Bezkres
Nie zna smaku prawdziwego życia,
kto przez tunel samotności się nie przeczołgał.
Edward Stachura
Mojej Mamie Marii
Zawsze będę Cię kochać
Żałobo trwaj
Czarne szaty zrzucić czas
A ja zrzucać nie chcę ich
Czarne szaty w sercu mym
Jak wspomnienie Ciebie są
W moim świecie czarne chmury
Czarny dym i czarna noc
Lecz gdy mija rok rozłąki
Czarne szaty zrzucić czas
Gdzieś ukryte na dnie duszy
Smutek rozpacz gorzki płacz
W moim świecie czarne szaty
W świecie łez wspomnienia me
Ja porzucić ich nie umiem
Bo wciąż przecież kocham Cię!
Drewniane łoże
A kiedy przyszedł kres
Gdy zabrzmiały dzwony
Drewniane łoże ostatnim
Prezentem dla Ciebie było
Uśpiona w nim leżałaś
Niczym w wiosenną noc
Już na mnie nie patrzyłaś
Lecz dałaś jakąś moc
Stałam na scenie nie wiedząc
W jakim spektaklu gram
Jaką rolę odgrywam
W obłędzie chyba trwam
Co to za scena w której
W drewnianej skrzyni gdzieś
Zostawiam Cię w tym miejscu
Gdzie życie ma swój kres
Dlaczego nie pytają
Czy mogą Ciebie tam
Zostawić tak samotną
Jak sobie radę dam
Ty płatkami róż zasypana
W swą podróż wyruszyłaś
A ja cała zapłakana
Sens życia już straciłam
Stałam wciąż na tej scenie
Orkiestra przestała grać
Kiedy publiczność odeszła
Runął mój piękny świat
Biała Dama
Poczułam zapach śmierci
Jakkolwiek dziwnie to brzmi
Słyszałam gdy nadchodzi
I puka do naszych drzwi
Pociąg którym pędziłam
W ciemności zatrzymała
Płacz głupia! — drwiąco rzekła
Matczyne serce zabrała
Krzyczałam by oddała
Że nie ten czas nie pora
Lecz ona nie słuchała
Wstrętna paskudna zmora!
Nienawiść wielką poczułam
W kajdany zaplątana
I nagle ona wróciła
W oczy moje spojrzała
Swym chłodem otuliła
Policzki me objęła
Kiedy tchu mi zabrakło
Do ucha wyszeptała
Umarłych ja zabieram
Ja jestem Biała Dama
Prowadzę ich w krainę
Do wiecznej szczęśliwości
Czemu głupia Ty płaczesz?
Ten świat jest tylko cieniem
Łzy możesz tu wylewać
I prosić o przebaczenie
Nienawiść swoją schowaj
Zakop w ciemnej krainie
I patrz wysoko w Niebiosa
Gdzie siła moja ginie.
Nadzieja
Aż w końcu umarła i ona
Nadzieja w którą wierzyłam
To jej naiwnie w zaciszu
Twe życie powierzyłam
Nadziejo Matko Głupich!
Czemuś mnie opuściła?
I umrzeć pozwoliłaś
Tej która wciąż ufała?
Nadziejo ma nadziejo
Gdzie Ty się podziałaś?
Patrzyłaś tak bezbronnie
Gdy śmierć znów królowała?
O Matko Głupich odeszłaś
Na wieki me serce złamałaś!
Wtedy gdy umiera
Serce jedyne Matczyne
Pora byś i Ty umarła
I poszła w ciemną dolinę!
Gdy Ciebie nie ma
Zostały po Tobie
Tylko wspomnienia
Zapach ubrań perfum
Niespełnione marzenia
Zostały nam zdjęcia
Starannie schowane
Kwiaty w Twym ogrodzie
Szlaki pokonane
Zostały te chwile
Które w sercu noszę
Dzięki nim wciąż żyję
O nic już nie proszę
Malowana miłość
W majowym ogrodzie
Malowane kwiaty
Malowane niebo
Malowany raj
Kwieciste wspomnienia
Uśmiechem pisane
Majowe wieczory
W pamięci schowane
Malowane drzewa
Malowany raj
Malowana miłość
Która łączy nas
Na zawsze zostaną
Malowane kwiaty
W malowanym raju
W którym kiedyś żyłam
W świecie pełnym bólu
Miłość malowana
W sercu moim będzie
Wciąż pielęgnowana
Ostatnia łza
Łzy szczęścia radości
Łzy niezrozumienia
Łzy smutku rozpaczy
Wśród życia natchnienia
Jest jednak ta jedna
Ta niezapomniana
Łza zwana ostatnią
W sercu zapisana
Łza którą niewinnie
Ze światem żegnasz się
Ta w której zawarte
Twoje życie jest
Łza pełna miłości
Tęsknoty cierpienia
Łza zwana rozłąką
W Twym kresie istnienia
Ostatnią łzę Twoją
W sercu zapisałam
I o niej na zawsze
Będę pamiętała
Zagubiona
Dowodów że żyjesz
Uparcie szukałam
Nie wiedziałam wtedy
Którą ścieżką iść
Szukałam dowodów
Na Boga istnienie
Na ten lepszy świat
Cud i wybawienie
Po nieznanych ścieżkach
Samotnie kroczyłam
Wiarę na pytania
Wtenczas zamieniłam
Pamiętnik grzesznika
Co dzień spisywałam
Jak modlitwę wówczas
Ja go traktowałam
Ty w snach przychodziłaś
Dowody dawałaś
Że żyjesz i widzisz
Te moje zmagania
Dawałaś mi wiarę
W ten cud
Wybawienie
W drugi świat wspaniały
I Boga istnienie
Przyjaciele moi
Gdy zawodzi cały świat
Kiedy nie ma wokół nas
Optymizmu i nadziei
Ani tych co kiedyś byli
Gdy stąpamy wciąż po lodzie
Kiedy wiary nam już brak
Grzmi jak piorun gdzieś
W przestworzach
Cały ten okrutny świat
Wtedy myśli
Na papier przelane
Są tarczą i ostoją
Moimi przyjaciółmi
Te kartki papieru
Łzami naznaczone
To moje rozmowy
W sercu zapisane
Tak osobiste i niezapomniane
Lęk
Odebrałam sobie
Prawo do radości
W szufladzie na kłódkę
Uśmiech też schowałam
Zatraciłam także
Wszystkie me pragnienia
W przepaść wyrzuciłam
Plany i marzenia
Nie umiałam z życia
Już czerpać garściami
Nie chciałam też kroczyć
Znanymi ścieżkami
Chciałam by złe chwile
W sen się zamieniły
I nigdy już do mnie
Tutaj nie wróciły
Dawny świecie wróć
Gdzie się podziałeś
Świecie sprzed lat?
Gdzie się schowałaś
Radości moja?
Gdzie te wieczory
Ciszą kołysane?
Gdzie me wspomnienia
Miłością pisane?
Gdzie te osoby
Które zawsze były?
W jakiej krainie
Serce zatraciły?
Czym teraz miłość
Radość i wspomnienia?
Czy w nowym świecie
Nowe inne brzmienia?
Gdzie serca które
Tak szczerze kochały?
W której krainie
Wrażliwość sprzedały?
Niech wrócą te chwile
Ciszą kołysane
Kiedy człowiek z człowiekiem
Szedł zawsze w nieznane
Niech wrócą wspomnienia
Z dawnych pięknych lat
Gdy oczami serca
Widzieliśmy świat
Wrota samotności
W spojrzeniach pełnych niezrozumienia
Poszukam miłości
Co nie unosi się pychą
Tam gdzie kłamstwo nad prawdą
Zwyciężyć będzie chciało
Znajdę miłość która wszystko zniesie
W gestach nic nieznaczących
Nie będę szukać poklasku
Lecz słów wybaczenia
W spojrzeniach goryczą płonących
Odnajdę miłość
Która nie zazdrości
A tam gdzie samotności wrota
Wszystko przetrzymam
Zobaczę twarzą w twarz
Przestworza
Zamiast kwiatów
Zapalę płomień pamięci
Na płycie nagrobkowej
Cmentarnego końca
Zamiast rozmów
Otulę się Twoim płaszczem
Przywołam wspomnienia
I ciszą osłonię zdrętwiałe dłonie
Zamiast gniewu
Modlitwą rozjaśnię przestworza
Bym mogła zobaczyć
Jak pusto i szaro z wysokości nieba
Zamiast krzyczeć
Zamilknę i blaskiem Twoich słów
Wzniosę się tam
Gdzie miłość zwycięża
Serce jedyne
Zapytasz zwyczajnie
Czego Ci brakuje?
Dodasz nieświadomie
Za czym tęsknisz wciąż?
Ja z miną spokojną
Patrząc w oczy Twoje
Już Ci odpowiadam
Od prawdy nie stronię
Czego mi brakuje?
Tej wiosny w ogrodzie
Rozmów obecności
Uśmiechu szaleństwa
I naszej beztroski
Za czym tęsknisz?
Dodasz
I na to pytanie
Odpowiedź Ci daję
Tęsknię nieustannie
Za sercem jedynym
Tym które tak bardzo
Zawsze mnie kochało
Za miłością Mamy
Którą mi zabrano
Wybaczam
Wołam o Panie!
Wołam do Ciebie
Byś spojrzał z Niebios
Na ziemskie doliny
Wołam o Panie!
Wznoszę Twoje imię
O Twe wybaczenie
Dzisiaj proszę Cię
Wybaczam i Tobie
Żeś mi serce złamał
Wybaczam jak dziecko
Które nie rozumie
Co dobre co złudne
Co niesprawiedliwe
Wybaczam Ci moje
Morze łez wylane
Wybaczam że szybko
Zabrałeś mi Mamę
Wołam o Panie!
Wznoszę Twoje imię
A kiedy usłyszysz
To moje wołanie
Wybacz moją prośbę
Wybacz mą odwagę
Przekaż te wyznania
Tej którą kochałam
Powiedz Jej że zawsze
Będę pamiętała
Nie zginie miłość
Która nas łączyła
Ja wierzę że Ona
Śmierć przezwyciężyła
Żegnaj
Odeszłaś Matulu
W daleką krainę
Gdzie smutku nie znają
Gdzie blask dobrem bije
Odeszłaś tak szybko
Choć tego nie chciałaś
Gdzieś do gwiazd ruszyłaś
W tę drogę nieznaną
Patrząc tak w Niebiosa
Ciebie wtedy widzę
I wierzę że kiedyś
Ujrzę Twe oblicze
Żegnaj ma Matulu
Moja Rodzicielko
W niebieskich obłokach
Bądź dla mnie iskierką
Promykiem nadziei
Który płomień wznieci
Radość tu przywróci
Kochając swe dzieci
Bądź mi latarnią
Co z Nieba kieruje
Dobre ścieżki wskaże
Życie uratuje
Złudne obietnice
Zapytano kiedyś
Czy Ty nie żałujesz
Że gdzieś tam w oddali
Życiem swym kierujesz?
Czy nie żal Ci czasu
Który pędzi srogo
Z dala od rodziny
Od Mamy daleko?
Pytania te wtedy
Bardzo mnie śmieszyły
Pomyślałam sobie
Jak to bez rodziny
Kiedy tak beztrosko
W świecie moim żyłam
To za siebie przecież
Nigdy nie patrzyłam
Mając wciąż nadzieję
Że zatrzymam czas
Żyłam gdzieś w oddali
Tak jak każdy z nas
Myślałam że przecież
Wszystko nadrobimy
Że kiedyś w Ojczyźnie
Razem czas spędzimy
Emigracja
Emigranta serce
Czy kochać potrafi?
Czy tęskni?
Co czuje?
W oddal tak rzucone
Emigranta serce
Takie zatracone
Gdzieś bije swym rytmem
W zielonej krainie
Serce emigranta
Rozłąkę poznało
Czym siła rodziny
Dobrze pamiętało
Serce emigranta
W zielonej krainie
Jednym rytmem bije
I tęsknotę czuje
Lecz na tej Obczyźnie
Z dala od rodziny
Dobrze wie gdzie były
Jego narodziny
Dobranoc
Czy Twoja dusza
Między chmurami
Z obłoków patrzy
Piwnymi oczami?
A może wędruje
Po łąkach zielonych
W anielskich ogrodach
Wśród kwiatów kolorowych?
Albo gdzieś tańczy
Nad Beskidami
W rytmie muzyki
Śpiewa z góralami?
Czy może spogląda na
Twarze znajome
Promieniem słońca
Ociera im skronie?
Lub gwiazdy zapala
Gdy mrok przychodzi
Mówi Dobranoc
A potem odchodzi?
Mamo
Nie uczyłaś mnie