E-book
22.05
drukowana A5
46.99
Bez cukru

Bezpłatny fragment - Bez cukru

Gorzka pomarańcza


Objętość:
140 str.
ISBN:
978-83-8369-048-3
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 46.99

Do czytelnika

Drogi odbiorco tekstu, do Ciebie się zwracam.

Pomny, że na początku Ci głowę zawracam,

Lecz taka jest intencja mojego przesłania,

Byś chciał zrozumieć, to co mam do przekazania.

Nie po to tekst ten powstał, by półki zalegać,

Lecz, by był przeczytany. Nie musisz zabiegać,

Więc o me pozwolenie, na czytanie treści.

Zwróć uwagę jednako, co się tutaj mieści:


„All rights reserved”!! !


Znaczy autorskie prawa, wszystkie -zastrzeżone.

Pamiętaj tutaj zatem by nienaruszone,

Przez Ciebie pozostały, „działania wzbronione”.

Takie co mogą sprawić, by rozpowszechnione,

Nielegalnie zostało, to co napisane.

Aby nie ucierpiały osoby wspomniane

Albo też autor tekstu, co się zdarzyć może.

Bo wtedy już adwokat Ci tylko pomoże.

Część pierwsza

Solidna firma była, choć państwowa cała.

Znosiła złote jaja, sprzedana została.

Francuz kupił za grosze, kredyty nią spłacił.

Był na skraju bankructwa, nagle się wzbogacił.

Sprzedał firmie kokardkę, milionów zażądał.

Wyprowadzał tak zyski, by sam je oglądał.

Zmienił markę, pomarańcz lepiej się kojarzy.

Firma przyniesie zyski, cud się jakiś zdarzy.

Naraz przychody, spadać zaczęły powoli.

Tak być nie może, Francuz na to nie pozwoli.

Zwolnić by pracowników, generują koszty.

Coraz mniej, ale stale, żeby zyski rosły.

Na stołkach zostawimy zastanych kowali.

Jak coś pójdzie nie dobrze, to na nich się zwali.

Menadżerowie nowi? Co to za pomysły?

Stary wyga jest lepszy, ten ma umysł ścisły.

Że zarządzać nie umie, żadna to jest wada.

Wykona polecenia, to się dobrze składa.

Umowy ze Związkami niech podpisze prezes.

Chronimy pracowników, ważny ich interes.

Damy ochronę starym, związkowcom i innym

Zwolnimy kogo chcemy, nie przejmujmy się tym

Jeśli się nie spodoba, niech się odwołują,

Prezes umyje ręce, kadry odnotują.

Niechaj idzie do Sądu, ten po naszej stronie.

Nawet jak proces wygra, pracownik — utonie.


W końcu zwolnić się chcieli, tacy co się znali

Na swej robocie, dobrze. Innym doradzali,

Dość mieli dogadywań złego traktowania,

Wiecznych pretensji, uwag oraz popychania.

Nie odchodź! Proszą wielce skruszeni wodzowie.

Damy podwyżkę, nawet stanowisko nowe.

Pracownik okulary poprawił na głowie.

W te słowa się odezwie i tyle im powie:

Za późno skrucha oraz wasze tłumaczenia

Klamka zapadła żegnam, a na dowidzenia,

Przytoczę starą mądrość krążącą po świecie.

Póty dzban wodę nosi, aż ucho urwiecie.


Znowu EBITA spada, sprzedajmy co nasze.

Budynki w miastach, w centrum te przyniosą kasę.

Nie ważne, że grunt droższy, tu się liczy kasa.

My wynajmiemy mniejsze, niech się nie rozhasa,

Pracownik, co przywykły do nadmiernych swobód.

Zaraz je ograniczmy, tu znajdziemy powód,

Wprowadzenia eDysa niech swobód ukróci.

Nie odpiszą go w porę, w premii nam się zwróci.

To przez nich przecież zyski coraz mniejsze mamy.

Światłowody są ważne, no to je sprzedamy.

Nikt za tą cenę wziąć ich nie chce, a to kicha.

Ludzi żeśmy zwolnili, a co tam do licha.

Niech sobie radzą jakoś, to nie nasza sprawa.

Myśmy plan wykonali, fajna ta zabawa.


Zagrajmy z nimi teraz może w inne gierki.

Niech do kopania rowów idą inżynierki,

Niech się łopaty chwycą i innym pomogą.

O- duże przecież mają, a tak swoją drogą,

To wszyscy kompetencje takie mieć powinni.

Niech wreszcie zaczną robić, zamiast stać bezczynni.

Niech na kurs pomiarowy pracowników wyśle,

Każdy kierownik swoich, ja tak teraz myślę.

Jak egzaminy zdadzą, to już nie powiedzą,

Że roboty się boją, że czegoś nie wiedzą.

Uniwersalni w Grupie wszyscy zostać mają.

Niech się zatem wszelakim szkoleniom poddają,

Niechaj więc rozwijają swoje kompetencje.

Niech ćwiczą pamięć, wzmocnią swą inteligencję.

Tak, by na wszystkim prawie choć trochę się znali,

Tak by w każdej awarii radę sobie dali.

Niech gumo-filce wreszcie na nogi założą.

Tak problem rozwiązany jest z pomocą Bożą.

Tabelki się zgadzają, a to najważniejsze.

Wyniki wyszły dobre, to najistotniejsze.

Odpowiedzialność jaka? Kto by się przejmował?

Kto będzie nas rozliczał? Kto urazy chował?

To nic, że pracownicy dniem i nocą stają,

I tak uszkodzeń wszystkich nie pousuwają.

Wrócą o siódmej rano po nocnej robocie.

Wmówmy im, że zarobią, może nawet krocie.

A to, że z nóg padają, a oczy się kleją,

Nic nie znaczy, bo przecież ich także wyleją,

Jeśli by odejść chcieli, dziś zgody nie damy,

Bo inne wobec takich, my już plany mamy.


Gdzież jest wódz, co do pracy swe sługi wyprawia?

Czy dzieli ich odwagę, na rozkaz się stawia?

Czy złapał się łopaty, zakasał rękawy?

Czy zmiany te wprowadził tylko dla zabawy?

Nie on siedzi daleko, w Warszawie, w stolicy

Siedzi, grzeje fotelik, no i dudki licy.


Wmówmy im, że ich zdanie dla nas ważne wielce.

Zróbmy feedback, pulsometr i barometr jeszcze.

Zróbmy szkolenia pilnie, niech się przystosują.

Nowa kultura w firmie, wizerunek psują.

Ta ich postawa bierna, brak angażowania,

W podejściu do klienta, w złym świetle nas stawia.

Na szkolenia ich wysłać, niech z klocków budują.

Nową strategię firmy teraz wypromują.

Niech dowiedzą się wszyscy, co Orange-One

Znaczy, bo wszystko wkrótce już będzie skończone.


Feedback poważna sprawa wszyscy oceniamy,

Przełożonych, kolegów kogo tylko znamy,

Lecz cóż to, po feedbacku kierownik wkurzony?

Bo on najgorzej z Grupy został oceniony.

Nawet do swej oceny pretensje mieć skłonny,

Bo podczas oceniania był dla się za skromny.


Pracownicy wybrnęli jakoś z tej kabały

Pokazali koledze, jaki jest wspaniały.

Ten tym samym odwdzięczył się koledze swemu

I wszystko pozostało tak jak po staremu.

Pulsometr wypełniają tylko podlizuchy,

Żeby pokazać, jakie w Grupie same zuchy.

Jaka jest atmosfera cudowna wspaniała

To nic, że większość wcale nie zagłosowała,

Wyniki wyjdą świetne, trzeba się doceniać,

Bo jeszcze przyjdzie komuś do głowy coś zmieniać.

Barometr ma pokazać, cel to założony,

Jak z kadry kierowniczej jest zadowolony,

Każdy pracowni firmy, duży czy też mały,

Niech się wypowie, jaki zarząd jest wspaniały,

Jak dba o atmosferę i o pracowników

I niech się zastanowi czemu brak wyników.


Zacznijmy kontrolować, wszystko, co się rusza,

Powiedzmy, że do tego to RODO nas zmusza.

Wprowadźmy monitoring „dla ich bezpieczeństwa”,

Zaczną w końcu pracować, dosyć już lenistwa.

Nie będą siedzieć ciągle, na tym Internecie,

Nawet żadnego maila z poczty nie wyślecie.

Samochody mieć mają tylko z GP-eSem,

By do głowy nie przyszło zboczyć z drogi czasem.

Nawet jeśli niektórzy by start mieli z domu

Będziemy ich namierzać choćby po kryjomu.

Tak długo trwać powinna ta inwigilacja,

Aż w końcu się poprawi nasza sytuacja.

Jak nie czuli nad sobą żadnej dyscypliny,

To fuchy odwalali a my z tej przyczyny,

Ponosiliśmy straty, chociażby nieduże.

Zaraz powycieramy z wszystkich kątów kurze.

Niech podpiszą lojalki, takie oświadczenie,

Że nie podejmą pracy nawet na zlecenie.

Nawet jak jakaś firma dla nas coś wykona,

Ma nie brać pracowników tu z naszego grona.

Na to niejeden pewnie zacznie nam się stawiać.

Ja podpiszę lojalkę, lecz dajcie zarabiać.

Tyle by utrzymanie zapewnić godziwe.

Nie zwracajcie uwagi brednie to prawdziwe.

Jak by im było mało, to by odchodzili,

Za to, co im płacimy, to by nie robili.

Nie dać im motywacji do pozostawania,

Do tego polityka ta nasza się skłania.

Niech składają papiery i odprawy biorą,

Część zwolnimy zimową część zaś letnią porą.


Szukajmy oszczędności względem pracowników,

Dopóki nie przyniesie to lepszych wyników.

Zorganizujmy pracę im na drugą zmianę.

Pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, zróbmy na odmianę.

Projekt sprawdzony w Kielcach, tam się nam sprawdziło,

A ile oszczędności dzięki temu było?

Połowę samochodów żeśmy pozyskali,

Jak zmienić statystyki żeśmy pokazali.

Lepsze wykorzystanie jest środków transportu,

Nie robimy bynajmniej tych zmian ot dla sportu.

Jak wszystko dobrze pójdzie, sami zobaczycie,

To może trzecią zmianę sami wprowadzicie.

Pracownik się nauczy wydajniej pracować,

Tylko go trzeba będzie lepiej kontrolować,

Więc może kierownikom tak czas pracy zmienić,

Żeby jednych i drugich umieli docenić.

Ta koncepcja już gorsza już się nie podoba,

Bo za krótka dla władzy stałaby się doba.

Poprzestańmy na razie już na pracownikach

Czy to przyniesie efekt sprawdzim po wynikach.

Może tabelki, słupki pójdą, znowu w górę

I nową wnet zaczniemy wiercić w brzuchu dziurę.


Prezes ogłosił, jaka to firma wspaniała

Jak ranking inżynierów w swym kraju wygrała.

Najlepsze zatrudnienie jest dla inżyniera,

W pomarańczy i duma prezesa rozpiera,

A pracownikom firmy serce się rozdziera

I złość ogromna wzbiera, jaka tam kariera?

Tutaj inżynier wcale wiele nie zarabia,

Choć się przed nim wyzwania nie lada ustawia.

Tu po dwudziestu latach nie zrobisz kariery,

A na wypłatę dadzą tysiące ze cztery,

Prawie, brutto i jeszcze zwolnieniem cię straszą.

Jak zrozumieć powiedzcie politykę waszą?

Wy panowie prezesi co ludziom wmawiacie

Czy wobec pracowników wyrzutów nie macie?

Czy nie gryzie was trochę to wasze sumienie?

Robić przed pracownikiem takie przedstawienie.


Plan ma być wykonany, to się tylko liczy,

Jak nie, no to po premii niech ich to wyćwiczy.

Inwestycje na głowie zatem prawie stają,

Żeby house- holdów było tyle, co mieć mają.

Co się kwartał nie zamknie, to się nogą dopchnie,

Jeśli prace się zaczną, to już blok się opchnie.

Jeśli TIT nie odbierze, to pojadą sami.

Zrobią zdjęcia i wyślą razem z pomiarami,

Lecz i tak planu w końcu nie zdołali zaszyć

Zrzucili z tronu damę, by innych nastraszyć.

Szef z Warszawy przyjechał, w teczce go przywieźli.

Zmienili kierowników, tak ci będą nieźli.

Ci nam plan wykonają, wiedzą co ich czeka.

Jaka będzie kariera, przyszłość niedaleka,

Jeśli się nie wykażą i znów plan upadnie,

Tak jak ich poprzednicy też znajdą się na dnie.


Jeden dygnitarz kiedyś do kontroli skłonny,

Wszystko chciał mieć na oku i był w tym niezłomny.

Przed pracą jeszcze w krzakach przed ludźmi się chował.

Kto, o której wyjedzie, on pilnie notował.

Jadąc w podróż służbową, nie zmieniając biegu,

Filował pracowników Grupy w Tarnobrzegu.

Nadgorliwość nie wiele wydaje się, zdała.

Do sprawdzania tabelek gościa odesłała,

Wiec niebieskie formatki pilnie zaczął liczyć,

Ankiety czasu pracy, statystyki ćwiczyć

I wysyłał raporty kilka razy w roku,

Kto za szybko pojechał, a kto stał na boku.

Czy nie lepiej od razu te bzdury poprawić?

Czy konieczne jest czyimś kosztem tak się bawić?

Przecież jak wszyscy zaczną wzorowo wypełniać

Tabelki, to przestaniesz swoją rolę spełniać

I odeślą cię znowu do innej roboty.

Komu innemu będziesz tam sprawiał kłopoty.


Przyszło podwyżki dzielić, zasiedli do stołu,

Obliczają co komu, zacznijmy od dołu.

Kierownik pracownikom swym ochłapy rzuci,

To czego nie da innym, do nas potem wróci.

Tak szef swoich podwładnych sprawiedliwie dzieli,

Lecz nie po kompetencjach, tylko po kądzieli.

Kto ma wujka lub ciotkę, podwyżki dostaje,

Albo szerokie plecy, to też się przydaje.

Inni, choć kompetencje swoje wciąż podnoszą,

O zmianę stanowiska daremnie się proszą.

Może, gdyby techniczne studia twoje były,

Dałoby się coś zrobić a teraz to miły,

Wymagania są takie, ja tu nic nie mogę,

Ale staraj się, pracuj, ja tobie pomogę.

To nic, że tam w opisie stanowiska stoi,

Że już technicznych nie trza. Odezwać się boi,

Pracownik wystraszony, bo kierownik minę

Zrobił taką jak by chciał właśnie przełknąć ślinę.


Dostaniesz w przyszłym roku może i sto złotych,

Jeśli podwyżki będą, pamiętam ja o tych,

Co teraz nie dostali, choć ja dałbym wszystkim,

Ale pieniędzy nie ma, u mnie też są czystki.

Dałem jednemu awans, dla reszty nie stało,

Widzicie, że pieniędzy dostałem za mało.

Odwołać się możecie, od braku awansu,

Lecz wcale nie polecam, ostrzegam zawczasu.

Odpowiedź taką samą wszyscy dostaniecie,

Że kierownik wie lepiej. Co wtedy powiecie?

Komu się poskarżycie? Może waszym Związkom,

Za takie zachowanie płacimy z nawiązką.


Gdy to czytał pryncypał, nos mu lekko zwisał,

Zastanawiał się wielce, kto to wszystko spisał.

Myślał długo, do kogo te słowa powiedział,

Kto wtedy z drugiej strony biurka jego siedział.


Do pryncypała udał się pracownik stary,

Przydałby się monitor, moje okulary,

Są za słabe, by ciągle w laptopa się gapić.

Większy ekran szczegóły potrafi ułapić.

Większy tedy pożytek będzie z pracy mojej,

Poprawi się wydajność pracy w Grupie Twojej.

Z tym problem wielki będzie, załatwić się nie da.

Wiesz, że ze sprzętem u nas już od dawna bieda.

Inni bez komputera już rok dają radę,

A on tu monitora! Chcesz zmienić posadę?

Na „Salony” się udasz, poznasz co to praca,

Dowiesz się, że stawianie nie wiele popłaca.

Niech cię ratują teraz Związki wasze głupie,

Ja i tak zatrudnienie zredukuję w Grupie.

Pracownik sfrustrowany do pokoju wrócił.

Zły jak osa, bo krzesła omal nie wywrócił.

Usiadł na nim i bardzo się teraz frasuje,

Czemu te menedżery to są takie szuje?


Postanowił raz prezes sprawdzić pracowników,

Niechaj się wypowiedzą czemu brak wyników.

Tylko bez cukru proszę tu jasno wyłożyć,

Jaki by można było projekt teraz wdrożyć

I rzesza menedżerów już się zastanawia,

Czego chce od nich prezes, co przed nimi stawia.

Jak, bez cukru posłodzą, swojemu szefowi.

Tak mieszać zaczynają, uwierzyć gotowi,

Że herbata się słodsza robi od mieszania

A nie od posłodzenia, jak się wielu skłania.


Ogłosił władca wielki, że każdy, kto sprawi,

Że nieruchomość sprzeda i bilans poprawi,

Dostanie od Francuza czterysta srebrników,

Lecz i tak nie poprawił fatalnych wyników.

Więc premii nie wypłaci, swoim pracownikom,

Kwartalnej, lecz półroczną tak jak kierownikom.

Związki sprzeciw zgłaszają i okoniem stają.

Wątpliwość prawną, sprawy premii tu poddają.

Myśmy już ustalili, więc protesty na nic.

My wcale nie pytamy, mamy Związki za nic.

To sprawa przesądzona, już postanowione.

Tak dla wszystkich jest lepiej, to jest wyliczone,

Lecz co będzie, jak wszystko, co się da, sprzedamy?

Czy coś jeszcze spieniężyć tutaj radę damy?

Nigdy nie ma tak, że już wszystko wysprzedane.

Zawsze coś jeszcze można, choć już posprzątane.

Jak już na prawdę więcej nic wypchnąć się nie da,

To się tak powymija, że Firmę się sprzeda.

Może Polacy głupi się nie zorientują,

Że kota w worku od nas teraz odkupują.

Tak wyjdziemy na swoje i tak zarobimy.

Jeśli Rząd zechce kupić, to mu pozwolimy.

Część druga

Mija czas jakiś w Firmie, wódz nowy przychodzi.

Ten, co to na czerwonym, na drodze przechodzi.

On zmieni w firmie wiele, ma koncepcje nowe.

Zapowiedział gruntowną firmy przebudowę.

Że nie lubi przegrywać- wszem w koło ogłosił,

Więc starajcie się bardziej, pracowników prosił.

A cele założone zaraz osiągniemy,

Lecz jeśli się nie uda, to się rozstaniemy.

Jeśli jednak jak mniemam, swojego dopniemy,

To może nawet zwalniać, wkrótce przestaniemy.

Więc do roboty ruszcie pomysły zgłaszajcie!

Całą energię swoją, w firmie zostawiajcie.

Więc rzesza dyrektorów oraz kierowników,

Nuż strofować i straszyć swoich pracowników.

Zjazdy, narady, briefing ciągle urządzają.

Jak prezesowi słodzić, tam się naradzają.

Jak śruby po dokręcać pracownikom mają.

Coraz na inny sposób, genialny wpadają.

Na premię wyrabiają- tu ich załatwimy.

Zależność premii dla nich taką ustalimy,

Że nie zależna będzie od ich się starania,

Tylko od kosztów, oraz planów wykonania.

Ustalmy im na przykład, premię w zależności

Od uszkodzeń na kablach, dokładnie ilości.

Jeśli mam światłowody nie będą się psuły,

To dostaną sto procent, według tej reguły.

Jeśli zaś ktoś uszkadzać zacznie magistrale,

To po premii polećmy, niech wiedzą mądrale,

Że awarii za wiele zdarzać się nie może,

Bo premii nie dostaną, przynajmniej mniej może.

Po co e-Dysa mamy na nim zarobimy,

Jak w porę nie odpiszą, premii pozbawimy.

Tak osiemdziesiąt procent, na początek damy,

Żeby nie było głosów, że im pobłażamy.

Najpierw im nakażemy zadań zamykanie,

Do dnia tego samego, w którym wystawianie.

Jak efektów nie będzie, premii nie oddadzą,

To ich tak załatwimy, że rady nie dadzą.

Do kilku minut nawet im ograniczymy.

Wtedy się nie wyrobią, a my zarobimy.

Na co jeszcze tak bardzo wpływu by nie mieli?

Może by konserwacje tak robić zaczęli,

Lecz te energetyczne, te im podepniemy,

Do arkuszy premiowych, bo my o tym wiemy,

Że takie konserwacje kilku wykonuje.

A jak się nie wyrobią, Grupa to odczuje.


Kontrole przeprowadźmy, ale regularne.

Codziennie się nie uda, na to szanse marne.

Więc czwartek wyznaczymy sobie na początek

I w teren pojedziemy, sprawdzimy porządek.

Odwiedzimy w terenie naszych pracowników.

Weźmiemy na kontrole nawet kierowników.

Niech pokażą, co warto w terenie zobaczyć.

Pozwiedzamy, wszak oko jest, warto uraczyć.

Osobliwości znają miejscowi pewnikiem,

Dla tego będą oni naszym przewodnikiem.


Pracownicy w terenie pilnie wypatrują,

Jakie ptaki ich pracy tak się przypatrują.

Czy czarne jakieś wśród nich się nie przyplątały,

Takie, które o pracy ich będą krakały?

Raz na gałęzi siedział, bacznie się przyglądał,

Jak by szpiegował taki, tak jakoś wyglądał.

Rozpoznać dyrektora jednak się nie dało,

Bo był jeden, a stado całe odleciało.

Sytuacja do końca nie jest wyjaśniona,

Bo może to był Kruczek może zwykła wrona.


Temat odwieczny Firmy zwolnień pracowników.

W tym roku są odejścia nawet kierowników.

Mają dosyć tej pracy i Grup likwidacji.

Stołek niepewny robi się w tej sytuacji.

Czas nogi za pas zabrać, niech inni miarkują,

Jak twarz zachować własną, gdy od góry szczują.

Na pracowników własnych, od tak dawna znanych,

Tak przez tych menedżerów teraz traktowanych.

Jak kierownik się z Grupą może zintegrować?

Przychodzić do podwładnych, rozmowy kreować.

To nie przystoi przecież władcy do tej pory,

By zejść i porozmawiać, uczyć się pokory.

Sztuczne tematy tworzyć, z pracownikiem gadać.

Chyba o wczasach swoich mógłby opowiadać,

Gdzie wyjechał, co robił i ile zapłacił,

Że we Włoszech jest fajnie i kasy nie stracił.

Zwłaszcza gdy się gulaszu w słoik napakuje.

Ten z ryżem, makaronem wybornie smakuje.

Tygodniowe briefingi na tym upływają,

Chyba że jakieś pilne sprawy inni mają,

Których to rozwiązania, próżno poszukują.

Zgłoszą problem szefowi, lecz się rozczarują.

Inni se jakoś radzą, problemu nie widzą.

A może tak po prostu, zapytać się wstydzą?


Chętnych do zwolnień w Grupie, raz tak się zdarzyło,

Że więcej niż miejsc takich, do zwolnienia było.

Emerytom terminy — koniec roku dają.

Pozostali w półroczu pierwszym, odejść mają.

Odeszło kilku ludzi, co rowy kopali.

O swoją przyszłość w firmie, pewnikiem się bali.

Bo już raz światłowody pod młotek poddano.

Cudem jakimś ich tylko wtedy nie sprzedano.

A zdrowie podupada po nocnych wyprawach.

Kto nie doświadczył, nie wie, jak jest w takich sprawach.

Jeden światłowodowiec w Grupie pozostaje,

Lecz on z nawałem pracy rady już nie daje.

Niech inni mu pomogą, tych się przemianuje,

Co usługi robili- ich się przystosuje.

Jak długo wytrzymają? Zaraz zobaczymy.

Jak będą nieprzydatni, no to ich zwolnimy.


Wakaty się zrobiły- trzeba je obsadzić

I myślą kierownicy jak temu zaradzić.

Trza ludzi poprzesuwać pomiędzy Grupami.

Tak by się wyrównało luki z nadwyżkami,

Lecz robota ta sama, jest do wykonania,

Te same w grupie nadal zostają zadania.

Braki się do roboty ludzi pokazują.

Dwie się teraz socjalem osoby zajmują.

Bo jedna miasta nie zna, w terenie się zgubi.

druga prac technicznych, załatwiać nie lubi.

Jak roboty nie tyka pięciu pracowników,

To trudno o poprawę jest Grupy wyników.

W dużej grupie się ilość taka jakoś schowa,

Lecz jedna piąta Grupy — sytuacja nowa.


Trzeba kontener przenieść, wykonawca prosi.

Wysyłał ponoć maile, postulaty wnosi.

Pół roku przed obwodów prądu, wyłączeniem,

Lecz nikt się nie przejmuje takim wydarzeniem.

Za trzy miesiące jeszcze nagli wykonawca,

Lecz nie poważny chyba jest afery sprawca.

W końcu o dyrektora sprawa się opiera

I nagle popłoch wielki, bo będzie afera.

Więc zebranie zwołamy, fakty ustalimy.

Kto się jaką dziedziną zajmie- wyznaczymy

I notatkę służbową spiszemy, bo trzeba.

Dupochron nie zaszkodzi, gdy zajdzie potrzeba.


Na klatce ich już słychać, jak się zarzekają,

Że to nie jest ich wina, a w tyłek dostaną.

I tak z robotą całą inni nas blokują,

Bo zasilania nie ma, chociaż potrzebują.

Bez tego nic nie zrobim, więc po co panika,

Ustalenia zrobione, nie ma kierownika.

Jak się tym nie przejmuje, siedzi na urlopie,

To niech się z inwestorem sam po kostkach kopie.

Spotkanie krótko trwało nic nie ustalone,

Za bufet wystarczyły ogórki kiszone.

Przez kolegę nowego były przyniesione,

A po spotkaniu wszystkie zostały zjedzone.


Jak co roku podwyżki pracodawca daje.

Komu i jakie kwoty kierownik przyznaje?

Po sto pięćdziesiąt złotych niektóry dostali.

Ci, którzy przez lat kilka nie otrzymywali,

Lecz oni stanowiska swoje zmienić chcieli,

Dlaczego nie dostali, wnet się dowiedzieli.

Tobie nie zmienię, — bo ty za bardzo się stawiasz,

Ty mój drogi z kolei -za mało zarabiasz.

Podwyżki ci dostaną, którym obiecałem.

Tym odpowiednie dla nich stanowisko dałem.

Dla innych już pieniędzy, jak zwykle nie stało.

Znów na podwyżki środków dostałem za mało.

Zobaczcie, jak u innych problem rozwiązano,

Zgody odejść nie dali, podwyżki nie dano.


Tak środki podzielono miedzy pracowników,

By dobrze zarabiali ludzie kierowników.

By podnieść efektywność, ludzie się starają,

Coraz częściej zasoby, błędne wyznaczają

I przebieg dodatkowy jest generowany.

Weryfikację zrobić, czy dobrze wskazany,

Port jest na urządzeniu, albo też spliterze,

Bo uwag wykonawców, projektant nie bierze,

Pod uwagę, gdy nowe wyznacza zasoby.

Lepiej wiedzą, za biurkiem siedzące osoby.

Jak tłumaczysz takiemu, że port jest zajęty,

To nie rozumie wcale „ze systemu wzięty”.

Co z tego, że fizycznie jest zakrosowany,

Przez system dla innego jest już przydzielany,

Klienta, który może usługę nabędzie.

Statystyka się wtedy właśnie zgadzać będzie.


Dyspozytor na głowi, o mało nie staje,

Zadania w końcu jednak przydzielić się daje.

Choć pracowników mało, w e-Dysie zostało.

Takich, którym zadania przypisać się dało.

Upchnąć, poskracać czasy, system wszystko przyjmie,

A pracownikom wiele to czasu nie zajmie.

Jednak awaria wpada tak niespodziewanie

I przesunięte dalej zostaje zadanie.

Dobrze, jeśli przesunie, dysponent z Lublina,

Lub znów czasy poskraca, albo ponagina.


Bo praca jakoś zawsze będzie wykonana.

Gorzej jak osieroci wtedy zapomniana,

Pozostanie, aż komuś, kto zlecił zadanie,

Puszczą nerwy i żądań swych nie zaprzestanie.

Wtedy się dysponentom oberwie od niego.

Zaraz skarżyć się zacznie do przełożonego.

Ten wyjaśnień zażąda, śledztwo przeprowadzi.

Kto zawinił? Dlaczego? — ochrzan nie zawadzi.

A sprawa załatwiona, kiedyś przecie będzie,

Jak nie dziś, to za tydzień, no i spokój wszędzie.


Chętni są do roboty, Grupy pracownicy,

Ale przeszkody piętrzą, byli kierownicy.

Jak zlikwidować łącze lub zestawić nowe,

Jeśli nie opisane zasoby sieciowe?

Gdzie, jakie urządzenia są uruchomione?

Wiedzą, niektórzy tylko, innym zabronione.

Po co opisać węzeł, komu by się chciało.

Takich co wiedzieć będą, zostało już mało

I tak niezastąpionym jeden albo drugi,

Myśli, że jest, jeżeli zestawia usługi.

Na takich urządzeniach, co inni nie wiedzą,

Jak porty się tam liczy, albo nie powiedzą.

Bo jeśli by opisy były urządzenia

I jak się porty liczy. Choćby od niechcenia,

Kartkę powiesić obok, nakleić na drzwiczki,

Lecz do tego potrzebne chyba rękawiczki,


Bo można się ubrudzić, kartek drukowaniem,

A co dopiero ręcznie, na kartce pisaniem.

A jak opisy będą, to każdy zestawi.

Żadnych, konfiguracja problemów nie sprawi,

Bo pod nadzorem wszystkie, takie urządzenia.

Dać pętle na paczkordzie, można od niechcenia.

Aby poprawność pracy sprawdzić eS eF Pika.

Taka na urządzeniach tych zwykle praktyka.

To samo jest z kablami co do urządzenia,

Doprowadzają sygnał światełka, strumienia.

O ile by łatwiejsze prace wtedy były,

Gdyby na nich opisy także się mieściły.

Wiedzą niektórzy, tacy co je budowali,

Lub przy wciąganiu takich, asysty miewali,

Lecz po co się opisem za bardzo przejmować,

Niech inni się pomęczą, chcąc cos instalować.

Przyjdą, znajdą nas, wtedy im pewnie powiemy.

Na omnibusów przy nich na pewno wyjdziemy.


Inni od prac niektórych, tak to się migają,

Że poniżej godności im zadania dają.

Bo ja się głupotami przecież nie zajmuję,

Co to w ogóle dwójka, ja ich nie krosuję.

Nie będę się ja zniżał, do dwójek poziomu.

Przydzielcie to zadanie, za mnie, byle komu.

Ja od poważnych przecież jestem przepływności.

Te zadania są dla mnie, poniżej godności.

Tam jeszcze coś by trzeba przekonfigurować.

Jak się to taką można pierdółką zajmować.


Uciążliwe się stają prace w magazynie,

Bo ktoś czegoś nie wpisze i zda się, że zginie.

Wtedy kolega śledztwo, niejako prowadzi.

Kto pobrał i nie wpisał, ten się jakoś zdradzi.

Pamiętajcie, wpisujcie, jak tylko bierzecie!

Ja dla was tam pilnuję, nie dla siebie przecie.

Bywają jednak tacy, co zapominają.

Niektórych z nich wszelako niedługo zwalniają.

Koledze się już nie chce powtarzać i prosić,

Szukać, wyjaśniać ciągle, jakieś karty znosić.

A już klepanie w SEPS-ie sen mu z powiek strąca.

Robota taka nudna, taka wkurzająca.


Czasem pracownik jeden, rzeczy tej dociekał,

Czy aby hrabia Horvath swą bryką odjechał.

Wyglądał na podwórko, gdzie auta parkują

I odliczał minuty, kiedy wystartują.

Z nogi na nogę przy tym, jakby przestępując,

Chodził po korytarzu, swą intrygę knując.

Nie chciał siedzieć do czwartej, też mi to intryga,

Jak by to był praktykant, a nie stary wyga.


Technologia przyszłości, światłowód do domu,

Internet bardzo szybki, wcisnąć byle komu.

Zadania wyznaczone, cel zrealizować,

By premię swą sprzedawcy znów mogli zachować.

Wprowadzamy usługi czasem całkiem nowe.

Najnowsze technologie- te ponadczasowe.

Tymczasem pracownicy, co tu dywagować,

Zlecenia na drukarce nie mogą drukować,

Bo ciągle się zacina i wciąga papiery.

Serwis nie daje rady pokonać bariery,

Naprawy tego grata, co już ledwo dycha

I wydaje się nieraz, że naprawdę zdycha.

Tymczasem ta drukarka Firmę obrazuje,

Tak jak ona biedaczka ledwo funkcjonuje.


Tak jak dwa lata temu, zarządzeniem z góry,

Znów trzeba było zbadać stan w Firmie kultury.

Choć pracowników więcej ankiety wypełnia,

To nie wiadomo wcale czy swa role spełnia,

Owo badanie, które pokazać nam miało,

Jak w Firmie jest wspaniale, lecz się okazało,

Że wynik zdrowia spółki nieco się obniża.

Do kwartylu trzeciego, środka się przybliża.

Nawet takie badanie dobrze pokazuje,

W jakiej kondycji, zdrowiu firma się znajduje.

Na zdrowiu podupada po tej transformacji.

Źle z celami i wizją jest Organizacji.

Pracownikom się dalej zadania pakuje,

Ale się jak dotychczas ich nie motywuje.


Innowacja i wiedza też podupadają,

Z możliwości rozwoju mało korzystają.

Koledzy w pracy nagle, mniej wiedzieć by mieli?

Bo ci, co coś wiedzieli, już się zawinęli.

Słusznie zauważono i tu nie bez racji,

Że najbardziej brakuje w pracy motywacji.

Komunikację wizji udoskonalono,

Lecz czemu pracownikom jej nie wyjaśniono?

Menadżerowie bardziej ponoć są otwarci,

Lecz tempo zmian zbyt wolne, cóż zatem są warci?

Wzrósł pracownikom poziom odpowiedzialności,

Lecz co do roli swojej nie mają jasności.

Orientacja na zewnątrz, ta nadal kuleje

Szkolimy pracowników, co się z nimi dzieje?

Wyników nie poprawią, dobrze to nazwane.

Jak by chcieli coś zmienić, trafiają na ścianę.

Pogłębia się różnica, Firmy postrzegania.

Na wyższych oraz niższych stopniach zarządzania.

Prezesi spółkę widzą, taką jak by chcieli.

Czyżby kontaktu z dołem ci nigdy nie mieli?

Bo pracownikom inny obraz się maluje,

Tej samej przecież Firmy, w której się pracuje.

Na koniec podsumujmy obszary kluczowe.

Po pierwsze motywacja — to wyzwanie nowe,

Ważna jest na kliencie większa koncentracja,

Aż wreszcie upraszczanie i komunikacja.


A tak prezes postrzega swą Organizację,

Klienta, upraszczanie oraz motywacje.

Już trwa od ponad roku nasza transformacja,

Że podróż będzie długa była informacja.

Dziś znajdujemy Firmę z większym zaufaniem,

Otwartością, -co było kluczowym zadaniem.

Wzrosła nam wspólna wizja, przywództwa staraniem.

Niestety wskaźnik zdrowia, spadł zdecydowanie.

Mówicie, że jest ważne dla was upraszczanie.

Ja dodaję zewnętrzne się zorientowanie.

Będzie też motywacja, jak się postaracie,

Czyli się miedzy sobą raz-dwa dogadacie.

Konieczna jest współpraca, ta w ramach zespołu

I pomiędzy funkcjami ta płynąca z dołu.

Nasze zmiany odczują zwłaszcza pracownicy.

Oni są najważniejszym ogniwem na szpicy.

Wzmocnimy menadżerów, zwłaszcza tych liniowych.

Docenią pracowników bardziej rozwojowych.

Zachęcam, by o feedback bardziej zabiegali,

Ciekawe jego formy, aby dostrzegali.

By dali pracownikom przestrzeń, do działania.

Doceniali, wspierali takie rozwiązania,

Jak choćby me pisanie. Prezes nie zakładał,

Że jakiś tam pracownik ostrym piórem władał

I feedback Firmy jego już dawno spisywał.

Chociaż feedbackiem dzieła swego nie nazywał.


Wiele ciekawych rzeczy w Firmie się podziało,

Lecz aby je opisać, tu jest miejsca mało.

Może w następnej części opisać się uda,

Jakie tu mają miejsce zjawiska i cuda.

Część trzecia

Jest piątek po południu, wyjść już z pracy pora,

Wtem dzwoni dyspozytor, znowu z kablem zmora.

Jest awaria, światłowód pewnie uszkodzili,

Nie mam tam kogo posłać, będziecie tak mili

I pojedziecie jeszcze na to uszkodzenie?

Wiecie, że światłowody ważne są szalenie.

Jest was dwójka, optyką jeden się zajmuje.

Dwóch jest na popołudnie to wam dokoptuję.

Dyspozytor z Lublina na komórkę dzwoni.

A miało być talk pięknie, pracownik się broni.

Zadania ustalone- łączy krosowanie.

A tu awaria wpada, źle, zdecydowanie.

Co poradzić, gdy innych pracowników nie ma?

Zawrócę też drugiego, zrobimy czterema.

Jest stary optyk jeden, sprawą pokieruje,

A reszta towarzystwa to się dostosuje.

Wiec nawrotka na bazę, trzeba się spakować.

Sprzęt potrzebny do pracy, na wóz załadować.

Spawarki, kable, rury, i dwa zasobniki,

Pompę wodną, agregat, lampy i palniki.

Reszta na aucie jeździ, na wszelki wypadek.

Zabierzmy, co możemy, by nie było wpadek!

Komplet dokumentacji, dokładne pomiary,

Bo zginiemy jak ciotka, oj zobaczysz stary.

I jeszcze ferszalunki, każdy bierze swoje.

Buty robocze zwykłe i te na wyboje,

Znaczy się gumo filce lub zwykłe gumiaki,

Zobaczycie dziś jakie, w tej robocie smaki.

Najlepiej do plecaka wszystko zapakować,

By po robocie było gdzie z powrotem schować.

Pakujcie się do vana, zaraz wyjeżdżamy.

Jeden dojedzie później, tam go zaczekamy.

Wszyscy się nie zmieścimy, tylko trzy osoby,

Małe auto się przyda i nie do ozdoby.

Gdzieś podskoczysz tym małym, — sprawa załatwiona,

Nie będziemy wszak wszędzie tam gonić furgona.

No odpalaj i gazu, jak najszybciej będzie?

Jedź głównymi, bo piątek, no i korki wszędzie.

Po godzinie dotarli, na bazową stację.

Zanim pojedziesz dale, j zrób lokalizację.

Gdzie jest kabel urwany, włókna rozwalone,

Bez tego nie wiesz nawet, w którą jechać stronę.

Podłączaj reflektometr, na włókna się wpinaj,

Uruchamiaj maszynę, pomiary zaczynaj!

Kilometry są cztery, metrów sto czterdzieści,

Tam kabel jest urwany, lecz gdzie się to mieści?

Mapkę dokładną mamy i z niej wyliczymy,

Tylko jak najdokładniej odległość zmierzymy.

Weź jeszcze jedno włókno, tylko z innej tuby.

Zróbmy ponowny pomiar, bo ten kabel gruby.

Odległość jest ta sama, mierzymy na mapie

I zakreślamy miejsce, gdzie światłowód kłapie.

Widać przy głównej drodze jest gdzieś uwalony.

Rozglądać się uważnie, czy wykop zrobiony!

Odległość obliczona, wklepać w nawigację!

No i brykę odpalać, na pewno mam rację.

Tu, cztery kilometry właśnie pokazuje.

Zwolnij! Patrzmy uważnie, kierowca znajduje.

Patrzcie, tam jest kopane, na tej posiadłości.

Rowy se wykopali, by ogrodzić włości.

Parkuj auto przy drodze, my wyskakujemy.

Zobaczymy czy kabel urwany znajdziemy.

Jest tutaj rozkopany, tu z rowu wystaje.

Tak nasz poszedł, jak miedziak, tak mi się wydaje.

Właściciele posesji zaraz się znaleźli.

Jak ludzi zobaczyli, to z domu wyleźli.

To, co tutaj wystaje, to wasz kabel chyba.

Ot urwał się biedaczek, właściciel go zdyba.

Tak żeśmy tu mówili, jak się okazało,

Że koparka urwała, co w ziemi leżało.

A koparka gdzie stoi? By nam się przydała.

Niestety po robocie, dawno odjechała.

Nie ma kontaktu z gościem, jej operatorem?

Zaraz będziemy dzwonić. Czynią to z oporem,

Bo zasięgu nie mają, ale się udało.

Dodzwonili się, w końcu, ściągnąć go się dało

I przyjechał nasz sprawca całej tej afery.

BeeMWicą z napędem, wszystkie koła cztery,

Wysiada, duży, gruby właściciel koparki.

Wie, że łyżką zahaczył przy dłubaniu szparki.

Że na planach nie było, zaraz się tłumaczy

I źle zabezpieczony, zauważyć raczy,

Lecz winę swą uznaje, do pomocy skory,

Zaraz wiec się udaje, gdzie stoją traktory.

Dwadzieścia kilometrów po nią tak pojechał,

Gdyby wiedział, co zrobił, to by nie odjechał.

A my tymczasem trasy kabla poszukajmy,

Lokalizator mamy to go podpinajmy.

Generator do taśmy, zaraz tu podpinać!

No i sygnału szukać, od razu zaczynać.

Natychmiast się ściemniło, chmury napłynęły

I wielkie deszczu krople wnet padać zaczęły.

Trzeba włożyć sztormiaki i buty gumowe,

Kto, jakie tam posiada stare albo nowe.

Zagrzmiało razy kilka, nie daleko burza.

Nie sprzyja nam pogoda i czas się wydłuża.

Coraz mocniej deszcz pada, wylewa się z nieba,

Dać znać dysponentowi o awarii trzeba,

Lecz z zasięgiem jest kiepsko, nie ma jak zadzwonić.

Czy w miejsce, gdzie jest zasięg małe auto gonić?

Jest zasięg z innej sieci, dodzwonić się dało.

Dysponent wie co grane, lecz się okazało,

Że kabel jest tak ważny, wszystko popadało,

Do dziewiątej awarię skończyć nakazano.

Jak do rana zrobimy, to będzie wspaniale,

Jak koparka nie dotrze, nie zrobimy wcale.

Taką odpowiedź dostał dysponent z Lublina.

Już niedługo Warszawa zmianę swą zaczyna,

Wiec przekaże koledze kontakt do ekipy,

Niech on przekaże wieści, które prześlą VIP-y.

Tymczasem z nieba padać troszeczkę przestało,

Tak że już trasę kabla ustalić się dało,

Lecz nie ma dobrych miejsc, by wkopać zasobniki.

Tu jest prąd, a tam drzewa, tu znowu zbiorniki.

Naraz znów ściana wody z nieba na ziem leje,

Nie pomoże nam nawet schowanie się w knieje.

Do samochodu wszyscy, widzicie jak leje!

Taką ulewę trzeba przeczekać czasami

I Tak nie wykopiemy dołów łopatami.

Zza szyby widać strugi, drogą się lejące.

Prosto w rów wykopany, na dół wpadające.

Przyjechała koparka i jak by mniej leje,

Wiec nowe w pracowników wstąpiły nadzieje.

Trzeba wysiadać z wozu i miejsca wyznaczyć,

Gdzie kopać, by niczego więcej nie zahaczyć.

Gdzie koparką by można bez trudu dojechać.

Już miejsca wyznaczone, lecz trzeba zaniechać,

Bo teren pod studzienki, dość daleko leży.

O zgodę właścicieli zapytać należy.

Tu rodzina się zgodzi, tam sąsiad pozwoli,

Choć przesadzanie drzewek, kwiatków, trochę boli.

Już podjeżdża koparka, teren wyznaczony,

Pierwszy dołek, przy domu wiec będzie robiony.


Po partnera, by posłać, dzwoń dysponentowi!

Niech do złączenia kabla, też będą gotowi.

Bo jak zabetonują im pod ogrodzenie,

Trudno będzie wykonać tam kabla złączenie.


A koparka tymczasem, darnie z wierzchu zbiera.

Do luźnej mokrej gliny, właśnie się dobiera.

Obok przebiegu kabla, robota ostrożna.

Bo raz drugi już kabla, uszkodzić nie można.

Pracownicy w dół patrzą, taśmy wypatrują.

Ruchami rąk jakoby, koparką kierują.

Dół musi być szeroki, podług zasobnika.

Tak metr, na metr, w dwie strony z wyliczeń wynika.

Glina mokra, a jeszcze w ziemi jakaś rura,

Od drenażu dawnego, jak wężowa skóra.

Po przerwaniu jej woda, do dołka napływa.

Grząska robi się ziemia, tak czasami bywa.

Jest, pokazał się kabel, na wierzchu, miedziany.

Gest ręką, łyżka w górze, ruch został wstrzymany.

Pracownik chyżo zatem, do dołka wskakuje

I łopatą, powoli kabel odkopuje.

Gdy już kabel widoczny, dobrze zaznaczony,

Wtenczas dół przez koparkę będzie pogłębiony,

Ale woda podchodzi, trzeba wybrać dziurę,

Do której by spłynęła, odsłaniając rurę.

Dość długo jeszcze trwało, koparką grzebanie,

By można było zacząć, studzienki wkładanie.

Dwóch niech zostanie tutaj, zasobnik szykuje,

Gdzie trzeba wyciąć dziury, zaraz narysuję.

Jeden niech za koparką, zaraz się udaje,

Gdzie drugi dołek kopać, namiary podaje.

Koparka przejechała, na trawniku stoi,

Gdzie dokładnie kopiemy, mówcie mili moi.

Tu tuż przy drodze, trasę kabla pokazuje,

To moje urządzenie, jeśli się nie psuje.

Najpierw musimy kwiatki babce poprzesadzać

I tuję też wykopmy, bo może zawadzać.

Zbierzmy darń i powoli kopanie zaczniemy,

Jak na coś natrafimy, to się przesuniemy.

Ledwo koparka łyżką parę razy ruszy,

A już się jakaś rura, plastikowa kruszy.

Tu chyba wody z deszczu jest odprowadzenie.

Musimy się przesunąć. Minąć odwodnienie.

Tak metr wystarczy chyba się ruszyć w tę stronę.

Tutaj kamieniem mamy miejsce zaznaczone.

I powoli dajemy, znów łyżką grzebanie,

Lecz woda już się zbiera, już jest podmywanie.

Brzegi się osuwają, do wody zlatują.

Część wykopanej dziury, właśnie zasypują.

Jest taśma, kabel widać łopatę zabieraj!

I powoli spod kabla tę glinę wybieraj.

Do łopaty się klei glina namoczona,

Minie więc trochę czasu, zanim oczyszczona,

Będzie osłona kabla, w której się znajduje.

Bez doświadczenia, trudniej się to wykonuje.

Tymczasem w pierwszym dołku, woda się zebrała.

Do jej odprowadzenia, pompa się przydała,

Lecz ruszyć coś nie chciała, bo odpływ zatkany.

Przez jednego z kolegów, właśnie przetykany.

Zagląda do wylotu, wtem pompa ruszyła,

Całym ciśnieniem wody, w twarz mu uderzyła.

Ubranie przemoczone, od góry pospołu,

Lecz się udało wodę, wypompować z dołu.

Druga dziura została także pogłębiona

I miejsce pod zasobnik, pracownik wykona.

Choć w błocie brodzić przyszło, ale się udało.

Grunt, że wierzchem się błoto, do butów nie wlało,

Lecz drugi dołek gorszy, trochę niżej leży,

Dla tego w niego bardziej i woda uderzy.

Trzeba zasobnik drugi, także przygotować.

Otwory w nim porobić, zanim w dołku schować.

Tylko z robotą zwijać szybko się potrzeba,

Widzicie, że deszcz padać nie przestaje z nieba.


Wtem właściciele działki, tej z kablem przerwanym,

Proponują herbatę, ludziom spracowanym.

Lub kawę, jak kto woli, albo ma ochotę,

Bo nie rychło panowie skończą swą robotę.

Niech się rozgrzeją nieco, deszczem przemoczeni.

Siądą choćby w garażu, murem osłonieni.

Jeśli by można kawę, ta by się przydała,

Żeby załoga, w pracy mi się nie pospała.

Bo do rana co najmniej robić to będziemy,

Jak kawę wypijemy, może nie pośniemy.

Jak tylko tu skończymy, w tym dołku kopanie,

To siądziemy na chwilę, na kawy chlipanie.

Chodźcie! Gospodarz prosi, już wodę gotuje,

Na poprawę humorów, kawę proponuje.


Wiec zbierają się wszyscy, w garażu siadają,

Odpoczywając chwilę, kawę popijają.

Minut piętnaście trwało, to odpoczywanie,

Razem wypicie kawy i opowiadanie.

Jak to tych światłowodów, wygląda spawanie,

Że od kabli ważniejsze są zdecydowanie.

Dobra dosyć siedzenia, niech wszyscy dopiją,

Zanim znowu łopatę swą do ziemi wbiją.


Póki koparkę mamy, niech kabel odkopie,

W tym miejscu, gdzie przerwany, ot tam przy wykopie.

Już koparka przejeżdża i drogę zastawia,

Mieszkańcom, co niektórym, lekki kłopot sprawia.

Najpierw w stronę ogrodu, wykop zaczynają.

Wąską łyżką koparki, ziemię wybierają.

Tu nie tarza tak szeroko kopać jako przódy,

Ale nie wiem, czy większe nie będą tu trudy,

Bo dość długi odcinek, kabla mus odsłonić

I spieszyć nam się trzeba, noc zaczyna gonić.

Miękką ziemię koparka, raz, dwa wybierała,

Aż się osłona kabli szara pokazała,

Lecz rury plastikowe, łopatą czyścimy,

Delikatnie, to może ich nie uszkodzimy.

Przydałoby się całe, z kabla pozesuwać.

Lepiej niż po kawałku je z ziemi wypruwać.

Nareszcie się udało, obie wyszły całe,

Na zapasowej rurze są pęknięcia małe.


Cała osłona kabla jest nieuszkodzona,

Wydaje się, że dobrze robota zrobiona.

Teraz trudniejsza sprawa, kopmy w stronę drogi!

Tam kawałka żelbetu, wystają dwa rogi.

Koparka go podniesie, wyrwie ciężar wielki,

Bo jak się okazuje, tego są dwie belki.

Jak się je wydobędzie, przeszkadzać przestaną,

To większą część będziemy mieli wykopaną.

Droga ze żwiru, zbita, trudna do kopania,

Po kawałku się jednak plastik już odsłania.

Dość grzebania koparką, brać się za łopaty!

Jak nam rura popęka, znowu będą straty.

Jeden niechaj od góry, łopatą zgarnuje,

drugi to od dołu, od razu wyjmuje.

Potłuczone kamienie, ze żwirem zmieszane,

Trudno jest tak wyrzucać, jak w książce pisane.

Rekami, by nagarniać, czasami się zdało,

Żeby się na łopatę, więcej nabrać dało.

Jeszcze kawałek tylko, tam jest koniec rury,

Tej osłonowej, która tu sterczy do góry.

Odkopać ją dokładnie, kabla nie uszkodzić!

Bo do jutra będziemy po tym błocie brodzić,

Lecz wydostać się nie da taka, zakleszczona.

Musimy ją połamać, czy potrzebna ona?

Innego wyjścia nie ma, dawać młotek z budy,

Całej nie wyciągniemy, próżne nasze trudy,

Lecz z rury tej zewnętrznej, woda się wylewa,

Pękła i coraz bardziej wykop nam zalewa.

Łopatą uderzają, by rozbić osłonę,

Lecz tylko woda chlapie, ubranie zmoczone.

Czekajcie! Może młotkiem rurę połamiemy.

Jak całą pokruszymy, to ją wyciągniemy.

Nie da się młotkiem rury, potłuc na kawałki,

Bo ta amortyzuje, podczas nawalanki.

Bosza z tarczą nie mamy, może pożyczymy?

Ma właściciel posesji, sprawę załatwimy.

Już bosz jest przyniesiony, ciąć rurę zaczyna.

Plastik śmierdzi co nieco, trochę się ugina,

Lecz daje się go przeciąć, wzdłuż, nawet dwa razy,

A wydostany kabel, nie doznał urazy.


Zjawili się też wreszcie, wzywani monterzy,

Lecz pracy nie podejmą, na kablu partnerzy.

Bo nie mają ze sobą, kabla na wymianę.

Ustalili, że jutro, im zostawią ścianę,

Od betonu osłonią, nim zaleją lawę.

Oni wtedy przerwany kabel posztukują,

Tak to miedziane kable, teraz reperują.

Koparka odjechała, kopanie skończyła,

Najcięższą przy kopaniu, robotę zrobiła.


Dajcie szmaty, HaDePki oczyścić musimy,

Potem zbędne kawałki osłon wyrzucimy.

I brzeszczot jest w robocie, tnie kabla osłonę.

Oświetlenie tu dajcie! Świecić mi w tę stronę!

Więc lampę już przenoszą, razem z agregatem

I świecą tam, gdzie trzeba, chociaż starym gratem.

Nie jedno już widziała, takie przedstawienie,

Bo nie pierwszyzna dla niej, takie uszkodzenie.

Choć nieco wysłużona, w bojach zaprawiona,

To w takiej sytuacji, jest niezastąpiona.

I okiem swoim świetlnym, znów łypie do rowu,

By pracownicy Grupy, pracowali znowu.


Osłony są obcięte, długość dobrą mają,

Teraz sprawdźmy, czy aby kable się ruszają.

Do zasobników zaraz, my się udajemy,

A ty sprawdzaj, czy aby ten kabel ciągniemy,

Lecz najpierw trzeba wodę z dołu wypompować,

Bo inaczej nie można nic chyba zmajstrować.

Wiec pompę i agregat, znowu podłączają.

Na zewnątrz, raz kolejny wodę wylewają.

W zasobniku, osłonę, znów brzeszczot przecina,

By ją przeciąć, to na bok rurę się wygina.

Ostrożnie z tą osłoną, musim się obchodzić,

Żeby przy cieciu teraz, kabla nie uszkodzić.

Udało się, pociągnę kabel, w moją stronę,

A on niech tam uważa, czy te zaznaczone.

Kable z rury sterczące, mu się tam ruszają.

Tak to one, już widzę, jak ręka machają.

Niech tu przyjdą, oboje, bo się tu przydadzą,

Będziemy kabel ciągnąć, niech go wyprowadzą.


Już przybiegli i kabel rekami trzymają,

Wzdłuż chodnika i drogi, wnet go wyciągają.

Tak, żeby się nie złamał, niech jeden pilnuje,

Bo kabel taki łatwo się tam załamuje.

Już wyciągnięty cały i koniec wyłazi,

Teraz wreszcie w zasobnik się te rury wrazi

I kabel się ułoży, w koło w zasobniku.

Cześć zostawić na zewnątrz, nie chować w zbiorniku.

Tak metrów ze dwadzieścia, do auta dostanie,

Żeby wygodnie było, wykonać spawanie.

To samo teraz z drugą stroną uczynimy,

Czy cały wyciągniemy? Zaraz to sprawdzimy,

Pompować wodę z dołka, wnet się zabierają

I czynności kolejno teraz powtarzają.

Już kabel wyciągnięty, wreszcie się udało.

Ile nas to sił, nerwów, dotąd kosztowało.

Teraz trza złączyć rury, tam gdzie przekopane.

Nowe kawałki osłon, tam będą wstawiane.

Dawać HaDePke z auta zaraz ją wstawimy

I jeden koniec z drugim, szybko połączymy.

Znów mus do rowu wskoczyć, zabawę zaczynać,

Żeby wmontować wstawkę, rury powyginać.

Najpierw dociąć na miarę, ile tam go trzeba.

Później go wyprostować, zachodzi potrzeba,

Żeby końcówki wlazły, jednej rury w drugą,

Gazowego palnika zajmij się obsługą.

Odpal i ustaw płomień, a potem grzejemy,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 22.05
drukowana A5
za 46.99