Błękitne niebo
Błękitne niebo lepi się chmurami
Namaluję to lekkimi plamami
Cichymi, delikatnymi, wrażliwymi,
Ruchami cierpliwymi i starannymi
Uchwycę jego piękno i wolność
Uchwycę jego błękit i ostrość
Powieszę nad łóżkiem obraz ten
By nocą zjawił się piękny sen
Błękitne niebo skrzy się Słońcem
Wodzę wzrokiem za jego końcem
Niebo bawi się ze mną, zwodzi
Swym spokojem strach łagodzi
Czuję się spokojny i wysłuchany
Czuję się wolny i zrozumiany
Iskierki kuszą mnie, ocieplają
Mnóstwo wdzięku w sobie mają
Błękitne niebo czasem się różowi
Może się wstydzi, może się boi
Bezwstydnie na niebo patrzę
Ten róż sprawia, że sobie marzę
Marzę sobie o bliskości i czułości
Marzę sobie o cieple i miłości
Za chwilę Słońce różem zajdzie
Na niebo gwiezdny szlak najdzie
Błękitne niebo deszczem płacze
Pod daszkiem na niebo patrzę
Zastanawiam się, co się stało
Słońce pokazać się nie chciało
Może się obraziło, zasmuciło
Może się schowało, zawstydziło
Deszcz kiedyś musi przeminąć
Niebo nie może nigdy zginąć
Błękitne niebo budzi mnie ze snu
Majestatyczne, ubrane w kwiaty lnu
Zagląda do mnie każdego ranka
Jest delikatne jak mydlana bańka
Widzę w nim to, czego nikt nie ma
Widzę w nim to, czego nikt mi nie da
Błękitne niebo jest niezastąpione
Takie piękne i takie rozmarzone
3 sierpnia 2022
Kołysanka Pablo
Śpij słodko Gwiazdeczko
Śnij pięknie Słoneczko
Księżyc nieśmiało lśni
Kołysankę śpiewa Ci
O delikatnym kwiecie
Wspaniałym, wielkim świecie
W którym nie ma strachu
Rudy kot skacze po dachu
Niech nie budzi jeszcze Cię
Ciemna noc, wyśpij się
Śpij słodko Gwiazdeczko
Śnij pięknie Słoneczko
Anioł Stróż niesie Ci
Spokojne, lniane sny
Ukołysze Cię skrzydłami
Ochroni przed koszmarami
Będzie zawsze przy Tobie
Przy najwspanialszej osobie
Niech zawsze chroni Cię
Ciemna noc, wyśpij się
Śpij słodko Gwiazdeczko
Śnij pięknie Słoneczko
Twój miś tuż obok leży
Uśmiecha się i cieszy
Bo może towarzyszyć Ci
W obrazie, co właśnie się śni
Słyszę jak cicho chrapie
Pluszową łapką Cię drapie
Niech nie budzi jeszcze Cię
Ciemna noc, wyśpij się
Śpij słodko Gwiazdeczko
Śnij pięknie Słoneczko
Kocykiem Cię otulę
Na dobranoc też przytulę
Zostawię lampkę włączoną
Zakryję okno zasłoną
Idzie burza, zostanę tu
Żeby nie przerwała Twego snu
Niech nie zbudzi nagle Cię
Ciemna noc, wyśpij się
Śpij słodko Gwiazdeczko
Śnij pięknie Słoneczko
Jutro rano opowiesz mi
Co teraz spokojnie się śni
Jestem obok, otrzyj łezki
Śpią już wszystkie pieski
Tylko kot na dachu miauczy
Gwiazdka na niebie tańczy
Niech nie budzą jeszcze Cię
Dobranoc Słoneczko, wyśpij się
3 sierpnia 2022
Chabry
Była sobie dziewczyna bardzo smutna
Mówiła sobie: „jestem brzydka i nudna”
Cała rozżalona z bezsilności płakała
W myślach swój ciężki los przeklinała
Szedł chłopak, usłyszał jej płacz i łzy
Niewiele myśląc, zerwał polne chabry
Poszedł do niej i pytał, dlaczego płacze
„Nie mam nic i niewiele dla innych znaczę”
Dał jej chabry zesłane prosto z nieba
Powiedział: „nie płacz, bo szczęście Ci ucieka”
Zapadła noc, dziewczyna sama siedziała
Patrzyła w gwiazdy, cichutko płakała
„Gwiazd jest wiele, a ja ciągle sama”
Znów cierpiała ta nieszczęśliwa dama
Chłopak znów usłyszał jej płacz, jej żal
Przypomniał mu się dawny, stary bal
Jego matka miała gwiazdę ozdobną
Poszedł do dziewczyny, ujął dłoń łagodną
Podarował jej gwiazdę jedyną i cenną
„Nie płacz, ona już nie będzie ze mną”
Dziewczyna zasnęła, lecz koszmar się przyśnił
Obudziła się ze strachem, zegar trzecią bił
Przytuliła gwiazdkę i płakać zaczęła
Swoim złym snem bardzo się przejęła
Chłopak obudził się, poczuł się jakoś źle
Mruknął do siebie, coś złego dzieje się
Poszedł do dziewczyny, zobaczył jej lęk
Przestraszył ją bolesny samotności dźwięk
Śniło jej się, że ktoś prosto w serce strzela
„Nie bój się, teraz już masz przyjaciela”
Dziewczyna obudziła się po ciężkiej nocy
Mimo, że nie potrzebowała żadnej pomocy
Poszła szybko do chłopaka, bo zrozumiała
Że dał jej wszystko, dał co tylko chciała
Podziękowała mu, że jej radość uratował
Przed strachem i samotnością schował
„Dałeś mi chabry, gwiazdę i przyjaciela,
Za cztery dni nadejdzie kolejna niedziela
Byłeś ze mną gdy byłam w potrzebie
Mam teraz wszystko, brakuje mi Ciebie”
Nadeszła niedziela, biją dzwony kościelne
Unoszą się w powietrzu nastroje weselne
Chłopak i dziewczyna złączeni na wieczność
Przysięgli sobie miłość, uczciwość, wierność
Nie opuszczą siebie do momentu odejścia
Lecz złe chwile nie mają dzisiaj tu wejścia
Na koniec życzę im najpiękniejszej miłości
Żeby nie zabijali w sobie tej wrażliwości
Kiedyś szczęścia i bliskości było im trzeba
Dziś niosą bukiet chabrów prosto z nieba
9 sierpnia 2022
Kiedyś był
Kiedyś był jak twarda skała
Która wiecznie stać miała
Bez rysy, silna, niewzruszona
Trudami nigdy nieskruszona
Ta skała naprawdę twarda była
Z czasem o utopii już nie śniła
Pękła, rozpadła się, zamarła
Swoją siłę w krzyku zdarła
Kiedyś był jak wierna rzeka
Która na kochanka ciągle czeka
Wije wianki w romantyczności
Tęsknotę w swym sercu gości
Ta rzeka naprawdę wierzyła
Z każdej wiosny się cieszyła
Teraz płacze z wielką tęsknotą
Łzy mieszają się z jej wodą
Kiedyś był jak gwiazdka z nieba
Był tam, gdzie czekała potrzeba
Chciał nieść szczęście każdemu
Lecz to było dwie epoki temu
Ta gwiazdka naprawdę chciała
Wiele cierpliwości i światła miała
Teraz chyba zgasła, może zbladła
Może na twardą ziemię spadła
Kiedyś był jak radosne dziecko
Które oświetlało noc świeczką
Liczyło gwiazdy i głośno śpiewało
Tylko wielkiej straty się obawiało
To dziecko naprawdę cieszyło się
Spotkać go jeszcze raz chcę
Teraz nie umie znaleźć sobie miejsca
W którym nikt nie chce jego odejścia
Kiedyś był tym, za którym tęsknię
Kiedyś było cieplej, łatwiej, pięknie
Pokazywał mi, dlaczego warto żyć
Bez niego zbyt trudno mi dalej być
Nie potrafię bez niego dalej trwać
Serce pęka, kiedy kładę się spać
Więc płaczę co noc, bo bez niego
Tracę wiarę, by pytać dlaczego
Dlaczego mam się nie poddać?
2 września 2022
Niepasujący
Może do innych czasów należę
W nieaktualne zasady wierzę
To co minęło, grzesznie smakuje
Kusi wszystko, czego tu brakuje
Może nie pasuję po prostu tu
Własną drogą zwyczajnie idę znów
Nikt nie musi rozumieć tego wyboru
Nie chcę być przyczyną dużego sporu
Może od świata za dużo wymagam
W ideach swoje serce zatracam
Lecz chcę tylko, by ktoś kochał
Prawdziwie i na wieczność kochał
Może mam w dupie wszelkie zasady
Widocznie mają w sobie poważne wady
Wiem, że trzeba twardo w to grać
Życie lubi głowę Ci przetrzepać
Może tęsknię za tamtymi latami
W których nie znałem się z problemami
Trudno się temu dziwić, jednakże
Koleje losu są sprawiedliwe zawsze
Może zmieniłem się, zgorzkniałem
Swoje serce nieodwracalnie oddałem
Czy powinienem swych chęci żałować?
Nie będę, bo dane było mi kochać
Może do innych czasów należę
Powoli przez życie się spieszę
Codziennie chciałbym się schować
Lecz jestem, by walczyć i kochać
2 września 2022
Momenty
Składam się z momentów dobrych i złych
Ludzie mówią, że dziecko widzą w nich
Które chce naiwnie świat zmienić od podstaw
Nie zabieraj mi idei, w spokoju ją zostaw
Dlaczego chcesz igrać ze mną, ranić złem?
Dlaczego chcesz zamknąć mnie za szkłem?
Ten łańcuch, który miał zniewolić, leży pęknięty
Bo to jest mój czas, zbyt krótkie mam momenty
Jeden moment wystarczy, by rozbić się na pół
Wrzucić serce i swoją nadzieję w grobowy dół
Ubieram się w momenty, te długie i krótkie
One przemijają jak jesienią czereśnie słodkie
Mogę je kochać, mogę nienawidzić
Mogę je wspominać, mogę z nich szydzić
Chyba się przyzwyczaiłem do tego, co noszę
O innych los nie błagam, już nie proszę
Za dużo wylało się ze mnie lamentów
Zabierają czas i wciąż za mało mam momentów
Jeden moment wystarczy, by wypaść z toru
Usłyszeć szyderczo wzniosły śpiew chóru
Pamiętam momenty te słodkie i cierpkie
Wszystkie niczym z pajęczej nici lepkie
Trudno się ich wyrzec, nie będę się kłócić
Z nimi przynajmniej nie mogę się nudzić
Może coś się zmieniło, może się wypaliłem
Jednak przed nicością serce obroniłem
Może przez odwagę i upór będę wyklęty
Mam wszystko i wciąż krótkie momenty
Jeden moment wystarczy, by odwrócić karty
Czy jesteś tego szalonego ryzyka warty?
Składam się z momentów tych dobrych i złych
Ludzie pytają, teraz mniej słucham ich
W końcu nauka do mojego serca dociera
Że w sobie mam powiernika i przyjaciela
Nie potrzebuję kogoś, kto nie potrafi kochać
Nie potrafi nad drugim człowiekiem zaszlochać
Możecie pisać o mnie lamenty i testamenty
Mam to gdzieś, bo doceniam swoje momenty
21 września 2022
Wenecja
Głęboki wdech, muszę jechać
Próbuję niemrawo się uśmiechać
Udawanie nigdy mi nie wychodziło
Nigdy rozstanie tak mnie nie obchodziło
Poczułem się tutaj sobą po raz pierwszy
Świat tylko w tym miejscu jest lepszy
Teraz muszę stąd wyjechać
Nie dam rady się uśmiechać
Zachowaj mój obraz w pamięci
Bo oddałem Ci swoje całe serce
Słońce niech zawsze tutaj świeci
Rozpacz zabiorę stąd ze sobą
Ludzie nie płaczcie, może wrócę
Tylko tutaj czuję zwykłą bliskość
Tęsknocie dam czas, nie skrócę
Kiedyś sama wyprowadzi się
Świat może być wielki i piękny
To nie zastąpi mojego miejsca
Za którym będę tęsknić
Bezlitosny zegar bije, już pora
Rozstania zawsze były jak zmora
Znajoma ulica, znajomy klon i rzeka
Długa podróż za rogiem na mnie czeka
Pokochałem tutaj prawdziwie i szczerze
W ponowne spotkanie gorąco wierzę
Zegar bije, przychodzi ta pora
W której spełnia się nocna zmora
Zachowaj mój obraz w pamięci
Bo oddałem Ci swoje całe serce
Słońce niech zawsze tutaj świeci
Rozpacz zabiorę stąd ze sobą
Ludzie nie płaczcie, może wrócę
Tylko tutaj czuję zwykłą bliskość
Tęsknocie dam czas, nie skrócę
Kiedyś sama wyprowadzi się
Świat może być wielki i piękny
To nie zastąpi mojego miejsca
Za którym będę tęsknić
Musisz wiedzieć, że Cię kochałem
Nigdy takiego uczucia nie miałem
Co ty zrobiłaś ze mną, że wciąż myślę
Długi, smutny list niedługo do Ciebie wyślę
Kochana pozdrów wszystkich moich przyjaciół
Zostawię im swoją duszę przerwaną na pół
Kocham Cię i nigdy nie przestanę
Teraz noszę w sercu tęsknoty ranę
Zachowaj mój obraz w pamięci
Bo oddałem Ci swoje całe serce
Słońce niech zawsze tutaj świeci
Rozpacz zabiorę stąd ze sobą
Ludzie nie płaczcie, może wrócę