43. Nowy Towarzysz
— Doskonale, Amelio — wyszeptał, posyłając jej uśmiech. Potem odwrócił się i skierował w stronę budynku.
Khlaris opuściła chatę herszta, a na jej twarzy malowało się wyraźne niezadowolenie. Gdy chłopak przechodził obok niej w drzwiach, nie mógł powstrzymać śmiechu na wspomnienie jej pomysłu, jednak szybko się opanował, dostrzegając gniew w jej oczach. Zbliżył się do związanej Elisy i wymierzył jej policzek otwartą dłonią. Oczy kobiety, lśniące jak złoto, natychmiast skoncentrowały się na nim.
— Kim jesteś, młodzieńcze? Gdzie ten bydlak, który mnie tutaj uwięził? — zapytała, w jej głosie słychać było dezorientację. — Uleczyłeś mnie? Dlaczego to zrobiłeś?! Chcę umrzeć!
Elisa zaczęła płakać, otoczona ogromnym bólem, który zagościł w jej sercu po uzdrowieniu przez chłopaka. W głębi duszy towarzyszyło jej pragnienie ucieczki od życia; czuła się osamotniona i odrzucona przez najbliższych. Bez miejsca, do którego mogłaby powrócić, wolała myśleć o śmierci niż znosić nieustanną samotność. Po przybyciu do Galdii Elisa doświadczyła zdrady ze strony członków swojej drużyny, którzy sprzedali ją na targu niewolników. Trafiła w ręce bezwzględnego herszta bandy, który miał nadzieję wzbogacić się, sprzedając ją dalej…
Dlaczego pragnie śmierci? Czy naprawdę skrzywdzili ją tak bardzo? — zastanawiał się, czując ogromne współczucie dla tej kobiety.
„Mistrzu, ona jest [Niewolnicą], co oznacza, że mogli z nią zrobić wszystko…” — szepnęła Talia, dodając swoją opinię na temat sytuacji.
Myślisz, że ją wykorzystywali seksualnie? — zapytał, przełykając nerwowo ślinę. — Nigdy nie zrozumiem takich ludzi… Niezależnie od tego, w jakim świecie żyję, zawsze znajdą się mężczyźni, którzy nadużywają swojej siły. Każdy z nich zasługuje na śmierć z mojej ręki…
„Ooo, tak… Będzie więcej dusz do pożarcia…” — powiedziała z wyraźnym zadowoleniem Talia.
Nikt nie będzie już miał możliwości, by ją skrzywdzić… — obiecał, delikatnie muskając jej policzek. Kobieta zadrżała pod wpływem jego dotyku, odwracając wzrok w bok.
— Skrzywdził cię, Eliso… Nie martw się, nie będzie już w stanie cię skrzywdzić, bo teraz nie żyje… — wyszeptał, starając się ją uspokoić.
— Ja także pragnę umrzeć… — odpowiedziała, próbując się oswobodzić. — Zabij mnie, proszę… Nie chcę dłużej żyć na tym nędznym świecie! Wszyscy mnie zawiedli…
— Przepraszam, ale nie mogę tego zrobić. Od dziś będziesz żyła według moich zasad — oznajmił, wpatrując się w nią intensywnie. — Nigdy cię nie zdradzę…
Obroża na szyi kobiety nagle rozbłysła białym światłem, a niewolnica, czując przeszywający ból, krzyknęła, jakby coś rozrywało jej wnętrze na kawałki. W obliczu tego przerażającego cierpienia Elisa na moment straciła przytomność.
Kontrakt został zawarty!
Elisa zostaje twoim [Niewolnikiem]!
Szybko poszło… — zauważył Galgart, przeglądając komunikat, który właśnie wyświetlił się przed jego oczami.
Sięgnął dłońmi do łańcucha przymocowanego do dyb. Próbował go rozerwać, ale metal okazał się zbyt wytrzymały. Nie mając innej możliwości, wyciągnął sztylety i, po kilku mocnych ciosach, udało mu się w końcu złamać łańcuch. Szybko otworzył dyby. Dziewczyna od razu się wyprostowała, a on zauważył niedobory w jej ubraniu. Miała rozdartą, poplamioną koszulę, a spódnica była w równie opłakanym stanie. Widział przez dekolt jej okrągłe piersi, ale najbardziej zaniepokoił go widok blizny biegnącej wzdłuż jej brzucha. Na plecach dostrzegł świeże ślady biczowania, które go przeraziły.
— Mistrzu… — szepnęła Elisa, klękając na jedno kolano. — Nie powinieneś przyjmować mnie do swojej drużyny. Będę jedynie ciężarem dla ciebie i dla wszystkich, z którymi masz jakiekolwiek relacje…
— Od dzisiaj twoje życie jest częścią mojego świata, a ty stajesz się członkiem mojej rodziny, Eliso… Możesz być pewna, że nigdy nie spotka cię od mojej strony żadna krzywda, daję ci swoje słowo… — rzekł, wyciągając dłoń, by pomóc jej stanąć na nogi.
— Dziękuję, Mistrzu, ale niepotrzebnie to zrobiłeś… — powiedziała Elisa, ciężko wzdychając. Chłopak zauważył w jej oczach łzy, które po chwili spłynęły po policzkach.
— Zanim wyjdziesz, postaraj się uporządkować swój ubiór… Zwiąż również włosy wstążką w kucyka… — wydał pierwsze polecenia [Niewolnicy].
Moja rodzina zyskała nowego członka… — pomyślał, obserwując, jak Sukkub posłusznie wykonywał jego polecenia. Udało jej się poprawić ubranie, a potem wyciągnęła z kieszeni zakrwawiony sznurek, którym związała swoje długie włosy. Galgart dostrzegł, że z obu stron jej głowy wyrastały dwa rogi, zakręcone w sposób przypominający baranie.
„To bardzo ładna dziewczyna, Mistrzu… Nie sądzisz, że mam rację?” — nagle odezwała się Talia.
Nic nie widzę w tych ciemnościach — odpowiedział wymijająco na zadane pytanie. Choć jego widoczność rzeczywiście była ograniczona, zdawało się, że nie chce przyznać towarzyszce, iż miała rację.
Talia dostrzegła w nim pewną zmianę. Elisa niezwykle mu się spodobała, co miało wyraźny wpływ na jego zachowanie. Chociaż nie potrafił w pełni zrozumieć, dlaczego tak reagował, potrzebował jeszcze chwili, by pojąć, czemu bliskość tej dziewczyny wywoływała w nim takie emocje. Talia była zachwycona myślą o tym, jak chłopak odkryje, co kryje się u podstaw jego przemiany, że za wszystkim stoi dziedziczna cecha Sukuba.
Muszę znaleźć dla niej nowe szaty, zanim wyruszymy w dalszą drogę — pomyślał chłopak, uśmiechając się do siebie. W jego wyobraźni pojawiła się dziewczyna w zachwycającym stroju, z eleganckim dekoltem i zwiewnym rozcięciem na udzie. Gdy wyszli razem na zewnątrz budynku, jego wzrok padł na ogromny stos rzeczy, które trzeba było zabrać ze sobą.
— Lili, Amelio, Sylphio i Khlaris, chciałbym przedstawić wam nową członkinię naszej drużyny — oznajmił, a po krótkiej chwili wahania dodał — To Elisa, od dzisiaj należy do mnie…
— Witam — powiedziała nieśmiało Elisa.
— Nie należę do twojej drużyny! — wykrzyknęła oburzona Khlaris.
„Uspokój się, dziewczyno, bo nas odkryje… Na razie masz mu towarzyszyć. Dlatego czasem lepiej się zamknij, nie możesz zniszczyć mojego planu!” — zdenerwował się jej patron.
— Dlaczego tak stoicie i nic nie mówicie? Dziewczyny, przywitajcie się — powiedział Galgart, nie zwracając uwagi na słowa Khlaris.
— Cześć, moja kochana siostrzyczko! — z radością zawołała Lili, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Niestety, radość szybko ustąpiła miejsca zmartwieniu. — Mamy problem, Mistrzu. Obawiam się, że nie pomieścimy tego ani na wózek, ani w [Magicznej Torbie]…
— Czy ktoś ma pomysł, jak to rozwiązać? — zapytał, w jego głosie słychać było nutę nadziei.
— Gdybym mogła zamienić się w smoka, zabrałabym część do mojej domeny, ale niestety nie mam takiej możliwości, dopóki moja rana się nie wygoi — odpowiedziała Sylphia.
Zapadła chwilowa cisza, a wszyscy wymienili ze sobą znaczące spojrzenia. Nikt nie wiedział, co zrobić z nagromadzonymi rzeczami. Galgart nie zamierzał ich porzucać, wiedząc, że mogą być źródłem zysku. Amelia nie chciała tego wyznać, ale w obliczu intensywnego spojrzenia chłopaka nie mogła dłużej milczeć. Gdy ich oczy się spotkały, po prostu puściły jej nerwy i powiedziała:
— Muszę to wyjawić… — Skupiła energię w dłoniach i aktywowała swoją zdolność.
Dziewczyna podjęła decyzję, by oddać jedzenie, które miała przeznaczone dla swoich dzieci. Przystąpiła do przywołania ciał wszystkich poległych goblinów. Galgart z zaciekawieniem obserwował, jak Amelia z mistrzowską precyzją wykorzystuje swoje niezwykłe umiejętności. Intrygowało go, do czego mogły być potrzebne te zwłoki, aż w końcu usłyszał odpowiedź na swoje dręczące pytanie:
— Miały być pożywieniem dla moich dzieci, lecz niestety muszę poświęcić te ciała dla dobra naszego Mistrza.
Dziewczyna wypowiedziała te słowa z głębokim żalem, co skłoniło chłopaka do podjęcia decyzji o wysłaniu części martwych goblinów oraz ponad połowy sprzętu do schowka Amelii.
Pozostałe wyposażenie nie mieli innego wyjścia, więc zapakowali zdobycz na wózek. Galgart postanowił, że Lili powinna schować kufer do [Magicznej Torby]; nie było sensu afiszować się z tak dużą kwotą.
Khlaris, widząc stos ciał Goblinów, poczuła nagły strach. Nie mogła uwierzyć, że jedna istota była w stanie zabić tak wiele potworów. Jeszcze większy lęk wzbudziła w niej Lili, która, z wyjątkową pewnością siebie, zabrała się do patroszenia tych zielonych stworów. Wykonywała wszystkie te czynności z niezwykłą precyzją, bez żadnych emocji. Ostrożnie odcinała uszy, traktując je jako trofea. Następnie przystąpiła do usunięcia dwóch górnych kłów, które często wykorzystywano do wytwarzania naszyjników. Na koniec, ku zaskoczeniu Khlaris, wróżka przecięła podbrzusze i włożyła rękę w ostygłe wnętrzności. Po chwili grzebania palcami w flakach wydobyła mały odłamek.
— Nie powinniście tego robić! — oburzyła się Khlaris, jej głos drżał od emocji. — Rdzenie powinny wrócić do natury… to jawne naruszenie boskiego prawa!
Nikt nie zwrócił uwagi na słowa dziewczyny, której twarz, pod wpływem gniewu, zabarwiła się na intensywny czerwony kolor, przypominający buraka ćwikłowego. Tymczasem przeszukane ciało zostało wrzucone na stos, gdzie czekało na podłożenie ognia przez drużynę Galgarta. Lili z zapałem rozpoczęła pracę nad kolejnymi zwłokami, jeden po drugim, a to zajęcie pochłonęło ją na niemal cały dzień. W tym czasie chłopak oddalił się od reszty, usiadł na ziemi i pogrążył się w medytacji. Czekał na zakończenie zbierania wszystkich cennych przedmiotów od Goblinów.
Gdy słońce osiągnęło najwyższy punkt na horyzoncie, Amelia zawołała Galgarta, ponieważ zakończyli przeszukiwanie ostatniego ciała. Udało im się zebrać imponującą liczbę: siedemdziesiąt osiem par uszu, zębów oraz sześćdziesiąt pięć magicznych rdzeni. Odnaleziono dwadzieścia mieszków pełnych miedzianych monet. Całe to bogactwo, w towarzystwie kufra ze złotem i klejnotami, Lili umieściła w swojej [Magicznej Torbie].
Dziewczyny wspólnie użyły magii, by podpalić ciała na stosie. Sylphia poczuła smutek, ponieważ nie mogła wykazać się jako smok; nie potrafiła powrócić do swojej prawdziwej formy. Lęk zaczynał ją ogarniać — obawiała się, że tak już pozostanie, a co za tym idzie, nie będzie mogła spełniać swojej najważniejszej pasji, czyli znów latać. Na samą myśl o takim scenariuszu na jej twarzy zagościł smutek. Galgart, jakby wyczuwając jej myśli, delikatnie objął ją ramieniem i szepnął:
— Nie martw się, Sylphio…
Pierwsza zasada: nigdy nie pozostawiaj niczego, co może zacząć gnić i przyciągnąć niebezpieczne stworzenia, w tym bestie, swoim nieprzyjemnym zapachem. Smród spalenizny wzniósł się w powietrze, zmuszając Galgarta do odwrócenia twarzy i zatkania nosa. Elisa zrobiła to samo, w końcu była częścią [Arystokracji Demonów]. Po spaleniu ciał odwrócili się od zgliszczy osady, a następnie wspólnie ruszyli w dalszą drogę. Khlaris ogłosiła, że będzie musiała powrócić do miejsca, gdzie toczyła wcześniejszą walkę, aby zdobyć trofeum konieczne do zakończenia swojej misji.
Niestety, Galgart musiał samodzielnie ciągnąć wózek, który był pełen aż po brzegi. Gdy poprosił Khlaris o wsparcie, kategorycznie odmówiła. Nie chciał także obarczać drobnej Lili ani Amelii tak ciężkim ładunkiem. Zdecydował również, że nie będzie przemęczał Elisy oraz osłabionej Sylphii. W trakcie pracy ciągle natrafiał na wystające korzenie drzew, które mu przeszkadzały.
— Khlaris, pomóż mi, to pójdzie szybciej… — poprosił dziewczynę.
— Sam chciałeś się zająć tą stertą złomu?! — odpowiedziała, przy tym śmiejąc się lekko. — Nie zamierzam ci w tym pomagać…
— Dobra, nie dostaniesz nic ze sprzedaży! — odparł w złości, wracając do ciągnięcia wózka.
— Mistrzu, z przyjemnością mogłabym pomóc… — szepnęła Lili, w jej głosie dało się wyczuć nutę niezadowolenia, prawdopodobnie spowodowaną tym, że nie zwracał się do niej o wsparcie.
— Nie, Lili — odpowiedział łagodnie, po chwili dodając — nie chcę cię obarczać czymś tak błahym.
Powoli zbliżali się do miejsca, gdzie toczyła się walka z bandytami. Nagle [Wyczucie Obecności] ostrzegło Galgarta o zbliżających się potworach. Puścił dyszle od wózka i pewnie chwycił rękojeści swoich sztyletów. Wyciągnął ostrze i ruszył biegiem w stronę bestii, która w tej chwili pożerała jedno z goblińskich zwłok.
Nie zastosowali pierwszej zasady! To był błąd! Chociaż doświadczenie z pewnością się przyda… — pomyślał chłopak, uśmiechając się lekko na myśl o zdobyciu kolejnych punktów doświadczenia.
Wybiegł na polanę i dostrzegł watahę wilków. Ich wygląd zdecydowanie różnił się od psowatych, które znał z poprzedniego świata. Nawet te, które przywoływał Oraf, nie mogły się z nimi równać pod względem postury. Wilki dorównywały wzrostem dorosłemu człowiekowi, a ich szare futro lśniło w blasku słońca. Z dumą obnażyły swoje potężne kły. Wszystkie zwróciły żółte oczy w jego stronę, a przywódca stada zawył, na co najmniejszy osobnik momentalnie ruszył do biegu…
Prawdopodobnie to zwiadowca — pomyślał — ich dowódca pragnie ocenić naszą moc.
— Mamy dziesięć sztuk o różnych poziomach: po cztery na czwartym i szóstym poziomie oraz jednego na piątym. Najpotężniejszy z nich ma piętnasty poziom — oznajmiła Lili, zbliżając się do Mistrza i jednocześnie zbierając energię w dłoniach.
— Eliso, czy potrafisz walczyć? — zapytał Galgart, wpatrując się w Sukkuba z nadzieją. Ona jednak pokręciła głową, dając mu do zrozumienia, że nie posiadała takich umiejętności.
W najbliższym czasie postaram się cię nauczyć, ale teraz muszę cię chronić — obiecał sobie w głębi duszy. — Potrzebuję silnych sojuszników.
„Mistrzu, bądź ostrożny! Siła wilków drzemie w jego watahach…” — ostrzegła go Talia.
Wiem o tym, Talio, nie zamierzam ich lekceważyć — odpowiedział telepatycznie.
— Trzymaj się blisko Lili — powiedział Elisie, a potem zwrócił wzrok w stronę Wróżki i dodał — ochraniaj ją…
— Oczywiście, Mistrzu… Będę chronić swoją młodszą siostrę — odpowiedziała, chwytając Sukkuba za dłoń. Po chwili obie skierowały się na tył, stając przy skraju lasu.
Amelia zsunęła się z ramienia Galgarta, przybierając dziewczęcą postać. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Wysunęła dłoń przed siebie, a w powietrzu ukazały się trzy portale, z których wydobyły się szczury. Królowa Szczurów była gotowa do natarcia na swoich przeciwników.
Sylphia po chwili opuściła zarośla i stanęła na polanie. Przez chwilę wahała się, czy zdoła stawić czoła wilkom, biorąc pod uwagę odniesioną wcześniej ranę, jednak w końcu podjęła decyzję, by stanąć u boku Galgarta i zaoferować mu swoją pomoc. Jej dłonie zamieniły się w smocze szpony, lecz potrafiła utrzymać tę formę jedynie przez krótką chwilę. Jeszcze bardziej przeraziło ją to, że może już nigdy nie odzyskać swojej prawdziwej postaci. Odrzuciła mroczne myśli i postanowiła zmierzyć się z bestiami, w ostatniej chwili zamieniając swoje palce w ostre pazury.
Na końcu lasu pojawiła się Khlaris, drżąc z niepokoju. Wyraźnie nie czuła się pewnie na myśl o nadchodzącej walce z potworami.
Galgart ruszył w stronę biegnącego ku nim wilka, jednocześnie dokonując jego oceny za pomocą [Ekspertyzy].
STATUS
Imię: Wilk Olbrzymi
Rasa: Psowate
Rola: —
Poziom: 5
Ranga: H
Doświadczenie: 40/50
PŻ: 280
PM: 0
Atak Fizyczny: 45
Atak Magiczny: 0
Kurwa… Statystyki są kiepskie, ale mają przewagę liczebną. Ta walka będzie trudna… Muszę ich wszystkich pokonać… Będą jedynie moimi punktami doświadczenia — pomyślał, mocniej zaciskając rękojeści sztyletów.
„Mistrzu, zniszczmy je wszystkie!” — usłyszał w myślach głos Talii, który dodawał mu otuchy.
Odskoczył od przeciwnika, wbijając oba sztylety w bok zwierzęcia i wykorzystując jego ruch, by przeciąć skórę. Krew trysnęła mu na spodnie, a zwierzę z potężnym hukiem runęło na ziemię. Chłopak dostrzegł jego organy przez powstały otwór.
Zadane Obrażenia: [150]!
— [Kula Ognia]! — krzyknęły równocześnie Khlaris i Lili. Ich wspólne zaklęcie trafiło w zwierzę, a ogień zajął ciało wilka, sprawiając, że zawył z potwornego bólu. W desperacji zaczął tarzać się po ziemi, próbując zgasić płonące futro.
Galgart wykorzystał nadarzającą się okazję i zaatakował, zadając cios z góry ostrzem. Wilk próbował zablokować atak za pomocą przedniej łapy, lecz ostra klinga odcięła mu kończynę. Niestety, w trakcie tego manewru chłopak także odniósł obrażenia, oparzając sobie dłoń.
Otrzymane Obrażenia: [45]!
Zadane Obrażenia: [45]!
Zignorował pulsujący ból, podniósł broń i zadał cios, wbijając ją głęboko w czaszkę zwierzęcia. Zwierzę zawyło z bólu i osunęło się na trawę. Jego męki trwały zaledwie chwilę, ponieważ chłopak, nie zwlekając, rzucił sztyletem w kierunku klatki piersiowej przeciwnika, celując prosto w serce. Ciepła krew trysnęła niczym fontanna, oblewając twarz Galgarta. Na chwilę stracił wzrok, ale szybko otarł oczy rękawem i wrócił do walki.
Zadane Obrażenia: [32]!
Zadane Obrażenia: [34]!
Zdobyto Doświadczenie: [75]!
Basior, dostrzegając martwego towarzysza, uniósł głowę ku niebu i głośno zawył. Czwórka wilków, wyłaniając się z tyłu, przesunęła się na czoło grupy. Postawili kroki jeden za drugim, zbliżając się do celu, ujawniając swoje wściekłe kły. Przywódca stada wydobył z siebie stłumiony dźwięk, dając sygnał do ataku. Wilki przyspieszyły, rozpoczynając pełen bieg naprzód…
Szczury wpadły w zgiełk walki, stając do krwawego starcia. Pazury i zęby zaczęły działać, a chaos ogarnął pole bitwy. Amelia, przerażona krzykiem swoich dzieci, zdawała sobie sprawę, że nie miały one większych szans w starciu z potężnymi wilkami. Zgromadziła energię w dłoniach i z determinacją rzuciła ją w kierunku potworów. Krew trysnęła z pysków, gdy wilki wbiły zęby w karki szczurów, przerywając ich kręgi.
— Wspierajcie mnie swoimi zaklęciami! — zawołał Galgart do dziewczyn, po czym ruszył w stronę zwierząt.
Sylphia pobiegła w stronę jednego ze zwierząt. Zwierzę, czując przewagę, chciało się wycofać, ale nie miało innego wyjścia, musiało skoczyć na dziewczynę. Smoczyca, stawiając krok do przodu, wyciągnęła dłoń przed siebie. W ostatniej chwili jej paznokcie zamieniły się w szpony, które z łatwością wbiły się w ciało wilka.
Galgart wstrzymał oddech, obawiając się, że potwór zgniecie drobną dziewczynę. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Sylphia z niezwykłą łatwością stawiała opór bestii, stopniowo wprowadzając swoje ramię we wnętrzności wilka. Po chwili stworzenie zastygnęło w bezruchu, gdy smoczyca objęła jego serce w dłoni. Z wprawą wydobyła pulsujący organ z ciała przeciwnika, a następnie odrzuciła martwe zwierzę na bok.
Wszyscy byli zdumieni, gdy Sylphia zbliżyła twarz do serca swojego wroga. Ostrożnie przyłożyła je do ust i z uśmiechem skosztowała ciepłego organu. Pozostałe wilki cofnęły się, obserwując niezwykłe zachowanie dziewczyny, która z apetytem konsumowała całość, by na końcu oblizać palce, na których zebrała się krew.
Galgart skorzystał z chwilowej niepewności zwierząt i użył [Teleportacji]. Jego ostrze odbiło światło słoneczne, gdy zadał cios pierwszemu przeciwnikowi, tnąc go w kark. Ledwie przebił się przez grube futro, a krew zaczęła wypływać z rany. Zwierzę upadło na trawę.
Cios Krytyczny!
Zadane Obrażenia [75]!
Pozostałe skoczyły w stronę jego szyi, a ich otwarte szczęki, z wysuniętymi ostrymi zębami, zbliżały się nieubłaganie. Ślina spływała im po wargach. Próbował ponownie wykorzystać zdolności Talii, ale nagle przed jego oczami pojawił się komunikat:
Przekroczono dzienny limit!
44. Wilczy Król
Nie zdawał sobie sprawy, że umiejętność Talii miała dzienny limit. Dowiedział się o tym w najgorszym możliwym momencie. Mógł zadać cios tylko jednemu przeciwnikowi, podczas gdy dwaj pozostali mieli szansę na atak, ponieważ był całkowicie odsłonięty. Nie miał zamiaru wykonywać uniku, nie uciekał przed ich zębami, bo pragnął stać się silniejszy. Przypomniał mu się trening z przyzwanymi wilkami Orafa. Zrobił krok, zmniejszając dystans dzielący ich. Z całych sił pchnął ostrze w otwartą paszczę jednego z napastników. Klinga przebiła się przez jego mózg, ale niestety ostre kły zraniły jego przedramię. Poczuł, jak krew cieknie z poszarpanego ciała, nagrzewając jego skórę.
Otrzymane Obrażenia: [50]!
Cios Krytyczny!
Zadane Obrażenia: [140]!
Zdobyto Doświadczenie: [60]!
Galgart, zmagając się z nieznośnym bólem, zacisnął zęby na dolnej wardze. Najpierw poczuł ugryzienie w lewej nodze, a potem na prawym boku. Czuł, jak kły zwierząt wbijały się głęboko w jego ciało.
Otrzymane Obrażenia: [30]!
Otrzymane Obrażenia: [40]!
Efekt [Krwawienia] został nałożony na ciebie!
Kurwa, jak to boli… Co moi towarzysze robią teraz?! — pomyślał, zerkając przez lewe ramię. Dostrzegł, że dziewczyny z zapałem walczą z wilkami. Szło im o wiele lepiej niż jemu. W czasie, gdy on zdołał zabić jednego, one już pokonały trzech przeciwników. Posługiwały się zaklęciami i nawzajem się wspierały. Nie pozwoliły, aby dzikie zwierzęta zbliżyły się zbyt blisko, podczas gdy on dał się unieruchomić. Z trudem wyciągnął dłoń z pyszczka wilka, który osunął się na ziemię, a z jego paszczy wypływała krew, marnie wsiąkając w suchy grunt i tworząc na jego powierzchni czerwoną plamę.
Ich mocne szczęki zacieśniały się coraz bardziej, a ból przeszywał Galgarta. Z trudem powstrzymywał się od wrzasku. Lili, zauważając jego cierpienie, pragnęła rzucić mu się na pomoc, jednak Amelia powstrzymała ją przed tym pochopnym krokiem.
Otrzymane Obrażenia: [20]!
Sylphia podbiegła do Galgarta, skupiła całą swoją moc w dłoniach i z wielką siłą wymierzyła cios wilkowi w podbrzusze. W powietrzu rozległ się dźwięk łamanych kości. Mimo to bestia nie miała zamiaru puścić chłopaka ze swojego uścisku. Smoczyca planowała ponownie zaatakować, lecz nagle kolejny wilk skoczył w jej stronę, przewracając ją na trawę.
„Mistrzu, ratuj ją!” — krzyknęła Talia, desperacko próbując przywrócić mu świadomość.
Wiem, Talio! — odpowiedział, unosząc sztylet wysoko i z całą siłą wbijając ostrze głęboko w czaszkę przeciwnika. Wilk nie miał zamiaru puścić swojego uścisku.
Zadane Obrażenia: [40]!
Kurwa za mało! Zbyt mało… — chłopak wyrwał broń z jego łba i z impetem zaczął dźgać go, wykorzystując całą swoją siłę. Po kilku mocnych ciosach zobaczył, jak zmasakrowany mózg wydobywał się z ciała, zalewając wszystko czerwoną cieczą.
Zadane Obrażenia: [30]!
Zadane Obrażenia: [30]!
Zadane Obrażenia: [35]!
Zadane Obrażenia: [5]!
Martwe zwierzę przewróciło się, zlewając krwią wszystko wokół, a przed jego oczami ukazał się komunikat:
Zdobyto Doświadczenie: [60]!
Teraz to już tylko ty zostałeś, Skurwielu…
„Mistrzu, zabij go szybko, bo zbliżają się następni…” — usłyszał głos Talii. Widział, jak przywódca stada podniósł głowę i zawył.
Masz rację, nie mogę się poddać. Muszę ratować Sylphię — odpowiedział, wkładając ostrze pomiędzy szczęki wilka. Przekręcił rękojeść w dłoni, a zęby przeciwnika zgrzytnęły. W ten sposób zaczął rozwierać żuchwę zwierzęcia. Wcisnął dłonie w jego paszczę, wykorzystując [Brutalną Siłę]. Usłyszał znajomy trzask — szczęka wilka pękła.
Zadane Obrażenia: [69]!
Smoczyca stawiała czoła swojemu przeciwnikowi, z determinacją odpychając go od siebie. Wkrótce do akcji wkroczyły ich pazury i zęby. Nie mogła pozwolić sobie na porażkę z tak słabym przeciwnikiem; jej duma nie pozwalała na takie zakończenie tego pojedynku. Chciała to zakończyć jak najszybciej, aby móc wspierać swojego pana w walce.
Chłopak po chwili zaciętej walki zdołał wyswobodzić się z uścisku wilka. Przeciwnik odskoczył, a jego szczęka opadła, ukazując podgardle, z którego strumieniem spływała ślina. Galgart nie zwlekał ani chwili i ruszył w jego stronę, wymierzając cios w lewą łopatkę.
Zadane Obrażenia: [50]!
Zwierzę usiłowało uciec, ale Galgart nie zamierzał mu na to pozwolić. Co chwila zadawał ciosy, a ostrze w jego dłoni zdawało się wręcz tańczyć. Chłopak ukazywał swój niezwykły kunszt szermierza. Krew tryskała dookoła, zalewając wszystko wokół, a po pewnym czasie Galgart wyglądał jak rzeźnik po intensywnym dniu pracy w ubojni.
Cios Krytyczny!
Zadane Obrażenia: [145]!
Zadane Obrażenia: [129]!
Śmiertelny Cios!
Zadane Obrażenia: [156]!
Wilk upadł martwy na trawę, a jego futro było w strasznym stanie, całkowicie zmasakrowane.
Zdobyto Doświadczenie: [60]!
Basior uniósł głowę ku niebu i zaczął wyć, wykorzystując swoją unikalną zdolność.
— Mistrzu, nie pozwól mu dokończyć! — krzyknęła Lili.
— Dlaczego? — zapytał, skacząc w stronę przeciwnika, chociaż z tyłu głowy miał wątpliwości, czy nie powinien raczej pomóc Sylphii.
Dziewczyny zakończyły swoją batalię, a chłopak mógł im zaufać, wiedząc, że wspólnie pomogą smoczycy. Na szczęście, żadna z nich nie odniosła obrażeń. Postanowiły wyruszyć w stronę ogromnego wilka. Tylko Amelia zatrzymała się, aby wesprzeć Sylphię w intensywnej walce. Królowa Szczurów zgromadziła swoje potomstwo i poleciła im, aby zajęły uwagę wilka. W tym czasie sama zaczęła gromadzić ogromną ilość energii w dłoni. Gdy zaklęcie zostało uformowane, z wielką siłą wystrzeliła pocisk w stronę zdezorientowanego przeciwnika.
Galgart zaatakował, zadając cios w uniesiony pysk. Uderzenie nie wywarło żadnego wrażenia na wilku.
Zadane Obrażenia: [30]!
Tylko trzydzieści obrażeń? Ile on miał obrony? — chłopak zaczął się zastanawiać. Postanowił sprawdzić swojego przeciwnika za pomocą umiejętności [Ekspertyzy].
Status
Imię: Wilk Szary
Rasa: Psowate
Rola: Basior
Poziom: 15
Ranga: G
Doświadczenie: 140/150
PŻ: 460/470
PM: 0
Atak Fizyczny: 155
Atak Magiczny: 0
Po przeanalizowaniu statusu mógł zauważyć, że zarówno [PŻ], jak i [Atak Fizyczny] prezentują wartości powyżej normy. W trakcie przeglądania tych danych, natknął się na komunikat:
[Ekspertyza] osiągnęła poziom czwarty.
Basior zakończył wycie, a następnie zwrócił pysk w stronę Galgarta. Chłopak ponownie spojrzał na jego dane, szczególnie skupiając się na [Fizycznej i Magicznej Obronę], które po awansie [Ekspertyzy] na wyższy poziom ujawniły się w statusie wilka.
Fizyczna Obrona: 80
Magiczna Obrona: 30
Niewątpliwie stanie się twardym przeciwnikiem! Kiedy tylko spojrzał na jego statystyki, na chwilę stracił wiarę w swoje umiejętności. Jednak w ostatniej chwili zdołał uskoczyć przed mknącą w jego kierunku łapą.
— [Kula Ognia] — usłyszał za plecami głos Lili.
— [Ognisty Pocisk] — dodała Khlaris, zmęczona po długiej walce.
Zaklęcia trafiły Basiora prosto w oczy, wprawiając go w stan dekoncentracji. Wycofał się, przecierając łapą miejsce, w które uderzyły czary. W jego spojrzeniu dało się wyczytać narastającą złość. Uniósł głowę w górę i na cały głos zaczął wyć. Wykorzystując swoją umiejętność [Skowyt], po chwili odpowiedziały mu echa zbliżających się pobratymców wilczura. Na skraju lasu pojawiło się całe stado, które wpatrywało się w drużynę Galgarta jak w zwykłą zwierzynę łowną. Dziewczynom przeszedł dreszcz po plecach. Chłopak uniósł sztylety jeszcze wyżej, mimo że w głębi duszy czuł, iż nie ma żadnych szans na wygraną w tej nadchodzącej walce.
W pewnym momencie [Wyczucie Obecności] zaczęło dostrzegać liczne zagrożenia w szaleńczym tempie. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach, jakby ostrzegając przed nadchodzącymi kłopotami. Po chwili jego wzrok natrafił na kolejne sylwetki wrogów na linii lasu… Zjawili się tłumnie, przywołani przez basiora.
— Mistrzu, co teraz robimy? — zapytała Lili, z niepewnością w głosie.
Khlaris, oszołomiona sytuacją, upadła na kolana.
— Nie mamy z nimi żadnych szans — wyszeptała, nie mogąc uwierzyć w to, że mogliby wygrać.
— Czy mamy szansę na ucieczkę? — zapytał Galgart, cofając się w stronę dziewczyn… Choć myśl o ucieczce nie przemawiała do niego, ponieważ nie zamierzał się poddawać. Jednak walka wydawała się czystym samobójstwem…
Z gęstego lasu wysunął się ogromny wilk, przyciągając uwagę wszystkich wokół. Każdy w milczeniu skierował na niego wzrok. Galgart, nieco zaniepokojony, zerknął na statystyki przeciwnika.
Status
Imię: Riven
Rasa: Psowate
Rola: Wilczy Król
Poziom: 85
Ranga: B
Doświadczenie: 490/850
Atak Fizyczny: 2550
Atak Magiczny: 0
Fizyczna Obrona: 1700
Magiczna Obrona: 850
Chłopak zamarł w przerażeniu, gdy ujrzał ten komunikat. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie miał żadnych szans. Galgart zauważył, że znalazł się w trudnej sytuacji, otoczony ze wszystkich stron… Przygotował się na najgorsze. Dziewczyny, przestraszone, spojrzały mu w oczy.
— Galgart… Nie chcę jeszcze umierać — Khlaris zaczęła rozpaczliwie płakać, dostrzegając poważne niebezpieczeństwo ze strony wilczego stada.
Amelia i Sylphia stanęły u boku Galgarta, a ich nerwy wreszcie znalazły ukojenie. Z determinacją zaczęły uwalniać wokół swoich ciał potężne pokłady energii, gotowe bronić drużyny do ostatniego tchu. Napięta atmosfera gęstniała z każdą chwilą. Riven, spoglądając na leżące obok ciała wilków, odsłonił swoje potężne kły. Nie zamierzał działać jako pierwszy, czuł narastające niebezpieczeństwo i wiedział, że musiałby wiele poświęcić, by zabić ludzi. A poza tym, dostrzegł ją…
Elisa zrobiła krok naprzód, kierując wzrok w stronę [Wilczego Króla]. Mimo strachu, który ściskał jej serce, była świadoma, że w tej chwili musi działać, aby ratować wszystkich z poważnych opałów. Dysponowała darem, z którego nigdy nie chciała korzystać, ale dla dobra swojego pana postanowiła odłożyć na bok swoją dumę i osobiste uprzedzenia.
Galgart uniósł sztylet, gotowy do walki. Wilk podniósł głowę i zawył, a w odpowiedzi na jego dźwięk wszyscy jego słudzy nagle zaczęli wycofywać się w głąb lasu. Riven spojrzał na Elisę, a z jej ust dobiegło ledwie słyszalne „Dziękuję”.
Wilczy Król odwrócił się i zniknął w gęstwinie lasu. Chłopak odetchnął z ulgą, zaskoczony tym nagłym obrotem wydarzeń. Jego spojrzenie skierowało się na Elizę, która bez sił pomału opadała na kolana. W ostatniej chwili Galgart objął ją ramionami, zauważając, jak niezwykle delikatna była jej skóra. Lili i Amelia, obserwując tę scenę, zostały ogarnięte uczuciem zazdrości.
Muszę szybko stać się silniejszy, aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości — postanowił w głębi duszy. Zafascynowała go postać jego [Niewolnicy]. Co sprawiło, że Riven, król wilków, jej posłuchał? — Jeszcze o to zapytam…
***
Przeklęte wilki pożerają moją zdobycz… Zabiję je! Zdobędę nowe doświadczenie — Khlaris zaczęła drżeć z ekscytacji.
„Tak, moja Służąco. Walcz i zdobywaj doświadczenie! Będziesz mi potrzebna silna…” — patron podsycał w niej gniew i pragnienie mordu.
Dlaczego odczuwam tak intensywną żądzę? Nigdy nie pragnęłam śmierci żadnej żywej istoty. One również odczuwają emocje… Oczywiście, zdarzają się wśród nich potwory, które zasługują na swój koniec, ale wciąż są to istoty żywe. — Dziewczyna toczyła wewnętrzną walkę, zmagając się z tym uczuciem.
Nie mogę się doczekać chwili, kiedy wyciągnę miecz i wbiję go w ciało pierwszego goblina! To przecież tylko potwory! — przypomniała sobie słowa Ignisa. Na myśl o zmarłym bracie w jej oczach zebrały się łzy.
„Nie myśl o nim więcej… był słaby i spotkał go okrutny los, ale to nie jest twoja wina — szepnęła patron. — Walcz! Zabijaj! Zdobywaj doświadczenie!”
Khlaris zaatakowała pierwszego wilka, a wspólnie z Lili zdołały wyeliminować niemal wszystkie niebezpieczne stworzenia, które stawały im na drodze. Dziewczyna odczuwała ogromną satysfakcję, mogąc wspierać wróżkę swoimi czarami. W tym samym czasie Amelia, Sylphia i Galgart toczyli zaciętą walkę z kolejnymi potworami. Na polu bitwy pozostał samotny Basior, który głośno zawył. Kiedy zakończył swój potężny Skowyt, pojawił się Riven, znany jako Król Wilków. Khlaris, oszołomiona, padła na kolana, ponieważ dotąd nie wierzyła w jego istnienie, mimo licznych opowieści, jakie o nim słyszała.
„Przykro mi, ale nie macie szans na przetrwanie — usłyszała zimny głos swojego patrona, wypowiedziany bez cienia emocji. Khlaris zdała sobie sprawę, że tak naprawdę była mu całkowicie obojętna. — Cóż, wielka szkoda. Nasza przygoda dobiega końca, mimo że dopiero zaczynała się na dobre. Muszę poszukać innej zabawki…” — dodał.
Riven uniósł głowę i zawył głośno. Już prawie sądziła, że nadeszła jej ostatnia chwila, kiedy nagle jego wataha odwróciła się i pobiegła w głąb lasu.
„Nie potrafię zrozumieć… Khlaris, to jednak twój szczęśliwy dzień… Ale zastanawia mnie, dlaczego nie zaatakował? Czyżby to była sprawka tej nowej? To niewiarygodne, że mogłaby należeć do rodziny Dragorów… W końcu tę gałąź wymordowały inne rody…” — patron zaczął rozmyślać.
„Dragorów?” — powtórzyła Khlaris, słysząc tę nazwę po raz drugi w swoim życiu. Nie mogła jednak przypomnieć sobie, w jakich okolicznościach ktoś jej o tym rodzie wspomniał.
„Nie przejmuj się tym, to nie twoja sprawa… Ale jeśli to prawda i ona rzeczywiście pochodzi z tej linii… to może wyjaśniać, dlaczego namówiła [Króla Wilków] do odwrotu. Czy istnieje możliwość, że on zaplanował ich spotkanie? Nie, to przecież absurd… Nawet on nie mógł być tak precyzyjny. Ten młodzieniec gromadzi niebezpieczną ekipę. Cóż, po prostu go obserwuj…”
45. Osada Sylum
Galgart postanowił zebrać zabite wilki w jednym miejscu. Amelia i Sylphia chętnie dołączyły do niego w tym zadaniu. Ciała były dość ciężkie, co wymagało nieco wysiłku. Khlaris odetchnęła z ulgą, wstając z ziemi. Lili w tym czasie z entuzjazmem zaczęła patroszyć ich zwłoki. Każda znaleziona broń trafiała na wózek, który już wcześniej był ciężki, a teraz z pewnością stał się przytłaczający do ciągnięcia.
Trudno, ale muszę sobie jakoś poradzić — pomyślał Galgart, spoglądając na ogromną stertę rzeczy.
„Mistrzu, czemu tak bardzo chcesz to wszystko zabrać?” — niespodziewanie zapytała Talia.
Zdecydowanie szkoda by było, aby to się zmarnowało. Potrzebuję pieniędzy, a wcześniej nie musiałem się tym martwić, ponieważ Oraf zajmował się finansami. Teraz sytuacja wygląda inaczej… — odpowiedział bez chwili namysłu.
„Rozumiem…”
Khlaris pozbawiła Gobliny małżowin usznych. Następnie wspólnie ułożyli stos z ich ciał. Dorzucili na sam szczyt truchła bandytów. Później dziewczyny spaliły wszystkie ciała doszczętnie. Martwe wilki położyli oddzielnie. Zastanawiałem się, czy czegoś nie można było z nich sprzedać. Zbyt mało wiedziałem o tym świecie. Wujek Oraf nie uczył mnie o takich sprawach…
Jeśli można było coś z nich wydobyć i sprzedać, szkoda byłoby, aby ich ciała się zmarnowały. W tym świecie każda miedziana moneta miała ogromne znaczenie. Choć z pewnością nie zarobię wiele na ich zabiciu, pieniądze miały potężną moc. Bez nich nie zdobędę odpowiedniego ekwipunku, jedzenia, mikstur ani innych niezbędnych przedmiotów do przetrwania. Chłopak zastanawiał się nad możliwością sprzedaży wszystkiego, co uda mu się zdobyć. Wzbudzało to w nim dużą chęć do zarobku, ale nie bez powodu — w swoim poprzednim życiu nigdy nie zaznał dostatku. Teraz, w tym nowym świecie, pragnął żyć godnie i w obfitości.
— Khlaris, nadszedł czas, żebyś zapłaciła za moją pomoc… — Galgart szepnął do dziewczyny.
— O czym ty mówisz? — wtrąciła, wyraźnie wystraszona. — Nie mam nic, co mogłabym ci dać. Chyba że chcesz mojego… Nie mów, że tego pragniesz?
— Stop! — przerwał jej i uniósł prawą dłoń. — Potrzebuję tylko kilku istotnych informacji… Czy istnieje możliwość sprzedaży przedmiotów pozyskanych z wilków?
— Uff — odetchnęła z ulgą, a po chwili dodała — Oczywiście… Futro, kły, pazury, mięso i wątroba…
— Mięso? — powtórzył z niedowierzaniem. Kto chciałby jeść mięso z wilka?! Z psa?!
— Jesteś zaskoczony? — kontynuowała Khlaris. — Ten rarytas można sprzedać karczmarzowi. W tych stronach zupa z wilczym mięsem uchodzi za prawdziwy przysmak. W gospodzie wielokrotnie słyszałam o tym przy stole.
Nie zamierzam prowadzić sporów… Gustów się nie podważa… Postanowiłem, że nigdy nie spróbuję takiej potrawy — orzekł w myślach, przysięgając samemu sobie.
— Nienaruszone futro można sprzedać krawcowi. Z kolei kły i pazury znajdują zastosowanie w jubilerstwie — zakończyła wykład, po czym zamierzała wrócić do swoich obowiązków.
— A co z wątrobą? — wtrąciła się Lili, która do tej pory uważnie słuchała rozmowy.
— Nie wspominam o tym organie, ponieważ jego pozyskanie i przechowywanie jest znacznie trudniejsze z powodu szybkiego rozkładu — odpowiedziała, wracając do zawiązywania sznurkiem Goblińskiego trofeum, które było potrzebne do realizacji zlecenia.
— To nie będzie żaden problem! Przecież mamy [Magiczną Torbę] — powiedział chłopak, wpatrując się w zaskoczoną twarz Khlaris. — Możesz mi tylko powiedzieć, komu tak naprawdę potrzebna jest wątroba wilka…
— Alchemikom — odpowiedziała, po krótkim namyśle dodała: — Musisz jednak wiedzieć, że aby zdobyć wszystkie te przedmioty, konieczna jest umiejętność [Skórowanie].
— Ja posiadam tę umiejętność. Jeśli Mistrz pragnie się jej nauczyć, mogę podzielić się kilkoma wskazówkami — wyszeptała nieśmiało Wróżka, wyciągając z magicznej torby dwa noże myśliwskie.
— Z przyjemnością — odpowiedział, biorąc nóż, który podała mu dziewczyna. — Od czego mam zacząć, Lili?
Z powodu ograniczeń w systemie, [Poszukiwacze Przygód] zostali zmuszeni do współpracy w grupach, gdzie każda osoba miała przypisaną konkretną rolę. Chłopak zdał sobie sprawę, że nie miał nic do stracenia, próbując zdobyć przedmioty z ciał wilków. Mimo że wcześniej zrezygnował z tej sprawy, zawsze dawał Lili szansę, by mogła rozwijać się w tej dziedzinie. Teraz jednak pomyślał, że warto zdobyć umiejętności związane ze Skórowaniem i wesprzeć Wróżkę w jej pracy. Galgart miał nadzieję, że szybko opanuje tę sztukę, aby podczas polowań móc przydać się w czymś więcej niż tylko w zabijaniu potworów.
— Mistrzu, na początek proponuję zająć się odcinaniem łap i oddzielaniem głów od torsów… — rozpoczęła swój wykład Lili.
— Już się tym zajmuję… — odpowiedział Galgart, podchodząc do wózka i chwytając za trzonek topora. Uważał, że siekiera będzie najlepszym narzędziem do wykonania tego zadania.
Zbliżył się do stosu, gdzie leżało pierwsze ciało, i spędził chwilę, starannie odcinając wszystkie kończyny. Następnie, z równą precyzją, zajął się głową wilka. Cała ta praca zajęła mu dosłownie moment. Lili podniosła pozostałe kończyny i wrzuciła je na tył wózka. Chłopak uznał, że topór do skórowania nie będzie mu potrzebny, więc odrzucił go na bok. Mocniej zacisnął rękojeść noża, lecz nie miał pojęcia, jak się za to zabrać. Wróżka dostrzegła niepewność w jego oczach i postanowiła przerwać milczenie:
— Zrób nacięcie wzdłuż grzbietu, a następnie ostrożnie oddziel futro od mięśni.
Z odwagą chwycił za grzbiet pierwszego zwierzęcia. Ostrze wbiło się w futro, rozcinając skórę wzdłuż kręgosłupa. Po piętnastu minutach zmagania z brakiem doświadczenia udało mu się oskórować truchło. Wtedy przed oczami chłopaka pojawił się komunikat o zdobyciu nowej umiejętności:
Otrzymano nową zdolność! [Skórowanie] osiągnęło poziom pierwszy.
Nabywanie biegłości w tej dziedzinie przyszło mu zaskakująco łatwo. Nie podejrzewał, że to będzie aż tak proste. Przypuszczał, że będzie musiał poświęcić znacznie więcej czasu na naukę, a tymczasem opanował tę umiejętność już przy pierwszym wypatroszonym stworzeniu. Gdyby tylko wiedział, że to takie łatwe, z pewnością zająłby się tym wcześniej i pomógł Lili, zamiast obarczać ją tym obowiązkiem.
— Spróbujmy zdobyć wątrobę — powiedział chłopak, wsuwając ostrze noża myśliwskiego w podbrzusze zwierzęcia i rozpruwając mięśnie. Włożył rękę do powstałego otworu, szybko odnajdując organ. Bez wahania wydobył go na zewnątrz i podał Lili, która milcząc, włożyła jeszcze ciepłą wątrobę do [Magicznej Torby].
— Galgart, uważaj! Jeśli uszkodzisz strukturę, nikt tego nie kupi! — skarciła go Khlaris, przysiadając na miękkiej, zielonej trawie. W milczeniu obserwowała jego działania.
— Rozumiem… Postaram się być ostrożniejszy — odpowiedział, przecierając krew na spodniach.
Gdy jego ręka zagłębiła się we wnętrznościach, natknęła się na chropowatą powierzchnię pomiędzy flakami. Zaintrygowany, uchwycił przedmiot i wyciągnął z ciała zwierzęcia dziwny czerwony kryształ, który w jego dłoni zaczynał emanować jasnym blaskiem. Wszyscy z zapartym tchem i zdumieniem wpatrywali się w Galgarta. Młodzieniec był tak zaskoczony, że ledwie trzymał w rękach magiczny rdzeń. Choć wcześniej miał z nim do czynienia, to po raz pierwszy doświadczył, jak odłamek reaguje na jego dotyk. Przerażony, upuścił kamień, który bezwładnie uderzył o ziemię, tracąc swój blask i stając się ciemnoczerwony, niemal czarny.
— Mistrzu, wszystko w porządku? — zapytała Amelia, podchodząc do zdezorientowanego chłopaka.
— Co się stało z tym odłamkiem? Dlaczego zareagował w ten sposób? — w głowie Galgarta zrodziło się mnóstwo pytań, na które nikt nie potrafił znaleźć odpowiedzi.
— Zakop wszystkie odłamki w ziemi, jeśli nie chcesz, żeby bogowie cię przeklęli — odezwała się Khlaris. — Nikt nie może korzystać z mocy magicznych rdzeni.
— Nie interesuje mnie to… nie odrzucę czegoś, co może przynieść mi siłę w przyszłości. — Chłopak wrzucił odłamek do [Magicznej Torby].
Chłopak nie był pewien, jak wykorzystać magiczne rdzenie, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w przyszłości ich moc będzie mu niezwykle przydatna. Galgart postanowił odłożyć tę sprawę na później, a w tej chwili zajął się wypatroszeniem truchła. Po oczyszczeniu mięsa wrzucił je do wózka.
Mam nadzieję, że nie zepsuje się, zanim dotrzemy do najbliższej karczmy… — pomyślał, zabierając się do kolejnej zdobyczy.
„Mistrzu, zdążysz. Do osady mamy blisko” — oznajmiła Talia. W międzyczasie Lili sprawnie wypatroszyła dwa ciała wilków. Z pozostałymi zwłokami poszło im znacznie lepiej. Przy ostatnim ciele znów pojawił się komunikat:
[Skórowanie] osiągnęło poziom drugi.
Zapanowała atmosfera pośpiechu, gdy wszystko zostało załadowane na wózek. Galgart chwycił uchwyt i spróbował go pociągnąć, jednak poruszenie wehikułu okazało się niełatwym zadaniem. Na szczęście drzewa rosły w odpowiednich odstępach, co sprawiło, że ich korzenie przestały stwarzać mu trudności. Po dwudziestu minutach dotarł do utwardzonej drogi, czując, jak koła wózka wjeżdżają na twardą nawierzchnię. Pot spływał mu po ciele, a zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać, potęgując narastający głód.
Burrrrubbbuuul — rozległ się dźwięk dobiegający z brzuchów dziewczyn.
— Głodne? — zapytał.
— Mistrzu ja tak! — odpowiedziała bez wahania Lili.
Khlaris i Elisa opuściły głowy, a z ust Amelii zaczęła spływać ślina. W oczach Sylphii chłopak zauważył błysk, który pojawił się na wspomnienie jedzenia. Od kilku dni nie miała okazji skosztować soczystego kawałka mięsa i marzyła o pysznej baraninie. Zaczęła nawet wyczuwać zapach wilczych ciał, a z trudem powstrzymywała się przed pokusą wgryzienia w ich surowe mięcho.
— Przepraszam, ale dopiero zjemy w karczmie! — powiedział, kontynuując swoją wędrówkę.
Smoczyca westchnęła z żalem, a Galgart zauważył na jej twarzy wyraz rozczarowania.
Reszta podążała za wózkiem w milczeniu, podczas gdy Galgart z całych sił ciągnął go, starając się wykorzystać każdą resztkę energii. Wydostanie się z Wilczego Lasu, zajęło im niemal godzinę, a gdy w końcu chłopak jako pierwszy wyłonił się na polanę, dostrzegł w oddali mury osady oraz strażników stojących w bramie. Po obu stronach drogi rozciągały się urodzajne pola uprawne. Zauważył chłopów, którzy pilnie zbierali pszenicę. Na wzgórzu za osadą jego wzrok przyciągnął ogromny sad, a pośród drzew stał niewielki, biały budynek, który emanował mroczną aurą. Na plecach poczuł zimny dreszcz.
Nie mogę tego pojąć… Czy ja naprawdę odczuwam strach? — Galgart uśmiechnął się do siebie, czując zarazem ekscytację.
„Mistrzu, powinniśmy trzymać się z dala od tego dworu” — wtrąciła Talia w moje myśli.
Wiesz, te słowa tylko podsycają moją ciekawość, ale masz rację — nie zamierzam go przeszukiwać. Może kiedyś… — odparł szybko.
— O, to Wieś Sylum! — zawołała Khlaris, pełna radości. — Ignis, wróciłam, koch…
W ostatniej chwili dziewczyna ugryzła się w język. W jej oczach błysnęły kryształowe łzy, a ona zsunęła się na ziemię, osłaniając twarz dłońmi.
— Wstawaj! — zawołał Galgart, nie zwracając uwagi na jej ból.
— Jesteś bez serca — odpowiedziała Khlaris, z głosem drżącym od szlochu, wycierając łzy rękawem.
Dotarcie przed obwarowanie osady zajęło im niemal dwie godziny. Stanęli na końcu kolejki do wejścia.
— Zawsze to tyle trwa? — zapytał zaskoczony chłopak, zwracając się do Khlaris.
— Cóż, nie możemy na to nic poradzić. Każdy musi przejść przez procedury… — odpowiedziała dziewczyna, poprawiając włosy, gdy dostrzegła znajomego gwardzistę.
— Jakie procedury?! — przerwał jej z lekką paniką w głosie.
— Naprawdę nigdy wcześniej przez to nie przeszedłeś? — zaczęła wyjaśniać. — Przy wchodzeniu do każdej osady sprawdzają, czy nie jesteś przypadkiem kryminalistą…
Mam nadzieję, że moje ostatnie czyny nie zostaną uznane za morderstwo — myślał chłopak, zastanawiając się nad tym, co zrobił. Zabił bandytów bez najmniejszych emocji.
— Mistrzu, nie musisz się martwić, ponieważ zrobiłeś to, co należało… — powiedziała Amelia, wyczuwając emocje, które wstrząsały umysłem chłopaka.
— Nic się nie stanie… Nie pozwolimy, aby Mistrz został skrzywdzony… — szepnęła Lili, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu. Próbowała dodać mu otuchy.
Elisa była tak samo przerażona, jak Galgart. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak ludzie zazwyczaj reagowali na jej obecność i w jaki sposób traktowali ją, często gorzej niż błoto. Miała nadzieję, że tym razem wszystko potoczy się inaczej. Chociaż w jej sercu tliły się obawy, starała się zaufać swojemu Mistrzowi.
Czas oczekiwania spędził na rozmowie. Kiedy nadeszła jego kolej, zbliżył swój wózek z łupem do garnizonu. Strażnik, dostrzegając młodzieńca obładowanego towarem, delikatnie się wzdrygnął. Zaniepokojony wlepiał wzrok w twarz Galgarta, a na jego obliczu pojawił się grymas, gdy zauważył plamy zaschniętej krwi na ubraniu chłopaka. Nie przypadła mu do gustu drużyna podróżnika, która przybyła z nim. Jego wzrok przyciągnęła wróżka i dziwaczna, bezkształtna postać, usadowiona na ramieniu młodzieńca. Obok niego stała dziewczyna z łuskami na policzkach oraz kobieta o demonich rysach. Tego typu towarzystwo zawsze zwiastowało kłopoty.
— Jesteście razem? — zapytał wartownik, przyglądając się im uważnie.
— A co zamierzasz zrobić z tymi przedmiotami? — dodał drugi, wskazując palcem na pełny wózek.
— Planuję je sprzedać — odpowiedział szczerze strażnikowi, nie zwlekając ani chwili.
— Rozumiem… W takim razie dwadzieścia pięć miedzianych monet za wejście do osady — rzekł, zapisując coś w kajecie. — W związku z tym, musisz uiścić opłatę handlową w postaci jednej srebrnej monety oraz dodatkowo zapłacić cło. Łącznie zatem do zapłaty masz dwie srebrne monety oraz dwadzieścia pięć miedzianych.
Ponad dwie srebrne monety… Co za skandal! To kradzież w biały dzień! Dobrze, że część rzeczy schowaliśmy do torby Lili — W myślach zaczynał krzyczeć, przeklinając ich w najgorszy możliwy sposób.
Galgart sięgnął do kieszeni, wyciągnął mieszek i po chwili podał gwardzistom odliczoną sumę pieniędzy.
— Teraz przejdźmy do kolejnych procedur. Proszę, aby położył Pan lewą dłoń na [Czarnej Kuli] — wskazał na przedmiot leżący na stoliku przed bramą.
Chłopak spełnił polecenie dowódcy warty, dotykając dłonią kuli, która w mgnieniu oka przybrała zielony kolor. Gdy Talia wyjaśniła mu, że pomyślnie przeszedł test moralności, poczuł ulgę.
— Możesz przejść dalej! — powiedział wartownik, ustępując miejsca Galgartowi. Młodzieniec z trudnością przepchnął wóz przez bramę, a później w milczeniu czekał na pozostałych członków drużyny. Następna była Elisa, która położyła dłoń na [Czarnej Kuli]. Magia urządzenia ponownie się ujawniła, zmieniając kolor na pomarańczowy. Strażnik spojrzał na kobietę z uśmiechem na twarzy i gestem dłoni dał jej znak, aby mogła przejść.
Dlaczego kula stała się pomarańczowa? — zaczął się zastanawiać.
„To proste, Elisa jest twoją [Niewolnicą]” — odpowiedziała Talia.
Sylphia, nieco niepewna, zbliżyła się do tajemniczego urządzenia. Gdy dotknęła czarnego kryształu, ten nagle przybrał intensywnie błękitny odcień. Gwardzista patrzył na dziewczynę z zaskoczeniem — po raz pierwszy był świadkiem tak niezwykłego zachowania kuli. Na szkoleniu wspomniano, że czasem może ona zmienić kolor na niebieski, co oznaczało boskie pochodzenie badanej istoty. Po chwili Lili również postanowiła sięgnąć po urządzenie, a jego kolor zmienił się niemal od razu na intensywny pomarańcz.
„To naprawdę intrygujące. Czy możliwe, że należy do jego rodu?” — zastanawiała się Talia, gdy zauważyła niezwykłą anomalię, gdy Smoczyca dotknęła kuli. Nie mogła pojąć, że Sylphia pochodziła z zapomnianej linii smoczego Boga czasu, istoty tak wiekowej, jak sam wszechświat, a jednocześnie nie z tego świata.
O czym mówisz, Talio? — zapytał, ale kobieta zignorowała jego pytanie. Bardzo szybko stracił zainteresowanie tym, ponieważ całą swoją uwagę skierował na inny incydent, który miał miejsce przed bramą.
— Niech te brudne ścierwa wchodzą, jakie ostatnie! — z niezadowoleniem odezwał się pewien mężczyzna, usiłując przepchnąć się w kolejce.
— Proszę o zachowanie ciszy! — odpowiedział gwardzista, chwytając za rękojeść miecza. Zdecydowanym tonem dodał: — Radziłbym nie próbować wpływać na ustaloną kolejność! One przybyły tu wcześniej od ciebie!
Khlaris była ostatnią, która przeszła procedury. [Czarna Kula] zmieniła kolor na zielony, co otworzyło jej drogę do osady.
Zapamiętam tę twarz! Ten człowiek poniesie konsekwencje za to, co powiedział moim przyjaciołom! — pomyślał chłopak, a na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. W jego wyobraźni zaczęły kształtować się obrazy tortur, które zamierzał zadać mężczyźnie, zanim odbierze mu życie.