E-book
12.6
Bocian i czkawka

Bezpłatny fragment - Bocian i czkawka

Wierszyki dla dzieci o zwierzętach i o dzieciach


5
Objętość:
26 str.
ISBN:
978-83-8351-952-4

Bocian zakłada rodzinę

Bocian ważne ma zadanie

Gniazdo zrobić, w nim posłanie

Dla swej przyszłej żony, dzieci

Później szukać jej poleci

Lecz nie dzisiaj, noc nadchodzi

Wśród szuwarów bocian brodzi

Rybkę złapać ma nadzieję

Kiedy księżyc zajaśnieje

Za to jutro, już od rana

Praca jest zaplanowana

Choć się jeszcze waha nieco

Czy nie czekać aż przylecą

Jakieś kandydatki nowe

Młode, urodziwe, zdrowe

Wprost na jego przyszłą żonę

Czy mieć gniazdo ukończone…

Czy też może zdecydować

By z wybranką je budować

Gniazda wspólne budowanie

Stworzy więź i zaufanie

To rodziny jest podstawa

Najważniejsza w życiu sprawa.

Tak uczynił i niebawem

Słychać przy budowie wrzawę

To na rozłożystej sośnie

Gniazdo boćków szybko rośnie

Pan bociek gałązki znosi

A partnerka mech przynosi

Jeszcze dziury pozatykać

I budowę się zamyka

Kiedy gniazdo już gotowe

Czas powołać życie nowe

Jaja składa więc boćkowa

I pod własnym ciałem chowa

Musi chronić je przed chłodem

Zaś pan bociek ją przed głodem

Poluje i jej przynosi

O co żona go poprosi

Więc jaszczurki i dżdżownice

Żabki, rybki i nornice

I chrabąszcze i ślimaki

By zapewnić różne smaki

Po miesiącu zaś z okładem

Jeśli boćki dały radę

Wykluwają się pisklęta

To dla boćków wielkie święta

Słychać wszędzie klekotanie

Znak dały dzieci bocianie

Że czas nadszedł na śniadanie

To zadanie jest dla taty

Uspokoić chór skrzydlaty

Leci łapać żabki, rybki

I być musi bardzo szybki

Bo są głodne jego dzieci

A wysoko słońce świeci

Nie ma przerwy tata bociek

Lecz jest szczęście w tym kłopocie

Bowiem dzieci szybko rosną

I niebawem nad tą sosną

Będą próbne ćwiczyć loty

Zanim pierwsze przyjdą słoty

Wtedy muszą być gotowe

Aby poznać kraje nowe

Bo polecą w świat daleki

Do doliny wielkiej rzeki

Która aż w Afryce płynie

Wrócą zaś gdy zima minie

By nam przynieść wieść radosną

Bo przylecą razem z wiosną

Razem z wiosną też nadzieję

Która serca nam ogrzeje

Tak jak słońce, raj zieleni

Wszystkim życie nam odmieni

Usłyszymy klekotanie

Ożyją gniazda bocianie

Innych ptaków śpiew radosny

To są właśnie znaki wiosny

Nie ma śladu już po lodzie

Wszędzie widać ruch w przyrodzie

I dzień dłuższy, słońce grzeje

A świat cały zielenieje

Wreszcie bociek nasz przyleciał

Nad sosnę wysoko wzleciał

I oznajmił klekotaniem

Że już przybył i zostanie

Teraz gniazdo reperuje

I małżonki oczekuje

Która też niebawem zleci

Znów urodzą się im dzieci

Później karmić, wychowywać

Kiedy można — odpoczywać

Tak to życia karuzela

Swoje ślady wciąż powiela.

LN 30.03.2023

Bocian i czkawka

Pewien bocian dostał czkawki

Pobiegł szybko z tym do kawki

Droga kumo poradź proszę

Ja mieć czkawkę wprost nie znoszę

Bo to nieprzyjemna sprawa

Kłopot duży, nie zabawa

Kawka myśli, w końcu rzecze

Że to kłopot jest nie przeczę

Lecz to dla mnie problem nowy

Radzę poleć z tym do sowy

Ma już swoje lata przecież

Długo żyje na tym świecie

Może czkawkę kiedyś miała

Wtedy radę by ci dała

Co masz zrobić by ustała

Tylko wybierz dobrą porę

A najlepiej to wieczorem

Bo w dzień śpi, gdy ktoś ją zbudzi

Zwykle zła jest i marudzi

Nocą gości nie przyjmuje

Bo w tym czasie gdzieś poluje

Mnie w tym brak jest doświadczenia

Cóż bocianie, do widzenia!

Bocian myśli — dobra pora

Czekać muszę do wieczora

A, że było przed południem

Pomyślał, że bardzo schudnie

Albo nawet z głodu padnie

Jeśli coś mu w dziób nie wpadnie

Jakaś żabka, albo rybka

Więc decyzja była szybka

By polecieć wprost nad rzeczkę

Przy okazji — mieć wycieczkę

I poleciał, łyknął wody

Zdrowej, czystej — dla urody

Jak to mama mu radziła

Kiedyś, kiedy jeszcze żyła

Teraz radzić nie ma kto mu

Załkał, zatęsknił do domu

Lecz co było, już nie wróci

Trzeba działać, nie się smucić

Tak więc musi znaleźć żonę

Zrobi to. Postanowione!

A, że teraz głód doskwiera

Czas na łące mu poszperać

Złapać w końcu jakąś żabkę

Bo miał na nią wielką chrapkę

Lecz nie łatwo żabkę złapać

Trzeba nieźle się nasapać

W końcu złapał i zmęczony

Zdrzemnął się zadowolony

Stojąc gdzieś w wysokiej trawce…

I zapomniał o swej czkawce!

Gdy się zbudził już zmierzchało

Aż tak dobrze mu się spało

Gdy już całkiem oprzytomniał

O czkawce sobie przypomniał

Lecz gdzie ona — nie ma czkawki

Znikła kiedy spał wśród trawki

Nie ma sensu więc do sowy

Lecieć skoro jest już zdrowy

I z radości zaklekotał

A tak wcześniej się kłopotał

LN 28.03.2023

Bóbr i czapla

Na brzegu rzeczki pan bóbr pracuje

Kolejne drzewa okorowuje

Po czym je ścina swymi zębami

Piękne ma zęby (zwane ciosami)

Później pnie ścięte ściąga do wody

I w tamę łączy zacnej urody

Wtem podlatuje czapla do niego

Po co to robisz drogi kolego?

— Tamę buduję — bóbr odpowiada

— Po co ci tama? Ta to ci gada!

Tak bóbr pomyślał, lecz że był grzeczny

Znów odpowiedział — to trud konieczny

Tu chcę zamieszkać, dom swój buduję

Przy domu tama, tak mi pasuje

Tak też rodzice mnie nauczyli

I wychowali dopóki żyli…

— A więc umarli. Sam jesteś zatem???

— Teraz tak. Wcześniej mieszkałem z bratem

Brat się ożenił, ma swą rodzinę

Ja zaś przybyłem tu, w tę dolinę

— Więc żony szukasz? — Co za pytanie

Za wścibska jesteś na to wyznanie

Gdy będę gotów wszystkim ogłoszę

Lecz teraz odejdź, bardzo cię proszę.

Mam jeszcze dużo pracy przed sobą

Bardzo ciekawską jesteś osobą!

— A może ja się na żonę zgłoszę…

Bóbr aż osłupiał. Co? Powtórz proszę

To niemożliwe coś powiedziała

Czapla za męża bobra by chciała?..

— A owszem zdanie swe podtrzymuję

W sprawach poważnych ja nie żartuję

Ja panna młoda wdzięcznej urody

Tęsknię do szczęścia i czekam zgody

Tyś pracowity, godny kawaler

Razem stworzymy wspaniałą parę

Bóbr wciąż nie bardzo wie co powiedzieć

Nad tą decyzją przyjdzie mi siedzieć

Bo to niezwykła byłaby sprawa

A małżeństwo to nie zabawa

Na świat przyjść winny wszak nasze dzieci

Lecz jakie dzieci? Kto mnie oświeci?

Czaple, czy bobry, czy jakieś stwory

Bobry skrzydlate? Inne potwory?..

Tak przestraszyła ta wizja bobra

Że odpowiedział: to myśl niedobra

To nienormalne i wbrew naturze

Owszem, przyjaźnią ci czaplo służę

Lecz moją żoną już nie zostaniesz.

Tyle ci powiem na pożegnanie!

I się odwrócił na jednej pięcie

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.