E-book
23.63
drukowana A5
26.68
(Bez)Nadzieja

Bezpłatny fragment - (Bez)Nadzieja

Wiersze Unitów Zeszyt nr 7


5
Objętość:
49 str.
ISBN:
978-83-8369-624-9
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 26.68

(BEZ)NADZIEJA — tam, gdzie sprzeczne uczucia walczą o dominację

Nikola Łaguń

(Bez)nadzieja

W sercu czarna dziura, a marzenia zblakły,

Bez światła, bez nadziei, dobre dni zgasły.


Słowo jak enigma, tak jak sprzeczność uczuć,

Bez nadziei, a jednak coś krzyczy w głębi duszy.


Bez nadziei, a jednak gdzieś w oddali,

Iskierka migocze, choć słaba to jasna.


Uczucie tli się, choć już nie powinno.

Może brak nadziei to paradoksalny dar?


Zagubiona w słowach, gdzie sens czasem się pojawi,

W (nie)bezpiecznym świecie żyję dalej,

Snując się tajemniczymi uliczkami.

Pocztówka z Paryża

Weź mnie za rękę i prowadź.

Pokaż mi tajemnice, które skrywa to miasto.

Krętymi uliczkami, wieczorną porą,

kiedy światła gasną biegnijmy razem.


Śmiejmy się i rozmawiajmy o marzeniach,

bo przecież wszystko tutaj jest inne, nierealne, mistyczne.

W końcu to Paryż — raj marzycieli,

kraina zagubionych w swoich własnych myślach romantyków,

wiecznie nieszczęśliwych,

podążających za idealną miłością,

tracących samych siebie.


My bądźmy inni.

Zatańczmy tak, jakby jutra miało nie być.

Spójrzmy sobie w oczy tak,

jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.

Zakochajmy się tak, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni.

No bo w końcu to Paryż, prawda? — Tu wszystko jest możliwe.



wiersz publikowany w: „Sensor” 2024, nr3

Wołanie o miłość

Dookoła ciemna noc, a ja wołam desperacko,

Chcę miłości, lecz moje pragnienie traci sens.


Słowa otulone beznadzieją, płyną cicho,

Wołam o miłość, ale słyszę tylko szyderczy śmiech.


Marzenia toną we łzach, tej nocy sen przyjść nie chce,

Wołam o miłość, a uczucie samotności zapiera dech.


W tych czterech ścianach, echo pustki brzęczy,

Wołam o miłość, lecz świat na to głuchy jest.

Odpowiedź na wołanie

Ktoś to usłyszał i chyba sobie kpi,

zesłał mi Ciebie — nikt nie wie dlaczego.


Kocham Cię lecz wiem, że to złe.

Tęsknię, ale nie mogę Cię mieć na wyłączność.


To boli kiedy nie wybierasz mnie,

dobrze wiesz, że zapewniasz potępienie na wieczność.


Obiecałeś, że będziesz zawsze i przy mnie wszędzie.

Przyciągasz i odpychasz jednocześnie,

jak zakazany owoc plamisz moje serce.


Nie mogę żyć żywiąc do Ciebie

miłość i nienawiść,

pożądanie i obrzydzenie,

bliską więź i całkowity jej brak.


Jak długo można niby istnieć,

a jednocześnie czuć się jak człowieka wrak?

Wspomnienie

Chodź, wróćmy tam,

do miejsca gdzie wszystko się zaczęło.

Zaufanej świątyni pierwszych wzlotów i upadków,

do naszego prywatnego sacrum.


Przypadkowi ludzie widzą w nim tylko ławkę.

My widzimy miejsce, które wymaga uczczenia.

Szkołę, która uczyła nas życia,

wpajała wartości, których nauczycielką była cisza.


Zapomnijmy chociaż na chwilę, krótki moment,

o tym, co stało się przez ostatnią dekadę.

Od nowa napiszmy przyjaźń,

rozpalmy miłość,

śmiejmy się i płaczmy na zmianę.


Zbudujmy nasz mały dom z marzeń.

Trwały, gdzie nie wpadnie burza.

Jako fundament połóżmy szacunek.

Na nim ściany z niewinności, dach wsparcia

i okna promienne jak twój pierwszy uśmiech,

zaginiony sakrament naszej miłości.

Wiara w miłość

Cofnijmy czas do chwili w której się poznaliśmy

Do niewinnego uśmiechu

Spojrzenia pełnego nadziei

Pierwszego muśnięcia dłoni


Myślę z utęsknieniem o dniu w którym

Po raz pierwszy pomyślałam o tobie w ten sposób

Myślę o przyspieszonym biciu serca

Kiedy uśmiechnęłam się na dźwięk twojego głosu


Zabierz mnie do nocy wyznań

Słodkich obietnic

Do momentu w którym zaczęliśmy wierzyć w miłość


Złam moje serce po raz kolejny

Tylko proszę zostań

Bądź przy mnie

Nie daj mi stracić kontroli

Codzienność

W świecie zwyczajności, dzień jak co dzień,

Wstajesz rano, przecierasz oczy.

Kawa paląca, duszę kojąca,

To codzienność serca — życie.


Rutyna tańczy w takt kroków codziennych,

Ulica szumi, widzisz tłum szarych twarzy.

Codzienność jak wiersz, w nim proza dni zwykłych,

W cichym dialogu między snem a jawą.


Przemijają godziny,

Za rogiem, ulicą, kolejny dzień.

Codzienność jak mantra, melodia szarości,

Ale w niej istota drobnych chwil tkwi.


Niebo zawsze ciemne, choć czasem promyk błyśnie,

W codzienności życia tajemny przekaz.

Bo nawet w zwykłym dniu, na tle szarości

Skrywa się magiczny taniec codziennego istnienia.

Jutro

Jutro możemy być szczęśliwi,

ale nie dziś.


Dziś sklejam swoje serce

niczym układankę, w której brakuje elementów.


Dziś biegnę i krzyczę wołając o pomoc,

może ktoś mnie usłyszy i poda brakującą część.


Dziś szukam nas pośród miliona wersów i wspomnień,

ale nie widzę wyjścia z tej pułapki.

Nie umiem nas uratować.


Dziś przekonuję samą siebie, że tak będzie lepiej.

Pozwalam Ci odejść.


Jutro możemy być szczęśliwi,

ale nie dziś.


Jako obcy ludzie, z własnymi sprawami i marzeniami

będziemy szukać siebie w nowej rzeczywistości.


Jutro będziemy szczęśliwi,

ale nie dziś.

Namiętność

Zabierz mnie do świątyni namiętności

Pozwól mi wznieść się do poziomu sacrum

Uczyń mnie boginią zmysłów

Będę Cię uwielbiać i wyznam Ci swoje winy


Tylko nie zostawiaj mnie samej

Tylko nie pozwól wrócić strachowi


Uczyń mnie kapłanką emocji

Udzielę Ci sakramentu szaleństwa


Jesteś tylko człowiekiem

To ja jestem twoją zbawicielką

Kto powiedział że kobieta nie może być wywyższona?


Będę dla Ciebie wszystkim

Tylko pozwól mi zostać

Epizod

W mroku duszy, cicho szepcą smutki,

Upadasz w jej żałosne ramiona.

Senny spacer cieni, w oku ciężki ból,

W płaczu ukryta opowieść o samotnym żalu.


Dłonie drżące trzymają ciężar życia,

Myśli malują obraz nieustającej burzy.

Żal — wiersz, pisany atramentem cierpienia,

Słowa toną w morzu melancholii.


Głęboko w sercu — tam cicho płaczesz,

Diagnoza — opowieść o utraconej nadziei.

Szept bezradności, tkwiący w każdym wersie,

Cisza rozumie mrok, gdzie słońce nie wschodzi.


Otwierasz oczy rano, nie widzisz sensu istnienia.

Kolejny dzień, kolejny upadek, kolejna tabletka.

Nie umiesz tak dłużej, chcesz przerwać cierpienia,

Robisz pierwszy krok i nagle pojawia się on.

Twój anioł stróż w ludzkiej osobie nie pozwala Ci odejść.


Pytasz mnie skąd wiem?

Taki anioł nie raz ratował też mnie.

Depresja

Ta choroba nie wybiera, mało tego wszystko Ci odbiera.

Ciągle czujesz, że spadasz w dół.

Chorujesz nie tylko Ty. Chorują wszyscy wokół.

Kartki życia

Blizny na skórze jak ślady czasu,

Historie ukryte, jak wiersze w gazecie.

Świadkami są chwil, co przeminęły,

Orędownikami cierpienia w tajemnicach życia.


Blizny na duszy, cienie przeszłości,

Opowieści smutku, co serce mrozi.

Każda rysa opowiada ból tamtej chwili,

O łzach na mej twarzy, wspomnieniach kruchych jak filiżanki.


Na nadgarstkach blizny jak kartki życia,

Włókna wspomnień, z czasem zroszone.

Cień każdej rany, opowieść niewysłowiona,

O siłach, co z dłoni wypływają, choć są zranione.


Blizny na sercu, jak strony księgi,

Zapisane bólem, życiowej podróży.

Każą bić mu w rytm nieznanej ballady,

Tajemnice w bliznach goszczą zawsze.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 26.68