Kiedy jestem dobra, jestem bardzo dobra. Ale kiedy jestem zła, jestem jeszcze lepsza. — Mae W
Prolog
Jej delikatna dłoń chwyciła lampkę czerwonego wina, kiedy w tle roznosił się dźwięk spokojnej a zarazem porywającej do tańca muzyki.
Kobieta, na której skupiam swój wzrok jest przepiękną brunetką o zielonych oczach i długich kręconych włosach. Tego wieczoru nałożyła na siebie cudowną koronkową czarną bieliznę, do tego pończochy i przykuwający wzrok prześwitujący szlafrok, jej piersi były nabrzmiałe i przez stanik mogłem zobaczyć sterczące sutki, które na samą myśl pobudzają moje męskie hormony. Lubi być w centrum uwagi a ja za to uwielbiam ją podziwiać. Stałem w progu drzwi do jej sypialni, wlepiając swój wzrok w jej sprawnie poruszające się ciało, ale moje myśli podążały za czymś całkiem innym.
Podziwiając idealne ciało kobiety, którą kocham, rozmyślałem nad tym, kiedy to wszystko się skończy. Ten pieprzony chaos, który dzieje się wszędzie i przez całe moje życie. Pragnąłem być jedynie szczęśliwy a utknąłem w koszmarze, z którego nie potrafię wyjść. W dodatku nie chciałem nigdy pakować w to swojej ukochanej Lidii.
W mojej głowie pojawiał się prześwit z dnia, w którym leżałem półprzytomny, przywiązany do jednej ze stron łóżka, pobity i zakrwawiony, nie wiedziałem, że jeśli z nim pójdę do tego pomieszczenia to tak się to skończy. Ojciec nigdy nie chciał, aby Matka utrzymała ciążę, tym samym nie lubił, kiedy matka mnie broniła.
Tamtego dnia patrzyła na mnie i krzyczała, jej głos był jak echo, a kiedy przestała krzyczeć, trzask opadającej kobiety na podłogę, rozległ się w całym pomieszczeniu. Nie miałem siły wydusić z siebie ani jednego słowa, nawet nie zawołałem „mamo”. Wiedziałem, że ona już nie żyje. Ojciec stał obok niej i trzymał w dłoni nóż, z którego krople krwi kapały na leżące, martwe ciało. Zerknął na mnie i wyszedł, zostawiając szeroko otwarte drzwi oraz rzucając nóż na podłogę, wtedy zacząłem szlochać i krzyczeć, aby się wrócił i też mnie zabił, bez matki czułem się zagubiony. To ona całe życie mi pomagała, wspierała mnie i była przy każdym moim trudnym wyborze, ona walczyła o moje bezpieczeństwo przez te wszystkie lata i to ona była wstanie teraz tu przyjść i próbować mnie ratować przed skurwielem, który mnie bił.
Po chwili do pomieszczenia weszli dwaj mężczyźni, przypakowani i wkurwieni. Wiedziałem, że przyszli po mnie, szarpałem się, ale nic z tego. Krzyczałem, aby mnie po prostu zabili a oni przyłożyli mi do twarzy coś, co sprawiło, że straciłem przytomność. Nie pamiętam co działo się dalej i gdzie mnie w tym czasie zabrali ale wtedy wiedziałem już, że nigdy nie odpuszczę temu skurwielowi i pomszczę swoją matkę. Nie zasłużyła sobie na taką śmierć.
— Ha ha! Ups! — nagle śmiech mojej Lidii wyrwał mnie z tych mrocznych wspomnień, wróciłem do oglądania mojej pięknej kobiety, ale już nie była zadowolona z tego pięknego wieczoru a na jej twarzy widniał smutek i gniew na lampkę która roztrzaskana leżała obok jej nogi. — nic się nie stało kochanie, pomogę Ci to posprzątać — odpowiedziałem i podszedłem do niej, aby wziąć ją na ręce i odstawić na łóżko, które było po drugiej stronie pokoju.
— Zerżnij mnie, teraz! — powiedziała przez zaciśnięte zęby, przy tym się uśmiechając.
Momentalnie zapomniałem o roztrzaskanym szkle i ściągnąłem najpierw buty, później spodnie i wyciągnąłem z bokserek sterczącego kutasa. Pchnąłem ją na łóżko a zaraz potem włożyłem go całego w jej napaloną, ciasną cipkę aż wydała z siebie dźwięk doczekania jęknięcia z rozkoszy, którą dawałem jej, kiedy tylko chciała. Nie tylko kochałem tę kobietę całym swoim sercem, ale też mogłem ją mieć, kiedy chciałem i to chętnie wykorzystywałem.
— O taak, dochodzę — próbowała wydusić z siebie te słowa, kiedy trzymałem ją mocno za szyję, a drugą ręką ściskałem jej pierś bawiąc się przy tym sutkiem. Pieprzyłem ją tak mocno i szybko, że skończyłem razem z nią w tym samym czasie.
— Kocham Cię — uśmiechnąłem się i wyszeptałem jej do ucha.
W odpowiedzi usłyszałem te same słowa. Jakbyśmy czytali swoje myśli.
Chwilę później, padliśmy razem na łóżko i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy, tę chwile uwielbiałem najbardziej, kiedy to ona jak i ja byliśmy zaspokojeni.
— Kochanie, będę musiał już lecieć. Niestety bardzo nie chciałbym żebyś była teraz sama, ale czeka mnie jedna rzecz do wykonania i muszę Cię teraz zostawić.
— Ale wrócisz do mnie za niedługo? w nocy? nad ranem? zjemy razem śniadanie? — zapytała a ja kiwnąłem głową coś w stylu „tak”.
— Możesz mi odpowiedzieć? martwię się — dodała.
— Będzie dobrze kochanie, obiecuję że do Ciebie wrócę.
Na te słowa Lidia była na mnie wściekła, wstała z łóżka i krzyczała, że nie wytrzyma takiego życia, że nigdy mnie przy niej nie ma, że wracam do niej tylko na seks i że nic więcej się dla mnie nie liczy. Kiedy tak krzyczała, ja zawsze zachowywałem spokój, ale nie mogłem tego zmienić ani jej powiedzieć co zamierzam zrobić i nie wiedziałem czy w ogóle wrócę.
Wstałem, wyciągając ze spodni pistolet i skierowałem na jej twarz. Była przerażona i nic nie odpowiadała, to dla mnie lepiej. Uciszyła się a ja poszedłem w kierunku wyjścia.
Zniknąłem..
Rozdział 1
Rok później…
Peter
Podróż samolotem do Hiszpanii trwała około dziesięciu godzin. Loty strasznie mnie męczyły a wiedziałem, że gdy dotrę na miejsce to będę musiał wykonać brudną robotę, a dokładniej zabić i pozbyć się ciała człowieka, który współpracował z moim ojcem. Zadanie zlecił mi wujek, brat mojej Mamy, który był wyjątkowo mniej zły ode mnie, ale za to znał kilku drani pracujących dla mojego ojca, wiedział mniej więcej, o miejscach, w których mogli przebywać, jak i gdzie robić interesy.
Miejsce do którego docelowo dziś jedziemy, znajduję się w jednym z miast Hiszpanii w którym handlują towarem z dragami. Nijaki koleś o imieniu Alex, z którym akurat tam zawsze się spotykają jest im dłużny pół bańki euro. Informację przekazywali nam wujka ludzie, którzy od wielu lat ich śledzą. Na szczęście jeszcze żaden z nich nie dał się złapać w ręce wroga.
Droga do hotelu PuentoPal z lotniska mieszczącego się w Teneryfie, zajęła nam dosyć dużo czasu, ale mimo wszystko jesteśmy o odpowiedniej porze. W hotelu znajduje się kilka pięter jak i duży taras na dachu. Tam właśnie przebywa nasz cel, Alex G. Jest on prezesem firmy więc dla niego najbezpieczniej robi się interesy w tym miejscu. Kiedy dotarłem do swojego pokoju, rzuciłem torbę i ruszyłem prosto do restauracji. Chłopaki już na mnie czekali.
Obsłużyła nas piękna blondynka w krótkiej spódnicy. Była tak krótka, że gdyby się schyliła, moglibyśmy podziwiać jej majtki. Wyobrażałem sobie, że ma seksowne, ciasne czerwone stringi.
— Ale bym ją brał teraz na tej ladzie — powiedział Emil i posłał jej jednoznaczne spojrzenie.
— Nie ma problemu jest Twoja — odpowiedziałem i zabrałem się do jedzenia ogromnego talerza obiadu i przez następne dwie godziny mieliśmy czas na przygotowanie się do ataku, jak i na omówienie najważniejszych kwestii, które pomogą nam, w zrobieniu tego co trzeba.
— Ruszamy! — krzyknąłem do Emila i Michaela, którzy czekali na mój rozkaz, aby zacząć zabawę.
— Tak jest szefie! — szyderczy śmiech Emila przez słuchawkę dodał mi trochę więcej odwagi i zrozumiałem, że nie jest to zwykła zabawa, ale akcja, w której na pewno ktoś zginie.
Skierowaliśmy się w stronę wind na taras, na którym Alex G. rozbawiał tańczące przed nim prostytutki.
— Chyba jest bardzo zajęty, ciekawe czy skapnie się, że ktoś chce go napaść — Michael powiedział przez słuchawkę.
Michael to mój stary kumpel, który był przy mnie, kiedy wpakowałem się w to całe bagno i postanowił nie zostawiać mnie w tym samego. Zabawny i zakręcony koleś jak i mój najlepszy przyjaciel od małego. Wysoki blondyn, wysportowany i szarmancki przed którym niejedna laska zrzuca bieliznę.
— Musimy obejść towarzystwo od tyłu, Emil pozbądź się ludzi przy drzwiach.
— Oczywiście, masz to jak w banku — odpowiedział i ruszył w stronę tłumu, a po chwili ludzie z ogromnym krzykiem i fascynacją zbiegali schodami na dół, tak jakby rozdawali tam alkohol za darmo.
— Emil, złamasie co ty im powiedziałeś? — zapytałem.
— No jak to co? że szykuje się niezła biba w klubie z darmowym alkoholem! tylko głupi by nie skorzystał! — odpowiedział a ja parsknąłem śmiechem -miałem rację.
Nagle na tarasie rozległ się ogromny huk strzału z broni palnej, kobiety uciekały od Alexa jakby zobaczyły trupa i faktycznie tak było.
— Kto strzelił do cholery?! — zapytałem, ale w słuchawce były tylko odpowiedzi, które mnie nie satysfakcjonowały.
— Jak niby żaden? Spierdalamy stąd! — krzyknąłem i pobiegliśmy w stronę schodów, a kiedy schowaliśmy się tuż przy stolikach obok zejścia na dół, do Alexa podeszło trzech mężczyzn.
— Mamy go, dostał frajer za swoje, bierz walizkę i spadamy. Rozliczymy się jak dojedziemy na miejsce.
Po chwili trzej mężczyźni poszli w stronę wind, a kiedy tylko zjechali na dół, znów usłyszeliśmy strzały.
— Co jest do cholery?! — zadawałem pytanie sam sobie.
— Zmywamy się stąd! — odpaliłem telefon i tym namierzył nas Konrad, pracuje on dla mojego wujka, a kiedy czarny suv po nas podjechał z tyłu budynku, mieliśmy zaledwie kilka minut przed przyjazdem policji, na ucieczkę.
— Nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji — powiedział Mike.
— Przynajmniej żaden z nas nie ucierpiał — odpowiedziałem i całą drogę przemilczaliśmy.
Dojechaliśmy do hotelu obok lotniska, gdzie zatrzymał się mój wujek, czekał na nas i na wieści.
— To wszystko? Już załatwiliście sprawę? — zapytał a ja kiwnąłem głową, nie tak jak tego oczekiwał.
— Ktoś nas uprzedził — odpowiedziałem kierując się w stronę baru.
— Jak to uprzedził? — zapytał Artur.
— Byliśmy na miejscu a ktoś strzelił do Alexa prosto w klatkę piersiową. Dosłownie na miejscu już był martwy, pewnie to ludzie ojca — odpowiedziałem i poprosiłem barmana o szklankę whiskey.
— Byłem pewny, że będziecie przed nimi — Artur S. odwrócił wzrok na podłogę.
— Jak to byłeś pewny? Czego byłeś pewny? o której mieli tam być? Nie wspomniałeś o tym — dopytywałem wkurwiony i dopiłem drinka.
— Tak. Nie powiedziałem wam tego, ponieważ byłem pewny, że zdążycie przed nimi i będzie po sprawie. Jutro odeśle was do domu — powiedział, co mnie bardziej wkurwiło, a kiedy odchodził, zatrzymałem go i złapałem za ramię.
— Nie. Zostajemy i dokończymy swoje, ojciec w końcu musi przegrać — powiedziałem, na co wujek się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu.
To był ten czas, wiedziałem, żeby się nie zatrzymywać. Tyle czasu go ścigam i nigdy nie udało się go złapać. Teraz gdy w końcu się zaparłem, dorwę tego skurwysyna.
*
Następnego dnia, budzik zadzwonił o godzinie szóstej nad ranem. Zapomniałem go wyłączyć i już teraz na pewno nie zasnę. Wczoraj jeszcze czekaliśmy aż Konrad dowiezie nam rzeczy z PuentoPal. Napisałem do Michaela czy śpi, ale ten nie odpowiadał, miałem zamiar iść pobiegać i pomyśleć co zrobić oraz jak długo będzie trwała ta zabawa. Włożyłem na siebie szare dresy i bluzę z kapturem, wziąłem buty i wyszedłem na zewnątrz. Przemierzając ulice miasta, spoglądając na widoki, myślałem tylko nad tym co dziś będzie robiła Lidia. Czy już wstała? Czy idzie do pracy? Czy budzi się przy jakimś draniu, z którym nie jest szczęśliwa? to akurat mnie denerwowało. Myśl, że być może już nie jest sama najbardziej mnie drażniła.
Po godzinnym truchciku wróciłem do hotelu, przed którym była policja, a chłopaki w mundurach właśnie zakuwali w kajdanki jakiegoś kolesia i wsadzali go do radiowozu.
Zza drzwi wyleciał Michael z przerażonym głosem
— Złapcie tamtego drugiego gnoja! Pobiegł w stronę czarnej Audicy, która właśnie odjeżdża!
Po chwili radiowóz ruszył w stronę odjeżdżającego samochodu i zniknął we mgle.
— Co się tu do cholery stało? — zapytałem a na ramieniu poczułem dłoń kumpla.
— Byli tu, byli tutaj Ci skurwiele i próbowali zabić Emila. Szukali Ciebie i miałeś kurwa szczęście, że Cię tutaj nie znaleźli! — krzyknął a ja zapytałem się co z Emilem. Nie musiał mi odpowiadać, gdyż Emil właśnie próbował zejść ze schodów na recepcję, aby z nami zaczekać na karetkę. Ujrzałem, jak się przewraca i od razu do niego podbiegłem, chwytając jego głowę i kładąc sobie na kolanie. Wykrwawiał się i poplamił całą podłogę. Wiedziałem, że to ojciec. Wiedziałem, że domyśli się mojej zemsty.
Karetka podjechała po Emila, a ja i Michael poszliśmy do jednego z pomieszczeń, gdzie nikogo nie było, żeby przegadać temat planu, którym jest schwytanie tych drani i zabicie jednego po drugim. W tym momencie na moją komórkę przyszedł sms.
„Nie musisz nic kombinować, bo ja i tak Cię znajdę i zabiję, wrócisz do swojej ukochanej mamusi i będziesz razem z nią smażył się w piekle”
— Skurwysyn! — krzyknąłem, rzucając telefon o szafkę i złapałem się za kark.
Michael podniósł go i przeczytał treść sms-a.
— Peter on nie żartuje — powiedział i zadzwonił po Artura.
Po piętnastu minutach zjawił się Artur a podłoga w recepcji już nie ukazywała żadnych śladów krwi, przez to musieliśmy wytłumaczyć Arturowi co tu zaszło. Zajęło nam to chwilę czasu a na twarzy Artura widniał totalny gniew.
— Mówiłem do cholery, że odeślę was do domu! Nie posłuchałeś się a teraz sam widzisz do czego doszło — wściekł się i wcale nie byłem zaskoczony. Wdrożyliśmy go w nasz plan, a kiedy coś w nim pozmieniał oraz do niego pododawał, stwierdziliśmy, że zadzwonimy do osób, które będą nam potrzebne.
Po ogarnięciu wątków, spraw oraz rzeczy, które będą dosyć ważne byliśmy już gotowi na to, aby zaatakować. Zostało nam jeszcze sprawdzenie sytuacji, które mogłyby nie wypalić, ale na później, ponieważ trochę zgłodnieliśmy.
Skierowaliśmy się do restauracji, żeby zjeść śniadanie i obgadać razem z chłopakami pierwszą akcję, która odbędzie się na pewno za kilka dni.
W tym hotelu akurat nie było seksownych kelnerek ani barmanek, żeby się zabawić. Nawet nie było na co popatrzeć.
Zawód w oczach kumpli mi to przekazał.
— Słuchaj, a jak tam Lidia? Macie jakikolwiek kontakt? — zapytał Michael.
— Niestety nie i nie będziemy mieć, zamknąłem ten rozdział. — odpowiedziałem i udałem, że mnie to nie interesuje.
— Weź nie pleć farmazonów, znam Cię bardzo dobrze i wiem, że nigdy byś nie odpuścił takiej kobiety jak ona. Stary ona jest dla Ciebie a ty ją tak olałeś? Frajer jesteś.
Nie odpowiedziałem nic i zabrałem się za jedzenie. Było mi tak potrzebne jak, piwo w barze, przy oglądaniu meczu.
Po posiłku, skierowaliśmy się do pokoi i spakowaliśmy swoje rzeczy. Jednym z naszych decyzji w planie był powrót do Polski na kilka dni, aby sytuacja mogła się uspokoić, bo na razie to my jesteśmy na celowniku a nie oni.
Na samolot czekaliśmy cztery i pół godziny a po wejściu na pokład od razu zasnąłem.
*
Kilka godzin później, byliśmy na miejscu i przyszedł czas pożegnać się z Michaelem, który podobno miał mieć jakąś imprezę, nawet nie spytałem, dlaczego nie byłem zaproszony.
— To do zobaczenia stary za kilka dni — odezwał się pierwszy. — uścisnąłem go.
— Do zobaczenia.
Skierowałem się od razu do samochodu, który stał zaparkowany na parkingu tuż pod lotniskiem. Włożyłem okulary i rozsiadłem się wygodnie na fotelu, ponieważ czekała mnie długa podróż. Miałem jakieś trzy godziny do swojej miejscowości, do której wprowadziłem się niecały miesiąc po zerwaniu z Lidią, w sumie to się zastanawiam czy to w ogóle jest zerwanie? Ja ją po prostu zostawiłem, zachowując się przy tym jak frajer. Trzasnąłem ręką o kierownicę i byłem na siebie strasznie wkurwiony.
Resztę trasy postanowiłem słuchać muzyki i zagłuszyć tym moje myśli.
Niespełna trzy godziny później byłem już w mieszkaniu. Torby rzuciłem na podłogę a w kuchni czekał na mnie wujek Artur, który jak widać postanowił przylecieć wcześniej od nas.
— No cześć synu, jak minął Ci lot? — zapytał a ja usiadłem przy stole, na którym był o dziwo porządek i zero śladów brudu, oraz syfu, który zbierałem przez prawie rok czasu.
— Szybko, tak jak i ta trasa tutaj. — na twarzy starszego, już siwego mężczyzny, ale wciąż trzymającego fason, pojawił się uśmiech.
— Posprzątałem Ci tu trochę, bo widzę, że przestałeś o siebie dbać, synu nie przejmuj się już tą dziewczyną. Wiesz, że to było konieczne. — złapał mnie za ramię.
— Tak, wiem o tym, ale jakoś nie mogę przestać myśleć o tym jak ją potraktowałem. Jest mi strasznie głupio, ale chuj z tym, pijemy coś? — mężczyzna znów się uśmiechnął i z radością zrobił nam drinki, składające się z whiskey, coli i lodu.
— A gdzie limonka? — zapytał.
— Musi być w lodówce, jeśli nie ma to trudno. — odpowiedziałem i spojrzałem w telefon.
Wiadomości zero, Lidia przestała już do mnie wypisywać z nieznanych numerów, pytając, gdzie jestem, dlaczego jej nie odpisuje oraz twierdząc, że jej mnie brakuje.
Od kilku dni jest cisza, co mnie trochę denerwuje. Lubiłem, jak pisała, bo wiedziałem, że ciągle za mną tęskni i mimo, że ja jej nie odpisywałem to się nie poddawała. Chyba do teraz.
Odepchnąłem tą myśl i włączyłem ulubiony film mojego wujka. Przez to mogliśmy przynajmniej w ciszy napić się drinka. Nie chciało mi się już o niczym więcej gadać, a zwłaszcza kiedy jestem taki przygnębiony.
Wujek Artur to jest moja jedyna otucha, zawsze mnie wspierał, odkąd mama nie żyje to wujek cały czas jest, co prawda, za dzieciaka również był, ale wtedy nie mogłem go zrozumieć. Zawsze za mądrze gadał.
Michael
Wsiadłem do samochodu i wracałem z lotniska prosto do mojego mieszkania na Wilanowie.
Korki były niesamowicie ogromne, ale tak jest tutaj zawsze. W końcu wracam przez centrum.
Droga zajęła mi tak długo jakbym jechał przez całą Polskę na około. Na szczęście bankiet zaczyna się dopiero jutro i to chyba o dwudziestej.
Przynajmniej będę mógł się wyspać za wszystkie czasy.
Lubiłem powroty do Polski, były ciekawe. Nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda po wyjściu z samolotu, tym razem było w miarę ciepło tylko lekki deszczyk się zaczął odzywać, ale to chyba tylko przelotny. W końcu mamy październik, więc nie może mnie to dziwić.
Siedząc na kanapie, trzymając w ręce kubek ciepłej herbaty z whiskey, przeglądałem który garnitur będzie dla mnie odpowiedni na jutrzejsze świętowanie. Garnitur oczywiście musiał być z mojego własnego, wymyślonego projektu. Musiał idealnie leżeć na sylwetce, która wyznaczała całą posturę już z daleka. Wszystko musiało być tu idealne, a zatem garnitury tylko z najmocniejszej tkaniny.
Podobały mi się ciemno granatowe jak i mocno bordowe, natomiast każdy garnitur pełnił jakąś rolę, przynajmniej dla mnie.
— Lubiłem taki styl od zawsze i tylko w takim stylu wyjdę na zewnątrz. — powiedziałem na głos.
— No chyba, że chodzi o bieganie to akurat w tym nie będziesz biegał, ha ha! — zaśmiała się moja żona, która właśnie usiadła mi na kolanach i dokładnie przyglądała się zdjęciom w moim telefonie.
— Liczę na to, aby ten zjebany Peter nie dowiedział się czasem o tym bankiecie.
— Dobrze, że mieszka trzysta kilometrów dalej — dodała.
— Zaprosiłem na bankiet Lidię, a wiem jak on za nią kurewsko rozpacza. Nie łudzę się, że przyjdzie, bo ta również jest w jakieś depresji, ale może jednak. — powiedziałem z powagą a Sofia się zaśmiała.
— Specjalnie dlatego zaprosiłem jej najlepszą przyjaciółkę, aby obie mogły przyjść — dodałem.
Wiedziałem, że jedna bez drugiej się nie ruszy. Było to do przewidzenia.
Głupie dziwki, ale ja im znajdę zabawę — pomyślałem i odłożyłem telefon na stół, następnie złapałem moją ukochaną za biodra i przysunąłem do siebie.
— Stęskniłaś się za mną moja droga?
— Tak kochanie, odliczałam dni do Twojego powrotu i tego kiedy w końcu mnie zerżniesz — odpowiedziała a ja wbiłem się ustami w jej szyję. Pachniała i wyglądała seksownie.
— Czy to Euphoria, Calvina Kleina? — zapytałem na co Sofia się uśmiechnęła.
— Ty też pachniesz kotku, ale nie mogę rozpoznać zapachu perfum. Na Pewno były drogie, co? — zapytała a ja pokiwałem głową i wsunąłem ręce pod jej bluzkę, następnie złapałem za jej sutki i poczułem jak twardnieją.
— Ohh.. — wyjęczała i objęła moją szyję, wbijając paznokcie w kark.
Poczułem przez materiał spodni, jak jej cipka robi się mokra, więc podniosłem ją i chwilę później znajdowała się pode mną. Zdjąłem jej bluzkę i przygryzłem ucho.
— Ściągnij te spodnie i we mnie wejdź — powiedziała ale się nie posłuchałem. Zamiast tego, włożyłem palce w jej mokrą cipkę i językiem bawiłem się łechtaczką.
— Ohh.. kurwa robisz to niesamowicie.. — ledwo wydyszała z siebie a zaraz potem doszła pierwszy raz.
Wstałem i zsunąłem z siebie spodnie, następnie wziąłem kutasa do ręki i chwilę później pieprzyłem ją od tyłu. Robiłem to szybko i intensywnie.
— Złap mnie za włosy i mocno ciągnij, proszę.. — powiedziała więc to zrobiłem.
Lubiła ostry seks, odkąd pamiętam mogłem robić z nią co chciałem. Zawsze mi ulegała ale z czasem zaczęła rozkazywać. Z jednej strony było to całkiem fajne ale to ja muszę być władczy.
— Ała.. mocniej! — krzyknęła, kiedy klepnąłem ją w tyłek, więc dostała klapsy, jeden za drugim.
Wyszedłem z niej i przyciągnąłem do siebie, tym sadzając ją na mojego kutasa. Dosiadła mnie i skakała, dochodząc raz za razem.
— Jesteś cudowna skarbie — powiedziałem, kiedy doszedłem w niej a moja sperma wypływała z jej cipki, kapiąc na podłogę.
— Wyczyść go — powiedziałem a dziewczyna zabrała się za najważniejszą dla mnie rzecz i zaczęła lizać moje przyrodzenie aż nie był czysty.
Ucałowałem ją w czoło i pragnąłem jedynie dokończyć drinka i położyć się spać.
*
Nazajutrz obudziłem się i poszedłem do kuchni, skąd ulatniał się zapach pysznego omleta z warzywami. Nie wiem czy obudził mnie ten zapach czy obudziłem się sam, po tak dobrym śnie.
— Wyspałeś się mój ogierze? — zapytała Sofia a ja podszedłem do niej i ją przytuliłem, dając jej klapsa w tyłek.
— Tak kochanie. Wyspałem się i teraz będę jadł śniadanie z najcudowniejszą istotą na ziemi.
— Oj już nie przesadzaj. Po prostu jestem miła i przygotowałam nam najważniejszy posiłek dnia. Skorzystałam z faktu, że chcesz sobie pospać, więc wpadłam na ten jakże cudowny pomysł.
— Dziękuję kochanie. To bardzo miłe z Twojej strony i mam nadzieję, że będziesz robiła to częściej. — odpowiedziałem a żona nałożyła mi kawałek na talerz.
— A po śniadaniu, zapraszam do sypialni na drugie danie. Obiecuję, że będzie wyśmienite. — powiedziałem i pocałowałem ją w dłoń.
— Ha ha! dobrze ale najpierw chciałabym zjeść spokojnie, nie mając w głowie następnego posiłku bo to by było za dużo! chcesz żebym się roztyła? — zaśmiała się i zajęła miejsce obok mnie, łapiąc za kutasa.
Spojrzałem na nią i zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby jej powiedzieć, że ją zdradzam na każdym kroku w Hiszpanii. Nie byłem pewny jak zareaguje, natomiast postanowiłem, że w końcu jej powiem ale po kolejnym powrocie do Polski. Nawet jeśli miałoby to grozić rozstaniem. Nie zależało mi na niej już od dwóch lat. Niestety nie jestem człowiekiem, który się przywiązuje do związków, więc nie wytrzymam dłużej niż kilka lat z jedną kobietą.
— Smakowało Ci? — spytała.
— Tak skarbie, było pyszne.
Wstałem i wziąłem ją na ręce, kierując się w stronę sypialni, gdzie przez najbliższe kilka minut ssała mi kutasa. Wstrzymywałem się przed orgazmem bo chciałem ją jeszcze kilka razy przelecieć zanim wyjdę z domu.
— Obróć się i wypnij — powiedziałem a moja żona się posłuchała.
— Bardzo ładnie, uwielbiam wchodzić w Twoją cipkę od tyłu. Jest mi bardzo wygodnie — dodałem i po chwili znalazłem się w środku.
— Michael.. ohh.. jesteś taki twardy! — krzyknęła a ja przyspieszyłem.
Pieprzyłem ją w dwie dziury, raz w tą raz w drugą. Anal był dla niej wyjątkowo bardziej przyjemniejszy, więc skorzystałem z tego i ruchałem ją mocno, dając przy tym klapsy i wkładając palce w cipkę.
— O kurwa! Michael docho-dzę — wyjąkała, a po chwili z jej cipki poleciał strumyk intensywnego orgazmu.
Uwielbiam ten widok, zadowolonej kobiety i krzyczącej moje imię w niebogłosy. Pchałem ją jeszcze przez jakiś czas, dopóki sam nie doszedłem w niej a po wszystkim zacząłem się szykować na bankiet, który jest za kilka godzin.
— Który garnitur mam ubrać? — zapytałem Sofii, kiedy właśnie prasowała mi koszulę.
— Kotku, zależy w jakim będziesz się dobrze czuł. Nie mam pojęcia, sam zdecyduj. — odpowiedziała a ja spojrzałem na oba i po dłuższym zastanowieniu, wybrałem granatowy.
— Szkoda, że nie możesz pójść tam ze mną — odezwałem się, kiedy moja żona właśnie szykowała się do pracy.
— Niestety kochanie ale wiesz dobrze, że ktoś musi zarabiać, żeby inni mieli dobrze. — zaśmiała się, co sprawiło że i również ja się uśmiechnąłem.
— Ale będę Cię wspierać mentalnie. Z resztą ja Cię od dwóch lat wspieram, więc nawet jeśli mnie tam nie będzie to i tak wszystko się dobrze potoczy. Bankiet będzie wspaniały a tort wyśmienity. Na pewno będziesz dobrze ten dzień wspominał. — powiedziała a ja dopiąłem ostatni guzik koszuli.
— Dziękuję za miłe słowa kwiatuszku. — powiedziałem i skierowałem się, w stronę garderoby aby wybrać jeden z zegarków z firmy Garmin. Lubiłem nosić te zegarki, ponieważ były bardzo wygodne i pasowały do wszystkiego. Zdecydowałem, że ten będzie nadawał się na tę okazję.
Wyciągnąłem z szafy zegarek z brązowym skórzanym paskiem i założyłem go sobie na rękę. Idealnie się komponował z granatowym garniturem oraz czarnym krawatem. Wyglądałem jak biznesmen i przyznałem to sam sobie, oglądając się w lustrze.
— Muszę już lecieć skarbie, powodzenia i miłej zabawy. Zobaczymy się późnym wieczorkiem. — głos mojej żony rozległ się po całym mieszkaniu, kiedy była już gotowa do wyjścia.
— Jasne skarbie, do zobaczenia i życzę ci miłego dnia — odpowiedziałem i zabrałem się do grzebania czegoś w komputerze.
— Halo? — odezwałem się do słuchawki w telefonie.
— No witam pana Michaela. Czy jest pan przyszykowany na kolejne, świętowanie? ha ha! — mój brat zawsze wspierał mnie w biznesie, w którym sam uczestniczył. Niestety pod trochę nielegalnym aspektem ale jednak zawsze był przy mnie.
— No dzień dobry! jestem gotowy i za niedługo zamierzam wychodzić. Mam nadzieję, że ty również będziesz do tego skłonny — powiedziałem na co usłyszałem pozytywne słowa i się rozłączyłem.
Wróciłem do przeglądania zdjęć Lidii od szefa, żebym mógł tylko rozpoznać ją na bankiecie.
Rozdział 2
Lidia
— Jak myślisz? Czerwona z wyciętymi ramionami czy granatowa z wycięciem na udzie? — zapytała mnie moja niezdecydowana przyjaciółka.
Ciekawe, gdzie się wybiera, że chce ubrać tak seksowną sukienkę.
— Myślę, że we wszystkim będziesz wyglądała jak milion dolarów. -odpowiedziałam z ironią, bo i tak niezależnie co odpowiem to zrobi, jak uważa.
— No dobra masz rację, wezmę dwie i zastanowię się przed imprezą. A ty co ubierasz na bankiet? — zapytała a ja zrobiłam zszokowaną minę.
Całkiem zapomniałam, że ja też idę na tą uroczystość. Do bankietu został tylko jeden dzień a ja nawet nie zastanawiałam się co na siebie włożyć. Odkąd zamieszkałam sama to o niczym nie potrafię samodzielnie myśleć, jestem jakaś przygnębiona przed podjęciem każdej decyzji a zresztą nawet nie mam ochoty iść na ten głupi bankiet.
— Halooo? — usłyszałam w słuchawce przy moim uchu.
— No tak, tak jestem. Mam taką jedną kieckę. — odpowiedziałam.
— Nie musisz mnie kłamać, obie dobrze wiemy, że nie jesteś nawet przygotowana z makijażem, pazurkami i fryzjerem a co dopiero z sukienką. Będę u Ciebie wieczorem i coś wspólnie wymyślimy. Lepiej szykuj dobre wino. — powiedziała, rozłączając się i zostawiła mnie z tą myślą.
No trudno wiedziałam, że to od niej usłyszę. Moje plany na dzisiejszy wieczór w wannie pełnej piany i dużej ilości lampek wina poszły w zapomnienie, przez to, że jakaś Emily to zepsuła.
Biorąc pod uwagę dzisiejszy dzień chyba mi się przyda jej towarzystwo, bo za długo jestem sama. W drodze do domu ze sklepu, zadzwonił do mnie kierownik firmy, w której pracuję i zapytał, czy przygotuję na poniedziałek końcowy projekt nowej bielizny, którą chcemy wypuścić w świat już za dwa tygodnie. Większość detali na tym projekcie mamy już ukończonych, natomiast dodatki typu koronka którymi ja się zajmuję nie są do końca uzupełnione. Zgodziłam się, ponieważ jestem za miękka i szybko ulegam.
Przyspieszyłam kroku i piętnaście minut później znajdowałam się już w mieszkaniu, wykładając z reklamówki zakupy a w tym uzupełniając lodówkę, która była naprawdę pusta. Nic nie jadłam praktycznie przez tydzień a depresja cały czas zamiast się uspokajać jest co raz to widoczna. Kiedy przekraczałam próg mieszkania z tymi zakupami, czułam, że nie chcę go przekraczać kolejny raz aż do poniedziałku.
Zwłaszcza jeśli mam iść na ten głupi bankiet. Po co to komu jest potrzebne? Wolałabym wtedy siedzieć przed telewizorem z ogromnym pudełkiem lodów i z ogromnym kubkiem cappuccino.
— Jesteś tam? Halo? Lidia? Halo! Otwieraj te drzwi do jasnej cholery! — Emily krzyczała jakby nie wiadomo co się stało. Przecież jeszcze żyje.
— Co ty się tak dobijasz? Sąsiedzi Cię usłyszą i pogonią! Jak jakaś kompletna wariatka! — odpowiedziałam jej przez drzwi, przekręcając zamek.
Ledwo otworzyłam drzwi a Emily wleciała jakby miała zaraz popuścić w majtki.
— Chcesz czerwone czy białe wino? — zapytałam i nie musiałam dostawać odpowiedzi.
Moja piękna wysoka blond przyjaciółka uwielbiała czerwone, półwytrawne wino i nic innego za wino nie uznawała. Zawsze twierdziła, że to jest zdrowy alkohol a ona nie tyka się rzeczy, które miałyby psuć jej organizm. Kompletna głupota, ale doceniam ją taką, jest strasznie zabawna i szalona. Szkoda tylko, że ja taka nie potrafię być. Po chwili podałam przyjaciółce lampkę wina.
— Dziękuję Ci bardzo — odpowiedziała, wyciągając z torby sukienki i rzucając na kanapę, było ich mnóstwo.
— Ta… i ja mam je niby przymierzać? -zapytałam naburmuszona a ona się zaśmiała.
— Nie, no co ty, mają leżeć i na Ciebie patrzeć. No jasne, że masz przymierzyć debilko! — krzyknęła i już wiedziałam, że nie mam nic więcej do powiedzenia.
— Ta granatowa jest ładna, długa, ma wycięcie na plecach i udach. Podoba mi się, muszę przymierzać?
— Tak. Oczywiście, że musisz. Natychmiast!
Chwilę później weszłam do łazienki, związałam włosy w koka i wzięłam się za przymierzanie sukienki. Naprawdę była piękna.
— I co? Pokaż! — Emily po nie całej minucie już próbowała mi się włamać do łazienki, ale na szczęście ją pogoniłam.
— I jak? — zapytałam wchodząc do salonu a Emily wstała i na mój widok, miska z chipsami spadła jej na podłogę.
— O rety! jest przepiękna! Boże drogi! Jaka ty jesteś w niej seksowna! Mogę Cię schrupać? — przyjaciółka podeszła do mnie i zaczęła się do mnie dobierać ale obie moment później wybuchłyśmy śmiechem.
Zrzuciłam z siebie sukienkę i siedząc w samej bieliźnie, piłam wino, obgadując z przyjaciółką ludzi z jej pracy. Byli naprawdę dziwni, nie mogłabym z takimi pracować.
— Jeden koleś ma taki fetysz, że jako kierownik wszystkim kobietom kazał nosić różne, kolorowe skarpetki.
— Żeby tego było mało, codziennie inne! — dodała, pokazując mi jakie właśnie ma na sobie skarpetki.
— Jesteś nie normalna! I ty się go słuchasz? — zapytałam, wybuchając śmiechem kolejny raz.
— Oczywiście, że tak! Jest przystojny więc trzeba się go słuchać, bo inaczej szanse marne! -zrobiła smutną minę a zaraz potem zaczęła się brechtać.
— A co do tego bankietu, powiedz mi, po co ja mam tam iść? — zapytałam na co Emily zrobiła wielkie oczy.
— No jak to po co? Głupio się pytasz! Odkąd zostawił Cię Peter to ci odpierdala! Uroiłaś sobie jakąś depresję i szukasz atencji, już nie musisz szukać, bo ja Ci właśnie znalazłam. Robimy Cię na bóstwo i lecisz ze mną na ten bankiet! -odpowiedziała i dolała sobie do lampki ostatnie resztki czerwonego wina. Przy okazji posmutniała, bo więcej nie było.
— Ehh, ja nie wiem kto Cię urodził, ale musiał być to ktoś równie szalony jak ty! A co do mojej depresji to stwierdził ją mój psycholog a nie ja sama! — odpowiedziałam i się skrzywiłam
— Wydaje mi się, że nie powinnaś już tam chodzić, bo naprawdę ryje ci beret.. zastanawiam się tylko czy faktycznie jest tak jak ona ci mówi, czy ty naprawdę potrzebujesz tych wszystkich leków i odpoczynku? Wiesz, że masz mnie i na mnie zawsze możesz liczyć, ja Ci zawsze pomogę chociażby nawet urodzić dziecko! — zaśmiałam się, była całkiem poważna.
— Rozważę twoją propozycję i powiem Ci za jakiś czas, czy faktycznie była ona dobra. A teraz powiedz mi kto będzie na tym balu, że się tak uparłaś żebym z tobą poszła? — zapytałam z ciekawości.
— Dobra no. Będzie tam Michael Brown. Musisz go poznać, jest cudownym facetem, co prawda nie wiem jak dużego ma kutasa i czy dobrze się pieprzy, ale na pewno jest cudowny. Każda się za nim ogląda.
— Ehh ale czy na pewno muszę tam iść, aby kogoś poznać? Wcale nie brakuje mi maszyny do seksu i czy nie mogę tam iść się po prostu napić i najeść? Od razu mam kogoś poznawać? -zapytałam ze zdziwieniem na twarzy.
— No co ty głupia jesteś? Musisz w końcu kogoś poznać, bo zgnijesz jak stara baba. Ewidentnie dawno nie dostałaś bolca! Kobieto! Weź się trochę zabaw, bo jak na razie to ty tylko żyjesz z dnia na dzień i wpierdalasz lody na kanapie! Błagam weź się w garść, bo człowiek nie może żyć tylko pracą i domem! Wyjdź błagam Cię do ludzi no!
— A ty? Przepraszam bardzo a ty? Też jesteś sama i też byś mogła kogoś poznać! — odpowiedziałam jej ze zdumieniem.
— Ja nie muszę, mam tyle ruchania to po co mi jeden kutas, który by mnie tylko wkurwiał na co dzień. — prychnęła i odstawiła pustą lampkę na stolik.
— Zwijam laska, jutro trzeba się wyspać i przygotować. — odprowadziłam przyjaciółkę do drzwi i od razu wlałam sobie ciepłą wodę do wanny i postanowiłam się zrelaksować.
*
Dzisiejszy dzień, nie zaczął się tak dobrze jak sobie wymarzyłam. Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi, sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić która godzina i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Milion wiadomości od Emily, która na sto procent stoi teraz pod drzwiami i wali w nie z całych sił.
Była już godzina czternasta a na piętnastą mamy iść do fryzjera. Wstałam z łóżka i skierowałam się do drzwi, aby jej otworzyć. Była przesadnie wkurwiona.
— Czy ty jesteś poważna? Wiesz która jest godzina dziewczyno? — krzyknęła wprost na mnie
— Uspokój się, już się ubieram i za chwilę wyjdziemy, o co tyle krzyku? Przecież nie zaspałam — odpowiedziałam nie wzruszona.
— O mały włos! — Emily skrzywiła się i wyciągnęła z lodówki sok pomarańczowy.
— Daj łyka, bo mam strasznego kaca. — odezwałam się i jakimś dziwnym cudem się ze mną podzieliła.
— Szykuj się, bo mamy cały dzień latania po mieście w tą i z powrotem a o dwudziestej zaczyna się impreza. Przygotuj się psychicznie na poznanie Michaela, bo padniesz z wrażenia mówię Ci.
— A jak on w ogóle wygląda?
— I ty się jeszcze pytasz? Tak jak w twoich wyobrażeniach! Przystojny i bogaty! — zaśmiałam się po tych słowach i poszłam do garderoby wybrać jakiś luźny ciuch.
Włożyłam na siebie czarne leginsy, obcisłą białą koszulkę na krótki rękaw i do tego bluzę w dwa razy większym rozmiarze ode mnie. Włosy związałam w kucyka a na rzęsy nałożyłam trochę tuszu. Byłam gotowa.
— No wyglądasz jakby Cię piorun pierdolnął, coś ty na siebie włożyła? — jej przerażona mina wydawała się zabawna.
— Przecież się uczesałam i ubrałam byle co, nie idziemy jeszcze na bankiet. Myślisz, że bym tak poszła?
— Ha ha! — po Tobie można się wszystkiego spodziewać, chodź, bo spóźnimy się na taksówkę. — mówiąc to, szarpnęła mnie za rękę i zaprowadziła prosto do przedpokoju. Ubrałyśmy buty i wyszłyśmy na zewnątrz.
Pogoda była naprawdę świetna, jak na początek października. Zwłaszcza dla moich pięknych, świeżo farbowanych i ułożonych włosów. Wracałyśmy z Emily z zakupów prosto do mojego mieszkania, aby zacząć już szykować się na ten beznadziejny i bezsensowny bankiet.
Na zegarku pojawiła się godzina osiemnasta, więc miałyśmy tylko niecałe półtorej godziny. Wchodząc do środka, moja przyjaciółka zdecydowała, że przez ten czas rozchodzi nowe buty i od razu przeszła do makijażu. Natomiast ja stwierdziłam, że mój makijaż jest już gotowy. Dodałam tylko lekko różową szminkę i pomalowałam brwi. Sukienki czekały na nas już od wczoraj także nie musiałyśmy spędzać dużo czasu nad ich wyborem przed samą imprezą. Emily strasznie mnie poganiała, co mnie bardzo irytowało, ale ona już taka jest, zawsze jest na czas. Natomiast jeśli chodzi o mnie, wolę jednak się najpierw upewnić czy na pewno jestem w pełni zachwycona swoim wyglądem, żebym mogła wyjść. Kiedy to już dam sobie pozwolenie, zabieram się za ubieranie butów i dopiero wtedy wyjście.
— Co tak stoisz? Raz, raz, szykuj te torebki i mi podaj. — szalona dusza, właśnie była zajęta zakładaniem nowych kolczyków więc ostatnie momenty szykowania rzeczy były moim zadaniem.
Chwilę później znajdowałyśmy się w taksówce, już w drodze na imprezę. Korki o tej godzinie były niemożliwe a bardzo chciałam się spóźnić. To chyba pech, że z nią muszę być na czas. Taksówkarz wysadził nas tuż pod ogromnym białym budynkiem, z wielkim widokiem na jezioro, jak i z ogromnym a zarazem pięknym, zielonym ogrodem. Był to pałac, który znajdował się na końcu miasta a zaplanowanie w nim jakiejkolwiek uroczystości groziło wydaniem majątku. Nie mam pojęcia czyja to uroczystość i dlaczego akurat w takim miejscu ale przypuszczam, że muszą być to dziani ludzie. — pięknie co? Niesamowite są te ogromne fontanny naprzeciwko ogrodu. Musisz zrobić mi kilka fotek. — cała Emily, bez zdjęć się nie obejdzie. Skierowałyśmy się do wejścia, gdzie już było widać ogromny tłum ludzi.
Kobiety były ubrane w najpiękniejsze suknie, jakie mogły znaleźć w szafie a mężczyźni w najseksowniejsze garnitury, które zajebiście się komponowały z całym tym wystrojem. Stoły były ubrane w białe, długie obrusy a na nich stał szampan, lampki do aperitif oraz cudowne róże w dzbankach pokrytych złotem. Wszystko lśniło jak w bajce. Pierwszy raz jestem na takiej imprezie i jestem zaskoczona.
— Co ty tak podziwiasz? Zobacz jacy przystojni faceci! Na pewno dziś już nie będę dziewicą! — odezwała się Emily a ja parsknęłam śmiechem na słowo “dziewica”.
— Przecież ty nie umiesz nawet zliczyć na palcach tych facetów z którymi spałaś! — odpowiedziałam jej na co się oburzyła.
— No wiesz co! Było ich jeden, dwa, trzy… — dziewczyna nie skończyła liczyć a na całej sali rozległ się dźwięk włączającego się mikrofonu.
— Raz dwa, raz!
— Witajcie moi drodzy, dziękuję, że zdołaliście znaleźć czas, aby dziś się zjawić w tym miejscu i świętować razem ze mną! Wielu z was pewnie się zastanawia..
— Emily, co świętujemy? — zapytałam przyjaciółkę, która stała blisko mnie.
— Nie mówiłam Ci? Dziś jest trzecia rocznica, odkąd Michael Brown, brat tego który właśnie przemawia założył własną firmę z garniturami. Świętują, ponieważ od tamtego roku zaczęli robić się strasznie popularni wśród ludzi i zapraszają zazwyczaj pół miasta na to przyjęcie! Ja przychodzę, ponieważ za darmo się napije i najem! — Emily zaśmiała się i podała mi lampkę z alkoholem.
— Napijmy się za to! Jeszcze raz wam serdecznie dziękuję, a mojemu bratu życzę coraz to większych sukcesów!
Facet, który przemawiał odłożył mikrofon a tłum rozgościł się po całej sali, sięgając po wino, whisky oraz przekąski, które stały praktycznie przy każdym stoliku.
— Powiedz mi kochana, skąd znasz tego przystojniache? — zapytałam mojej przyjaciółki.
— Poznaliśmy się na poprzednim bankiecie, wtedy zaprosił mnie facet, z którym spotykałam się przez dwa miesiące i chyba był to jego dobry kumpel. Później byliśmy razem w kasynie i tam poznałam bliżej Michaela, ale był z jakąś dupą. Teraz z tego co widzę nie ma przy nim nikogo, czyli musi być sam. Zwłaszcza, że nawet ty dostałaś zaproszenie, które wyrzuciłaś.
— Tak myślałam, że coś o mnie wspomniałaś, mam nadzieję, że same dobre rzeczy? — zaśmiałam się a Emily pokiwała głową i wzięła łyk szampana.
Nie sądziłam, że na tym bankiecie będę się świetnie bawić i przyznałam samej sobie, że to był dobry wybór, aby się na to zgodzić i przyjść trochę potańczyć. Brakowało mi tego jak cholera, zwłaszcza, że od roku nigdzie nie wychodziłam prócz do pracy.
— Czy miła i piękna Pani ze mną zatańczy? — podszedł do mnie Michael, wiedziałam, że to on, ponieważ Emily zrobiła wielkie oczy i pokazała mi kciuk w górę.
— Pewnie — odpowiedziałam i podałam mu rękę, a po chwili znaleźliśmy się na parkiecie i nasz taniec trwał dosyć długo, nie wiem czy to przez tą piosenkę w tle, która akurat trwała tak długo czy to przez to, że ten facet miał coś w sobie co zabijało w mojej głowie czas. Nie miałam pojęcia, ile to trwało, ale było cudownie. W pewnym momencie złapał mnie za biodro i zrobiło mi się strasznie miło.
— Jesteś Lidia, prawda? — zapytał a ja odpowiedziałam mu kiwnięciem głową.
— Piękne imię. Nie sądziłem, że dziś zobaczę tak śliczną dziewczynę o tak pięknym imieniu. Chciałabyś może się ze mną napić szampana? — zapytał a ja się zaczerwieniłam po jego słowach.
— Jasne, do którego stolika podchodzimy? Tam, gdzie pełno owoców czy tam, gdzie pełno alkoholu? — zapytałam, śmiejąc się pod nosem.
— Tam, gdzie będziemy sami — na te słowa znów zrobiło mi się miło.
Podeszliśmy do stolika, który znajdował się na końcu sali, było tu również trochę ciszej, przez dekoracje, które hamowały trochę muzykę.
— Jak Ci się podoba wystrój? — zapytał.
— Jest przepięknie. Nigdy nie byłam na takiej imprezie, a te dekoracje są cudowne.
— Odpowiedziałam i wzięłam winogrono do buzi.
— Cieszę się, że przyszłaś. Emily mi dużo opowiadała na twój temat i bardzo chciałem Cię w końcu poznać.
— Tak myślałam, co za kobieta.. — zaśmiałam się.
— Jak dla mnie naprawdę fajnie. Spróbuj ciasta, bo sam dziś jedno upiekłem — podał mi talerz z kawałkiem jabłecznika oraz widelczyk do tego.
— Naprawdę? Lubisz piec ciasta? — zapytałam na co się uśmiechnął.
— Czasami. Jeśli tylko mam czas i chęci to może coś tam upiekę. — odpowiedział a ja odłożyłam talerz i zapytałam czy znów zatańczymy. Kiwnął głową i zatraciliśmy się w tańcu.
Na sali ponownie rozległ się dźwięk mikrofonu i wszyscy stanęli, patrząc na scenę. Starszy facet, wysoki i dość mocno umięśniony zawitał nas wszystkich i podziękował Michaelowi za współpracę nie tylko w Polsce, ale też w Hiszpanii. Twierdził, że biznes jeden i drugi się szybko rozwija. Nie rozumiałam tylko dlaczego w Hiszpanii, bardzo często wyjeżdżał tam Peter, opowiadał mi nie raz, że musi jechać w delegację lub coś załatwić. Może faktycznie w tej Hiszpanii jest taka popularność wśród nowej odzieży? Może to tam faktycznie ta moda cały czas idzie na przód, choć w sumie jak się zagłębie w tą myśl to Peter za dużo nie mówił, nie kojarzę nawet nazwy firmy, w której on pracuje.
Chwilę się zastanawiałam po czym poszłam w stronę Emily i przeprosiłam Michaela, który i tak słuchał dalszego przemówienia tego człowieka, a po nie całych, dziesięciu minutach udało mi się znaleźć Emily na zewnątrz. Paliła papierosa i stała obok jakiegoś fagasa.
— Heej! Jak się tańczyło z jakże najprzystojniejszym mężczyzną na imprezie? — zapytała odchodząc od faceta, który stał koło niej i idąc prosto w moją stronę.
— Było bardzo miło. Ogólnie facet jest bardzo miły. — odpowiedziałam na co ona się zaśmiała.
— I bardzo dobrze! Będę trzymać za was kciuki!
Zaraz potem z środka wychodził ten facet ze sceny, patrzył w moją stronę i posłał mi dziwne spojrzenie, co mnie w środku przeraziło, nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Skierował się do czarnego Suva, przy którym czekało na niego kilku kolesi w czarnych garniturach i okularach. Wyglądali trochę jak psy pilnujące domu. Wsiadł i odjechał a ze mnie przerażenie jeszcze nie zeszło. Musiałam się napić. Przez resztę bankietu świetnie się bawiłam. Emily zniknęła gdzieś w tłumie a ja tańczyłam z wieloma facetami, jadłam wszystko na co miałam ochotę i piłam aż nie zgubiłam jednej szpilki.
— Hej kopciuszku, a to czasem nie jest twój pantofelek? — usłyszałam głos Michaela.
— Ooo tak jest! Dziękuje bardzo, ale ja chyba mam już dość. Położyłabym się spać. — Michael się uśmiechnął i zaproponował mi, że wezwie taksówkę na jego koszt.
Przez chwilę grzebał coś w telefonie a ja ściągnęłam drugą szpilkę i wzięłam je do ręki. Minutę później zjawił się mój kierowca i postanowiłam pożegnać się z Michaelem. Podałam mu dłoń a on ją ucałował i odprowadził mnie do samochodu. Dostał ode mnie buziaka w policzek i się rozstaliśmy. Tej nocy wróciłam do domu i zasnęłam na kanapie w salonie
Rozdział 3
Lidia
— Halo? — przyłożyłam dzwoniący telefon do ucha.
— Hej skarbie, jak Ty się czujesz? Dawno do nas nie dzwoniłaś. Martwimy się z tatą czy wszystko jest u Ciebie w porządku.
Mogę przyznać, że zaskoczył mnie ten telefon, za to pozytywnie.