęsknić, będzie do niej przyjeżdżać i odwiedzać. Jej starsza siostra powiedziała jej, że ją kocha, pocałowała tygryska i udała się do domu. Ponownie pod nieobecność rodziców spakowała wszystkie swoje rzeczy, zarzuciła walizkę na motor, odjechała i miała nigdy nie wrócić. Zostawiła im jedynie list pożegnalny w którym napisała kilka czułych słów i opisała po krótko sytuację.

Po powrocie do domu i zastaniu jedynie swojej młodszej córki oraz przeczytaniu listu nie byli oni wcale tym faktem zaskoczeni. Amanda mówiła im o tym po imprezie następnego dnia rano. Nie przeszkadzał im również Atlas, który pałętał się po mieszkaniu i nie sprawiał żadnych kłopotów.

Zgodnie z obietnicą dopiero po kilku miesiącach, kiedy tygrysek dostatecznie dorósł po wyjściu na spacer w pole słonecznego dnia Atlas zapytał jej :

— Jesteś w końcu gotowa na swoją moc? — odparł liżąc sobie łapę.

Dziewczynka przykucnęła i odparła :

— Tak mój kochany Atlasie co mam zrobić? — zapytała

— Dotknij mojej głowy nie bój się.

Dziewczynka dotknęła głowy tygryska i zamknęła oczy. Przez jej ciało zaczęła przepływać niewidzialna dotykająca ją rękami i głosem siła. Mówiła coraz głośniej i donośniej a jej ręce stawały się coraz większe niczym potężne ostrza. Mając dalej zamknięte oczy widziała jak wyjmowała z miecza i z dłoni szpony i kolce jak u jeża, oraz wymachiwała nim na około. Zmienił się też jej strój. Z niebieskiej sukienki jej kolor zmienił się na czarny a oczy pojaśniały przez kilka sekund potężną czerwienią jak rzeka potężna rzeka z krwi. Przedostatnim elementem jaki zobaczyła była rękojeść miecza i napis po jezogrodzku brzmiący ins opres ta rans co znaczy krew przelewa się wśród ran. Ostatni obraz jaki zobaczyła wstrząsnął nią dogłębnie. Widziała potężną ponad 6 metrową siebie stojąca nad budynkiem i walcząca z jakimś według niej robakiem. Obraz przemknął jej przez głowę, jak huragan, ale bardzo szybko zniknął. Otwierając oczy jeszcze przed kilka minut dziewczynka myślała iż był to zwykły sen albo potężny koszmar. Nie docierało do niej to co powiedział głos który poznała od razu. Był to głos jej ukochanego tygryska, który mówił do niej i uspokajał ją. W końcu dotarło do niej, że to wszystko było prawdą. Zastanawiała się jedynie kiedy otrzyma swój miecz. Tygrysek również otworzył oczy, uśmiechnął się i ponownie liżąc łapy powiedział :

— Proszę oto twoja cała noc. Masz w swoim arsenale większe ręce, miecz, kolce, szpony jak i większą postać. Nauczę cię z tego korzystać opanujesz to wszystko dopiero jak skończysz 18 lat.

Dziewczynka przykucnęła na prawe kolano skłoniła się i odparła krótko :

— Ucz mnie mój kochany. Nie widzę tego miecza.-po czym mocno go przytuliła.

Atlas odparł jej na to :

— Proszę to jest twoje ostrze. Tygrysek wyjął ze swoich łapek miecz i dał go jej.

Dziewczynka obróciła nim w powietrzu kilka razy i schowała do pochwy znajdującej się na jej pasie. Dziękując mu pocałowała go a kątem oka zobaczyła napis widniejący na mieczu. Atlas odezwał się jeszcze mówiąc :

— Już nie będziesz dobrą dziewczynką. Będziesz już na zawsze zła, mroczna i nie znająca litości dla nikogo. Pobawimy się jeszcze? — zapytało zwierzątko

W ironicznym uśmiechu ponownie jej oczy zajaśniały na czerwono i powiedziała do niego tak pobawimy się. Od tego dnia miała już nigdy nie być sobą i używać zdolności do złych i niecnych celów.

Następne 10 lat jej życia upłynęło na uczeniu się swoich mocy wraz z tygryskiem, oraz ukrywanie tego przed rodzicami. W ciągu tego czasu nie była już ona tą samą osobą, jak wcześniej. Dziewczynka wymykała się nocami z domu aby wraz z Atlasem wyjść na miasto nie było to jednak zwykłe noce wyjście. Tygrysek pomagał jej kraść ze sklepu, nauczył pić alkohol, pilić trzy paczki papierosów dziennie oraz przeklinać. Wulgaryzmy z jej ust lały się strumieniami i nie miała litości nawet dla pani ze sklepu. Pod wpływem Atlasa kiedy została przyłapana na kradzieży batoników i produktów spożywczych zrobiła jeszcze gorszą rzecz. Wyrywając się ochroniarzowi uderzyła go rękojeścią miecza w brzuch, a następnie przy wszystkich obecnych bez litości ucięła mu mieczem prawą rękę. Mężczyzna widząc mnóstwo krwi uciekł natychmiast i więcej nie pojawił się w tym sklepie jak pracownik ochrony. Znalazł on pracę jako kurier i jeździł po całym kraju przewożąc paczki. Dla ekspedientki kobieta również nie miała litości. Wykorzystując titrametrowe ręce, które opanowywała złapała ją za szyję i potężnie rzuciła do lodówki. Kobieta przeleciała przez pół sklepu, tracąc oddech i nie mogąc złapać tchu. Nie pastwiąc się nad jej losem podeszła do niej i ostrzegła mówiąc :

— Tym razem ci się upiekło suko. Spróbuj to zrobić jeszcze raz a zabije cię i posiekam.

Po tych słowach wzięła co trzeba, zapaliła papierosa i zaczęła ponownie ostro przeklinać puszczając dym w niebo. Nie była to pierwsza taka sytuacja i nie ostatnia. Nocne wypady z Atlasem pomagały jej powoli opanowywać nerwy i spuścić z tonu. Jej wygląd również się zmienił. Z krótkich związanych w kucyk włosów, miała one faliste, długie i wyprostowane włosy. Cała jej szefa w domu była wypełniona jedynie ubraniami o kolorze czarnym, najczęściej bluzami i kurtkami z kapturem i długimi rękawami, które zakrywały jej ręce. Po mieście chodziła ona z założonym kapturem, rękami w kieszeniach, oraz płaskimi butami, aby mogła szybciej biegać i poruszać się. Jej rodzice, którzy byli zapracowani nie podejrzewali ani nie mieli pojęcia o tym co się stało. Myśleli oni jedynie o nastoletnim buncie, przez który każdy młody człowiek powinien przejść. Nie obawiali się oni, iż ich własna pociecha była by zdolna do takich rzeczy. Rozmawiali z nią zawsze jak tylko mogli, lecz praca i coraz więcej akcji na które jeździli po wyprowadzce Amandy oddalały relacje łączące ich z córką. Wracała ona coraz częściej dwa lub trzy dni później nie wiedząc co się z nią dzieje, ani z kim przebywała. W głębi serca martwili się o nią i chcieli jak najszybciej poznać co tak naprawdę się z nią dzieje. Doszczętnie dobrze ukrywała swoją drugą naturę przed nimi. Kiedy wracała do domu chowała wszystkie swoje rzeczy łącznie z mieczem a nawet ubranie w którym chodziła, po czym chodziła spać nie wzbudzając podejrzeń.

Atlas, kiedy skończyła ona 18 lat 3 listopada 1904 roku w dniu jej urodzin wraz z jej siostrą i rodzicami przygotowali jej piękny i nietypowy prezent. Zapakowali go i umieścili na parkingu przed domem, zasłaniając go mierzącym kilkanaście metrów prześcieradłem. Jej mama przygotowała również tort urodzinowy, stół, oraz świeczki, szampana i piwo dla każdego. Dorosła już dziewczyna wygramoliła się z łóżka, otworzyło okno w swoim pokoju, zapaliła papierosa i spojrzała na kalendarz. Pomyślała przez chwilę iż wszyscy zapomnieli o jej urodzinach. Paląc papierosa i puszczając dym przez okno nie usłyszała wbiegającego Atlasa. Rzucając przez okno papierosa Tygrys wbiegł na nią, polizał ją po twarzy i z uśmiechem powiedział :

— Wszystkiego najlepszego moja pani. Żyj mi sto lat i baw się dobrze.

— Atlas o boże to już dzisiaj? — zapytała zdziwiona dziewczyna tuląc go

Tygrysek wyjął z ust karteczkę i przekazał jej do rąk. To co tam zobaczyła rozczuliło ją, ale nie wzruszyło i nie płakała. Na kartce szarej i ciężkiej wyglądającej na około 30 lat znajdowała się jedna wiadomość, niestety przykra i mająca swoje skutki. Na pytanie które zadała mu dziewczyna gdzie ją znalazł odparł iż znalazł ją w dziurze w ich ogrodzie pomiędzy wyjściem na pole a bramką do ogrodu. Odwinęła ją i zaczęła czytać. Na kartce bowiem było napisane :

— Tyfonie jeśli to czytasz wiedz, że mnie już nie będzie. Ktoś mnie ściga i planuje zabić. Nie wiem co i kiedy się stanie ale wiedz że cię mocno kocham. Tylko ciebie kochałam i zawsze będę. Zostawiam ci cząstkę siebie w twoim sercu. Jeśli umrę moja siostra odnajdzie cię i da ci coś czego nie mogłam ci dać dzieci. Zostało mi niewiele czasu. Wiem kto jest zabójcą, znajdź go. Żegnaj ukochany. Twoja Liz

Po przeczytaniu dziewczyna powiedziała do tygryska tylko :

— Do jasnej cholery musimy to pokazać tacie i znaleźć tego pieprzonego gnoja.

— Chodź na dół przyszykowali coś dla ciebie moja pani.

— Idę

Tygrysek zszedł sam na dół a reszta domowników czekała na nią już w salonie. Będąc jeszcze w pokoju dziewczyna postanowiła powiedzieć rodzicom prawdę właśnie na swoich urodzinach. Otworzyła więc szafę, założyła swoją czarną bluzę z kapturem, którą otrzymała od Atlasa a następnie dolną cześć czyli czerwone dżinsy pokryte brokatem o ciemnych kolorach. Wyjęła również swój miecz, przewiązała pas, schowała go do pochwy aby następnie założyć kaptur na głowę i iść na imprezę urodzinową. Nie zapomniała ona o karteczce i trzymała ją schowaną w zaciśniętej pieści lewej dłoni.

Schodząc na dół jej rodzice i siostra nie mogli uwierzyć własnym oczom. Nie udawała, podeszła do nich wszystkich przytuliła się i powiedziała jak bardzo ich kocha. Zdjęła ona również kaptur i ostro przeklinając stanęła przed wszystkimi. Następnie stojąc przy stole, po zapaleniu świeczek przez jej mamę chuchnęła w nie i otrzymała pierwszy ukrojony kawałek tortu. Następne kawałki otrzymali jej tygrysek Atlas, tata, mama oraz siostra. Po zjedzeniu kawałka tortu i wypiciu jednego piwa zebrała się ona na odwagę i opowiedziała im całą prawdę o Atlasie i swoich umiejętnościach związanych z nim. Po wysłuchaniu o tym co się działo jej rodzice niewzruszeni odparli jednocześnie :

— Córeczko jesteś już dorosła i korzystaj z tych mocy ile ci się żywnie podoba. A Atlas to zajebisty tygrysek i nas druh rodzinny. Dostałaś je za dzieciaka więc z nich korzystaj.

Zaskoczona reakcją na to zapytała tylko :

— Wy tak poważnie? — po czym odpaliła papierosa i puściła dym

Rodzice przytulili ją i powiedzieli :

— Tak i my cię kochamy nawet w tym kapturze.

— Dziękuje wam a ty Amanda co sądzisz o moim stylu ubierania? — zapytała siedzącą obok siostrę, której głowa wylądowała w talerzu. Po bliskim przyjrzeniu się na jej twarzy panowała jednocześnie radość, ale i zmęczenie. Wypiła ona najszybciej z nich wszystkich 4 piwa, które otrzymała. Amanda podniosła głowę i odparła :

— Jest dobry podoba mi się naprawdę. Dzięki, że mnie odwiedzasz mimo twojej no przemiany.

— Od tego są siostry a ty widzę, że już musisz iść spać bo 4 piwa wypiłaś siostra.

Amanda wstała spod stołu, pożegnała się ze wszystkimi, machnęła ręką i udała się do pokoju aby zasnąć. Rozmawiając jeszcze ze swoimi rodzicami dostrzegła ona twarz swojego ojca. Ona i jej mama widziały co się będzie działo. Aby pomoc tacie dziewczyna złapała go czule za głowę i pogłaskała go po niej. Wtedy Atlas swoją własną mocą przeszedł przez jej dłoń aby poczuła i zobaczyła co się naprawdę stało. Na otwartych oczach przez jej źrenice i tęczówki przeszedł obraz tego kto przeciął wtedy przewody hamulcowe. Nie puszczała ona ręki i patrzyła dalej co się stanie. Mężczyzna, gdyż tak wyglądała sylwetka postaci, przechadzał się po garażu w poszukiwaniu klucza francuskiego. Po znalezieniu go wszedł pod motor, przeciął przewody hamulcowe w nim a następnie wyszedł z garażu i odjechał.

Dziewczyna ponownie zapaliła papierosa i poprosiła o rozmowę ze swoim tatą. Jej mama pocałowała ją czule w policzek i udała się na spacer po okolicy. Tyfon nie mogąc się powstrzymać, po wyjściu żony przytulił się do piersi swojej córki i ponownie jak przez kilkunastu laty zaczął płakać i łkać. Mając dwójkę wspaniałych dzieci, żonę, która go kochała wspomnienie dalej wracało do niego jak nóż wbity w serce czy bumerang nie mogący wystrzelić. Dziewczyna widząc spłakanego ojca wyciągnęła ze swojego rękawa kartkę i pokazała mu ją. Tyfon odwinął ją i czytając nie mógł uwierzyć. Nie pytał się swojej córki, ani Atlasa skąd to znaleźli ani gdzie. Wstał on z krzesła na którym siedział, zapalił papierosa, przetarł łzy i zadał jej jedno pytanie, które brzmiało :

— Córeczko wiesz kto to zrobił?

Dopiła piwo i odparła :

— Tak wiem tato. To twój kumpel. Ten który się ścigał z laską zanim przyjechała mama do ciebie. Widziałam to jak dotknęłam twojej głowy używając mocy.

Usłyszawszy to mężczyzna uderzył pięścią w stół i ze złością krzyknął :

— Mamy dla ciebie z mamą jeszcze trzy prezenty. Pierwszy stoi przed willą i na pewno ci się spodoba. A drugi to drobny prezent a jako, że palisz na pewno ci się przyda.

Tata rzucił jej mały prezent zapakowany w papier. Dziewczyna złapała go, otworzyła i zobaczyła zapalniczkę na benzynę, którą schowała do kieszeni i podziękowała. Tyfon ponownie wstał i odparł :

— Córeczko masz go znaleźć, ale nie się mścić. Jedynie ośmieszyć publicznie, ale nic więcej. Resztę jego ludzi jeśli jakiś ma po prostu zabić. Masz te swoje moce to ich do cholery użyj. Nie chce zemsty bo to nic nie da. Jej życia już nie zwrócę a na zemstę jestem zbyt stary.

— Rozumiem tato. Jak to wraca to cię dalej boli. Mama niedługo wróci to ma dla ciebie prezent. Idź na górę i czekaj na nią tam. My z atlasem zajmiemy się już tym.

Mężczyzna przytulił ją, jednak nie poszedł jeszcze na górę. Z szafki stojącej obok stołu wyjął papier, położył na stół i zaczął pisać. W końcu po napisaniu całości popchnął przez stół kartkę i długopis i odparł krótko :

— Podpisz to a będziesz szefową gangu. Ja mam już kurde dość. Chce w końcu żyć a moi ludzie będą twoi. Zrób z nimi co chcesz weź na tą akcję kogo chcesz. Oni cię posłuchają. Od dzisiaj twój staruszek idzie na emeryturę.

Nie wiedziała co powiedzieć, lecz przyjęła prezent i podpisała papier. Od dzisiaj zastąpiła swojego ojca w rządzeniu gangiem i była z tego dumna. Niedługo później miała poznać swoich ludzi i wybrać kilku, aby pomogli jej w akcji. Była ona z tego dumna a wyraziła to przeklinając i paląc papierosa.

Po rozmowie z tatą, który udał się do swojej żony wyszła ona przed dom i zobaczyła swój ostatni urodzinowy prezent.

Wychodząc na podwórze zobaczyła ona kotarę albo jak to określiła w myślach prześcieradło, które zasłaniało coś co znajdowało się pod spodem i było rozciągnięte na kilkanaście centymetrów. Zastanawiała się ona co to może być dlatego odkryła i przecięła je mieczem. Po kotarą ku jej zdziwieniu znajdowała się naprawdę spora i udana niespodzianka.

Czarny motor podobny do motoru jej taty oczarował ją. Maszyna potrafiła rozpędzić się do ponad 225 km na godzinę. Wygląd nadwozia przypominał jej miecz a podwozia jej kaptur. Silnik V6,który został zaprojektowany do najwyższych prędkości, oraz zapewniał doznania podczas jazdy. Czarne opony, które świszczały i rozbijały się na drodze bardziej niż niejedna dorożka bardzo jej się podobały. Nadwozie oraz kierownicę można było dopasować do wzrostu i wagi dziewczyny czy innych użytkowników pojazdu. Po chwili patrzenia się na swój motor podeszła ona do niego, oparła się z boku i zapaliła papierosa. Stojąc tak przed kilka minut wyrzuciła ona niedopałek siadła na niego, przekręciła klucz w stacyjce i złapała za kierownicę. Wtedy usłyszała ona znajomy i potężny ryk silnika, który miał jej towarzyszyć długie lata.

Siedząc już na motorze poprosiła Atlasa, który był w pobliżu aby zlokalizował dwóch ludzi taty, oraz mężczyznę, który dopuścił się tego czynu. Tygrysek po krótkiej rozmowie kiwnął głową a ona otworzyła bramę i ruszyła swoim motorem na przejażdżkę wokół willi.

Wiatr we włosach i ślizganie się opon po asfalcie sprawiały jej ogromną przyjemność. Naciskając gaz nie zważała ona na zakręty czy górki. Jechała coraz szybciej i cieszyła się ze swojego pierwszego w życiu motoru. Na ostatniej górce przed willą bez żadnego hamowania rozpędzając się do maksymalnej prędkości dziewczyna przeskoczyła na drogę a następnie skręciła na bramę i driftem na lewy bok motoru zatrzymała się przed domem. Wtedy właśnie po prawej stronie w miejscu gdzie stała zobaczyła dwa motory z charakterystycznym znakiem już jej gangu.

Po wejściu do środka dwaj mężczyźni o dość chudej posturze skłonili się przed nią pocałowali ją w rękę i odparli krótko :

— Witaj szefowo.

Dziewczyna przytuliła ich i odparła również krótko :

— Jest robota moi drodzy. Mamy dopaść jednego gościa, a resztę jego ludzi zabić. Mój tygrysek mi przekaże wszystko.

— Ten tygrys jest trochę straszny –odparł jeden z nich paląc jointa.

Atlas podszedł do niego, schylił głowę i powiedział:

— Pogłaszcz mnie nie bój się.

Mężczyzna pogłaskał tygrysa i powoli przekonywał się do niego. Chwilę później ich szefowa powiedziała do nich i zapytała :

— Piszecie się na tą robotę?

— Pewnie szefowo. Ustawiamy się przed bramą i czekamy na wieści.

— To zajebiście –odparła Marline

Dwójka jej ludzi ustawiła się przed bramą, wsiedli na motory i czekali na nią. W tym samym czasie jej ukochany tygrysek miał dla niej wieści. Ukrywający się mężczyzna, który spowodował wypadek motorowy i przeciął przewody hamulcowe miał 11 ludzi. Ukrywał się on w swoim domu na Elvin Street pośrodku niedaleko starych garaży gdzie przed laty odbywały się wyścigi. Dowiedział się on również iż mężczyzna mieszka sam, nie ma rodziny, ani przyjaciół i często spędza czas jedynie na akcjach przetargowych swoich ludzi. Wiedząc to już po przytuleniu go Atlas ruszył wcześniej na miejsce i miał tam na nią czekać. Dziewczyna z furią na twarzy założyła kaptur, wsiadła na motor i ruszyła na Elvin Street a wraz za nią podążali Atlas a po dwóch stronach dwójka jej ludzi. Po drodze jedna myśl przychodziła jej po głowie. Chciała ona pokazać mu ich nie ma z nią żartów i bez litości zabije każdego to stanie jej na drodze. Przez jej głowę przeszła myśl aby po prostu zabić tego gościa, lecz obiecała tacie iż jedynie go ośmieszy. Postanowiła więc tak zrobić nie sprzeciwiając się ojcu. Jej ludzie za płaszczami mieli ukryte zgodne z normą karabiny maszynowe, które strzelały pociskami 13 milimetrów z szybkością około 20 pocisków na minutę. W magazynku karabinu znajdowały się naboje równo 40 naboi a bębenek był automatycznie zapełniany nabojami. Karabiny otrzymali oni jeszcze od jej taty dawno temu jako nagrodę za udaną akcję, po której zachowali je w razie konieczności. Po drodze na Elvin Street jadać za swoją szefową naładowali oni broń, utrzymali odpowiednią prędkość aby nadążyć za jej motorem, oraz założyli na siebie czerwone kaptury symbolizujące ich obecność w tym gangu.

Po dojechaniu na miejsce zatrzymali się oni kilka przecznic dalej i ruszyli już pieszo. Przecznicę przed domem mordercy Marline widząc z bliskiej odległości stojących przed bramą strażników rozkazała swoim ludziom strzelać a sama wyjęła miecz i dzierżąc go w dłoni czekała na Atlasa. Mężczyźni zaczęli strzelać z karabinów, kiedy wyjęli je z bluz zabijając na miejscu jednego z nich. Drugi ze strażników próbował, lecz w tej samej chwili na znak z prawej strony wyskoczył Atlas rzucił się na niego i wbił swoje zęby w głowę i twarz mężczyzny, który umarł na miejscu. Z domu rozległy się huki i wrzaski a przed niego wyskoczyło 9 facetów z karabinami. To był dla niej znak do ataku. Dziewczyna wyskoczyła z lekka w powietrze, wykonała skok i bez wahania stanęła przed nimi. Tygrysek chwycił dwóch z nich zębami i ostrymi pazurami. Bez litości dziewczyna ucięła jednemu z nich mieczem głowę a drugiego wydłubała oczy, kopnęła, ucięła obie nogi i wbiła miecz prosto w serce. Pozostałych siedmiu cofnęło się, lecz dziewczyna używając szponów rozdarła jednego z nich na pół a następnie używając kolców w dłoniach złapała następnego i wyprowadziła precyzyjny cios w szyję i gardło aby wyjąć kolce przez usta. Na ich drodze stanęło już tylko pięciu. Jej ludzie dalej strzelali z karabinów raniąc śmiertelnie następnych dwóch z nich, kiedy to kula trafiła ich prosto w serce a tygrysek wstawał i ranił ich policzki pazurami. Ostatnich trzech miała pokonać bez trudu. Wytrącając im bron z rąk wbiła jednemu z nich precyzyjny cios w czaszkę mieczem następnie odbijać się od niego zabiła drugiego wbijając mu miecz w jelita i w rdzeń kręgowy a ostatniemu z nich podstawiła nogę i używając swoich rąk przygniotła go i skręciła mu kark. Krew ze wszystkich zabitych polała się na podłogę a narządy, które zostały ucięte zostały na ziemi przed domem. Dziewczyna poprosiła swoich ludzi aby zostali na zewnątrz a sama z tygryskiem, z mieczem w ręku kopnęła drzwi i weszła do środka.

Dom do którego weszła bardziej przypominał melinę niż prawdziwe mieszkanie. Butelki porozrzucane po piwie, winie, metanolu czy etanolu wszelkiego rodzaju, lezące na podłodze strzykawki czy też szare okna. Dziewczyna myślała iż zmierza do jakiejś wielkiej czy pilnowanej willi, bez niestety była to zwykła nic nie znacząca rudera, nie mająca wartości. Jeden pokój i jedna kuchnia, które nie znaczyły nic. W małym i brudnym salonie siedział jakby czekając na nią starszy około 50 lat mężczyzna. Odwrócił się on do niej twarzą i widząc jej miecz skłonił głowę w dół jakby czekając na kata. Nie odezwał się on do niej, ani słowem, lecz po wyrazie jego twarzy widać było już zmęczenie i takie pierwsze oznaki starości. Kobieta widząc to i mająca w swojej głowie słowa ojca złapała go za kark i wyprowadziła z domu. Nie wyrywał się jej on, gdyż wiedział, że zasłużył na karę i czekał na jej następny ruch. Myślał jedynie o śmierci, zapiciu się czy wstrzyknięciu narkotyków, ponieważ nigdy nie wybaczał sobie tego co zrobił. Dlatego też mieszkał na melinie pokrytej syfem i brudem. Po dojściu kawałek od domu kobieta schowała swój miecz i rozebrała go do połowy. Następnie ubranego jedynie w same bokserki swoimi rękoma podniosła delikatnie do góry i powiesiła na neonie hakiem za nie. Na neonie nad nim widniał napis:,,Zabiłem kobietę, śmiejcie się macie prawo ‘’.

Mężczyzna wisiał tak trzy noce i trzy dni dopóki kilku ludzi nie zdjęło go stamtąd i nie ubrało. Ośmieszony przed swoją dzielnicą i swoimi ludźmi, którzy przyszli go uratować, schował się w swoim domu i nigdy z niego nie wychodził. Wychodził z niego jedynie na balkon aby zapalić papierosa i cieszyć się tą chwilą.

Zadowolona z siebie po udanym napadzie wraz z Atlasem przez następne dwa lata organizowała wraz ze swoim gangiem różne i brutalne akcje, które sprowadzały się do mordowania, znęcania się nad swoimi ofiarami oraz kradzieży części motorów i ludzkich organów, którymi handlowali w całym mieście. Handlowali między innymi sercem, wątrobą, płucami, oczami czy nawet mózgiem. Za każdy narząd otrzymywali oni solidną sumę pieniędzy podobnie jak za części do motorów. Serce i płuca kosztowały najwięcej bo aż po 250.000 tysięcy dolarów, natomiast reszta organów chodziła nielegalnie na sumy od 25.000 tysięcy do 130 tysięcy dolarów. Zarobiła ona za prowadzenie gangu i sprzedaż małą fortunę za którą kupiła sobie niewielką willę w okolicach centrum miasta i założyła tam dla siebie kryjówkę do której nikt nie mógł wejść bez zezwolenia.

Za najmniejsze nawet błędy dziewczyna surowo karała swoich ludzi. Zabierała im jedzenie, broń a nawet potrafiła bić batem, rękojeścią miecza po plecach i nerkach oraz klatce piersiowej. Ludzie a zwłaszcza faceci, których była tam większość szanowali ją za bycia twardą i nieustępliwą.

W ciągu tych dwóch lat i chwil spędzanych w swojej własnej willi przez jej łóżko przewinęło się około 200 mężczyzn w tym sportowców, lekarzy, pływaków, strongmenów, czy nawet policjantów i sędziów. Oprócz zabijania i sprzedaży organów i motorów oraz bogatego życia pani gangster bardzo lubiła ona seks a zwłaszcza od przodu. Lubiła ona dominować facetów w łóżku i robić z nimi tam prawdziwe cuda.

Podczas jednej takiej schadzki ze swoim własnym człowiekiem imieniem Patrick dziewczyna po raz pierwszy od uzyskania swoich mocy zrobiła to z nim dwa razy. Po wszystkim poprosiła go aby przychodził do niej regularnie, ponieważ jak to ujęła przeklinając iż jest zajebisty i życzy sobie go jeszcze raz. Chłopak kuszony obietnicą większej wypłaty i piekielnie dobrym seksem z własną szefową regularnie uczęszczał do niej na takie właśnie spotkania. W końcu nie mówiąc tego otwarcie zakochali się w sobie, lecz nigdy nie przyznali się do tego. Udawali niewzruszonych i uprawiali seks tak często jak tylko się dało oraz widzieli się na sprzedażach i akcjach. Patrick widział co jego dziewczyna robiła z ludźmi, lecz nie obrzydzało go to. Widział już takie rzeczy, kiedy wstępował do jej gangu. Będąc z nią w związku starał się rządzić, lecz przestał, był lekko ekscentryczny wobec siebie i niej. Jej to jednak nie przeszkadzało i podobnie jak on cieszyła się jego towarzystwem. W końcu, kiedy zaufała mu dostatecznie i namiętnie całowała w usta w willi, oraz nie wstydziła się tego Patrick został wysłany aby sprawdzić aktywność policji w rejonie klubu The Strange oraz pozostałych klubów i zdać jej raport.

Chłopak nocami jeździł po klubach i sprawdzał w nich dyskretnie aktywność policji, która już szukała jego dziewczyny i całego ich gangu i szykowała na nich zasadzkę o której nie było wcale wiadomo prawie nic. Akcja z tego co dowiedział się miała odbyć się dopiero po namierzeniu dawno nie widzianej policjantki i jej przyjaciółki. Z następnego klubu, jednak dowiedział się przekupując barmana iż cała akcja została odwołana z powodu braku dowodów i widocznych śladów ich aktywności, które były regularnie usuwane przez nich.

Po wzięciu udziału w klubie Dziwny, kiedy ponownie przekupił ochroniarza i barmanów w ich turnieju i wyrzuceniu go w niego następnego dnia rano w zaułku pod agencją towarzyską spotkał się on ze swoją dziewczyną i szefową. Kiedy ją zobaczył rzucił lekko pod ścianę pocałował ją namiętnie w usta, następnie w dłoń i odparł :

— Siemka moja szefowo

Widząc go oddała namiętny pocałunek i odparła :

— No witaj Patrick. Dowiedziałeś się czegoś? — zapytała dziewczyna dając mu papierosa.

Chłopak odpalił go, puścił dymka i odparł :

— Tak dowiedziałem i to całkiem sporo. Byłem we wszystkich klubach w mieście kochanie. Większość barmanów bez pieniędzy nic ci nie powie.

Marline puściła dym z papierosa i zapytała ponownie :

— Więc mój niegrzeczny kociaku mów co wiesz?

Ponownie puścił on dym i odpowiedział :

— Wszyscy barmani z którymi rozmawiałem mówią różne, ale prawdziwe rzeczy. Ta zasadzka miała być do powrocie jakiejś policjantki i jej przyjaciółki. Drugi z nich powiedział ostatecznie, iż cała operacja została odwołana z powodu braku dowodów i naszej aktywności na mieście. Wziąłem też udział w turnieju w The Strange i żeby nic nikt nie wygadał wbiłem lasce nóż pod żebra na finale.

Słysząc od niego dobre wieści odnośnie ich bezpieczeństwa pocałowała go namiętnie, włożyła rękę pod bluzkę i masowała mu klatkę piersiową. Cofnęła rękę z klatki i przejechała nią po policzku a następnie przeklinała przez chwilę i odparła :

— Dobrze się spisałeś niegrzeczny kocie mój. A teraz chodź do willi czeka cię nagroda zasłużyłeś na nią.

— Bardzo chętnie kochanie.

Życie szefowej i jej gangu miało przebiegać bez policji w oparach dymu, seksu, ciągłych imprez i zarabiania brudnych pieniędzy. Zapraszając do willi Patricka tym razem nie żałowała sobie przyjemności i spała z nim aż trzy razy. Ktoś jednak miał w końcu wpaść na ich trop i podążać ich śladami aż do celu. Ktoś kto miał identyfikować ich ofiary, badać ich sprawy i nie cofnąć się. Dopóki, jednak nic się nie działo cieszyła się ona swoim chłopakiem, oraz bogatym życiem nie zwracając uwagi na otoczenie.

Pewnego pięknego poranka 1888 roku, po wstaniu świtu, kiedy słońce zapanowało na niebie ojciec pewnej pięknej córeczki obudził się, przetarł oczy i zaczął oglądać pokój. Wstał on z łóżka, pościelił swoją stronę i udał się do kuchni, kiedy jego narzeczona jeszcze spała. Wyjmując chleb z chlebaka zrobił on dla niej i dla siebie śniadanie a następnie postawił na stole i czekał na nią. Kobieta w 9 miesiącu ciąży, która przebiegała jak najbardziej prawidłowo usiadła i zjadła wraz ze swoim narzeczonym śniadanie. Rozmawiali oni o długo wyczekiwanej ich córeczce, jakimi będą rodzicami, oraz jak poradzą sobie ze swoim dzieckiem. Po zjedzeniu śniadania razem położyli się na łóżku a mężczyzna klęknął na kolana i pocałował brzuszek ciążowy oraz swoją narzeczoną. Kobieta widząc to płakała ze szczęścia mając u boku takiego kochanego faceta jak jej narzeczony. Kilka chwil później chłopak pocałował ją i jak co dzień udał się do pracy do magazynu w którym pracował aby utrzymać swoją rodzinę. Po dotarciu na miejsce przebrał się w ubranie robocze, podpisał się w notesie obecności i rozpocząć swoją zmianę.

W tym samym czasie jego narzeczona zaczęła się coraz gorzej czuć. Kręciło jej się w głowie, miała wymioty krwią a nawet obierając ziemniaki pokaleczyła sobie rękę. Nie zwracała ona jednak na to uwagi gdyż chciała przyszykować dla niego dobry obiad. Obrała ziemniaki, nastawiła wodę a następnie pokroiła warzywa a potem utarła jajko w bułce tartej i usmażyła pyszne dwie piersi z kurczaka.

Po wyjściu z pracy i dotarciu do domu mężczyzna zapukał do drzwi. Otworzyła mu je ona i wymiotując jeszcze mocniej w progu odparła jedynie :

— Cześć kochanie po czym zemdlała.

W ostatniej chwili złapał on ją i widząc krew na rękach, brzuszku oraz dłoniach i ustach natychmiast zadzwonił na 911. Karetka przyjechała po 10 minutach, kiedy dyspozytor wezwany przez telefon wezwał ją na miejsce mówiąc ratownikom o ciężkim stanie zdrowia kobiety. Dojechawszy na miejsce ratownicy i lekarz medyczny sprawdzili puls i akcja serca. Puls wynosił 140 natomiast a akcja serca sięgała ponad 200 uderzeń na minutę. Dziecko w łonie matki zaczęło się już powoli ruszać kopiąc ją jakbym chciało już się urodzić. Kobieta była jednak dalej nieprzytomna i po konsultacji z lekarzem i narzeczonym pięć kobiet podniosło ją położyło na łoże a następnie wprowadziło delikatnie i ostrożnie do karetki. Po przewiezieniu jej do szpitala i przyjęciu na oddział lekarz natychmiast zbadał ją aparatem USG. Sprawdzając brzuch lekarz był wręcz zaszokowany widokiem na ekranie. Widoczne tam było ułożone dziecko, lecz tuż za nim potężny na kilka centymetrów chłoniak, który znajdował się w okolicy macicy i łożyska. Widoczny na ekranie guz rozrastał się i mógł zagrozić życiu dziecka. lecz matka mogła nie przeżyć operacji. Chłoniak był złośliwy i jedynym wyjściem było usuniecie go operacyjnie pod podwyższonym ryzykiem. Pozostałe parametry kobiety pozostały w normie. Zgodnie z prawem lekarz nie mógł wykonać operacji, bez zgody najbliższej osoby, lub rodziny pacjentki.

Jej narzeczony przyjechał tuż za karetką dorożką i zjawił się w szpitalu najszybciej jak mógł. Z całego serca martwił się on o swoją narzeczoną, gdyż bardzo ją kochał i nie wyobrażał sobie życia bez niej. Odkąd kilka lat temu poznał ją, jego życie obróciło się o 180 stopni. Wcześniej był on typowym typem podrywacza, który po nocnych klubach pił wraz z kumpelami, podrywał a następnie zaciągał kobiety do łóżka. Przez kilka lat,,zaliczył ‘’ on około 500 kobiet w tym również kilka Jeżyc w wieku od 18 do 45 lat. Dumny z bycia przystojnym i z takiego poważania w końcu pewnej nocy pękł i złamał się w miłości jako jedyny ze swoich przyjaciół.

Pewnej nocy, kiedy impreza trwała w najlepsze a on był już mocno wcięty zobaczył tańczącą na parkiecie dziewczynę. Nie pełni świadomy opuścił przyjaciół i ruszył ponownie na podbój jedno z wielu jego ofiar podrywu, która wydawała mu się kwiatuszkiem wśród brudnych i równie pijanych kobiet. Jego oczy oplotły ją jak pajęczyna swoją ofiarę, nie mogąc się powstrzymać podszedł w końcu, złapał ją za plecy, odwrócił ją i zbladł z wrażenia.

Jego oczom ukazała się przepiękna dziewczyna o zielonych oczach, bladej cerze oraz widocznym młodzieńczym trądziku. Mężczyzna widząc ją oczarował się jej widokiem i zrezygnował z podrywania jej, poprosił ją jedynie o przyjście tu jeszcze raz jutrzejszego wieczora aby lepiej ją poznać. Kobieta uśmiechnęła się wyciągnęła rękę przed siebie i zapytała go o imię oraz odparła :

— Chętnie przyjdę proszę pana.

Od następnego wieczoru w tym właśnie klubie zaczęli oni ze sobą rozmawiać i chodzić tak po prostu bez żadnych zahamowań. Chłopak pomimo iż lubił towarzystwo pięknych kobiet zmieniał się z bestii w aniołka. Przez pierwsze kilka miesięcy po złożonej przysiędze i obietnicy iż kocha tylko ją i nie poderwie innej nie utrzymywał kontaktu ze swoimi przyjaciółmi od klubów, tylko cieszył się swoją jedyną dziewczyną, układając z nią piękną relację. Po kilku latach związku zamieszkali oni razem i kochając się namiętnie przez dłuższy czas postarali się oni o swoje pierwsze dziecko.

Teraz kiedy widział ją przez szybę w szpitalu wszystkie te wspomnienia wróciły do niego. Trevor bo tak nazywał się mężczyzna został poproszony kilka minut później przez lekarza do pokoju na rozmowę. Lekarz podobnie jak i on nie byli w nastroju do rozmowy poprzez obecną sytuację. Zawsze przyjacielski i uśmiechnięty nagle stał się smutny i markotny wiedząc co musi mu powiedzieć. Lekarz po wejściu z nim do gabinetu usiadł na krześle i powiedział :

— Nie mam dla pana dobrych wieści.

— Co z nią proszę mi powiedzieć panie doktorze –odparł przerażony Trevor

Lekarz położył zdjęcie USG na stole i wskazał palcem na kuleczkę za płodem po czym odparł :

— To chłoniak proszę pana. Nie wiemy stąd, ani kiedy się pojawił. Pojawił się nagle w miejscu gdzie pokazałem.

Trevor dalej przerażony sytuacją zapytał :

— I co teraz będzie? Co z moją córeczką doktorze?

Doktor poklepał go po ramieniu i odparł krótko :

— Dziecku zagraża duże niebezpieczeństwo panie Trevorze. Wykonam cesarkę, ale muszę również usunąć guza. To się wiąże z ryzykiem dużej utraty krwi i macicy, oraz krwotokiem wewnętrznym. Zrobimy z kolegami co w mojej nocy. Pana narzeczona może nie przeżyć operacji.

To było jak szok. Kobieta z którą miał spędzić życie i jego nienarodzona córka, które były mu tak bliskie miały umrzeć. Wyobrażał sobie zakopanie ich w mogile z napisem tu spoczywają moje kobiety z czarną różą i nagrobkiem o małej powierzchni. Odsunął, jednak te myśli gdyż lekarz powiedział mu iż jego córka może przeżyć i musi według niego przeżyć. Niczym kocioł w którym gotuje brzydka czarownica w jego głowie kotłowały się myśli złości, bezsilności i niepokoju. Siedział on na krześle czekając co się stanie. Lekarz w tym samym czasie na maszynie do pisania, napisał zgodę na operację i zostawił miejsce w prawym dolnym rogu na podpis. Trevor niepewnie wziął do ręki długopis i zapytał :

— Proszę zrobić wszystko co się da. A córeczka przeżyje?

Lekarz krótko i zwięźle powiedział ponownie :

— Jeśli pan podpiszę to teraz tak przeżyje.

Nie wahając się wziął on papier do ręki i podpisał a następnie podał doktorowi rękę i wyszedł z pokoju. Przeszedł on kilka kroków a następnie usiadł i czekał przed salą operacyjną na wynik operacji.

Lekarz po podpisaniu przez niego dokumentów natychmiast wezwał anestezjologa, oraz ginekologa na pomoc przy operacji. Pacjentka została zabrała wraz z respiratorem podłączonym do serca, oraz rurką w tchawicy podtrzymująca oddech na salę operacyjną.

Lekarze po umyciu rąk, założeniu rękawiczek i masek z pomocą asystujących im pielęgniarek rozpoczęli niezwykle trudną operację. W początkowej fazie operacji wszystko szło po myśli lekarzy. Ginekolog najpierw wykonał cesarskie cięcie, po czym wyjął i podał dziecko pielęgniarce położnej. Kobieta położyła ja na czas operacji do inkubatora aby dziewczynka zasnęła. Zasnęła ona po położeniu po kilku minutach i spała głębokim i słodkim snem.

Nie mogąc zaszyć brzucha i zlokalizować dokładnej lokalizacji chłoniaka, ponieważ nie było go widać lekarze włożyli jej dopochwowe USG i sprawdzili macicę na ekranie. Początkowo, kiedy wydawało się iż po wyjęciu dziecka guz nie rozrósł się nadmiernie bardzo się pomylili. Sięgał on już na jelita, żołądek, oraz trzustkę i wątrobę. Przyczepiając się do każdego organu wewnętrznego siał spustoszenie w jej organizmie. Zdecydowali się oni usunąć guza w zarodku. Otwierając macicę dotarli do środka, lecz tu pojawił się kolejny problem. Narzędzia, którymi się posługiwali były zbyt słabe. Naostrzyli je oni szybko i dalej prowadzili operację.

Po 10 godzinach guz ostatecznie został wycięty, jednak przy takich obrażeniach i skali uszkodzeń jakich dokonał kobieta miała małe szanse na przeżycie. Leżała ona nadal nieprzytomna na sali pełnej chorych z podłączoną maszyną i rurką w tchawicy. Lekarz wyszedł z Sali operacyjnej podszedł do jej narzeczonego i odparł z markotną miną :

— Pana córeczka żyje. Musi poleżeć jeszcze dwa dni w inkubatorze.

Na jego twarzy zagościł lekki uśmiech. Myślał że wszystko się ułożyło jednak mina lekarza mówiła mu co innego. Po chwili milczenia podał mu rękę i zapytał :

— A co z moją narzeczoną doktorze?

— Robiliśmy co mogliśmy panie Trevorze. Walczyliśmy dzielnie, ale są minimalne szansę, że się obudzi. Guz spustoszył jej ciało. Musi być pan dobrej myśli –mówiąc to poklepał go po ramieniu.

— Czy córka może być u mamy? — zapytał ponownie Trevor chodząc po korytarzu.

— Jest już pielęgniarka położyła ją tam. Jutro będzie mógł pan do niej wejść. Muszę iść do pacjentów.

— Rozumiem

Lekarz ponownie poklepał go po ramieniu i udał się do pokoju lekarskiego na odpoczynek. Czekając 10 godzin na jej wynik wyczerpany mężczyzna, ułożył się na twardej podłodze, przykrył się kocem, podłożył pod głowę poduszkę i głęboko zasnął.

Obudził się on z potwornym bólem krzyża, ponieważ nie mogąc się ułożyć na podłodze przewracał się w nocy z kąta w kąt. Nie mogąc spać budził się on kilka razy śpiąc jedynie o tym iż jego narzeczona się obudzi. Po przebudzeniu widział dalej ten sam obraz. Wstał ze swojego prowizorycznego posłania otworzył drzwi i po krótkiej rozmowie z lekarzem wszedł do środka. Był to dla niego przerażający widok. Ich córeczka leżała w kołysce obok wiercąc się w środku. Usiadł on na krześle obok niego złapał ją za rękę, pocałował ją. Schylając głowę zaczął gorzko płakać i nie kontrolował tego. Pocałował ją również w czoło i mówił do niej, ponieważ myślał, że go słyszy. Mówił między o wielkiej miłości do niej, jak zmieniła jego życie, oraz cieszył się iż będzie ojcem. Po dłuższym monologu zadał on jej jedno pytanie. Pytanie, które również wywołało łzy w jego oczach. Wziął on swoją córeczkę na ręce, położył jej na piersi i zapytał :

— Liz kochanie jakie mam jej nadać imię?

Kobieta przez ułamek sekundy otworzyła oczy, zobaczyła córeczkę wzięła ją na ręce i powiedziała słabym głosem :

— Kate. Moja mała Kate. Kocie czuje że to się zbliża. Jestem coraz słabsza. Niech ten dzień 9 maja 1888 roku będzie dla ciebie szczęśliwy kochanie. Mówiąc to pocałowała córeczkę w czoło i odparła jeszcze cichszym i słabszym głosem trzymając go za rękę a dziewczynkę pod ramieniem :

— Kiedy mnie zabraknie zajmij się nią. Bądź dla niej tatą i mamą w jednym. Postaraj się żeby miała udane życie. Obiecaj mi skarbie, że jak mnie zabraknie ponownie oddasz serce kobiecie i zakochasz się. Niech mnie zastąpi jak może w roli mamy.

Trevor nie wierzył w to co słyszał, lecz przytulił się do niej i usłyszał, że jej serce bije coraz słabiej. Spłakany wziął Kate na ręce a w drugą rękę wziął jej dłoń. Cały we łzach, których nie ukrywał odpowiedział jej :

— Obiecuje słoneczko.

Kobieta złapała go, pogłaskała po policzku, pocałowała w usta, po czym zamknęła oczy a jej serce przestało bić. Aparatura podtrzymująca jej życie wyłączyła się i pokazywała same zera piszcząc głośno prosto w jego uszy. Lekarz, który był na obchodzie wszedł do sali, sprawdził stetoskopem jej serce i widząc że nie żyje, zapisał czas zgonu w notesie i poprosił o wyprowadzenie jej i wyjazd jej łóżka, które zakrył prześcieradłem do prosektorium.

Trevor wyszedł ze szpitala i wraz ze swoją córką udał się do domu. Przez całą drogę z mała do domu płakał a z jego oczu wylewał się ocean łez bez źródła. Nie wyobrażał sobie on życia bez swojej dziewczyny, oraz jak poradzi sobie z malutką córeczką sam. Postanowił jednak zachować się po męsku i stanąć na wysokości zadania zajmując się swoją córką. Obiecał on również zakochać się ponownie co wcale według niego nie będzie łatwe. Jego serce należało do jednej kobiety a zmiana jej i pogodzenie się z jej śmiercią wymagało czasu i otwartego umysłu na inną kobietę, która zasiądzie tam zamiast jego Liz.

Nie mają łatwej sytuacji po powrocie do ich domu wysłał pocztą list do swojego szefa prosząc go o elastyczne godziny pracy, oraz pracę w domu aby mógł zając się dzieckiem, gdyż był sam i nie miał go z kim zostawić. Jego rodzice nie odzywali się do niego od lat i nie chcieli go znać po tym jak oznajmił, iż się wyprowadza do swojej dziewczyny. Ostra awantura spowodowała to, iż jego tata nawyzywał go od śmieci i popchnął go za drzwi a mama bez żadnej rozmowy z nią wyrzuciła go z domu trzasnęła drzwiami i kazała spadać argumentując swoją decyzję brakiem akceptacji jego dziewczyny. Od tamtej pory nie odzywał się do nich i nigdy nie wybaczył im tego co zrobili. Pewnie by się cieszyli że nie żyje pomyślał siedząc na kanapie trzymając uśpioną córeczkę, którą potem położył do kołyski w jej pokoju.

Zastanawiał się on jeszcze aby poprosić o pomoc jej rodziców a swoich teściów. Ale oni będą w żałobie i nie wiadomo czy pomogą pomyślał lecz postanowił napisać o całej sytuacji do nich list. Pierwszy list do szefa napisał bardzo szybko, wrzucił go do koperty, oraz czekał na wysłanie i wzięcie go przez listonosza ze swojej skrzynki pocztowej. Drugi list był dłuższy, bardziej emocjonalny i potrafiący złamać nawet najtwardszych. Napisał w nim wszystko od początku aż do końca. Kończąc to późno w nocy najpierw uśpił córkę, która obudziła się płacząc, nakarmił ją przygotowanym mlekiem z butelki i położył ponownie całując ją w czoło. Po uśpieniu swojej córki włożył drugi list do koperty wyszedł na dwór przed dom, i włożył go do skrzynki. Po powrocie do domu położył się na łóżku obok swojej ukochanej córki i zasnął.

Pierwszy list od jego szefa przyszedł już następnego dnia rano do jego skrzynki pocztowej. Listonosz dostarczył jemu odpowiedz błyskawicznie gdyż był to list polecony i jego doręczenie musiało trwać krócej niż dwa dni zgodnie z przepisami poczty. Po zjedzeniu śniadania, wypiciu kawy, oraz nakarmieniu i przewinięciu swojej córki postanowił sprawdzić skrzynkę na listy. Kiedy zasnęła po swoim porannym śniadaniu Trevor wyszedł i ku jego zdumieniu w skrzynka znalazł list prosto z jego firmy.

Wrócił on szybko do domu, usiadł na kanapie i zaczął go czytać. W liście bardzo klarownym językiem jego szef zaskoczył go swoją decyzją odnośnie jego pracy. Było w nim napisane :

Cześć Trevor. Wiem o twojej sytuacji i śmierci Liz. Rozumiem twój ból i twoja prośba iż jest to wyjątkowa sytuacja została rozpatrzona pozytywnie. Możesz pracować w domu zajmując się tą małą i słyszałem bardzo śliczną córeczką. Będziesz dostawał taką samą wypłatę jak pozostali czekami do banku w wysokości 2000 dolarów. Podniesiesz się i zapamiętaj te słowa orles res joil yeretres ( orzeł wzleci zawsze ponad korę ).Trzymaj się. Twój szef.

To było dla niego jak nagroda za tyle lat pracy i naprawdę dziękował swojemu szefowi za pomoc. Po przeczytaniu tego listu był naprawdę dumny i szczęśliwy, lecz zastanawiał się co oznaczają te słowa napisane w nim. W końcu rozwiązał tą małą słowną zagadkę. Jego szef był jeżem więc pomyślał, iż mogło być to z ich języka. Kiedy doszedł do tego wymyślił w końcu co to znaczy. Ludzkie powiedzenie mówiło wznieś się pod chmury a jeży orzeł wzleci zawsze ponad korę. Również z tego był dumny iż rozwiązał tą małą łamigłówkę tuląc córeczkę do piersi.

Na drugi list czekał również z niecierpliwością. Myślał on tylko o dobru swoim i swojego dziecka. Odpowiedz jednak a minął następny tydzień dalej nie nadchodziła. W końcu po dwóch tygodniach, pracując w domu i jednocześnie opiekując się córeczką otworzył skrzynkę i zobaczył on odpowiedz. Otworzył on kopertę i niestety otrzymał to czego się spodziewał. Odpowiedz nie zdziwiła go, lecz był załamany iż nie otrzyma żadnej pomocy. W liście bowiem rodzice Liz napisali do niego :

Trevor wiemy że jesteś załamany śmiercią Liz, lecz to ty ją do tego doprowadziłeś. Zostawiłeś ją na pewną śmierć i pewnie pieprzyłeś się z inną i już pieprzysz. Wnuczką zajmij się sam a nas zostaw w spokoju. Nie pomożemy ci zdrajco. Twój dawni teściowie.

Po przeczytaniu listu rzucił go na ziemię i zaczął gorzko płakać. Nazwany zdrajcą przez ludzi, którzy mieli być jego teściami rozpłakał się jak delfin, który chce wyskoczyć a nie ma wody w basenie. Nie mogąc się z tym pogodzić postanowił nie mieć z nimi najmniejszego kontaktu ani pokazywać im wnuczki. Pogodzony z myślą iż został całkowicie sam postanowił zrobić wszystko aby jego córka, czuła się dobrze w domu, oraz wychować ją najlepiej jak potrafi. Jego oraz jej rodzice odwrócili się od niego i potraktowali jak zwykłego śmiecia, nic nie znaczącego w ich życiorysie i ich planach. Miał on zastąpić jej mamę co wcale nie było łatwym zadaniem, lecz wziął on to wszystko na własne barki i nie bał się tego. Miał również nadzieję iż, ktoś jednak zastąpi mu Liz. Była to bardzo krucha nadzieja, jakby miłość i to słowo było zasłonięte czarnymi chmurami i wewnętrzną kotarą, której nie dało się odsłonić, lecz miał jej nigdy nie stracić.

Następne lata upływały mu w samotności i płaczu. Przez następną dekadą wychował on sam córkę uczuć ją wszystkiego i pracując. Widział jej pierwsze kroki, kiedy zaczęła ona mówić chodzić i nauczyła się słów takich jak tata, kocham cię czy dziękuje że jesteś ze mną. Mała Kate spędziła w nim każdą chwilę w domu bawiąc się lalkami, spacerując po werandzie czy ciesząc się miejskim powietrzem. Jego córka była też bardzo mądra i pomagała mu w pracach domowych. Razem gotowali, sprzątali mieszkanie, wieszali pranie czy też płukali je ręcznie w zimnej wodzie. Na koniec każdego dnia tata kładł się koło niej i czytał jej bajki o wilkach, jaszczurkach i syrenkach. Dziewczynka tuliła się do niego cały czas mówiąc jak bardzo go kocha, dziękując za cały jej poświęcony czas i za troskę. Czasami z jej ust padały również pytania o mamę. Nie mogąc jej opowiedzieć co się stało zalewał się łzami słysząc nawet same słowo mama i imię Liz.

Dziewczynka nie chciała się uczyć nawet z powodu wydatku taty na samą nią. Ukończyła ona jedynie szkołę podstawową z wyróżnieniem a następnie postanowiła nie chodzić do niej. Oficjalnym powodem dlaczego nie chciała chodzić do szkoły jak się potem okazało nie były pieniądze ani panująca w szkole zdaniem dziewczynki nuda. Prawdziwym powodem ponownie według dziewczynki było śmianie się z niej i z jej rodziny. Uczniowie śmiali się z jej sytuacji z taty biedaka czy również z jej tanich ubrań. Jej tata odbierając ją z zakończenia roku zdziwiony zapytał jej o powód. Kate powiedziała mu wtedy :

— Skończyłam co musiałam tato. Wiem to tylko podstawówka, ale uwierz mi wystarczy.

— Dlaczego córeczko? — zapytał ją Trevor, który podał jej gorące kakao.

Wzięła ona kilka łyków, odstawiła na półkę i powiedziała :

— Mówiłam ci tato o moim marzeniu. Jak skończę tą szkołę chciałbym uczyć się na panią detektyw.

Trevor zdziwiony słowami córki posadził ją na kolana, dopił kawę i zapytał drążąc dalej temat :

— Jak chcesz się uczyć na panią detektyw córeczko? Chcesz pomagać miejscowej policji w sprawach kryminalnych?

— Zamierzam się uczyć z książek i czytać dużo kryminałów. Możesz mi też pomóc później założyć biuro i będziemy je razem prowadzić.

Jej tata był zaszokowany i nie wiedział co odpowiedzieć. Nie śmiał, ani nie krytykował jej za tak według niego szalony, lecz dający duży zysk pomysł. Nietypowy jak na dziewczynkę pomysł bycia detektywem i rozwiązywaniem spraw, których nie mogła rozwiązać policja zaciekawił go naprawdę mocno. Był przekonany iż plan jaki wymyśliła jego córka nie jest niewykonalny i da się go zrealizować. Po umyciu naczyń i zrobieniu je podwieczorku, który według niej smakował jak małe niebo a było to ciasto jagodowe mieszane z pomarańczą i zastanowieniu się nad odpowiedzą odnośnie jej marzenia odparł uśmiechając się :

— Kochanie, to jest wykonalne więc mogę pomoc je spełnić. Potrzebujesz sporo książek dlatego zrobimy biblioteczkę. Od teraz będę ci kupował dużo książek bardzo dużo i nauczysz się Kate. Mam tylko jedno pytanie do ciebie słoneczko.

— Słucham cię kochany tatusiu –mówiąc to przytuliła się do niego.

Wtuliwszy ją w siebie zapytał :

— Kto cię nauczy się bić skoro musisz się nauczyć też bronić i powinnaś mieć pistolet?

Dziewczynka pocałowała go w policzek i odparła krótko :

— Może być miecz na blisko będę walczyć a nie w dali jakbym robiła pif paf pistoletem.

— Załatwię ci miecz i nauczę chociaż sam nie umiem, ale w porządku mała, a teraz chodź na spacer.

— Chętnie się przejdę i idę.

Zgodnie z obietnicą i ich planem jej tata zaczął kupować jej książki kryminalne różnego rodzaju i autorów, które pomimo młodego wieku dziewczynka łykała jak pelikan. W ciągu jednego roku potrafiła przeczytać książek tego gatunku ponad 300 sztuk. Czytając książki zdobywała ona wiedzę o sekcjach zwłok, poszlakach, rozpracowywaniu przestępców oraz ich metody działania. Uczyła się również o wszystkim co było związane również z łapaniem przestępców wystawianiem wyroków i wsadzania ich za kratki. Nie tylko jednak to zaintrygowało młodą przyszłą panią detektyw. Oprócz czytania kryminałów jej tata na jej prośbę zakupił jej również książki typowo prawnicze. Były to egzemplarze prawa karnego, cywilnego, administracyjnego. Nie rozumiejąc co jego córka ma na myśli odnośnie tych praw nie zastanawiał się nad tym jednak długo gdyż domyślił się iż jej to jej potrzebne. Potrzebowała ona książek prawniczych dla studenta, aby lepiej poznać jak to wygląda od środka. Wszystkie prawa kary, wymiary ich oraz do jakich więzień mogli oni trafić.

Osobiście dla niego nie wydawało się to ani trochę dziwne, gdyż widział jaką determinację i jakie zainteresowanie tym tematem wykazywała jego ukochana córeczka. Patrząc na to ile wiedzy zdobyła w ciągu następnych trzech lat od rozpoczęcia przedsięwzięcia był pod ogromnym wrażeniem.

Mając 13 lat i ucząc się kolejnych rozdziałów prawa w przerwie między nimi Kate widząc swojego tatę piszącego na maszynie postanowiła w końcu zapytać o swoją mamę. Wokół niej krążyły jej myśli jak wicher, czy wiatr który wiał na podwórku. Zastanawiała się co naprawdę się z nią stało, dlaczego ją opuściła, oraz poszła ona do nieba i przeszła na drugą stronę. Tęskniła za nią i pomimo iż nigdy jej nie poznała zdążyła ją pokochać i była to dla niej mama. Nie chcąc czekać dłużej na odpowiedz złapała swojego tatę za kołnierz chcąc zwrócić jego uwagę. Odwrócił się on chwilkę później odłożył maszynę do pisania, wstał z krzesła i przykucnął. Dziewczynka, która zadowolona z faktu iż odwróciła jego uwagę przytuliła go, powiedziała do niego kocham cię i zapytała z ciekawości nie mogąc już dłużej czekać :

— Tato opowiedz mi o mamie. Nie kłam więcej i powiedz mi co się naprawdę stało

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 19.11
drukowana A5
za 93.64