1 rym
Nie tak wysoki sądzie ma się sprawa
Jak mój przyszły były mąż przedstawia
Była owszem raz taka sytuacja
Gdy dziećmi miała się opiekować babcia
Miałam dawno zaplanowane urodziny
Mieli być znajomi i pół rodziny
Teściowa nas z domu wyrzuciła
A to późna pora już była
Udało się w końcu po znajomości
Do domków wczasowych zaprosić gości
I tam się właśnie bawić mieliśmy
Chociaż nie tak to planowaliśmy
Dzieci owszem też tam były
Ale wcale z żalu nie wyły
Grzecznie spać poszły o przyzwoitej porze
Dopiero co się ściemniało na dworze
Co chwila ich doglądałam
I bardzo ich spokoju pilnowałam
Były śmiechy, tańce i picie
Ale żadna sodoma, gomora i bicie
2 rym
I znów odbiegasz od tematu
Kiedy poruszam kwestie wielkiego formatu
Zadaję pytanie odnośnie twojej miłości
A ty opowiadasz co cię złości
Pytam jak spędzimy razem dzień
A ty chcesz żebym usunęła się w cień
I bardziej interesują cię na obiad mielone
Niż moje oczy czułe i zielone
I kiedy jesz moje spalone kotlety
Robię ci awanturę o skarpety
A ty nawet nosa nie podnosisz znad gazety
Tylko krzyczysz, że ja znów o bzdety
Między nami od roku same kłótnie
Na zewnątrz uśmiechamy się bałamutnie
Na walkę o nas brak mi już sił
Bo nie chcę żebyś się jak piskorz przy mnie wił
3 rym
Czekając na cud latami
Tak los mnie mami
Sama już się oszukuję
Bo sensu nie czuję
Nie widzę światełka
Udręka jest ma wielka
Nie mam już nadziei
Odnaleźć się w bezsensu brei
Czekać aż się coś zmieni
Samo ot tak odmieni
Szczęście samo się zjawi
Bez wysiłku mojego się pojawi
Wygodniej było czekać
Z życiem w pełni zwlekać
Siedzieć bezczynnie i cicho