E-book
15.75
Bóg, jaki jest, nie każdy widzi

Bezpłatny fragment - Bóg, jaki jest, nie każdy widzi

czyli najwspanialszy Tata na świecie


3
Objętość:
280 str.
ISBN:
978-83-8104-138-6

Maciejowi, Magdzie, Żanecie i Tymoteuszowi

— moim wspaniałym dzieciom:

Macie najwspanialszego Tatę na świecie

Ta książka jest o Nim dla Was

Wstęp

W mojej pierwszej książce pisałem o tym, dlaczego warto poznawać Boga, dlaczego nie warto Go nie poznawać i w jaki sposób poznawać Go najbardziej efektywnie.

Prawdę o Bogu może powiedzieć tylko On sam. Teraz pragnę podzielić się z tobą, jakiego Boga poznałem. Jakim ukazuje się na kartach Pisma Świętego i w moim osobistym doświadczeniu. Zresztą nie tylko moim, ale i każdego, kto Go szuka i poznaje. To nam obiecał. „Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca” (Jr 29,13 BT).

Czy zdajesz sobie z tego sprawę czy nie, wciąż odczuwasz Jego obecność i Jego działanie. Zachodzi tylko pytanie:

— Jak to działanie rozumiesz? Jak je odczytujesz?

Bóg daje obietnicę, że jeśli będziesz Go szukał z całego serca, to zrozumiesz i odczytasz je dobrze.


*

Tę książkę można czytać pod różnym kątem. Przede wszystkim mówi o tym, jaki naprawdę jest nasz Ojciec. Z drugiej strony uświadamia, jak powinniśmy odpowiadać na Jego zachowanie w stosunku do nas. Po trzecie traktuje również o nas, rodzicach, i uczy, jak być najwspanialszym rodzicem na świecie — dobrym i skutecznym.

Ta książka jest i dla ojców, i dla dzieci. A ponieważ każdy człowiek jest czyimś dzieckiem, więc jest dla każdego. Szczególnie dla tego, kto chciałby być dzieckiem Boga.

Skróty stosowane w tej książce

Podczas zgłębiania Pisma Świętego warto posługiwać się różnymi przekładami tej niesamowitej Księgi. Oto skróty tych, z których korzystam i podaję cytaty:

BE — Biblia Ekumeniczna (przekład międzywyznaniowy), wyd. I

BG — Biblia gdańska

BI — Biblia interlinearna

BJW — Biblia ks. Jakuba Wujka

BP — Biblia poznańska

BT — Biblia Tysiąclecia, wyd. III, 1990

BW — Biblia warszawska, 2001

BWP — Biblia warszawsko-praska

Ponieważ najczęściej używam Biblii Ekumenicznej, przy podawaniu odnośników do cytatów z tego przekładu nie stosuję żadnego skrótu.


Dla ułatwienia szukania w twojej Biblii przedstawiam obecnie stosowane, ujednolicone skróty nazw ksiąg biblijnych. (W nawiasach podałem wcześniej używane nazwy niektórych ksiąg).

Rdz — Księga Rodzaju (I Księga Mojżeszowa)

Wj — Księga Wyjścia (II Księga Mojżeszowa)

Kpł — Księga Kapłańska (III Księga Mojżeszowa)

Lb — Księga Liczb (IV Księga Mojżeszowa)

Pwt — Księga Powtórzonego Prawa (V Księga Mojżeszowa)

Joz — Księga Jozuego

Sdz — Księga Sędziów

Rt — Księga Rut

1, 2 Sm — 1, 2 Księga Samuela

1, 2 Krl — 1, 2 Księga Królewska

1, 2 Krn — 1, 2 Księga Kronik

Ezd — Księga Ezdrasza

Ne — Księga Nehemiasza

Est — Księga Estery

Hi — Księga Hioba (Joba)

Ps — Księga Psalmów

Prz — Księga Przysłów (Przypowieści Salomona)

Koh — Księga Koheleta (Kaznodziei Salomona)

Pnp — Pieśń nad Pieśniami

Iz — Księga Izajasza

Jr — Księga Jeremiasza

Lm — Lamentacje (Treny)

Ez — Księga Ezechiela

Dn — Księga Daniela

Oz — Księga Ozeasza

Jl — Księga Joela

Am — Księga Amosa

Ab — Księga Abdiasza

Jon — Księga Jonasza

Mi — Księga Micheasza

Na — Księga Nahuma

Ha — Księga Habakuka

So — Księga Sofoniasza

Ag — Księga Aggeusza

Za — Księga Zachariasza

Ml — Księga Malachiasza

Mt — Ewangelia Mateusza

Mk — Ewangelia Marka

Łk — Ewangelia Łukasza

J — Ewangelia Jana

Dz — Dzieje Apostolskie

Rz — List do Rzymian

1, 2 Kor — 1, 2 List do Koryntian

Ga — List do Galatów

Ef — List do Efezjan

Flp — List do Filipian

Kol — List do Kolosan

1, 2 Tes — 1, 2 List do Tesaloniczan

1, 2 Tm — 1, 2 List do Tymoteusza

Tt — List do Tytusa

Flm — List do Filemona

Hbr — List do Hebrajczyków

Jk — List Jakuba

1, 2 P — 1, 2 List Piotra

1, 2, 3 J — 1, 2, 3 List Jana

Jud — List Judy

Ap — Apokalipsa Jana (Objawienie Jana)

1. Jaki jest Bóg?

Ja zaś powiedziałem sobie: Jakże chciałbym cię zaliczyć do synów

i dać ci przepiękną ziemię, najwspanialszą pośród posiadłości narodów!

Myślałem: będziesz Mnie nazywał: Mój Ojcze!

i nie odwrócisz się ode Mnie

(Jr 3,19 BT)

Mam przed sobą Pismo Święte. Gdy je otwieram, to zastanawiam się:

— Jaki jest Bóg?

Bo tak naprawdę, to różnie jest o Nim napisane. Czy Bóg jest miłością, czy jest straszny? Czy jest miłosierny, czy jest mściwy? Czy Bóg daje życie, czy życie odbiera? Na każde z tych pytań odpowiedź brzmi:

— TAK!

Pismo Święte wielokrotnie mówi, że Bóg jest miłością i że jest straszny. Że jest miłosierny i że jest mściwy. Że przebacza i że karze. Że powinienem Go kochać i się Go bać.

Ale czy to znaczy, że Bóg jest równocześnie dobry i niedobry, zły? Przecież to niemożliwe. Więc albo coś jest nie tak z Bogiem, albo coś jest nie tak z Pismem Świętym… Chyba, że coś jest nie tak z moim zrozumieniem tych cech Boga. Ale czy można połączyć miłość z nienawiścią? Przebaczenie z mściwością?

— TAK!

Bóg, jaki jest, nie każdy widzi

Nie każdy widzi Boga takiego, jakim On faktycznie jest. Każdy widzi jakąś cząstkę charakteru Boga, dlatego każdy widzi i wyobraża sobie Boga trochę inaczej. Ale Bóg nie ma wielu twarzy. Bóg ma jedną i to bardzo konkretną, wyrazistą twarz. Żeby zobaczyć ją taką, jaka jest w rzeczywistości, trzeba patrzeć, przypatrywać się Bogu z różnych stron. Ale przede wszystkim z jednej strony, z tej najważniejszej — z Jego strony.

W kolejnych rozdziałach tej książki będziemy się starali właśnie to robić. Spróbujemy zrozumieć, jaki jest Bóg i dlaczego taki jest. Skoro jest miłością, skoro kocha — to dlaczego jest straszny, dlaczego jest mściwy, dlaczego nienawidzi, dlaczego karze i dlaczego odbiera życie?

Odpowiedź na te pytania zawiera się w dwóch słowach, które doskonale znasz: Ojcze nasz. Na pewno znasz modlitwę Pańską. Gdy uczniowie zapytali Pana Jezusa, jak mają się modlić do Boga, powiedział: „Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz…” (Mt 6,8—9). Mamy Boga traktować jak ojca.

Jego marzenie

Powiem ci, że Bóg naprawdę bardzo chce, aby Go nazywać Ojcem. To jest Jego marzenie. Powiedział: Myślałem: Będziesz Mnie nazywał: ‘Mój Ojcze!’ i nie odwrócisz się ode Mnie” (Jr 3,19 BT). Dlaczego Bóg marzy, aby być traktowany jak ojciec?

Pismo Święte przedstawia kilkanaście powodów. Pokazuje Boga z różnych stron. Może nawet z każdej. Ta książka powstała dzięki poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie:

— Dlaczego Bóg pragnie, aby zwracać się do Niego Ojcze?

Jeśli zrozumiemy, co to znaczy, że Bóg jest naszym Ojcem, zrozumiemy, jaki On tak naprawdę jest. Znajdziemy odpowiedzi na nasze pytania.

Pan Jezus powiedział: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył Ojca” (J 14,9). Jezus pokazał charakter Boga Ojca. A czy w takim razie Jezus jest straszny? Surowy? Mściwy? Czy Jezus nienawidzi? Czy Jezus karze? Zanim odpowiesz: NIE, zastanów się i pozwól, że wspólnie otworzymy Pismo Święte. W trakcie tych spotkań z Pismem Świętym przekonasz się, jaki Bóg jest naprawdę i pewnie nieraz będziesz zaskoczony. Tak jak ja, gdy otwierałem Słowo Boże. Ono wciąż mnie zaskakuje. Bóg wciąż mnie zaskakuje.

W takim razie zaczynajmy.

2. Najwspanialszy Tata na świecie

Ojcze nasz, który jesteś w niebie,

niech się święci Twoje imię

(Mt 6,9)

Czy lubisz swoje imię? Nie każdy je lubi. Kiedyś też miałem z tym problem. Nawet obiecywałem sobie, że jak tylko skończę 18 lat, pójdę do urzędu stanu cywilnego i zamienię je na jakieś inne. Po kilku latach mi przeszło i już nigdy o tym nie myślałem. A nawet je polubiłem. A ponieważ jest dość oryginalne, wiele osób sądzi, że to moje nazwisko. Tak było z szefem mojej kompanii, gdy byłem w wojsku. Tak jest z częścią uczniów w klasach, w których uczę.

Przywiązujemy się do swego imienia. Reagujemy, gdy ktoś je wymawia. Jest nam miło, gdy ktoś je pamięta po latach rozstania.

Bywa tak, że różne grupy ludzi zwracają się do nas w różny sposób. Inaczej mówi na nas rodzina, inaczej przyjaciele. Inaczej obcy. Często jest tak, że wśród przyjaciół mamy jakąś „ksywkę”, przezwisko, które tylko dla nich jest zrozumiałe. Najczęściej jest ono związane z pewną konkretną sytuacją, doświadczeniem.

Znaczenie

Czy wiesz, co oznacza twoje imię?

W starożytności nadawano imiona ze względu na ich znaczenie, sens. Nie tak jak dzisiaj. Kto dziś pamięta, że Beata znaczy błogosławiona (stąd beatyfikacja)? A Maciej to dar Boży? Dokładnie tak, jak jego polski odpowiednik: Bożydar, czyli Boży dar.

Dawniej każde imię niosło ze sobą konkretną treść. Zwłaszcza w czasach biblijnych. Od początku aż do dni Pana Jezusa.

Znaczenie było tak ważne, że w pewnych sytuacjach Bóg zmieniał imiona niektórym osobom. Abram na Abraham, Saraj na Sara, Jakub na Izrael. Podobnie postępował Pan Jezus. Szymona nazwał Piotrem, Jakuba i Jana — Synami Gromu, Szaweł stał się Pawłem.

Jak mam zwracać się do Boga?

A jak jest z Bogiem? Jak my, chrześcijanie, ludzie wierzący, mamy zwracać się do Boga?

Bóg ma wiele imion. Przedstawia się jako Jahwe, Wszechmogący, Wieczny, Stwórca, Odkupiciel, Pasterz, Ojciec, Bóg, Pan itd. Każde z tych imion coś mówi o Bogu, o Jego charakterze. W każdym z nich jest uwypuklona jakaś Jego szczególna cecha.

Siedemnasty rozdział Ewangelii Jana nosi nazwę modlitwy arcykapłańskiej Chrystusa. Jezus zwraca się w niej do Boga, mówiąc: „Objawiłem Twoje imię ludziom, których Mi powierzyłeś na świecie” (J 17,6). Jakie imię Boga Jezus objawił ludziom? Które imię zostało przez Niego w szczególny sposób wyeksponowane? Jeśli dokładnie przeczytasz całą modlitwę arcykapłańską, zauważysz, że jedyny sposób, w jaki Pan Jezus zwracał się do Boga i nazywał Go, to Ojciec. Aż sześć razy wymienia to imię. I żadnego innego.

Gdy uczniowie poprosili Jezusa, aby nauczył ich modlić się, powiedział: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię” (Mt 6,9). Jakie imię ma być uświęcone? Zbawiciel nakazał zwracać się do Boga imieniem Ojcze nasz.

Tak postępowali pierwsi uczniowie. Wszyscy autorzy listów zawartych w Nowym Testamencie mówili o Bogu jako Ojcu. Apostołowie Paweł, Jakub, Piotr, Jan i Juda kierowali myśli czytelników do Boga Ojca.

Dlaczego akurat Ojciec?

Ojciec i dzieci

„Zobaczcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy. (…) Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, kim będziemy” (1 J 3,1—2). Skoro jesteśmy nazwani dziećmi Boga, to w takim razie On jest naszym Ojcem. Skoro teraz jesteśmy Jego dziećmi, to teraz mamy Boga nazywać przede wszystkim naszym Ojcem.

Być może przyjdzie czas, gdy będziemy się do Niego zwracać w inny, szczególny sposób. Ale na razie między Nim a nami występuje główna relacja Ojciec — dziecko.

Najwspanialszy Tata na świecie

Na czterdzieste ósme urodziny dostałem od moich dzieci koszulkę z napisem najfajniejszy tata na świecie.

Nie mam złudzeń, że jestem najfajniejszym tatą na świecie. Gdyby tak było, to by wyprodukowano tylko jedną taką koszulkę — oczywiście dla mnie. A przecież są ich setki, a być może nawet tysiące. I wielu ojców zostało nimi obdarowanych i z dumą je nosi. Ale skoro po ponad dwudziestu latach bycia razem moje dzieci (już dorosłe) doszły do wniosku, że warto nadać mi taki tytuł, to znaczy, że dla nich faktycznie jestem najfajniejszym tatą na świecie.

Czy miałem prawo napisać tę książkę? Tak! Nie dlatego, że zostałem nazwany najfajniejszym tatą na świecie, albo że faktycznie jestem najfajniejszym tatą na świecie, ale dlatego, że mam najfajniejszego Tatę na świecie! Ponieważ ta książka nie traktuje o mnie, ale o najfajniejszym Tacie w całym wszechświecie.

Co oznacza słowo fajny? Są dwa wyrazy najczęściej używane jako opis czegoś pozytywnego: fajnysuper. Przy czym super oznacza bardzo fajny! Fajny to najbardziej „płaskie” słowo, bo niewiele oznacza. Najfajniejszy to znaczy najlepszy, najwspanialszy… Tak, najwspanialszy to słowo, które o wiele bardziej pasuje do tematu. Najwspanialszy Tata na świecie!

Twój Bóg naprawdę jest najwspanialszym Tatą na świecie. Przekonałem się o tym. I mam nadzieję, że ty też się o tym przekonasz.

Prawda i wypaczenia

Każdy z nas ma jakiś obraz swego ojca. Niestety nie zawsze jest to obraz przyjemny.

Co może powiedzieć 16-letni chłopiec, którego ojciec zachowuje się agresywnie w stosunku do niego? Którego matka po kryjomu daje mu jeść, bo rodzony ojciec zakazuje mu wstępu do kuchni? (Spotkałem takiego chłopca). Co myśli, gdy słyszy, że Bóg jest jak ojciec?

Co może powiedzieć ponad pięćdziesięcioletnia kobieta, która od dziecka była bita kablem przez własnego tatę? (Spotkałem tę panią). Jaki obraz Ojca może mieć ta kobieta?

Co mogą powiedzieć dzieci, których ojcowie porzucili swoje rodziny i odeszli, kompletnie nie interesując się nimi? Co mogą powiedzieć ci, których ojcowie często przychodzą do domu pijani, biją swoje żony i dzieci? A nie są to przecież rzadkie przypadki. Kto ich nie zna?

Zastanawiałem się, czy w takim razie mam prawo mówić, żeby Boga traktować jako Ojca? Ale odpowiedź brzmi:

— Tak!

I to nie tylko dlatego, że tak uważam. Ale przede wszystkim dlatego, że On sam tego pragnie najbardziej.

Mężczyźni wypaczyli ojcostwo. Rodzice wypaczyli rodzicielstwo. Ale to nie powód, aby nie mówić o Ojcostwie Boga. Wręcz przeciwnie. To jest najlepszy moment i najwłaściwszy czas, aby pokazać prawdziwe i najlepsze Ojcostwo. Może czegoś się od Niego nauczymy.

Dziwne zwierzę

Jest takie opowiadanie o tym, jak to pewnego dnia różne zwierzęta zebrały się na polanie i starały się opisać zwierzę, które niedawno zobaczyły pierwszy raz w życiu.

— Wyglądało jak potęęężny motyl — powiedziało jedno zwierzątko.

— Ależ nic podobnego — stwierdziło inne — Było jak wieeelki wąż, anakonda.

— Nie macie racji — zaprzeczyło jeszcze inne — Widziałem je na własne oczy, przypominało ogrooomną beczkę.

— Jaką beczkę? Co ty pleciesz? — wtrąciło się kolejne zwierzę. — Chyba nigdy w życiu beczki nie widziałeś. Mnie to bardziej kojarzy się z drzewami.

I nie wiadomo jak długo trwałaby kłótnia o jego wygląd, gdyby to zwierzę się nie pojawiło na ich polanie. I wtedy wszystkie zwierzęta niemal równocześnie wskazały na nie palcem i krzyknęły triumfalnie to samo:

— A nie mówiłem?

Aż nagle zobaczyły to zwierzę w całej okazałości. Był to słoń. I wtedy zrozumiały, że każde z nich opisało jedynie jakąś jego część. Bo zwierzątko, które twierdziło, że to motyl, wskazywało palcem na uszy słonia. To, według którego był to wąż, miało palec skierowany na trąbę. Kolejne zwierzątko na tułów słonia, jeszcze inne na jego nogi.

Niby każde z nich miało rację, ale tylko częściowo. Gdyby przyjrzały się dokładniej, zobaczyłyby o wiele więcej — ujrzałyby słonia takiego, jakim jest naprawdę.

Twoje wyobrażenie

Niektórzy wyobrażają sobie Boga jako dobrotliwego tatusia, który nigdy nie podniesie na ciebie ręki. Przebaczy każde przewinienie. Zawsze będzie przymykał oko na twoje widzimisię i fochy.

Inni z kolei widzą Boga odwrotnie. Dla nich jest surowym ojcem, który tylko czeka na twój błąd i z dziką satysfakcją daje ci porządną karę.

Jak ty wyobrażasz sobie Boga? Zastanów się chwilę nad tym pytaniem. A gdy już ujrzysz swój obraz Boga, to go wyrzuć do kosza. Dlaczego? Ponieważ nie to jest najważniejsze, jak ty sobie wyobrażasz Boga. Najważniejsze jest to, jaki On jest naprawdę.

Bez względu na to, jak sobie wyobrażasz Boga — On jest taki, jaki jest naprawdę. Bez względu na to, jak sobie wyobrażasz kwestię zbawienia — On zbawia na swoich warunkach, a nie twoich. Możesz sobie myśleć o Bogu różne rzeczy. Możesz być ich nawet pewien. A On i tak jest taki, jaki jest.

To, że różni ludzie, różne Kościoły przedstawiają Boga w różny sposób, niczego nie zmienia. Bóg jest taki, jaki jest.

Kogo to obchodzi?

Ale kogo obchodzi, jaki jest Bóg? No cóż, jeśli jesteś rodzicem, to czy interesuje cię, co o tobie myśli twoje dziecko? Sądzę, że tak.

Boga bardzo obchodzi, co o Nim sądzisz. Jak Go spostrzegasz. Bóg pragnie, abyś widział Go takiego, jakim jest w rzeczywistości. Nie Jego sfałszowany czy niepełny obraz.

„To mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie proroków, którzy wam przepowiadają; wprowadzają was w błąd; zwiastują wam urojenia swego serca, nie zaś to, co pochodzi z ust Pańskich” (Jr 23,16 BT). Nie o to chodzi, jak sobie wyobrażam Boga, ale jaki On jest naprawdę.

Chorobliwa zazdrość

Zdarzają się rodziny, które rozpadają się z powodu chorobliwej zazdrości jednego ze współmałżonków. Co to jest chorobliwa zazdrość? Polega na posądzaniu o zdradę partnera lub partnerki, podczas gdy w rzeczywistości tak nie jest. Druga strona może być ci całkowicie wierna, a ty i tak uważasz, że cię zdradza. Ba, wiesz o tym na sto procent. I nikt ci nie udowodni, że jest inaczej. A gdy jeszcze dodatkowo jakiś „życzliwy przyjaciel” szepnie ci słówko, to masz wszystko, czego chciałeś.

To musi być straszne. Doskonale wiesz, że żona czy mąż cię oszukuje, a tak naprawdę, doskonale się mylisz. Co może pomóc? Nie wiem, nie jestem psychologiem ani terapeutą. Wiem jedno. Gdy będziesz przebywał cały czas ze swym współmałżonkiem, wciąż na niego patrzył, gdy zobaczysz jak bardzo cię kocha — może wtedy zrozumiesz, jak się myliłeś. Mam nadzieję.

Dlaczego o tym wspominam? Podobnie bywa ze zrozumieniem Boga. Możesz być przekonany, jaki On jest. Bo ktoś ci tak powiedział. Bo tak naucza twój Kościół. Bo taki obraz Boga pasuje do twojej filozofii życia. Ale czy jest on prawdziwy? Nie dowiesz się tego, jeśli nie nawiążesz z Nim kontaktu. Jeśli nie będziesz Go obserwował, słuchał, doświadczał w swoim życiu. Jeśli nie zobaczysz, jak bardzo cię kocha.

Dlatego obserwuj, słuchaj, doświadczaj. Wtedy naprawdę Go poznasz.

Spójrz szerzej

Każdy patrzy na Boga ze swojego punktu widzenia, ze swojej perspektywy, ze swojego doświadczenia. Każdy poznaje tylko część charakteru Ojca.

Niektórzy pytają:

— Która Księga Pisma Świętego jest najlepsza? Która Ewangelia jest najpiękniejsza?

Są to błędnie zadane pytania. Dla jednego bliższa sercu będzie Ewangelia wg św. Mateusza, a dla innego św. Jana. Jeden będzie się zachwycał Listem do Rzymian, inny Listem do Filipian czy do Hebrajczyków.

Dlatego są aż cztery Ewangelie. Dlatego jest aż 66 Ksiąg spisanych przez ponad czterdziestu autorów. Chociaż prawdziwym Autorem całej Biblii jest Duch Święty. „Nie z woli człowieka bowiem zostało niegdyś dane proroctwo, ale przepowiadali je natchnieni przez Ducha Świętego, posłani przez Boga ludzie” (2 P 1,21). „Całe Pismo jest natchnione przez Boga” (2 Tm 3,16).

Każdy pisarz poszczególnych Ksiąg przedstawia prawdziwy, ale tylko cząstkowy, wybiórczy wizerunek Boga. Ale całe Pismo pokazuje szerszy, pełniejszy obraz Ojca.

Niepełny obraz

Chciałbym powiedzieć, że ta książka mówi o Ojcu wszystko. Ale tak nie jest. Bóg jest większy niż moje zrozumienie. Jest większy niż potrafi objąć największy umysł ludzki. „Cząstkowe bowiem jest nasze poznanie (…). Teraz poznaję cząstkowo, ale kiedyś poznam tak, jak zostałem poznany” (1 Kor 13,9.12). Obraz Boga przekazywany przez ludzi jest niepełny, a przez to często zafałszowany. Jedynie Pismo Święte najpełniej i najbardziej wiarygodnie przedstawia Boga.

Nie jesteś w stanie objąć swoim umysłem pełni Bożego charakteru, ale możesz Go poznawać w Piśmie Świętym na tyle, na ile w nim się objawił. Jeśli chcesz Go poznać, postaraj się dowiedzieć o Nim jak najwięcej. Jeśli będziesz otwarty na treści całego Słowa Bożego, to utworzy się przed tobą niezwykły obraz Ojca. Takiego Ojca, jakim jest w rzeczywistości.

3. Dotyk

Nosił cię Pan, twój Bóg, podobnie

jak człowiek nosi swego syna

(Pwt 1,31)

Ten rozdział zawiera najważniejszy temat całej książki, najważniejszą cechę Boga. Nie dlatego, że inne są mniej istotne. Po prostu ta jest bazą, podstawą dla wszystkich kolejnych. Jeżeli ją zrozumiesz i zaakceptujesz, będziesz w stanie przyjąć wszystkie inne, mimo iż wcześniej mogły wydawać ci się dziwne, a nawet straszne. Jeśli wyraźnie zobaczysz tę cechę Boga, twojego Ojca, najwspanialszego Taty na świecie, będziesz mógł Go zobaczyć w pełnej krasie.

Dotyk

Mam takie ulubione zdjęcie w rodzinnym albumie: w upalny dzień odpoczywam na działce na leżaku, a mój prawie trzyletni syn, Maciej, wdrapuje się na mnie i podjada moje jabłko. Za każdym razem, gdy oglądam to zdjęcie, przypominam sobie dotyk skóry Maćka.

Pamiętam, jak nosiłem moje dzieci na swoim biodrze wtulone we mnie. Pamiętam, jak woziłem moją córkę, Magdę, na krzesełku zamontowanym na bagażniku roweru, i jak w drodze powrotnej z wycieczek zmęczona zawsze zasypiała, opierając się o moje plecy.

Dotyk moich dzieci — niezapomniane uczucie. I nagle otwieram Pismo Święte na Księdze Powtórzonego Prawa i czytam, że Bóg nosi mnie w swoich ramionach jak ojciec: „Nosił cię Pan, twój Bóg, podobnie jak człowiek nosi swego syna” (Pwt 1,31). Niesamowite. Co więcej, powyższy tekst jest prawdopodobnie pierwszym tekstem w Biblii, gdzie Bóg bezpośrednio przyrównuje siebie do ziemskiego ojca.

Pierwszym powodem, dla którego Bóg pragnie, abyś Go nazywał Ojcem, jest Jego ojcowska miłość. Całe Pismo Święte — od Księgi Rodzaju po Apokalipsę — ukazuje Boga pełnego miłości. Od stworzenia człowieka w doskonałym raju, po zbawienie go na nowej ziemi. To jest treść całej Biblii. Prowadzenie ludzkości od upadku do doskonałości, do wiecznego szczęścia, do wieczności.

Trzęsienia ziemi

Wiele osób sądzi, że Bóg Starego Testamentu jest Bogiem, który nic innego nie robi, tylko karze. Natomiast w Nowym Testamencie, według nich, został ukazany inny Bóg — dobry, miłujący, przebaczający.

Rzeczywiście, czytając Biblię, szczególnie Stary Testament, na pierwszy rzut oka możesz nie zauważać Bożej miłości. Ludzie tam opisani, w bezpośrednim kontakcie z Bogiem, boją się Go. Gdy Bóg wypowiadał Dziesięć Przykazań na górze Synaj, wśród grzmotów, to Izraelici wołali do Mojżesza: „Ty mów z nami, a my będziemy słuchali. Niech nie przemawia do nas Bóg, abyśmy nie pomarli” (Wj 20,19). Strach przed Bogiem jest uczuciem, które nam często towarzyszy.

Trzęsienia ziemi, tsunami, huragany każdego roku pozbawiają życia tysiące ludzi. Mógłbym podać kilka najświeższych przykładów z ostatnich miesięcy, ale to nie ma większego sensu. Zanim ta książka zostanie wydana, do dnia, kiedy czytasz te słowa, minie tyle czasu, że tragiczne historie, które bym opisał, dawno wypadną z twojej pamięci, wyparte przez kolejne, nowsze, jeszcze bardziej tragiczne.

Najczęściej te wszystkie kataklizmy kojarzą się z Bożą karą. Ale nie zawsze tak jest. Podczas opisu zmartwychwstania Jezusa Chrystusa — najbardziej radosnego wydarzenia na ziemi — czytamy, że „ziemia zatrzęsła się i skały popękały” (Mt 27,51). W tym przypadku trzęsienie ziemi było wyrazem Bożej radości.

Prorok Eliasz był zmęczony przeciwnościami i ukrył się w jaskini. Tam znalazł go Bóg i, aby go pocieszyć, ukazał się mu w niezwykle widowiskowy sposób: „Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze — trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu — szmer łagodnego powiewu” (1 Krl 19,11—12 BT). Jak myślisz, w którym momencie Eliasz spodziewał się ujrzeć Boga? W którym momencie ty byś się spodziewał zobaczyć Boga? Być może w tej wichurze kruszącej skały. A skoro Go tam nie było, to z pewnością w trzęsieniu ziemi. Ale nie, tam również nie było Boga. I wreszcie pojawił się ogień. Teraz mógłbyś być pewny — przecież Bóg Jahwe po raz pierwszy ukazał się Mojżeszowi w krzaku, który płonął, ale się nie spalił. Jednak Bóg przemówił do Eliasza łagodnym szeptem. Spodziewałbyś się tego?

Jaki obraz Boga masz w swoim sercu? Czy jest to obraz wyraźny, czy jest on zgodny z rzeczywistością? Kto ci ten portret namalował?

Inny obraz

Często patrzymy i widzimy Boga wcale nie takiego, jakim jest faktycznie, ponieważ nie patrzymy bezpośrednio na Niego, tylko na nasze wyobrażenie o Nim. Próbujemy dopasować nasze pojęcie o Bogu do… naszego pojęcia o Bogu. I wtedy mamy w sercu Jego fałszywy wizerunek. Dopiero wtedy, gdy zaczniemy Mu się bardziej przyglądać, odkryjemy prawdziwą twarz Ojca.

Ludzie mają zły obraz Boga, więc się od Niego odwracają. Tak jak my, mając zły obraz ludzi, odrzucamy ich i nie chcemy mieć z nimi nic wspólnego. Ale z Bogiem jest inaczej, On myśli o nas dobrze. Dlatego Jezus Chrystus, gdy przyszedł na tę ziemię, garnął się do ludzi — bo myślał o nich dobrze, bo ich kochał. I ludzie garnęli się do Jezusa, bo widzieli w Jego oczach miłość do nich, miłość i przebaczenie.

Podobnie było w czasach przedpotopowych. Wszyscy mieli wypaczone pojęcie o Bogu, więc Go odrzucili. Ale znalazł się jeden człowiek, który tak często i długo patrzył w oczy Boga, tak intensywnie Mu się przyglądał, że zobaczył w nich łaskę. „Noe znalazł łaskę w oczach Pana” (Rdz 6,8). Tak, ten tekst można zrozumieć dosłownie — Noe poszukiwał i znalazł. Podobnie było z Mojżeszem, ujrzał łaskę, wierność i przebaczenie: „Panie, Panie, Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność. (…) Jeżeli znalazłem łaskę w oczach twoich, Panie, racz pójść, Panie, w pośrodku nas” (Wj 34,6.9 BW).

Czy wiesz, kiedy był taki moment, w którym Bóg zmienił się ze złego, groźnego na dobrego i łagodnego? Nigdy nie było takiego momentu. Ponieważ On się nie zmienia, Jego charakter się nie zmienia, Jego miłość również się nie zmienia. „Miłością wieczną umiłowałem cię, dlatego tak długo okazywałem ci łaskę” (Jr 31,3 BW). Boża miłość jest tak wieczna, jak On sam jest wieczny.

Powrozy miłości

Nasz Ojciec od samego początku spisanej historii świata ukazywany jest jako kochający Rodzic. Mówi: „Przyciągałem ich więzami ludzkimi, powrozami miłości, i byłem dla nich jak ten, który podnosi niemowlę do swojego policzka, i nachylałem się do nich, aby ich nakarmić” (Oz 11,4 BW). Jest to jeden z piękniejszych fragmentów Starego Testamentu. Portret naprawdę kochającego Taty. Przeczytaj go jeszcze raz i zastanów się nad nim dłużej.

Pewnego razu Jezus został zapytany o to, które z przykazań jest najważniejsze. Rzeczywiście, Biblia zawiera tyle różnych przykazań, nakazów, zaleceń, że można się pogubić w ich randze. Wtedy Zbawiciel odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest najważniejsze i pierwsze przykazanie. Drugie zaś jest podobne do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37—40).

Całe Prawo, całe Pismo Święte jest oparte, a właściwie jest zawieszone na miłości, bo tak jest dosłownie zapisane w oryginalnym teście Biblii. Czy wiesz, co to znaczy? Jeśli kwiaty w doniczce są powieszone na sznurku, a my go przetniemy, to doniczka spadnie, rozbije się, a kwiaty się połamią. Gdyby zabrać Bożą miłość, to całe Pismo Święte ległoby w gruzach, straciłoby rację bytu.

Jeżeli będziesz czytać Biblię, a zapomnisz o Bogu pełnym miłości, pogubisz się. Apostoł Paweł napisał, że „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo trzeba, aby ten, kto zbliża się do Boga uwierzył, że On jest, i że nagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11,6). O dwóch rzeczach należy pamiętać, zagłębiając się w Pismo Święte. O tym, że mówi ono o rzeczywistym, realnym, prawdziwym Bogu, i że ten Bóg nie tylko kocha, ale że po prostu „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Jeśli nie uwierzysz, że twój Tata cię kocha, to nie będziesz miał, ani nie będziesz chciał mieć z Nim dobrych relacji.

Wielu naukowców, uczonych, biblistów studiuje Pismo Święte, ale nie patrząc na nie przez pryzmat miłości Bożej, nie znajduje najistotniejszego — prawdziwego sensu spisanego Słowa.

Prezent

Jednym z tych, którzy najwięcej i najpiękniej napisali na temat miłości Boga do nas, był apostoł Jan. W Ewangelii jego autorstwa sam siebie co najmniej pięć razy nazywa tym, „którego Jezus miłował” (J 13,23). A ponieważ osobiście doświadczył miłości Jezusa, więc naprawdę wiedział, o czym pisze. Może właśnie dlatego warto zacząć czytać Biblię od Ewangelii według św. Jana.

„Zobaczcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy” (1 J 3,1). Apostoł Jan przedstawia Bożą miłość jako dar dla ludzkości.

Czy pamiętasz najpiękniejszy prezent, jaki otrzymałeś w swoim życiu? Na święta i urodziny dzieci skupiają swoją uwagę na prezentach, a nie na rodzicach. A przecież to właśnie rodzice z miłości do nich te prezenty im kupują. Ale w końcu rodziców mają na co dzień, a prezenty „od święta”.

Gdy mówimy o miłości, często zapominamy o tym, że jest to najpiękniejszy prezent, jaki otrzymaliśmy od naszego Ojca. Fakt, że kochamy i jesteśmy kochani, wynika właśnie z tego daru. Ale to nie wszystko, apostoł Jan napisał: „Dzieci, nie miłujmy słowem ani językiem, ale czynem i prawdą” (1 J 3,18). Miłość objawia się nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w czynach. Jak Bóg pokazuje swoją miłość do nas? To nie Jego deklaracje świadczą, że jest On miłością, ale głównie Jego czyny.

Największa Miłość

Największym przejawem Bożej miłości do nas była śmierć Jezusa Chrystusa. Tuż przed swoim ukrzyżowaniem powiedział do uczniów: „Nikt nie ma większej miłości niż ta, gdy ktoś daje swoje życie za swoich przyjaciół” (J 15,13). Rzeczywiście, nawet w dzisiejszym świecie oddanie swego życia za drugą osobę jest uważane za wyraz największego poświęcenia.

Najczęściej słyszymy o takich przypadkach w sytuacjach, gdy decyzje są podejmowane błyskawicznie, pod wpływem impulsu. Rzadziej mamy do czynienia z naprawdę przemyślaną decyzją. Szczególnie, gdy dotyczy ona obcych ludzi. Jednak apostoł Paweł napisał, „Bóg natomiast okazuje nam swoją miłość przez to, że gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rz 5,8). Jezus umarł nie tyle za przyjaciół, nawet nie za obcych, ale wręcz za tych, którzy traktowali Go jak wroga! Wszystkie heroiczne czyny, nawet ten Maksymiliana Kolbe, są niczym w porównaniu z ofiarowaniem się Jezusa Chrystusa na krzyżu Golgoty.

Gdy Zbawiciel po raz ostatni pojawił się w Jerozolimie, do apostoła Filipa podeszli Grecy i prosili go: „Panie, chcemy zobaczyć Jezusa” (J 12,21). Czy też chciałbyś zobaczyć Jezusa? A w którym momencie Jego życia chciałbyś Go ujrzeć? Gdy Filip przekazał tę wiadomość Chrystusowi, Jezusowi wcale nie zależało, aby się z nimi spotkać. Wręcz przeciwnie, powiedział wtedy, że nadszedł najlepszy czas, aby oddał swoje życie.

Paradoksalnie Grecy trafili na najlepszy moment — ujrzeli Go na krzyżu. Właśnie tam zobaczyli sedno życia Chrystusa. Zobaczyli Jego miłość do człowieka, miłość zdolną do największego poświęcenia — poświęcenia bezgrzesznego życia po to, aby grzesznik mógł się nawrócić i żyć.

Bóg jest miłością — o tym nigdy nie możesz zapomnieć. On nie tylko kocha, nie tylko posiada miłość, nie tylko ją wyraża, ale po prostu nią jest. Miłość jest Bożą istotą. Co więcej, gdy w miarę dalszej lektury będziesz coraz bardziej poznawać swojego Ojca, musisz wciąż mieć tę świadomość, że Jego miłość jest podstawą każdego Jego działania i każdej innej cechy Jego charakteru.

Bóg pragnie, aby zwracać się do Niego Ojcze, ponieważ kocha jeszcze bardziej niż rodzony ojciec. On kocha jak Najwspanialszy Tata na świecie.

Zakochani

Czy byłeś kiedyś zakochany? Jak się wtedy czułeś? Czy widziałeś kiedyś kogoś zakochanego? Jak wyglądał? Był smutny, zrozpaczony, załamany? Powiesz, że to niemożliwe? Ja kilkoro zakochanych widziałem w takim stanie. Ale zawsze była tego jedna przyczyna. Miłość była nieodwzajemniona!

Nikt nie czuje się szczęśliwy, gdy jego miłość nie jest odwzajemniona. Bóg również! On cię kocha tak, jak nikt inny na świecie. Czy ty kochasz Go również? Czy okazujesz Mu swoją miłość do Niego?

Jakie jest największe przykazanie? „Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest najważniejsze i pierwsze przykazanie. Drugie zaś jest podobne do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,37—40). O tym Bóg marzy. O odwzajemnionej miłości. Mówi:

— Kochaj Mnie tak, jak Ja kocham ciebie. Całym Moim sercem, całą Moją duszą i całym Moim umysłem. Kochaj Mnie tak samo.

Co możemy powiedzieć takiemu Bogu? Bogu, który jest najbardziej kochającym Tatą na świecie? Chyba tylko:

— Amen. Dzięki Ci, Ojcze, że taki jesteś. Że jesteś najwspanialszym Tatą na świecie.

4. Skoro tak, to dlaczego nie?

Kazimierz Górski był trenerem kadry polskich piłkarzy. Poprowadził naszą reprezentację do sukcesów: w 1972 roku zdobył złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium, srebrny medal na Mistrzostwach Świata w 1974 roku i srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu w roku 1976. Później odszedł na emeryturę. Po Mundialu 2002 w Korei i Japonii, gdzie Polska reprezentacja zajęła w fazie grupowej ostatnie miejsce, ówczesny trener, Jerzy Engel, w telewizyjnym wystąpieniu tłumaczył, że nasi piłkarze wypadli całkiem dobrze. I wtedy Kazimierz Górski skwitował to tymi słynnymi słowami: „To skoro było tak dobrze, to dlaczego było tak źle?”

Zdaję sobie sprawę, że to pytanie jest zadawane na wiele różnych sposobów przez wielu ludzi poszukujących Boga.

— Skoro Bóg jest miłością, to dlaczego jest tyle zła? Dlaczego nie zrobił z tym porządku?

— Skoro Bóg jest miłością, to dlaczego kazał Izraelitom wymordować wszystkich mieszkańców Jerycha wraz z kobietami, dziećmi i starcami?

— Skoro Bóg jest miłością, to dlaczego grzesznika, nawet największego, który przecież żyje zaledwie kilkadziesiąt lat na tej ziemi, karze mękami w piekle przez wieczność, w nieskończoność? Przecież to niesprawiedliwe.

— Skoro Bóg jest miłością, to dlaczego moje dziecko cierpi na okropną chorobę?

— Skoro Bóg jest miłością…

Te pytania możesz mnożyć i mnożyć. Ale możesz również znaleźć na nie odpowiedź, zagłębiając się w Pismo Święte. Sam wiele takich i innych pytań zadawałem sobie przez lata. Aż w końcu znalazłem odpowiedź, poznając Ojca i Jego „otoczenie”.

Następny rozdział wiele wyjaśni.

5. Trzeci ojciec

Waszym ojcem jest diabeł

i chcecie spełniać żądze waszego ojca

(J 8,44)

W trzecim rozdziale dowiedzieliśmy się o tym, że „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Że miłość jest Jego podstawową cechą. Teraz poznamy „ciemną stronę mocy”.

Płaskie życie

Według moich obliczeń był to rok 1978 lub 1979. Byliśmy na obozie wędrownym gdzieś w górach. W jakimś schronisku jedliśmy obiad. Był tam zainstalowany komputer, a w nim gra najnowszej generacji. Faktycznie była bardzo prymitywna. Przypominała słynną grę w „piłkarzyki”, tyle że z samymi bramkarzami, którzy nawet nie mogą się obracać, tylko przesuwać wzdłuż linii bramkowej. Piłka (a właściwie kropka na ekranie) przemieszczała się jedynie po płaszczyźnie, odbijając się od brzegów boiska pod różnym kątem. A bramkarze? Sprowadzeni do postaci krótkiej kreski ruszali się góra-dół wzdłuż linii kończącej boisko. Zadaniem grającego było tak ustawić kreskę, aby trafiła na zbliżający się punkt i żeby przeciwnik nie zdobył gola. Nic skomplikowanego, a ile dawało radości.

Dlaczego o tym wspominam? Nasuwa mi się takie porównanie: gdybym to ja albo ty był tym bramkarzem? Żylibyśmy sobie w tych naszych dwóch wymiarach na płaszczyźnie ekranu, nie zdając sobie sprawy, że istnieje przestrzeń — trzeci wymiar — coś zupełnie dla nas niewyobrażalnego.

Życie tylko w dwóch wymiarach. Życie w nieświadomości pełnej rzeczywistości. Co musi się stać, żebyś uwierzył, że istnieją jeszcze inne wymiary poza tym, co widzisz? Wymiary, których nie potrafisz dostrzec swoimi zmysłami, rozumem. Wymiary, w których żyją istoty dla ciebie niedostrzegalne, duchowe. Wymiary zamieszkałe przez serafiny, cherubiny, aniołów, nad którymi panuje ich Stwórca.

Ten świat istnieje. Bez względu na to czy w to wierzysz, czy nie. Bez względu na to, czy zauważasz jego rzeczywistość czy nie. Niektóre tak zwane zjawiska nadprzyrodzone albo cuda to właśnie ingerencja tego świata. Z naszego, ludzkiego punktu widzenia niewytłumaczalne, ale jak najbardziej realne i możliwe, jeśli przyjmiemy istnienie tego innego, wyższego wymiaru.

Wielu ojców

Każdy człowiek ma lub miał ojca. Nawet jeśli ktoś jest tak zwanym „dzieckiem z probówki”, to przecież jakoś te jajeczka musiały zostać zapłodnione. Skądś te plemniki musiały się wziąć.

Ci, którzy w dzieciństwie mieli to szczęście mieszkać z własnym ojcem, najprawdopodobniej przeżyli na pewnym etapie okres fascynacji nim. Ojciec był idolem. To, co on powiedział, było święte. Później ten czas mijał i znajdowaliśmy sobie nowe cele uwielbienia, wzoru.

Ojcem możesz nazywać również tego, kto cię wychowywał, mimo że nie był faktycznym ojcem, ale ojczymem. Ze względu na bliskość, poświęcenie, okazywaną ci miłość, traktujesz go jak ojca. To jest normalne, nikogo nie dziwi.

Do teścia zaczynasz mówić tato, chociaż być może poznałeś go zaledwie dwa lata temu. Dlaczego? Gdy zawierasz związek małżeński, nagle rodziców twojego współmałżonka zaczynasz traktować jak swoich. Tak bardzo łączysz się ze swoją żoną lub mężem, że zwracasz się do nich „tato”, „mamo”. Mimo, że jeszcze niedawno były to zupełnie obce ci osoby. Ale coś się zmieniło w waszych relacjach. Stając się jednością ze swoim współmałżonkiem, nabywasz prawo nazywania jej/jego rodziców swoimi. Ponieważ stałeś się z jego córką (lub stałaś się z jego synem) „jednym ciałem” (Rdz 2,24). Życie twojego współmałżonka jest twoim życiem, jego rodzina — twoją. To też jest normalne.

Niektórzy traktują jako duchowych ojców osoby, dzięki którym poznali Boga, Dobrą Nowinę o Jezusie. Apostoł Paweł napisał: „Choćbyście bowiem mieli dziesiątki tysięcy wychowawców w Chrystusie, to jednak niewielu macie ojców. To ja was przecież zrodziłem w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię” (1 Kor 4,15).

Pan Jezus powiedział w pewnym momencie: „Zapewniam was, kto ze względu na Mnie i na Ewangelię opuścił dom, braci, siostry, matkę, ojca, dzieci lub pola, otrzyma już teraz, w tym czasie, stokrotnie więcej domów, braci, sióstr, ojców, matek, dzieci i pól” (Mk 10,30). W zamian za jednego ojca zyskasz wielu. Ojców można mieć naprawdę wielu.

Ojcem możesz nazywać różne osoby. Jednych „z urzędu”, innych ze względu na uczucia, jakimi ich darzysz. Jeśli chodzi o Boga, to On chce, abyśmy Go nazywali swoim Ojcem z obydwu tych powodów.

Tak więc możemy mieć różnych ojców, ale faktycznie, poza naszym biologicznym ojcem, posiadamy jeszcze dwóch szczególnych. O jednym już zaczęliśmy mówić — Bóg Ojciec. I będziemy o Nim mówić aż do końca tej książki.

Istnieje jednak jeszcze inny szczególny ojciec. O nim Jezus powiedział: „Waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca. Od początku był on mordercą i nie wytrwał w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44). Te ostre słowa Jezus powiedział do Żydów, którzy chcieli Go zabić.

Dzisiaj słowa diabeł, szatan kojarzą się z horrorami, satanistami albo ogólnym pojęciem zła. Ale Jezus traktował szatana jako istotę osobową, która myśli i działa. Myśli i działa zawsze jako przeciwnik Boga.

Kim jest ta istota? Co ma wspólnego z Bogiem? Kiedy i dlaczego Bóg stworzył szatana?

Świat aniołów

Pismo Święte mówi o świecie niebiańskich istot. Niektóre są nazwane po prostu aniołami, inne serafinami, jeszcze inne cherubami. Jedne posiadają dwa skrzydła, inne cztery, jeszcze inne sześć. Najwyraźniej wśród tych istot niebiańskich istnieje jakaś hierarchia.

Gdy Bóg kazał zbudować Izraelitom świątynię, miała się ona stać Jego mieszkaniem: „Zbudują Mi też świątynię, abym zamieszkał wśród nich. Wykonacie to według wzoru Przybytku i według wzoru wszystkich jego sprzętów, które ci pokażę” (Wj 25, 8—9). Planu i wystroju świątyni nie wymyślili ludzie. Sam Bóg pokazał Mojżeszowi wszystkie szczegóły budowli.

W miejscu najświętszym świątyni, na Arce Świadectwa, która symbolizowała Boży tron, miały zostać umieszczone rzeźby dwóch cherubów. „Cheruby będą miały skrzydła rozpostarte ku górze, będą okrywać przebłagalnię swoimi skrzydłami, a ich twarze będą zwrócone ku sobie. Twarze cherubów będą zwrócone w stronę przebłagalni. Przebłagalnię położysz na wierzchu arki, a do arki włożysz Świadectwo, które ci dam. Tam będę się z tobą spotykał i sponad przebłagalni, spomiędzy dwóch cherubów, które znajdują się na Arce Świadectwa, będę rozmawiał” (Wj 25,20—22). Cheruby stanowiły jakby oparcie tronu. Dlatego w Słowie Bożym czytamy, że Pan „siedzi na cherubach” (np. Ps 99,1) lub rozmawia „spomiędzy cherubów” (np. Wj 25,22).

W całej świątyni były wyhaftowane na ścianach również postacie cherubów. Świadczy to o tym, że najbliżej Boga przebywają właśnie cheruby. Są one w bezpośrednim otoczeniu Stwórcy.

Dlaczego o tym piszę? Co to ma wspólnego z szatanem? Otóż ma. Żeby zrozumieć problem, zacznijmy od początku.

Na początku Bóg stworzył…

Prorok Ezechiel opisuje jego początki tak: „Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię na świętej górze Bożej, chadzałeś pośród błyszczących kamieni. Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia” (Ez 28,14—15 BT). Z tego wynika, że Bóg nie stworzył szatana, demona. Uczynił doskonałego anioła. I to nie „zwykłego” anioła, ale cheruba. Tego, który był najbliżej Bożego tronu.

Bóg nigdy nie stworzył nic złego. Wszystko było doskonałe i święte. Spod Jego ręki każda istota, każda roślina wyszła bez skazy, perfekcyjna. Bóg jest miłością. Każde Jego dzieło powstało z miłości.

Buntownik

Jak w takim razie doskonały cherub stał się przeciwnikiem Boga? Prorok Ezechiel wyjaśnia dalej: „Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia, aż znalazła się w tobie nieprawość. Pod wpływem rozkwitu twego handlu wnętrze twoje napełniło się uciskiem i zgrzeszyłeś, wobec czego zrzuciłem cię z góry Bożej i jako cherub opiekun zniknąłeś spośród błyszczących kamieni. Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej piękności, zanikła twoja przezorność z powodu twego blasku” (Ez 28,15—17 BT).

Okazuje się, że ten doskonały cherub, który był najbliżej Boga, zamiast patrzeć z uwielbieniem na Stwórcę, w pewnym momencie zakochał się w sobie. Przeniósł swój wzrok z Boga na siebie. A to w Bożym, doskonałym świecie jest nienormalne i niebezpieczne, ponieważ zawsze prowadzi do wojny.

Sedno buntu

„Jakże to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię, ty, który podbijałeś narody? Ty, który mówiłeś w swym sercu: Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego” (Iz 14,12—14 BT).

Ten największy cherub został nazwany Lucyferem, to znaczy Jaśniejącym lub Niosącym Światło. Mało mu jednak było, że stał najbliżej Boga. Zapragnął zająć Jego miejsce. Zamarzył, aby wszyscy składali mu hołd taki, jak Stworzycielowi.

Być jak Bóg. Taką tęsknotę szatan zaszczepił człowiekowi w raju: „będziecie, jak Bóg” (Rdz 3,5). Taki był początek grzechu w niebie. Taki też był początek grzechu na ziemi. Zawsze początkiem grzechu jest egoizm — myślenie o sobie, zapatrzenie na siebie. Kradzieże, zabójstwa, kłamstwa, obmowy są tylko efektem egoizmu.

Zasady wszechświata

Tymczasem egoizm jest całkowicie sprzeczny z Bożym charakterem, ponieważ Bóg jest miłością. Jego charakter jest oparty na dawaniu, a nie na braniu. Na służeniu, a nie na przyjmowaniu służby. Całe niebo kieruje się zasadą służ i pomagaj słabszemu. O aniołach zostało napisane: „Czy nie są oni wszyscy duchami służebnymi, posłanymi, by służyć tym, którzy mają otrzymać zbawienie?” (Hbr 1,14). A sam Jezus „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie jako okup za wielu” (Mt 20,28).

Od swoich narodzin aż do śmierci, całe życie Jezusa mówiło o jednym. Bóg tak nam współczuje, że wyrzekł się samego siebie. Był gotów zostać ukrzyżowany, aby uratować ciebie i mnie. Oto zasada nieba. Takie jest normalne zachowanie najwspanialszego Taty na świecie i Jego aniołów. Takie jest Jego prawo.

Dlatego „grzech jest bezprawiem” (1 J 3,4). Grzech jest sprzeczny z prawem, niezgodny z prawem, sprzeczny z normą, z normalnością. Grzeszne postępowanie jest nienormalne. Grzeszne życie jest nienormalne.

Życie bez Boga jest również nienormalne. Faktycznie życie bez Boga jest niemożliwe. A mimo wszystko ludzie próbują odrzucić Boga, a nawet zabić Go w swoich myślach. Człowiek nie może w rzeczywistości zabić Boga, ale taką myśl podpowiada mu szatan. On do tego dążył od początku. Ukrzyżowanie Jezusa było tego największym dowodem.

Na wzgórzu Golgoty spotkały się dwa prawa. Prawo miłości i służenia pokazał Jezus Chrystus, umierając za ciebie na krzyżu. Prawo nienawiści i pychy pokazał szatan, doprowadzając do śmierci Jezusa Chrystusa.

Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, co dzieje się za kulisami naszego widzialnego świata. I wielu mówi o Bogu tak, jak zagubiony Hiob: „Jedno z tego wynika, dlatego to mówię: On winnego i niewinnego zniszczy. Gdy plaga nagle uśmierci, On szydzi z rozpaczy niewinnego. Ziemię wydał w ręce bezbożnika, sędziom zakrywa oczy. Jeśli nie On, to kto?” (Hi 9,22—24). W swoich rozmyślaniach Hiob doszedł do wniosku, że skoro jest zło, to odpowiedzialny za nie musi być Bóg. No bo kto inny?

Na to pytanie Hiob nie znał odpowiedzi. Ty już znasz.

Diabelska taktyka

Słowo szatan dosłownie znaczy przeciwnik i pokazuje, kim stał się najwyższy w hierarchii nieba anioł. Od chwili odwrócenia się od Boga zaczął walczyć z Nim na wszelkie możliwe sposoby. Nie tylko sam zmienił nastawienie wobec Króla niebios, ale zorganizował armię przeciwników, stając na jej czele.

Bez względu na to, jak wysoko stoisz w danej hierarchii, jakimi talentami zostałeś obdarzony, jak bardzo jesteś podziwiany, zapatrzenie w siebie może doprowadzić do bolesnego finału.

Innym określeniem upadłego Lucyfera jest diabeł. To słowo z kolei oznacza oszczerca, oczerniający, obmawiający. I taka jest właśnie jego taktyka. Diabeł wypacza każdą cechę prawdziwego Ojca. Każdą prawdę o Nim zamienia w kłamstwo. Dlatego wszystkie nauki mówiące o Bogu fałszuje, wprowadzając własne, błędne, przeciwne prawdzie.

Jak rozpoznać te fałszywe pojęcia o Bogu? Jak poznać prawdę o Bogu? Jest jedno pewne źródło. Boże Słowo. W Piśmie Świętym został ukazany prawdziwy obraz Boga.

Z grubsza rzecz biorąc, Ojca można oczerniać na dwa sposoby. Albo przypisuje się Mu nieprawdziwą cechę, albo koncentruje się na jakiejś jednej wybranej, ignorując inną.

Jeśli ktoś twierdzi, że Bóg jest zły, albo że jest kłamcą, to się myli, ponieważ Pismo Święte tak nie przedstawia Boga.

Jeśli natomiast ktoś mówi, że Bóg kocha, to jest to prawdą, bo tak mówi Biblia. Jeśli ktoś mówi, że Bóg nienawidzi, to… jest to również prawdą, tak również mówi Pismo Święte. Ale jeśli ktoś skupia się tylko na Bożej miłości, pomijając Jego nienawiść, albo odwrotnie, to w ten sposób także fałszuje obraz Boga.

Który ojciec?

Tytuł tego rozdziału to Trzeci ojciec i chodzi oczywiście o szatana. Ale którym ojcem jest on dla ciebie? Trzecim czy drugim? A może pierwszym? To zależy od ciebie.

Ojca biologicznego nie wybierałeś. Nie tylko nie musiałeś wybierać. Po prostu nie mogłeś. Nie miałeś na to żadnego wpływu. Nikt cię nie pytał o zdanie. Ale teraz musisz wybrać innego ojca. Teraz wybór należy do ciebie. Tego wyboru musisz dokonać sam. Nikt za ciebie tego nie zrobi.

Możesz wybrać Ojca, najwspanialszego Tatę na świecie. On na to czeka. On ci błogosławi, pomaga od początku twojego życia. Jeszcze zanim zrobiłeś pierwsze kroki, zanim zacząłeś raczkować, zanim pierwszy raz nabrałeś powietrza. „Ty bowiem ukształtowałeś moje wnętrze, utkałeś mnie w łonie matki” (Ps 139,13).

Jeśli nie wybierzesz Ojca, to nie myśl, że nie dokonałeś wyboru. Ten trzeci ojciec automatycznie stał się twoim idolem. Możesz go nazywać jak chcesz, ale zawsze to będzie on — całkowite przeciwieństwo Ojca. On jest ojcem kłamstwa i zabójstwa, złości i nienawiści, przekleństwa, narkotyków, alkoholu, nikotyny. Ojcem „przyjemności”, które wyniszczają twoje ciało i twoją duchowość. I w końcu (a właściwie przede wszystkim) ojcem egoizmu, myślenia o sobie. On mówi do ciebie:

— Chcesz robić wszystko, na co masz ochotę? Żadnych ograniczeń? Chcesz wiedzieć więcej? Chcesz być jak Bóg? Ja ci to wszystko dam. Ja cię adoptuję.

To są dokładnie takie same pokusy, jakie zaoferował w raju Adamowi i Ewie. Ale czy powiedział cokolwiek o konsekwencjach? O wygnaniu? O chorobach? O wstydzie? O wyrzutach sumienia? O cierpieniu? Nie, on nigdy o tym nie mówi. Chętnie pokazuje przestronną drogę życia, ale nigdy jej koniec.

Tylko Jezus uczciwie przedstawia sprawę: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i niewielu ją znajduje” (Mt 7,13—14). Jezus oferuje życie wieczne. Ale nie ukrywa, że jego osiągnięcie wymaga wysiłku. Diabeł działa odwrotnie. Obiecuje życie bez wysiłku — lekkie, łatwe i przyjemne — ale ukrywa jego kres.

Ciasna brama i wąska droga, które prowadzą do wiecznego życia. Co jest tą ciasną bramą? Jezus powiedział: „Ja jestem bramą. Jeśli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony” (J 10,9). Co jest tą wąską drogą? Jezus wyjaśnił: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przeze Mnie” (J 14,6). Żeby żyć, potrzebujesz Jezusa. Co to znaczy? Zapraszam do dalszej lektury. Tam będziemy o tym mówili.

Wojna

Trzech rzeczy możesz być pewien. Ojciec niebiański na pewno cię kocha. Ojciec ziemski może cię kochać, chociaż niestety niekoniecznie. Ale trzeci ojciec na pewno cię nie kocha. On kocha tylko siebie. Ten trzeci ojciec, „wielki Smok, Wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, ten, który zwodzi cały świat” (Ap 12,9), jest odpowiedzialny za wszelkie zło, jakie się dzieje na tej ziemi. To on, a nie Bóg jest źródłem problemów, cierpienia, bólu, łez.

Egoizm jest najbardziej śmiertelną chorobą na świecie. Zbiera największe żniwo. Zasiewa je trzeci ojciec. A jedynym skutecznym lekarstwem jest najwspanialszy Tata na świecie.

„Dlatego cieszcie się niebiosa i ich mieszkańcy. Biada ziemi i morzu, bo zszedł do was diabeł, owładnięty wielkim gniewem, gdyż wie, że ma niewiele czasu” (Ap 12,12). Tam gdzie nie ma diabła, jest radość. Tam gdzie on jest, panuje smutek. Źródłem smutku, bólu, cierpienia, chorób, nieszczęścia jest diabeł, a nie Bóg. W niebie już jest radość. Tam już Bóg zrobił z nim porządek: „I nastąpiła walka w niebie. Michał i jego aniołowie walczyli ze Smokiem. I Smok walczył, i jego aniołowie, ale nie zdołał ich pokonać, i już się miejsca w niebie dla nich nie znalazło” (Ap 12,7—8).

Wkrótce przyjdzie czas na naszą planetę. Dlatego diabeł tak bardzo się denerwuje. Dlatego tak bardzo walczy o każdego człowieka. Dlatego apostoł Piotr ostrzega: „Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, jak lew ryczący krąży i szuka, kogo pożreć” (1 P 5,8).

Przyjdzie czas, gdy nasz Ojciec zlikwiduje wszystkie skutki zła. „I otrze wszelką łzę z ich oczu, i śmierci już nie będzie, ani żałoby, ani krzyku, ani bólu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. A Ten, który siedzi na tronie, powiedział: Oto wszystko czynię nowe. I mówi: Zapisz to, bo te słowa są wiarygodne i prawdziwe” (Ap 21,4—5).

Likwidacja problemu

No tak, ale pojawia się jedno pytanie:

— Dlaczego Bóg nie zniszczył szatana od razu? Dlaczego pozwolił na rozprzestrzenienie się zła po całym wszechświecie?

No, właściwie nie po całym. Pismo Święte mówi, że szatan został zesłany na naszą planetę: „I nastąpiła walka w niebie. Michał i jego aniołowie walczyli ze Smokiem. I Smok walczył, i jego aniołowie, ale nie zdołał ich pokonać, i już się miejsca w niebie dla nich nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, ten, który zwodzi cały świat. Został strącony na ziemię i razem z nim zostali strąceni jego aniołowie”. Bóg oczyścił niebo ze zła. „Dlatego cieszcie się niebiosa i ich mieszkańcy. Biada ziemi i morzu, bo zszedł do was diabeł, owładnięty wielkim gniewem, gdyż wie, że ma niewiele czasu” (Ap 12,7—9.12).

— No tak, niebiosa się cieszą, a my cierpimy! Gdzie tu sprawiedliwość? Gdzie ta Boża miłość?

Po pierwsze. Cierpienie jest tylko do pewnego czasu. Diabeł „wie, że ma niewiele czasu” (Ap 12,12).

Po drugie. Zwycięstwo, nasze zwycięstwo, zostało zapewnione przez Chrystusa. „Ale oni zwyciężyli go przez krew Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa” (Ap 12,11). Do tego jeszcze wrócimy.

Po trzecie. Cierpimy z powodu upadku naszych pierwszych rodziców. Czyli z powodu ludzi, a nie z powodu Boga. Adam i Ewa nie musieli zgrzeszyć. Nie musieli sprzeciwić się Bogu. Ale ponieważ to zrobili, musieli ponieść tego konsekwencje: „Ponieważ usłuchałeś głosu swej żony i jadłeś owoc z drzewa, z którego zakazałem ci jeść, mówiąc: Nie będziesz z niego jeść; więc niech będzie przeklęta ziemia z twojego powodu. Przez wszystkie dni swojego życia w trudzie będziesz się z niej żywił. Ciernie i osty będzie ci rodziła, ty zaś będziesz jadł polne rośliny. W pocie czoła będziesz jadł chleb, dopóki nie powrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i do prochu powrócisz” (Rdz 3,17—19).

Czemu oskarżamy Boga o nasze grzechy? Tak było od początku. Adam zrzucił winę za swój grzech na Ewę, a pośrednio na Boga za to, że mu ją dał. Ewa z kolei na węża, którego stworzył Bóg.

No dobrze, ale cały czas pozostaje pytanie:

— Dlaczego Bóg nie zniszczył szatana?

Tylko właściwie kiedy miał to zrobić?

W zarodku

W zarodku? Zanim Lucyfer zaczął mącić na dobre? Spróbujmy postawić się w sytuacji wszystkich aniołów w niebie. Wyobraź sobie, że nagle znika największy anioł, który zawsze stał najbliżej Bożego tronu. Pojawiają się pytania: Gdzie się podział? Co się z nim stało? Jak Bóg miałby się z tego wytłumaczyć? Jak miałby wyjaśnić aniołom grzech Lucyfera, skoro nigdy nie mieli z grzechem nic wspólnego? Skoro nie rozumieli pojęcia grzechu i jego niebezpieczeństwa.

Nie, Bóg nie mógł się go pozbyć zbyt wcześnie.

Na początku buntu

No to może w takim razie później, gdy już zaczął się otwarcie buntować przeciwko Bogu i buntować innych aniołów? Znowu spójrzmy z pozycji aniołów. Wiesz, że Bóg jest dobry. Ale ktoś, kogo też znasz i szanujesz, najwyższy anioł w niebie — ten, który zawsze stał najbliżej Bożego tronu — mówi ci, że Bóg wcale nie jest dobry, że On tylko tak udaje, że to tylko pozory.

I wtedy Bóg go zabija, likwiduje. Co byś wtedy pomyślał? Że może Lucyfer miał rację? I tak by zostało zasiane kolejne ziarno wątpliwości. Nie, to nie byłby dobry moment na pozbycie się szatana.

No to który moment jest najlepszy?

Wszystko jasne

Najlepszy moment jest wtedy, gdy każdy jasno i wyraźnie zobaczy prawdziwe intencje i szatana i Boga. Dlatego Bóg pozwala działać szatanowi. Chociaż i tak mocno ogranicza jego możliwości. Bóg nie na wszystko pozwala szatanowi. Dlatego Bóg pozwala w ogóle działać szatanowi, aby wszyscy zobaczyli, do czego zmierza. Mówiliśmy o tym wcześniej. Zmierza do pozbycia się Boga i zajęcia Jego miejsca. „Wstąpię na niebiosa, powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na Górze Obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego” (Iz 14,13—14 BT).

Śmierć Jezusa na krzyżu przekonała wszystkich o charakterze Boga, Jego miłości do grzesznego człowieka, Jego poświęceniu. Śmierć Jezusa przekonała również wszystkich o prawdziwym charakterze Lucyfera, o jego dążeniu do zabicia Jezusa, o jego nienawiści.

Gdy mówię, że śmierć Jezusa przekonała wszystkich, to mam na myśli wszystkich mieszkańców nieba. „Staliśmy się widowiskiem dla świata, zarówno dla aniołów, jak i dla ludzi” (1 Kor 4,9).

Niestety, jeśli chodzi o ludzi, to nie wszyscy widzą wyraźnie te dwa skrajnie przeciwstawne charaktery. Dopiero gdy będziesz patrzył na śmierć Jezusa na wzgórzu Golgoty, będziesz w stanie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to, jaki jest Bóg, a jaki szatan.

Co możesz powiedzieć takiemu Bogu? Bogu, który umierając na krzyżu, otworzył ci drogę do wieczności? Chyba tylko:

— Dzięki Ci, Ojcze, że taki jesteś. Że jesteś najwspanialszym Tatą na świecie. Że poświęciłeś swoje życie, abym ja mógł zyskać życie prawdziwe, szczęśliwe i wieczne.

6. Oko za oko, czyli 
nie ma przebaczenia

Jak ojciec lituje się nad swoimi dziećmi,

tak Pan lituje się nad tymi, którzy się Go boją

(Ps 103,13)

Na początku dowiedzieliśmy się o tym, że „Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Że miłość jest Jego podstawą cechą.

Ostatnio mówiliśmy o tym, że mamy dwie strony potężnego konfliktu. Konfliktu, który rozgrywa się na niewidzialnej płaszczyźnie, ale dotyka bardzo realnie ciebie i mnie. Z jednej strony stoi Bóg, kochający Ojciec, najwspanialszy Tata na świecie — a z drugiej zbuntowany anioł. „Wasz przeciwnik, diabeł, jak lew ryczący krąży i szuka, kogo pożreć” (1 P 5,8).

Co na to Bóg? Czy patrzy na to, co się dzieje na naszej upadłej planecie i milczy?

Absolutnie nie. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Twój Ojciec nie zostawił cię samego. Ponieważ „Jak ojciec lituje się nad swoimi dziećmi, tak Pan lituje się nad tymi, którzy się Go boją” (Ps 103,13). Obecnie zastanowimy się, na czym polega ta Boża, Ojcowska litość.

Zemsta

Słodycz zemsty, Słodka zemsta, Czas zemsty, Mściciel, Bez przebaczenia to tytuły różnych filmów. Większość filmów sensacyjnych czy westernów opiera swą fabułę na zemście. Taki jest nasz świat, tego uczy, to się wpaja od dziecka — wet za wet. Oczywiście w takich sytuacjach natychmiast przywołuje się słowa Biblii: „Ktokolwiek skaleczy swego bliźniego, należy mu uczynić to samo, co on uczynił: złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb. W jaki sposób okaleczył człowieka, w taki sam sposób ma być okaleczony” (Kpł 24,19—20).

Jak łatwo wykorzystujemy wyrwane z kontekstu fragmenty Pisma Świętego po to, aby uzyskać poparcie dla własnego postępowania.

Tymczasem Jezus wyjaśnił ten starotestamentowy nakaz następująco: „Wiecie, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam mówię: Nie szukajcie odwetu na tym, kto was skrzywdził” (Mt 5,38—39). Chrystus wyraźnie powiedział, że to Boże przykazanie w ogóle nie dotyczy zemsty. Był to po prostu jeden z zapisów izraelskiego prawa — dzisiaj powiedzielibyśmy — kodeksu karnego, obowiązującego w tym państwie.

Czy uważasz, że którykolwiek z paragrafów polskiego kodeksu karnego został spisany po to, abyśmy mogli się mścić? Prawo nie dotyczy zemsty, ale sprawiedliwości. Również prawo dane Izraelitom przez Boga miało służyć sprawiedliwości, a nie zemście.

W tej samej Księdze Kapłańskiej Bóg powiedział: „Nie będziesz się mścił ani też żywił gniewu do synów twego ludu, ale będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł 19,18). Czy to nie brzmi jak cytat z Nowego Testamentu? To właśnie tymi słowami Jezus wypowiedział się, gdy Go zapytano, które przykazanie jest najważniejsze.

I o sprawiedliwości i o zemście jeszcze będziemy mówić, i to dużo. Natomiast w tym rozdziale zastanowimy się nad przebaczeniem.

Wolność

Przede wszystkim przebaczenie jest konieczne do normalnego funkcjonowania każdego człowieka. Przebaczenie jest wyzwoleniem od okrutnej niewoli, ponieważ kto nie przebaczył, znajduje się w niewoli nienawiści, zemsty. A dokonanie odwetu wcale nie przynosi ulgi, cierpienie trwa nadal i może zostać przerwane jedynie przez przebaczenie.

To niesamowite, ale w języku greckim, którym posługiwano się w czasach Chrystusa, słowo przebaczenie oznacza również uwolnienie! Jeśli chcesz być naprawdę wolnym człowiekiem — przebaczaj.

Z drugiej strony przebaczenie to również uwolnienie drugiej osoby. Ten, komu nie wybaczono, czuje się spętany, w niewoli, czuje na sobie brzemię win i nie potrafi go zrzucić. Dlatego prawdziwe przebaczenie jest darem oferowanym przez osobę, która została zraniona.

Przebaczenie nie jest proste. To długi proces — od głębokiego zranienia, poprzez narastający gniew, aż do zupełnego uleczenia. Każdy z nas potrzebuje takiego uleczenia, aby żyć życiem naprawdę szczęśliwym. Wielu ludzi na łożu śmierci wyznaje swoje winy, ponieważ całe życie ich to męczyło, nie dawało spokoju. Pragną usłyszeć słowa przebaczenia, aby mogli odejść z tego świata wolni od wyrzutów sumienia.

Tak, przebaczenie jest nam potrzebne do normalnego życia tu, na ziemi. Jest ono też konieczne, żebyśmy mogli żyć na Nowej Ziemi. Apostoł Paweł napisał „Zapłatą bowiem za grzech jest śmierć, a darem łaski Boga życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Rz 6,23). Wszyscy mamy na sumieniu grzechy, więc wszyscy jesteśmy skazani na śmierć. Dlatego wszyscy potrzebujemy Bożej łaski — Bożego przebaczenia.

Gdy urodził się Jan Chrzciciel, jego ojciec wygłosił o nim proroctwo: „Jego ludowi dasz poznać zbawienie przez odpuszczenie grzechów. Dzięki wielkiemu zmiłowaniu naszego Boga, nawiedzi nas z wysoka Wschodzące Słońce, by oświecić tych, którzy pozostają w mroku i cieniu śmierci i skierować nasze kroki na drogę pokoju” (Łk 1,77—79). Spójrz jak dokładnie zostało to wyjaśnione, krok po kroku. Tak więc możemy być zbawieni tylko przez odpuszczenie nam grzechów — bez przebaczenia nie ma zbawienia. Bóg nam przebacza nie dlatego, że ma takie widzimisię. On przebacza na konkretnych warunkach — posłał na ziemię Jezusa Chrystusa (Wschodzące Słońce), aby to wyjaśnić.

Ból Jezusa

„Gdy przyszli na miejsce zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Wtedy Jezus powiedział: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,33—34). Zbawiciel wie, że grzeszymy, ponieważ tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, jak straszny jest grzech. A przecież to grzech doprowadził do ukrzyżowania Chrystusa. Czy rozumiesz, że każdy twój grzech był przyczyną cierpienia i śmierci Zbawiciela?

Wyobraź sobie, że za każdy twój grzech jest uderzana najbliższa ci osoba. Ta, którą najbardziej kochasz — dziecko, współmałżonek, rodzic, chłopak, dziewczyna. Jak długo byś jeszcze grzeszył? Chociaż grzeszenie jest przyjemne, sprawia radość, to jak długo będziesz szczęśliwy, widząc cierpienie ukochanych?

Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus? Dlaczego jeszcze grzeszysz? Czy nie zdajesz sobie sprawy z cierpienia Syna Bożego, gdy widzi, jak Go odrzucasz, jak nie chcesz Go słuchać?

Jeśli tego nie widzisz, to znaczy, że jesteś bardzo daleko od Niego, i że Go nie kochasz. Nie wiesz, co Mu sprawia ból. A chcesz wiedzieć? W swoim Słowie, w Piśmie Świętym, w przykazaniach Bóg mówi, co Mu sprawia radość, a co ból.

Gdy poznajesz Jego wolę, poznajesz nie tylko Jego charakter, zasady, jakimi się kieruje. Poznajesz nie tylko Bożą miłość, poświęcenie dla ciebie. Poznajesz również cierpienie Boga, gdy patrzy, jak odwracasz się od Niego.

Ułaskawienie

Najczęściej przebaczenie rozumiemy bardzo lekko. Oto jest wina, jest i kara. Ale z powodu miłosierdzia, zlitowania się, ktoś kompetentny decyduje, aby winowajca nie poniósł tej kary. Tak dzieje się w przypadku ułaskawienia przestępcy przez prezydenta państwa.

Co czuje więzień w celi śmierci, gdy oczekuje na ułaskawienie prezydenta? Nadzieję? Niepewność? Strach? Niewiarę? Zdesperowanie? Obojętność?

Czym jest łaska prezydenta? Koniecznością czy dobrą wolą? Czy prezydent może nie ułaskawić skazanego? Oczywiście. Wyrok śmierci jest całkowicie zasłużony, natomiast ułaskawienie całkowicie niezasłużone.

Jednak Boże przebaczenie opiera się na zupełnie innych zasadach niż ludzkie, ponieważ Boże przebaczenie nie jest za darmo. O tym Bóg mówi bardzo wyraźnie. Podtytuł tego rozdziału to nie ma przebaczenia. I faktycznie, nie ma przebaczenia… bez spełnienia pewnych warunków. Powiedzmy sobie teraz o niektórych z nich.

Krew

Od chwili zgrzeszenia przez Adama, Boży wyrok dotyczy każdego człowieka, „zapłatą bowiem za grzech jest śmierć” (Rz 6,23). I chociaż Słowo Boże rozróżnia grzechy mniejsze czy większe, to zapłatą za każdy grzech jest śmierć, ponieważ każdy grzech jest skierowany przeciwko Bogu i Jego prawu.

Bóg nie toleruje przekraczania swojego prawa. W Liście do Hebrajczyków czytamy słowa Boga Ojca o Jezusie: „Twój Tron, o Boże, na wieczne czasy, berło prawości berłem Twojego Królestwa. Umiłowałeś sprawiedliwość, a znienawidziłeś nieprawość” (Hbr 1,8—9). Nie można równocześnie kochać sprawiedliwości i nieprawości. Królestwo Boże oparte jest na miłości i prawości. Nie ma tam miejsca dla zła i bezprawia. Dlatego też Bóg wypowiedział wojnę złu. I doprowadzi ją do końca, aż całe zło zniknie ze świata. Zrezygnowanie z ukarania grzesznika doprowadziłoby do zaakceptowania jego postępowania.

Na jakiej więc zasadzie Bóg może przebaczyć? W Liście do Rzymian apostoł Paweł stwierdził, że jedynym rozwiązaniem problemu grzechu jest śmierć. I właśnie tutaj wkracza Jezus Chrystus. Zbawiciel zajął miejsce przygotowane dla mnie, grzesznika skazanego na śmierć. Nie jest to szubienica ani krzesło elektryczne, ani też gilotyna czy pluton egzekucyjny. Tym miejscem był krzyż na wzgórzu Golgoty dwa tysiące lat temu. Chrystus został tam ukarany śmiercią za moje grzechy, za twoje grzechy, za grzechy każdego człowieka, który kiedykolwiek żył na ziemi. Gdy pod koniec swego życia Zbawiciel ustanawiał uroczystość na pamiątkę swojej śmierci, powiedział: „To jest bowiem Moja krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (Mt 26,28).

Przebaczenie jest Bożym darem, ale absolutnie nie jest za darmo. Kosztowało ono życie Jezusa. Jest to bezcenny dar, o którym nie można milczeć.

„Bez przelania krwi nie ma odpuszczenia” (Hbr 9,22). Już od pierwszych stron Pisma Świętego opisywane są ofiary składane ze zwierząt. Nie po to, aby Boga przebłagać, ale by grzesznik sobie uświadamiał, że z powodu jego grzechu musi umrzeć ktoś zupełnie niewinny.

Ofiara, jaką miał złożyć Abraham ze swojego syna, Izaaka, miała pokazać rzeczywiste znaczenie zabijanych zwierząt. Gdy Abraham uniósł rękę zaopatrzoną w nóż, aby zabić swego syna, usłyszał głos anioła: „Nie podnoś ręki na chłopca i nie rób mu krzywdy, gdyż teraz wiem, że boisz się Boga i nie wahałeś się ofiarować Mi jedynego syna. Wówczas Abraham rozejrzał się i zobaczył za sobą barana, który zaplątał się rogami w zaroślach. Podszedł więc tam Abraham, wziął barana i złożył go w ofierze całopalnej zamiast swojego syna” (Rdz 22,12—13).

Zamiast człowieka, w jego zastępstwie były składane zwierzęta. Nikt nie musi składać krwawych ofiar z ludzi, ponieważ jedyną osobą, której śmierć za grzechy każdego człowieka jest skuteczna, był Jezus Chrystus. „Nie składa też wielokrotnie samego siebie w ofierze, jak arcykapłan, który wchodzi co roku do świątyni z krwią cudzą, ponieważ musiałby wielokrotnie cierpieć od początku świata. On zaś teraz, u kresu czasów, jeden raz się pojawił, aby zgładzić grzech przez własną ofiarę” (Hbr 9,25—26). Jednorazowa ofiara złożona przez Jezusa prawie dwa tysiące lat temu jest zupełnie wystarczająca. Chrystus został wtedy ukarany za każdy grzech na ziemi, począwszy od pierwszego grzechu popełnionego przez Adama i Ewę.

Wiara

„Wszyscy prorocy świadczą o tym, że każdy, kto w Niego wierzy, przez Jego imię otrzymuje odpuszczenie grzechów” (Dz 10,43). Nikt z ludzi nie jest w stanie zapracować sobie na własne zbawienie. Bóg wybacza ci twoje grzechy tylko dlatego, że Jego Syn za te grzechy umarł. Żadne twoje wysiłki nie mogą wymusić na Bogu przebaczenia ci twego złego postępowania. „Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu, bo trzeba, aby ten, kto zbliża się do Boga, uwierzył, że On jest, i że nagradza tych, którzy Go szukają” (Hbr 11,6).

Na czym w takim razie polega wiara? „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to sami siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeśli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg, który jest wierny i sprawiedliwy, odpuści nam grzechy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 J 1,8—9). Wyznanie grzechów Bogu polega nie tylko na ich wypowiedzeniu, ale przede wszystkim na zrozumieniu, jak bardzo ohydne są one dla Boga. Są tak wstrętne, że Jezus musiał ponieść śmierć, aby je zniszczyć. Nie było innego wyjścia. Wrócimy jeszcze do tego tematu.

Powiedzenie Wiara przenosi góry pochodzi z Biblii. Są to słowa wypowiedziane przez samego Jezusa: „Zapewniam was, że kto powie tej górze: Unieś się i rzuć w morze, a nie zwątpi w swoim sercu, lecz będzie wierzył, że to, co mówi, się stanie, to tak będzie. Dlatego mówię wam: Wierzcie, że otrzymacie wszystko, o co się modlicie i prosicie, a spełni się wam” (Mk 11,23—24). Często rozumiemy te słowa bardzo powierzchownie. Sądzimy, że wystarczy tylko w coś (w cokolwiek) mocno uwierzyć, że to nastąpi, a faktycznie tak będzie. Ale pozytywne myślenie nie ma nic wspólnego z Bogiem.

Dalsze wersety obalają ten mit. Jezus dodaje: „Kiedy zaś stoicie, modląc się, przebaczcie, jeśli macie coś przeciwko komuś, aby i wasz Ojciec, który jest w niebie, przebaczył wam wasze przewinienia” (Mk 11,25). Warunkiem wysłuchania modlitwy jest nie tylko wiara, ale i przebaczenie. Warunkiem wysłuchania modlitwy jest charakter podobny do charakteru Boga — serce pełne miłości i miłosierdzia.

Co więcej, w innym miejscu Zbawiciel powiedział: „Jeśli dwaj spośród was na ziemi będą zgodnie o coś prosić, otrzymają to od Mojego Ojca, który jest w niebie. Gdzie bowiem dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,19—20). Zwróć uwagę na dwa kolejne warunki. Wiara jest związana z modlitwą do Ojca w niebie, a nie z pozytywnym myśleniem — to raz. Po drugie, modlitwa ma być zanoszona w imieniu Jezusa. Co to znaczy modlić się w imieniu Jezusa? Przecież większość z nas swoje modlitwy kończy tymi słowami: „… w imieniu Jezusa Chrystusa. Amen”.

Czy ciągłe wypowiadanie tej formuły nie stało się przypadkiem sloganem, którego nie rozumiemy? Jeżeli sędzia wydaje wyrok „w imieniu Rzeczypospolitej”, to znaczy, że wyrok ten jest zgodny z prawem naszego kraju. Gdyby tak nie było, to pierwsza apelacja cofnęłaby tę decyzję, prawda? Podobnie jest z modlitwą. Jeśli nie jest ona zgodna z Bożą wolą, to nie będzie wysłuchana, i żadne formułki na jej zakończenie nie pomogą. Nawet sam Jezus Chrystus modlił się do Ojca: „niech się stanie nie tak, jak Ja chcę, ale jak Ty” (Mt 26,39). Wiara polega na całkowitym zaufaniu Bogu.

„Wiara jest gwarancją tego, czego się spodziewamy” (Hbr 11,1). Nie ma przebaczenia bez wiary w to, że Chrystus umarł za nasze grzechy, i że Jego ofiara została przyjęta. Bóg nam to zagwarantował. W jaki sposób? „Ten, który Chrystusa wskrzesił z martwych, ożywi również wasze śmiertelne ciała przez swojego Ducha, który w was mieszka” (Rz 8,11). Zmartwychwstanie Chrystusa jest dowodem na to, że wszystkie grzechy, za które umarł, zostały przebaczone.

Gdyby Bóg nie wybaczył tych grzechów, gdyby ofiara Jezusa była niewystarczająca, Ojciec nie przywróciłby swego Syna do życia. Dlatego apostoł Paweł napisał tym, którzy nie wierzyli w zmartwychwstanie Jezusa: „A jeśli Chrystus nie został wskrzeszony, daremna jest wasza wiara, trwacie jeszcze w swoich grzechach. Także i ci, którzy zasnęli w Chrystusie, są zgubieni. Jeżeli tylko w tym życiu pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy bardziej niż wszyscy ludzie godni pożałowania. Tymczasem jednak Chrystus został wskrzeszony z martwych jako pierwszy z tych, którzy umarli” (1 Kor 15,17—20).

Bóg „przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa w swoim wielkim miłosierdziu zrodził nas na nowo do żywej nadziei, do dziedzictwa niezniszczalnego, nietkniętego i trwałego, zachowanego dla was w niebiosach” (1 P 1,3—4). Zmartwychwstanie Chrystusa daje nam pewność Bożej obietnicy.

Śmierć Jezusa na krzyżu ma podstawowe znaczenie dla naszego zbawienia, ponieważ tylko z tego powodu zostały nam odpuszczone nasze winy, a dowodem na to jest Jego zmartwychwstanie. Krzyż jest symbolem śmierci Jezusa Chrystusa, Jego ofiary, ale niech będą dzięki Bogu, że ten krzyż jest pusty, bo Chrystus zmartwychwstał.

Opamiętanie

Pewnie nie jeden raz słyszałeś skierowane do ciebie słowa:

— Człowieku, opamiętaj się!

Co miał na myśli ten, kto je wypowiadał? Prawdopodobnie chodziło o to, żebyś się uspokoił, gdy poniosły cię emocje. Jednak w Biblii chodzi o coś zupełnie innego. „W imię Jego będzie głoszone wszystkim narodom wezwanie do opamiętania dla odpuszczenia grzechów” (Łk 24,47).

Słowo opamiętanie jest tłumaczeniem greckiego słowa metanoia. Pierwsze polskie przekłady Pisma Świętego tłumaczą je jako pokuta, późniejsze jako upamiętanie, nawrócenie. Faktycznie słowo metanoia oznacza dosłownie zmianę myślenia.

Czyli kolejnym etapem w twojej drodze, gdy już uwierzysz, jest zmiana priorytetów, zmiana sposobu patrzenia na świat, a w konsekwencji zmiana postępowania. Nie ma przebaczenia bez zmiany myślenia, zawrócenia na drogę, która prowadzi do Boga i z Bogiem.

Naszym naturalnym kierunkiem życia jest ucieczka od Boga. Tak było zaraz po upadku w grzech Adama i Ewy. Ich pierwszą reakcją na odgłos zbliżającego się Boga, była ucieczka w krzaki, byle dalej od Niego. I to nam pozostało do dzisiaj. Gdyby nie działanie Ducha Świętego, który „przekona świat co do grzechu, sprawiedliwości i sądu” (J 16,8), każdy z nas ciągle uciekałby przed Bogiem, ciągle by się ukrywał. A tymczasem jedynym ratunkiem dla nas jest zawrócenie, rozpoczęcie wędrówki razem z Bogiem, w tym samym kierunku, w tym samym celu.

Aby to nastąpiło, musimy zmienić nasz sposób myślenia. Nie jest to proste, ponieważ zmiana myślenia powoduje zmianę zachowania, nawyków, priorytetów, a tego podświadomie najbardziej się boimy. Boimy się, że będziemy musieli porzucić nasze ulubione grzechy i przyzwyczajenia.

Gdy myślimy o pokucie, najczęściej rozumiemy ją jako zadośćuczynienie za grzech, wyrażone w różny sposób. Zwykle w akcie pokuty mamy coś zrobić. Z biblijnego punktu widzenia sprawa wygląda zupełnie inaczej. Nie musisz nic robić, aby zadośćuczynić za twój grzech. Właściwie to nawet nie możesz nic zrobić, aby zadośćuczynić za twój grzech. Zadośćuczynieniem za każdy twój grzech była śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu dwa tysiące lat temu. Gdy to sobie uświadomisz, gdy zrozumiesz ogrom Bożej miłości do nas, dla której wycierpiał straszne męki, coś się zmieni w twoim myśleniu.

Czy oglądałeś film Pasja? Reżyser Mel Gibson bez ogródek ukazał w nim fizyczne cierpienia Chrystusa, ale nie pokazał wszystkiego. Czy wiesz, jak się umierało na krzyżu? Przestępca miał przywiązywane lub przybijane do poprzecznej belki rozciągnięte ręce, przez co nie mógł normalnie oddychać. Dlatego wspierając się na nogach, unosił się trochę, aby chwycić łyk powietrza. Gdy nogi się męczyły, opadał i znowu brakowało mu tchu. I tak powtarzało się to, aż do momentu, gdy z braku sił dusił się. Mogło to trwać nawet kilkadziesiąt godzin. Dlatego żołnierze czasami łamali przestępcy kości nóg, aby nie mógł się unosić.

Jednak Jezus umarł „zaledwie” po sześciu godzinach wiszenia na krzyżu. Powodem było pęknięcie serca — świadczy o tym krew i woda, które wypłynęły z przebitego włócznią boku Zbawiciela. Gdy nastała ciemność wokół krzyża, gdy Jezus nie widział nikogo i niczego poza naszymi grzechami, które na Nim ciążyły, głośno zawołał: „Boże mój, Boże mój, dlaczego Mnie opuściłeś?” (Mt 27,46). To ciężar grzechów całego świata przygniótł Go tak bardzo, że nie odczuwał obecności swego Ojca. Serce Chrystusa pękło z bólu duchowego, a nie fizycznego.

Jak reagujesz na tę wielką ofiarę Syna Bożego? Czy twoje myśli nadal uciekają od tego obrazu, czy też zmienia się ich kierunek i podążają w stronę Boga? Przebaczenie nie jest za darmo, kosztowało życie Jezusa. To jest wystarczający powód, aby zmienić swoje nastawienie do Boga, do grzechu.

Nie ma przebaczenia bez zmiany myślenia.

Przebaczenie

Efektem przyjęcia Bożego przebaczenia jest nie tylko zmiana myślenia, mojego nastawienia do Boga, który przebaczył moje grzechy i utopił je w najgłębszych głębinach oceanu. Zmienia się również moje nastawienie do innych ludzi. Zaraz na początku swojej działalności Jezus powiedział: „Jeśli przyniesiesz swój dar, by złożyć go na ołtarzu i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś przeciwko tobie, zostaw swój dar przed ołtarzem, idź i pojednaj się najpierw ze swoim bratem, a potem wróć i złóż swój dar” (Mt 5,23—24). To, co robisz dla Boga, się nie liczy, jeśli nie wyciągnąłeś przyjaznej ręki do kogoś, z kim miałeś złe relacje. Dla Boga twoje podejście do drugiego człowieka jest bardzo ważne.

Jeśli nie masz zamiaru pokochać ludzi takimi, jakimi są, a mimo to pragniesz być zbawiony, to pamiętaj, aby nigdy nie wypowiadać modlitwy „Ojcze nasz”. Dlaczego? Ponieważ w niej modlimy się: „I przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili” (Mt 6,12). Innymi słowy, sami zastawiamy na siebie sidła. Sami stawiamy Bogu warunek, aby przebaczył nam w takim zakresie, w jakim my przebaczamy innym. Jezus wyjaśnił to chwilę później: „Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, to i wam przebaczy wasz Ojciec, który jest w niebie. Jeśli zaś nie przebaczycie ludziom, to i wasz Ojciec nie przebaczy wam przewinień” (Mt 6,14—15). Boże przebaczanie jest uzależnione od mojego przebaczania.

W osiemnastym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza została zapisana przypowieść Chrystusa o tym, jak to pewien król zdecydował się skontrolować finanse swojego królestwa. Okazało się, że jeden z jego podwładnych zdefraudował ogromną sumę pieniędzy. W przeliczeniu na obecne warunki byłoby to co najmniej 3 miliardy złotych. Jeden miliard to tysiąc milionów! Król kazał sprzedać dłużnika, jego żonę, dzieci i cały dobytek. „Wtedy sługa upadł mu do nóg, kłaniał się i prosił: Okaż mi cierpliwość, a wszystko ci oddam” (Mt 18,26). Nie wiem jak to sobie wyobrażał, ale uczciwą pracą na pewno nie zarobiłby 3 miliardów do końca swego życia. A jednak król mu darował cały dług.

Byłaby to piękna przypowieść o litościwym Bogu, gdyby nie dalsza jej część. Opowiada ona jak ten, któremu król anulował wielki dług, spotkał z kolei swojego dłużnika. Tym razem chodziło o troszkę mniejszą kwotę, jakieś 5 tysięcy złotych. Niewielka różnica, prawda? Jak się zachował niedawno przez króla ułaskawiony? Wsadził go do więzienia i nie pomogły żadne błagania. Gdy dowiedział się o tym król, powiedział: „Sługo zły, darowałem ci cały dług, ponieważ mnie o to poprosiłeś. Czy więc i ty nie powinieneś zlitować się nad swoim współsługą, jak ja zlitowałem się nad tobą! I rozgniewał się jego pan, oddał go katom, dopóki nie zwróci całego długu” (Mt 18,32—34). A na koniec Jezus wyjaśnił sens tej przypowieści: „Tak Mój Ojciec, który jest w niebie, postąpi z wami, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swojemu bratu” (Mt 18,35).

Skutkiem otrzymania przebaczenia powinno być dawanie przebaczenia. Udzielone przez Boga przebaczenie zawsze powinno przynosić skutek. Jeśli nie, to jest ono cofnięte. Przebaczenie jest Bożym standardem, jest zasadą nieba. Jeśli ktoś nie potrafi przebaczać, nie nadaje się do nieba.

Woda

„Nawróćcie się i niech każdy z was przyjmie chrzest w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie waszych grzechów” (Dz 2,38). Zmiana myślenia pociąga za sobą zmianę zachowania, chęć lepszego życia oraz publiczne wyznanie nawrócenia w czasie uroczystości chrztu.

Najbardziej popularną formą chrztu jest pokropienie, praktykowane przez wiele kościołów. Ale w czasach Jezusa i apostołów chrzest odbywał się poprzez całkowite zanurzenie człowieka, bo takie jest znaczenie greckiego słowa baptizo — chrzcić. Już o Janie Chrzcicielu zostało powiedziane, że „chrzcił w Ainon, w pobliżu Salim, gdyż było tam dużo wody” (J 3,23). W ten sposób został przez niego ochrzczony Jezus Chrystus. Gdyby ten obrządek polegał na polewaniu lub kropieniu, wtedy do chrztu nie trzeba by było dużej ilości wody.

Symbolika chrztu przez zanurzenie ukazuje jego pełne znaczenie. „Czy nie wiecie, że my wszyscy, którzy zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zostaliśmy więc pogrzebani z Nim przez zanurzenie w śmierć, abyśmy tak, jak Chrystus został wskrzeszony z martwych dzięki chwale Ojca, i my prowadzili nowe życie” (Rz 6,3—4). Chrzest jest symbolem śmierci grzesznego człowieka, symbolem pogrzebania starych nawyków, symbolem porzucenia złego postępowania, a następnie zmartwychwstania do dobrego, godnego życia — jest symbolem narodzenia na nowo.

Gdy się rodzisz pierwszy raz, masz czystą kartę, nie masz przeszłości, bagażu złych wspomnień i czynów. Wszystko zaczynasz od zera. Podobnie jest z nowonarodzeniem. Jezus powiedział: „Musicie się na nowo narodzić” (J 3,7 BW). A żeby narodzić się powtórnie, trzeba najpierw umrzeć. Dlatego Bóg ustanowił zanurzenie jako symbol zarówno śmierci jak i narodzenia.

„Któryż Bóg podobny Tobie, co oddalasz nieprawość, odpuszczasz występek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie żywi On gniewu na zawsze, bo upodobał sobie miłosierdzie. Ulituje się znowu nad nami, zetrze nasze nieprawości i wrzuci w głębokości morskie wszystkie nasze grzechy” (Mi 7,18—19 BT). Miejsce wszystkich grzechów, które wyznaję, jest w głębinach oceanu. Toną w nich, aby już nigdy nie ujrzeć światła dziennego. W tym momencie rodzę się powtórnie, z czystą kartą, bez przeszłości, bez bagażu złych wspomnień i czynów. „Dlatego jeśli ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, przeminęło, a nastało nowe. Wszystko to zaś od Boga, który przez Chrystusa pojednał nas z sobą” (2 Kor 5,17—18).

Czy jest lepszy sposób, aby ukazać tę prawdę? Ani pokropienie, ani polanie wodą nawet w najmniejszej części nie są w stanie tego dokonać.

Bóg jest inny

Czasami naprawdę trudno zrozumieć Boga. W takich momentach przypominałem sobie Jego własne słowa spisane przez proroka Izajasza: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami — wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje — nad waszymi drogami i myśli moje — nad myślami waszymi” (Iz 55,8—9 BT). Bóg myśli zupełnie inaczej niż ludzie. Przez długi czas sądziłem, że w tym fragmencie chodzi ogólnie o Bożą mądrość, dopóki nie przeczytałem kontekstu tej wypowiedzi. Wcześniejszy werset brzmi tak: „Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu” (Iz 55,7 BT). Kontekst mówi o przebaczaniu!

Bóg myśli i działa w celu ratowania człowieka, a człowiek odwrotnie. Człowiek człowiekowi wilkiem, jeden drugiego najchętniej utopiłby w łyżce wody. Natomiast Bóg przebacza, bo kocha, bo taki jest.

„Jeśli wyznajemy nasze grzechy, to Bóg, który jest wierny i sprawiedliwy, odpuści nam grzechy i oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1 J 1,9). Bóg musi przebaczyć, bo to obiecał.

Podsumowując: Nie ma Bożego przebaczenia… bez przelanej krwi Jezusa Chrystusa. Nie ma Bożego przebaczenia… bez wiary w ofiarę Jezusa i wiary w Jego wierność w spełnianiu danych obietnic. Nie ma Bożego przebaczenia… bez zmiany mojego myślenia, bez skierowania się do Boga zamiast uciekania od Niego. Nie ma Bożego przebaczenia… bez mojego przebaczania innym. Nie ma Bożego przebaczenia… bez okazania mojej przemiany poprzez zanurzenie w wodzie.

Przebaczenie to Boży dar, który był bardzo drogi, bo wymagał ofiary Syna Bożego i nie może zostać zlekceważony. Nie może pozostać niewykorzystany, bo wtedy śmierć Chrystusa byłaby daremna.

Bóg pragnie, aby zwracać się do Niego Ojcze, ponieważ przebacza jeszcze bardziej niż rodzony ojciec. On przebacza jak najwspanialszy Tata na świecie.

Co możesz powiedzieć takiemu Bogu? Bogu, który jest tak miłosierny, tak przebaczający? Może:

— Dzięki Ci, Ojcze, że taki jesteś. Że jesteś najwspanialszym Tatą na świecie. Że poświęciłeś swoje życie, aby móc mi przebaczyć moje grzechy.

7. Dziwna sprawiedliwość

Ojcze sprawiedliwy, świat Ciebie nie poznał,

lecz Ja Ciebie poznałem

(J 17,25)

Co przychodzi ci na myśl, gdy słyszysz słowo sprawiedliwość? Czasami żądasz sprawiedliwości, czasami o niej marzysz. Szczególnie, gdy zostałeś źle potraktowany, oszukany. Bywają jednak sytuacje, kiedy boisz się sprawiedliwości i wolałbyś jej uniknąć za wszelką cenę. Ma to oczywiście miejsce, gdy coś złego przeskrobałeś — nieważne czy to było coś poważnego, czy nie.

Boża sprawiedliwość została ukazana w Jego Prawie: „Ktokolwiek skaleczy swego bliźniego, należy mu uczynić to samo, co on uczynił: złamanie za złamanie, oko za oko, ząb za ząb. W jaki sposób okaleczył człowieka, w taki sam sposób ma być okaleczony” (Kpł 24,19—20). Czy nie uważasz, że jest to bardzo sprawiedliwe? A może nie? Może kara powinna zależeć od stopnia świadomości przestępcy? W końcu jest chyba różnica między wybiciem komuś zęba przypadkiem a zrobieniem tego złośliwie, prawda?

A co sądzisz o ludziach sprawiedliwych? Czy chciałbyś się takimi otaczać, mieć z nimi na co dzień do czynienia? A może po krótkim czasie miałbyś ich serdecznie dosyć? Może zaczęłaby cię męczyć ich świętoszkowatość?

Faryzeusze

Za czasów Jezusa istniała taka grupa ludzi wierzących. Nazywali się faryzeuszami. Dzisiaj ten przydomek oznacza obłudnika, ale wtedy była to po prostu swego rodzaju partia wewnątrz narodu izraelskiego. Trzymali się ściśle Bożego Prawa, przestrzegali wszystkich jego nakazów zapisanych w Biblii. Pilnowali, aby wszystkie przykazania zawarte w Pismach były respektowane przez cały lud.

Szczególnie księgi spisane przez Mojżesza, tzw. Tora, zawierają wiele przepisów, które Bóg nakazał spełniać nowo powstałemu narodowi izraelskiemu. Zwłaszcza Księgi Kapłańska, Liczb, Powtórzonego Prawa podają prawa, jakimi miał się kierować Izrael. A trzeba przyznać, że były to prawa bardzo surowe, jeśli patrzymy na nie z dzisiejszego punktu widzenia. Za wiele przewinień obowiązywała kara śmierci przez ukamienowanie. Cała społeczność Hebrajczyków miała właśnie w ten sposób wyrazić swoje i Boże oburzenie na takie przestępstwa jak składanie ofiar z dzieci, wywoływanie duchów i wróżenie, przeklinanie Boga, zbieranie drewna w szabat, kierowanie ludzi do innych bogów, uparte nieposłuszeństwo dziecka wobec rodziców, brak dziewictwa w momencie zawarcia małżeństwa, zdradę czy złamanie któregokolwiek z przykazań Dekalogu.

Apostoł Paweł napisał o swoim życiu przed nawróceniem, że był „obrzezany ósmego dnia, z rodu Izraelita, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, według Prawa — faryzeusz, co do gorliwości — prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości wynikającej z Prawa — człowiek nienaganny” (Flp 3,5—6). Tak, Paweł kiedyś uważał siebie za człowieka doskonale przestrzegającego Boże Prawo. Jednak za chwilę dodaje: „To jednak, co było dla mnie zyskiem, uważam za stratę ze względu na Chrystusa. Nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na przewyższające wszystko poznanie Chrystusa Jezusa, mojego Pana” (Flp 3,7). Co z tego wynika? Sprawiedliwość to postępowanie zgodne z prawem. Jest to ważne w życiu każdego wierzącego, ale jeśli stracisz z oczu Jezusa, to wszystko, co wydawało ci się zyskiem, w rzeczywistości będzie stratą.

Faryzeusze bardzo dbali o funkcjonowanie tych przepisów i chętnie z nich korzystali, uważając to za swój „święty obowiązek”. Dlatego też, gdy przyłapali pewną kobietę na cudzołóstwie, natychmiast przyprowadzili ją do Jezusa, chcąc Mu udowodnić, że nie przestrzega Prawa nakazanego przez Boga: „W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. Ty natomiast, co powiesz na to?” (J 8,5). Jak pewnie pamiętasz, Jezus nie postąpił zgodnie z ich tokiem myślenia, ale przebaczył tej kobiecie. Można by z tego wysnuć wniosek, że miłosierdzie góruje nad sprawiedliwością. Inaczej mówiąc, że miłosierdzie i sprawiedliwość to dwa zupełnie różne, a wręcz sprzeczne ze sobą pojęcia: albo można być sprawiedliwym, albo miłosiernym, ale nigdy równocześnie. Faryzeusze byli sprawiedliwi — Jezus miłosierny.

Dziwny warunek

A jednak Chrystus ostrzegł wszystkich swoich naśladowców: „Mówię wam, jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios” (Mt 5,20). Przez pewien czas nie rozumiałem tej wypowiedzi Zbawiciela.

Jezus podał nam sporo warunków, jakie musimy spełnić, aby dostać się do nieba. Niektóre z nich omówiliśmy w poprzednim rozdziale. Wszystkie one są dosyć jasne, mimo że bardzo głębokie. Ale jak pogodzić sprawiedliwość faryzeuszy z miłosierdziem Chrystusa?

Boża sprawiedliwość czy miłosierdzie

Borykałem się z tym problemem tak długo, aż odkryłem w Piśmie Świętym, że to wcale nie jest problem. Że sprawiedliwość i miłosierdzie wcale nie stoją w sprzeczności z sobą. Problemem było to, że nie rozumiałem Bożego charakteru. Okazuje się, że Bóg ma też inne kryteria sprawiedliwości, z których wcześniej nie zdawałem sobie sprawy.

Apostoł Paweł napisał: „Teraz zaś niezależnie od Prawa została objawiona sprawiedliwość Boga, poświadczona przez Prawo i Proroków, sprawiedliwość Boga przez wiarę w Jezusa Chrystusa, dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, ponieważ wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga, a zostali usprawiedliwieni darmo, Jego łaską, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie” (Rz 3,21—24). Czyli istnieje coś takiego jak Boża sprawiedliwość niezależnie od Prawa (to znaczy od przykazań) i jest to zapisane w Prawie i Prorokach (czyli w Starym Testamencie). To bardzo ciekawe i za chwilę do tego wrócimy.

Tymczasem Paweł pisze dalej, że mimo naszej całkowitej grzeszności, przed którą żaden człowiek nie ucieknie i nie może się jej wyprzeć, Bóg usprawiedliwia nas zupełnie za darmo. Apostoł nie nazywa tego aktu miłosierdziem, ale sprawiedliwością Boga przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Co to znaczy? To znaczy, że nie ma konfliktu między sprawiedliwością a miłosierdziem. Jak to możliwe?

Paweł wyjaśnia to w następnych wersetach, mówiąc o Chrystusie: „Jego to Bóg ustanowił narzędziem przebłagania przez wiarę, dzięki Jego krwi, żeby okazać swoją sprawiedliwość przez odpuszczenie grzechów, które zaistniały wcześniej, w czasie pobłażliwości Boga, i żeby okazać swoją sprawiedliwość teraz, w tym czasie, aby okazało się, że On sam jest sprawiedliwy i usprawiedliwia tego, kto wierzy w Jezusa” (Rz 3,25—26). To śmierć Chrystusa na krzyżu stała się przyczyną przebaczenia moich grzechów. A właściwie nie tylko sama Jego śmierć, ale moja wiara, moje zrozumienie, że Zbawiciel umarł za moje grzechy, zamiast mnie. Że nie poniosę kary za moje postępowanie, ponieważ karę poniósł Jezus. Jeżeli w to wierzę, jeżeli uświadamiam sobie swój stan i Boże poświęcenie dla mnie, to Bóg przyjmuje to i nazywa usprawiedliwieniem z łaski przez wiarę. „Łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę” (Ef 2,8). „Zapłatą bowiem za grzech jest śmierć, a darem łaski Boga życie wieczne w Chrystusie Jezusie, naszym Panu” (Rz 6,23).

Czy w takim razie Jezus zapoczątkował nową naukę? Odwrócił dotychczas istniejący porządek rzeczy? Wbrew pozorom nie ma w tym nic nowego, to nie jest nauka dopiero Nowego Testamentu. Starotestamentowi prorocy doskonale to rozumieli.

Paradoks

Gdy kończyło się siedemdziesiąt lat niewoli Izraelitów w Babilonii, prorok Daniel modlił się do Boga: „Zgrzeszyliśmy, zawiniliśmy i postępowaliśmy bezbożnie, zbuntowaliśmy się i odstąpiliśmy od twoich przykazań i praw. I nie słuchaliśmy twoich sług, proroków, którzy w twoim imieniu przemawiali do naszych królów, naszych książąt, naszych ojców i do całego pospólstwa” (Dn 9,5—6 BW). Jego modlitwa polegała na wyznawaniu swoich grzechów i grzechów całego narodu. A było ich wiele, i to wcale nie błahych. Dokładnie zdawał sobie sprawę, w jakim stanie duchowym się znajduje Boży lud.

Parę wersetów dalej czytamy, jak zwraca się on do Boga: „O Panie! Według twojej sprawiedliwości niech odwróci się twój gniew i twoja popędliwość od twojego miasta, Jeruzalemu, od świętej twojej góry! Gdyż z powodu naszych grzechów i naszych win Jeruzalem i twój lud znosi zniewagi od wszystkich, którzy są wokół nas” (Dn 9,16 BW). Czy widzisz tutaj jakiś paradoks? Czy nie powinieneś wziąć korektora i wymazać z tego miejsca słowa sprawiedliwość, a wstawić miłosierdzie? Daniel najpierw wylicza wszystkie grzechy, a potem prosi o litość, powołując się na Bożą sprawiedliwość? To tak, jakbym powiedział na rozprawie sądowej:

— Wysoki Sądzie! Wiem, że popełniłem straszne przestępstwa i wiem, że nie ma dla mnie żadnego wytłumaczenia. Dlatego, ze względu na ogromną sprawiedliwość Wysokiego Sądu, bardzo proszę, aby Wysoki Sąd zlitował się nade mną zgodnie z zapisem Kodeksu Karnego.

Przecież w Kodeksie Karnym nie ma nic na temat litości!

Zgadza się, w świeckich prawach nie ma litości, ale Boże Prawo, jak to zrozumieliśmy na początku, jest zawieszone na miłości — nie może się bez niej obejść. „Lecz Pan czeka, by wam okazać łaskę, i dlatego stoi, by się zlitować nad wami, bo Pan jest sprawiedliwym Bogiem. Szczęśliwi wszyscy, którzy w Nim ufają!” (Iz 30,18 BT). Widzisz to, co zauważył Izajasz? Twój Ojciec czeka, by okazać ci miłosierdzie, ponieważ jest Ojcem sprawiedliwym! To nie paradoks, taki jest Bóg.

Prorok Micheasz również to dostrzegł: „Muszę znosić gniew Pana, gdyż zgrzeszyłem przeciwko niemu — aż ujmie się za mną i wymierzy mi sprawiedliwość, wyprowadzi mię na światło, abym ujrzał jego sprawiedliwość” (Mi 7,9 BW). Zgrzeszył, więc w pokorze znosi karę. A mimo to oczekuje zbawienia ze względu na miłosierdzie Boga? Nie, ze względu na Jego sprawiedliwość!

Król Saul bezpodstawnie oskarżał Dawida o spiskowanie. Ścigał go i chciał go zabić. Gdy w pewnym momencie zrozumiał swój błąd, „zaczął głośno płakać. Mówił do Dawida: Tyś sprawiedliwszy ode mnie, gdyż odpłaciłeś mi dobrem, podczas gdy ja odpłaciłem ci złem” (1 Sm 24,17—18 BT). Boża sprawiedliwość polega na tym, że wyświadczasz dobro tym, którzy czynią ci zło. Przebaczasz.

Naśladowanie Boga

Teraz już wiesz, dlaczego Jezus nauczał, aby nasza sprawiedliwość była większa niż sprawiedliwość faryzeuszy (Mt 5,20). Oni trzymali się ściśle litery Bożego Prawa, zapominając najważniejszego, że jest ono zawieszone na miłości. Prawo Boże jest całkowicie uzależnione od miłości Boga Ojca.

Moja własna sprawiedliwość jest niczym, tak jak i twoja. Nie ma człowieka na tyle sprawiedliwego, aby zasłużył na Bożą akceptację. Pan Bóg ostrzegł lud Izraela przed błędnym sposobem patrzenia na siebie. Powiedział: „Obyś nie pomyślał w swoim sercu, gdy Pan, twój Bóg, wypędzi ich przed tobą: Przez wzgląd na moją sprawiedliwość wprowadził mnie Pan, abym posiadł tę ziemię. Gdyż z powodu niegodziwości tych narodów Pan wypędził je przed tobą. Nie przez wzgląd na twoją sprawiedliwość i prawość twego serca przyszedłeś wziąć w posiadanie ich ziemię, ale z powodu niegodziwości tych narodów Pan, twój Bóg, wypędza je przed tobą, i aby dotrzymać słowa przysięgi, którą Pan złożył twoim ojcom: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Wiedz zatem, że nie przez wzgląd na twoją sprawiedliwość Pan, twój Bóg, daje ci tę piękną ziemię w posiadanie, bo jesteś ludem o twardym karku” (Pwt 9,4—6).

Pamiętaj, jesteś grzesznikiem, „ponieważ wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga” (Rz 3,23). Z tego powodu jesteś skazany na śmierć. Ale miłość twego Ojca — Jego sprawiedliwość — daje ci wyjście z tej sytuacji.

Zdrada

Wszyscy doskonale znamy tę historię. Wspominamy ją pod koniec każdego roku, a jest zapisana w Ewangelii Łukasza 1,26—56. Spróbujmy spojrzeć na nią nietypowo, z jego punktu widzenia. Jego, czyli kogo?

Na przełomie dwóch er żyła sobie pewna rodzina. On — miał na imię Józef, ona — Maria. Pokochali się i postanowili się pobrać. Ogłoszono zaręczyny. W tamtych czasach zaręczyny były traktowane jak ślub (chociaż współżycie seksualne było dopuszczalne dopiero po wspólnym zamieszkaniu). Mógł je unieważnić tylko rozwód, mimo że mieszkali jeszcze osobno. Zaraz po zaręczynach Maria udała się z wizytą do swojej krewnej, Elżbiety i przebywała u niej przez trzy miesiące. W tym czasie zorientowała się, że jest w ciąży.

Po powrocie oczywiście spotkała się ze swoim narzeczonym i, najdelikatniej jak mogła, oznajmiła:

— Kochany! Mam dla ciebie cudowną wiadomość, będziemy mieli dziecko!

Wyobrażasz sobie minę Józefa? I jego słowa:

— Jakie my? Ja nic o tym nie wiem.

Który normalny mężczyzna uwierzyłby w jakieś wykrętne tłumaczenia o zapłodnieniu przez Ducha Świętego? Nie sądzę, żeby się taki znalazł. Józef również nie uwierzył Marii (i wcale mu się nie dziwię). Tylko co dalej?

Mógł udawać, że to jego dziecko, ale ludzie potrafią liczyć i z pewnością by mu wypomnieli cudzołóstwo, a właściwie seks przedmałżeński. Mógł też wyprowadzić Marię przed całą wioskę, aby wszyscy ją ukamienowali. On, jako pokrzywdzony, miał pierwszy rzucić kamieniem. Mógł ją ukamienować, miał takie prawo. Zwłaszcza, że jest o nim napisane, iż był sprawiedliwy.

Jednak sprawiedliwość Józefa doprowadziła go do zupełnie nietypowego działania. Przeczytaj uważnie, jak ewangelista Mateusz skrótowo opisuje tę historię: „Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak: Maria, Jego matka, była zaślubiona Józefowi. Zanim zamieszkali razem, okazało się, że za sprawą Ducha Świętego spodziewa się Dziecka. Jej mąż Józef, jako człowiek sprawiedliwy, nie chciał narazić jej na zniesławienie i zamierzał oddalić ją potajemnie” (Mt 1,18—19). Zwróciłeś uwagę na ostatnie zdanie? Józef chciał uratować Marię przed obgadywaniem, dając jej po kryjomu rozwód nie dlatego, że był miłosierny, litościwy, ale dlatego, że był sprawiedliwy! Tak więc Józef, człowiek żyjący na przełomie Starego i Nowego Testamentu, doskonale rozumiał charakter Boga ukazany przez wcześniej piszących proroków i jeszcze piękniej przedstawiony przez samego Jezusa. Rozumiał, że sprawiedliwość Boga opiera się (jest zawieszona) na miłości i chroni grzesznika, a nie potępia go.

Z dalszego ciągu tej historii można nauczyć się jeszcze jednego. Jest napisane o Józefie, że „gdy nad tym rozmyślał, anioł Pana ukazał mu się we śnie” (Mt 1,20). Jeśli ktoś cię zranił, masz dwie drogi do wyboru. Albo będziesz o tym wciąż rozmyślał, coraz bardziej się gniewał i pobudzał do nienawiści i zemsty, albo będziesz się zastanawiał nad tym, jak czynić dobrze tym, którzy zrobili ci krzywdę. Józef wybrał tę drugą drogę, a skutek tego był niesamowity — rozmawiał z aniołem. Przebaczając krzywdy ludziom i pragnąc czynić im dobro, otwierasz twoje serce na Boga, zapraszasz Go do swojego życia i nawiązujesz z Nim autentyczne więzi.

Podobne doświadczenie przeżył Hiob: „Pan odmienił los Hioba, gdy ten modlił się za swoich przyjaciół” (Hi 42,10). Modlił się za przyjaciół, którzy w jego tragicznej sytuacji wciąż wytykali mu błędy i napominali, zamiast pocieszać.

Boża sprawiedliwość

Prawdziwa sprawiedliwość — ta pochodząca od Boga — jest gotowa sama cierpieć, aby ulżyć innym. Sprawiedliwość to postępowanie zgodnie z prawem, a Bożym prawem jest miłość i miłosierdzie. Jeśli chcesz być sprawiedliwy, okazuj miłość. Jest to wspaniały dar od Boga. „Kto szuka sprawiedliwości i dobroci, znajdzie życie, sprawiedliwość i chwałę” (Prz 21,21).

„Lecz kto chce się chlubić, niech się chlubi tym, że jest rozumny i wie o mnie, iż Ja, Pan, czynię miłosierdzie, prawo i sprawiedliwość na ziemi, gdyż w nich mam upodobanie — mówi Pan” (Jr 9,23 BW). Nasz Ojciec charakteryzuje się równocześnie miłosierdziem, prawem i sprawiedliwością. Każda z tych cech opiera się na Jego miłości do nas. Miłości w tak niezwykły sposób ukazanej na Golgocie.

„Zgrzeszyłem przeciw Tobie samemu i na Twoich oczach zło uczyniłem. Bądź więc sprawiedliwy w swoim wyroku i prawy w swoim sądzie” (Ps 51,6). Czy byłbyś gotów w ten sposób zwrócić się do Boga? Mam nadzieję, że teraz już tak. Dawid tak zrobił, ponieważ wiedział, na czym polega Jego sprawiedliwość. Wcale nie na zwykłym zapomnieniu o jego winie, ale na przemianie charakteru: „Nie zwracaj już uwagi na moje grzechy i wymaż wszystkie moje przewinienia. Boże, stwórz we mnie czyste serce i odnów we mnie moc ducha” (Ps 51,11—12). Boża sprawiedliwość polega nie tylko na miłosierdziu. Nasz Ojciec nie tylko chce nam przebaczyć nasze grzechy. Przede wszystkim pragnie nas zmienić, uzdrowić z choroby grzechu. Nasz najwspanialszy Tata na świecie obiecuje: „Pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszelkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali” (Ez 36,25—27 BT).

Nasz Ojciec nigdy nie chce nas zostawić takimi, jakimi do Niego przyszliśmy. On chce nas zmieniać na lepsze. Tylko nie zawsze my chcemy tego samego.

Banknot

No dobrze, ale w takim razie, co ze „sprawiedliwą” sprawiedliwością? Co z karą za zło i z nagrodą za dobro? Czy Bóg wybaczy wszystkim wszystkie grzechy, ponieważ jest sprawiedliwy i miłosierny? Powiesz:

— Przecież „miłosierdzie odnosi triumf nad sądem” (Jk 2,13).

Jeśli przeczytałeś poprzedni rozdział, to wiesz, że tak nie jest. Jego przebaczenie wymaga spełnienia kilku warunków. I to są Jego warunki, a nie twoje.

Boża sprawiedliwość i miłosierdzie mają dwie strony. Tak jak każdy pieniądz — czy to banknot, czy moneta. O tej „sprawiedliwej” sprawiedliwości i drugiej stronie miłosierdzia będziemy mówić trochę później. Gdy poznasz Ojca również z innej strony, wtedy Jego obraz będzie pełniejszy.

„Spuśćcie niebiosa rosę z góry, a obłoki niech sączą sprawiedliwość! Niech się otworzy ziemia i niech wyrośnie zbawienie, a niech też wzejdzie sprawiedliwość! Ja, Pan, to stworzyłem” (Iz 45,8 BW). Zbawienie jest ściśle związane z Bożą sprawiedliwością.

Taki jest nasz Bóg. Taki jest nasz Ojciec. Taki jest nasz najwspanialszy Tata na świecie.

8. Rodzeństwo jedynaka

Czyż nie mamy wszyscy jednego Ojca?

Czyż nie stworzył nas jeden Bóg?

Dlaczego oszukujemy jeden drugiego?

(Ml 2,10 BT)

Mój teść, wkraczając w osiemdziesiąty rok życia, postanowił, że należy uregulować sprawy spadkowe. Kazał więc swoim dzieciom spotkać się i dogadać w kwestii domu. I rzeczywiście doszły do porozumienia. Moi teściowie mogą się cieszyć, że ich dzieci nie kłócą się, nie walczą, nie dogryzają sobie, wręcz przeciwnie — zawsze mogą na sobie polegać, wspierają się w trudnych sytuacjach. Ja o swoim rodzeństwie nie mogę tego powiedzieć. Ale tylko z tego powodu, że go nie mam. Jestem jedynakiem. Niestety często słyszę o rodzinach, w których dzieci są skłócone ze sobą i nie mogą na siebie wzajemnie liczyć.

Podobnie Bóg jest szczęśliwy, gdy widzi jak Jego dzieci żyją w zgodzie, a zasmucony, gdy ze sobą walczą.

Czy to, jak się odnoszę do drugiego człowieka, ma jakiekolwiek znaczenie?

Modlitwa Pańska, którą wzywają Boga miliony chrześcijan, zaczyna się słowami: Ojcze nasz (Mt 6,9). Nie Ojcze mój, ale i twój, i jego, i jej, i ich. Bóg jest nie tylko moim Ojcem, ale naszym, wspólnym, każdego.

Na sądzie

Trzy ostatnie przypowieści, jakie Chrystus opowiedział tuż przed swoją śmiercią, podają zasady, na podstawie których odbędzie się sąd nad każdym człowiekiem. Zapisane są w dwudziestym piątym rozdziale Ewangelii Mateusza. W trzeciej z nich Jezus mówi, że kwestią rozstrzygającą będzie stosunek człowieka do jego bliźniego. Pierwsza grupa to zbawieni, którzy pomagali innym ludziom z dobrego serca. Nie wiedzieli, że czyniąc ludziom dobro, czynili to Jezusowi. Dziwili się: „Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie głodnego i nakarmiliśmy albo spragnionego i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Ciebie jako tułacza i przyjęliśmy albo nagiego i ubraliśmy? Kiedy widzieliśmy Cię chorego albo w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? Na to Król im odpowie: Zapewniam was, to, co uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnie uczyniliście” (Mt 25,37—40).

Zwróć uwagę na ostatnie zdanie. Jezus mówi tutaj, że każdy człowiek — nawet ten najmniejszy, najskromniejszy, najbardziej pogardzany — jest Jego bratem. On go kocha i troszczy się o niego. Jak starszy Brat.

To nie zabawa

Między moimi dziećmi są cztery lata różnicy. Gdy córka była w pierwszych klasach szkoły podstawowej, Maciej zbliżał się do jej końca. Nie było możliwości, aby w szkole ktoś mógł zrobić Magdzie krzywdę — jej brat czuwał nad tym bardzo skutecznie. Pewnego razu zdarzyła się zabawna sytuacja. W czasie przerwy Magda z kolegą ganiali się po korytarzu. Maciej to zobaczył i już zamierzał wkroczyć (a jego wkroczenie bywało dosyć bolesne). Magda, widząc, co się święci, zawołała szybko:

— Maciek, my się tylko bawimy!

Kolega był uratowany.

Bóg mówi: „Kto was dotyka, dotyka źrenicy mojego oka” (Za 2,12 BT) i nie są to puste słowa. Źrenica jest bardzo czułą częścią oka. Kiedyś nosiłem szkła kontaktowe i przywykłem do manipulowania przy ich zakładaniu i zdejmowaniu. Po pewnym czasie tak się przyzwyczaiłem do dotykania gałki ocznej, że teraz, gdy mam rzęsę na oku, to zdejmuję ją palcami. Ale dotknięcie samej źrenicy jest zbyt bolesne. Tak właśnie Bóg odczuwa nasze cierpienie.

Specjalne okulary

Druga grupa na sądzie z przypowieści jest specyficzna. To nie tylko ci, którzy nie dbają o innych, nie okazują serca. Popatrz, jak się tłumaczą ze swojego zachowania: „Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie głodnego albo spragnionego, albo jako tułacza, albo nagiego, albo chorego, albo w więzieniu i nie usłużyliśmy Tobie?” (Mt 25,44). Teoretycznie mówią dokładnie tak samo, jak ta pierwsza grupa, ale wydźwięk tego pytania jest zupełnie inny. To tak, jakby chcieli powiedzieć:

— Gdybyśmy wiedzieli, że tym człowiekiem był Jezus, czynilibyśmy dobro.

Co za obłuda:

— Panie, daj mi takie okulary, żebym widział, czy to Ty, czy tylko zwykły człowiek. Jeżeli to Ty, wtedy pomogę, a jeśli ktoś zwykły, to mam go „w nosie”.

Dla naszego Ojca nie ma zwykłego „ktosia”, bo każdy człowiek jest Jego dzieckiem, za które poniósł śmierć.

Chmury

Niestety często zapominamy, że Bóg jest obok. Przypomina mi to czasy, gdy służyłem w wojsku. Akurat tak się składało, że ćwiczenia w strzelaniu zawsze wypadały w sobotę. Za każdym razem, gdy moja kompania wyjeżdżała na poligon, tłumaczyłem dowódcy kompanii, że nie będę uczestniczył w tych zajęciach, ponieważ sobota została ustanowiona przez Boga jako dzień odpoczynku, a ja chcę być Mu posłuszny. Dowódca kręcił wtedy głową, ale zostawiał mnie w spokoju. Czasami, w takie soboty, gdy na dworze była brzydka pogoda, dowódca mówił, wskazując na chmury:

— Popatrz, Niebo nie widzi, możesz jechać, Bóg się nie dowie…

Ale Bóg widzi wszystko, nawet nasze myśli. Mateusz napisał, że „Jezus przejrzał ich myśli” (Mt 9,4). Dosłownie zostało użyte słowo, które znaczy zobaczył, ujrzał, widział. To jest niesamowite — Bóg widzi nasze myśli tak wyraźnie, jak widzi naszą twarz. Dlatego jako jedyny może nas sprawiedliwie osądzić — ponieważ zna nasze prawdziwe motywacje.

Czy jest to dla ciebie dobra wiadomość, czy zła? Cieszysz się z tego powodu czy się boisz? Jeżeli to drugie, to pamiętaj, że Bóg może to zmienić. Może zmienić twoje nastawienie do innych. Nie tylko może, ale i chce. I potrafi, jeśli Mu na to pozwolisz.

Ekipa Jezusa

Gdy myślimy o apostołach, to najczęściej mamy taki schematyczny pogląd, że byli to bardzo uduchowieni ludzie. No, może z wyjątkiem „niewiernego” Tomasza. I oczywiście Judasza. Popatrz jednak, jak zostali oni opisani w Ewangeliach. Przynajmniej niektórzy.

„Ustanowił więc Szymona, któremu nadał imię Piotr” (Mk 3,16). Przydomek, jaki otrzymał od Jezusa, pochodzi od słowa skała, kamień i bardzo dobrze charakteryzuje Szymona — twardziela, który nigdy się nie patyczkował, zawsze mówił bez ogródek to, co myślał, bez namysłu wyciągał miecz (który na wszelki wypadek zawsze nosił za pasem), aby bronić swego Pana. Podczas pojmania Jezusa to właśnie „Szymon Piotr, który miał miecz, wydobył go, uderzył nim sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho” (J 18,10).

Jako dwóch kolejnych na apostołów Chrystus wyznaczył „Jakuba — syna Zebedeusza, i Jana brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy Synowie Gromu” (Mk 3,17). No cóż, ci dwaj również nie mogli należeć do łagodnych, skoro Jezus tak ich nazwał. A oto przykład ich energii: „Wysłał przed sobą posłańców, którzy wybrali się w drogę i przyszli do osady Samarytan, aby przygotować dla Niego miejsce. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ wyraźnie zmierzał do Jeruzalem. Gdy to zobaczyli uczniowie Jakub i Jan, powiedzieli: Panie, jeśli chcesz, to powiemy, aby ogień spadł z nieba i ich spalił. Lecz On zwrócił się do nich i ich skarcił” (Łk 9,52—55). Niełatwych współpracowników wybrał sobie Jezus spośród wszystkich uczniów. Mieli zamiar szerzyć ewangelię ogniem i mieczem.

Jeszcze jednego szczególnego człowieka Jezus przyjął do grona apostołów — „Szymona zwanego Zelotą” (Łk 6,15). Zelota oznacza Gorliwy, ale chodziło tu nie tylko o zwyczajną gorliwość. Ponieważ w tym czasie Izrael był pod okupacją Rzymu, cały naród podzielił się na kilka partii politycznych. Jedną z nich byli herodianie, którzy współpracowali z Rzymianami. Drugim, skrajnie prawicowym ugrupowaniem byli właśnie zeloci. Ich mottem była walka zbrojna. To spośród nich wywodzili się skrytobójcy, którzy „likwidowali” wysoko postawionych urzędników rzymskich. Podobnie postępowali z Żydami współpracującymi z okupantem. Trudno powiedzieć, czy Szymon rzeczywiście należał do zelotów, czy tylko sympatyzował z nimi, ale najwidoczniej przejawiał takiego ducha.

Ach, zapomniałbym o Pawle. Gdy Jezus powołał go na apostoła, był przesiąknięty nienawiścią do tych, którzy myśleli inaczej niż on. Sam o sobie powiedział: „Prześladowałem tę Drogę, domagałem się nawet śmierci, gdy wiązałem i wtrącałem do więzienia mężczyzn i kobiety” (Dz 22,4).

Tak, w drużynie apostołów były różne „typki”, ale nie dlatego, że Jezusowi podobał się ich wybuchowy charakter, ale dlatego, że oni chcieli z Nim być, oraz że On pragnął ich zmienić. Czy to się Mu udało?

Przemiana Jana

Spójrz na życie Jana. Zaczynał chodzić z Jezusem jako Syn Gromu. Ale chodząc z Jezusem, przebywając z Nim dzień w dzień, zapatrzony w Niego, zaczął się zmieniać. I chociaż nie wiesz, jakie były etapy tej przemiany, możesz przeczytać o jej końcowym efekcie. Swoje trzy listy Jan napisał, mając około 90 lat. Są one przepojone miłością nie tylko do Boga, ale i do człowieka.

„Ten, kto mówi, że jest w światłości, a nienawidzi swojego brata, nadal jest w ciemności. Ten, kto miłuje swojego brata, pozostaje w światłości i nie ma w nim zgorszenia. Ten zaś, kto nienawidzi swojego brata, jest w ciemności i w niej postępuje, i nie wie, dokąd idzie, gdyż ciemność zaślepiła jego oczy” (1 J 2,9—11). Gdy żyjesz, pielęgnując uczucie nienawiści, nie zdajesz sobie sprawy, dokąd zmierzasz — do jeszcze większej ciemności niż do tej pory. Albo żyjesz w światłości i znasz drogę, albo chodzisz w ciemności, po omacku, i prędzej czy później wpadniesz do dołu.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.