Dla najlepszej na świecie Mamy
i najbardziej wyjątkowej
Idy Nowakowskiej
tomik poezji współczesnej
1. Wprowadzenie
Odnalazłam siebie, mam własną ścieżkę, którą podążam i wiem, że jestem wyjątkowa! Każdy jest! Ty również! Dlatego właśnie wydałam tomik z tymi konkretnymi wierszami. Chcę abyś czytając je poczuł się wyjątkowy i ważny. Nie podążaj ślepo za innymi, bądź sobą i krocz własną drogą. Każda droga jest pełna przeszkód, niespodziewanych zdarzeń, dobrych i złych ludzi. To właśnie czyni ją wyjątkową. Wszystko, przez co przechodzisz jest lekcją i doświadczeniem, wyciągaj wnioski i idź dalej. Jesteś wyjątkową osobą!
Tytuły wierszy brzmią dosyć mrocznie i smutno, jednak nie miałam na celu wydania tomiku, który jedynie zdołuje. Od Ciebie zależy w jaki sposób je odbierzesz — każdy będzie dobry.
Każdy wiersz ma dla mnie wielkie znaczenie, jest kawałkiem historii, każdy przekazuje inne, silne emocje. Są w nich zapisane różne przeżycia, od zabawnych czy nawet żenujących, aż po tragiczne, ale czy nie tak wygląda życie? Trudno było mi podjąć decyzję o wydaniu tej książki, bardzo się bałam i nadal czuję lekki strach przed opinią otoczenia, przed tym, że tak bardzo się otworzyłam. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że od zawsze marzyłam o tym aby pisać, nie tylko dla siebie, a dla innych. Móc dzielić się z innymi myślami i emocjami poprzez słowa.
Jeżeli odnajdziesz w tej książce cząstkę siebie, poczujesz tą tytułową chemię duszy to będzie dla mnie najpiękniejsze wynagrodzenie. Polecam kocyk, ulubiony ciepły napój, ciche miejsce i życzę miłej lektury.
2. Dedykacja
Wszystkim tym, którym nikt nie pomógł
Wszystkim tym, którzy nie przetrwali
Wszystkim tym, którym zabrakło szczęścia
Wszystkim tym, którzy nie zdążyli
Wszystkim tym, którym serce pękło
Wszystkim tym, którzy nie potrafili
Wszystkim tym, którym wiele brakowało
Wszystkim tym, którzy zawsze pamiętali
Wszystkim tym, którym nic nie zostało
Wszystkim tym, co umarli za wcześnie
Szczere wyrazy
gratulacji
3. Dwanaście miesięcy
Styczniowa śnieżyca z bladej polewy
W lutym zalewa miliony głów
Marcowe deszcze związanych słów
Kwietniem witają pandorę Syzyfa
Czerwcowo się czerwieni Balladyna
Serce na części pierwsze się dzieli
W lipcu odmrożenia z dojrzałych mrozów
Sierpień pochyla kark nad strzępkami wolności
Wrześniowy przepych miesza sercowe umysły
Listopadowe listy padają u stóp
Grudzień już nie powstanie
Styczeń
— Dzień dobry
4. Wolność (dawno temu)
Połknęłam klucz cudzej wolności
Nie zdradzę, czym się zachłysnęłam
W najpiękniejszych kwiatach szukałam miłości
Nierealne pragnienia miłowałam, kochałam
Dziś zapomniałam, czym są:
Usnęłam
Wielcy uznani są zachwyceni eksponatami swoich kości
W śnie słyszę ich podziw i kontekst niszczonych wspomnień
Krew gęsta i śmieszna zalewa, jakby powódź
Z oczu wypala czerń, która się uśmiecha
Bo jestem już eksponatem,
Muzealnym kwiatem, podziwianym okazem
Moje jedyne, krwawe pragnienie
Spełnione
5. (Nie)bezpieczna gra
Huk — tych czterech ścian
Trzask — dwóch naszych ciał
Strzał — płonie Twój dom
Brak — powietrza nam
Mam — co tylko chcę
Znam — Twoich kłamstw twarz
Dam — wszystko, co mam
Gram — o życie, śmierć
Krew — czuję ją tu
Wejdź — mówię jej:
Stój — nie podchodź już
Krok — znów patrzę w bok
Tłum — i nagle zwrot
Lęk — paniczny wstręt
Idź — po co tu być
6. Znamię
Blada noc podlewa myśli nieznane
Sny z płonącej pościeli po szynach słów pędzą
Północny śpiew wron i dom oszklony
Dźwięk strumienia modlitwy
Oddychaj
Znamię na sercu nosimy
Dumna z żalu, radosna z bólu
Czuję się nagim słowem bez wyrazu.
Zamykając oczy wyniosłam z własnej głowy obraz nas
— byliśmy szczęśliwi
7. Rozum, a serce
Rozum mówił
Serce nie słuchało
Nie było warto
8. Samotność
Zamykam się w klatce, czuję się błogo
Nie widzę nikogo
Omijam pozory, owijam się w pajęczynę
Wiecznie próbuję zdmuchnąć ją z siebie
Czekam na cud
Siła gaśnie
Brak powietrza, przeznaczenie
Zlewają się z rozpaczy pragnieniem
9. Mury tarczą ludzi
Farba spływająca po murach ceglanych
Stosy podziurawionych łachmanów senne leżących na bruku
Skruszone pyły unoszące się nad budowlą srogo
Tak to szaro tu wygląda…
Bezbronny ptak frunie ponad to
Skrzydłami maluje obraz niedaleki
Opada z nieba bezsilnie
Na mury wysokie surowością nagą odziane
Tak to szaro tu wygląda…
10. Wszystko. Poza mną
Ciemność.
Spoglądam przed siebie w najjaśniejszy blask gwiazd
Chłód.
Wdycham każdy powiew
Wsłuchuję się w szum nocy
Przestrzeń.
Otwieram umysł na każdą myśl o wszystkim
Pustka.
Wszystkim poza mną
Mnie nie ma
11. Wczoraj, a dzisiaj
Wczoraj Cię kochałam
Jutro chcę zapomnieć
12. Dzieła wyobraźni
Chcesz mnie ochronić, ponieść lekko