E-book
22.05
drukowana A5
38.08
Bipolarna

Bezpłatny fragment - Bipolarna

Czyli życie między biegunami

Objętość:
130 str.
ISBN:
978-83-8324-741-0
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 38.08

Od autora

Ten tomik poezji karmiony jest moim subiektywnymi doświadczeniami, życia z Chorobą Afektywną Dwubiegunową (ChAD). Staram się w nim pokazać jak, przez soczewkę ChADu postrzegam świat i problemy społeczne, swoją twórczość oraz miłość w relacjach partnerskich i macierzyństwie.

Tomik ten, mimo tego, że jest bardzo osobisty to ma za zadanie szerzyć świadomość na temat zdrowia psychicznego.

Wierzę, że wielu czytelników odnajdzie się na kartkach i między wersami tego tomiku. Mam głęboką nadzieję, że wiersze w nim zawarte dotrą do tych osamotnionych w walce z problemami natury psychicznej, przynosząc coś na rodzaj ukojenia.


W książce znajdziecie głównie wiersze wolne i białe, natomiast, zostawiłam też tutaj drobne co nieco dla miłośników wierszy rymowanych, miniatur i erotyków.


Miłej lektury!

Biegun górny
(Zwany też manią czy hipomanią)

Hipomaniakalny lot

Wyruszasz na ekspedycję

boso,

uchem do Ziemi,

delektujesz się każdym dźwiękiem.


Ciekawska i chciwa,

spragniona emocji

pożerasz otoczenie.


A głowa Twoja —

odurzona,

błądząc wysoko

ponad chmurami,

gubi szyję.


Nigdy nie będąc pewną

prognozy pogody,

ryzykujesz;

nieustannie,

ten jeden

kolejny

raz.


W miejsce źrenic

spadające gwiazdy.


Zjeżdżasz,

pod prąd

ku szczytowi tęczy.


Przędza Twoja

wyczerpana,

napięta,

pod ciężarem Twoich marzeń —

pęka;

upuszczając Cię

w nudne,

nijakie,

wyblakłe

i mroczne

Gdzie wszystko gaśnie.

A Ty —

już nie protestujesz,

już nie krzyczysz.


Spadasz

w ciszy.

Mierząc odległość

szacujesz obrażenia,

w obawie

że się nie pozbierasz.

Tytułem nieobjęte

Na wakacjach

zdrowy rozsądek —

urlop wziął na żądanie.

W sercu lato.


To na moje zawołanie

świat do życia

budzi wiosna.


Na spacer

zakładam

— kurtkę?

Nie, skrzydła!


Smakuję barwy tęczy,

dotykam dźwięku światła,

dostrzegam zapach jednorożca,

i na własnej skórze słyszę

oddech Boga.


Węszę jego myśli

i w lot pojmuję

sens wszystkosci.


Płynę z myśli orszakiem

jak ławica nieuchwytnych;

doskonałych w swym bycie —

myślotworach moich.


Ja jedna,

ja sama —

władam sercami,

jednoczę religie,

niczym anioł;

niosę miłość i ukojenie.


Ja sama.

i moja hipo…

czy to już mania?

Odbicia manii

Rychło w poranek

w rytm tylko sobie znanych

wyliczanek

skaczesz na skakance szaleństwa.


Towarzystwo zabaw znika,

co przez palce Ci umyka.

Oślepiona własnym blaskiem

w samotności Ty dalej —

hop-sa-sa.


Lustro nieopodal

służy Ci odbiciem.

Przeglądasz się,

by ponownie

westchnąć z zachwytem.


Z lustra w oczy zaglądają:

anielica,

Afrodyta,

jednocząca religie kochanica.


Ty jedna —

odbić wiele.

Każde z Góry dane,

z dumą przez Ciebie odebrane.


Nie śpisz.

Nie jesz.

Nie przestajesz.

Oszalejesz?


Ależ skąd?!

Na przestrogi

lejesz!


Brodząc po kostki

w zbytkach mocy,

jak ta ćma wabiona światłem

zachodzisz do bram piekła.


Nie pukasz.

Odważnym ruchem otwierasz wrota,

z wiarą, że się nie poparzysz.


Nawet nie zauważysz

a wnet jak pochodnia

żywcem się palisz,


wraz z Tobą na stosie

lądują przegrane

idee i misje

od samego Boga Ci dane.

Między biegunami
(Czyli stany mieszane i zmiany faz)

Huśtawka

Zawieszona na dwóch sznurkach;

długości zmiennej

bliżej nieokreślonej

prowizorycznie —

huśtawka.


Moja własna

niewygodna

rozbrykana

niesterowna —

huśtawka.


Z siedziskiem bez oparcia,

zawadiacko,

zaprasza do tańca.


Mając w poważaniu

zasady bezpieczeństwa —

siadasz,

oczekując uniesienia.


Huśtawka

odrywa stopy od Ziemi

delikatnie

kołysząc ciało.

Z każdym centymetrem,

wyżej ku górze.


Przyjemność narasta

a Ty rozpływasz się

na różowej

puszystej

chmurze.


Oczyma roziskrzonymi

zasysasz widoki.

A Twój oddech,

niczym dłonie zakochanych,

splata się z wiatrem.


Spoglądasz w dół,

na świat

co go zostawiłeś w oddali,

a jego widok

do reszty Cię bawi.


Maluczcy ziemianie,

zupełnie jak nie Ty —

śmiertelni,

codziennością zaaferowani.


Ty tymczasem

chwytasz słońce za nogi!

Z poczuciem wszechmocy,

ciągniesz je niżej

i niżej —

ku Ziemi.


Niczym Prometeusz

chcesz dzielić się szczęściem

z tymi politowania godnymi;

żyjącymi w tej

pożal się Bogu prozie.


W obliczeniach

nadwyżka —

12 ułomków koszy.

Przepełniony uczuciem mocy

nalewasz szczerze.


Promyki przemykają Ci przez palce.

WYŻEJ!

Nerwowo wymachujesz nogami.

MUSISZ SIĘGNĄĆ WYŻEJ!


Huśtawka skrzypi,

słońce parzy.

Tracisz równowagę.

Uśmiech blednie z Twarzy.


Wraz z powrotem zmysłów

twardość belki na pośladkach.

Z powrotem krytycyzmu

strach i wstyd.

Bipolarna

Dziś jestem

w słońca promieniach skąpanym

Ikarem.

Jutro

rozbitkiem,

o którego uderzają fale.


Dziś otwartą dłonią

muskam promienie;

aby jutro zgładzona

przejść w zapomnienie.


Dziś:

— Hej Cheruby, Serafinowie!

ścielcie drogę,

idę na spotkanie z Bogiem!

kawę wypijemy,

pogadamy,

jak równy z równym

stare czasy powspominamy.


Jutro:

— Hejże! Gdzieś był rozumie?

by powiedzieć

że rozmawiać z Bogiem

nie umiem…

czyś zapomniał

że słońce parzy;

że nie wszystko prawdą

chodź na jawie się marzy?


Dziś zabłysnę

jak Gwiazda Polarna

jutro zgasnę

zmęczona

niezdarna —

Bipolarna.


Wczoraj —

błyszczało

setkami szkieł kolorowych,

barwiło oczy tęczą;

muskało policzki

bańkami mydlanymi.


Dzisiaj —

w nicości tonie;

szarością wyblakłych wspomnień

ocieka.

Szczęście do reszty strawione.

Pacjentka w zakrwawionej halce

W czterech ścianach

przytulnego gabinetu,

na kozetce —

Ona.


Schludnie ubrana,

umalowana,

cierpliwie wyczekująca

swoich czterdziestu pięciu minut —

Ona.


Terapeuta

terapeutycznym głosem

rozpoczyna sesję.


Od historii pobocznej

do fabuły właściwej;

od jednej terapeutycznej anegdoty

do drugiej mniej udanej anegdoty;

od uśmieszku

do uśmiechu;

od teraźniejszości

do wspomnień młodości;

od jednej łzy

do łez potoku;

od chusteczki

aż po pusty po nich kartonik;

od błahej myśli

do innej mniej pogodnej myśli;

od wspomnienia

do tego co wyparte.

jak po nitce do kłębka

aż do rany,

która od początku spotkania

krwawiła jej halkę.


Diagnoza: trauma.

Sposób leczenia: upierdliwie długi i bolesny.

Rokowania: bliżej nieznane.


Koniec sesji.

Z otwarcie krwawiącą raną,

w splamionej sukience —

Ona.


Rozdygotana,

rozgrzebana

jak grób

w oczekiwaniu na ekshumację —

Ona.


Z niepewnym

„Do widzenia”

nie wiedząca czy wróci —

pacjentka w zakrwawionej halce.

Biegun dolny
(Zwany też depresją)

Odchodzę

Odchodzę.


Mknąc alejami melancholii

przemykam pod krużgankami rozpaczy,

Maszeruję grzecznie pod osłoną cieni.

Czuję jej obecność —

próbuje wtłoczyć się w pustkę

po swej milszej poprzedniczce.


Odchodzę,

nerwowo zerkając na zegarek.

„Może w porę?”


Za późno!

Zastąpiła mi drogę.


Szkaradna wyciąga do mnie ręce

by w zamian za duszę

zaoferować mi w okup —

Muzę.


Złapana w ślepy zaułek,

sama pomagam jej

w kruszeniu

na ślepo posklejanych

odłamków serca.


I wtedy,

niby na pocieszenie,

w swej mrocznej odmianie

przychodzi —

Muza;

by strugą krwi spłynąć

po stalówce

na Bogu ducha winną —

wyczekującą lekkiego wiersza

kartkę.


By napisać-

„Odeszła”.

Walka z depresją

Ot tak —

znikąd,

niespodziewanie

wiruje nad Tobą

różowy płatek wiśni.


Muskając czule

zmrożony

po długiej zimie

policzek.


Oczy,

nie pytając Cię

o zdanie,

iskrzą się

dziecięcym śmiechem.


Serce podskoczyło —

sprężnie

niczym wiosenna gałązka,

pod ciężarem skowronka.


I mimo że policzki zimne,

zimne stopy

i dłonie

zimne jeszcze…


Coś się ruszyło —

pękło,

a w głowie zazieleniło.


I wyrywa się,

stęsknione

i spragnione tak

dziecko,

by dogonić

i pochwycić;

wydmuchane niegdyś,

z wielkim zapałem,

skrzące się tęczą

bańki mydlane.


Masz słabość do tego dziecka.

Podziwiasz jego

zawijające się

na powiekach

w ślad pytajnika —

długie rzęsy.


Obserwujesz z boku —

oniemiały.

Wypełnia Cię ciepło

i czujesz jak gdyby

dobry przyjaciel

owinął Twoje serce szalem.


Drobna kropla

topi szron z policzków,

a Tobą wstrząsa

częstując słonym smakiem.


Rozczulony

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 38.08