E-book
14.7
drukowana A5
34.82
Boli mnie twoja nieobecność

Bezpłatny fragment - Boli mnie twoja nieobecność


Objętość:
160 str.
ISBN:
978-83-8369-915-8
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 34.82

Gdyby Eve stanęła przede mną,

Zamieniłabym z nią parę słów

Po cichu losowi dziękując.

Bo nikomu nie jesteśmy nic winni

1

Czas wcale nie leczy ran. Nie dajcie się zwieźć temu stwierdzeniu. Minął rok odkąd Hunter urwał ze mną kontakt. Gdyby nie Thomas nie wiem czy udałoby mi się aż tyle przetrwać. Ciągle czuję się źle. Tak niewyobrażalnie źle. Najgorszy jest czas kiedy rozmawiacie z kimś non stop i nagle kontakt się urywa, pozostaje jedynie pustka po tym jak było się szczęśliwym. Ten nieustający ból i napady płaczu do prowadzają mnie do szaleństwa. Wszystko ci go przypomina. Ten uścisk w klatce, kiedy widzisz go wszędzie. Gdy zdajesz sobie sprawę, że z twojej poduszki już dawno zszedł jego zapach, jedyne co chcesz zrobić to krzywdę samej sobie. Codziennie do niego dzwonię, piszę smsy. W ten sposób ja sama czuję się lepiej, tak bardzo potrzebuję kontaktu. Zablokował mnie we wszystkich mediach społecznościowych, ale numeru telefonu nie, tak jakby zostawił sobie furtkę, gdyby sobie jednak o mnie przypomniał. Ciągle mam nadzieję, że odbierze. Chcę chociaż na chwilę usłyszeć ten głos. Jego twarz w moich myślach dalej jest wyraźna, żadna część mojego ciała nie chce go zapomnieć. Nie wiem dlaczego zostawił mnie samą. Wcale nie zrobił tego dla mnie, to nie ja miałam poczuć się lepiej. Gdyby zobaczył jak teraz cierpię pewnie pękłoby mu serce. Muszę przyznać, że nie zawsze rozumiałam Huntera i nie zawsze akceptowałam jego decyzje. Starałam się nie wypominać mu błędów, ale kiepsko mi szło, mimo że sama nie chciałam, by mi je wypominano. Szanowałam jego zdanie bardziej niż moje. Popełniłam bardzo dużo błędów, ale braku miłości i zaangażowania nikt nie może mi zarzucić. Czasem wolałam wszystko przemilczeć niż zacząć niepotrzebnie kolejną kłótnię, których było ostatnio za dużo. Gdy stałam na moście wcale nie chciałam się zabić, dlatego że nie chciałam żyć. Przeciwnie, ja bardzo chciałam żyć, ale nie wiedziałam już jak. Nie widziałam dla siebie żadnej drogi, wszystko prowadziło donikąd. Razem z Hunterem odeszła wiara na lepsze jutro. Odeszła moja chęć do życia. Bez niego nie potrafiłam złapać oddechu, bo on był moim tlenem i całym światem. Wypełniał wszystkie niewiadome w moim życiu. Wierzył we mnie bardziej niż ja sama. A teraz? Wszystko znów nie ma sensu, nie wiem nawet jak ułożyć poduszkę do snu. Jego nieobecność jest aż nadto odczuwalna. Nikt mnie nie budzi całusem w czoło, nikt nie pisze, nie dzwoni, nie ma osoby, która czekałaby z utęsknieniem na wiadomość ode mnie. Znów stałam się ciężarem dla moich rodziców. Widzą jak z dnia na dzień wyglądam coraz gorzej. Najchętniej nie wychodziłabym z pokoju, szkoda tylko że muszę chodzi do łazienki. Bardzo mi ciężko, nie tylko dlatego że straciłam Huntera. Straciłam również dziecko i choć nie byłam gotowa na zostanie rodzicem, dalej obwiniam się za to co się stało. Czuję się jak morderca. Tak zapatrzona w siebie i swój ból nie potrafiłam zrozumieć, że ta mała istotka nie wytrzyma zbyt wiele. Nie potrafiłam usiąść na dupie i zająć się swoim zdrowiem, bo ratowałam coś co już od dawna nie istniało. To ja powinnam umrzeć.

<Laura>: Hunter wiem, że to odczytasz. Gdybyś w stu procentach chciał urwać ze mną kontakt zablokowałbyś również mój numer, a tego nie zrobiłeś, co może oznaczać że dalej coś dla ciebie znaczę. Chciałam ci tylko powiedzieć, że tęsknię. Tak bardzo tęsknię i słabo sobie z tym radzę wiesz? Dalej nie potrafię słuchać swojej ulubionej muzyki, bo ciągle przypomina mi Ciebie. Dobrze wiesz, że wystarczy jedno twoje „tęsknię” i wrócę. Nawet jeśli miałabym zawieść wszystkich dookoła. Wrócę, bo do nikogo nie czuję nawet połowy tego co do Ciebie. Proszę, nie udawajmy że się nie znamy. Kocham Cię.


Przestałam liczyć te wysłane smsy, wiem tylko tyle, że dzięki temu czuję się jakbyśmy wcale nie stracili kontaktu. Jakby to wszystko po prostu się nie zdarzyło. Ciągle czekam, aż do mnie przyjedzie z kwiatami i powie mi, że wcale nie chciał stracić ze mną kontaktu, coś ważnego go zatrzymało. Na moim ciele znów zagościły blizny i rany. Wiem, że powinnam wrócić na terapię, ale nie mam teraz na to siły. Lato też nie jest zbyt ciepłe więc jestem usprawiedliwiona i na luzie mogę nosić długie spodnie. O wiele lepiej czułabym się martwa. Czuję się tak bardzo osamotniona z tym całym syfem, że aż się denerwuję. Nie ważne jak bardzo starałabym się, nigdy dla nikogo nie będę wystarczająca.

2

Ostatnio przypomniałam sobie, że ani razu nie odwiedziłam grobu mamy Huntera. Mimo że nie miałam przyjemności poznać ją lepiej, to jednak była najważniejszą osobą dla niego i powinnam to zrobić. Wiem że była chora, ale na pewno kochała go tak jak potrafiła najlepiej. Przynajmniej w to wierzę. Zdaję sobie sprawę jak bardzo jestem okropną osobą, kiedy bardziej niż chęć pojechania na czyjś grób przemawia przeze mnie myśl, że on może tam być, że tam mogę go spotkać. Przez ostatnie miesiące nie robię nic innego niż jeżdżenie w miejsca, w których byliśmy razem. Wracam wspomnieniami do chwil, w których byłam szczęśliwa. Przenoszę się z miejsca do miejsca, mając nadzieję że on robi to samo. Przypominam sobie jaka to była sielanka na samym początku związku, jak motylki gnieździły się w moim brzuchu i wszystko wydawało się takie proste. Chciałabym powiedzieć, że go znienawidziłam, że żałuję, że go poznałam, ale wcale tak nie jest. Złe chwile i doświadczenia najbardziej nas uczą. Ten związek wiele mi pokazał. Gdybym poznała go dopiero teraz wiele błędów już bym nie popełniła. Wierzę, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie wiem kiedy, ani nie wiem gdzie, ale musi to się stać. Świat jest przecież mały.


Kolejny raz nie odbiera, jeżeli chcę pomóc losowi w przypadkowym spotkaniu muszę w końcu ruszyć dupę z łóżka. Muszę coś ze sobą zrobić. Borę ciuchy i idę pod szybki prysznic. Korzystam z okazji, że mama jest w pracy więc nie będę musiała się tłumaczyć gdzie jadę. Podejrzewa, że moje wypady wcale nie są ani do Sam ani Max, tylko go szukam. To mama, a mamy wiedzą wszystko nawet jak doskonale kłamiesz i się maskujesz. Ona chce dobrze, ale rodzice nie zawsze wiedzą co aktualnie takie jest. Ja bym tylko chciała, żeby wytłumaczył mi dlaczego to wszystko miało miejsce. Dlaczego mnie zostawił i to w tak okrutny sposób, dlaczego wolał mnie okłamywać niż powiedzieć prawdę? W ogóle jaka jest w końcu prawda?


Mam cholerną nadzieję, że on tam będzie, albo pojawi się, gdy ja tam będę. Nie wiem jakbym zareagowała, gdybym go zobaczyła. Nie wiem czy cieszyłabym się, że go widzę i rzuciłabym mu się w ramiona, czy nie zaczęłabym krzyczeć ze wściekłości i nie wpadła na niego z pięściami. Jedna część mnie tak bardzo go pragnie, ale druga skopałaby mu tyłek za to co się stało.


Wybieram znicz i przekraczam bramę cmentarza. Nachodzi mnie nagła myśl, że łatwiej by mi było jakby Hunter nie żył. Ciągle boję się chodzić po mieście, bo przecież mogę go również zobaczyć z Nicoll albo inną zdzirą. Mając świadomość, że go nie ma i nie będzie, dałaby mi możliwość pogodzenia się ze stratą, a tak to ciągle mam nadzieję że on zaraz mnie obejmie. Zapalam znicz i patrzę na zdjęcie jego mamy. Łzy napływają mi do oczu. W myślach proszę ją, by uważała i opiekowała się Hunterem, skoro ja nie mogę tego zrobić.


Różne myśli nachodzą moją głowę, która mam wrażenie, że zaraz pęknie. Nie potrafię zatrzymać łez choć tak bardzo tego chcę, jestem już cała czerwona od próby powstrzymania tego czego najwidoczniej nie da się powstrzymać. Stoję i myślę co robić dalej. Mam wrażenie, że ona patrzy na mnie jak na obcą osobę, bo skoro on mnie zostawił to nie jestem dla niej bliska, albo patrzy tak surowo, bo opiekuje się moim dzieckiem, którego nie potrafiłam utrzymać przy życiu? Kiedy zalewa mnie nowa fala łez czuję jak ktoś dotyka mojego ramienia i to wcale nie jest dłoń Huntera…


— Nie mieliśmy zbyt dużo czasu by porozmawiać. — gdy obracam głowę zauważam ojca Huntera.


— Ja już sobie lepiej pójdę.


— Poczekaj, jak ty się w ogóle czujesz? Co się stało? — chwyta mnie za ramię i patrzy pełnym współczucia wzrokiem.


— To chyba nie jest dobry moment. — rzucam lekko zawstydzony tonem.


— Zabieram cię na obiad do mnie i do Karen. Jesteś dla nas jak rodzina i nie zamierzamy Cię zostawić kiedy jest Ci ciężko.


— Nie musicie naprawdę…


— Pozwól sobie pomóc.


Jadę za nim, a w głowie tylko myśl, że nie powinnam. Jak Hunter się dowie będzie na mnie zły i dam mu kolejny powód, żeby ze mną nie rozmawiał. Z drugiej strony mogę liczyć na to że on tam przyjedzie. Mam z tyłu głowy to, że on go zostawił, że to co robił miało na niego bardzo duży wpływ. To mogło sprawić, że ucieka od sytuacji, które go przerastają. Znów w głowie zaczynam go usprawiedliwiać. Szukam powodów, które sprawiły że zachował się tak, a nie inaczej, bo przecież on nie może być babiarzem i dupkiem.


Nie w moich oczach.


— Lu! Boże jak dawno Cię nie widziałam! — Karen z uśmiechem do mnie podbiega.


— Dzień dobry. — czuję jakby, ktoś wsadził mi nóż do gardła.


— Zrobię nam kawę i wszystko mi opowiesz.


— Nie ma co tu opowiadać, po prostu się rozstaliśmy.


— Nigdy bym nie pomyślał, że Hunter mógł się tak zachować — tato Huntera powiedział to będąc wyraźnie zawiedziony.


— Po prostu wolał inną. Jest mi tylko przykro, że nie powiedział mi, że nie chce być ze mną. Gdyby był szczery może inaczej to wszystko by się potoczyło — nie mogę teraz uronić łzy.


— Opowiedz nam jak to dokładnie wyglądało, to pomoże ci się oczyścić — Karen złapała mnie za rękę.


— Nie wiem, co się z nami stało, musiało psuć się dużo wcześniej, a ja tego nie wyłapałam. Możliwe, że już jak byłam za granicą to Hunter zaczął spotykać się z Nicoll. Nie wiem. Unikał spotkań ze mną, miałam wrażenie, że nie chce ze mną rozmawiać. To już powinien być sygnał. Podejrzewałam, że coś takiego mogło mieć miejsce, ale byłam pewna, że wybierze mnie. Byłam przepełniona strachem, że zostanę z tym wszystkim sama, z dzieckiem kompletnie bez niczego.


— Słyszałam o tym co przeżyłaś, Thomas nam opowiedział. Jak dajesz sobie z tym radę?


— Dalej się obwiniam. Wiem, że gdybym bardziej zadbała o siebie, a nie o to czy Hunter mnie chce, może nie byłoby tego wszystkiego.


— A pogrzeb?


— Nie było.


— Przykro mi.


— Obwiniam się za to co się stało, zostawiłem mamę Huntera, gdy on miał 8 lat. Z jego matką były ciągłe kłótnie, nie potrafiliśmy się dogadać, w sumie decyzja o ślubie została wymuszona przez rodziców, gdy miał pojawić się Hunter. Może to nas pogubiło, poznałem Karen jeszcze będąc w związku z jego mamą i nikomu o tym nie powiedziałem. Hunter jest taki przeze mnie. To ja go zniszczyłem i choć próbuję to naprawić, to mam wrażenie, że już za późno. On mieszkał z nami przez jakiś czas po waszym rozstaniu. Nie wiem czy powinienem ci to mówić, ale on też cierpi i widać, że dalej cię kocha… — milknie skarcony wzrokiem przez Karen.


— Jestem tego zdania, że jeżeli mielibyście jeszcze być razem, to będziecie, wasze losy tak się pokrzyżują, że znów się spotkacie. Wystarczy poczekać — Karen uśmiecha się do mnie z wyraźnym politowaniem.


— Ja jeszcze nie wiem czego chcę. Na razie muszę nauczyć się żyć sama i tego chcę się trzymać. Hunterowi raczej nie da się wybaczyć tego co zrobił.


Okłamałam ich. Hunterowi już dawno wybaczyłam.

3

Hunter


Jestem śmieciem. Nic niewartym śmieciem. Czytam kolejnego smsa od Lu i mam ochotę odciąć sobie rękę za to co jej zrobiłem. Tak bardzo ją kocham, ale wiem że nie mogę być z nią. Ona musi się ze mnie wyleczyć inaczej nigdy nie będzie szczęśliwa. Ze mną nie byłaby szczęśliwa. Zraniłbym ją prędzej czy później.


Ciągle przytulam się do koszulki, którą tak uwielbiała nosić. Choć jest już bardziej przepełniona moimi łzami niż jej zapachem, czuję jakby to był jedyny łącznik pomiędzy nami. Piszę listy, w których odpisuję na wszystkie jej smsy. Jedyne czego teraz pragnę, to cofnąć czas. Sprawić, żeby to nigdy się nie wydarzyło.


Tylko przy niej potrafiłem tak cudownie się czuć. W końcu ktoś mnie akceptował i dodawał mi skrzydeł. Sprawiała, że mogłem osiągnąć wszystko co tylko chciałem. W końcu zacząłem się tego bać. Zacząłem uciekać. Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda mi się z kimkolwiek stworzyć coś tak pięknego.


Ona nigdy nie była „kimkolwiek”, jest tą jedyną i wiedziałem o tym odkąd tylko popatrzyłem jej w oczy. Poczułem, jakby ściągnęła z moich skrzydeł ogromne łańcuchy. Jej oczy zawsze były, tak piękne i pełne blasku. Mógłbym na zawsze się w nich zatracić. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, kiedy patrzyłem jak się uśmiechała, a nie często to robiła. Wiedziałem, z czym się zmaga, wiedziałem że cierpi, ale miałem nadzieję, ze jej uczucie do mnie jest choć w maleńkim stopniu takie mocne jak moje i będzie umiała to wszystko przezwyciężyć. Nie mogłem już dłużej patrzeć, gdy rodzice znów zamykali ją w wieży.


To co mnie uskrzydlało zaczęło sprawiać, że latałem coraz niżej. Rzadko ze mną wychodziła, wiecznie musiała czekać na pozwolenie. Jak miała kiedykolwiek poznać świat, skoro jej nigdy nie wypuszczano poza czyjąś strefę komfortu?


Ja i Laura to dwa różne światy. Jest zbyt mądra i piękna na to, by tracić ze mną swój czas i potencjał. Jej energia jest tak zaraźliwa, że nic dziwnego, że naprawia każdego kogo spotka na swojej drodze.


Kocham ją i zawsze kochałem. Widziałem jak traci blask. Nie potrafiłem tego znieść, patrzeć jak znów mrok wracał do jej duszy. Coraz częściej się kłóciliśmy. Przestawaliśmy się rozumieć. Laura twierdziła, że chce założyć rodzinę, poczuć wreszcie stabilizację, ale to nie była prawda. Ona tylko czuła, że musi tego chcieć. Musi odnaleźć siebie, a ja jej w tym wszystkim jedynie przeszkadzałem. Czy naprawdę myślałem, że ktoś taki jak ja, mógłby być z kimś tak wspaniałym jak ona?


Wiem, co zrobiłem. Wiem do czego doprowadziłem i wolałbym być martwy niż żyć ze świadomością, że ją skrzywdziłem. Nie potrafię przestać się za to karać. Nigdy nie kochałem Nicoll, po prostu pojawiła się kiedy ja i Lu nie potrafiliśmy znaleźć wspólnego języka. Wykorzystała fakt, że jestem w rozsypce. Mówiła to co chciałem usłyszeć przez co naiwnie myślałem, że to jej potrzebuję. Nigdy z nią nie spałem, ani nawet nie całowałem. Kiedy Nicoll chciała zacząć mnie dotykać przede mną pojawiała się twarz mojej Lu. Nie chciałem z nikim innym tego robić.


Laura coraz częściej wybuchała złością, przestawała słuchać mnie i moich potrzeb. Przestawaliśmy ze sobą rozmawiać, ciąża jeszcze bardziej wszystko zagmatwała. Ja naprawdę chciałem naszego dziecka. Chciałem być takim ojcem, o którym ja zawsze marzyłem. Wiedziałem że już do końca życia chcę być z Laurą i to było piękne, ale przestałem ją rozumieć. Nie widziałem już w niej tego co mnie do niej przyciągało. Tak jakby stała się kompletnie obca, jakby to nie była ona.


Gdybym tylko jej powiedział co czuję, możliwe że przerobilibyśmy ten temat bez zbędnych kłótni i dalej miałbym ją przy sobie. Tak bardzo ją kocham. Kiedy patrzę w jej oczy widzę to, co do końca życia będzie poza zasięgiem moich rąk. Jej ciało jest tak delikatne, że boję się go dotknąć. Cóż bym począł gdybym skalał to co doskonałe? Chciałbym być księciem wprost wyszytym z jej bajki. Pasować do niej jak element tej samej układanki, ale tak nigdy nie będzie. Nigdy nie będę do niej pasował. Ona jest słońcem, a ja czarną dziurą, który ją przyćmiewa.


Zniszczyłem ją.


Moja Lu gaśnie

4

Uwielbiam, kiedy jest zimno i pada. Nie muszę się nikomu tłumaczyć z mojego nastroju. Nie mam siły wstać z łóżka i kompletnie nie wiem dlaczego. Ciągle próbuję, ale nic z tego. Szczerze mówiąc, nie czuję się z tym dobrze. Patrzę w sufit i nie wiem co dalej. Mam wrażenie, że nigdy nie będę taka jak sobie wymarzyli. Bycie najlepszą przyjaciółką, najcudowniejszą córką i najlepszym człowiekiem na świecie bywa mega męczące. Czy nie wystarczy im to jaka jestem?


Wiele razy próbowałam odpowiedzieć sobie na to pytanie. Co jest ze mną do cholery nie tak? Dlaczego nie mogę być akceptowana taka jaka jestem? Czy mnie w ogóle można zaakceptować? Wiecznie muszę robić wszystko to co chcą, inaczej nie dają mi spokoju. Czuję się jak robot bez uczuć. Jak maszyna do wypełniania rozkazów. Nie chcę być dłużej problemem. Jest południe, a ja dalej mam ochotę odejść. Mam wrażenie że jestem kompletnym zerem. Ciągle mówię to samo.


Powtarzam się, bo boję się że to koniec. Chciałabym kiedyś popatrzeć w oczy mojej mamy i powiedzieć jej, ze wygrałam tą straszną bitwę. Zamiast tego zastanawiam się jak długo spadałabym z wieży, którą sama mi zbudowała. Kiedy zmuszę się do wstania z łóżka wiem, że będę znów musiała ubrać maskę. Trzeba będzie udawać, że jestem silna i w ogóle.


Ból, który czuję rozrywa mi serce na wiele kawałków. Czuję jak po moim policzku spływają wodospady łez, a z ust zasłoniętych przez moje dłonie próbuje się wydostać niemy krzyk. To znowu się dzieje. Znów muszę podjąć walkę o swoje życie. Przecież dla nikogo nic nie znaczę. Może jak to w końcu zrobię to wszystko się skończy? Nigdy nie chciałam, żeby moje decyzje kogoś zraniły, to jest chyba jedyny powód dla którego nie jestem w stanie uciec od życia.


Kiedy słyszę pukanie do drzwi szybko przecieram oczy, żeby w razie czego nikt nie widział, że płakałam. Moja reakcja trafiła w punkt, bo słyszę głos Sam i Max rozmawiających z moją mamą. Słyszę, jak narzeka na mnie, że nic nie robię i dobrze mi zrobi wyjście z przyjaciółkami. Dlaczego najpierw mnie nie zapyta, czy w ogóle mam ochotę na to by się z nimi spotykać?


Sam jako pierwsza nieśmiało przekracza próg mojego pokoju. W jej oczach widzę to współczucie, którego tak bardzo nie chciałam widzieć. Siadają na brzegu mojego łóżka i staram się skupić na tym co do mnie mówią. To trudne, nie wiem czy jestem gotowa na przyjaźń. Nie wiem czy mam ochotę znów otwierać się na świat, który zadał mi tyle bólu.


— Lu, wiem że cierpisz, ale musisz już zacząć próbować wrócić do żywych. Tęsknimy za tobą i nie chcemy żebyś urwała z nami kontakt. Rozumiemy, że chciałaś czasu, ale nie możesz się od nas kompletnie odciąć. Proszę spędź z nami trochę czasu. O nic więcej nie prosimy — Max jako jedyna wygląda w tym pomieszczeniu na szczerą.


— Nie wiem czy to dobry pomysł… — próbuję wymyśleć na prędzej jakąś wymówkę.


— Wiesz co? Chciałyśmy być miłe, ale widzę że to nie zdaje egzaminu. Prosimy cię tylko o jeden wieczór i nic więcej. Ile jeszcze czasu chcesz cierpieć? Mleko się rozlało i jedyne co możesz zrobić to zacząć w końcu żyć i iść dalej! Ocknij się! — Sam pełna wściekłości zrzuca moją kołdrę na podłogę.


— Obiecuję, że stanę na nogi, ale nie chcę nigdzie dzisiaj iść — może jak będę szczera to dadzą mi spokój.


— Nie wiem co mam ci zrobić, żebyś oprzytomniała. Idziesz dzisiaj z nami do klubu i już. Będziesz się świetnie bawić, a jak nie to dostaniesz w łeb i będziesz się świetnie bawić jakby jutra miało nie być ze tego chcesz czy nie. Z uśmiechem na ustach teraz wstaniesz i pójdziesz wziąć najwidoczniej długo wyczekiwany prysznic, a w między czasie razem z Max naszykujemy ci ciuchy.


— Dziewczyny proszę…


— Śpisz dzisiaj u mnie i bez dyskusji — czuję się jakby Sam miała mnie zaraz zamordować


Wiedziałam, że nie odpuszczą. Musiałam pójść do tej łazienki, choć jedyne na co miałam ochotę to znów wziąć do ręki żyletkę. Mimo że staram się tego nie robić ciągle mam ją przy sobie. Chciałabym przestać cierpieć przez Huntera, nauczyć się samodzielnego życia. Patrzę na swoją twarz w lustrze. Czuję do siebie jeszcze większe obrzydzenie niż na samym początku. Te myśli są silniejsze ode mnie, nie potrafię ich zwalczyć. Moje łzy mieszają się z ciepłym strumieniem wody.


Muszę być dzisiaj silna. Dziewczyny mają rację. Zbyt długo siedzę w czterech ścianach i w końcu powinnam wyjść z ukrycia. Muszę żyć, a nie tylko istnieć. Orientuję się że niewielki uśmiech pojawia się na mojej twarzy, wyobrażam sobie jak tańczę na parkiecie i życie znowu jest takie jak przedtem.

5

Hunter

— Ej męczenniku ile masz jeszcze zamiar tak przynudzać i być nie do zniesienia? Śmierdzisz tak w ogóle — Mikel wpada mi do pokoju nie zważając, że nie chcę go widzieć.


— Jak ci się moje towarzystwo nie podoba to tam są drzwi.


— Dobra mordo nie gorączkuj się tak. Pojedź gdzieś w końcu z nami, wyrwiesz coś i zapomnisz. Ile to już minęło? Parę miesięcy? Ile można płakać za jedną laską i to w dodatku odrobinę pierdolniętą. Widzieliście te jej blizny? — Mikel udaje, że przecina sobie rękę linijką.


Coś we mnie pęka i nie jestem w stanie pohamować złości. Rzucam się z pięściami na Mikela. Dlaczego ja w ogóle zadaję się z takim kretynem? O mnie może mówić sobie co chce, ale nie ma prawa obrażać Lu. Nikt nie ma prawa mówić źle o mojej Lu.


Czuję jak Thomas mnie od niego odciąga i próbuje uspokoić. Powoli dochodzą do mnie bodźce z otoczenia. Moja złość nie chce przejść. Nie daruję mu tego co właśnie zrobił


— Ogarnijcie się. Hunter co ci w ogóle odbiło?! A ty idioto mógłbyś w końcu uważać na słowa. W końcu ktoś ci przywalił w te niewyparzony ryj — Thomas ewidentnie panuje nad sytuacją.


— Sorry stary, nie powinienem tak mówić. Wiem ile cię to wszystko kosztowało. Myślałem że rozluźnię atmosferę… — widać, ze Mikel nie jest szczery.


— To nie myśl, bo ci to nie idzie.


— Hunter, skoro nie chcesz jechać z nami na tą imprezę to chociaż zrób za kierowcę. Wyrwiesz się z domu i sobie dorobisz. Nie musisz z nami tam wchodzić. Co ty na to? — Thomas szuka sposobu, by wyrwać mnie z domu


— Okej, ale nie odzywajcie się do mnie jak nie macie nic mądrego do powiedzenia.


Włączyłem głośno muzykę, żeby ich nie słyszeć. Ciągle myślę, że to nie jest dobry pomysł. Mam dziwne wrażenie, że nie powinno mnie tam być.


Jesteśmy już przed klubem, chłopaki wyszli, a ja siedzę i zastanawiam się czy nie napisać do Lu. Tak bardzo chciałbym ją teraz usłyszeć. Dowiedzieć się co u niej i czy już nie cierpi. Chciałbym usłyszeć, że ułożyła sobie życie i wcale mnie nie potrzebuje. Nie wiem co zabolałoby mnie bardziej. Świadomość, że cierpi przeze mnie i że ciągle mnie kocha, czy widok mojej szczęśliwej Lu z innym i nawet nie zwróciłaby na mnie uwagi. Czuję że te myśli mnie przytłaczają i nie potrafię myśleć racjonalnie. Przecież zawsze mogę tam wejść i się napić. Być może nawet zapomnieć. Wiem, ze Lu tego nie pochwala. Zawsze robiła mi aferę o imprezy z kumplami. Co prawda z nią tego nie robiłem, ale nie dlatego że nie chciałem. Bałem się, że zobaczy jaki jestem naprawdę, że zobaczy tego złego mnie, a drugi powód to taki, że jej mama w życiu nie poluzowałaby smyczy i nie pozwoliłaby jej. To też sprawiało, ze miałem dość. Chciałem kogoś, do kogo mógłbym napisać o 3 nad ranem że ma się pakować i jedziemy w świat. Z nią nie było to możliwe.


Ocieram łzę, która bezczelnie wydostała się z muru, który ostatnio tak z zaangażowaniem budowałem. Wychodzę z samochodu i jedyny mój cel to bar pełen alkoholu. Widzę barmankę, która się do mnie uśmiecha i po samej minie wiem, że doskonale wie czego mi teraz potrzeba.


Biorę szklankę i szukam swoich kumpli. Chyba nie jest ze mną tak źle skoro nie chcę pić sam.


Nie wierzę własnym oczom.


Oszalałem.


To nie może być prawda.


Wcale jej nie widzę.


Lu wcale nie tańczy z jakimś obleśnym typem.


Ktoś właśnie obejmuje miłość mojego życia.

6

Przekraczam bramkę i widzę pusty parkiet. Dziewczyny specjalnie tak szybko chciały wyjechać, żeby wejść za darmo. Bez alkoholu we krwi stoję jak słup soli. Trzymam się kurczowo Max, bo moje własne nogi odmawiają posłuszeństwa.


Kiedy one zamawiają drinki, ja szukam miejsca, z którego najlepiej widać parkiet. Siadam w kącie i czekam na nie. Jak widzę tę tacę pełną alkoholu pojawia mi się uśmiech na twarzy bo wiem, że to nie skończy się dzisiaj dobrze. Muzyka gra coraz żywiej, a mi z każdą minutą coraz szybciej puszczają hamulce. Po trzeciej szklance sama proponuję wyjście na parkiet. Zaczynam nieśmiało, ale widok moich przyjaciółek dodaje mi odwagi. Ruszam się coraz pewniej, na mojej twarzy pojawia się beztroski uśmiech. Zaczynam pierwszy raz od bardzo dawna czuć się wolna. Mam wrażenie, że w końcu żyję.


Z godziny na godzinę jest coraz więcej osób na parkiecie. Jest mi coraz łatwiej, bo mam wrażenie, że już nikt na mnie nie patrzy. Alkohol przejmuje kontrolę nad moim ciałem i myślami. Daję się ponieść muzyce i idę na całość. Jestem przeszczęśliwa że mnie wyciągnęły.


Przypomniałam sobie że to najlepszy czas na zabawę wolnością. Jestem dorosła i nic już nie musi mnie ograniczać. Nie wiem dlaczego do tej pory tego nie zauważałam. Dlaczego o tym zapomniałam.


Widzę jak chłopak przede mną patrzy na mnie, udaje że robi to dyskretnie, ale widać, że chciał żebym to zauważyła. Delikatnie się do mnie uśmiecha, a ja coraz śmielszymi ruchami pozwalam mu na dołączenie do mnie. Kiedy podchodzi znów to się dzieje. Słyszę głos Huntera, widzę go przed sobą. Mój uśmiech znika z twarzy. Czuję jak brakuje mi powietrza. Mam wrażenie, że robię coś złego, że go zdradzam.


Wiem, że muszę się ogarnąć. Już z nim nie jestem, a powodem tego była JEGO zdrada. Otwieram w końcu oczy i znów wraca rzeczywistość, a przede mną nieznany chłopak. Podaję mu rękę i zaczynamy tańczyć. Czuję jak dotyka mojego ciała z coraz mocniejszym naciskiem, ale przez wypity alkohol wcale mi to nie przeszkadza, wręcz odwrotnie. Chcę żeby tak robił. Chcę wymazać z siebie Huntera. Odebrać mu całkowicie prawa do mnie. Odwracam się do niego plecami i poruszam biodrami w rytm jaki mi narzuca, zamykam oczy i daję się ponieść temu błogiemu uczuciu, że znów żyję. Gdy je otwieram nie wierzę własnym oczom. Mój wzrok znowu płata mi figle.


To jakiś żart.


Przede mną stoi Hunter.


Widzę jego zaskoczoną, a zarazem wściekłą minę. Czuję jak wzbiera się we mnie złość. Widzę jak karci mnie spojrzeniem, jakbym to ja z naszej dwójki była tą najgorszą. Mam ochotę zrobić mu krzywdę.


Nie Laura. Nie pozwolisz mu znów cię zniszczyć. Robił to przez dobre 2 lata. Już wystarczy. Obracam się do chłopaka, który ze mną tańczy i zaczynam go dotykać. Nasze ciała tańczą ze sobą coraz bliżej i coraz intymniej. Mam nadzieję, że dalej na nas patrzy. Jedyne co słyszę to muzykę, która mnie pochłania. Czuję jak moje usta dotykają ust nieznajomego. Wiem, że zraniłam Huntera. Żałuję tylko, że nie tak mocno jak on mnie. Jestem na niego wściekła, ale oddałabym wszystko, żeby to były właśnie jego usta.


Mam dalej zamknięte oczy. Czuję jak czyjaś ręka mnie odpycha. Nie mogę złapać równowagi i upadam. Odwracam wzrok i widzę jak Hunter bije chłopaka z którym tańczyłam. Nigdy nie widziałam go w takim szale. Nagle zauważam jak ręka Thomasa pomaga mi wstać. Mikel i ochroniarze próbują odciągnąć od siebie chłopaków. Gdy im się to udaje zaczyna do mnie docierać jak Hunter na niego wrzeszczy. Max i Sam mnie obejmują. Wiedzą, że wystarczy jego jedno słowo a za nim pobiegnę.


— Nawet nie próbuj z nim rozmawiać. Lepiej będzie jak wyjdziemy — Max próbuje mnie wyprowadzić z lokalu.


— Poradzę sobie


— Nie pozwolę mu nawet na Ciebie spojrzeć — Sam aż kupię ze złości. Dziewczyny siłą wyciągają mnie z klubu. Czuję na sobie wzrok Huntera. Wiem że nie mogę się odwrócić. Nie mogę.


Wsiadam do samochodu i słyszę jego głos. Nogi odmawiają posłuszeństwa. W jego głosie słychać jak cierpi, nie mogę go zostawić. Cofam się, patrzę na niego swoim zapłakanym wzrokiem. Tak bardzo chcę się do niego przytulić. W ogóle mi nie przeszło, od dawna nie czułam tak wielkiej ulgi. Znów przypomniałam sobie o oddychaniu.


— Lu!! Laura zaczekaj! — Hunter krzyczy z całych sił


— Laura nie odwracaj się — Max mogłaby zabijać wzrokiem.


— Laura proszę!


Nie mam siły na dalsze protesty, odwracam wzrok. Mam ochotę do niego pobiec.


— Laura tak cię przepraszam, nic Ci się nie stało?


— Mnie nie. Co ci w ogóle strzeliło do głowy? Dlaczego się na niego rzuciłeś? Przypominam ci że to ty mnie zostawiłeś. To ty masz inną! — Mam ochotę go uderzyć prosto w tę piękną twarz.


— Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam, ja po prostu nie mogłem…


— Skończ już. Lepiej jak pojadę do domu.


— Proszę pozwól mi wszystko naprawić…


— Nie, to nie jest dobry pomysł.


— Pojedziemy do mnie i porozmawiamy dobrze?


— NIGDY WIĘCEJ SIĘ DO NIEJ NIE ZBLIŻAJ. JESZCZE RAZ JĄ ZRANISZ A JA CIĘ SKRZYWDZĘ! — Sam rzuca się na niego z łapami, ale ten szybko ją odpycha.


— Nie wtrącaj się! — Hunter puszą jej ręce, gdy ta w końcu przestaje się stawiać.


— Dziewczyny ja lepiej pojadę z nim — wiem, ze to jedyny sposób, by go uspokoić. Przynajmniej


tak sobie wmawiam.


— Lu nie rób tego — Max jest wyraźnie zaniepokojona.


— Potrzebuję odpowiedzi. Sam, daj mi moje rzeczy


— Trzymaj, ale masz się do nas odezwać. Jeden telefon i cię zabieramy.


— Dobrze


Wsiadam do jego samochodu. Torbę z rzeczami rzucam na tylne siedzenie. Biorę głęboki wdech i czuję spokój, którego tak bardzo mi brakowało. Nie mogę tego zepsuć. Ja tak bardzo chcę z nim być.


Nie potrafię na niego spojrzeć, łzy ciągle lecą mi po policzkach, ale nie przez to co się stało. Nie mogę pozbyć się myśli, ze siedziała na moim miejscu. Mam wrażenie jakbym czuła jej zapach. Rozglądam się po samochodzie. Chciało mi się pić więc odwróciłam się po moją torbę, a z tyłu w kieszonce na miejscu kierowcy był grzebień i wiadomo, że do mnie nie należał. Robiło mi się coraz bardziej duszno. Marzyłam, żeby wysiąść z samochodu. Dotarło do mnie że to bardzo zły pomysł. W głowie zaczęło mi się kotłować. Miałam w sobie tyle myśli, że czułam jakbym miała zaraz eksplodować.


Ostatnie miesiące to była jedna wielka sinusoida uczuć, czułam się jak na wielkiej huśtawce. Raz kompletnie bez emocji, a za chwilę byłam nimi przepełniona. Kompletnie zapomniałam że istnieje coś takiego jak równowaga.


Dostałam pierwszego smsa od Sam, od razu odpisałam, że jest wszystko dobrze. Wcale tak nie było. Z każdą minutą, gdy zbliżałam się do jego domu czułam coraz większy niepokój.

7

Wysiadam i biorę swoje rzeczy. Nie pozwalam mu sobie pomóc. Idę do znajomego mi miejsca, które jeszcze niedawno nazywałam domem.


Otwieram drzwi pokoju, dziwi mnie fakt że nic się nie zmieniło. Nasze zdjęcia dalej są na półkach.


Jedynie co świadczy o upływie czasu to brudne ubrania, o które prawie się potykam. Delikatnie stawiam kroki, tak jakby jeden niewłaściwy ruch mógłby wszystko zaprzepaścić. Tak jakbym walczyła o każdą minutę.


Zdejmuje mi torbę z ramion, patrzy prosto w oczy, ociera łzy i krew z brwi. Proszę go o ręcznik, tak cichym głosem, że nawet sama siebie nie słyszałam. Odprowadza mnie do łazienki, ale nie pozwalam mu ze sobą wejść. Powoli się rozbieram i kładę brudne ubrania do jego kosza, cieszę się, że nawet nie muszę o niczym myśleć.


Wchodzę do wanny i odkręcam wodę, jej ciepło mnie otula. Biorę do ręki jego gąbkę i nalewam na nią żel pod prysznic. Dotykam swojego ciała wyobrażając sobie że robi to on. Spłukuje wszystko z siebie, oplatam się ręcznikiem i wychodzę. Kompletnie zapominam o swoich ciuchach i fakcie że powinnam się ubrać.


Patrzy na mnie nic nie mówiąc. Jego oczy skierowane są na mój ręcznik, łapię za klamkę i otwieram przed nim szeroko drzwi dając mu znak że teraz jego kolej. Bierze czyste rzeczy i grzecznie schodzi na dół. Gdy go nie ma rozglądam się po pokoju, zrzucam z łóżka ciuchy na fotel. Ciekawość bierze górę. Zaglądam do szuflad mając nadzieję, że niczego podejrzanego nie znajdę. W jego komputerze natknęłam się na folder z naszymi zdjęciami, zarzekał się, że są usunięte. Łzy napływają mi do oczu kiedy je oglądam, przypominam sobie momenty w których naprawdę byliśmy szczęśliwi. Teraz w jego oczach widzę jedynie cierpienie, młodego chłopca, który zagubił się gdzieś i gorączkowo szuka kogoś, kto pomoże mu się odnaleźć. Biorę butelkę wódki z barku i wypijam łyk za łykiem, nie wiem czy przetrwam ten wieczór.


Słyszę jak idzie po schodach, więc wyłączam folder i wstaję. Kiedy wchodzi do pokoju patrzy na mnie i widać, że chce coś powiedzieć ale nie wie jak zacząć.


— Lu, ja chciałem…


— Masz teraz dwa wyjścia, albo mnie przelecisz, albo wychodzę.


Ściągam przed nim ręcznik, z impetem upada na podłogę. Teraz Hunter widzi mnie całkowicie nagą i bezbronną. Widzę jak pożera mnie wzrokiem, ale z jakiejś przyczyny hamuje się. Widzę jak bardzo mnie pragnie po wybrzuszeniu w jego bokserkach, które nie ukrywam bardzo mnie podnieca.


Podchodzę do niego i łapię go delikatnie za krocze, słyszę jego cichy jęk i wiem, że zaraz wybuchnie. Nie cofa się, a to bardzo dobry znak. Nagle łapie w obie ręce moją szyję i gorączkowo całuje mnie w usta. Moje ręce zdecydowanie ściągają z niego niepotrzebną bieliznę.


Odrywam się od jego uścisku i przyciskam go do ściany. Patrzy na mnie pełny pożądania i cierpliwie czeka, aż się nim nasycę.


Odsuwam się od niego o krok. Klękam i biorę w dłoń jego męskość. Czuję po jego skórze jak gorączkowo na to czeka. Przybliżam usta do jego członka i delikatnie go całuję. Z gardła Huntera wydobywa się głęboki jęk, wiem że mam nad nim całkowitą władzę. Nie zwlekając dłużej zaczynam go ssać coraz mocniej i szybciej. Zaczynam zmieniać tempo. Jego ręka ląduje ma mojej głowie przytrzymując moje włosy, jęczy coraz głośniej co daje mi do zrozumienia, że pora na moją ulubioną grę. Zaczynam zwalniać, siła mojego nacisku jest coraz słabsza, aby tylko wydłużyć jego dojście. Zawsze go tak torturuję.


Delikatnie ciągnie mnie za włosy jako znak żebym wstała. Kiedy nasze spojrzenie znów się spotyka, swoim kciukiem dotyka moich ust, potem delikatnie całuje mnie w szyję.


— Dzisiaj ci nie odpuszczę — szepcze mi do ucha, jakby ktoś zaraz miał nas usłyszeć.


Łapie mnie mocno za talię i naciska na mnie całym ciałem, bez większego oporu pozwalam mu się rzucić na łóżko. Bierze swoją koszulkę i związuje mi nią ręce, nad głową tak, bym nie mogła mu przeszkodzić.


Trzymając się obiema rękoma poręczy od łóżka całuje mnie, nasze języki splatają się we wspólnym tańcu. Mam wrażenie jakby była to walka na śmierć i życie. Gorączkowo zaczyna pieścić moje piersi. Jego uściski robią się coraz mocniejsze, jego język zaczyna zataczać koła wokół moich sutków, z moich ust wydobywa się pierwszy nieśmiały jęk. Mocno ściskam swoje uda ze sobą, chcę aby walczył o mnie. Schodzi ustami coraz niżej, ale ręce zostawił na piersiach.


Widzi jak nie mam zamiaru oddać mu się tak łatwo.


— I tak dzisiaj będziesz moja


— Tylko wtedy jeśli ci na to pozwolę


— Wiem że tego chcesz


— Nie, to ty desperacko pragniesz mnie. Ja w każdej chwili mogę stąd wyjść. Pokaż mi jak bardzo mnie chcesz.


Uśmiechnął się szyderczo, gdy myślałam, że odpuścił poczułam jak z całą siłą rozdziela moje nogi. Wchodzi we mnie. Ten podniecający dreszcz przeszedł całą mnie, nie powstrzymam dłużej jęku, odchylam głowę do tyłu i zaczynam ruszać biodrami, żeby doznania były jeszcze silniejsze. Jestem już blisko, coraz bliżej, mój oddech jest coraz szybszy.


— Gdzie się tak śpieszysz?


Wychodzi ze mnie, moje spojrzenie jest pełne złości i błagania by wrócił tam jak najszybciej. Dyszę i nie mogę nic powiedzieć, ale nogami próbuję go do siebie przybliżyć. Zbliża swoje usta do moich ud, zaczyna je całować, a już po chwili jego język sprawia, że kompletnie mu wybaczam brak orgazmu. Wkłada mi pierwszy palec, zaczynam przegryzać dolną wargę i rozszerzam jeszcze bardziej nogi, moje ciało wygina się w łuk, czuję jak zaczynam cała drżeć.


— Zróbmy to razem


Rozwiązał mnie, to był jego błąd. Uśmiechnęłam się lekko i od razu rzucam go na poduszki, tym razem ja byłam na górze i narzucałam tempo. Nachyliłam się, by go pocałować, nasze ruchy były coraz szybsze i szybsze, aż w końcu opadłam na niego, wykończona, ale szczęśliwa, oboje tego potrzebowaliśmy.


Zawsze był czuły, tym razem też tak było, przykrył mnie kołdrą, mocno przytulił i razem zasnęliśmy, tym razem bez płaczu, cierpienia czy przytłaczających emocji. Byłam tylko ja i on.


Otuleni jedynie niebem, ciągle poznajemy siebie.

8

Budzą mnie wibracje telefonu. Hunter jest dalej mocno wtulony we mnie. Wygląda tak niewinnie.


Ignoruję powiadomienie, muszę się na niego napatrzeć, bo nasze jutro nie jest pewne. On nigdy nie przestał mnie kochać, teraz to wiem. Czy na ten moment potrzebuję tej nieuniknionej rozmowy?


Nie.


Nie pozwolę mu zniszczyć tego poranka.


Po 15 minutach w końcu patrzę na ciągle wibrujący telefon. To Max i z 50 nieodebranych wiadomości. Piszę jej że wszystko ok i tylko gadaliśmy. Wiem że zaraz muszę się zbierać, boję się tego co będzie gdy się obudzi.

***

Hunter

Budzę się, ale nie ma jej obok. Gorączkowo szukam jej rzeczy, ale mój pokój jest pusty. Tak jakby to nigdy się nie wydarzyło. Łzy napływają mi do oczu, to nie mógł być sen, czuję jej zapach na poduszkach. Mam jej włosy na łóżku, moja Lu ciągle je gubi. Nikt nie potrafił sprawić, że chce mi się żyć. Jedynie ona. To zawsze była ona. Czuję, że łączy nas coś więcej niż przeznaczenie.


Patrzę na ekran telefonu, czekam aż Lu w końcu napisze.


<Laura>: Przepraszam, za dużo wczoraj wypiłam

<Hunter>: Żałujesz tego co się stało?

<Laura>: Nie wiem, czuję się dziwnie.

<Hunter>: Musimy porozmawiać, a potem zobaczymy co dalej, jak będzie trzeba to damy sobie

spokój.

<Laura>: Ok, kiedy?

<Hunter>: W parku za 15 min?


Nie wiem co mam jej powiedzieć. Jestem jej winny prawdę, ale wiem, że już mi nie wybaczy. Tak bardzo chciałbym to odłożyć, najlepiej na nigdy ale wiem, że to będzie się za mną ciągnąć. Nigdy się od tego nie uwolnię, nie mogę niczego zbudować na kłamstwie. Laura zasługuje na kogoś, kto nie będzie jej ranił, ani okłamywał. Nie wiem dlaczego myślałem, że będę to ja. Chłopak z rozbitej rodziny. Jedyne co pamiętam z dzieciństwa to wieczne kłótnie, rzucanie talerzami i ucieczka dodziadków, gdy tata hucznie odchodził od mamy. Może właśnie po nim to mam? Przez niego uciekam, zamiast stawiać czoła problemom? Może nie stworzyłbym tego całego gówna, gdyby on zachowywał się normalnie?


Prawda jest taka, że uciekłem. Laura zaczęła coraz więcej wymagać. Informacja o ciąży mnie przytłoczyła, chciałem dziecka, aczkolwiek byłem przerażony faktem, że nie mogę im nic zapewnić. Kiedy Lu była na wyjeździe czułem się samotny, nie mogłem znaleźć sobie odpowiedniego zajęcia. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Wyobrażałem sobie jak poznaje tam kogoś innego, jak przyjeżdża i oznajmia mi, że to koniec. Chciałem zrobić jej prezent, znaleźć lepszą pracę, pokazać, że tez potrafię być kimś. Nie wiedziałem jeszcze, że warsztat, który tak bardzo mnie interesuje jest własnością ojca Nicoll.


Tam spotkaliśmy się pierwszy raz. Podejrzewam że tylko za jej pośrednictwem dostałem tę pracę. Zaraz po tym kiedy wyszedłem z warsztatu dostałem od niej telefon, nie przypuszczałem że będziemy nadawać na tych samych falach. Zaprosiła mnie na kawę, więc się zgodziłem.


Opowiedziałem jej o Lu i o tym co mnie czeka. Podobało mi się to, że znalazłem osobę, która mnie rozumiała. Często przychodziła do mnie i patrzyła jak pracuję. Ona jest kompletnym przeciwieństwem Lu, żyje z dnia na dzień i nie patrzy w przyszłość. Nie jest osobą odpowiedzialną, rodzice jej tak nie pilnowali. Nigdy nie miała problemu żeby potowarzyszyć mi w nocnych wyjazdach, czego nie mogłem oczekiwać od Laury. Dużo rozmawialiśmy, była ciekawa mnie. Prawdziwego mnie. Nie miała pretensji o moje „zamiłowanie” do alkoholu, z Lu było zupełnie inaczej. Może nie w tym sensie że chciała mnie na siłę zmienić. Sam bałem się jej pokazać kim naprawdę jestem, bo dla niej nie chciałem być sobą, tylko najlepszą wersją siebie.


Może dlatego zacząłem kłócić się z Lu, bo z Nicoll wszystko było prostsze i nie potrzebowałem maski. Dalej kochałem Lu, ale miałem wrażenie że będzie szczęśliwsza z kimś innym. Że powinienem być z kim z kim mogę być prostym facetem, a nie księciem z bajki. Miałem szansę na stworzenie rodziny, której od zawsze mi brakowało i to z najpiękniejszą kobietą jaka kiedykolwiek stąpała po tej ziemi, z moją Laurą. Razem z dziewczyną ze snów przyszedł wielki strach o to że nie mogę im zapewnić własnego domu, ani pewnego jutra. Pojawiła się również Nicoll, do której zaczynałem coś czuć, choć teraz wiem, że to było jedynie złudzenie spowodowane poczuciem samotności. Kiedy emocje opadły dopiero zrozumiałem że ona jest w tej relacji sama i wystraszona. Moment, w którym ją zobaczyłem uświadomił mi, że brak hamulców w relacji z Nicoll jest okropny i zacząłem brzydzić się samym sobą, ale nie potrafiłem już tego powstrzymać. Nie powiedziałem Lu jednego. Kiedy mama była nieprzytomna ona była ze mną. Widziała jak odpycham mamę od siebie. Zataiła to niby dlatego że chciała mnie chronić. Jak się po tym okazało zrobiła to tylko po to żeby mnie szantażować. Nie zrobiłem nic złego, próbowałem mamę uspokoić, ale kto by mi uwierzył? Kiedy chciałem to przerwać nie pozwoliła mi. Ciągle powtarzała mi, że jednym spotkaniem i złą decyzją mogę wszystko stracić. Na tamten moment wierzyłem w to. Na tej imprezie to ona pierwsza zobaczyła Lu. Dlatego miałem ją pocałować, żeby skrzywdzić osobę, którą najbardziej kocham.


Potem, stwierdziłem że chyba dobrze ze się tak stało. Ona powinna znaleźć sobie kogoś lepszego ode mnie. Ze mną nie ma przyszłości. Chociaż chciałbym żeby było inaczej.

9

— I to wszystko? Po prostu wyjechałam? To jest ten twój powód? — zatrzymajcie tą karuzelę śmiechu, bo nie wytrzymam.


— Zawsze to robisz! Zawsze wszystko spłycasz do tego co Ci najbardziej pasuje! Chciałaś żebym się do cholery otworzył i mówił o swoich uczuciach a z tego całego wywodu zrozumiałaś tylko to co chciałaś! — Hunter gorączkowo łapie się za głowę


— Nie to co chciałam, a to co jest w tym wszystkim najważniejsze!


— Laura, tu moje uczucia są najważniejsze!


— Zawsze tylko ty, ty i ty!


— Masz rację, nie dogadamy się i nie będziemy już razem.


Uciekłam. Po prostu uciekłam. Z przeszywającego bólu, który czuję nie mam siły oddychać. Mój świat rujnuje się jeszcze bardziej. W głowie przetwarzam wszystko co do tej pory usłyszałam. Dochodzę do wniosku, że miał rację. Wszystko zniszczyłam. Kiedy zamykam drzwi swojego pokoju, postanawiam do niego napisać.


<Laura>: Hunter proszę wybacz mi ten zmarnowany dzień, przepraszam że nie potrafiłam być wystarczająca. Widocznie bycie sobą nie zawsze jest dobre. Oby ona pokochała Cię tak mocno jak ja Cię kocham.


<Hunter>: Lu nie mów tak, po prostu na razie nie umiemy ze sobą rozmawiać. Zawsze będziesz dla mnie ważna.


W mojej głowie toczy się walka, czuję jak drętwieją mi palce, coraz trudniej łapię oddech.


Naprawdę myślisz, że coś dla niego znaczysz?


Nie możesz tego znowu zrobić


Jeszcze się rozpłacz idiotko


Przestań robić z siebie ofiarę


Jesteś psychiczna, dlatego Cię nie chce


Mrok zatacza koła na ścianach. Czuję jak pochłania mnie niemoc. Moja bezsilność związała mi dłonie. Jest już grubo po północy, a ja dalej nie mogę spać. Kolejny raz przegrywam z rozpaczą, która rozdziera mi serce, znów się gubię. Jestem niewystarczająca. Miałam już więcej nie płakać.


Chcę odejść. Czuję się dziwnie.


Chcę się zabić, ale nikogo to nie obchodzi.


Przecież już poznałam śmierć.


Nie Hunter, nie mów, że nie pamiętasz.

10

Budzę się w szpitalu, moje ręce są opatrzone, ale i przypięte pasami do łóżka. Mam ochotę krzyczeć, bo nie wiem co się dzieje. Strasznie się boję i mam nadzieję, że zaraz ktoś przyjdzie i wyjaśni mi co się stało. W zasięgu mojej dłoni mam jakiś guzik. Chyba służy do wezwania pielęgniarki.


Zagląda do mnie przez uchylone drzwi, pyta czy czuję się już dobrze, ale chyba „dobrze” nie jest tu trafionym określeniem.


Zapytałam czy może mnie odpiąć, ale o tym decyduje tylko lekarz, no w sumie nie mam do niej pretensji. Mama wbiega do mnie do pokoju i zaczynają się wyrzuty.


Co Ty najlepszego chciałaś zrobić?!


Co chciałaś osiągnąć?!


To na pewno przez tego gnoja!


Znowu mnie okłamałaś!


Dlaczego nie chcesz z nikim rozmawiać?


Nie mam już siły do Ciebie!


Może jak tu zostaniesz to wybiją Ci te chore pomysły z głowy!


Znowu próbujesz wszystkimi manipulować!


Mam cholernie wielkie poczucie winy, powoli dociera do mnie co się stało. Szczerze? Nie chciałam tego. Nie panowałam nad sobą, dostałam jakby dziwnego ataku. Marzyłam tylko o tym żeby ten ból się skończył.


Przypominam sobie całą rozmowę z Hunterem i to że na razie nie chce mieć ze mną kontaktu. Czuję jakby ktoś połamał mnie na pół, a drugą część po prostu mi zabrał. Zastanawiam się czy umiem poprawnie oddychać, w płucach mi strasznie ciężko. Gdybym wcześniej wiedziała czym naprawdę jest miłość to zrezygnowałabym z niej.


Lekarz kulturalnie ją wyprasza, widzi moje łzy i chyba rozumie co się dzieje teraz w mojej głowie. W momencie kiedy zostaję z nim sam na sam w końcu czuję się bezpieczna. Zaczynam opowieść o tym co się stało, łagodnym tonem stwierdza, że potrzebny mi psychoterapeuta i zna całkiem dobrego. Wiem że jeśli nie wyrażę zgody to szybko stąd nie wyjdę i muszę współpracować. Zgodziłam się pod warunkiem że będzie to kobieta. Nie wiem dlaczego to palnęłam, chyba chciałam poczuć że moje zdanie też się liczy. Zostałam odpięta od pasów, znów mogę się poruszać. Chciałam wstać, ale moje nogi nie są wstanie utrzymać mojego grubego cielska. Dotykam zabandażowanego nadgarstka i czuję żal, chyba sama na siebie. Mam wrażenie że zgubiłam się i nie wiem już kim jestem. Mam ogromne wyrzuty sumienia, nie potrafię już nawet panować nad sobą.

***

— Dzień dobry Lauro — gdy otwieram oczy ze zdziwieniem patrzę na Panią siedzącą na krześle naprzeciwko mojego łóżka.


— Dzień dobry? — przyznam, że jestem odrobinkę zmieszana i spodziewałam się wszystkiego, ale nie takiej pobudki.


— Nazywam się Eve i będę twoim wsparciem, przez cały proces terapii — coś w jej delikatnym uśmiechu zaczyna mnie ciekawić.


— Okej, chyba


— Dzisiaj wyjątkowo wyręczyłam pielęgniarkę i przyniosłam Ci leki, wpadnę do ciebie po południu okej?


— Okej, chyba i tak nigdzie się stąd nie ruszę.


Nawet miła ta babeczka. Wiem że w świetle prawa jestem już dorosła i nie muszę się na to godzić, ale z drugiej strony to może mi pomóc, nie zaszkodzi spróbować. Jestem młoda i niczego jeszcze nie przegrałam. Zawsze mogę zacząć wszystko od nowa, nie oglądając się za siebie.


Teraz wydaje mi się to trudne, ale kto wie, może ona mi akurat pomoże? Ciągle myślę o Hunterze. Co robi, jak się czuje. Wiem, że to uczucie nigdy nie zniknie, już zawsze będzie dla mnie bardzo ważną osobą i to się nie zmieni. Wiem również, że to nie wyjdzie. Za dużo rzeczy nas poróżniło i pora żebym poszła dalej i nie trzymała się kurczowo przeszłości, bo ręce znów zaczną krwawić. Zasypiam podczas czytania, ale jakby po sekundzie budzi mnie pukanie do drzwi. Sekunda w tym przypadku to kilka prawdziwych godzin


— Jesteś gotowa? Chcesz powiedzieć mi jak się czujesz? — czuję że mogę jej ufać.


— Szczerze? Aktualnie nic nie czuję.


— Masz do tego prawo z powodu leków, które bierzesz. Sertralina to silny lek przeciwdepresyjny, który może zagłuszać twoje emocje, tak by łatwiej ci było to wszystko odczuwać


— Czy leki są mi potrzebne?


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 34.82