Jeżeli trzymasz tą książkę w dłoni to może zrozumiesz, że życie jest ważne i nie marnuj go sobie.
Ludzie naśmiewają się z chorych i gorszych od nich ale nie ma gorszych i lepszych ludzi.
Ta książka odpowie na pytanie „co to życie”.
Książkę dedykuję osobom, które chcą znaleźć odpowiedź na to pytanie.
Tak naprawdę nikt nie wie co to życie. A niektórzy dorośli nie dorośli do roli bycia dorosłym. Może to smutne ale zarazem prawdziwe.
Moje życie to ciąg zagadek, niespodzianek, myśli, nadziei na lepsze jutro i błędów.
Szkoła
Obudził mnie budzik. Ten dzień był podobny do każdego innego dnia. Po wstaniu z łóżka skorzystałem z porannej toalety. Po wyjściu z łazienki ubrałem się i spakowałem potrzebne rzeczy do szkoły.
Wtedy mama mnie zawołała i powiedziała mi, że śniadanie mam w kuchni na stole.
Była godzina siódma dwadzieścia trzy. Za dwie minuty miał po mnie przyjechać bus szkolny. Zbiegłem ze schodów zabrałem śniadanie i wbiegłem z domu.
Nie zdążyłem nawet pożegnać się z mamą. Przed domem czekał już na mnie autobus. Wsiadłem. Wszyscy skierowali wzrok na mnie.
Szukałem wolnego miejsca, chciałem siedzieć sam. Znalazłem miejsce przy oknie z lewej strony autobusu. Siedziałem w drugim rzędzie. Autobus ruszył.
Kierowca miał dziwne imię BENEHAR. Był szalony. Ale jako jedyny z tego autobusu miał poczucie humoru.
Dojechaliśmy do szkoły.
Wyszedłem z autobusu niepewnym krokiem gdyż nie wiedziałem jak zareagują inni na mój dzisiejszy ubiór. Na sobie miałem czarno — złotą koszulkę, czerwone spodnie i buty pokryte żółtym sprayem.
W drodze do szkolnych drzwi usłyszałem śmiechy, zauważyłem jak pokazują na mnie palcem.
Pobiegłem do szkolnej szafki.
Wyciągnąłem z niej książkę pt „Uwierz w marzenia” nieznanego autora.
Byłem na drugim rozdziale.
Schowałem ją szybko do plecaka bo nie chciałem żeby inni ją zauważyli i zaczęli się ze mnie śmiać.
Podszedłem do tablicy zwolnień, sunąłem palcem w dół i zauważyłem „KLASA 7A — MICHAEL ROBSON”.
Pomyślałem sobie wtedy, jak ja nienawidzę tego nauczyciela! Po pierwsze strasznie nudzi na lekcji a po drugie się jąka. Zadzwonił dzwonek na lekcję.
W klasie nie było jeszcze nauczyciela, panował tam chaos.
Gdy wszedłem do klasy nastąpiła cisza. Wszyscy popatrzeli na mnie i wybuchli śmiechem. Usiadłem do swojej ławki. Na każdej lekcji siedziałem sam gdyż nikt mnie nie lubi. Po chwili do klasy wszedł pan Michael.
Rozdał nam sprawdziany i coś zaczął robić na swoim laptopie.
Minęło czterdzieści pięć minut. Napisałem sprawdzian.
Wyszedłem z klasy.
Pobiegłem do toalety. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale wiedziałem, że przede mną jeszcze trzy godziny lekcyjne.
Po chwili usłyszałem dzwonek na lekcję.
Miałem język francuski z naprawdę okropną kobietą. Miała 23 lata a wyglądała na 60 lat. Nienawidziłem tego języka. Po lekcji wybiegłem na podwórko, gdyż chłopaki z ostatniej ławki ciągle rzucali mnie karteczkami.
Wtedy łzy napływały mi same do oczu.
Nareszcie lekcje się skończyły. Pogoda się popsuła, mocno padało i wiał silny wiatr.
Po wyjściu ze szkoły czekałem na bus szkolny, który miał zawieźć mnie do domu. Czekałem na niego około dwadzieścia minut.
W końcu przyjechał.
Drogę do domu spędziłem sam. Po wejściu do środka domu od ciszy aż piszczało w uszach. Nikogo w nim nie było. Rozebrałem się, zjadłem obiad i zauważyłem na łóżku list od mamy, w którym napisane było:
KOCHANY SYNU
WYSZŁAM NA CHWILĘ DO SKLEPU
ZARAZ WRÓCĘ.
MAMA
Gdy to przeczytałem odłożyłem list na kominek i zacząłem oglądać telewizję. Mama wróciła do domu po jakiś dwóch godzinach. Gdy spytałem się jej gdzie była popatrzała na mnie smutnymi oczyma. Zjedliśmy kolację. Skorzystałem z toalety i poszedłem spać.
Następnego dnia spadł śnieg. Do szkoły miałem dzisiaj na dziesiątą, ponieważ nasza pani z polskiego zachorowała. Była godzina 6:45, gdy wstałem bo obudził mnie dziwny dźwięk dochodzący ze strychu.
Jakieś przesuwanie różnych rzeczy. Wyszedłem z łóżka i poszedłem w stronę klapy od strychu. O dziwo była zamknięta.
Otworzyłem ją. Wyszedł mój kot Stefanio.
Wróciłem do łóżka.
O godzinie ósmej mama mnie obudziła. Nachylała się nade mną i wpatrywała się w moją twarz. Powiedziała mi, że nie pójdę dziś do szkoły bo strasznie wyglądam.
Szpital