E-book
7.88
drukowana A5
47.34
Bertrand Russell

Bezpłatny fragment - Bertrand Russell

a pacyfizm, liberalizm, i anarchizm


5
Objętość:
249 str.
ISBN:
978-83-8126-035-0
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 47.34

Wstęp

Rozprawa pod tytułem „Bertrand Russell a pacyfizm, liberalizm i anarchizm” stanowi próbę przedstawienia myśli wybitnego filozofa przez pryzmat trzech doktryn. Jeżeli miałbym ambicję wyczerpać temat i ukazać go drobiazgowo, z szeroko zakreślonymi analizami porównawczymi, nie do obalenia byłby zarzut niekompletności przerobionego materiału. Nie mam jednak takiej ambicji, gdyż jest ona niemożliwa do zaspokojenia nawet na poziomie pracy doktorskiej. Ośmielę się dodać, że ambicja ta jest również — niepotrzebna. Myślę, że uda się, na podstawie najbardziej reprezentatywnych dzieł myśliciela, przedstawić jego poglądy dotyczące wymienionych doktryn.

Odnoszono się osobno do domniemanego pacyfizmu Russella, dyskutowano nad jego ewentualnym liberalizmem, w dygresjach podnoszono potencjalny anarchizm filozofa. Spróbuję połączyć te wątki. Nie będzie to rewolucyjny zabieg, ale może wnieść pewną świeżość do dysputy. Ponadto świadomie sformułowałem temat tak, żeby zasugerować dystans Russella wobec „izmów”. Jako wybitny logik zdawał sobie sprawę z instrumentalnego jedynie charakteru nazw. Russell, jak sam przyznawał, był w młodości rasistą, imperialistą i heglistą. Nie sposób wymienić wszystkich etykietek, którymi określali go podczas długiego życia: opinia publiczna, środowisko akademickie, antagoniści.

Ramy czasowe pracy pokrywają się z czasem życia autora „Dziejów filozofii Zachodu”: 1872—1970. Decyduję się objąć cały okres życia Russella ze względu na wartość pokazania możliwie kompletnego procesu myśli wybitnej jednostki. Takie rozwiązanie wydaje się logiczne i cenne, choć cierpi na tym postulat drobiazgowej dokumentacji. Nikt jednak nie byłby w stanie w pojedynkę zebrać i przeanalizować wszystkich pism autorstwa Russella, a tym bardziej wszystkich pism dotyczących Russella. Przyjąłem metodę polegającą na dogłębniejszym traktowaniu okresu rozpoczynającego się od wielkiej wojny, niż czasu przed nim. Choć arystokrata w 1914 roku miał już 42 lata, duży dorobek naukowy i był postacią znaną, dopiero z wybuchem pierwszej wojny światowej zajął wyraźne stanowisko w doktrynach społeczno-politycznych. Na potrzeby pracy nie mogę zrezygnować z przedstawienia głównych kierunków działalności pisarza w latach 1945—1970, ponieważ był to okres jego największego wpływu na bieżącą politykę i opinię publiczną.

Koncentruję się na zagadnieniach pacyfizmu i liberalizmu ze względu na silne zainteresowanie Russella tymi doktrynami. Wydaje mi się interesujące, jak ambiwalentnymi uczuciami je darzył — do tego stopnia, że panowały skrajne opinie o postawach brytyjskiego intelektualisty. Z jednej strony bywał nazywany par excellence pacyfistą albo liberałem, z drugiej — pojawiali się pacyfiści i liberałowie odmawiający mu stanowczo prawa do posługiwania się którąkolwiek z tych nazw.


Pacyfizm Russella należy, jak sądzę, przedstawić chronologicznie, ze względu na wydarzenia historyczne determinujące pacyfistyczne zachowania. Inaczej — problemowo — potraktuję liberalizm, który u Russella był wartością bardziej stałą. Anarchizm jest dodatkiem uzupełniającym i uwypuklającym najważniejsze treści w dorobku Russella.

Zamierzam również zaprezentować rozwój i najważniejsze zagadnienia pacyfizmu, liberalizmu oraz anarchizmu w XX wieku. Posłużę się w tym celu rozprawami zwolenników wspomnianych doktryn — Petera Brocka (pacyfizm), Stephena Macedo (liberalizm), Richarda Sylvana (anarchizm), i innych. Podam przykłady krytyki i próby obrony tych teorii politycznych, jak również ich wzajemny stosunek do siebie.

Wszystkie trzy rozdziały mają zasadniczo podobną konstrukcję: dzielą się na dwie części, z których pierwsza koncentruje się na myśli i działalności Russella odnoszących się do doktryny i wydarzeń politycznych, a druga omawia tworzące doktrynę myśli innych ludzi i wydarzenia polityczne — czasem również odnoszące się do Russella.

W Rozdziale I omówię te aspekty doktryny Russella, które dotyczą pacyfizmu. Oprócz myśli prześledzę także jego działalność jako pacyfisty. Zwrócę uwagę na ewolucję postaw, którą wyznaczają daty: 1901 (koniec z postawą imperialistyczną), 1914 (początek I wojny i silne zaangażowanie na rzecz pacyfizmu), 1939 (II wojna światowa i poparcie Aliantów), 1949 (przełamanie przez Stalina monopolu Stanów Zjednoczonych na broń jądrową — zaangażowanie w pacyfizm nuklearny). Porównam książkę Russella „Freedom and Organization” do analogicznego dzieła z kontynentu, autorstwa Benedetto Crocego, aby opisać ich słowami szok roku 1914 i charakter nowej epoki. Przeanalizuję książkę „Droga do pokoju”. Spróbuję ponadto wskazać swoiste cechy pacyfizmu Russella. Część drugą poświęcę przedstawieniu obrazu pacyfizmu w XX wieku, z przypomnieniem tradycji z poprzednich epok. Przyjrzę się dwudziestowiecznej problematyce wojny i pokoju, militaryzmu i pacyfizmu — ich wartościom, historii, i czynnikom wpływającym na te zjawiska. Wymienię najważniejsze ruchy pacyfistyczne działające w interesującym nas okresie oraz najważniejsze wydarzenia polityczne tych czasów. Przedstawię także sylwetkę Gandhiego.

W Rozdziale II prześledzę stosunek Russella do liberalizmu klasycznego, gospodarczego i współczesnego liberalizmu politycznego. Omówię myśl filozofa dotyczącą tematów podnoszonych najczęściej przez liberałów — zwłaszcza wolności, demokracji, kapitalizmu i prawa. Przedstawię też sylwetkę Johna Stuarta Milla, którego osobowość i doktryna miały dla Russella zasadnicze znaczenie w młodości. Druga część będzie zawierać reprezentatywne wypowiedzi liberałów na wymienione wyżej tematy, ze wskazaniem na różnice i podobieństwa z twierdzeniami Russella. Dodam do nich zagadnienie zależności liberalizmu i pacyfizmu.

Rozdział III będzie próbą odpowiedzi na pytanie o skłonności anarchistyczne uczonego. Przedstawię jego stosunek do nowatorskich ruchów społecznych, głównie na podstawie książki „Drogi do wolności”. Zwrócę uwagę na Russellowskie postulaty odnoszące się do władzy. Prezentując anarchizm skupię się na motywacjach anarchistów i ich wizji społeczeństwa. Szczególnie ważne rozważania w tej części będą dotyczyły centralnego problemu anarchistów — władzy. Poza tym zasygnalizuję argumenty krytyków doktryny, jak również jej zwolenników, a także podam przykłady związków między anarchizmem a pacyfizmem i liberalizmem.


W rozprawie posłużę się jedynie wybranymi, najbardziej reprezentatywnymi dziełami Bertranda Russella. Zajmę się nade wszystko książkami: „Władza” (w kontekście liberalizmu i anarchizmu), „Droga do pokoju” (pacyfizm), „Drogi do wolności — socjalizm, anarchizm, syndykalizm” (z akcentem na anarchizm). Nie do przecenienia okaże się autobiografia brytyjskiego filozofa, która wzbogaca obraz tła historycznego i osobistych motywacji, a zawarte w niej listy pozwalają pogłębić wiedzę o ewolucji jego myśli. Uwzględnię także następujące pozycje: „Dzieje filozofii Zachodu”, cykl wykładów „Władza i jednostka”, zbiory esejów: „Szkice sceptyczne”, „Szkice niepopularne”, i inne.

Wokół osoby Bertranda Russella wyrosła literatura olbrzymich rozmiarów, głównie w Anglii i Ameryce, gdzie ukazują się systematycznie monografie filozofa. Monumentalnym dziełem o życiu uczonego jest „The Life of Bertrand Russell” autorstwa Ronalda W. Clarka. Korzystam poza tym głównie z polskich opracowań. Analizę filozofii społecznej arystokraty przeprowadziła Aldona Litwiniszyn w pracy „Filozofia społeczna Bertranda Russella: ideał a rzeczywistość”. Etyczne konotacje Russellowskiego pacyfizmu opisał Tadeusz Kamiński w książce „Myśl pacyfistyczna Bertranda Russella”. Losy Russella z akcentem na ewolucję myśli politycznej prześledził Andrzej Wilk w rozprawie „Bertrand Russell — biografia polityczna”.


Aby przybliżyć osobowość myśliciela, przedstawię teraz zarys jego biografii.

Bertrand Arthur William Russell, 3rd Earl Russell Of Kingston Russell, Viscount Amberley Of Amberley And Of Ardsalla, pochodził z arystokratycznej rodziny z tradycjami liberalnego radykalizmu. Jego dziadek był projektantem reformy wyborczej Reform Bill z 1832 r. i premierem w latach 1846—1852 oraz 1865—1866. Już we wczesnym dzieciństwie stracił rodziców i był wychowywany przez babkę. Samotną i emocjonalną młodość wypełniały mu matematyka, filozofia i historia. Edukowano go w domu, który opuścił jako 18-latek na rzecz Cambridge, gdzie z czasem ukierunkował się w stronę tego, co później zostanie nazwane filozofią matematyczną. Na słynnej uczelni trafił do elitarnego klubu „Stowarzyszenie”, gdzie toczyły się dyskusje na tematy filozoficzne i polityczne. Później związał się luźno z Fabianami, ponieważ przyjaźnił się z ich liderami — małżeństwem Webbów. Jako członek znakomitej rodziny mógł często wymieniać poglądy z przedstawicielami urzędującego gabinetu. W polityce był więc zanurzony niezależnie od swojej woli.

Od czasów młodości wiedział, że będzie uczonym. Zamierzał opanować rzeczywistość poprzez podsumowanie i przekroczenie dotychczasowych osiągnięć zarówno w dziedzinie nauk ścisłych, jak i humanistycznych. Szybko stał się erudytą na wielu polach wiedzy. Przede wszystkim zajmował się matematyką. Już w 1900 r. był uznany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tej nauki, ale był to dopiero początek jego sukcesów. Owocem morderczej pracy dziesięciu lat stało się, napisane wraz z Alfredem Whiteheadem, dzieło „Principia Mathematica” — rewolucyjna i klasyczna dziś pozycja z dziedziny logiki i matematyki. Po jej ukończeniu, w roku 1910, Russell postanowił zmienić akcenty w swoich zainteresowaniach i zająć się historią, myślą polityczną, oraz samą polityką.

Początkowo związał się z partią liberalną, ale nie odniósł sukcesu w wyborach roku 1910. Poza tym liberałowie nie mieli do niego zaufania z powodu jego poglądów obyczajowych. Wkrótce znalazł się w partii pracy. Kandydował w roku 1922 i 1923, ale nie został wybrany. Od 1931 roku, kiedy zmarł jego starszy brat, na Bertranda Russella przeszedł tytuł lorda i tym sposobem stał się członkiem Izby Lordów. Bywał w niej jednak rzadko.

W świetle ówczesnej moralności był skandalistą — deklarował publicznie agnostycyzm, popierał związki otwarte. W późniejszych latach stworzył teorię wychowania pozbawioną dogmatów religii i patriotyzmu. W życiu osobistym wprowadzenie tych założeń okazało się kłopotliwe. Miał w sumie cztery żony, a szkoła elementarna, którą prowadził przez 7 lat (1927 — 1934), nie spełniła jego oczekiwań.

Na uwagę zasługuje zawiązana w 1913 roku przyjaźń z Josephem Conradem, nie tylko ze względu na polskie pochodzenie tego drugiego, ale z powodu znaczenia, jakie uczony przypisywał tej znajomości. Prowadzili długie rozmowy i świetnie się rozumieli. Każdy z nich był pod wrażeniem drugiego. Na cześć starszego pisarza Russell dał na imię swojemu synowi: Conrad.

Uczony przywiązywał dużą wagę do uczuć. Twierdził, że wydarzenia, które wywołują silne emocje zmieniają życie, podobnie jak odkrycia rozumowe. Wyrażając się ściślej — uczucia i rozum u Russella uzupełniają się. Tak było, kiedy w 1901 r. zmienił spojrzenie na świat, będąc świadkiem ataku bólów swojej przyjaciółki. Następna ważna cezura to rok 1914, kiedy filozof postanowił zapobiec wojnie, a później bronić osób sprzeciwiających się służbie wojskowej z powodów sumienia (obiektorów). Uczuciom poświęcił część swojej doktryny, np. pochwalając pozytywne instynkty. Te twórcze, żywiołowe siły pozwalały mu także przetrwać chwile zwątpienia.

Podczas wielkiej wojny Russell zaangażował się całkowicie po stronie pacyfistów, w wyniku czego stracił etat na uniwersytecie i trafił do więzienia. W tym czasie napisał m.in. „Political Ideals”, „Przebudowę społeczną” i „Drogi do wolności — socjalizm, anarchizm, syndykalizm”, oraz opublikowany w licznych gazetach list do prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrow’a Wilsona.

Po wojnie wrócił do filozofii, założył szkołę elementarną, a następnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Publikował bardzo dużo esejów. Niektóre z nich zostały wydane w zbiorach „Śmiertelnicy i inni” oraz „Szkice sceptyczne”. W 1936 r. wydano jego „Drogę do pokoju”. Podsumowaniem filozofii społecznej Russella z tego okresu jest „Władza — nowa analiza społeczna” z roku 1938, w której zastosował nowatorską metodę polegającą na użyciu terminologii nauk ścisłych do nauk społecznych..

Na wieść o wybuchu wojny Russell nie miał wątpliwości — należy pokonać Hitlera. W 1944 r. wrócił do Londynu. W latach czterdziestych, na potrzeby wykładów w Ameryce, pisał historię filozofii, która wydana jako „Dzieje filozofii Zachodu i jej związki z rzeczywistością polityczno-społeczną od czasów najdawniejszych do dnia dzisiejszego”, stała się bardzo popularną książką po obu stronach Atlantyku. Jej oryginalność polega na tym, że jest „subiektywnym podręcznikiem” historii filozofii, bada — o wiele dogłębniej niż inne ówczesne książki o tym profilu — tło społeczno-polityczne, i jest znakomita w stylu. Kilka lat później Russell wydał skróconą wersję „Dziejów…”, zatytułowaną „Mądrość Zachodu”, której wartością jest obecność licznych rysunków, zdjęć i map, a także oryginalny koncept — graficzna prezentacja różnych teorii filozoficznych.

Po II wojnie światowej 73-letni filozof stał się jeszcze bardziej aktywny niż dotychczas. Okazało się bowiem, że ludzkość stanęła przed nowym, wielkim zagrożeniem, spowodowanym wynalezieniem bomby atomowej. Od tej chwili Russell postanowił zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do katastrofy. Często występował publicznie, czego przykładem są: apel Russella-Einsteina, listy do mężów stanu Wschodu i Zachodu, artykuły w gazetach, liczne wykłady na całym świecie. Brał również udział w tworzeniu nowych instytucji, m.in. Komitetu Stu, Fundacji Bertranda Russella, Trybunału Russella, Ruchu Pugwash, oraz uczestniczył w zebraniach organizacji miedzynarodowych. W tym czasie stał się osobą cenną dla rządu brytyjskiego, który wysyłał go na różne misje, m.in. do Berlina w czasie mostu powietrznego (1948). Przede wszystkim jednak uczony sam sobie wyznaczał misje: m.in. podczas kryzysu kubańskiego i wojny w Wietnamie. Skalę publicznego szacunku dla Russella dobrze oddaje rok 1950, kiedy filozof otrzymał dwie prestiżowe nagrody: Order Zasługi (Order of Merit) i Nagrodę Nobla. Aktywny tryb życia uczony utrzymał do końca. Zmarł w lutym 1970 roku, zostawiając gigantyczny dorobek, do dzisiaj odkrywany i opracowywany.


***


Russell stworzył doktrynę wywodzącą się z różnych tradycji, ale przede wszystkim respektującą potrzeby czasów globalizacji, odzwierciedlającą najnowsze odkrycia naukowe, opartą na wiedzy o psychice człowieka; zorientowaną na szczęście jednostek i społeczeństw, ograniczenie władzy i decentralizację; postulującą utworzenie rządu światowego stojącego na straży pokoju; akcentującą zagrożenia cywilizacyjne, zwłaszcza groźbę zagłady ludzkości. Jest to doktryna światocentryczna, wywodząca się z filozoficznego spojrzenia na rzeczywistość (filozofii analitycznej). Cechuje ją racjonalizm i humanizm. W kwestii władzy i wolności jednostki — jest liberalna, na gruncie stosunków własnościowych — socjalistyczna. Największą wartość przypisuje wolności jednostki i rozwojowi cywilizacji.


Dziękuję Panu Profesorowi Karolowi Joncy za opiekę nad pracą i cenne uwagi.

Rozdział I
Bertrand Russell a pacyfizm

Russell wobec pacyfizmu

Narodziny i rozwój


“Odkąd zaczęła się wojna czuję, że nie mogę być już pacyfistą.” Wypowiedź ta, umieszczona w liście do przyjaciela w roku 1940, jak wiele innych później, dowodzi zmiany przekonań 68-letniego Bertranda Russella. Jak doszło do rezygnacji z pacyfistycznej postawy, tak aktywnie wyrażanej przez niego w czasie wielkiej wojny? Niewątpliwie przyczynił się do tego międzywojenny obraz świata: błyskawiczne zmiany cywilizacyjne dotykające każdej dziedziny życia oraz nowy układ polityczny z coraz silniejszymi państwami totalitarnymi. Bezprecedensowe zagrożenia wykluczały, jego zdaniem, skuteczność pacyfistycznych akcji. W cytowanym liście dał wyraz obecnemu stanowisku: “Gdybym był dość młody, aby samemu walczyć, zrobiłbym to, ale o wiele trudniej jest nakłaniać do tego innych.”

Daleko wcześniej, w roku 1914, kiedy dla mieszkańców Anglii wybuch wojny stawał się z dnia na dzień coraz bardziej prawdopodobny, Bertrand Russell — fellow Uniwersytetu Cambridge, znany dotychczas jako autor monumentalnego dzieła matematycznego “Principia Mathematica” — wystąpił z propozycją sprzeciwienia się udziałowi Wielkiej Brytanii w konflikcie. Podważał sens uczestnictwa swojego państwa w walkach między narodami. Ówczesne nastroje, jak stwierdzi po latach, zmieniały się gwałtownie: o ile w momencie apelu popierała go większość kadry uniwersytetu, niedługo potem wszyscy byli przeciwni, podobnie jak lwia część Anglików. Osamotniony, przerażony entuzjazmem tłumów na ulicach Londynu, nie zrezygnował z agitacji.

Przedtem życie ustatkowanych Brytyjczyków przedstawiało się dość beztrosko, stabilnie i dostatnio. Przez dekady wiktoriańskie członkom zamożnych angielskich rodzin — do których zalicza się Russell, wnuk premiera — powodziło się znakomicie: system polityczno-ekonomiczny imperium sprawdzał się, kolonie przynosiły zyski, rosły majątki. W najśmielszych domysłach nie przewidywali bezpowrotnego załamania dotychczasowej, spokojnej egzystencji.

Ówczesne angielskie zadowolenie z siebie obrazuje wypowiedź Maurice’a Sheldona Amosa, znajomego Russella zajmującego urzędnicze stanowisko w Egipcie. Pisał w 1899 r.: „nasza działalność kolonialna i handlowa jest zaledwie nikłym odbiciem potężnego blasku tego najważniejszego płomienia, który spala koła literackie i filozoficzne. W istocie prawdziwym obliczem dzisiejszych czasów Anglii są cechy Wielkiej Epoki, w której przy doskonałym ustroju politycznym, kierowanym przez liberalną, szanowaną i nie budzącą niczyjej zazdrości arystokrację, niezliczone miliony zamożnej klasy pracującej współzawodniczą z kulturalnymi i bogatymi sferami stanu średniego w entuzjazmie dla Imperium, w lojalności wobec Tronu i szacunku dla wiedzy”, etc.


Russell w autobiografii kładzie nacisk na 5 minut roku 1901, które stały się dla niego momentem przełomu światopoglądowego. Pani Whitehead w jego obecności przechodziła ostry atak bólów związanych z chorobą serca. To przykre, prywatne wydarzenie uruchomiło w umyśle filozofa ciąg myśli na najbardziej zasadnicze tematy. “W ciągu pięciu minut” — pisze — „przeleciały mi przez głowę mniej więcej takie refleksje: samotność duszy ludzkiej jest nie do zniesienia — nic nie może do niej przeniknąć z wyjątkiem najwyższego napięcia takiej miłości, jaką głoszą religijni kaznodzieje — wszystko, co nie wynika z tej pobudki, jest szkodliwe albo w najlepszym razie bezużyteczne; stąd wniosek, że wojna jest zła, a wychowanie w szkole publicznej okropne, że należy potępić stosowanie przemocy, i że w stosunkach międzyludzkich należy dotrzeć do samego jądra samotności w każdym człowieku i do niego przemówić.” To quasi-mistyczne doświadczenie podkreśla Russell w swojej autoanalizie jako moment konwersji, chwilę, od której zaczyna się powolna zmiana wielu jego przekonań. Dalej jednak wiódł systematyczne życie skoncentrowane m.in. na opracowywaniu teorii zbiorów. Dopiero poprzez następne osobiste odrodzenie w roku 1910, a potem wydarzenia roku 1914, skutki momentu konwersji staną się widoczne. “Moje życie przed rokiem 1910” — pisze po latach arystokrata — „było tak całkowicie odmienne od mojego życia po roku 1914, jak życie Fausta przed spotkaniem i po spotkaniu z Mefistofelesem.”

Russell określa rok 1901 jako ten, w którym przestał być imperialistą, a stał się pacyfistą — miał wówczas 29 lat. Napięcie między Niemcami a Wielką Brytanią i związana z nim popularność militaryzmu, nie wróżyły, zdaniem uczonego, nic dobrego. Jego motywacją było złagodzenie atmosfery strachu i nienawiści, które napędzał nacjonalizm (z tego samego powodu w tym czasie popierał utrzymanie wolnego handlu) „Niemniej jednak” — przyznaje Russell we wspomnieniach — „zostałem w 1902 roku członkiem małego klubu nazwanego Współczynniki, założonego przez Sidneya Webba w celu rozważania zagadnień politycznych z mniej lub więcej imperialistycznego punktu widzenia. (…) W istocie większość członków do głębi mnie oburzała. Pamiętam oczy Amery’ego błyszczące żądzą krwi na myśl o wojnie z Ameryką, do której, jak oświadczył z zapałem, musielibyśmy uzbroić wszystkich dorosłych mężczyzn. Któregoś wieczora” — dodaje — „sir Edward Grey (podówczas nie będący na urzędzie) wygłosił mowę popierającą politykę Ententy, która nie została jeszcze przyjęta przez rząd. Wymieniłem bardzo dobitnie moje zastrzeżenia co do tej polityki i podkreśliłem, że może ona doprowadzić do wojny, ale nikt się ze mną nie zgodził, wobec czego wystąpiłem z klubu. Jak się dalej okaże, moją pozycję przeciwko pierwszej wojnie światowej rozpocząłem w możliwie najwcześniejszym momencie.”

Znamienna dla pierwszego okresu Russellowskiego zainteresowania pacyfizmem jest jego wypowiedź o Lwie Tołstoju: „Moim zdaniem” — pisał — „cenna w Tołstoju jest jego zdolność do właściwego osądu etycznego oraz percepcja konkretnych faktów” Dodawał jednak: „jego teoretyzowania są oczywiście bezwartościowe. Największym nieszczęściem dla rodzaju ludzkiego jest to, że posiada on tak niewielką zdolność rozumowania.” Filozof reagował więc z racjonalnym sceptycyzmem i uprzedzeniem wobec swoistego wschodniego romantyzmu. Chciał, żeby postawa społeczno-polityczna człowieka wynikała zarówno z rozważań ściśle rozumowych, jak i uczuć. Tołstoj — jako pacyfista i anarchista, pustelnik pełniący rolę guru, odpychał Russella swoją surowością, którą filozof polecał poddać zabiegom freudowskiej psychoanalizy w przeświadczeniu, że surowość ta wynika z patologicznego poczucia winy. Stosunek Russella do Tołstoja był typowym przykładem stosunku wykształconego Anglika — ceniącego umiar i ewolucyjne zmiany — do tego rosyjskiego oryginała: połączeniem szacunku i sceptycyzmu.

Tym niemniej właśnie Tołstoj uwrażliwił Anglosasów na sprawy nazwane później obywatelskim nieposłuszeństwem, biernym oporem i sprzeciwem sumienia. Przyjaciel Russella tak oto komentował w 1904 r. artykuł Tołstoja w „Timesie”: „Trzeba będzie setek lat, aby znieść wojnę i owi oporni rekruci Tołstoja zapoczątkują płomienną falę męczeństwa. Tacy właśnie ludzie staną się coraz liczniejsi w całej Europie i w końcu tak zawstydzą ludy europejskie, że będą patrzyły na wojnę i nienawiść między narodami tak jak Ty [Russell], a nie tak, jak czynią obecnie.” List zdradza, że Russell zajmował już publicznie stanowisko pro-pacyfistyczne. Jednakże daleki był wtedy od pacyfizmu absolutnego. Uznawał na przykład, że wyścig zbrojeń jest konieczną funkcją państw współczesnych. Jednocześnie nie ukrywał, że pokój jest dla niego wartością naczelną.

Kirk Willis przypomina przedwojenne epizody aktywnego uczestnictwa filozofa w życiu społeczno-politycznym: kampanię na rzecz reformy ceł w 1903 roku, poparcie ruchu sufrażystek w 1907, kandydowanie w wyborach 1910 roku. Stoi jednocześnie na stanowisku, że dopiero I wojna światowa wywołała zasadniczy przełom w życiu i poglądach Russella. Należy się z tym zgodzić, zwłaszcza że w wielu wypowiedziach potwierdza to sam Russell.


Wielka wojna


Lata 1914—1918 w życiu Russella charakteryzowała — jak sam wyznał — “jedność opinii i uczuć”. Choć nie był powołany do wojska, zdecydował się czynnie wyrażać pacyfizm. Robił to uczestnicząc w organizacji No-Conscription Fellowship oraz publikując liczne artykuły, w których obok aktualnych propozycji zakończenia wojny budował swoją teorię pacyfistyczną i, szerzej, doktrynę polityczną. Zdecydowanie i pochłonięcie sprawą dobrze oddaje wypowiedź z Portretów z pamięci: „Poczułem głos Boga. Wiedziałem, że powinienem protestować, cokolwiek mogłoby z tego wyniknąć. Pochłonęło mnie to całkowicie. Jako miłośnika prawdy uderzała mnie narodowa propaganda wszystkich sąsiednich krajów. Masakra młodych ludzi” — pisze Russell — „ściskała moje serce jako człowieka o niespełnionych uczuciach rodzicielskich. Jako miłośnika cywilizacji trwożył mnie powrót do barbarzyństwa.” Wielowymiarowość obrazu postawy Russella w tym czasie wzbogacają informacje o mniej ważnych, niefrasobliwych wręcz jej aspektach — za przykład niech posłuży fakt, że Russell, który był wcześniej abstynentem na podłożu ideowym, teraz zaczął używać alkoholu — również na podłożu ideowym. „Zacząłem pić dopiero wtedy” — wyjaśnia uczony — „gdy król ślubował abstynencję podczas pierwszej wojny. Jego celem było ułatwienie zabijania Niemców i dlatego wydawało się, że musi być jakiś związek pomiędzy pacyfizmem a alkoholem.”


Od początku wojny filozof uczestniczył w wiecach w angielskich miejscowościach, gdzie agitowano za jak najszybszym zakończeniem działań zbrojnych. Argumentowano, że rząd podaje nieprawdziwe informacje i w różny sposób manipuluje społeczeństwem, by utrzymać poparcie dla bezsensownych walk. Jednak pacyfistyczne wiece spotykały się z niechęcią, a nawet agresją. Na jednym z nich kilku uczestników, w tym Russella, dotkliwie pobito. Opinia publiczna opowiadała się w latach 1914—1915 zdecydowanie za wojną, a pacyfistów traktowano jak zdrajców. Uczony spotkał się z ostracyzmem otoczenia. Wymowne tytuły rozdziałów w rzetelnej biografii Russella autorstwa R. W. Clarka, dotyczących lat wielkiej wojny: Against the stream (Pod prąd) i Into Battle (W walce), świadczą o charakterze tamtych lat dla arystokraty.

Russell nie traktował jednak pacyfizmu dogmatycznie, wielu pacyfistów wręcz nie lubił. W 1915 r. pisał w liście do przyjaciółki: “Stanowili odpychającą drużynę. Pacyfiści naprawdę nie są dobrzy. Co jest złego z tą śladową opozycją wobec wojny to fakt, że jest negatywna. Trzeba” — pisał — „znaleźć inne ujścia ludzkiej dzikości, a nie starać się produkować ludzi, którzy są dzikości pozbawieni.” Wypowiedź odsłania wagę, jaką arystokrata przywiązywał do ludzkiej psychiki. Nacjonalistyczne przejawy agresji nazywał niskimi instynktami. Polecał korzystać z odkryć biologii i psychologii, aby przekroczyć prymitywne impulsy przez zaspokojenie ich w sposób bezpieczny dla otoczenia. Bolał nad faktem, że wielu ludzi pozostaje wyłącznie przy niskich instynktach. Najbardziej sprzyja temu wojna. Pisał: “Wojna popełnia to moralne morderstwo w duszach milionów walczących, każdego dnia wielu ulega dominacji zwierzęcej natury z powodu działań, które zabijają to, co w nich najlepsze.”

Egocentryzm jednostki ma swoją kontynuację w etnocentryzmie. „Ludzie” — tłumaczy Russell — „utożsamiają z dobrem to, co służy interesom ich własnych grup, a ze złem to, co działa na niekorzyść ich interesów, nawet jeżeli byłoby to w interesie ludzkości jako całości.” W zgodzie z powyższymi rozważaniami pisał dwadzieścia lat później we „Władzy”: „Impuls do podporządkowania się, który jest równie rzeczywisty i powszechny jak dążenie do przywództwa, ma swoje korzenie w strachu. Nawet najbardziej niezdyscyplinowana grupa dzieci, jaką można by sobie wyobrazić” — dodawał — „stanie się całkowicie posłuszna poleceniom kompetentnej dorosłej osoby w sytuacji zagrożenia, takiej jak pożar; dlatego kiedy przyszła wojna, sufrażystki zawarły pokój z Lloydem George’em. Ilekroć pojawia się wielkie niebezpieczeństwo” — kontynuuje myśl uczony — „większość ludzi odruchowo szuka Autorytetu, któremu się podporządkowuje; w takich chwilach tylko nieliczni myślą o rewolucji. Gdy wybucha wojna, ludzie żywią podobne uczucia wobec swego rządu.”


Najważniejszą organizacją antywojenną, jakiej udzielił poparcia uczony, było No-Conscription Fellowship — Stowarzyszenie Przeciwko Zaciągowi do Armii. Zajmowało się głównie obroną obiektorów oraz propagowaniem postawy pacyfistycznej. Najsilniej wspierał je Russell w latach 1916 i 1917. Właściwie działali w konspiracji. Biograf Russella podaje wspomnienia ludzi dotyczące unikania aresztowania i ucieczek przed śledzącymi ich agentami: “tajne spotkania, zaszyfrowane wiadomości” — pisze — „wszelkie akcesoria spisku wyglądające wtedy jak szkolne figle, do których odwoływano się,(…) aby utrzymać organizację o krok przed władzą (…). Russell z entuzjazmem w tym uczestniczył; zarządzając personelem, dbając o rozgłos i z niesamowitym wyczuciem, prawdopodobnie wyuczonym na babcinym kolanie, co chyba zawstydzało rząd najbardziej; przyciągając pomocników siłą swojej reputacji i szyderczych ocen tego, co mogą zrobić.” Po latach uczony wspominał: „Pracy było mnóstwo. Trzeba było dbać o interesy poszczególnych ludzi, pilnować, czy władze wojskowe nie wysyłają uchylających się od służby wojskowej do Francji, ponieważ dopiero po wysłaniu do Francji groziła im kara śmierci. Trzeba było także wygłaszać przemówienia w całym kraju.” Nie brakowało kłótni wynikających z różnych pomysłów na działalność i różnego stopnia wiary w pacyfizm absolutny u członków stowarzyszenia. Mimo wewnętrznych napięć zdawano sobie sprawę z wartości Russella w służbie sprawie. Mógł rozmawiać osobiście z Lloydem George’m (premierem w latach 1916—1922) i był mistrzem pacyfistycznej propagandy. Russelowi udzielił się entuzjazm wobec rewolucji w Rosji. W imieniu NCF-u przesłał bolszewikom braterskie pozdrowienie (fraternal greetings). Osiągnięciem ruchu odmawiających służby wojskowej z powodów sumienia była prawna konsekwencja w postaci klauzuli sumienia i usankcjonowania służby zastępczej. Wg Brocka rozwiązanie w postaci służby zastępczej było dla Russella porażką. Po kilkunastu miesiącach całkowitego poświęcenia pracy w stowarzyszeniu, nabrał wątpliwości co do sensu jej kontynuowania. “Pacyfistyczne zadania” — piszał w prywatnym liście — „z wyjątkiem wykonywanych przez tych, tych którzy nie byli pacyfistami od początku, wydają mi się teraz trochę bezużyteczne i poczucie daremności doprowadza mnie do szału. (…) Ale odkąd zdecydowałem to rzucić, odzyskałem równowagę, choć raczej w wydaniu trzeźwym i bezbarwnym.” Porzucił NCF uznając, że zrobił, co mógł. Nie żałował ostatnich kilkunastu miesięcy i nie miał zamiaru odpoczywać.

Przez cały czas przynależności do NCF, i potem, Russell publikował artykuły w gazetach i był autorem treści ulotek w ewidentnie pacyfistycznym duchu. Najważniejsze z nich zostały zebrane w książce “Justice in War-Times”, wydanej po raz pierwszy w roku 1917. Pisma te łączą w sobie gorącą atmosferę ówczesnych dni z chłodnym dystansem racjonalisty. Powstały również książki analizujące szerszy kontekst europejskich wydarzeń: „Polityka Ententy 1904—1914” o dyplomacji (wydana w 1916 r.), „Przebudowa społeczna” o mechanizmach społecznych (również 1916 r.), „Ideały polityczne” o doktrynach polityczno-ekonomicznych (1917) i „Drogi do wolności” (1918) o trzech modelach społecznych. Powrócę do nich w dalszej części rozprawy.

Najważniejszy przy analizowaniu natury pacyfizmu Russella jest kontekst trwającej wojny. On sam wielokrotnie nadmieniał w swoich wypowiedziach mimochodem, że jego postawa nie tyle polega na obronie obiektorów albo na nienawiści wszelkiej przemocy, ale przede wszystkim ma położyć kres wojnie. W czasie pokoju zaś Russellowski pacyfizm miał zapobiec wojnie. Przy czym, jak słusznie zauważa Tadeusz Kamiński, wysiłki te służyły w ostatecznym rachunku ochronie cywilizacji przed stagnacją, lub nawet upadkiem. Ku jego rozpaczy ta druga możliwość po drugiej wojnie nie okazała się najtragiczniejsza. W grę wchodziło już coś gorszego — zagłada ludzkości.

Russell bronił obiektorów nie tylko dlatego, że zgadzał się z ich postawą. Twierdził, że mają takie prawo. Dlatego, jak pisał: „karanie ludzi odmawiających służby wojskowej z powodów moralnych jest oczywistym pogwałceniem wolności jednostki.” Łączył w ten sposób pacyfizm z postawą liberalną.


Arystokrata określał formalne uzasadnienia wypowiedzenia wojny jako toporną hipokryzję (waton hypocrisy) — wszyscy występują w samoobronie. W „The Ethics of War” wylicza: “Serbia broni się przeciwko brutalnej agresji Austro-Węgier; Austro-Węgry bronią się przeciwko destruktywnej agitacji rewolucyjnej, do której przypuszczalnie Serbia podżegała; Rosja” — pisze dalej — „broni Słowiańszczyzny przeciwko groźbie teutońskiej agresji; Niemcy bronią teutońskiej cywilizacji przeciwko inwazji Słowian; Francja broni się przed powtórzeniem roku 1870; Anglia, która dążyła tylko do zachowania status quo, broni się przed perspektywą zagrożenia dla jej supremacji morskiej.”

W artykule „War and Non-Resistance”, zamieszczonym w “Atlantic Monthly” w roku 1915, zaproponował swoim rodakom pasywne nieposłuszeństwo. Był to pomysł jeszcze sprzed wojny, utrzymany konsekwentnie w okresie, kiedy udział Wielkiej Brytanii w I wojnie światowej był faktem. Według Russella pomysł nie stracił na aktualności. Rozbrojenie usunęłoby jakikolwiek “pretekst inwazji”.

Russell był zdania, że wszelkie próby nadania sensu uczestnictwu w wojnie są chybione. Te wypowiadane w dobrej wierze przez poczciwców mają, według arystokraty, źródło w mitach dalszej lub bliższej przeszłości, więc opierają się na nieaktualnych argumentach. Inne, równie niedorzeczne, puszczane w obieg przez rozmaite grupy interesów, nie wytrzymują najprostszej krytyki ze strony myślącego człowieka. Prawda przedstawia się surowo: “Wojna” — pisze Russell w „War as an Institution” — „jest konfliktem dwóch grup, z których każda stara się zabić i okaleczyć możliwie największą liczbę ludzi ze strony przeciwnej, aby tą drogą osiągnąć jakiś przedmiot pożądania.” Russell uświadamia, że głęboką przyczyną tragedii Europy roku 1914 jest nacjonalizm. W „Ideałach politycznych” pisał: „Świat byłby naprawdę zły — w opinii przeciętnego Anglika — gdyby nie mógł on powiedzieć, że Brytania panuje nad morzami, a w opinii przeciętnego Niemca — gdyby nie mógł twierdzić Deutschland ueber alles. W imię tych wierzeń” — dodaje — „są gotowi zniszczyć cywilizację europejską.”


Propaganda wojenna miała z czasem coraz słabszy oddźwięk i malejące zaufanie publiczne, jednak zyskała na sile, gdy wyłonili się zwycięzcy, którzy zaczęli obwieszczać całkowitą winę pokonanych. “Argumenty” — relacjonuje Kamiński — „używane w tej wojnie przez aliantów uznaje Russell za wysoce ryzykowne (unsound) z kilku względów:

Niemcy nie były tak złe jak twierdzono,

wojna prowadzona w sojuszu z carską Rosją nie mogła być autentyczną wojną o demokrację,

imperialistyczne motywy (jak to wykazał pokój) bynajmniej nie ograniczały się tylko do strony niemieckiej,

ponadto w jakiś czas po bitwie nad Marną możliwe było wynegocjowanie sensownego pokoju.”


Jeszcze zanim skończyła się wojna, Russell zbudował doktrynę uzasadniającą jego działalność. Doktrynę tę rozwijał w latach międzywojennych. Teoretyczne rozważania dotykały różnorodnych dziedzin życia i składały się z ciekawych kategoryzacji. Przyjrzyjmy się na przykład, przypomnianym przez Kamińskiego, Russellowskim rodzajom wojen.

Wojny kolonizacyjne (Wars of Colonisation)

Wojny o zasady (Wars of Principle)

Wojny w samoobronie (Wars of Self-Defence)

Wojny o prestiż (Wars of Prestige)


Trzy pierwsze dają się wyjątkowo usprawiedliwić, czwarta nigdy. Miernikiem wartości są skutki wobec cywilizacji. Podejście to, wskazuje Brock, ma charakter utylitarystyczny. Przyjęcie poglądu utylitarystycznego przez Russella wynikało z przekonania, że groźba konfliktu zbrojnego istnieje wtedy, gdy — jak we współczesnym świecie — prawo jest przestrzegane jedynie wewnątrz państw, podczas gdy w stosunkach międzynarodowych panuje anarchia.


W “The Danger to Civilisation” — przypomina Kamiński — uczony wymienił skutki, jakie trwająca wojna wyrządza indywidualnościom i społeczeństwom. Dla jednostek wprowadza nawyk przemocy, osłabia sprawność umysłową oraz czyni z nich wraki nerwowe, trawione przez nienawiść. Dla społeczeństw: zaprowadza nierówny podział dóbr i niesprawiedliwość. Wobec tego — zdaniem Russella — “najzdrowszą siłę” w nowożytnej polityce stanowi socjalistyczny internacjonalizm.


Świadomość tragicznych wydarzeń wyzwalała emocjonalne sformułowania. Nie tylko działania wojskowe, ale również rządowe akcje przeciwko pacyfistom arystokrata określał mianem „usankcjonowanego interesu zabijania się nawzajem”. Wskutek niepohamowania w doborze słów, Russell stanął przed sądem i został skazany na 6 miesięcy więzienia. Napisał bowiem w jednym z artykułów dotyczących prognozowanego udziału w wojnie Ameryki: ”Amerykański garnizon będzie do tej pory okupował Anglię i Francję, i niezależnie od tego czy udowodnią skuteczność przeciwko Niemcom, bez wątpienia będą zdolni zastraszać strajkujących, do których okupowania są przyzwyczajeni u siebie.” Akt oskarżenia zawierał zdanie: “w rozpowszechnianej publikacji wyraził śmiałe poglądy mogące zaszkodzić stosunkom Jego Wysokości ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”.

Russell ani myślał szkodzić relacjom między swoim państwem a USA, ponieważ w tym drugim widział szansę wyzwolenia i pokoju. Personifikacją tych nadziei stał się 28 prezydent Stanów Zjednoczonych Woodrow Wilson, do którego Russell napisał list otwarty, będący apelem do amerykańskiego poczucia sprawiedliwości. Nawoływał w nim do ratowania cywilizacji europejskiej. Zawarł tu swoje polityczne i pacyfistyczne credo. Argumentował, że wojna nie może przynieść żadnych korzyści, a każdy dzień, który ją przedłuża przynosi niepowetowane straty. O wojnie pisał: „Szkoda, która już została wyrządzona, jest niezmierzona. Nie tylko gubi miliony istnień ludzkich, nie tylko okalecza równie wielką liczbę ludzi, ale obniża poziom cywilizacji. Strach owładnął wewnętrzną istotę ludzi, a ze strachem przychodzi okrucieństwo, które towarzyszy mu stale. Nienawiść stała się zasadą życia, a krzywdy innych bardziej się pożąda niż własnej korzyści […] Swobody” — pisał — „które nasi przodkowie osiągali przez wieki zostały unicestwione, a wszystkie narody organizują się do strasznego celu wzajemnej destrukcji.” List zakończył patetycznie: „W imieniu Europy apeluję do Ciebie — przynieś nam pokój. List Russella ukazał się w wielu gazetach. Filozof po kilkudziesięciu latach odniósł się do tej sprawy ze sceptycznym dystansem: „Wojna” — stwierdził — „doprowadziła mnie do skrajnego cynizmu i trudno mi było uwierzyć, że warto w ogóle cokolwiek robić.(…) zdobyłem się jednak na coś, co okazało się równie bezużyteczne, jak wszystko inne, ale wówczas wydawało mi się nie bez znaczenia.”

Najistotniejsze elementy doktryny z czasów I wojny przedstawił Russell w książce The Ethic of War, streszczonej przez Kamińskiego: “Niezależnie od rozstrzygnięć w kwestii zasadności oficjalnie deklarowanych motywów i celów wojny” — pisze Kamiński — „Russell ocenia ją głównie na podstawie skutków, do których ona prowadzi. Rezygnując z prawniczych kryteriów oceny i tym samym z próby teoretycznego uzasadnienia słuszności czy niesłuszności danej wojny w świetle porozumień międzynarodowych, Russell poszukuje rzeczywistego jej uzasadnienia na drodze zbilansowania wszystkich strat i zysków, które ewentualnie mogłaby ona przynieść ludzkości.”


Z więzienia Russell pisał do brata: „To dziwne i irracjonalne, ale faktem jest, że mój nastrój zależy najbardziej od sytuacji militarnej: kiedy alianci odnoszą sukcesy, jestem pełen otuchy, kiedy źle im się wiedzie, martwię się wszystkimi sprawami, które wydają się nie mieć nic wspólnego z wojną…” Słowa te dowodzą, że pacyfizm Russella nie wykluczał patriotyzmu.

Pobyt w więzieniu kończy czas największej aktywności pacyfistycznej podczas wielkiej wojny. Arystokrata podsumował ten okres surowo: „Kiedy wojna się skończyła, zrozumiałem, że wszystko, co robiłem, było, z wyjątkiem jeśli chodzi o mnie samego, całkowicie bezużyteczne. Nie uratowałem ani jednego życia i nie skróciłem wojny ani o minutę. Nie udało mi się nic zrobić, aby zmniejszyć gorycz spowodowaną traktatem wersalskim.” Zmęczony życiem publicznym, uczony zwrócił się ku filozofii. Aktywność przyniosła mu głównie nieszczęścia: oprócz więzienia były nimi niechęć otoczenia i wydalenie z Trinity College. Nadchodził czas niepewności finansowej i nowych zajęć.


W latach międzywojennych


Europejczycy stanęli wobec faktów dokonanych: I wojna osłabiła cywilizację. W wyniku całości zdarzeń, jakie miały miejsce, następne lata zaowocowały hitleryzmem i komunizmem. W konsekwencji wybuchła jeszcze koszmarniejsza wojna. W latach międzywojennych Russell, jakby wyczuwając że żyje w okresie między wojnami, równie często wracał do analizy I wojny światowej, jak roztaczał wizje nieszczęść przyszłej zbrojnej konfrontacji. Po gorączce wojennej nadszedł czas na refleksję, której nikt nie mógł uniknąć. Russell, w każdych warunkach do niej skłonny, mógł zyskać większy posłuch niż podczas wojny, kiedy wywoływał powszechną niechęć. Tragiczne wydarzenia wyprzedziły propagandę i sprawiły, że ludzie stracili entuzjazm do wojny. Zmienił się przeciętny światopogląd, skończył się stary porządek. Cezurę wybuchu pierwszej wojny filozof zachował do końca i stosował ją w stosunku do wszystkich dziedzin ludzkiego życia. O swoich dzieciach pisał: “Urodzili się po 1914, więc są niezdolni do szczęścia.”

Russell nie był zadowolony z Europy ostatnich lat i obawiał się przyszłości. W pismach, których jak zwykle wypuścił całe mnóstwo, często pojawia się wątek pacyfistyczny, obok gamy różnorodnych tematów, jakie podejmował wyłącznie dla pieniędzy. Najważniejszą książką o problemach wojny i pokoju w tym okresie można nazwać “Drogę do Pokoju” z roku 1936. Zajmując się tematyką polityczno-społeczną nie można przeoczyć dwóch jeszcze pozycji: “Freedom and Organization” (“Wolności i Organizacji”) oraz “Władzy — nowej analizy społecznej”. Dał się zauważyć dystans do aktywności pacyfistycznej, bywaniu na wiecach i wśród zapalonych przeciwników wojny, ale antywojenność pozostała ważną cechą światopoglądu filozofa. Wbrew pozorom nie zamknął się w gabinecie. W roku 1922 i 1923 kandydował w wyborach do Parlamentu z ramienia Partii Pracy w Chelsea (przegrał), utrzymywał kontakty z politykami, nie przestał śledzić wydarzeń. Oczywiście zajmowały go liczne kłopoty nie mające żadnego związku z pacyfizmem, jak również profesjonalne prace naukowe z filozofii i matematyki. Prowadząc własną szkołę elementarną (1927—1934) skupił się też na zagadnieniach wychowania, obyczajów i moralności. Lata 1938—1944 spędził w Stanach Zjednoczonych.


W artykule „The Prevention of War” (1922) Russell rolę pacyfistów sprowadzał do wpływu na opinię publiczną przez odmowę uczestnictwa w walkach. Pisał: “Ludzie, którzy są przekonani że zapobieżenie wojnie jest najbardziej palącym problemem, przed którym stoi cywilizacja, powinni, jak sądzę, publicznie i uroczyście przyrzec, że nie wezmą udziału w wojnie w jakichkolwiek okolicznościach.”


“The Scientific Outlook” z 1931 roku to próba nakreślenia obrazu współczesności zdominowanej przez technologię, która pojawiła się dzięki ludziom nauki. Russell zauważa, że technologia przynosi nowe ulgi wraz z nowymi zagrożeniami. Wskazuje na związek między techniką a totalitaryzmem — technika wzmaga totalitaryzm. Podaje przykład Sowieckiej Rosji i Japonii po rewolucji Mejdżi z 1867 r. (uprzemysłowienie, zachodni model edukacji, natężenie zbrojeń). Roztacza wizję pogłębiającego się ograniczania swobód jednostki — w tym aspekcie książka wykazuje podobieństwo do wydanej nieco później powieści “Brave New World” (“Nowy wspaniały świat”) Aldousa Huxleya.

W kwestii wojen technologia to prawdziwa katastrofa. „Zdaniem Russella” — pisze Wilk — „współczesna mu technika wojen dawała znacznie większe możliwości agresorom, aniżeli obrońcom — ofiarom agresji.” Russell przewidywał następny światowy konflikt. „Przyszła wojna” — referuje Wilk — „spowoduje zniszczenie Europy, a amerykańscy finansiści będą tymi, którzy przyczynia się do jej odbudowy i będą największą siłą jaką posiadać będzie cywilizacja” Przepowiednia miała się sprawdzić.


Russell, odmieniony przez wielką wojnę, postanowił zostawić po sobie historię dekad poprzedzających światowy konflikt, jak zwykle w jego przypadku subiektywną i pełną zaskakujących puent. Refleksja nad szokiem roku 1914 zmaterializowała się na początku lat trzydziestych w dwutomowym dziele historiozoficznym „Freedom and Organization”, w którym uczony analizował dynamikę wieku XIX. Aby dogłębniej zrozumieć czynniki, których splot wywołał pierwszą wojnę totalną, warto porównać tę książkę z “Historią Europy w XIX wieku” Benedetto Crocego.

Herling słusznie twierdzi, że pracę Crocego można uznać za epitafium t a m t e j Europy. To samo można powiedzieć o “Freedom and Organization”. Obie książki, pisane właściwie w tym samym czasie (1932 i 1934 rok), odzwierciedlają świadomość wybitnych intelektualistów, którzy nie mają złudzeń, że da się wrócić do stabilizacji sprzed wojny. Co więcej, obaj przewidywali kolejny konflikt, którego źródła również podawali wspólne, choć z nieco innym rozłożeniem akcentów. Russell, o orientacji globalnej, zauważał ekspansję socjotechniki. Croce, koncentrujący się na Europie, niepokoił się narastaniem nacjonalizmów, poza tym nie cenił “patologii romantyzmu” ani religii. Co ciekawe, paralelnie z potępianiem katolicyzmu twierdził, że nie ma alternatywy dla poglądów chrześcijańskich. Napisał nawet artykuł z tezą, że Europejczycy nie mogą nie nazywać się Chrześcijanami. Wyraźnie przeciwnie sądzi Russell, występując jeszcze w latach dwudziestych z artykułem “Dlaczego nie jestem Chrześcijaninem”.


O przyczynach wojny Croce pisze: “Pokój [w ostatnich dekadach XIX wieku] stanowił tak wielkie i tak niezbędne dobro w Europie, rozwijającej się we wszystkich dziedzinach, również cywilizacji i kultury, że dzięki owej równowadze zdołano przez długi czas zapobiec wybuchowi wojny europejskiej, której wszyscy się obawiali. Głównym twórcą takiej pokojowej polityki” — twierdzi Croce — „był Bismarck, zależało mu bowiem bardzo, by nie wystawiać na szwank tego, co zdołał uzyskać dla Niemiec i co stanowiło jego tytuł do chwały.” Dopiero konflikt Niemiec z Anglią o hegemonię w Europie i na świecie był początkiem niestabilności politycznej kontynentu. Croce wskazuje, że wielki wkład w niemiecką teorię supremacji mieli profesorowie-ideolodzy i gigantyczny personel teoretyków, z którego Niemcy słyną od lat. Narastała, podsycana propagandą, wrogość do Anglii: padały hasła budowy wielkiej floty, polityka zagraniczna obrała nowy kurs. “Wychwalano zalety wojny i krwi.”


Russell zauważył, że nauka i industrializm zmieniły sztukę wojenną. “Zwiększona szybkość, z jaką można przesuwać wojska i przekazywać rozkazy” — tłumaczy — „zwiększyła niebezpieczeństwo nagłych inwazji ze strony wojsk nieprzyjacielskich. Stąd narody bały się siebie nawzajem bardziej niż dawniej, a strach ten doprowadził do wzrostu nastrojów nacjonalistycznych, co z kolei rodziło jeszcze większy strach i jeszcze większy nacjonalizm po drugiej stronie granicy. Nacjonalizm i strach” — powtarza Russell — „wzmacniając się nawzajem w fatalny sposób, prowadziły do coraz większego doskonalenia organizacji, mającej na celu wojnę (…).”

Skutki wojny, również w aspekcie psychologicznym, wymienia Croce. Twierdzi, że ludzie pozbyli się szacunku do prawdy na rzecz agresji, egoizmu i nienawiści — dotyczy to wszystkich stron konfliktu, także nowego typu polityków, którzy w tym duchu narzucili przegranym traktat wersalski. „Ludzkość” — pisze Croce — „ujrzała wówczas przykry widok zwycięzców, ciągających przed swój trybunał bohaterskiego przeciwnika, który przelał krew w stu bitwach, sądzonego przez sędziów moralności i wykonawców wyroków sprawiedliwości dziejowej. Zmusili go” — dodaje — „do przyznania się do winy, choć sami byli winni, jeśli w ogóle można tu mówić o winie, a nie — jak się nam wydaje — o wspólnym błędzie wymagającym wspólnej pokuty. Wojna zapowiadana jako wielka katharsis zadała kłam takim wyobrażeniom, i to zarówno w swym przebiegu, jak i w skutkach.” Autor „Freedom and Organization” pisał zaś: “Wielka Wojna była z jednej strony końcem epoki, z drugiej zaś — zaledwie incydentem w trwającym od dawna procesie. (…) Wojna” — twierdzi Russell — „była pierwszym na taką skalę wyrażeniem sił, które wykazywały aktywność przez pięćdziesiąt lat, i wciąż rosną w siłę. Rozwój narodowych monopoli, zwłaszcza żelaza i stali, i szczególnie w związku ze złożami Lotaryngii, był, i jest, ważniejszym czynnikiem w światowej polityce niż sądzi większość ludzi, lub przyzna — mężów stanu. Te same przyczyny” — kontynuuje myśl arystokrata — „które wywołały Wielką Wojnę, są nadal obecne, i jeśli nie zostaną objęte międzynarodową kontrolą (…), niechybnie spowodują te same skutki, lecz w większej skali. Nie pacyfistyczna opinia, ale ekonomiczna organizacja o zasięgu międzynarodowym może uratować cywilizowaną ludzkość od zbiorowego samobójstwa.” W zgodzie z poglądami Crocego twierdzi też, że “pytać o winę [jakiegoś narodu ponoszoną za wielką wojnę — przyp. K.J.] to jak pytać kto jest winnym wypadku samochodowego w kraju, który nie ma kodeksu drogowego.”

Obaj autorzy zauważyli, że zmienił się charakter wojen, odsłaniając fałsz militarystycznych ideologii. Croce przypomina o popularnej w różnych krajach książce Normana Angela — „The Great Illusion” (1910). „Głosiła ona” — pisze Croce — „że jeśli wojna mogła w przeszłości przysporzyć ziemi i władzy narodom-zdobywcom, to obecnie nie spełnia już takiej roli, gdyż ewentualny zwycięzca nie może przywłaszczyć sobie bogactw innego narodu — światowa współzależność ekonomiczna unicestwiłaby je zaraz tak, jak unicestwiłaby bogactwa zwycięzcy — ani nie może narzucić własnego języka i własnego obyczaju, jak nie dało się tego zrobić nawet w przypadku mniejszości narodowych w istniejących państwach. Nie udało się też sprawić” — referuje dalej Croce — „by zatriumfowały wyższe ideały, ponieważ w żadnym kraju nie ma takiego ideału, które nie posiadałby inny, we wszystkich zaś występują te same konflikty ideałów.” Poglądy te akceptuje zarówno Croce, jak i Russell.

Warto wspomnieć, że kandydatami na noblistów w roku 1950 byli Russell, Croce i Churchill. Nagrodę Nobla otrzymał Russell. Dodajmy, że chodzi o nagrodę w dziedzinie literatury, a nie pokoju. Członek jury Anders Österling nazwał uczonego „jednym z najbłyskotliwszych przedstawicieli racjonalizmu i humanizmu, nieustraszonym bojownikiem o wolność słowa i wolność myśli na Zachodzie”. O zwycięstwie z tak mocnymi konkurentami przesądził ogromny dorobek łączący w sobie łatwość brawurowego pisania z najwyższej próby treścią. Pisarz zasłużył się różnorodnością tematyki, oryginalnym podejmowaniem spraw ogólnoludzkich, nie unikał tematów kontrowersyjnych. Nagroda Nobla to rezultat powojennej mody na Russella, kojarzonego z ciągłością historii Zachodu i lewicowością połączoną z nieprzejednaną wrogością wobec Sowietów.


Wróćmy jednak do lat trzydziestych. “Władza” („Power”) z 1938 r. to szczególna pozycja w dorobku Bertranda Russella. Wśród jego książek społeczno-politycznych miała stanowić ostateczną instancję. Autor liczył, że rozprawa stanie się przełomem w doktrynach politycznych na miarę odkryć Newtona w dziedzinie fizyki. Operowała słownictwem wziętym wprost z nowoczesnych nauk ścisłych. Samo określenie “power” — dosłownie “siła”, nieprzypadkowo odwoływało do fizyki.

Nie zabrakło w niej kolejnych spostrzeżeń o źródłach wojen. Weźmy fragment o lojalności, cesze pozbawionej tu wartości, jaką przypisują jej liczne pióra: “Żadna inna organizacja prócz państwa narodowego” — pisze autor — „nie wzbudza takich uczuć, jak choćby lojalność. Głównym zaś działaniem państwa jest przygotowywanie do mordowania na wielką skalę. To właśnie lojalność wobec organizacji aż do śmierci pozwala ludziom przetrwać państwo totalitarne oraz ryzykować raczej zniszczenie domu i śmierć dzieci, a także całej cywilizacji, niż poddać się obcej władzy. Psychologia jednostki” — pisze dalej Russell — „oraz organizacja rządowa dały w efekcie tragiczną syntezę, z powodu której my oraz nasze dzieci będziemy cierpieć, jeżeli nadal będziemy bezwładnie szukać rozwiązania jedynie poprzez katastrofę.” W innym miejscu stwierdza, że wojny są złem, które należy wyeliminować, “ponieważ” — jak twierdzi — „polegają bez wyjątku na stosowaniu nagiej siły.” Naga siła to ważna kategoria we “Władzy”, oznaczająca bezpodstawne i bezwzględne zachowanie, do jakiego odwołują się ludzie realizujący silny impuls do rządzenia. W tym kontekście słusznie zauważa Kamiński: “Wydaje się, że stosunek do wojny mógł być dla Russella częścią szerszego problemu, tj. stosunku do państwa jako do instytucji stosującej przymus i przemoc.” Russell, szybko wyleczony z fascynacji bolszewizmem, podjął temat Rosji Sowieckiej stwierdzając: “Jest jeszcze za wcześnie, by przesądzać o znaczeniu rewolucji rosyjskiej w historii świata.” Podejrzewał że szansę na status supermocarstwa będą mieli albo zwycięzcy przyszłej wojny, albo kraje neutralne.


Szerzej o książce będzie mowa w rozdziale o anarchizmie.


Wydana wcześniej niż “Władza”, w 1936 roku w Anglii “Droga do pokoju” stanowi podsumowanie pacyfistycznych poglądów Russella. Jest wypowiedzią Brytyjczyka-intelektualisty skierowaną w pierwszym rzędzie do współobywateli, ale również do wszystkich myślących ludzi. Wynika wprost z aktualnej sytuacji na świecie, ale interwencyjny charakter przenika uniwersalne przesłanie. W związku z tym warto ją streścić i opatrzyć komentarzem.

Na wstępie autor zaznacza, że w Europie mamy obecnie do czynienia z oczekiwaniem na wojnę. Wśród objawów wymienia zwiększanie się floty i lotnictwa oraz szkolenie ludności cywilnej w obronie przeciwlotniczej. Zauważa, że przyszła wojna będzie oparta na nieznanej dotąd strategii. Postęp techniczny zmienił obraz armii: teraz czołową rolę odegra lotnictwo. Decydująca okaże się przewaga w powietrzu. Nie należy mieć złudzeń, że ludność cywilna zostanie ochroniona. Broń masowego rażenia zabije miliony ludzi. Naloty na wielkie miasta przesądzą o zwycięstwie. Metropolie — przewiduje Russell — mogą być zrównane z ziemią, przez co poważnie ucierpi cała cywilizacja.

Autor przytacza aktualne postawy brytyjskich elit i systematycznie przedstawia ich krytykę. Najpierw opisuje izolacjonizm. Jest to polityka polegająca na nie uczestniczeniu w sojuszach. Russell twierdzi, że izolacjonizm w połączeniu z imperializmem jest niemożliwy. Imperializm implikuje potrzebę sojuszów. Wielka Brytania powinna zrezygnować z utrzymywanych siłą kolonii, czego raczej nie uczyni. W rezultacie, choć przemawia za tą doktryną więcej, niż za innymi, trzeba zdecydować się na bardziej radykalne rozwiązanie.


Nie będzie nim zdanie się na Ligę Narodów w imię “bezpieczeństwa zbiorowego”. To popularne i szeroko akceptowane (“od komunistów aż po biskupów”) wyrażenie, nie ma zdaniem autora pokrycia w rzeczywistości. Russell wskazuje błędy i przykłady nieskuteczności Ligi: fałszywą postawę wobec Niemiec, zachowanie wobec Japonii, sprawę Abisynii (błędna rozgrywka z Włochami), nie przystąpienie Stanów Zjednoczonych, niezdolność do działania w nowoczesnej wojnie (propaganda nie pozwoli ustalić, kto jest agresorem), wewnętrzne nieporozumienia. Podstawowym zarzutem wobec Ligi jest fakt, że nie jest ona państwem. Tylko państwo światowe — twierdzi Russell — może zapewnić bezpieczeństwo.

Polityka sojuszy również nie może cieszyć pacyfisty. Już wcześniej, w 1935, Russell wyraził sprzeciw dotyczący zawierania wojskowych paktów przez Wielką Brytanię. Sojusze, zdaniem arystokraty, prowadzą do wojny. Utworzyły się — twierdzi dalej uczony — dwa konkurujące związki państw. Po jednej stronie stoją Niemcy, Włochy i Japonia, po drugiej — Francja, Rosja i Wielka Brytania. Russell zwraca uwagę na potencjalne porozumienie Niemców i Rosji przeciwko Polsce. “Ze wszystkich rejonów w Europie” — pisze — „Polska jest teraz być może miejscem najbardziej grożącym wybuchem.(…) Sojusz między Niemcami a Rosją, prowadzący do nowego podziału Polski, nie jest niemożliwością. Byłoby to” — dodaje — „zgodne z tradycją polityki pruskiej i otrzymałoby błogosławieństwo ducha Bismarcka — gdyby mógł powrócić do swego gmachu na Wilhelmstrasse. Stalin robi wszystko, co może, aby dowieść, że między nim a Hitlerem nie ma zasadniczej różnicy — i nie wątpię wcale, że byłby zadowolony, gdyby nieporozumienia między obu krajami zostały załagodzone kosztem tradycyjnej ofiary.”

Kolejną postawą elit analizowaną przez autora jest polityka “praktycznych możliwości”, wynikająca ze splotu interesów i dyplomacji. Nastawiony socjalistycznie Russell musi zmartwić potentatów. Uważa, że jest to postawa krótkowzroczna. Pazerność, jego zdaniem, sprzyja konfliktom.

Rozdział zatytułowany “Wojny ideologiczne” zawiera argumenty na rzecz nieufności wobec wszelkich ideologii. Przytoczone są cytaty z książki kapitana Filipa S. Mumforda “Humanity, Air Power, and War”, gdzie doświadczony wojskowy demaskuje propagandę wszelkich stronnictw wysyłających na śmierć ludzi w imię narodu albo Boga. Omawiając, na podstawie dużego doświadczenia i rozeznania w dziedzinie działań wojennych, obecny rozwój sektora militarnego, Mumford przewiduje zagładę cywilizacji. Russell dodaje: “wojny nie można pokonać za pomocą wojny”.

Arystokrata wskazuje na błędy “przyzwoitych” Anglików przekonanych o szlachetności własnego narodu i przyjmujących wzrost sił zbrojnych jako gwarancję pokoju. Krytykuje “nacjonalizm pod maską filantropii”, ujawniający się w sprawie kolonii. Na argument: ”Potem przyjdzie kolej na nas”, odpowiada: “Lepiej dopuścić do hegemonii Niemiec niż zniszczyć Niemcy, Francję i Anglię w wojnie, w której wyzyskane będą wszystkie zdobycze nauki.” To, co nazywane jest patriotyzmem, forsuje przekonanie o niegodziwości innego narodu. Wizja wojny rodzi u niektórych błędne wyobrażenia ekonomiczne — sądzą, że zwycięstwo przyniesie bogactwo. Tymczasem bogaci się garstka, a naród jako całość biednieje. Wojna wywołuje też — wskazuje Russell — heroiczny idealizm, niebezpieczny dla samych zainteresowanych. Zauważa, że aktualną ideologią jest również faszyzm — całkowite przeciwieństwo pacyfizmu, gloryfikujący wojnę.

Autor przechodzi do własnej propozycji. Najlepszą polityką jest, jego zdaniem, pacyfizm integralny, polegający na całkowitym rozbrojeniu. Proponuje dać Indiom niezależność, przekazać terytoria afrykańskie organom międzynarodowym, a Jamajkę sprzedać Stanom Zjednoczonym. Anglia — twierdzi filozof — powinna wykorzystać całą ziemię pod uprawę, aby uniezależnić się od importu produktów spożywczych i stać się krajem neutralnym. Jeśli nawet dostałaby się pod wpływy Niemiec — cywilizacja nie zostałaby zdegenerowana. Najeźdźcy czerpaliby z kulturalnego bogactwa podbitych, jak uczy historia. Te poglądy — przekonuje Russell — są szokujące dla przeciętnego obywatela wyłącznie przez strach, dumę i chciwość.

Czytając o polityce jednostronnego rozbrojenia ma się wrażenie, że filozof gotów był poświęcić suwerenność narodu dla zachwytu przyszłych humanistów, dzieci najeźdźców, nad moralną wielkością pokonanej cywilizacji. Jest to jednak wrażenie słabo uzasadnione. Bierny opór u Russella nie oznacza, jak może się wydawać, zgody na obce panowanie w zamian za pokój, ale metodę odmowy współpracy z agresorem. W jej wyniku okupant ma zostać sparaliżowany i niezdolny do organizacji życia na nowym terenie. Zatem Russell proponował najpierw jednostronne rozbrojenie, a następnie obywatelskie nieposłuszeństwo jako zachowanie optymalne i, co ważne, skuteczne. Właśnie skuteczność nonviolence czyniła z tego programu “najbardziej korzystną politykę dla Anglii czy jakiegokolwiek innego kraju.” T.A. Kamiński dopatruje się w tym postulacie wykroczenia poza etykę w sferę praktyki politycznej. Według mnie jest to swoisty „syndrom amerykański”, polegający na preferowaniu rozwiązań, które mają szansę wejść w życie.

W rozdziale “Warunki trwałego pokoju” pojawia się teza, że przy pomocy techniki możliwy jest trwały pokój. Istnieją jednak przeszkody. Mają charakter polityczny, gospodarczy i psychologiczny. Przy dobrej woli polityków światowych mocarstw, zdaniem autora, trudności zostaną pokonane. Pierwszy krok uczynił prezydent Wilson, proponując środki zgodne z myślą Russella. Przede wszystkim — twierdzi filozof — należy utworzyć rząd światowy, ograniczający suwerenność państw, władający lotnictwem. Będzie gwarantował, ocenia autor, sprawiedliwość gospodarczą jako właściciel ziemi i surowców, ograniczy własność prywatną. W dalszej przyszłości wobec obywateli państwa światowego spełni się postulat swobodnego poruszania się i osiedlania. Russell podkreśla ponadto, że istotnym warunkiem trwałego pokoju jest wychowanie — fizyczne, moralne i intelektualne. “Nie powinno być” — pisze — „żadnej propagandy patriotycznej — żadnego Dnia Imperium, Czwartego czy Czternastego Lipca.” Dodaje: „Należy rozwijać odporność wobec retoryki; radio powinno nadawać przemówienia wybitnych mówców z przeciwnych obozów, a uczniów należy zachęcać do wykrywania fałszywych argumentów obu stron.” Moralność, zdaniem uczonego, ma za zadanie pohamować impulsy zawiści i okrucieństwa.

Pacyfista nie powinien — twierdzi autor „Drogi do pokoju” — tworzyć partii politycznej, bo groziłoby to izolacją. Powinien działać w organizacjach apolitycznych i popierać politykę skuteczną, najbliższą jego ideałom. Ma naprzeciw, sygnalizuje Russell, różnego rodzaju oponentów. Ci najbardziej radykalni gloryfikują wojnę. Inni uważają wojnę za zło, ale uznają ją za jedyny sposób dla osiągnięcia swoich celów. Najliczniejsi wierzą w wojenne powstrzymanie wojny: proponują sojusze i zbrojenia. W tych okolicznościach warto, zdaniem filozofa, przeforsować upaństwowienie przemysłu zbrojeniowego i wystrzegać się fanatyzmu.

Na koniec autor przekonuje, że pacyfizm indywidualny ma szansę na sukces. Choć tępiony w państwach despotycznych, coraz popularniejszy staje się w krajach liberalnych. Cechuje go prostota i bezkompromisowość. Zrzeszając się w ruchach pacyfistycznych, jednostka musi znosić oszczerstwa i prześladowania, ale bierze udział w kształtowaniu lepszej rzeczywistości. Russell zachęcając do swojej postawy innych, dystansuje się od motywów religijnych. Podkreśla, że odwołuje się tylko do zdrowego rozsądku i ludzkich uczuć.

W “Drodze do pokoju” Russell porusza w dygresjach mnóstwo ważkich tematów. Czym jest wojna? “Wojna jest aktem ze strony zorganizowanej zbiorowości, i zorganizowana zbiorowość może do niej nie dopuścić.” Kiedy wojna jest usprawiedliwiona? “Jeśli przyczynia się do pomnożenia szczęścia albo rozwoju cywilizacji”, bo “trzeba się zgodzić z tym, że aczkolwiek wojny toczą się najczęściej o władzę albo o zdobycie jakiś posiadłości, niektóre jednak wojny mają, lub zdają się mieć, cele wyższe.” Współcześnie jednak nie mają sensu. Godzi się przypomnieć, że kilka lat wcześniej autor “Drogi…” zdecydowanie opowiadał się za wojną w imię globalnego porządku: “Gdyby istniała władza międzynarodowa i posiadała jedynie legalną siłę zbrojną” — pisał w liście z 1931 r. — „to gotów byłbym poprzeć ją nawet orężem.”


Kirk Willis określa książkę Russella jako „wyraz defetyzmu i zwątpienia.” Sam autor w autobiografii przyznaje: “Postawa [zaprezentowana w “Drodze do pokoju” — przyp. K.J.] stała się nieświadomie nieszczera. Choć niechętnie, mogłem przystać na ewentualną supremację kajzerowskich Niemiec; uważałem, że wprawdzie byłoby to zło, ale dużo mniejsze niż wojna światowa i jej następstwa. Inaczej jednak” — pisze Russell — „przedstawiała się sprawa z Niemcami hitlerowskimi. Naziści budzili we mnie głęboką odrazę — byli okrutni, fanatyczni i głupi. Wydawali mi się wstrętni zarówno moralnie, jak i intelektualnie. Byłem wprawdzie wierny swoim przekonaniom pacyfistycznym, ale przychodziło mi to z coraz większym trudem.” Wyjaśnia dalej: “Nigdy nie byłem całkowitym zwolennikiem doktryny niestawiania oporu; zawsze uznawałem konieczność policji i prawa karnego i nawet w czasie pierwszej wojny światowej twierdziłem publicznie, że niektóre wojny można usprawiedliwić. Uważałem jednak, że metoda niestawiania oporu — lub raczej oporu bez przemocy — ma szersze zastosowanie, niż zdawało się to uzasadniać późniejsze doświadczenie. Ma ona” — tłumaczy filozof — „na pewno duże znaczenie; np. w konflikcie z Brytyjczykami w Indiach dzięki Gandhiemu odniosła triumf. Wszystko zależy jednak od tego czy ci, przeciw którym jest stosowana, mają pewne cechy dodatnie. Kiedy Hindusi, kładąc się na torach, rzucili władzom wyzwanie, aby ich zmiażdżyli kołami pociągów, Brytyjczycy uznali, że takie okrucieństwo jest niedopuszczalne. Naziści nie mieli jednak skrupułów w analogicznych sytuacjach. Głoszona przez Tołstoja z wielką siłą perswazyjną doktryna, że sprawujący władzę mogą się moralnie odrodzić, jeśli się spotkają z postawą niestawiania oporu, była, oczywiście, nieprawdziwa w Niemczech po roku 1933. Niewątpliwie” — dodaje Russell — „Tołstoj ma rację tylko wówczas, jeśli sprawujący władzę nie przekraczają w swej bezwzględności pewnej granicy, a naziści z pewnością ją przekroczyli.” Jak widać, z perspektywy czasu “Droga do pokoju” znaczyła podsumowanie i koniec udziału Russella w pacyfizmie zupełnym.


W czasie i po II wojnie światowej


W tej części zajmuję się latami 1939—1970. Choć w dniu kapitulacji Niemiec Bertrand Russell miał 73 lata, czekało go jeszcze ćwierć wieku aktywności, co więcej — skuteczniejszej niż przedtem. O ile w latach międzywojennych koncentracja Russella na pacyfizmie była względnie mała, po II wojnie światowej zaangażował się w sprawę w podobnym stopniu, jak podczas pierwszej wojny. Tym razem było to zaangażowanie nieco inaczej motywowane. Głównym obiektem opozycji stała się groźba zastosowania broni nuklearnej. Miał też Russell większe doświadczenie i wpływy. Dopiero teraz otwierały się przed nim tak wielkie możliwości oddziaływania. Na szczęście mógł żyć jeszcze 25 lat i, będąc do końca człowiekiem bardzo aktywnym, zrealizował dużo swoich zamierzeń.

Stał się wtedy ważnym reprezentantem pacyfizmu politycznego i względnego. Jeszcze w 1943 r. pisał: “Osobiście sądzę, że najużyteczniejszym rodzajem pacyfizmu, co do którego jest najbardziej prawdopodobne, że stanie się on najbardziej wpływowy, jest pacyfizm względny i polityczny.” Zwraca uwagę odwołanie się do użyteczności, co potwierdza związków utylitaryzmu i pacyfizmu w doktrynie uczonego. Pacyfizm polityczny odróżnia się od indywidualnego przez większą koncentrację na celach politycznych niż na tworzeniu typu osobowości. Pacyfizm względny różni się od absolutnego elastycznością, przejawiającą się np. w różnym traktowaniu różnych wojen, nastawieniu na cel, dopuszczaniu służby zastępczej. Russellowski pacyfizm był odtąd jeszcze bardziej niż wcześniej oparty na racjonalnym myśleniu i praktycznym działaniu.


Jak zauważyłem na początku rozdziału, filozof poparł wojnę z Hitlerem. Był pełen obaw o jej losy. W czasie II wojny światowej pisał “Historię Filozofii Zachodu”, aby — jak tłumaczył — “ocalić jak najwięcej cywilizacji przed nadejściem mrocznych czasów.” Godnym uwagi faktem jest umieszczenie tam rozdziału dotyczącego filozofii polityki Locke’a. „W jakich okolicznościach” — pyta autor — „usprawiedliwiona jest wojna?” Odpowiada sobie od razu: ”Dopóki nie ma rządu międzynarodowego, odpowiedź na to pytanie jest czysto etyczna, a nie prawna; trzeba je rozstrzygać tak samo jak w przypadku jednostki w stanie anarchii.” Idea rządu międzynarodowego została więc wyrażona i w tej książce, co potwierdza siłę koncepcji deklarowanej mniej więcej od czasów „Ideałów Politycznych” (1917), a także ciągłą wiarę Russella w sens jej głoszenia. Autor twierdził, że opinia publiczna może wpłynąć na powstanie takiego rządu.

W pełnych dygresji do współczesności „Dziejach…” Russell pisał także, iż kontynuatorzy Locka (zwolennicy szkoły na linii Berkeley — Hume — Bentham — Ricardo — Marks) opowiadają się za pokojem, podczas gdy „romantycy” (zwolennicy linii Kartezjusz — Kant — Rousseau) w wojnie upatrują „wydarzenie heroiczne (…) sprzęgnięte z duchem pogardy dla wygody i spokoju.” Nie ma wątpliwości, że Russell identyfikuje się z pierwszą tradycją.

Po przytoczeniu zdania Hobbesa głoszącego, że „ugody bez miecza są tylko słowami”, dodaje: „Prezydent Wilson niestety o tym zapomniał.” Inne twierdzenie Hobbesa: „człowiek ma prawo odmówić chwycenia za broń, gdy wzywa go do tego rząd.”, nazywa „egoistyczną etyką”. Czyżby Russell zmienił zdanie o uprawnieniach obiektorów? Mimo wszystko nie. W streszczeniu wykładów z 1949 roku broni tolerancji dla obiektorów jako wyrazu wolności jednostki. “Wielkie trudności” — pisze — „stwarzają naruszenia, jakich wojna dopuszcza się wobec swobód jednostki. Najbardziej jaskrawym jest pobór do wojska. (…) Ludzie cywilizowani wzrośli w przekonaniu” — twierdzi autor — „że zabijanie innych jest złem, i część z nich odrzuca pogląd, jakoby stan wojny odbierał moc temu etycznemu zakazowi. Ich liczba nie jest zbyt duża (…), [ale] barbarzyństwem jest zmuszać człowieka do postępowania, jakie uznaje za złe.” Dalej dla ilustracji swojej tezy filozof podaje przykład: „Każdy by to przyznał, gdyby proponowano wprowadzenie prawa pozwalającego karać kogoś za to, że jest wegetarianinem, ale gdy chodzi o człowieka, którego życie jest zagrożone, zaczynamy się zastanawiać, czy to przyjaciel, czy wróg, a jeśli ten drugi, uważamy się za upoważnionych do narzucania prawa pozwalającego go ukarać.” Wniosek jest następujący: egoistyczna etyka nie zawsze zasługuje na karę.

W „Dziejach…” słowo egoizm występuje w jeszcze innym kontekście: związków kapitalizmu i wojny. Kapitaliści, odnotowuje autor, często chcą pokoju dla pomyślności swoich spraw handlowych. Russell wyraża opinię, że „światły egoizm” jest lepszy od nienawiści, zawiści i umiłowania władzy. I tym razem egoizm służy dobrej sprawie. Ten rzadki u Russella przykład pochwały kapitalizmu jest wart odnotowania.


Russell dał się poznać jako autor pomysłów dotyczących spraw międzynarodowych, które nie bez powodu nazywano skandalicznymi i szalonymi. Pierwszy z nich, jeszcze z czasów przedwojennych, dotyczył podziału świata. W „Perspektywach przemysłowej cywilizacji” proponował bowiem podporządkowanie polityki globu trzem imperiom: Stanom Zjednoczonym (kontynent amerykański), Europie (z Afryką) i ZSRR (z Azją). W ten sposób, zdaniem filozofa, bezpieczeństwo byłoby o wiele bardziej prawdopodobne, niż obecnie. Drugi pomysł wiązał się z zagrożeniem nuklearnym. Russell proponował z a s z a n t a ż o w a ć Rosję groźbą wojny. Można było zrozumieć to jako w e z w a n i e do wojny prewencyjnej, która jest skrajnym zaprzeczeniem pacyfizmu. Autor w późniejszych latach rzęsiście się z tego tłumaczył: “pod koniec 1948” — pisał — „sugerowałem jako ewentualne lekarstwo groźbę natychmiastowego wypowiedzenia wojny przez Stany Zjednoczone Rosji, aby ją zmusić do jądrowego rozbrojenia. Swoje racje wyłożyłem w dodatku do Common Sense and Nuclear Warfare. Głównym moim argumentem w 1948 było, że uważam za bardzo prawdopodobne ustąpienie Rosji wobec żądań Zachodu. Prawdopodobieństwo to znikło, gdy Rosja dorobiła się znacznej floty powietrznej przenoszącej ładunki jądrowe.”

„Wciąż” — pisał dalej Russell — „wytacza się jako zarzut przeciw mnie moją ówczesną radę. Dlaczego komuniści mogą mieć wobec niej obiekcje, nietrudno zrozumieć. Krytyka jednak dotyczy zazwyczaj tego, że ja, pacyfista, raz się opowiedziałem za zastosowaniem groźby wojny. Zdaje się nie mieć najmniejszego znaczenia powtarzanie przeze mnie ad nauseam, że nie jestem pacyfistą, że w pewnych przypadkach, bardzo rzadkich, uważam wojnę za uzasadnioną, a nawet konieczną.” Tak czy inaczej, uczony dowiódł, że nieobce są mu argumenty zwolenników narzucenia pokoju siłą.

Sytuacja zmieniła się, kiedy Stalin złamał monopol Stanów Zjednoczonych na dysponowanie bronią nuklearną (1949). Odtąd wojna prewencyjna jawiła się dla Russella jako szaleństwo. W 1950 r. w mowie wygłoszonej z okazji otrzymania Nagrody Nobla, arystokrata powiedział: “Uważam, że w każdym dużym mieście powinny znajdować się sztuczne wodospady, którymi ludzie mogliby spływać w bardzo kruchych kajakach, powinny się tam również znajdować sztuczne baseny pełne mechanicznych rekinów. Każdy, kogo by przyłapano na propagowaniu wojny prewencyjnej, powinien być skazany na spędzanie dwóch godzin dziennie z tymi zmyślnymi potworami.”

W czasie zimnej wojny Russell zdawał się potwierdzać, że definitywnie skończył z poparciem jednostronnego rozbrojenia. „Nie zgadzam się z tymi” — pisał — „którzy są przeciwni produkcji bomby wodorowej. Wszystkie argumenty na rzecz jednostronnego ograniczenia zbrojeń są logicznie do przyjęcia, jeżeli mają służyć absolutnemu pacyfizmowi, ponieważ wojny nie warto prowadzić, jeżeli nie warto jej wygrać. Z tych samych powodów sądzę, że każdorazowe zwiększenie siły Zachodu obniża prawdopodobieństwo wojny” Jednakże popierał CND, kampanię opowiadającą się za jednostronnym rozbrojeniem.


Trwałym wkładem Russella w życie społeczno-polityczne stało się zakładanie organizacji, uczestnictwo w międzynarodowych instytucjach i udział w manifestach. Najpierw był Pugwash, zapoczątkowany apelem Russella-Einsteina ogłoszonym 9 czerwca 1955 (I Konferencja — czerwiec 1957), potem CND (Campaign for Nuclear Disarmament) — Kampania na rzecz rozbrojenia nuklearnego, utworzona w 1958 r. przez J. B. Priestley’a, następnie — na początku lat sześćdziesiątych — Komitet Stu (Comitee of 100), który organizował wiece na Trafalgar Square w Londynie i demonstracje przed ambasadami państw związanych z prowadzeniem eksperymentów z bronią jądrową. Nasuwa się spostrzeżenie, że każda kolejna inicjatywa miała coraz bardziej wojowniczy charakter. Russell tłumaczył to skutecznością dotarcia do ludzi. W „Fact and Fiction” z 1961 r. pisał: „Jedynym sposobem na to, żeby upowszechnić fakty, jest znalezienie takiej formy protestu, którą odnotuje nawet wroga prasa.” Tłumaczył tam, że Aldermaston Marches (coroczne marsze wielkanocne) już nie wystarczą — przyszedł czas na obywatelskie nieposłuszeństwo na wielką skalę (z zachowaniem postulatu nieużywania przemocy). Dlatego związał się z Direct Action Committee — komitetem organizującym demonstracje, co wykraczało poza zrównoważoną działalność CND, a następnie — pod wpływem Ralpha Schoenmana — poparł radykalną kampanię obywatelskiego nieposłuszeństwa — Komitet 100.

Russell był dobrym organizatorem i znał się na propagandzie. Nie ukrywał, że apel Russella-Einsteina był „celowo dramatyzowanym wydarzeniem” i cieszył się, że uwięzienie go w roku 1961 „nadało rozgłos sprawie”. Dramatyzacja akcji mogła być zaczerpnięta od Gandhiego. Tokarczyk sugeruje, że wielkanocne marsze organizowane przez Russella były zainspirowane metodą walki bez przemocy słynnego Hindusa.


Russell zakładał także fundacje, z których najważniejszą była The Bertrand Russell Peace Foundation Ltd, o której można przeczytać w „Leksykonie Pokoju” co następuje: “Fundacja Pokojowa Bertranda Russella — założona w 1963 r. w Londynie, mająca na celu działania na rzecz pokoju, praw człowieka I sprawiedliwości społecznej poprzez inicjowanie prac badawczych, publikacje i zbieranie materiałów dotyczących szczególnie bolesnych problemów międzynarodowych. (…) W 1980 r. z jej inicjatywy powstało Europejskie Rozbrojenie Jądrowe (END).”


Jednocześnie powstała Atlantycka Fundacja Pokojowa. Powołanie dwóch organizacji wymusiło prawo. Fundacja Bertranda Russella postawiła sobie za cel protesty i uczulanie opinii publicznej na zagrożenia, zwłaszcza nuklearne, co wykluczało nadanie jej statusu organizacji charytatywnej. Ponieważ Russell nie chciał na tym poprzestać, założył Fundację Atlantycką, która uzupełniała pierwszą. Miała zajmować się edukacją oraz upowszechnianiem wszelkimi środkami przekazu idei pacyfistycznej.


W przywołanej już książce „Fact and Fiction”, będącej zbiorem esejów, opowiadań i innych form łączących wyobraźnię z aktualnymi problemami społecznymi, autor wymienił trzy podstawy stabilnego świata: 1) rząd światowy z monopolem siły zbrojnej, 2) zapewnienie podobnego standardu życia w różnych częściach świata, 3) zapewnienie stabilnego poziomu populacji. Dwa ostatnie postulaty odpowiadają zainicjowanemu po kilku latach przez Klub Rzymski programowi zrównoważonego wzrostu.

W „Fact and Fiction” arystokrata poruszył też problem prawa. Doszedł do wniosku, że prawo jest ważne, ale wyżej od niego stoi humanizm. Z wcześniejszych wypowiedzi wyłaniają się bardziej szczegółowe wyrazy stosunku filozofa do prawa. Można się z nich dowiedzieć, że nie zgadzał się z niektórymi przepisami, ale generalnie prawu przypisywał wielką wartość. Pisał: “Choć prawo jest w razie konieczności wprowadzane w życie drogą przymusu, większość ludzi cywilizowanych poddaje mu się dobrowolnie; jeśli tak nie jest, rząd musi odwoływać się w dużym zakresie do brutalnej siły, aby utrzymać jaki taki porządek. Dlatego” — konstatował — „utrzymywanie poszanowania dla prawa — w razie konieczności, nawet przy pomocy wojny” (!) „– jest sprawą o pierwszorzędnej doniosłości społecznej.” Po wojnie wypowiedział się bardziej niepokornie: “w pewnych sytuacjach łamanie prawa staje się powinnością: na przykład kiedy ktoś gorąco wierzy, że posłuszeństwo wobec prawa równoznaczne jest z grzechem. Dotyczy to na przykład osób odmawiających służby wojskowej ze względu na przekonania. Jeśli nawet uważacie, że się mylą” — przekonywał — „nie możecie stwierdzić, że nie powinni działać w zgodzie z własnym sumieniem. Mądrzy prawodawcy unikają w miarę możliwości takiego formułowania ustaw, by kierujący się sumieniem ludzie musieli wybierać między grzechem a przestępstwem.”


Filozof stawał się w latach pięćdziesiątych, jak się wydawało, antyamerykański. Stwierdził, że Stany Zjednoczone są bardziej agresywne i dominujące, więc bardziej zagrażające pokojowi, niż Związek Radziecki. Mam jednak wrażenie, że filozof nigdy nie myślał, że ZSRR jest lepsze od USA. Wydaje mi się, że myślał wręcz przeciwnie, ponieważ a) wiedział, że Wschód zajmują państwa totalitarne i b) cenił wolność na Zachodzie. Tym bardziej jednak grzmiał na Amerykę, która przeżywała, jego zdaniem, kryzys wolności i rozsądku politycznego. Z niepokojem przyglądał się antykomunistycznej fobii Makartyzmu. Usiłował nie dopuścić do wykonania kary śmierci na Juliusie i Ethel Rosenbergach. Bezskutecznie — zostali straceni w 1953 roku. W 1956 Russell walczył o uwolnienie związanego ze sprawą Rosenbergów Mortona Sobella.

Jeszcze bardziej krytyczny wobec Ameryki stał się w czasie wojny w Wietnamie. Oburzony przebiegiem interwencji pisał artykuły i listy, a przede wszystkim założył w 1966 r. trybunał, którego celem było w zamyśle Russella „przeprowadzenie historycznego śledztwa”, aby „ustalić prawdę o Wietnamie”. „Być może” — mówił Russell otwierając instytucję — „Trybunał zapobiegnie zbrodni milczenia.” Trybunał nie dysponował żadną władzą — Richard Falk nazwał jego działalność „jurydyczną farsą” i nie był w tym sądzie odosobniony — ale instytucja wywołała silny odzew intelektualistów i zapisała się w historii.. W jej składzie znaleźli się: J. P. Sartre (przewodniczący), oraz L. Basso, S. De Beauvoir, L. Cardenas, S. Carmichael, A. Carpentier, J. De Castro, V. Dedijer, D. Dellinger, I. Deutscher, A. Hernandez, A. Ali Kasusi, S. Sachati, L. Schwartz i P. Weiss.


Russell napisał też książkę p.t. “Zbrodnie wojenne w Wietnamie”. Związek Radziecki skwapliwie wykorzystał propagandowo pracę filozofa. Wielu uważało, że uczony dał wyraz swojej naiwności i pozwolił się wykorzystać. Tak sądzi Paul Johnson, który w dodatku próbuje zdegradować wszelkie zarzuty wobec uczestników interwencji: “Oskarżenia o ludobójstwo” — pisze — „wysuwane przeciwko Amerykanom zawierają więc gorzką ironię. Przebadanie tajnych materiałów zgromadzonych w archiwach Pentagonu pozwala stwierdzić, że wszystkie zarzuty przeciwko amerykańskim siłom zbrojnym przedstawione w 1967 roku podczas obrad sztokcholmskiego międzynarodowego trybunału badającego zbrodnie wojenne są bezpodstawne. Ewakuacje ludności cywilnej ze stref działań wojennych, mające na celu utworzenie obszarów wolnych od wymiany ognia, ocaliły życie wielu osobom. Ewakuacje te spełniały wymogi sformułowane w konwencji genewskiej z 1949 roku. Wielkie nasilenie walk na obszarach zamieszkałych przez ludność cywilną wynikało z taktyki Vietkongu dążącej do przekształcenia opanowanych przezeń wiosek w fortece, co samo przez się było pogwałceniem układów genewskich. Bombardowania amerykańskie” — kontynuuje przekonywanie czytelnika Johnson — „nie odniosły skutku właśnie z powodu nałożonych na nie ograniczeń, mających na celu ochronę życia i majątku ludności cywilnej (…). W istocie liczba ludności stale rosła w ciągu wojny, do czego w niepoślednim stopniu przyczyniła się amerykańska pomoc medyczna. Na południu kraju szybko rosła także stopa życiowa.” Należy zauważyć, że Johnson przedstawił obraz wojny w sposób jednostronny. Andrzej Wilk zauważa, że Russell znał dobrze problemy Azji, nawet lepiej od wielu pracowników amerykańskiej administracji, więc o naiwności nie może być mowy.

Świadom niechęci wielu swoich rodaków (zaczęto określać go mianem „England’s wisest fool”) Russell pisał: “Krytykuję zło wszędzie tam, gdzie ono występuje. Liberałowie w USA uważali mnie za skrajnego antykomunistę w czasach Stalina, ponieważ protestowałem przeciw wypaczeniom, jakie w owym czasie miały miejsce w Rosji. Niedawno” — wspomina Russell — „prowadziłem korespondencję w sprawie sytuacji Żydów w krajach komunistycznych. Nie widzę żadnego powodu, dla którego okrucieństwa popełnione przez rządy zachodnie mogłyby być maskowane.” Dodam, że postawa Russella nie była zachowaniem zadowolonego z siebie, udzielającego wszystkim rad starca, oczekującego na wdzięczność i nagrody, lecz cechowała się bezinteresownością. Filozof napisał kiedyś: “Znajduję niewiele satysfakcji w kontemplacji rasy ludzkiej i jej szaleństw.” Zajmował się jednak taką kontemplacją i działalnością na rzecz ludzkości wierząc, że może pomóc.

Russell zabierał głos także na temat innych ważnych wydarzeń politycznych rozgrywających się na świecie. m.in. potępił agresję na Czechosłowację i izraelską agresję na Egipt oraz traktowanie uchodźców palestyńskich. Ostatnie oświadczenie publiczne przeznaczone na Międzynarodową Konferencję Parlamentarzystów w Kairze podyktował w 31 stycznia 1970, na dwa dni przed śmiercią.


Na koniec powrócę do spraw doktrynalnych. Jednym z najpełniejszych rozwinięć tematu stosunku Bertranda Russella do pacyfizmu w polskiej literaturze naukowej jest praca Tadeusza A. Kamińskiego Myśl pacyfistyczna Bertranda Russella. Zawiera trafne spostrzeżenia dotyczące ewolucji poglądów filozofa oraz ciekawą próbę ich syntezy. Książka nie ma charakteru wyczerpującej monografii. Autor skupia się głównie na zagadnieniach etycznych i ogranicza do okresu między początkiem pierwszej, a końcem drugiej wojny światowej.

Jako tło doktryny, Kamiński przywołuje zwłaszcza poglądy C.E.M. Joada, R.L. Holmesa oraz polskich myślicieli: J.M. Bocheńskiego i H. Elzenberga. Jego praca śledzi ewolucję postawy Russella wobec pacyfizmu, prowadzącą do przyjęcia poglądów określanych jako pacyfizm polityczny (w odróżnieniu od indywidualnego) i względny (w odróżnieniu od absolutnego). W podsumowaniu autor zwraca uwagę na wojowniczość i emocjonalność Russella, oryginalną krytykę moralnych skutków wojny, traktowanie rozwoju cywilizacji jako najwyższej wartości, zależność między przetrwaniem cywilizacji a wzrastającymi zdolnościami jej obrony, przesadny optymizm w odwoływaniu się do rozsądku i sumień, fabrykowanie utopii oraz niestosowność publikowania esejów w czasie wojny.

Na uwagę zasługuje opracowana przez Kamińskiego chronologia pojęć używanych przez Russella: “w drugiej połowie lat 30-tych” — zauważa — „Russell pisał wyłącznie o pacyfizmie integralnym (complete pacifism) i pacyfizmie częściowym (partial pacifism), jako o stanowiskach, czy raczej programach, względem siebie alternatywnych; w okresie II wojny” — pisze dalej — „(a dokładniej w 1943 roku) wprowadził on nowe — jak się wydaje — nieco odmienne treściowo pojęcia pacyfizmu absolutnegopacyfizmu względnego (absolute, relative pacifism) oraz dokonał wyraźnego rozróżnienia między pacyfizmem indywidualnympolitycznym (individual, political pacifism); w jednym z listów” — odnotowuje Kamiński — „pochodzących z października 1956 roku Russell pisał o pacyfizmie absolutnym, zaś w innym (z kwietnia 1960 roku) używał określenia pacyfizm integralny.”


Powyższy podział uwidacznia niekonsekwentne stosowanie pojęć, które miały przecież rozjaśnić deklaracje Russella. Mimo to można dopatrzyć się ciągłości myślenia i usprawiedliwić tę niekonsekwencję. Zmieniały się warunki, pojęcia dostosowywał Russell do kontekstu (w zależności od tego, do kogo i w jakiej formie kierował wypowiedź), a cel pozostał ten sam — ocalenie cywilizacji. Kamiński generalizuje w ten sposób: “Jeżeli w latach 1914—1918” — pisze — „Russell poświęcał sporo uwagi negatywnym skutkom wojny w sferze umysłowej i moralnej, to już w latach 30-tych ostrzegał on przed stratami ludnościowymi nie tyle wśród armii walczących, ile przed masowym uśmiercaniem ludności cywilnej. Z kolei” — kontynuuje Kamiński — „w dobie zagrożenia atomowego, niemal we wszystkich czarnych scenariuszach przyszłych wojen eksponuje on straty ludnościowe i materialne.” Ewolucja jest ewidentna i wynika głównie ze zmiany historycznych okoliczności.

Pacyfizm w XX wieku

Idea pacyfizmu


Do 1914 roku w Europie trwał wiek dziewiętnasty — biorąc za probierz trwałość porządku politycznego ustalony po upadku Napoleona. W tym czasie krystalizowała się postawa pacyfistyczna, która w wielkiej wojnie zaznaczyła już wyraźnie swoją obecność. Przedtem idee pacyfistyczne pojawiały się tu i ówdzie w pismach filozofów i literatów, ale nie miały systematycznego charakteru. Dopiero organizacje powstałe w wieku XIX sprecyzowały postulaty pacyfizmu.


Ze względu na temat, w analizie historii XX wieku na uwagę zasługują zagadnienia wojny i pokoju. Bada je polemologia oraz instytucje „peace research”.


Pokój według Raymonda Arona to „bardziej lub mniej trwałe zawieszenie gwałtownych form rywalizacji między jednostkami politycznymi”. Aron wyróżnia tradycyjne typy pokoju: oparte na równowadze, hegemonii albo imperium, oraz nowy typ: pokój oparty na strachu. Ten ostatni, pisze Aron: „panuje (lub panowałby) pomiędzy jednostkami politycznymi, z których każda ma (lub miałaby) zdolność zadania drugiej stronie ciosu śmiertelnego.” Jak można się domyślić, ten typ pokoju miał miejsce w czasie zimnej wojny, która powinna nazywać się w takim razie — jak sugeruje Józef Kukułka — „zimnym pokojem”.


Franciszek Ryszka w książce „Polityka i wojna” przytacza teoretyczne koncepcje wojny, głównie K. Marksa, F. Engelsa, C. Schmitta i H. Kahna. Twierdzi, że wojnę można potraktować jako przedłużenie polityki czy też jej narzędzie. Zwraca uwagę na rolę wroga i partyzanta. Przypomina hasło gen. Franco Viva la muerte, przykład militaryzmu i wagi propagandy. Podaje ciekawe przykłady statystyczne, np.: ”Historycy specjaliści obliczyli, że przeciętna długość wojen od czasów późnego średniowiecza do okresu po pierwszej wojnie światowej wynosiła prawie cztery i pół roku.”

Nawet poważnym zarysom historycznym zdarza się zignorowanie pacyfizmu, nigdy jednak nie ignorowano wojen. Na ten fenomen zwraca uwagę A. J. Toynbee: ”Militaryzm nie jest kwestią technologii, lecz psychologii — woli walki. Wojny ożywiają, gdy są prowadzone gdzie indziej i przez innych ludzi. Najbardziej ożywcze” — dodaje — „są chyba wtedy, gdy już jest po nich; historycy wszystkich cywilizacji uważali je tradycyjnie za najbardziej interesujący temat dziejowy.” Przyjrzymy się jednak bliżej przeciwnikom wojen. Dla nich „ożywczy” był pokój. Czasem frapowali i wbrew pozorom nie zawsze odznaczali się statecznym temperamentem. Znajomy i wydawca dzieł Rusella był zdania, że najbardziej wojowniczy ludzie to pacyfiści.

Oto jak zdefiniował pacyfizm i streścił jego losy w XX wieku Władysław Kopaliński: „Pacyfizm to suma wysiłków dążących do zapewnienia ludzkości trwałego pokoju, podjętych w nadziei, że cel ten jest możliwy do osiągnięcia w przewidywalnym historycznie czasie; ruchy polityczno-społeczne dążące do całkowitej likwidacji wojen. Działalność pacyfistów końca XIX wieku wpłynęła na skutki konferencji pokojowych w Hadze w 1889 i 1907. W XX wieku pacyfizm znajdował wyraz m.in. w czynach i dziełach Mahatmy Gandhiego, Bertranda Russella, Teilharda de Chardin, powieściach Lwa Tołstoja, E. M. Remarque’a, Henri Barbusse’a, Romain Rollanda. Ruchy pacyfistyczne wzmogły się po straszliwych doświadczeniach I wojny światowej, a także po II wojnie, choć szczególnie zaznaczyły swe istnienie organizacje o podłożu politycznym, jak inspirowany przez ZSRR, zapoczątkowany w 1948 roku ruch obrońców pokoju, na którego czele stanęła w 1950 r. Światowa Rada Pokoju. Pojawiło się też wiele ruchów niezależnych, działających zwłaszcza przeciw zbrojeniom jądrowym.” Wymienienie Bertranda Russella jako jednego z najważniejszych pacyfistów jest wymowne, ale i kontrowersyjne. Peter Brock nie zalicza Russella do czołowych pacyfistów. Wielu pacyfistów nie uważa, że Russell w ogóle i kiedykolwiek był pacyfistą. Sam Russell nie upierał się, o czym już była mowa. Niżej wyjaśni się, jacy pacyfiści mieli pełne prawo wypierać się arystokraty.

Wiele wyjaśnia przedstawienie stosunku pacyfizmu do podstawowych idei. W ten sposób przedstawia sprawę R. Tokarczyk. Przyjrzyjmy się jego konstatacjom. Idea pokoju — „prawo międzynarodowe identyfikuje pokój jako uregulowane prawem współżycie i współdziałanie państw w atmosferze bezpieczeństwa.” Idea wojny — „W XX wieku prawo międzynarodowe publiczne coraz bardziej ogranicza prawo do wojny (ius ad bellum). Całkowity zakaz jej stosowania, jako sposobu rozstrzygania konfliktów międzypaństwowych, został potwierdzony przez Kartę Narodów Zjednoczonych z 26 czerwca 1945 r. Karta dopuszcza jednak ważny wyjątek od tej zasady przyznając każdemu państwu prawo do samoobrony w przypadku napaści zbrojnej.” Idea człowieka — „Zmuszony jest do odrzucenia militaryzmu, imperializmu, rasizmu, nacjonalizmu, faszyzmu i, w pewnym stopniu, socjalizmu jako ideologii przyjmujących wojnę za główny środek realizacji ich celów.” Idea społeczeństwa — „Wszystkie koncepcje społeczeństwa pacyfistycznego wyróżnia postulat harmonijnego współżycia jednostek ludzkich i grup społecznych. (…) Z harmonijnym społeczeństwem pacyfistycznym pozostają w zgodzie różne doktryny solidaryzmu społecznego, kłócą się zaś z nim wszelkie doktryny walk społecznych — międzypłciowych, rasowych, etnicznych, narodowościowych, religijnych, klasowych etc.” Idea prawa — wojna wyklucza prawo. „Prawo zwyczajowe” — pisze Tokarczyk — „potwierdziło swoją ograniczoną przydatność dla pacyfizmu małą skutecznością zwyczajowego prawa wojennego. Prawo stanowione, zwłaszcza prawo międzynarodowe publiczne, przejawia największe ambicje w zakresie zapobiegania wybuchowi wojen, ograniczania ich skutków i utrwalania pokoju. Prawo stanowione, realizując cele pacyfizmu, opiera się na rozwiniętej międzynarodowej infrastrukturze organizacyjnej i instytucjonalnej.” Idea państwa — „Z pacyfizmem” — pisze Tokarczyk — „godzą się wszystkie koncepcje istoty państwa, które podkreślają jego charakter organizatorski, porządkujący, doskonalący, zwierzchni, powściągający — bezład, anarchię, chaos, samowolę, walkę, wojnę. (…) Ideałem pacyfizmu” — dodaje — „pozostaje niezmiennie ustanowienie jednego państwa ogólnoświatowego.”


Godzi się przytoczyć rozróżnienie terminologiczne i wskazać na główne zagadnienia, na których pacyfizm się koncentruje. Jak podkreśla autor wnikliwej pracy na interesujący nas temat: „Pacyfizm w ścisłym znaczeniu, nazywany też pacyfizmem absolutnym, trzeba odróżnić od potępienia wojny, czy — szerzej — przemocy, zapobieżenia wojnom, zapewnienia pokoju, ustanowienia zasad i wartości przeciwstawiających się przemocy i wojnie. Postawy te niekoniecznie bowiem oznaczają osobistą odmowę uczestniczenia w wojnie, np. w działaniach obronnych czy w wojnach wyzwoleńczych. A.J.P. Taylor proponuje ten rodzaj idei i dążeń nazwać pacyficyzmem. W odróżnieniu od pacyfizmu pacyficyzm nie oznacza bezwzględnej, indywidualnej odmowy udziału we wszelkich wojnach, chociaż reprezentuje sobą pokojowy, nieagresywny, sprzeciwiający się stosowaniu przemocy nurt w myśli i dążeniach człowieka. W tym sensie, jak podkreśla Brock, pacyficyzm jest relatywistyczny, podczas gdy pacyfizm jest absolutny.” Pacyficyzm bywa także nazywany semipacyfizmem. T. A. Kamiński dodaje: „Pacyfizm w węższym rozumieniu wyróżnia się tym, że 1) nie akceptuje przemocy ani tym bardziej żadnych wojen (…); 2) propaguje ideę i praktykę osobistego nieuczestnictwa w jakichkolwiek aktach przemocy i wojnie (…); 3) poszukuje pokojowych sposobów rozwiązywania konfliktów i pokojowych metod walki.” W. Modzelewski przytacza kolejne ważne rozróżnienia za zasłużonym znawcą pacyfizmu: „Peter Brock wyróżnia trzy najważniejsze typy pacyfizmu: separacyjny, integracyjny i skierowany na cel (goal-directed pacifism), ponadto dwa typy incydentalne: soteriologiczny i eschatologiczny, a także jako szczególną postać — pacyfizm wokacjonalny.” W XX wieku dominuje typ integracyjny i skierowany na cel.


Wpływ doktryny pacyfistycznej na politykę międzynarodową zaznaczył się w dwóch zagadnieniach: walce bez użycia przemocy i prawie do odmowy pełnienia służby wojskowej. O pierwszym zjawisku będzie mowa później, teraz przyjrzyjmy się drugiemu.

Przypadki odmowy pełnienia służby wojskowej stanowiły w dwudziestym wieku narastający problem. Krzyżują się tutaj sprawy wolności jednostki, władzy państwa nad obywatelami, prawa i etyki. Konfliktowość tej sytuacji wyznaczają dwa bieguny oceny obiektorów. Oni sami gotowi są ponieść przykre konsekwencje, byle nie zdradzić swojego antywojennego credo. Wielu członków społeczeństwa uważało ich za zdrajców ojczyzny. Nawet porzucając tak ostre sformułowanie, pozostaje kwestia uregulowania zobowiązań obiektorów wobec służby wojskowej. Służy temu klauzula sumienia. Zanim ją przybliżymy, warto wymienić typy obiektorów. Zasadniczo dzielą się na dwie grupy, co ma odzwierciedlenie w traktowaniu ich przez prawo. Jedni to alternatywiści, inni — absolutyści. Alternatywiści są przeciwni zabijaniu, noszeniu broni i w węższym znaczeniu — odrzucają służbę wojskową, ale skłonni są wykonywać prace zamiast wojska w zakładach nie związanych z wojskiem. Absolutyści natomiast odrzucają także służbę zastępczą.

Klauzula sumienia to, przypomina Kamiński, „ustawowa możliwość uzyskania zwolnienia z obowiązku odbywania służby wojskowej z racji przekonań religijnych, moralnych, światopoglądowych i im podobnych, czyli ze względu — jak to się często określa — na sprzeciw sumienia.” Kamiński precyzuje: „Nie zakłada się tu ani nie ocenia, czy przekonania te są słuszne lub racjonalne i czy mogą stać się zasadą obowiązującą całą społeczność. Raczej przeciwnie” — tłumaczy — „to założenie wyjątkowości czyni wprowadzenie klauzuli sumienia rzeczą sensowną (gdyby bowiem przekonania te były żywione powszechnie, nie trzeba by ich uwzględniać w charakterze wyjątku, lecz raczej przyjąć za normę).” Autor wskazuje też na trudność sprawdzenia prawdziwości przekonań i wynikającego z niej konieczności odwoływania się do założenia, że są to przekonania głębokie.

Klauzula sumienia ma więcej ograniczeń. Najczęściej nie toleruje absolutystów. „Uważa się zwykle” — pisze Kamiński — „że zwolnienie z tak ważnego i ciężkiego obowiązku, jakim jest służba wojskowa, wymaga ekwiwalentu w postaci innego rodzaju służby na rzecz społeczności. Służba cywilna pojmowana jest też jako wyraz poczucia obowiązku wobec społeczności i realizacji wartości obywatelskich i wspólnotowych. Również Amnesty International” — zaznacza autor — „wprowadzając moralne pojęcie więźniów sumienia, nie zalicza do niej tych uwięzionych obiektorów, którzy odmawiają pełnienia cywilnej służby alternatywnej.” W ten sposób klauzula sumienia stała się nienajgorszym rozwiązaniem dla niektórych pacyfistów w niektórych krajach.

R. Tokarczyk trzeźwo ocenia, że „kryterium skuteczności stanowi podstawę podziału pacyfizmu na nurty realistyczne i utopijne.” Można odnieść wrażenie, że pacyfizm wciąga utopistów, ludzi przewrażliwionych i łagodnych. Russell, również idealista, miał jednak oryginalne motywacje i rozumiał pacyfizm w szerszym kontekście — jako instrument zachowania cywilizacji.


Przed rokiem 1914 i w czasie wielkiej wojny


Wybuch I wojny światowej jest ważną cezurą w historii ruchów pacyfistycznych — wykazał ich bezskuteczność. Musieli całkowicie się zreorganizować. Wcześniej, w kręgu kultury anglosaskiej, czerpał ze źródeł, które w skrócie przedstawię.


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 47.34