(BEZ)NADZIEJA — tam, gdzie sprzeczne uczucia walczą o dominację
Nikola Łaguń
(Bez)nadzieja
W sercu czarna dziura, a marzenia zblakły,
Bez światła, bez nadziei, dobre dni zgasły.
Słowo jak enigma, tak jak sprzeczność uczuć,
Bez nadziei, a jednak coś krzyczy w głębi duszy.
Bez nadziei, a jednak gdzieś w oddali,
Iskierka migocze, choć słaba to jasna.
Uczucie tli się, choć już nie powinno.
Może brak nadziei to paradoksalny dar?
Zagubiona w słowach, gdzie sens czasem się pojawi,
W (nie)bezpiecznym świecie żyję dalej,
Snując się tajemniczymi uliczkami.
Pocztówka z Paryża
Weź mnie za rękę i prowadź.
Pokaż mi tajemnice, które skrywa to miasto.
Krętymi uliczkami, wieczorną porą,
kiedy światła gasną biegnijmy razem.
Śmiejmy się i rozmawiajmy o marzeniach,
bo przecież wszystko tutaj jest inne, nierealne, mistyczne.
W końcu to Paryż — raj marzycieli,
kraina zagubionych w swoich własnych myślach romantyków,
wiecznie nieszczęśliwych,
podążających za idealną miłością,
tracących samych siebie.
My bądźmy inni.
Zatańczmy tak, jakby jutra miało nie być.
Spójrzmy sobie w oczy tak,
jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi.
Zakochajmy się tak, jakbyśmy byli dla siebie stworzeni.
No bo w końcu to Paryż, prawda? — Tu wszystko jest możliwe.
wiersz publikowany w: „Sensor” 2024, nr3
Wołanie o miłość
Dookoła ciemna noc, a ja wołam desperacko,
Chcę miłości, lecz moje pragnienie traci sens.
Słowa otulone beznadzieją, płyną cicho,
Wołam o miłość, ale słyszę tylko szyderczy śmiech.
Marzenia toną we łzach, tej nocy sen przyjść nie chce,
Wołam o miłość, a uczucie samotności zapiera dech.
W tych czterech ścianach, echo pustki brzęczy,
Wołam o miłość, lecz świat na to głuchy jest.
Odpowiedź na wołanie
Ktoś to usłyszał i chyba sobie kpi,
zesłał mi Ciebie — nikt nie wie dlaczego.
Kocham Cię lecz wiem, że to złe.
Tęsknię, ale nie mogę Cię mieć na wyłączność.
To boli kiedy nie wybierasz mnie,
dobrze wiesz, że zapewniasz potępienie na wieczność.
Obiecałeś, że będziesz zawsze i przy mnie wszędzie.
Przyciągasz i odpychasz jednocześnie,
jak zakazany owoc plamisz moje serce.
Nie mogę żyć żywiąc do Ciebie
miłość i nienawiść,
pożądanie i obrzydzenie,
bliską więź i całkowity jej brak.
Jak długo można niby istnieć,
a jednocześnie czuć się jak człowieka wrak?
Wspomnienie
Chodź, wróćmy tam,
do miejsca gdzie wszystko się zaczęło.
Zaufanej świątyni pierwszych wzlotów i upadków,
do naszego prywatnego sacrum.
Przypadkowi ludzie widzą w nim tylko ławkę.
My widzimy miejsce, które wymaga uczczenia.
Szkołę, która uczyła nas życia,
wpajała wartości, których nauczycielką była cisza.
Zapomnijmy chociaż na chwilę, krótki moment,
o tym, co stało się przez ostatnią dekadę.
Od nowa napiszmy przyjaźń,
rozpalmy miłość,
śmiejmy się i płaczmy na zmianę.
Zbudujmy nasz mały dom z marzeń.
Trwały, gdzie nie wpadnie burza.
Jako fundament połóżmy szacunek.
Na nim ściany z niewinności, dach wsparcia
i okna promienne jak twój pierwszy uśmiech,
zaginiony sakrament naszej miłości.
Wiara w miłość
Cofnijmy czas do chwili w której się poznaliśmy
Do niewinnego uśmiechu
Spojrzenia pełnego nadziei
Pierwszego muśnięcia dłoni
Myślę z utęsknieniem o dniu w którym
Po raz pierwszy pomyślałam o tobie w ten sposób
Myślę o przyspieszonym biciu serca
Kiedy uśmiechnęłam się na dźwięk twojego głosu
Zabierz mnie do nocy wyznań
Słodkich obietnic
Do momentu w którym zaczęliśmy wierzyć w miłość
Złam moje serce po raz kolejny
Tylko proszę zostań
Bądź przy mnie
Nie daj mi stracić kontroli
Codzienność
W świecie zwyczajności, dzień jak co dzień,
Wstajesz rano, przecierasz oczy.
Kawa paląca, duszę kojąca,
To codzienność serca — życie.
Rutyna tańczy w takt kroków codziennych,
Ulica szumi, widzisz tłum szarych twarzy.
Codzienność jak wiersz, w nim proza dni zwykłych,
W cichym dialogu między snem a jawą.
Przemijają godziny,
Za rogiem, ulicą, kolejny dzień.
Codzienność jak mantra, melodia szarości,
Ale w niej istota drobnych chwil tkwi.
Niebo zawsze ciemne, choć czasem promyk błyśnie,
W codzienności życia tajemny przekaz.
Bo nawet w zwykłym dniu, na tle szarości
Skrywa się magiczny taniec codziennego istnienia.
Jutro
Jutro możemy być szczęśliwi,
ale nie dziś.
Dziś sklejam swoje serce
niczym układankę, w której brakuje elementów.
Dziś biegnę i krzyczę wołając o pomoc,
może ktoś mnie usłyszy i poda brakującą część.
Dziś szukam nas pośród miliona wersów i wspomnień,
ale nie widzę wyjścia z tej pułapki.
Nie umiem nas uratować.
Dziś przekonuję samą siebie, że tak będzie lepiej.
Pozwalam Ci odejść.
Jutro możemy być szczęśliwi,
ale nie dziś.
Jako obcy ludzie, z własnymi sprawami i marzeniami
będziemy szukać siebie w nowej rzeczywistości.
Jutro będziemy szczęśliwi,
ale nie dziś.
Namiętność
Zabierz mnie do świątyni namiętności
Pozwól mi wznieść się do poziomu sacrum
Uczyń mnie boginią zmysłów
Będę Cię uwielbiać i wyznam Ci swoje winy
Tylko nie zostawiaj mnie samej
Tylko nie pozwól wrócić strachowi
Uczyń mnie kapłanką emocji
Udzielę Ci sakramentu szaleństwa
Jesteś tylko człowiekiem
To ja jestem twoją zbawicielką
Kto powiedział że kobieta nie może być wywyższona?
Będę dla Ciebie wszystkim
Tylko pozwól mi zostać
Epizod
W mroku duszy, cicho szepcą smutki,
Upadasz w jej żałosne ramiona.
Senny spacer cieni, w oku ciężki ból,
W płaczu ukryta opowieść o samotnym żalu.
Dłonie drżące trzymają ciężar życia,
Myśli malują obraz nieustającej burzy.
Żal — wiersz, pisany atramentem cierpienia,
Słowa toną w morzu melancholii.
Głęboko w sercu — tam cicho płaczesz,
Diagnoza — opowieść o utraconej nadziei.
Szept bezradności, tkwiący w każdym wersie,
Cisza rozumie mrok, gdzie słońce nie wschodzi.
Otwierasz oczy rano, nie widzisz sensu istnienia.
Kolejny dzień, kolejny upadek, kolejna tabletka.
Nie umiesz tak dłużej, chcesz przerwać cierpienia,
Robisz pierwszy krok i nagle pojawia się on.
Twój anioł stróż w ludzkiej osobie nie pozwala Ci odejść.
Pytasz mnie skąd wiem?
Taki anioł nie raz ratował też mnie.
Depresja
Ta choroba nie wybiera, mało tego wszystko Ci odbiera.
Ciągle czujesz, że spadasz w dół.
Chorujesz nie tylko Ty. Chorują wszyscy wokół.
Kartki życia
Blizny na skórze jak ślady czasu,
Historie ukryte, jak wiersze w gazecie.
Świadkami są chwil, co przeminęły,
Orędownikami cierpienia w tajemnicach życia.
Blizny na duszy, cienie przeszłości,
Opowieści smutku, co serce mrozi.
Każda rysa opowiada ból tamtej chwili,
O łzach na mej twarzy, wspomnieniach kruchych jak filiżanki.
Na nadgarstkach blizny jak kartki życia,
Włókna wspomnień, z czasem zroszone.
Cień każdej rany, opowieść niewysłowiona,
O siłach, co z dłoni wypływają, choć są zranione.
Blizny na sercu, jak strony księgi,
Zapisane bólem, życiowej podróży.
Każą bić mu w rytm nieznanej ballady,
Tajemnice w bliznach goszczą zawsze.