E-book
14.7
drukowana A5
19.91
Burzliwe niebo

Bezpłatny fragment - Burzliwe niebo


5
Objętość:
33 str.
ISBN:
978-83-8155-990-4
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 19.91

Chciałbym podziękować za zaufanie i wsparcie poprzez zakup tomiku. Szczególne podziękowania kieruję do mojej przyjaciółki Victorii bez której ten tomik pewnie by nie powstał

Marcin Celegrat

Powitanie

Oczaruję Was talentem

Przeżywania strasznych cierpień.

Szczęście jest medykamentem,

Lecz posiałem gdzieś receptę.


Proszę smutki, proszę bierzcie!

Weźcie sobie mnie całego.

Jestem tylko śmiesznym zlepkiem,

Co zostało ze dawnego.


Lustro wciąż mnie oszukuje,

Widzę różne w nim osoby.

Coraz częściej myślę o tym

„Jesteś słaby, a nie chory”.


Mówię dużo, to ryzyko.

Strach mi ściska mocno gardziel,

Zachowajcie te wersety

I po śmierci pamiętajcie.

Cisza

Mówię mało, albo wcale.

Zapytany jak się czuję,

Zwykle suszę smuto zęby

Niemo mówiąc „egzystuję”.


Świat jest szary, szczęścia nie ma.

Każdy oddech tylko męczy.

Spójrz przez moje okulary,

Doświadcz czarno białej tęczy.


Po co są te garści leków?

Desperacja chce mi wmówić,

Że po małej stercie chemii

Można owy świat polubić.


Wybacz, jeśli Cię zasmucam.

Powinienem przestać pisać.

Chodź i pozbaw mnie oddechu,

Niech zapadnie wieczna cisza.

Cień

Całuję chłodna lufę,

Delikatnie gładzę naboje.

Spragniony jestem ofiar,

Muszę robić swoje.

Pieniądze mnie nie kręcą,

Mógłbym robić to za darmo.

Jestem płatnym mordercą,

Ubieram się na czarno.


Przyciemnione szkła,

Cienkie rękawiczki.

Skradam się pod cieniem nocy

Królestwem mym uliczki.

Nie myślę, nie planuję

Mój instynkt to robi za mnie,

Omijam ochronę

Znajdą Cię z podciętym gardłem.


Nie wyznaję żadnych bogów,

Rozmawiam tylko ze śmiercią.

Mam ręce krwią splamione

Teraz i na wieczność.

Wizyta

I znowu się spotykamy.

Nawet się nie starasz

Udawać zaskoczenia.

Twój pusty wzrok mówi:

„Znowu tu jesteś”

A mnie dręczy poczucie,

Że nic się nie zmienia.


Robisz mi drinka,

Częstujesz obiadem.

Z zainteresowaniem

Słuchasz mych opowieści.

Samotność doprawdy

Straszną jest trwogą

Gdy szukając uwagi

Przychodzisz do śmierci.


Nie uważasz, że to dziwne

Gdy przy Tobie płaczę.

I całkiem często

Mówisz jak Ci przykro.

O tym jak bardzo

Chciałabyś mnie zabrać,

Gdyby nie te łańcuchy

Które nie pozwalają mi zniknąć.


Zabraniasz mi przestać

Być odpowiedzialnym,

„Marcin nie liczy się

tylko to co Ty chcesz.

Jeśli kiedykolwiek zatęsknisz,

Kogo będziesz obwiniał,

Jeśli nie mnie?”


A gdy bezradny

Pytam co robić,

Uśmiechasz się

I przytulasz mnie lekko.

„Żyj jak najdłużej

nim do mnie przyjdziesz,

moje kochane słoneczko”.

Blood

Krwiste łzy mi lecą z oczu,

Powodując krwawe poty.

Krew uderza mi do mózgu,

Przez co gadam te głupoty.


Krwotok z nosa plami bluzę,

Usta lśnią krwistą czerwienią.

Krew mi leci także z uszu,

Od Twojego zawodzenia.


Dłonie krwią mam poplamione,

Nie pomaga szorowanie.

Zamiast mydła, czerwień płynie

Napuszczonej krwi mam w wannie.


Co tak krwawi zapytacie?

Skąd tej krwi litrów setki?

To me serce moi mili,

Puszcza kroplę kiedy cierpi.

Żarcik

Poszedłem do kardiologa,

Ze strasznym bólem serca.

A on zaczął mi gadać,

Że jak nie ta to następna.


Próbowałem mu przerwać,

Lecz on gadał i gadał.

Nabieram przekonania,

Że ten świat oszalał.


Spytałem kiedy skończy,

Odparł, że nie prędko.

Więc poszedłem do rodzinnego,

By uleczył mnie receptą.


Wchodzę pewny siebie,

A tam ciastka i kawa.

Prosto z mostu wali,

Bym o byłej opowiadał.


Zacząłem uciekać,

Udał im się kawał.

Doszedłem do domu,

I zszedłem na zawał.

Przekleństwo

Jestem najszlachetniejszym z ludzi,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 19.91