Żyj i daj żyć
Wpierw wyjaśnię pierwszą część tego sformułowania a potem przejdę do następnej „Żyj” co to w ogóle znaczy? W tym konkretnym znaczeniu tego słowa chodzi mi o to by żyć tak jak my chcemy, robić to na co mamy ochotę, i nie chodzi mi tu o nasze leniwe pobudki czy coś co nas łatwo zaspokaja i hamuje nasz dalszy rozwój, chodzi mi o to by być marzycielami realnie zmierzającymi ku swym celom, lepiej zrobić coś co się nie uda niż żałować że się tego nie zrobiło. A nawet jeśli się poniesie porażkę człowiek uczy się na błędach i za drugim lub kolejnym razem może się udać.
Nasza egzystencja jest krótka i dobrze jest w niej wszystkiego spróbować, życie ma swoje smaki jedne gorzkie drugie słodkie a jeszcze inne kwaśne lub nijakie i tylko próbując wszystkich tych smaków możemy docenić to co mamy i wiedzieć jak mamy dalej postępować aby uniknąć tych smaków których nie lubimy. Aczkolwiek nie możemy całkowicie od nich uciec, wszechświat to chore i chaotyczne miejsce i nie możemy całkowicie nad nim zapanować lecz przez doświadczanie go mamy większe szanse żyć tak jak chcemy poprzez zgromadzone doświadczenia. Pomagają nam w tym słowa starożytnego Chińskiego filozofa Laozi „jeśli nie kontrolujesz tego co się dzieje wokół ciebie, rzuć sobie wyzwanie by kontrolować jak reagujesz na to co się dzieje.”
Ludzie często widzą świat tylko w ciemnych barwach, jest tak dla tego że w ich życiu było za dużo smutnych lub nijakich doświadczeń, widząc jak inni cieszą się życiem sądzą że coś z nimi jest nie tak, że nie pasują do tego społeczeństwa. Znając taką osobę jedyne co możemy zrobić to pokazywać jej dobre strony tego świata i dawać jej rozsądne nie zmanipulowane żadną religią lub ideologią argumenty na to żeby pozostała przy życiu ale cały nasz wysiłek będzie nic nieznaczący jeśli dana osoba nie chce nic zrobić w kierunku rozwiązywania swoich problemów, oczywiście jeśli dana osoba ma zaburzenia psychiczne jak np. myśli samobójcze to powinniśmy jak najszybciej ją zapisać do psychologa.
Drugie stwierdzenie „daj żyć” oznacza że nie można narzucać innym ludziom czegokolwiek ani: religii ani sposobu myślenia ani ubioru ani zainteresowań ani sposobu życia itp. Oczywiście można przekonywać innych że to co my robimy jest lepsze, lecz tylko używając rozsądnych argumentów i tylko w formie dyskusji np. ja jestem ateistą i uważam że mój tok myślenia jest prawidłowy by opisać świat w którym jesteśmy, lecz akceptuje to że ludzie mają swoje religie i nie narzucam im swojego poglądu na świat oczekując od nich żeby robili to samo względem mnie. I tutaj chodzi mi nie tylko o ludzi wokół nas takich jakich: znajomi, sąsiedzi czy przechodni ale także o nasze dzieci dlatego jestem przeciwnikiem nadawania religii dzieciom. Moim zdaniem powinno być tak że dziecko wtedy kiedy stwierdzi że umie rozsądnie myśleć wybiera religię którą uważa za prawdziwą i się do niej przyłącza, to musi być decyzja nie kierowana więzami rodzinnymi czy większością religijną w danym regionie. Bo jeśli wyznajemy jakąś religię bez zastanowienia się czy jest prawdziwa to jest to porównywalne do wierzenia że coś jest nie smaczne bez próbowania tego, będąc w takim przekonaniu tylko dla tego że większość tak twierdzi.
Bezsens życia
Poglądy filozoficzne które prezentuję w tym tekście to mieszanka nihilizmu egzystencjalnego który głosi brak celu, sensu, znaczenia i wartości życia, zwykłego egzystencjalizmu który mówi o tym że człowiek, jako jedyny ze wszystkich bytów ma bezpośredni wpływ na to kim jest i dokonując niezależnych wyborów wyraża swoją wolność. Wolność to główna oznaka człowieczeństwa. Istnienie ludzkie jest świadome, człowiek jest świadkiem dla rzeczywistości uznawanej na przestrzeni wydarzeń i czasu za byt, który nie posiada jaźni tak jak istota ludzka. A także absurdyzmu, jest to pogląd uznający rzeczywistość za absurdalną, a ludzkie działania mające na celu zrozumienie rzeczywistości za niemogące osiągnąć swego celu. Na sam koniec dodałem też nutkę stoicyzmu, w rozumieniu, kto jest prawdziwie cnotliwy staje się automatycznie dobry, a jego szczęście nie zależy od czynników zewnętrznych.
Gdy spytamy parę osób o sens życia zapewne dostaniemy różne odpowiedzi, jedni powiedzą że są to marzenia inni poznawanie innych ludzi, jeszcze inni powiedzą co innego. Każdy z nas ma swój własny sens, cel, coś do czego dążymy, czego pragniemy, coś co nadaje naszemu życiu znaczenie, no właśnie,,nadaje znaczenie” co to znaczy? Aby to zrozumieć spójrzmy na życie jakiegokolwiek roślinożercy. Celem takiego zwierzęcia jest przetrwać aby móc się rozmnożyć i przekazać swoje geny dalej, on nie musi myśleć nad swoim celem, od narodzin już ma go wyznaczony. Potem gdy umiera staje się pokarmem dla drapieżników które też mają ten sam cel a gdy drapieżnik umrze stanie się podłożem dla roślin które urosną aby roślinożercy mieli co jeść, cały ten proces to łańcuch pokarmowy, system naczyń połączonych dzięki któremu każdy organizm ma swój własny cel do którego dąży.
Ale tak właściwie po co to wszystko? A co jeśli na Ziemi nigdy by nie powstało życie? Co by to zmieniło? Tak naprawdę nic, Ziemia byłaby tylko kolejną bezludną planetą taką jak Mars czy Wenus. W takim razie po co istnieją planety, gwiazdy czy cały wszechświat? Czy jest jakiś sens istnienia tego wszystkiego? Według mnie nie ma. Ludziom ciężko jest przyjąć to do świadomości ale niektóre rzeczy nie mają sensu, jak to powiedział kiedyś Pete Holmes „Nic nie ma kurwa sensu, życie nie ma sensu. Jesteś właśnie na planecie. Myślisz że jesteś w Ameryce? Oddal się, jesteś na kosmicznym kamyku unoszącym się w nicości, nieskończonej nicości i nieskończona nicość się rozszerza. To znaczy że nieskończoność staje się większa. To nie ma kurwa sensu”. Skoro istnienie całego wszechświata jest bezcelowe to jaki jest sens w egzystencji ludzkiej? Żaden, będąc człowiekiem musimy wyznaczyć sobie swój własny, subiektywny cel który będzie ważny dla nas samych.
Dla niektórych ciężko jest się z tym pogodzić ale dla mnie to ten bezsens życia nadaje mu piękno, możemy robić co chcemy bo to wszystko, całe nasze życie nie ma znaczenia. Żadna wszechmogąca siła na koniec nie będzie nas oceniała, nie uzyskamy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania, raczej nie zdążymy zrobić absolutnie wszystkiego co chcieliśmy zrobić i to właśnie pcha nas do przodu by zrobić jak najwięcej tego co chcemy dokonać za życia, ale jeśli istnieje coś do czego warto dążyć w życiu to jest to szczęście wynikające z progresu i stawaniu się z każdym dniem lepszą wersją samego siebie ale też takie rzeczy jak np. miłość czy pasja to właśnie one sprawiają że życie jest warte przeżycia i tylko one sprawiły że człowiek świadomy swojego istnienia jeszcze nie wymarł.
Mięso to mięso
Wiele osób patrząc na to jak spożywa się mięso np. kotów bądź psów w różnych regionach Azji popada w oburzenie widząc coś takiego. Ludzie zadają pytania jak tak można? Ale czym tak naprawdę różni się to od spożywania mięsa drobiowego lub wołowego?
Przypuśćmy taką sytuacje że masz kurze jajko wysiadujesz je potem wykluwa się z niego kurczak, on rośnie potem jak jest już dorosłym kogutem lub kurą, to czy go zjesz? No raczej nie gdyż jesteś do niego przywiązany, a jednak często jesz mięso drobiowe, to czym to się różni od jedzenia psa lub kota? Rozumiem oburzenie wywołane jakością w jakiej są trzymane te zwierzęta ale przecież w Europie czy Ameryce Północnej też znajdują się na przykład fermy drobiu gdzie pojedyncza kura przesiaduje całe życie w ciasnej klatce bez możliwości ruchu, siedząc na gołych kratach tylko po to by złożyć parę jaj a potem by być przerobioną a mięso. Właściciele takich hodowli sami stwarzają sobie problem gdyż jajka złożone przez taką kurę są niższej jakości tak samo jak mięso. I nie mówię że skoro z drobiem niektórzy tak robią to z innymi zwierzętami też można. No nie jeśli już decydujemy się spożyć jakieś zwierzę to moim zdaniem jesteśmy zobowiązani do zapewnienia mu dobrych, spokojnych warunków za jego życia.
Wracając do kwestii hodowli, według mnie gdyby każde zwierzę było hodowane tak jak np. świnie to prawie nikt oprócz np. wegetarian nie miał by problemu z jedzeniem ich jedyne co nas powstrzymuje to wzorce kulturowe. Dlatego mięso to mięso i jeśli jest jadalne to nadaje się do jedzenia. Poza tym jak już wspomniałem w poprzednim rozdziale życie jest krótkie i wszystkiego warto w nim moim zdaniem spróbować.
Skoro już wspomniałem o wegetarianach wypowiem się na ich temat, nie planowałem tego pisząc ten rozdział, lecz w ostatnim czasie poznałem pewną wegetariankę i uważam że mam prawo teraz choć trochę wypowiedzieć się na temat tej nie słusznie określanej,,nowej” grupy ludzi, dlaczego nie słusznie? Otóż pierwszymi potwierdzonymi wegetarianami byli orficy którzy żyli ok 600 lat p.n.e. Ich rezygnacja z mięsa miała podłoże religijno-filozoficzne, wierzyli oni wędrówkę dusz i ponowne narodziny po śmierci w ludzkim lub zwierzęcym ciele. Podobny powód dla którego Hindusi nie jedzą wołowiny.
Bez owijania w bawełnę, czy pochwalam wyrzekanie się spożywania mięsa? Jak zwykle jak to jest w tej książce nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi, ale streściłbym to w ten sposób, czy sam kiedykolwiek zamierzam przejść na wegetarianizm? Nie, gdyż chce wszystkiego w życiu spróbować. Czy mam jakiś problem do wegetarian? Nie, ale do ludzi którzy wychodzą na ulice w maskach, puszczają filmiki z rzeźni, porównują rolników do nazistów, blokują ulice czy wytrącają jedzenie z rąk ludzi którzy akurat jedli mięso, tak do takich fanatyków już mam problem i jak to jest wśród wielu fanatyków, popadają w hipokryzje, strącając jedzenie na ziemie sprawiają że śmierć tych zwierząt poszła na marne a przez takie przykładowe blokowanie ulic zniechęcają innych ludzi do samych siebie.
Kończąc jak to jest ze wszystkim, dopóki ktoś nie narusza wolności drugiej osoby może se robić co chce dla mnie osobiście wegetarianie są jak ktoś kto nie lubi przykładowo ogórków, no spoko nie chcesz to nie jedz, tylko nie wpierdalaj się komuś w talerz i gitara.
Nie da się utrzymać pokoju na świecie
Kula ziemska ma powierzchnię 149,1 mln km2, istnieje na niej około 200 krajów, żyje na niej (w chwili pisania tego rozdziału) 7,8 miliarda różnych ludzi z różnymi kulturami, religiami, poglądami, historią czy odcieniem skóry. Od wieków próbowano zaprowadzić pełny pokój na całym świecie, lecz bez skutecznie nawet po wielu tysiącach lat w roku 2021 prowadzone są wojny i łamane są podstawowe prawa człowieka. Powody mogą być różne dla pieniędzy, w imię jakieś religii, przez rasizm, przez zemstę lub w imię widzi mi się jakieś osoby u szczytu władzy.
2 lata po 1 wojnie światowej(1920r.) powstała organizacja międzynarodowa o nazwie Liga Narodów mająca na celu zaprowadzenie pokoju na świecie, ludzie pierwszy raz w historii ludzkości doświadczyli konfliktu zbrojnego na taką skalę i postanowili aby się to już nigdy nie powtórzyło. Niestety parę lat później bo już w roku 1938 został postawiony pierwszy krok aby rozpętać największą wojnę wszech czasów, a mianowicie aneks terytorium Austrii przez 3 Rzeszę, rok później było już wiadomo że jest to już oficjalnie 2 wojna światowa, właśnie przez nią zmarło ponad 60 milionów ludzi, co stanowiło około 3% całkowitej liczby ludności na świecie, jak widać LN nie udało się osiągnąć jej celu. Rok po zakończeniu 2 wojny światowej która trwała 6 lat, Liga Narodów została rozwiązana i zastąpiło ją ONZ czyli organizacja narodów zjednoczonych, miała ona zapobiec wszystkim konfliktom, lecz jak można się było spodziewać nawet ona nie zdała tego egzaminu najlepszymi tego przykładami są: wszystkie wojny Izraelsko-Arabskie, wojna w Korei, wojna w Wietnamie, obydwie wojny domowe w Sudanie, wojna domowa w Libanie, wojna w Bośni i Hercegowinie, wojna w Iraku, wojna w Syrii, aneksja Krymu przez Rosję i wiele więcej.
Jak pokazuje nam historia wielu ludzi próbowało ale niestety nie da się zaprowadzić pokoju na świecie, ludzka natura po prostu dąży do konfliktu i obserwujemy to już od początku naszej cywilizacji, dobrze ten problem opisuje cytat Paina z Naruto,,Religia, ideologia, zasoby, teren, złość, miłość albo tak po prostu. Nie ważne jak żałosny jest powód, jest wystarczający by rozpętać wojnę.”
Jednakże nie uważam że wszystkie działania mające na celu zaprowadzenie pokoju są nie rozsądne i nie mogące osiągnąć swego celu, wręcz przeciwnie jeśli państwo A najechało by państwo B to popierałbym i możliwie dążył do wycofania się sił zbrojnych państwa A z terytorium państwa B, Lecz nie dążyłbym do pokoju za wszelką cenę, w takiej sytuacji, bo oznaczałoby to że agresorzy mogą robić co chcą, zdobywać ziemie lub zasoby i ogłaszać pokój po zdobyciu swych celów i nie ponosić konsekwencji za odebrane ludzkie życia, terytoria i zasoby. Ideałem większości ludzi jest świat pokoju, lecz ideały są ideałami bo nie można ich osiągnąć.
Dlaczego ateizm?
Osobiście sam jestem ateistą, lecz nie zawsze tak było w czasach gdy byłem dzieckiem byłem bardzo wierzący, jako iż byłem w tak młodym wieku nie rozmyślałem nad tym zbytnio od początku byłem wychowywany w katolickiej rodzinie więc myślałem że wszyscy tak robią. Gdy wszedłem w wiek dojrzewania uświadomiłem sobie że istnieją inne religie, inne poglądy na świat i że nie wszystko co robią chrześcijanie pozwala w pełni cieszyć się życiem, mimo to dalej praktykowałem katolicyzm, lecz za każdym kolejnym razem zacząłem dostrzegać bezsensy, hipokryzje i odbieranie wolności przez wyznawaną religię.
Jedną rzeczą która od zawsze mnie zastanawiała jest pośmiertne życie wieczne, otóż moje rozumowanie było i dalej jest takie że jeśli jest wieczne życie po śmierci to tak naprawdę czy istnieje prawdziwe życie przed śmiercią? Gdyby istniało wieczne życie po śmierci przepełnione miłością, szczęściem i brakiem nudy, smutków czy zmartwień to po co żyć w świecie gdzie istnieją tak owe? Nie lepiej jak najszybciej zakończyć swoją egzystencję na ziemi aby cieszyć się w zaświatach? Otóż według chrześcijaństwa nie, bo odebranie sobie życia to grzech gdyż jest to dar od boga(z tego co pamiętam) albo też można podciągnąć to pod złamanie przykazania nie zabijaj. Z drugiej strony bóg wszystko wybacza a przynajmniej w nowym testamencie, bo stary pokazuje wielokrotnie brak przebaczenia przez Jahwe, co kłóci się też z tym że jest nieomylny, bo zmienia zdanie. Wracając do przebaczenia, to samo w sobie tworzy bezsens bo jeśli wszystko wybacza to po co wyznawać chrześcijaństwo skoro i bez niego pójdziesz do nieba?
Dla mnie osobiście, chrześcijaństwo to utopia która została stworzona dla ludzi którzy bez refleksji podążają za religią o której sami za dużo nie wiedzą i chcą być w roli winowajcy przez całe życie i marnować czas i pieniądze na skorumpowany kościół, który w obecnych czasach ale też wcześniejszych był instytucją do trzepania kasy. Takim najlepszym opisem tego co chce tu przedstawić jest sprzedaż odpust w średniowieczu. Jednocześnie, chociaż pałam pogardą wobec chrześcijaństwa to nie mogę zaprzeczyć że miało one, a bardziej ideę które za nim szły duży także i pozytywny wpływ na kulturę i moralność na świecie.
W każdym razie wtedy, na wczesnym etapie dojrzewania, poznałem pewnego ateistę który pokazał mi swój pogląd na świat, zafascynowało mnie to i poczułem że to ma sens i w tym czuje się dobrze. Potajemnie przed moimi rodzicami przestałem chodzić do spowiedzi na msze czy się modlić przez co zauważyłem ile czasu zajmowały mi te czynności i co mogę robić zamiast nich. Przestałem się wstydzić czy wyrzekać pewnych spraw, stałem się bardziej tolerancyjny przez co poczułem się wolny i to taki naprawdę wolny, bo jeśli sam decydujesz co możesz a czego nie to jedyne co cię ogranicza to kultura i prawo, sam ustalasz własne postrzeganie świata a nie żyjesz bez zastanowienia drogą której nawet sam nie wybrałeś, tylko zrobili to za ciebie twoi rodzice. Jestem totalnym przeciwnikiem nadawania dzieciom religii w chwili gdy nie umieją nawet chodzić a co dopiero mieć własne poglądy czy filozofię życia.
Dla mnie łatwo było się pogodzić z tym że po śmierci nie ma nic ale respektuję osoby które wyznają jakąkolwiek religię bo to ich decyzja i nie mam prawa nikomu narzucać jak ma żyć. Natomiast irytuje mnie podejście niektórych rodziców, którzy uważają przejście na ateizm za formę lenistwa lub buntu wobec niech. Otóż wszyscy czytający to rodzice, pragnę was poinformować że brak posiadania religii jest religią a przynajmniej powinno być traktowane tak owo. Gdyby wasze dziecko przeszło na judaizm lub islam to też traktowalibyście to jako zerwanie z tradycją lub nastoletni bunt? Pamiętajcie że narzucanie komuś swojej religii to nie tylko kary cielesne i przymus ale także wypominanie komuś zmianę wyznania i mówienie że nasza wiara jest najprawdziwsza i najlepsza na świecie. To co mnie najbardziej denerwuje w chrześcijanach jest to że przyjęło się twierdzić że chrześcijaństwo potępia homoseksualizm, lecz nie jest to prawda homoseksualizm pierwszy raz pojawia się w biblii w poprawionej wersji w roku 1946, to błędne przetłumaczenie zostało przegłosowane i ustanowione przez grupę anty homoseksualnych konserwatywnych chrześcijan. Słowo homoseksualizm zostało błędnie przetłumaczone z dwóch starożytnych Greckich słów „malakoi” to znaczy zniewieściałość i „ersenokoitai” czyli perwersja seksualna, więc nie chodziło o bycie gejem tylko o mężczyzn którzy seksualnie wykorzystywali kobiety i o pedofili. Swoją drogą w biblii nie ma napisane nic o lesbijkach. Mimo iż wymienione powyżej informację są potwierdzone naukowo wielu kapłanów i ich wyznawcy dalej przekazują nieprawdziwą tezę mówiącą że czyny a nawet myśli homoseksualne są grzechem co zaprzecza moim zdaniem podstawową ideę chrześcijaństwa mówiącą o miłości do bliźniego swego.
Przytoczyłem tu tylko chrześcijaństwo ale sądzę że każda religia, zakładająca istnienie jakiegoś wyższego boskiego bytu została wymyślona przez ludzi którzy jeszcze nie rozumieli pewnych spraw gdyż było to bardzo dawno temu i nauka była w tamtych czasach niemal zerowa, dlatego łatwiej było im np. wyznawać boga słońca niż zdać sobie sprawę czym są gwiazdy czy ciała niebieskie, swoją drogą ludzki mózg nie umie pojąć śmierci czyli „nie istnienia” przez co zaczęto wierzyć w duszę i życie po śmierci, również łatwiej jest myśleć że jesteśmy częścią jakiegoś większego planu jakieś nadprzyrodzonej istoty niż pogodzić się z tym co przytoczyłem w rozdziale „Bezsens życia”. Z resztą moim zdaniem ludzie powinni być dobrzy sami z siebie a nie ze strachu przed czymś niepojętym i wszechmogącym.
Polska szkoła to dramat
Wiem jak to brzmi z ust osoby która jeszcze do niej chodzi ale uzgadniałem tą kwestie z osobami starszymi które już dawno mają edukację za sobą a także opieram swój pogląd w tej sprawie na zdaniach wypowiedzianych przez wybitne osoby takie jak: Albert Einstein, Albert Camus czy Gabriel Laub których wypowiedzi przytoczę później. W Mojej wypowiedzi mam na myśli głównie Polską szkołę, ale myślę że udało mi się wychwycić chociaż trochę wady ogólnego systemu nauczania na całym świecie.
Pierwszym moim zarzutem do szkoły jest to że świat się zmienia a edukacja nie wiele się różni od tej która powstała na początku XIX wieku w zmilitaryzowanym państwie pruskim na fali industrializacji. Miała ona za zadanie stworzyć obywateli-urzędników zatrudnionych na potrzeby administracji i posłusznych robotników w fabrykach którzy nie mieli za dużo myśleć tylko wykonywać rozkazy i pracować jak maszyna.
Model ten obowiązuje do dziś pomimo odkryć psychologii rozwojowej i neuronauk, które jednoznacznie określają go jako nieskuteczny, a wręcz szkodliwy dla rozwoju mózgu, ze względu na to ile wywołuję nie potrzebnego stresu, wstydu w stosunku do rówieśników, nie zdrowego czasu snu, brak czasu na rozwijanie swoich pasji a wręcz tępienie do posiadania pasji przez niektórych nauczycieli. Dowodem na potwierdzenie tego jak szkodliwy i stresujący jest to system edukacji jest fakt iż doświadczyłem wielu sytuacji gdy uczniowie woleli sobie podwyższyć temperaturę zjadając surowego ziemniaka niż iść do szkoły.
Drugą moją uwagą jest to że szkoła nie przygotowuje nas dobrze do wejścia w dorosłe życie, tak jak powinna, tylko uczy nas jak się uczyć a tak naprawdę nie uczyć się tylko wkuwania na blachę. Stare dobre powiedzenie „zakuj, zdaj, zapomnij” idealnie opisuję ten nonsens uczenia nas nie potrzebnych informacji które przydadzą nam się jedynie na kartkówce, sprawdzianie czy egzaminie. Gabriel Laub powiedział kiedyś „Człowiek uczy się przez całe życie z wyjątkiem lat szkolnych”. Sam często się pytałem i dalej mam tendencje do zadawania pytania „A kiedy nam się to przyda?” zawsze pada ta sama odpowiedź na kartkówce, sprawdzianie, egzaminie czy maturze. Skoro cały ten stek informacji którego uczymy się najpierw w podstawówce a potem w szkole średniej ma nam się przydać tylko raz w życiu na jednym papierku bez którego wcale nie jest tak trudno znaleźć dobrą pracę, tak jak nas straszą nauczyciele, to kto wymyślił ten błędny system i po co? Dlaczego przez całą naszą młodość uczymy się rzeczy które w większości nam się nie przydadzą w dorosłym lub jakimkolwiek życiu? Takich jak fizyka, chemia, matematyka czy język polski i te dwa ostatnie mam na myśli od piątej klasy, kiedy umiemy już się wysławiać i liczyć. Przedmioty które naprawdę się przydają takie jak WOS, język angielski czy WDŻ są albo prowadzone źle albo jest tylko jedna godzina lekcyjna w tygodniu. Gdyby ten system edukacji prawdziwie nas przygotowywał do wejścia w dorosłość, to moim zdaniem szkoła podstawowa już w klasie piątej bądź szóstej powinna wywnioskować jakie są zainteresowania ucznia i w jakich przedmiotach jest dobry i w oparciu o to przydzielić mu plan zajęć przygotowujący go do zawodu który chciałby wykonywać. W ten sposób szkoła średnia to byłyby głównie praktyki dzięki czemu nastolatkowie zbierali by potrzebne doświadczenie by móc dobrze wykonywać swoją pracę.
Również bezsensem jest koncept zadań domowych i uczenia się w domu, otóż młody człowiek potrzebuje czasu wolnego aby móc rozwijać swoje pasję, nawiązywać relacje między ludzkie czy po prostu odkrywać samego siebie, pomysł łączenia szkoły z domem jest tak absurdalny jak łączenie pracy z domem. Gdy wracamy z pracy do domu to to jest nasz czas wolny i o ile nie mamy żadnych innych obowiązków to mamy prawo tak go rozplanowywać jak tylko nam się podoba, i tego właśnie powinna uczyć szkoła, przygotowania do pójścia w dorosłe życie.
System ocen też jest nie rozsądny. Gdy myślimy o przygotowaniu do pójścia w dorosłość, bo gdy mamy umowę o pracę to dostajemy to samo wynagrodzenie za pracę wykonaną w różnej jakości i jeśli praca jest zrobiona naprawdę źle lub nie jest wykonana w ogóle to może to się skończyć zwolnieniem, a jeśli pracodawca widzi że się bardzo staramy to możliwe że da nam podwyżkę. Do takich rzeczy szkoła nas wcale nie przygotowuje, dostajemy tylko numerki, które jeśli nie są 1 to za wiele nie znaczą, dlatego w pełni zgadzam się ze słowami Alberta Camus „Szkoła przygotowuję dzieci do życia w świecie, który nie istnieje”.
Trzecim moim zastrzeżeniem jest sposób prowadzenia lekcji przez nauczycieli, widać znaczącą różnicę między osobą która zna się na nauczaniu i lubi to robić a osobą która kompletnie nie wie o czym mówi zachowuje się jakby pracowała tu za karę i tylko czyta z podręcznika a potem ma pretensję do uczniów że nic nie umieją i dorzuca coraz więcej kartkówek oraz zadań domowych, często od tego typu nauczycieli można usłyszeć teksty typu „Gdybyście uważali to byście to wiedzieli” albo „Trzeba się było tego nauczyć”. Jest to zwalanie odpowiedzialności za swoją nie umiejętność na kogoś innego bo w końcu nauczyciel jest od uczenia a nie od mówienia uczniom czego mają się uczyć, jednak nie wszyscy tak myślą, oto cytat mojej obecnej nauczycielki matematyki: „Ja nie jestem od uczenia was tylko do ewentualnego rozwiewania waszych wątpliwości”, dla jasności jestem w technikum a ta kobieta ma tytuł profesora. Całe to nastawienie i zachowanie połączone ze sobą są tak kuriozalne i komiczne, bo przecież, my jako uczniowie jesteśmy nie jako klientami szkół a nauczyciele są de facto jej pracownikami, z zachowaniem przedstawionym poprzednio to tak jakby lekarz pacjentowi powiedział że z tego się trzeba było wyleczyć.
Czwartą i ostatnią moją uwagą jest religia w szkole, uważam że miejsce religii jest w kościele a nie w szkole, i na pewno znajdą się tacy co powiedzą że przecież z religii można się wypisać jak komuś to nie pasuje i to prawda ale co jeśli religia jest w środku zajęć? Wtedy ma się etykę lub się siedzi 45 minut w bibliotece, więc wypisanie się nie rozwiązuje tego problemu i nie chodzi mi tylko o to czy ktoś jest wierzący czy nie, chodzi o to że w szkole i tak mamy już dużo zajęć i czy naprawdę dowalanie uczniom więcej lekcji religii niż przydatnych przedmiotów których jest mało w planie lekcji jest w ogóle rozsądne? Moim zdaniem całkowicie nie jest, gdy szedłem do szkoły średniej i usłyszałem że mamy mieć religię uznałem to za śmieszny żart i byłem jeszcze bardziej zdumiony tym że są aż 2 godziny lekcyjne w tygodniu i to jeszcze w środku zajęć, mieliśmy więcej lekcji religii niż na przykład: podstaw prawa czy podstaw przedsiębiorczości. Swoją drogą brak religii w szkołach nie jest czymś nowym np. w Finlandii, nie są prowadzone lekcje religii i z tego jak i z wielu innych powodów m in. opinii pedagogów i rankingów światowych, uważam że Fińska szkoła to najlepsza szkoła.
Na zakończenie mojego wywodu na temat edukacji chciałbym powiedzieć że nie sądzę że całe szkolnictwo jest głupie i nie potrzebne, otóż takie rzeczy jak: umiejętność wysławiania się, pisania, czytania, liczenia, znajomość języka angielskiego i historii są ważne i dobrze że uczymy się ich w szkole lecz uważam że obecny system edukacji ma więcej wad niż zalet i można by było go zmienić na o wiele lepszy chociażby tak jak zasugerowałem w powyższym tekście, co nie jest niczym nie osiągalnym bo to co chciałbym osiągnąć jest bardzo podobne do systemu edukacji działającego we wspomnianej wcześniej Finlandii. Jak powiedział kiedyś Albert Einstein „Nauka w szkołach powinna być prowadzona w taki sposób, aby uczniowie uważali ją za cenny dar a nie za ciężki obowiązek”.
Posiadanie grobu jest bezcelowe
Od zawsze mnie zastanawiało po co pochowuje się ludzi, czy naprawdę nic już nie można zrobić z tym całym kompletem organów? Gdy wchodziłem w Ateizm zacząłem jeszcze bardziej o tym rozmyślać i byłem już pewien że nie chce mieć grobu, moim głównym argumentem przemawiającym za taką decyzją był fakt że jeśli miałbym grób to ile by on pozostał w dobrym stanie? Myślę że 20 lat i by zniknął, i nie chodzi o to że taki scenariusz mnie smuci tylko po prostu wiem że tak będzie bo prawo mówi jasno że po 20 latach użytkowania miejsca na cmentarzu komunalnym trzeba wnieść opłatę prolongującą nienaruszalność grobu, bo może on przypaść komu innemu. Ktoś może mi zarzucić duży pesymizm iż uważam że nikt nie będzie o mnie pamiętał po śmierci lecz nawet gdyby ktoś chciał zapłacić za nienaruszalność mego grobu to by nie mógł, bo w testamencie bym na to nie pozwolił. Swoją drogą w testamencie zabroniłbym stawiania mi grobu ale wrócę do tego później.
Samo odwiedzanie pochówku jest dla mnie głupie bo czy jeśli naprawdę jesteśmy przywiązani do zmarłej osoby to czy nie wystarczą nam wspomnienia o niej bądź po prostu zdjęcie jej w naszym mieszkaniu? Ciągłe przychodzenie na grób i wspominanie zmarłej osoby tylko utrudni pogodzenie się z jej stratą.
Samo istnienie cmentarzy jest dla mnie dziwne i odbiera wyjątkowość każdej zmarłej osoby. Sądzę że nie każdy zasługuje na grób, moim zdaniem powinno się przyznawać pomniki osobą zmarłym w wyznaczonym przez nie miejscu i jeśli uzyska się wystarczającą ilość głosów za, mieszkańców wokół wyznaczonego miejsca wtedy państwo płaci za pomnik, który byłby wykonany z nie rdzewnego, bardzo wytrzymałego materiału przez co byłby wart masę pieniędzy, na owym posągu byłyby wypisane osiągnięcia zmarłej osoby i oczywiście data urodzenia i zgonu albo można by było zapłacić za wykonanie swojego pośmiertnego pomnika jeszcze za życia, lecz wtedy cena byłaby znacząco wyższa i same środki pieniężne nie wystarczą, aby wykonać taki pomnik musi też zostać przeprowadzona ankieta wśród mieszkańców(tak jak przy stawianiu pomnika przez państwo). Oczywiście pod pomnikiem nie znajdowałaby się trumna z ciałem, byłby to zwykły pomnik pamięciowy taki jak każdy inny, ciała nieboszczyków byłyby albo dawcą organów dla potrzebujących albo byłyby badane w celach naukowych, ten pomysł jest kontrowersyjny i wielu zapewne oburza lecz nie jestem jakimś fanatykiem anty pogrzebowym i nie zamierzam nigdy nikomu zabraniać stawiania lub odwiedzania grobów, gdyż co mnie obchodzi co kto robi w czasie wolnym, to co przestawiłem w poprzednich zdaniach jest tylko subiektywną wizją i w żadnym razie nie chce by jakiś polityk brał sobie ją jako swój plan polityczny.
Wracając do tego co bym napisał na swoim testamencie, otóż jak już wcześniej wspomniałem zapisałbym tam by mi nie stawiano grobu i by wszystkie organy oddać potrzebującym a jeśli coś zostanie to albo oddać w celach naukowych bądź spalić, uważam że to najrozsądniejsze co można zrobić z ciałem po śmierci, gdyż moim zdaniem pogrzeby, stypy i groby tylko utrudniają pogodzenie się ze stratą zmarłego, zawadzają a także zajmują czas, który w tym wypadku miałby być przeznaczony na kogoś kogo już nie ma, co stwarza samo w sobie absurd.
Naucz się być szczęśliwym sam ze sobą
Nie chodzi mi o to że mamy się totalnie zamknąć w domu i nie wychodzić już nigdy do ludzi, chodzi mi o to że ile razy byliście w takiej sytuacji że musieliście zostać w domu sami albo po prostu nudzi wam się bo nikt nie ma czasu się z wami spotkać? Przypuszczam że przynajmniej parę razy tak mieliście, i pomyślcie ile czasu wtedy straciliście na siedzeniu przed telewizorem bądź w internecie, ilu nowych rzeczy mogliście się wtedy nauczyć i ile mogliście zrobić w tamtym wolnym czasie, nie zrozumcie mnie źle że od razu gdy wracasz do domu to nie możesz sobie chwile odpocząć bo także nie należy się przemęczać fizycznie i psychicznie, każdy z nas potrzebuje odpoczynku, problem pojawia się wtedy kiedy mamy go za dużo i w ogóle z niego nie korzystamy.
W życiu trzeba sobie ustalić cel do którego będziemy dążyć i należy do niego się zbliżać w wolnej chwili, a najlepiej cały czas, ludzie z którymi masz teraz jakiekolwiek więzi nie są gwarantowani na zawsze, dobrze o tym wiesz, jedni umrą, drudzy się z tobą pokłócą. Nie pozwól by ludzie ograniczali twoje możliwości, strata ich była pewna od momentu kiedy ich poznałeś, stracisz ich czy to za życia czy w chwili twojej śmierci i by iść dalej na przód trzeba sobie uświadomić że to że ludzie odchodzą i przychodzą jest całkowicie normalne.
Ważne w tym jest miłość do samego siebie, jeśli osiągnie się taki stan to życie staje się łatwiejsze, stresowe sytuacje są albo mniej stresowe albo po prostu nie występują, złe i smutne myśli są bardzo ograniczone, jest to uczucie bardzo przyjemne i wyzwalające które towarzyszy nam przez prawie cały czas, możemy w ten sposób cieszyć się z prostych codziennych czynności takich jak jechanie tramwajem czy patrzenie na ptaki siedzące na drzewie. Nie chodzi mi o to by popadać w samouwielbienie, i myśleć jestem wystarczająco dobry taki jaki jestem, powinniśmy darzyć siebie taką rodzicielską miłością, na zasadzie wiem że jestem dobry ale mógłbym być o wiele lepszy. osiągnięcie takiego stanu nie jest proste ale warto do niego zmierzać i aby to zrobić trzeba najpierw zdać sobie sprawę czego w sobie nie lubimy i pracować nad sobą by te cechy wyeliminować bądź zmniejszyć ich występowanie albo zwyczajnie pogodzić się że nie da się tego zmienić i daną cechę zaakceptować. Ktoś kiedyś mi powiedział że jeśli coś ci przeszkadza to albo to zmień albo to zaakceptuj. Miłość do samego siebie pozwala także obdarować nią drugą osobę i właśnie ona jest kluczem do prawdziwej, pięknej miłości bo jak możesz liczyć na to że ktoś cie pokocha kiedy ty nawet nie potrafisz tego zrobić?
Jeśli jakaś osoba jest w ciężkiej sytuacji to inne osoby mogą jedynie pomóc jej się uwolnić z takiego stanu, lecz nie zadziała to jeśli nie chce jej się nic z tym cokolwiek zrobić i myśli się że tylko inne osoby mogą w tej sytuacji coś zmienić. Tego typu osoby zrzucają wszystkie swoje problemy na wszechświat, że jest on nie sprawiedliwy, i to prawda, ale to nie jest usprawiedliwienie na brak działań w rozwiązywaniu swoich problemów, Bo mówienie że nie mamy żadnego wpływu na swoje życie jest nie prawdą i jest to wymówka od działań na zmianę która może na zawsze odmienić nasze życie na lepsze. Ludzie boją się zmian ale to właśnie one są nieodłączną częścią naszego życia i szczególnie są potrzebne w radzeniu sobie z trudnościami życiowymi.
Pomaganie ma swoje granice
Pomaganie i wspieranie innych ludzi jest oczywiście bardzo dobre ale problem zaczyna się gdy dana osoba nic nam nie daje w zamian albo nawet gorzej, chce naszej obecności tylko wtedy gdy ma jakiś problem, nie słucha tego co druga osoba ma do powiedzenia i trudno jej wydusić z siebie proste „dziękuje”. Nie warto pomagać takim ludziom, zajmują nam tylko czas, wykorzystują psychicznie a niekiedy nawet bawią się naszymi emocjami tylko po to by poczuć się lepiej. Czasami mówią nam fałszywe słowa lub wykonują wymuszone gesty które mają na celu utrzymanie nas przy niej.
Należy pamiętać że ludzie się zmieniają i to że kiedyś ktoś był dla ciebie miły i wszystko między wami było super, nie oznacza że już to się nigdy nie zmieni. Gdy mamy do czynienia z człowiekiem toksycznym najlepiej odciąć się od niego niezależnie kto to jest, twój świat się nie zawali jeśli przetniesz tą krzywdzącą cię więź, nawet jeśli myślisz że nikogo poza nią nie masz, warto podjąć się zmiany, poza tym zwykle gdy myślimy że mamy tylko jedną osobę która się o nas martwi, okazuję się to być nie prawdą i było to tylko złudzenie wywołane zbyt częstym przebywaniem tylko z tą osobą przez co zapominamy że są też inni ludzie którzy o tobie pamiętają. Warto od czasu do czasu zadzwonić do kogoś z kim dawno nie rozmawialiśmy tylko po to żeby spytać się „co tam?” w ten sposób pokazujemy że myślimy o danej osobie nawet jeśli nie widzieliśmy się bardzo długo, jest to bardzo miły gest który bliska ci osoba na pewno doceni.
Jak już wspominałem przy rozdziale „Naucz się być szczęśliwym sam ze sobą” miłość do samego siebie bardzo pomaga nam cieszyć się życiem, nie zależnie od sytuacji w której się znajdujemy i w moim przypadku pierwszym krokiem by osiągnąć ten stan było odcięcie się od pewnej toksycznej persony z którą byłem bardzo długo i mocno związany. W pewnym momencie zadałem sobie pytanie „czy ta więź daje mi więcej dobrych czy złych myśli?” Jak możecie się domyślać była to ta druga odpowiedź ale dojście do takiego wniosku zajęło mi parę dni i główną przyczyną dlaczego to zajęło mi tak długo był fakt że brałem pod uwagę to co ten człowiek zrobił dla mnie w przeszłości zamiast brać to co robi dla mnie teraz, i nie mam na myśli to że analizowałem tylko ostatni tydzień ale całe ostatnie pół roku. Gdy już zerwałem tą więź ta osoba nie przejęła się tym wcale więc pokazuje to jak zależało jej na naszej relacji. Po paru dniach uświadomiłem sobie jak zaślepiony byłem myśląc że teraz będę sam. Otóż zauważyłem ilu ludziom na mnie zależy ile ludzi wierzy w to że spełnię swoje marzenia i gdy już byłem tego świadom pokochałem siebie na nowo, było to uczucie bardzo silne, nie pamiętam bym czuł coś takiego od czasu przedszkola, ale byłem wtedy zbyt mały by zrozumieć że jest to właśnie miłość do samego siebie i że to właśnie było piękno bycia niczego nie świadomym dzieckiem które chwile popłakało i dalej mogło cieszyć się z błahych rzeczy, oczywiście nie chodzi mi o to że całe te smutne doświadczenia nic pożytecznego i nie dały, gdyż nauczyły mnie jak radzić sobie w różnych sytuacjach i co najważniejsze jak rozpoznać toksyczną osobę i odciąć się od niej.
Więc nie bój się zerwać toksycznej więzi, to ty masz mieć kontrolę nad swoim życiem a nie ktoś inny.
Jesteśmy tym co robimy